24 października 2015

Epilogue I

Dobry wieczór.
Kocham Was.
Przepraszam.
Dziękuję za wszystko. 



Ostrzeżenia: 
1. epilog podzielony jest na dwie strefy czasowe. Część pisana ukośnie jest wspomnieniem. 
2. Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy fluff źle stosowany, zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu.
3. Pod dwoma serduszkami (na samej górze) znajdują się piosenki, które powinny dobrze oddać atmosferę. 



Wiosenna łuna światła, która już od dwóch tygodni budziła ich swoim ciepłym oddechem, po raz kolejny zawitała do ich sypialni, goszcząc się na drewnianych meblach, ozdabiając je jasnymi promieniami słońca. Zwiewne firanki unosiły się i opadały wraz z powiewem wiatru, który przedostawał się przez uchylone okno, a melodyjny śpiew ptaków roznosił się po całym pokoju. Jasnowłosy chłopak otworzył mozolnie swoje równie jasne oczy, pozbywając się ostatnich oznaki słodkiego snu. Ziewnął przeciągle, a delikatny dreszcz przeszedł po jego nagiej skórze. Zdjął ramię z ciepłego ciała leżącego tuż koło niego, przewracając się na plecy, które wygodnie oparł o miękką poduszkę, na której wcześniej smacznie spał. Przeczesał dłonią jasną grzywkę, która niemal całkowicie przysłaniała jego oczy i rozejrzał się leniwie po dużej sypialni, doszukując się jakichkolwiek zmian, jednak i tym razem wszystko było w idealnym, jego zdaniem, porządku. 
Usłyszał cichy szelest pościeli dochodzący z drugiej strony, masywnego łóżka. Obrócił powoli głowę, upewniając się, że leżący koło niego chłopak wciąż pogrążony był we śnie. 
Był, a on nie potrafił opanować małego uśmiechu, który wykwitł na jego różowych ustach, widząc, że Harry Potter zaciskał swoje dłonie na poduszce, jakby była to jego przytulanka. 
Wargi Harry'ego były lekko rozwarte i Draco mógł zauważyć, jak bardzo jego usta były opuchnięte od nocnych, głębokich pocałunków, które wymieniali między sobą jeszcze kilka godzin temu. 
Mimowolnie jego wzrok powędrował na odkryte ramiona i obojczyk chłopaka, które naznaczone były małymi siniakami. I Draco był pewny, że jego ciało również było nimi przyozdobione. 
Usłyszał lekkie westchnienie, co w dziwny sposób upewniło go, że dzisiaj był ten dzień. 
Zmarszczył lekko brwi, nie mogąc uwierzyć, że jego serce nienaturalnie przyśpieszyło, co nie zdarzyło się od ponad dwóch lat, kiedy to przyszedł czas na ostateczne egzaminy w Hogwarcie. 
Cicho, żeby nie zbudzić śpiącego bruneta, sięgnął dłonią w stronę szafki nocnej, wyciągając z niej małe pudełeczko, które drżało wraz z jego bladą dłonią. 
Otworzył je powoli, przez kilka długich sekund wędrując wzrokiem z jego wnętrza na pogrążonego we śnie, okrytego chłopaka. 
Tak, to jest bardzo dobry dzień, pomyślał cicho. Nie musiało minąć dużo czasu, żeby z mocno bijącym sercem, odłożył pudełeczko na swoje miejsce, słysząc, że nagie ciało leżące koło niego, coraz częściej ruszało się, wydając ciche pomruki. 
- Dzień dobry... - usłyszał chwilę później. Cudownie zielone oczy spojrzały na niego, a on wiedział, że to z całą pewnością będzie dobry dzień.

♡♡♡
Ciemnowłosy, młody mężczyzna westchnął po raz kolejny, nie mogąc uwierzyć, że przez tyle lat nie nauczył się wiązać muszki. Spróbował wszystkiego, co przyszło mu do głowy, jednak nie dawało to pożądanych skutków, co jeszcze bardziej go frustrowało.
Stał przed tym cholernym lustrem już piętnaście minut i zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że był spóźniony. Ciemne włosy opadały na jego opalone czoło, a okulary co chwilę zsuwały się z jego nosa. Nie użył w tym dniu soczewek, dając swoim oczom od nich odpocząć. A to, że miał wielki sentyment do okularów było zupełnie inną sprawą.
 - Nosz cholera jasna - mruknął pod nosem, patrząc z wyrzutem na wciąż niezawiązaną muszkę. Ale nie miał zamiaru używać magii. Uważał, że da sobie świetnie radę, nawet jeżeli zaczynała boleć go głowa, od ciągłego rozmyślania, jak mógłby łatwo zawiązać to wredne cholerstwo.
- Harry, co ty tak długo tu robisz? Jesteśmy prawie spóźnieni, a chłopacy czekają od dobrej godziny - stwierdził ktoś stojący przy drzwiach od sypialni.
Harry spojrzał w tamtym kierunku, wywijając zabawnie wargę.
- Niemogęzawiązaćtejgłupiejmuszki... - mruknął cicho, spuszczając ręce wzdłuż swojego ciała.
Ów ktoś, parsknął głośno podchodząc do Harry'ego leniwym krokiem.
- Mówiłem żebyś wziął krawat, kochanie - usłyszał czuły głos i podniósł głowę napotykając stalowoniebieskie oczy. Westchnął cicho w końcu się poddając. Przeczesał ciemne włosy dłonią i odszedł kilka kroków, zmierzając do drewnianej komody, z której wyciągnął kilka zwiniętych krawatów.
- Który? - zapytał ciężko. Nie cierpiał ubierać się elegancko, jednak tym razem był to dzień, w którym robił to bez większego przymusu. Co nie zmieniało faktu, że Harry był kaleką, jeżeli chodziło o modę. I właśnie dlatego był tu ktoś jeszcze.
- Weź czarny. Będziesz pasować do Will'a - stwierdził z uśmiechem Draco. Brunet przytaknął, wiedząc, że to co wybierze były Ślizgon będzie dobre. Odłożył głupią muszkę na komodę, a ciemny krawat przewiesił sobie przez szyję, dając znać blondynowi, żeby to on się nim zajął.
Nie zajęło dużo czasu, nim krawat był zawiązany, a usta Harry'ego zostały okupowane przez te inne, bardzo natarczywe. Leniwe pocałunki zatrzymały dla nich czas, a oni sami zatracili się w chwili, którą mogli spędzić sam na sam.
- Spóźnimy się panie Malfoy - mruknął w końcu brunet, niechętnie odsuwając głowę. Jednak jego wzrok wciąż spoczywał na wilgotnych wargach. 
- Już jesteśmy spóźnieni, panie Malfoy - odmruknął w zamian blondyn i ostatni raz złączył ich usta. Później pędzili na dół, zgarniając pozostałą dwójkę.      

♡♡♡
- ... i powiedziałem "tak" - wyrzucił w końcu, patrząc ze skupieniem na dwójkę swoich przyjaciół, siedzącą przed nim. Jego dłonie wciąż trzęsły się od nadmiaru emocji, co nie było najlepsze dla filiżanki z kawą, którą trzymał.
Uśmiechał się głupio od samego wejścia do mugolskiej kawiarni, a Ron i Hermiona patrzyli na niego w skupieniu już od kilku dłuższych minut. Harry czekał na jakąkolwiek reakcję z ich strony i niemal podskoczył, kiedy Hermiona w końcu się odezwała.
- Merlinie, w końcu! Czekał z tym od kilku miesięcy i aż się dziwie, że nie padł jeszcze z nerwów - powiedziała radośnie. Wstała w pośpiechu i z typową dla niej czułością przytuliła mocno bruneta, co chwilę powtarzając jak bardzo się cieszy, że w końcu do tego doszło. 
- Kiedy termin, hm? - zapytał lekko Ron, kiedy emocje trochę opadły, oczywiście oprócz tych Harry'ego, który co minutę przeżywał kolejny atak serca, na myśl, że już niedługo będzie mógł nazywać Draco oficjalną częścią swojego życia. 
- Nie myśleliśmy jeszcze o tym - przyznał szczerze. - Ale jeszcze w tym roku, na pewno - dodał z uśmiechem, wciąż patrząc na swoją dłoń.
Dwa największe prezenty, jakie Draco mógł mu dać, spełnią się jeszcze w tym roku. 

♡♡♡
Pojawienie się ich rodziny wywołało dosyć spore zamieszanie, którego Harry nie chciał spotkać. Miał nadzieję, że pomimo, iż wesele było zrobione z wielkim rozmachem, typowym dla jednego z jego przyjaciół, obejdzie się bez potajemnych zerknięć w ich stronę. I pomimo lat, które chcąc nie chcąc spędził w blasku fleszy, wciąż potrafił zarumienić się pod wpływem macających ich spojrzeń. Na szczęście był z nim Draco, który od zawsze o wiele lepiej znosił wszechobecne pary oczu. 
Złapał go delikatnie za rękę, dodając mu otuchy, za którą Harry był mu dozgonnie wdzięczny. Sam poprawił Will'a, którego trzymał bezpiecznie w drugiej ręce, który swoimi zielonymi oczami rozglądał się po wielkim namiocie, uśmiechając się lekko do wszystkich. I Harry był pewny, że ten mały manipulator był doskonal świadom tego, że był obserwowany.
Na całe szczęście zdążyli przed rozpoczęciem ceremonii, więc zupełnie spokojnie ruszyli na przód, gdzie, jak zostali uprzedzeni, były ich miejsca. Cicho przywitali się z resztą ich przyjaciół, którzy tak jak oni, dostali miejsca w drugim rzędzie.
Oczywiście Draco nie powstrzymał się przed swoimi małymi komentarzami odnoście chusteczek, które trzymały Pansy i Hermiona. Wszyscy w ich gronie wiedzieli, że te dwie dorosłe kobiety, potrafiły płakać na weselach przez większość ich części, toteż nikt zbytnio nie przykładał już uwagi do ciągłego poprawiania makijażu i innych kobiecych rzeczy, które zawsze musiały wykonać. Ale i tak lubili im to wypominać, chociażby dla małych, przyjacielskich sprzeczek, które mogli między sobą wymienić.
Chwilę później zjawił się Blaise w nowym, szytym na miarę garniturze, który niemal od razu, nie witając się z nikim innym, zaczął zabawiać swojego chrześniaka, z którego był wybitnie dumny. A Will na to wszystko przystawał ze zdwojoną radością, bo jego ulubiony wujek w końcu do nich dołączył.
Trochę inaczej natomiast było z James'em, który był tą cichszą pociechą w ich rodzinie. Był zupełnym przeciwieństwem swojego młodszego brata, jednak to nie odbierało mu uroku. Wręcz przeciwnie - James Lucjusz Malfoy był pełen tajemniczego uroku, który potrafił urzec bardziej, niż cokolwiek innego. I niestety, dzisiejszego ranka Draco musiał pouczyć tego rozkosznego dzieciaka, że czytanie książek na ślubie nie jest dobrą opcją, co ten przyjął ze swoim smutnym uśmiechem, wielkimi niebieskimi oczami i ciemną grzywką, która opadała mu na te śliczne źrenice.
I tak Draco Malfoy uległ, pozwalając swojemu najstarszemu synkowi przytargać jakąś książkę, którą ciocia Hermiona dała mu w prezencie.
Nie musząc przez cały czas patrzeć na Will'a, Harry rozejrzał się po namiocie, w którym się znajdowali, omijając spojrzenia innych ludzi, którzy wciąż na nich patrzyli, jakby byli kolejnymi cudami świata. A wcale tak nie było. To, że ich rodzina była znana, było czystym zrządzeniem losu, którego Harry nawet nie chciał. Ale nawet jeżeli sława dawała mu się we znaki, był szczęśliwy jak nikt inny. W końcu miał swoją rodzinę, w tym dwójkę kochanych manipulatorów, wspaniałych przyjaciół i Draco, który dawał mu najwięcej szczęścia i poczucia bezpieczeństwa od ośmiu, wspaniałych lat.
 
Namiot był wykonany z jakiegoś białego płótna, które powiewało delikatnie, przy każdym powiewie wiatru. Wygodne krzesła porozstawiane były w równych rzędach i ciągnęły się przez całą długość wnętrza. Gdzie się nie spojrzało, tam znajdowały się czerwone róże, w których zakochani byli jego przyjaciele. Najciekawsze jednak było to, że kwiaty te chwilami świeciły niczym małe świetliki, co było sprawką Neville'a, który z każdym rokiem był coraz lepszy w swoich fachu. Cały efekt dopełniały małe lampki, zawieszone tuż nad białą płachtą, które delikatnie oświetlały namiot i dodawały niezaprzeczalnego uroku.
W przypływie nagłej melancholii, która pojawiła się wraz z pierwszymi taktami cichej melodii wypływającej ze skrzypiec, Harry Potter-Malfoy złapał swojego męża za dłoń, delikatnie się do niego pochylając.
Nie przejął się znaczącym spojrzeniem Jamesa, który obserwował ich ze swojego miejsca, pomiędzy Hermioną, a Draco. Mrugnął do niego czule, a po chwili delikatnie pocałował wargi swojego męża. I nie przejął się dziesiątkami par oczu, które zostały nagle skierowane w jego stronę. Niech ludzie mają o czym mówić, pomyślał cicho, uśmiechając się w myślach.
Nie dostali jednak dużo czasu na okazanie swoich uczuć, ponieważ moment później zostali zmuszeni do spojrzenia na przód namiotu, gdzie znajdował się mały, drewniany podest, przystrojony jeszcze większą ilością czerwonych róż.
I żadna osoba na sali nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, kiedy najważniejsze osoby dnia stanęły naprzeciw siebie z miłością wypisaną w oczach i strachem wypisanym w trzęsących się dłoniach.    
  
♡♡♡
Jego oczy były rozwarte, dłonie się pociły, a brzuch bolał go niemiłosiernie. Czuł większy strach, niż gdyby miał po raz kolejny zmierzyć się z Pansy i jej grzebieniem. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje wszystko, co zjadł dzisiejszego ranka, pomimo, że wcale nie było tego dużo. 
- Hermiono, ratunku - jęknął głośno, zginając się w pół na krześle. 
Usłyszał głośne westchnienie tuż nad swoją głową, ale nie miał nawet ochoty zmieniać swoje pozycji. I wcale nie obchodziło go to, że za parę chwil będzie musiał się przebrać. 
Najwyżej weźmie swój ślub w podkoszulce i bokserkach. 
- Wypij to - poleciła mu dziewczyna, machając przed nim jakimś flakonikiem. Harry nawet nie zapytał co to było. Wziął eliksir, wypijając go jednym duszkiem z ogromną nadzieją, że to coś pomoże na jego zszargane nerwy. 
- O Boże, dziękuję ci Mionka - westchnął, czując jak przez jego ciało przechodzi przyjemna fala spokoju. I pomimo, że nie zadziałało całkowicie, i tak czuł się o wiele lepiej.
- Nie dziękuj mi, tylko Pansy. Gdyby nie ona, to ani ty, ani Draco nie wyszlibyście z pokojów. 
- Draco też się denerwuje? - zapytał zaciekawiony. Ostatnim czasem to Harry wydawał się najbardziej zdenerwowany, a Draco był według niego oazą spokoju. 
- Oczywiście, że tak, Potty. - Podniósł wzrok, spoglądając na wchodzącą do jego sypialni Pansy. Jej włosy były już idealnie ułożone, makijaż został dopracowany w każdym szczególe i pozostała dwójka śmiało stwierdziła, że nawet w porozciąganym dresie wyglądała dobrze. - Z tego wszystkiego pomylił pokrowce. 
Podeszła do drewnianej szafy, na której zawieszony był szary futerał i zamieniła go z tym, który trzymała przez cały czas zawieszony na ramieniu. 
Obróciła się w ich stronę, patrząc najpierw na Harry'ego, który wyglądał jakby przechodził załamanie nerwowe, a później na Hermionę, która uśmiechnęła się do niej ciepło. Ona też była już uszykowana, pomijając strój, który na chwilę obecną również był wygodnym dresem. Pansy podeszła do niej w kilku krokach, składając na jej wymalowanych ustach mały pocałunek.
- Widzimy się później - mruknęła do dziewczyny, która lekko przytaknęła. - A ty, Potty, lepiej się ubieraj. Zostało pół godziny!
Głośny jęk rozniósł się po sypialni.

♡♡♡
Kiedy oficjalna część ślubnej ceremonii poszła w zapomnienie, układ sali z lekka się zmienił. Pojawiły się okrągłe stoły, na których znalazły się czerwone róże i małe świeczki, które jeszcze bardziej ociepliły nastrój panujący pod wielkim namiotem. Każdy stolik zawierał piękne porcelanowe zastawy i małe, ozdobne wizytówki, które informowały gości o należytych miejscach. 
Zapanował mały rozgardiasz, kiedy wszyscy zaczęli się przeciskać do pary młodej i swoich stolików w celu znalezienia swojego krzesła. I zarówno Harry, jak i Draco, pierwsze co zrobili to odnalezienie ich miejsc. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że ich przyjaciele przez długi czas będą oblegani przez rzeszę gości składających im życzenia, wręczającym im prezenty i nie wiadomo co jeszcze.
Ich stolik znajdował się w dalszej części namiotu, jednak wciąż blisko pary młodej. I byli im naprawdę za to wdzięczni, ponieważ ten dzień chcieli spędzić jako zwyczajni goście, aniżeli jedna z najbardziej znanych par w tej części magicznego świata. Byli naprawdę mile zaskoczeni, kiedy zauważyli, że przy ich stoliku znajdowały się wizytówki z nazwiskami ich przyjaciół. 
Draco usiadł na swoim miejscu, zabierając na kolanach Willa, który zainteresował się kwiatami, które tak jak pozostałe - raz po raz zaczynały świecić. A Harry nie potrafił opanować rozlewającego się ciepła, kiedy usłyszał śmiech swojego najmłodszego syna.
James pojawił się chwilę potem, w otoczeniu swoich szalonych ciotek, które zajmowały go jakąś żywą rozmową o sprawach tylko im znanych. Najprawdopodobniej znów wciągały go w świat jakiejś przygodowej książki, w których lubował się ich synek.
Zarówno Harry jak i Draco nie przyczepili się do tego, jak dużo czasu zajęło im poprawienie makijażu, ponieważ oboje wiedzieli, że używanie drobnych czarów w ich kierunku, stało się ulubioną zabawą Hermiony i Pansy. I niestety tyczyło się to całej ich grupki znajomych, co utwierdzało wszystkich w przekonaniu, że to właśnie one rządziły nimi od samego początku.  
Harry pocałował szybko jasne włosy Will'a i zgarnął James'a spod macek ich przyjaciółek, łapiąc go delikatnie za bladą dłoń i prowadząc go w stronę kolejki do pary młodej. 
- Tato... muszę? - mruknął cichutko chłopczyk, a Harry westchnął cicho, kucając przy nim. 
- Oczywiście, że nie musisz, synku, ale wiesz dobrze, że wuja będzie szczęśliwy, jeżeli to ty wręczysz im prezent - wytłumaczył Harry, patrząc w jasne oczy swojego chłopca, w których mieniły się wiszące nad nimi lampki. 
- A dlaczego to Will nie może...? 
- Ah, Jamesie Lucjuszu Malfoy. Jesteś naszym najstarszym synem, którego oni kochają całym sercem. Masz już sześć lat, a Will tylko cztery. A to oznacza, że wujkowie znają cię dłużej, prawda?
- No tak... - westchnął cicho James i złapał za paczuszkę, którą wręczył mu Harry.
- A teraz się uśmiechnij, Jamie. Wiesz, że lepiej wyglądasz, kiedy się uśmiechasz - dodał z dumnym uśmiechem, wstając i całując czoło chłopczyka, które niemal w całości zasłaniały włosy. James wtulił się nieśmiało w swojego tatę, który otoczył go czule ramionami, będąc wybitnie szczęśliwym mogąc spędzić tak czas ze swoim pierworodnym.
Kolejka przesuwała się naprawdę powoli, jednak nie musiało minąć dużo czasu, nim usłyszeli dobrze znany im głos. 
- Myślałem, że nie przyjdziecie! - Harry poczuł mocny, przyjacielski uścisk, a on sam nie mógł powstrzymać śmiechu, który od razu wydostał się spomiędzy jego warg. 
- Jak moglibyśmy nie przyjść? - zapytał retorycznie, obracając się w stronę ciemnowłosego. W przypływie przyzwyczajenia chciał poczochrać jego włosy, jednak uprzytomniał się, że przecież dzisiaj był jego wielki dzień, a za zepsucie jego idealnej fryzury zostałby prawdopodobnie pozbawiony głowy.
Uśmiechnął się szeroko i dotknął ramienia James'a, który stał koło niego wytrwale, patrząc wielkimi oczami na swojego wujka. Ciemnowłosy chłopczyk, trochę nieśmiało wystawił rękę z jakąś ładnie zapakowaną paczuszką i wręczył ją panu młodemu, który rozczulony ukucnął i mocno przytulił chłopca. Prawdą było, że ta dwójka od samego początku wyglądała niemal identycznie i pomimo zupełnie innych charakterów, Harry był szczęśliwy wiedząc, że oboje byli częścią jego szalonego życia.
Draco doszedł do nich chwilę później, oplatając ramieniem talię swojego bruneta. Spojrzał na swojego syna, który z małym rumieńcem patrzył na swoje wypolerowane buty i kiwał głową, słuchając jak jego wuja cieszy się, że to on do niego przyszedł.
- Gdzie jest Will'ie? - zapytał cicho Harry, muskając swoją wargą szczękę byłego Ślizgona.
- Blaise prawdopodobnie uczy go nowych podrywów - odpowiedział z uśmiechem, a zielone oczy momentalnie się rozszerzył.
- Powiedź, że żartujesz, Draco.
- Tak właściwie to nie - stwierdził poważnie blondyn, jednak nie mógł opanować małego uśmieszku. - Ale George go pilnuje, więc nie mamy się czym martwić - dodał rozbawiony i pochylił lekko głowę, smakując miękkich warg bruneta.
Kolejny raz w tym dniu, ktoś przerwał im ich czułą scenkę i tym razem był to James, który jęknął głośno odwracając swoją główkę od całujących się rodziców.
- Jesteście dzisiaj okropni - stwierdził pan młody ze śmiechem, czochrając ciemne włosy ich syna.
- Oni są tacy cały czas... - mruknął James, odchodząc do ich stolika, przy czym miał nadzieję, że jego ciocie będą mniej wylewne niż rodzice.

♡♡♡
Pierwszy krok był dla niego najtrudniejszy i miał wrażenie, że jego nogi ugną się pod nim, jakby były zrobione z waty. Czuł dziesiątki par oczu, śledzące jego poczynania, a przecież on tylko szedł. Po raz kolejny musiał policzyć do dziesięciu, aby jego szalejący oddech choć na chwilę się uspokoił. Wszystko działo się jak przez mgłę i Harry miał wrażenie, że stał obok swojego ciała, omijając wszystkie ważniejsze szczegóły, jakie normalnie by zauważył.
Pomieszczenie było duże, pewnie trochę większe od ich domowego parteru. Wszystko było nieskazitelnie białe, a niebieskie oświetlenie wprawiało wszystkich w lekko tajemniczy świat, przystrojony białymi kwiatami. Po sali roznosiła się piękna melodia wypływająca z białego fortepianu postawionego w jednym kącie. I Harry, pomimo swoich wielkich nerwów, rozpoznał w niej melodię, którą niemal co noc grał mu Draco, i zupełnie nagle, jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie, poczuł, że ogarnia go spokój.
Zrobił kilka kolejnych i uniósł głowę, napotykając parę stalowoniebieskich tęczówek, które podążały za nim i tylko za nim, jakby wokół nie było niczego innego.
 Po swojej lewej stronie usłyszał ciche szlochanie, jednak nie zastanawiał się nad tym do kogo należał. Mógł on należeć albo do cioci Molly, albo do którejś z jego przyjaciółek. Albo do ich wszystkich, co było najprawdopodobniejszą opcją.
To jednak nie miało w tamtej chwili najmniejszego znaczenia, ponieważ tylko dwa, bardzo małe kroczki dzieliły go od Draco.
Powiedział bezdźwięczne „cześć” do osoby stającej przed nim, co wywołało uśmiech na wargach blondyna.
- Cudownie wyglądasz – mruknął cicho wyższy chłopak, głaszcząc delikatnie dłoń bruneta, którą chwycił mocno.
- Chciałbym cię teraz pocałować – odmruknął Harry, wiedząc doskonale, że nie może tego zrobić jeszcze przez dobre pół godziny.
- Niedługo będziesz mógł to robić kiedy tylko będziesz chciał, kochanie – powiedział czułe, ze śmiechem Draco, co roztopiło serce Harry’ego. Stwierdził, że mógłby tak stać całą wieczność, a nawet kilka dni dłużej, tylko pod jednym warunkiem. Że byłby koło niego ten przystojny idiota, który za kilka chwil miał oficjalnie stać się jego mężem.    

♡♡♡
W-właściwie, to zostałem do tego zmuszony - mruknął Harry, trzymając przy swojej szyi różdżkę, która nagłaśniała jego lekko drżący głos. Przez salę przeszedł zbiorowy śmiech, a on spojrzał na winowajce całego zdarzenia, który patrzył na niego błyszczącymi oczami. - I nie miałem pojęcia, że będę musiał coś mówić. Tak naprawdę miałem nadzieję na posiedzenie sobie i pośmianie się z innych, którzy staliby na moim miejscu... Niestety zostałem wrobiony i nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzenia kilku miłych słów, bo o tych złych lepiej nie wspominać publicznie - powiedział, a ludzie po raz kolejny zaśmiali się grupowo. Harry poczuł się trochę pewniej, a kiedy zauważył, jak Draco uśmiecha się ciepło w jego stronę, trzymając w rękach Will'a, jego plecy wyprostowały się bardziej. Westchnął głęboko, dając upust swoim emocją. 
- Znamy się już od wielu lat i mogę powiedzieć, że ta dwójka stała się częścią mojego życia już wieki temu. Byli ze mną, kiedy przechodziłem złe chwile, ale byli także wtedy, kiedy przechodziłem najszczęśliwszy okres w życiu. Dzisiaj jest wasz wielki dzień, którego nie mogliście się doczekać już od wielu miesięcy. Jestem szczęśliwy, widząc, że jesteście ze sobą od kilku dobrych lat, pomimo tego, że nikt się tego nie spodziewał. Znaczy... to nie tak, że w was nie wierzyłem! Nie, nie! Po prostu... cholera - zatrzymał się na chwilę, aby po raz kolejny wziąć duży oddech. - Spodziewałem się tego. Byłem przekonany, że pomimo kilku różnic, jesteście dla siebie stworzeni. I dalej jesteście, ale teraz bardziej oficjalnie, prawda? Nie szkodzi, że jest to tylko część formalna, bo to was umocni do tego stopnia, że nic was nie rozdzieli. A jeżeli ktoś spróbuje to zrobić to osobiście walnę go moją miotłą, dzięki której wygrałem swoje pierwsze mistrzostwa - powiedział poważnie. Poczekał aż tłum patrzący w niego, przestanie się śmiać, a po chwili uniósł kieliszek, który trzymał w drugiej dłoni. - Mówię całkowicie poważnie - dodał.
- A teraz chciałbym wznieść toast za moich wspaniałych przyjaciół - powiedział i spojrzał w stronę młodej pary, ze szczerym, typowo potterowym uśmiechem. - Za Aleca i Neville'a, którzy dzisiaj zaczynają swoją wielką życiową przygodę! 
- Za Aleca i Neville'a! - powtórzył zgodnie tłum. 

Stary zegar, postawiony w pięknym ogrodzie, tuż za namiotem oznajmił wszystkim, że wybiła godzina dziesiąta, jednak mało kto z bawiących się osób zwrócił na to uwagę. Wszyscy byli pochłonięci głośnymi rozmowami, dziwnymi tańcami, które zazwyczaj kończyły wpadaniem na siebie i donośnym śmiechem, oraz piciem alkoholu, co było oczywistą oczywistością.
Para młoda kołysała się na środku parkietu, pochłonięta w swoich oczach i cichym śmiechu, który dzielili tylko między sobą. I nierzadko kiedy wszyscy wpatrywali się w ten sielankowy obrazek, który sprowadzał na ich twarze ciepłe uśmiechy, które później wymieniali z innymi.
Harry Potter-Malfoy również należał do tych osób. Siedząc na swoim miejscu i słuchając barwnych historii, które opowiadał Blaise, często zwracał wzrok w stronę Aleca i Neville'a będąc dumnym niczym ojciec. 
Zarówno Alec, jak i Neville wydawali się szczęśliwi, na czym najbardziej zależało Harry'emu. Miał nadzieję, że jedni z jego najlepszych przyjaciół będą mieć okazję przeżyć równie wielką, a nawet i większą, miłość jak on sam.
Zwracając swój wzrok w stronę Draco, rozmawiającego z Pansy, nie potrafił powstrzymać uśmiechu. I tak było przez lata, które ze sobą spędzili. Oczywiście, nie zawsze towarzyszyła im sielanka. Często się kłócili, najczęściej o bardzo drobne i głupie rzeczy, jednak nawet takie sytuacje brunet wspominał z uśmiechem. Zwłaszcza te, kiedy spędzali noce osobno; on w ich wielkim łóżku, a Draco na kanapie. To nie tak, że wolał spać sam. Zupełnie i niezaprzeczalnie nie. Dla Harry'ego takie sytuacje były najlepsze, ponieważ to one zawsze doprowadzały do namiętnych, gorących nocy, albo do nocy, które spędzali wtuleni w siebie na miękkiej kanapie. Wszystkie te wspomnienia tworzyły w jego głowie obraz szczęśliwego czasu, który był zupełnie inny od tego, który go poprzedzał. Z samego dna, Harry Potter odbił się na sam szczyt swoich marzeń. Miał świetną pracę, przyjaciół, którzy wspierają go na każdym kroku, prawdziwą rodzinę i miłość swojego życia. 
I teraz, w wieku dwudziestu siedmiu lat mógł powiedzieć, że był spełniony. 

Spojrzał w dół, patrząc jak jego najmłodszy synek wtula się w jego ciepłe ciało. Wyglądał na bardzo śpiącego i rzeczywiście była to pora jego snu, jednak jego niebieskie oczy wciąż rozglądały się na wszystkie strony. 
- Will, chce ci się spać? - zapytał, pochylając się do uszka blondyna. Chłopczyk spojrzał na niego, przygryzając wargę. Był bardzo śpiący, jednak nie chciał już iść. Za dużo ciekawych rzeczy tutaj się działo i Harry bardzo dobrze zdawał sobie sprawę. Will pokręcił szybko główką, mając nadzieję, że jego tatuś nie weźmie go do domu. Najwyżej będzie musiał się rozpłakać, co z całą pewnością przekona jego tatę. - Dobrze, jeszcze chwilę zostaniemy - dodał lekko, całując jasne włosy chłopczyka. Harry skupił się na rozmowie jego przyjaciół, jednak głośny śmiech Aleca odwrócił jego uwagę. Spojrzał w tamtym kierunku, szeroko otwierając oczy, ponieważ Alec i Neville rozmawiali z osobami, których tutaj miało nie być. 
Wziął Willa w ramiona i szybkim korkiem podszedł do przyjaciół.
- Co wy tutaj robicie?! - zapytał głośno. 
Szczere uśmiechy powędrowały w jego stronę, a po chwili już był przytulany przez Rona i Theo. Harry próbował nie roześmiać się na widok ubrań, jakie tamta dwójka miała na sobie. Hawajskie koszule i spodenki były zupełnie nie na miejscu, ale zdaniem Harry'ego bardzo im pasowały, zważywszy, że ostatnio jego przyjaciele przechodzili samych siebie. - Miało was tutaj nie być!
- Ale jesteśmy! - odpowiedział wesoło Theo. Jego skóra była o ton ciemniejsza, co było bardzo dziwnym widokiem dla bruneta. Nawet Draco podczas ich wakacji tak się nie opalił! - Nie chcieliśmy przegapić ślubu roku, więc wpakowaliśmy się w pierwszy lepszy... samolot? Tak to się nazywa? - zapytał niepewnie, patrząc na znajome twarzy, a kiedy wszyscy przytaknęli, kontynuował. - ... i jesteśmy! 
Alec zaśmiał się głośno, a Neville przybił wysoką piątkę z Ronem, który wyglądał na szczęśliwego. On też miał ciemniejszą skórę, jednak Harry zauważył, że ten opalił się bardziej na czerwono. 
- Musicie być głodni! - stwierdził nagle Alec. Spojrzał na swojego męża, mówiąc coś do niego szybko, a Neville przytaknął po chwili, całując lekko usta Aleca, odchodząc sekundę później.
- Nev za chwilę znajdzie dla was miejsce, a wy opowiadajcie, co się u was działo! Tak dawno was nie widziałem!


Zbliżało się wpół do pierwszej, kiedy Draco półleżąc na kanapie, obejmował łagodnie Willa. Jego mały szkrab stał się naprawdę zmęczony już pół godziny wcześniej, jednak dopiero teraz się poddał i dał się zanieść na miękką kanapę. Blondyn miarowo głaskał włosy swojego synka, co usypiało zarówno blondynka jak i jego tatę, który przymknął swoje oczy. Po drugiej jego stronie leżał James, który także stwierdził, że jest zmęczony. Położył swoją główkę na kolanach taty, a sam zwinął się w mały kłębek. Trzymał mocno swoją książkę w ramionach, jakby bał się, że ktoś ją porwie. Jednak nie do końca była to prawda. James po prostu lubił obejmować coś podczas snu, a że jego ulubiona przytulanka została w domu musiał zadowolić się książką.
Draco westchnął cicho i na chwilę przestał głaskać blond włosy. Podwinął rękawy koszuli, ponieważ w namiocie było naprawdę gorąco - zarówno przez pogodę, jak i przez dziesiątki ludzi, którzy oddychali tym samym powietrzem. I pomimo, że kanapy były w drugiej części wielkiego namiotu, gdzie znajdowali się tylko nieliczni, to i tak było tu niemal duszno.
Otworzył oczy, kiedy poczuł na swoim ramieniu delikatny dotyk.
- Hm? - mruknął cicho do Pansy, która patrzyła na niego z uśmiechem.
- Oni już dawno śpią, Dray - stwierdziła. - I ty zaraz też padniesz, jeżeli się nie ruszysz.
- Nie zostawię ich tutaj przecież, Pans.
- O ile mi się wydaje, to nie tańczyłeś jeszcze z Harry'm, Draco.
- Prawda - przytaknął blondyn, zastanawiając się do czego zmierza jego przyjaciółka.
- I z tego względu, pomyślałyśmy z Hermioną, że i tak chciałyśmy się już zbierać, więc nie zrobi nam różnicy, jeżeli weźmiemy ze sobą te dwa szkraby.
- Wy chcecie się już zbierać? Przecież wy zawsze zostajecie do końca - stwierdził trzeźwo Draco.
- Przecież wiesz, że pojutrze wyjeżdżam na tydzień w sprawach służbowych, a Mionka nie może ze mną jechać, więc chcemy spędzić trochę czasu razem... Jeżeli wiesz co mam na myśli, blonasie.
Draco uśmiechnął się porozumiewawczo do Pansy.
- W takim razie, czy dzieciaki nie będą wam przeszkadzać?
- Będą w pokoju gościnnym - wyjaśniła była Ślizgonka, po czym westchnęła głośno. - To jak Dray? Chcecie mieć trochę samotności dla siebie?
Draco przytaknął szybko, wiedząc, że taka okazja nie zdarza się często. Zdjął ostrożnie głowę Jamie'go ze swoich kolan, a po chwili przykucnął przed kanapą, łagodnie wybudzając ciemnowłosego ze snu.
- Kochanie... - zaczął łagodnie. James mruknął coś niewyraźnie, zakrywając rączką swoje oczy. - Pojedziecie z Will'em do cioci Pansy, dobrze? Jutro was odbierzemy i pójdziemy na dobre lody, w porządku, skarbie?
James przytaknął śpiąco, jednak podniósł się do siadu, opierając głowę o wezgłowie kanapy. Draco pocałował synka w ciemne włosy, a po chwili wstał i to samo uczynił na policzku Pansy.
- Dzięki, Pans. Jesteś najlepsza - dodał z uśmiechem. Parkinson przytaknęła, a po chwili do pomieszczenia weszła Hermiona, która w swojej karminowej sukience wyglądała bajecznie.
- Tobie też dziękuję, Hermiono - oznajmił Malfoy. Podszedł do niej, przytulając ją lekko.
- Cała przyjemność po naszej stronie. A teraz idź i zajmij się Harry'm, bo babcia Neville'a go zaraz zagada na śmierć.

Jego rodzice pomachali mu po raz ostatni, a chwilę później zniknęli z jego oczu. Rzeczywiście było już późno, albo i bardzo wcześnie, a jego ojciec nie lubił chodzić spać o nienormalnych godzinach, więc naprawdę bardzo się cieszył, że wytrzymał aż tak długo. W ogóle Draco Malfoy był szczęśliwy. Jego ojciec zachowywał się naprawdę dobrze i był wybitnie z tego dumny, ponieważ obyło się bez rodzinnych awantur, które zdarzały się od czasu do czasu w ich rodzinnym dworze. 
Postał jeszcze chwilę na dworze, patrząc jak grube płatki śniegu opadają na białą już ziemię. 
Zima była jego ulubioną porą roku, już od dzieciństwa i był naprawdę szczęśliwy, że ten najważniejszy dzień w życiu mógł zorganizować właśnie teraz, kiedy całe miasto wyglądała, jak magiczna kraina z jego dziecięcych czytanek. Uśmiechnął się lekko i wrócił do sali, podwijając rękawy swojej koszuli. Na dworze było zimno, jednak atmosfera panująca na sali była naprawdę gorąca. 
Stanął na środku parkietu rozglądając się po pomieszczeniu, mając nadzieję na znalezienie Harry'ego, który gdzieś mu się zawieruszył. 
Znalazł go, siedzącego z jakąś starszą kobietą, która z całą pewnością była babcią Neville'a. Tylko ona mogła mieć na sobie tak dziwny kapelusz, który jednocześnie tak bardzo do niej pasował.
Uśmiechnął się pod nosem, powoli idąc w stronę swojego męża. Po drodze mijał wielu ludzi, którzy w mniejszym lub większym stopniu byli podchmieleni. Uśmiechali się szeroko, kołysząc się w rytm spokojnej piosenki. I Draco kojarzył tą melodię. 
Stanął przed dwójką rozmawiających osób i położył chłodną dłoń na ramieniu jednej z nich.
Harry podniósł wzrok i posłał mu piękny uśmiech, który za każdym razem czarował Malfoya.
Na małą chwilę, blondyn zapomniał, co chciał powiedzieć, jednak szybko powrócił myślami na odpowiedni tor.
- Myśli pani, że mogę porwać mojego męża na jeden taniec? - zapytał kulturalnie, zwracając się do starszej kobiety.
- Oczywiście! Bierz go i nie puszczaj, młody człowieku! To czysty skarb! - odpowiedziała.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, pani Longbottom - odpowiedział i skłonił się lekko w stronę kobiety. Ta zrobiła odpowiedni ruch ręką, który oznajmił im, że mają uciekać. Draco złapał delikatnie dłoń Harry'ego w swoją i pocałował go w skroń.
- Z wiekiem robisz się coraz bardziej miękki, Draco - stwierdził ze śmiechem Harry, który wtulił się w bok swojego męża.
- To źle, kochanie? Wiem przecież, że kochasz, kiedy tak mówię - powiedział Draco, ze swoim typowym uśmieszkiem.  
- Nie tylko to w tobie kocham, głupku. - Ciepły rumieniec zalał twarz Harry'ego. Nawet teraz nie potrafił okiełznać swoich reakcji w towarzystwie Draco. 
Stanęli na środku parkietu, a oczy większości osób skierowały się w ich stronę, jednak to nie przeszkadzało zarówno Draco, jak i Harry'emu. Dla nich, świat zamknął się w ich oczach i nic poza tym nie widzieli. 
Draco położył dłonie na biodra bruneta, a Harry oplótł swoje ramiona wokół szyi Malfoya.
Zaczęli kołysać się na boki, często nie w takt piosenki, jednak dla nich to nie miało znaczenia.
Najważniejsze w tamtym momencie było to, że mogli spędzić w końcu choć chwilę czasu razem.
Ich ciała idealnie do siebie pasowały, pomimo znaczącej różnicy wzrostu, a myśli skupiły się tylko na osobie będącej naprzeciwko. Nic innego nie miało prawa wejścia pomiędzy ich i tak też było.
- Więc powiedziałeś, że nie tylko to we mnie kochasz, tak? - zapytał Draco. Według Harry'ego, jego oczy, w półmroku panującym w sali, wydawały się jeszcze jaśniejsze. A przede wszystkim były skierowane tylko na niego. Niebieskie światło kilku lamp dodawało chłodniejszego koloru jego włosom, a Harry mógł jedynie stwierdzić, że jego mąż był najprzystojniejszym mężczyzną w całym pieprzonym świecie. 
Ich twarze znajdowały się naprawdę blisko siebie i brunet idealnie czuł perfumy kochanka. 
- Nie tylko to - przyznał szeptem, a ich oddechy zmieszały się ze sobą.
- Kocham cię, wiesz o tym, prawda? - stwierdził nagle Draco, patrząc w pięknie zielone oczy. Harry uśmiechnął się czulę i przycisnął czoło blondyna do swojego.
- Tak Draco, wiem o tym. Ja ciebie też kocham. Nie zapomnij o tym, dobrze? 
- Nie zapomnę.       

THE HAPPY AND





Minęło dużo czasu, prawda? 
Wiem, przepraszam, ale było ciężko. 
Ale obiecałam, że wrócę do końca października na 100%. No i... jestem. 
Wczoraj w nocy, położyłam się z przekonaniem, że muszę dzisiaj skończyć ten pieprzony epilog. I udało mi się. Naprawdę mi się udało, w co kompletnie nie wierzę. 
Drarrynisse... 
Przepraszam Was wszystkich. Pewnie wiele z Was myślało, że już nie wrócę i naprawdę nie zdziwię się jeżeli wielu z Was już tutaj nie zobaczę, ale dziękuję tym, którzy zostali. Tym którzy pisali słowa wsparcia, pomimo zirytowania, które na pewno się w Was zrodziły.
Dziękuję i przepraszam jednocześnie. 
Pamiętajcie, że jestem tutaj z Wami zawsze i odchodzić nie mam zamiaru. Może pod innym blogiem, może wciąż pod tym samym, ale Was nie zostawię.
Kocham Was, Drarrynisse od zawsze na zawsze! / Kummie