29 marca 2014

ROZDZIAŁ IX

***


Przy wejściu do Wielkiej Sali Harry i Draco nie spojrzeli na siebie. Każdy ruszył w stronę swojego stołu, bez słowa. 
Harry starał się udawać, że wszystko jest w porządku i stosunki z Malfoyem są... dobre. Podszedł do swojego stołu i usiadł kogo Ginny. Ron siedzący naprzeciw niego kiwnął mu na powitanie głową i spojrzał się na stół Ślizgonów. Harry zmarszczył brwi i również odwrócił się w tamtym kierunku. Przy stole Slytherinu każdy zajmował się swoimi sprawami, jednak między Zabinim i Draco siedziała dziewczyna o burzy kasztanowych włosów.
Zielonooki zdziwił się, że Ślizgoni nie reagują zbytnio na widok Hermiony siedzącej razem z nimi. Wyróżniała się trochę ze swoim mundurkiem Gryffindoru, jednak chyba czuła się tam dość swobodnie. Śmiała się razem z Blaisiem i Draco... 
Harremu zrobiło się źle, na widok śmiejącego się Ślizgona, który robił to bez niego.

Jak na zawołanie, Blondyn zwrócił wzrok w stronę Harrego i jego uśmiech momentalnie zmienił się w grymas; przeczesał swoje włosy ręką. Po krótkim kontakcie wzrokowym powrócił do rozmowy ze Ślizgonami. Harry po chwili odwrócił się od ich stołu i zajął się jedzeniem. 
Poczuł nagłą chęć zjedzenia wszystkiego naraz. Zmarszczył nos i zaczął posiłek od poszukania czegoś do picia. Rozejrzał się po stole i skierował się w stronę Ginny.

- Gin podałabyś mi sok pomarańczowy?  - zapytał słodko. Ruda odwróciła się w stronę Harrego i podniosła brwi.

- Przecież TY nie lubisz soku pomarańczowego. - powiedziała z rezerwą.

Ale Draco lubi...- chciał powiedzieć, jednak zamiast tego, uśmiechnął się lekko.

- Może czas na zmiany. – odparł i wzruszył ramionami, na co Ginny z westchnieniem podała mu naczynie z sokiem.

Harry nalał sobie sporą szklankę napoju i łyknął z niej zdrowo. Doszedł do wniosku, że nie jest taki zły jak sądził, jednak bądź, co bądź był trochę za kwaśny. Dodał wiec pół łyżeczki cukru i w końcu mógł delektować się pysznym smakiem. W następnej kolejności Harry sięgnął po tosta i nie żałując sobie, posmarował go masłem, aby potem nałożyć grubo dżem truskawkowy; następnie sięgnął do talerza z  serem żółtym i wziął kawałek.

A co! Nie będę sobie żałował!- powiedział sobie w myślach i uśmiechnął się głupio.
 Gdy zjadł już swojego cudownego Tosta i wypił cały sok nadszedł czas na zjedzenie czegoś mniej słodkiego. Nalał sobie kawy i sięgnął po bułkę z makiem. Wziął trochę masła i z precyzją magomedyka posmarował cieniutko pachnące pieczywo. Potem wziął pomidora, surowego ogórka, szynkę i ser żółty i zaczął nakładać wszystko do bułki. Kiedy skończył, z zadowoleniem spróbował swojego dzieła. Po paru kęsach spojrzał na Rona, który patrzył na niego w ciszy, z rozdziawionymi ustami. Spojrzał na Ginny, która również patrzyła na niego dziwnie.

- Jestem brudny... czy co? – zapytał zdziwiony, przełykając bułkę.

- Harry... - zaczął Ron z komiczną miną - nawet J A tak nie jem. – dodał, a Harry wzruszył ramionami i popił kawę. Zaczął się zastanawiać jak mógł do tej pory funkcjonować bez kofeiny.

Po zjedzeniu bułki westchnął błogo i oparł się o Ginny.

- Na Merlina! Jak się nażarłem!- stwierdził zadowolony.

- Harry, co ci się stało? Przecież zawsze starczało ci jabłko czy coś... A teraz? Pół stołu zjadłeś!- rzekła Ruda; Harry zaśmiał się pod nosem.

- Nie jadłem śniadania, więc zrozum. A jak mamy Obronę, Eliksiry i Transmutację to przecież muszę się najeść nie? No chyba, że nie mogę... - powiedział cicho i udał, że wyciera rękawem łzy.

- Jesteś idiotą wiesz? – parsknęła Ginny i pokręciła z niedowierzaniem głową.

-Tak, ja  też cię kocham i w ogóle, ale teraz wybacz idę do kibelka. - powiedział i mrugnął do Rudej. 
Ron na ten widok parsknął śmiechem, a Harremu zrobiło się lżej na sercu, gdy zobaczył uśmiech na twarzy przyjaciela. Brunet doszedł do wniosku, że jak szaleć to szaleć i zwrócił się do Rona
- Pamiętaj, że ciebie też kocham, jakby co. - i posłał mu całusa. Ron zrobił się czerwony, a Ginny zaczęła chichotać. W tak dobrych humorach zostawił swoich przyjaciół, wziął torbę i ruszył w stronę wyjścia.


***

Gdy wyszedł z Wielkiej Sali ruszył w przeciwnym kierunku, niż toalety i udał się na Błonia.

Znalazł sobie ciche miejsce i usiadł na zielonej i miękkiej trawie. Pogoda była wręcz idealna na spacery; słońce lekko świeciło i wiał cudowny wiaterek.  Harry sięgnął do torby  po ołówek i pergamin. Zaczął powoli kreślić coś na papierze nie decydując się na nic konkretnego. W końcu w jego umyśle zaczął kształtować się pewien obraz. Widok z wierzy astronomicznej - to jest to – pomyślał i uśmiechnął się w duchu. 

- Co tam rysujesz? – usłyszał męski głos, po swojej prawej stronie. Spojrzał w górę i ujrzał bruneta z czarnymi oczyma.

- Cześć Theo, a...w sumie nic ważnego. Tak sobie bazgram.- rzekł Harry wzruszając ramionami.

- Mogę się przysiąść? – zapytał Nott z lekkim uśmiechem.

- Jasne siadaj.- odparł Harry poklepując miejsce po swojej prawej stronie.

- Dzięki. A więc, mogę zobaczyć co tam bazgrasz? - dodał, przybliżając się do Bruneta. 
Harremu momentalnie serce zaczęło bić szybciej. Przeklął się w duchu za taką reakcję. Westchnął i podał papier ciemnookiemu.

- Woow~ - wyrwało się Theo - Nieźle! Masz talent Harry, serio! – powiedział z entuzjazmem. Harry zmieszał się i wybąkał jakieś podziękowanie.

- A tak w ogóle to co tutaj tak sam robisz? Gdzie masz Draco i Hermionę? – zapytał po chwili Nott. Harry skrzywił się i odwrócił wzrok.

- Pokłóciłem się  z Draco... a Hermiona woli chyba inne towarzystwo, chociaż mi to nie przeszkadza.- odrzekł po dłuższej chwili.

- Ah...Rozumiem, że mam nie pytać więcej. –powiedział – No, ale mniejsza o to, nie będę się przecież interesować twoimi stosunkami z innymi nie mam takiej potrzeby żebym wiedział. Ale powiedź mi jedno czy ja właśnie gadam od rzeczy i wychodzę na debila? – mówił szybko, a po chwili parsknął i zakrył twarz dłońmi. Harry zaczął się śmiać i położył rękę na ramieniu Theo.

-Jesteś całkiem normalny, wiesz? –rzekł, specjalnie przedłużając drugie słowo, a ciemnooki podniósł wzrok na Harrego - I masz ładne oczy- dodał w przypływie odwagi, a po chwili zmieszany opuścił rękę i odwrócił wzrok.

Ja tego cholera nie powiedziałem…- jęknął w myślach

- Dzięki Harry...T-ty też masz  ładne oczy. - powiedział cicho Theo. Harry z powrotem spojrzał na ciemnookiego i uśmiechnął się delikatnie. Między chłopakami zapanowała cisza, jednak nie była ona niezręczna. Obaj delektowali się promieniami padającymi na ich twarze. Po paru minutach Theo przeciągnął się i zaczął wstawać.

- No, chyba trzeba iść na lekcję nie sądzisz?- zapytał z uśmiechem.

- Co? A tak lekcje. - rzekł zdezorientowany Harry otwierając oczy. Zaczął zbierać  papier. Gdy sięgał po ołówek musnął palcami palce Theo, który chciał mu pomóc. Harry podniósł wzrok i napotkał dwoje czarnych tęczówek wpatrujących się w niego. Nie odrywając wzroku od  oczu brunet wziął ołówek i schował go do torby. 

- Co teraz masz? – zapytał po chwili, mrugając parokrotnie. Nott uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na budynek.

- Obronę, a potem Eliksiry – odparł.

- Och, no to choć idziemy na lekcję. - powiedział wesoło Harry i pociągnął Theo za rękaw.


Gdy szli do Sali od Obrony śmiali się z zachowania Snape’a na ostatniej lekcji.  Harry czuł się przy Nottcie wyjątkowo zrelaksowany. Nie czuł skrępowania tylko spokój i radość. 
Theo był strasznie gadatliwy, jednak nie przeszkadzało to Harremu w zupełności, ponieważ on wolał słuchać niż rozmawiać.

Kiedy doszli do klasy stanęli parę metrów od drzwi. Harry oparł się o ścianę.

- Wracając do tematu, jak to jest mieć czarne oczy? – zapytał z uśmiechem.

- Hmm... Nie wiem. Normalnie? – odparł ze śmiechem Theo, przeczesując swoje kruczoczarne włosy – Serio no nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym. - wzruszył ramionami wciąż się podśmiechując.

- Rzadko się spotyka takie oczy - rzekł Harry, a po chwili dodał - takie wiesz, że jak w nie spojrzysz to tak jakbyś patrzył w głąb duszy, jakbyś miał się tam znaleźć i nie już nigdy nie wychodzić. - powiedział, bez mrugnięcia. Nott uśmiechnął się delikatnie i odwrócił wzrok.

- To dobrze czy źle? – zapytał cicho, marszcząc brwi. Harry dotknął rękoma ramion ciemnookiego, tak aby ten spojrzał w prost na niego; gdy to zrobił powiedział

- Theo...? To bardzo dobrze. Ja sam chciałbym mieć takie oczy, w których wiesz,  można się zatracić..Ale nie~ ja muszę mieć jakieś zielone badziewie... - westchnął spoglądając na swoje buty.

- Zielone badziewie? Czy ty siebie słyszysz? Widziałeś kiedyś swoje oczy z bliska? – zapytał poruszony Nott, a Harry wzruszył ramionami. – Rany... Harry, serio weź się kiedyś walnij. – dodał i dał kuksańca brunetowi. Ten zmrużył oczy i oddał Theo, dźgając go w żebra. Nott zgiął się ze śmiechu i bólu, jednak po chwili podszedł do Harrego i przycisnął go do ścian przyciskając jego nadgarstki po bokach głowy. Parę osób w pobliżu zwróciło na nich uwagę, jednak po chwili wracali do swoich spraw. 

- No Potter, co teraz powiesz?-  zapytał Theo patrząc z rozbawieniem na Harrego. Brunet przełknął ślinę patrząc się na twarz ciemnookiego. Jego wzrok wędrował to z oczu na usta, to z ust na oczy.

Harry zdziwił się, że w takiej chwili zaczął myśleć o tym co by zrobił, gdyby zamiast Theo był tutaj  Draco.

Ślizgon widząc poważną minę Harrego sam przestał się uśmiechać i zamrugał kilkakrotnie. Harry przygryzł wargę myśląc o tym, co powiedzieć w takiej niezręcznej sytuacji, jednak nic nie przyszło mu do głowy.  Nott natomiast patrzył na przygryzioną wargę chłopaka.

 Wybawieniem Harrego, a za razem przekleństwem okazała się dwójka Ślizgonów i Gryfonka, którzy właśnie szli z Wielkiej Sali. Stanęli momentalnie jak wryci na widok pozy chłopaków. Harry i Theo spojrzeli na nich, jednak dopiero po chwili Ślizgon wziął ręce z nadgarstków Harrego. Oboje na policzkach mieli rumieńce; wciąż stali blisko siebie. Wzrok Harrego od razu powędrował na Draco, który patrzył na niego z nieprzenikliwym wyrazem twarzy. Jedynym elementem jego ciała, który ukazywał jakiekolwiek uczucia była jego ręka, która zacisnęła się mocno wokół ramiączka od torby; pobielały mu kłykcie. Jako pierwszy odezwał się Blaisie.
- Ymm...No, ten...Cześć Zielonooki. Siemeczka Theo! Jak tam? – powiedział drapiąc się po karku.

- Cześć Diable... N-no może być. - odpowiedział zmieszany Nott, nie patrząc na Zabiniego. 
Między piątką zapanowała  niezręczna cisza. Hermiona wpatrywała się w Harrego, jakby miała wyczytać z niego o co właściwie chodzi. Draco patrzył to na Harrego, to na Notta jakby nie mógł się zdecydować komu walnąć, a Diabeł patrzył się na każdego po trochu. Nott wyglądał jakby miał zaraz zniknąć z tego korytarza, natomiast Harry patrzył na swoje trampki, starając unikać wzroku Draco i Hermiony.

Drzwi do klasy gwałtownie się otworzyły i na korytarz wyszedł Snape. Harry obiecał sobie, że wyśle Snapowi na Gwiazdkę  prezent. Odetchnął głęboko i czym prędzej wszedł do klasy siadając na swoim miejscu. Jęknął w duchu przypominając sobie, że na Obronie siedzi z Draco - na co akurat w tym momencie miał najmniejszą ochotę. Spojrzał zdziwiony na Blondyna, który zamiast usiąść koło Harrego poszedł na drugi koniec klasy i usiadł z Parkinson, która wyglądała na szczególnie uradowaną. Odwrócił wzrok spoglądając na swoje paznokcie. Po chwili usłyszał chrząknięcie.

- Mogę...? – podniósł wzrok i zobaczył lekko uśmiechniętego Theo. Odwzajemnił uśmiech i pokiwał głową. – Dzięki - dodał Nott zajmując miejsce.

- Wszystko w porządku, tak? – zapytał jeszcze, a Harry potwierdził skinieniem głowy.

- Dzisiaj zajmiemy się powtórzeniem zaklęć niewerbalnych w parach...- powiedział cicho Snape bez powitania - Dobierzcie się w pary... Chociaż nie, JA je wyznaczę.- dodał i posłał mordercze spojrzenie osobą, które wyraziły swoją dezaprobatę.
- Tak więc, Parkinson z Zabinim , Wesley z Granger, Nott z  Finniganem, Thomas z Cornerem ,Bones z Parvati Patil , Padma z Bottem, Finch-Fletchley z Longbottomem, Abbot z Bulstrode i Potter z Malfoyem. - powiedział przebiegle. 
Harry przeklął go w duchu. Skierował wzrok na Notta i wzruszył ramionami; ten wstał

- Powodzenia z Malfoyem...Wierzę w ciebie- powiedział i mrugnął pocieszająco. Harry wybąkał podziękowania i spojrzał na Malfoya. Wiedział, że on do niego nie przyjdzie, więc sam wstał zgarniając książki i torbę i ruszył na koniec klasy. Zerknął jeszcze przelotnie na Rona, który najwyraźniej próbował porozmawiać z Hermioną. Gdy doszedł do ławki Draco usiadł po prawej stronie i odwrócił się  do niego.

- Dlaczego ze mną nie usiadłeś? – zapytał, siląc się na lekki ton. Blondyn spojrzał na niego jak na idiotę.

- Spytaj Notta.- odparł chłodno.

- Draco... wiesz dobrze, że do niczego nie doszło...- jęknął Harry. Draco zaszczycił go lodowatym spojrzeniem, od którego zadrżał mimowolnie.

- Wysłać wam zaproszenie? Odsunąć ławki i ćwiczyć.- powiedział z przekąsem Profesor. Harry chciał jeszcze porozmawiać z Draco, jednak ten zerwał się z miejsca i zaczął odsuwać różdżką ławkę. Brunet westchnął z rezygnacji i wstał pomagając Blondynowi.

 Gdy klasa została już uszykowana, parami stanęli naprzeciwko siebie i zaczęli ćwiczyć. Większości uczniów udawało się z łatwością zaczarować przeciwnika bez wymawiania zaklęcia, jednak niektórzy wciąż mieli lekkie problemy.

-Longbottom! Różdżka wyżej i  skup się! Abbot! Co to ma być?! Przedszkole czy ostatnia klasa? SKUPCIE SIĘ LUDZIE!-  krzyczał Snape.
Oczywiście dało się zauważyć, że w większości krzyczał na Gryfonów Puchonów i Krukonów, a Ślizgonów omijał lub dawał małe wskazówki.

Harry i Draco dawali sobie świetnie radę rzucając i odpierając zaklęcia, jednak zaczynali wykorzystywać coraz trudniejszą magię. Potter nie chciał skrzywdzić Draco, ale blondyn wyraźnie wykorzystywał okazję na wyżyciu się na Gryfonie.

- Malfoy! Powaliło Cię?! – wysyczał Harry, gdy Draco rzucił zaklęcie, od którego Harry zwinął się z bólu na podłodze.

- Przesadziłem, wiem.- powiedział cicho Draco - co miało być przeprosinami - i podszedł do Harrego.

- Serio? Nie zauważyłem... - żachnął się Harry – Co ja ci takiego zrobiłem, Draco?

- Potter! Dlaczego nie ćwiczysz? Uważasz, że już wszystko potrafisz? –zwrócił się Snape do Harrego.

- Przesadziłem z zaklęciem. Mogę zaprowadzić go do Skrzydła Szpitalnego? – zapytał cicho Draco, patrząc na Snape'a.

- Skoro uważasz, że pan Potter potrzebuje pomocy to zaprowadź go... - odpowiedział Profesor; Draco skinął głową i pomógł wstać Harremu. Gdy wychodzili, Nott spojrzał na Harrego i pokazał mu kciuk do góry. Harry uśmiechnął się niemrawo i powtórzył gest. Wychodząc z klasy zauważył jeszcze, jak Ron ląduje tyłkiem na podłodze.

***
*Żebrze o komentarz*

16 marca 2014

ROZDZIAŁ VIII

***


Przechodząc niedaleko sali od Obrony, Harry usłyszał głosy. Wychylił się zza ściany i zobaczył Snape'a, który rozmawiał z  Dumbledorem. Ciekawość oraz niechęć przed zgarnięciem szlabanu zatrzymała go za rogiem. Słyszał dość dobrze o czym rozmawiają Profesorowie, ponieważ nie dało się ukryć, Snape był dość poruszony.
- Albusie, nie rozumiem dlaczego kogoś tak niekompetentnego posadziłeś na miejsce Slughorna.
- Och Severusie, coś mi się wydaje, że nie chodzi tutaj o to, że uważasz Lidię za niekompetentną. Sądzę, że chodzi ci po prostu o to, że to KOBIETA będzie uczyć Eliksirów. Chociaż nie powiem mam też drugą hipotezę. – odpowiedział wesoło Dyrektor.
- Tak? No tu słucham cie uważnie. - parsknął Snape, splatając ręce na piersi.
- Severusie mój kochany. Myślisz, że ja nie widzę tego młodzieńczego błysku w twoich oczach kiedy Lidia jest w pobliżu? Za kogo ty mnie masz?  Och, i proszę nie zaprzeczaj bo wiesz dobrze, że kto jak kto, ale ja znam się trochę na mowie ciała.
- Al...! To jest... t-to jest chore! Za dużo czasu przebywasz z tymi dzieciakami! Ja po prostu twierdzę, że ona jest nieodpowiednia na tą posadę!
- Ale... nie zaprzeczysz, że Lidia jest piękną kobietą!
- Och, masz rację ona jest cudowną i piękną kobietą jednak... - powiedział z zażenowaniem Snape.
- Aha! I tu Cię mam, ty Czarny Dropsie, ty! – krzyknął wesoło Dyrektor klaszcząc w dłonie.
Harry ledwo wytrzymywał, aby nie roześmiać się na całe gardło.
- Kogo masz na myśli Albusie? – do rozmowy dołączył się kobiecy głos, Harry wysunął głowę zza rogu aby zobaczyć któż to taki, ponieważ pierwszy raz słyszy tak uwodzicielski, a zarazem delikatny głos.
Profesor Grateful była ubrana w granatową sukienkę - która nie da się ukryć ukazywała to co najlepsze. Na to miała zarzuconą czarną szatę.  Pukle jej złotych włosów okalały jej twarz nieprzyzwoicie dobrze.
Harry musiał przygryźć pięść, aby nie parsknąć śmiechem na widok  Snape'a.
Miał lekko rozwarte usta, a jego oczy, zazwyczaj matowo-czarne tym razem błyszczały, tak jak określił to Dumbledore „młodzieńczym błyskiem”. Prawą rękę uniósł do czoła i przetarł je wierzchem szaty. Profesor Dumbledore uśmiechał się BARDZO szeroko, a Profesor Grateful dość nieśmiało...
Harry już po raz kolejny musiał przyznać, że jak na kobietę między trzydziestym, a czterdziestym rokiem życia wyglądała seksownie - w  sumie nie dziwił się dlaczego Snape zwróci na nią uwagę.
- Ah Lidka! Witaj skarbie! Proszę, nie przejmuj się naszymi sporami, jednak chciałbym zauważyć, że wyglądasz dzisiaj olśniewająco, nie uważasz Severusie?  -rzucił lekkim tonem Dumbledore.
- Och... T-tak... - potwierdził Snape, tak jakby miał zaraz zejść.
-Och Sev! Nie trzeba było! - powiedziała kobieta, rumieniąc się znacząco, jednak chyba nie przejęła się tym, że Dumbledore stoi zaraz obok nich.
- Wybaczcie moi drodzy, ale muszę was opuścić, mam popołudniową herbatę z madame Maxime – powiedział  Dumbledore , jednak ani  Snape ani Grateful nie zwrócili na niego uwagi, zbyt wpatrzeni w siebie. Dyrektor wzruszył ramionami i ruszył  lekkim krokiem w przeciwną stronę.
Harry doszedł do wniosku, że za cholerę nie chce wiedzieć co ta dwójka ma zamiar teraz robić. Porzucił plan pójścia na Błonia i ruszył do Dormitorium Prefektów będąc na skraju powstrzymania śmiechu.

***

Gdy dotarł przed obraz w końcu wybuchnął tak niekontrolowanym śmiechem, że nie umiał dokładnie wycelować różdżką w horyzont. Gdy w końcu za dziesiątym razem udało mu się to uczynić, wszedł do Dormitorium i podparł się ściany. Zdjął okulary i przetarł mokre od śmiechu oczy. Nie zauważył pary stalowoszarych oczu przyglądający mu się ze szczerym zdziwieniem.
- Potter? Dobrze się czujesz? Wyglądasz co najmniej jakbyś zobaczył Filcha w sukience.- rzekł Draco.
- Hahaha b-byłeś blisko! - wyjąkał, krztusząc się ze śmiechu.
Harry zapomniał nawet, że przecież jest z Malfoyem w nie najlepszych stosunkach. Podszedł do kanapy i  położył się na niej zginając się w pół.
- Mogę wiedzieć co cię tak rozśmieszyło? – zapytał ciągle zdziwiony Draco, jednak humor takiego Pottera również go rozśmieszał.
Harry wziął głęboki oddech i starał się opowiedzieć blondynowi wszystko ze szczegółami, zaczynając od rozmowy Snape’a z Dumbledorem. Gdy skończył opowiadać jego klatka piersiowa unosiła się szybko i nierówno. Draco patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Sugerujesz, że mój dziewiczy chrzestny zakochał się w tej babce?! No nie wierzę! A myślałem, że on się nigdy nie zakocha! Salazarze! – opadł na fotel, śmiejąc się równie mocno jak Harry niedawno. Jednak ten teraz wpatrywał się w Dracona oniemiały.
- Że niby Snape jest twoim chrzestnym...? – zapytał siadając prosto.
- No, a co ty myślałeś? Chyba każdy ma chrzestnego nie uważasz? – rzekł Draco z uniesioną brwią.
- Snape jest chrzestnym Malfoya... - szepnął do siebie Harry, a Draco wzdrygnął się na dźwięk swojego nazwiska w ustach Harrego.  Między nimi zapanowała niezręczna cisza. Oboje unikali swojego wzroku usilnie wpatrując się w jeden punkt.  
Pierwszy otrząsnął się Draco. Usiadł bliżej ławy i zaczął czytać i skreślać coś na pergaminie. Harry nie wiedział co ze sobą zrobić, więc położył się po prostu i zamknął oczy. Po chwili Harry wciąż z zamkniętymi oczami zapytał
- Czego jeszcze o tobie nie wiem? – usłyszał, że Draco przerwał pisanie. Otworzył oczy i spojrzał na blondyna. Siedział oparty o obicie fotela z założonymi rękoma i wpatrywał się w sufit z zamyślonym wyrazem twarzy. Gdy Harry nie spodziewał się odpowiedzi po długim czasie oczekiwania, Draco w końcu się odezwał
- Kiedyś grałem na fortepianie ale Bellatrix roztrzaskała go bo uważała, że to jest za Mugolskie.
Harry wpatrywał się w niego ze zmarszczonymi brwiami, widział jak po twarzy współlokatora przemyka się cień bólu i wspomnień.
- Przykro mi, naprawdę. – rzekł współczująco, ponieważ nie przyszło mu nic innego do głowy
(a całowanie nie wchodziło w grę). Draco wzruszył ramionami i spojrzał na leżącego Harrego. Jego wzrok powędrował po ciele bruneta i zatrzymał się na brzuchu. Jego oczy zabłyszczały, jednak odwrócił wzrok. Harremu zrobiło się gorąco, ponieważ poczuł, że widać mu kawałek brzucha, a jego spodnie były lekko opuszczone. Draco odchrząknął.
- A ty? – zapytał ochrypłym głosem.
- Ja co? – zapytał również z drżącym głosem.
- Czego ja o tobie nie wiem?- Harry zmarszczył brwi. Czego  o mnie nie wiesz? – zastanawiał się w myślach.
- Lubię rysować, ale powiedź to komuś, a zobaczysz, że nawet Crucio nie jest tak bolesne. - rzekł brunet patrząc Draco w oczy. Blondyn parsknął i rzucił.
- Narysuj mi coś.
- Co? Teraz? – zapytał zdezorientowany Harry.
- Tak teraz, mamy jeszcze jakieś... półtora godziny do lunchu.- zapewnił Draco.
- A co niby mam ci narysować? – zapytał znów Harry, a Ślizgon wzruszył ramionami.
- Cokolwiek, możesz nawet narysować mnie.- rzekł, a Harry uniósł brwi.
- Serio mam narysować ciebie?
- A dlaczego nie? Co może jestem złym modelem, hm?- zapytał sarkastycznie Draco, a Harry wciąż patrząc na blondyna podniósł różdżkę kierując ją w stronę swojego pokoju. Accio Papier i Ołówek - pomyślał, a zaraz z jego pokoju przyleciały potrzebne rzeczy. Przybliżył do siebie ławę i położył pergamin. Podniósł wzrok na Draco.
- Masz zamiar tak siedzieć czy jak? – zapytał i podniósł ołówek do ust. Draco uśmiechnął się łobuzersko, a jego oczy momentalnie zabłyszczały.
Zaczął zdejmować sweterek. Patrzył  na Harrego z tym wyrazem twarzy mówiącym „Sam tego chciałeś” - powoli rozpinał koszulę. Harremu  całkowicie zaschło w gardle, a na ciele poczuł dreszcze. Czuł, że na policzkach wykwitnął mu rumieniec. Przyglądał się poczynaniom Dracona jak zahipnotyzowany. Gdy w końcu Ślizgon rozpiął koszulę, zdjął ją odsłaniając idealnie umięśnioną sylwetkę.
Miał lekko zarysowane mięśnie, a jego mleczno-biała skóra aż prosiła się o to by ją dotknąć. Harry przełknął głośno ślinę, a Draco z łobuzerskim uśmieszkiem rozparł się na fotelu. Nogi przerzucił przez ramię fotela, a jego spodnie lekko osunęły się niżej tak, że było widać jego granatowe bokserki.
- Tak pasuję? Zawsze chciałem mieć takie zdjęcie, ale rysunek też może być. – rzucił Draco. Harry oderwał wzrok z jego bioder i spojrzał mu w oczy. Nie mogąc wybąkać żadnego słowa pokiwał aby głową. Z precyzją magomedyka zaczął rysować  kontury sylwetki blondyna. Raz, po raz odrywał wzrok od kartki i z wciągniętym powietrzem spoglądał na Draco. Ten natomiast cały wzrok miał skupiony na Harrym. Obaj nie odzywali się słowem i rozkoszowali się ciszą. Na papierze pojawiały się nowe kształty i kreski. Harry napawał się tym, że może bezkarnie przyglądać się blondynowi, nie czując bólu z powodu kłótni.
Draco oddychał miarowo i spokojnie. Był zadowolony, że w końcu udało mu się porozmawiać z Harrym bez słowa o zdarzeniu z rana. Nie był pewny co do swojego planu ze zdejmowaniem koszuli, jednak ujrzawszy rumieniec Harrego był wniebowzięty. Teraz wpatrywał się w Harrego z łagodnym wyrazem twarzy. Miał nadzieję, że brunet zrozumie, że nie jest już na niego zły za „niespodziankę”  z rana. Chciał znów poczuć jego dotyk ust i palców, jednak wiedział, że żaden z nich się nie przełamie i nie przeprosi tego drugiego - co najmniej przez jakiś czas. No, ale zawsze zostaje mu prowokowanie Harrego. Co najwyraźniej wychodziło mu całkiem dobrze.
Harry po czterdziestopięciominutowym katowaniu papieru, odłożył ołówek i spojrzał na szkic.
Wydawało mu się, że nie zupełnie odzwierciedlił wyraz twarzy Draco... tak jakby czegoś w nim brakowało. Westchnął i przesunął papier w stronę Draco. Ten wstał i przeciągnął się mając nadzieję, że znów ujrzy rumieniec na twarzy bruneta, jednak ten nie patrzył w jego stronę - patrzył na swoje kolana marszcząc brwi. Draco nie zakładając koszuli wziął szkic.
Odebrało mu mowę. Szkic wyglądał zupełnie tak, jak się spodziewał. Pokazywał wszystkie szczegóły, idealnie wycieniowane kontury - po prostu idealnie.
Harry odebrał inaczej jego milczenie, wiec znów westchnął i przeczesał dłonią włosy.
- Wiem, że nie wyszło cudownie, więc po prostu to wyrzuć. - rzekł z rezygnacją.
- Nie wyszło super? No, cóż masz rację - powiedział Draco, a Harry spuścił wzrok i zacisnął palce.
- Potter, spójrz na mnie. Masz rację, że nie wyszło super bo wyszło idealnie. Ty naprawdę masz talent.–  dodał szczerze Draco, a Harry poczuł, że coś w nim rośnie. (nie, to nie to o czym myślicie zboczeńcy! xD dop. aut.)
Spojrzał na Draco i uśmiechnął się lekko.
- Dzięki  - szepnął i zamrugał kilkakrotnie.
- Hm... Ale tak się zastanawiam gdzie go powiesić... Hm... A może oprawić w ramkę czy coś? Właśnie podpisz go. – rzekł Draco, a Harry uniósł brew.
- Po co  mam to podpisywać? – zapytał zdezorientowany, a Draco wzruszył ramionami.
- Tak sobie. - powiedział tylko i podał Harremu rysunek. Brunet wziął ołówek i podpisał.
- Proszę, zadowolony?
- Oczywiście - rzucił Draco i uśmiechnął się przelotnie - A teraz jeśli pozwolisz to się ubiorę, trochę mi zimno. - dodał, a Harry wzruszył ramionami. Położył się na kanapie i zaczął prostować palce prawej ręki.
- A więc mówisz, że nikt nie wie o twoim talencie? – podjął temat Draco zapinając guziki koszuli.
- Ta, oprócz Ciebie.
- Och. Czuję się zaszczycony - rzekł blondyn i skłonił się lekko. Harry skrzywił się i rzucił w niego poduszką.
- Przestań. - powiedział siadając, a Draco wzruszył ramionami.
- Co tylko Pan rozkaże.
- Malfoy! -warknął Harry- zachowujesz się jak Zgredek- dodał.
Draco już otwierał usta, jednak przeszkodził mu odgłos przypominający pstryknięcie. Harry jęknął i spojrzał w stronę odgłosu.
- Harry Potter! Jak miło wiedzieć przyjaciela! – pisnął Skrzat.
- Cześć, Zgredku... – powiedział Harry, starając się delikatnie strząsnąć skrzata ze swojej nogi, nie kopiąc go w głowę. Nie był pewien, czy mu się udało. – Co tutaj robisz?
- Harry Potter wzywał Zgredka, więc jestem! – rzekł ochoczo.
- No ja nie wierzę! Potter ty masz skrzata! – powiedział Draco i spojrzał na Harrego z wymownym uśmieszkiem.  Potem zakaszlał, co zabrzmiało dziwnie jak „seks-niewolnik”. Zgredek odwrócił się w stronę Malfoya. Momentalnie się skulił i przybliżył do Harrego.
- P-panicz... M-malfoy!- pisnął. Złapał się za uszy i skupił wzrok na kominku.
- O, nie. – powiedział Harry stanowczo i chwycił znoszone ubranie Zgredka. - Nie możesz się karać.   Zgredku... przecież Dra... yh... Malfoy ci nic nie zrobi. – Harry spojrzał na zdziwionego Malfoya
- No nie mów mi, że go nie poznajesz - dodał, a Draco uniósł brew.
- Zgredek... służył kiedyś twojemu Ojcu...- odparł Harry.
- Ale Zgredek jest teraz wolnym Skrzatem i Zgredek może służyć komu chce i kiedy chce! – powiedział Skrzat wypinając pierś do przodu.
- Już go poznaję- rzucił od niechcenia Draco – Hm... Zgredku... mógłbyś przynieść mi kubek gorącej czekolady? -  dodał przymilnie, mrużąc oczy, a Harry przewrócił oczyma.
- Skoro Panicz Malfoy prosi... A Panicz Harry też chce gorącą czekoladę? – spojrzał z błyszczącymi oczami na Harrego, ten skinął lekko głową. 
 Zgredek skłonił się lekko i deportował się z trzaskiem.
- Musiałeś, nie? – zwrócił się Harry w stronę Draco. Ten szczerzył się głupawo tak, że Harry też musiał się uśmiechnąć – Niektóre rzeczy się nie zmieniają... Weź go aby nie wykorzystuj, bo nadal ma zapędy samobójcze. - dodał już z poważniejszą miną.
- Pewnie, a tak z ciekawości spytam: On robi wszystko co chcesz? – zapytał podnosząc znacząco brwi.
- Weź przestań – parsknął Harry, przeczesując włosy – Nie potrzebuję skrzata żeby zrobił mi dobrz...- zrobił się czerwony i odwrócił wzrok. Draco natomiast zaczął się śmiać.
- A więc mówisz, że nie gustujesz w skrzatach. To chyba dobrze. - powiedział z oczami pełnymi łez.- Malfoy... Zlituj się proszę... –jęknął Brunet zakrywając dłonią twarz.
- Oczywiście, już przestaję ale no nie powiem... Skrzat robiący Potterowi dobrze. Ciekawe.- rzekł Draco z łobuzerską miną.
- Już bym wolał, żebyś ty mi zrobił dobrze... -powiedział Harry od niechcenia- Na MERLINA! Ja wcale tego nie powiedziałem! – dodał z wielkimi oczami, cały czerwony na twarzy.
Draco uśmiechnął się znów szelmowsko. Zaczął powoli podchodzić do Harrego patrząc mu w oczy. Gryfon patrzył na niego, nie poruszając się. Jego oddech znacznie przyśpieszył, jednak wciąż pozostawał miarowy. Błyszczący wzrok blondyna, zaczął schodzić coraz niżej po ciele bruneta.
Draco miał Harrego teraz na wyciągnięcie ręki. Mógł dotknąć jego policzka, jednak czekał na zgodę Harrego. Ten kiwnął lekko głową nie spuszczając wzroku z oczu Draco. Blondyn powoli dotknął policzka Harrego, a ten zamknął oczy i westchnął. Chciał już wpić się w usta Draco, jednak coś odwróciło ich uwagę. Usłyszeli trzask i brzdęk naczyń. Harry otworzył oczy i spojrzał w stronę dźwięku.
W umyśle rodziło mu się sto sposobów jak ukatrupić skrzata domowego, a w duchu powtarzał całą litanię przekleństw jakie usłyszał w całym swoim nędznym żywocie. Spojrzał kontem oka na Dracona, który zacisnął szczękę.
 - Zgredek ma gorącą czekoladę! – wykrzyknął wesoło Skrzat. Harry wysilił się na sztuczny uśmiech i podszedł do ławy po kubek. Nie chciał stać tak blisko Malfoya, ponieważ  czuł się niezręcznie, że okazał taką uległość.
- Dzięki Zgredku, dobrze się spisałeś. – rzekł Harry. Wziął też drugi kubek i podał go Draconowi. Wydawało mu się, że ten szepnął  „pieprzony Skrzat”, ale równie dobrze mógł powiedzieć, że Dumbledore się onanizuje.
- Zgredek może jeszcze coś dla Paniczów zrobić? – zapytał szczęśliwy.
- Nie dziękujemy. Możesz już wrócić do kuchni. Aha, ale możesz pozdrowić... innych. – rzucił Harry siadając na kanapie.
- Tak jest Harry Potter sir! Do widzenia Paniczu Malfoy! –zaskrzeczał i uśmiechnął się do blondyna, ten z  miną mordercy skinął głową. Skrzat deportował się.
 Harry i Draco w ciszy pili czekoladę rozkoszując się ciepłym i pysznym płynem. Harry raz, po raz spoglądał na Draco, jednak ten usilnie wpatrywał się w kominek. Gdy brunet wypił swój napój położył kubek na ławie, a ta zaraz zniknęła. Po chwili odchrząknął i wstał.
- Idę po książki... - powiedział zmieszany. Draco wzruszył ramionami i wstał idąc do swojego pokoju.
Harry zrobił to samo i wziął wszystkie potrzebne rzeczy, założył sweter z herbem Gryffindoru i wrócił do salonu. Poczekał na Draco, który bez słowa spojrzał na Harrego. Ten się zmieszał i przeczesał włosy ręką.
- Draco... - powiedział, a blondynowi zabłyszczał oczy na dźwięk swojego imienia, jednak nie ruszył się z miejsca. Harry nie do końca  wiedział co chciał powiedzieć, więc westchnął i pokręcił głową – nie już nic, chodź idziemy na lunch. - oczy Draco momentalnie zmatowiały, jednak twarz nie zmieniła wyrazu, pokiwał głową i otworzył drzwi od Dormitorium.

                                                       ***
 Pokornie proszę o komentarze.
To naprawdę podnosi na duchu. Nawet najmniejszy komentarz./ Kummie