28 czerwca 2015

ROZDZIAŁ XL

Cześć Wam, Drarrynisse! Witam Was w ten chłodny, deszczowy dzień!
Wakacje! W końcu wakacje, których ja jak na razie nie czuje... Hm, mam nadzieję, że to się niebawem zmieni~ 

Uwaga, tutaj są moje małe dygresje: 
Ah, dzisiaj sobie trochę pogadam, bo jak wiadomo w tym tygodniu zalegalizowano śluby homoseksualne, co mnie osobiście bardzo cieszy, ale jak zauważyłam - nie każdego. I zaczęła się, proszę Państwa, gównoburza na temat tego, jak to osoby homoseksualne są złe, be i w ogóle fujka, bo przecież jak tak można! Toż to wbrew naturze! 
Bullshit, Wam powiadam. Prawdziwy bullshit. 
Tak bardzo boli mnie zacofanie naszego kraju, chociaż może nawet i nie kraju, ale społeczeństwa, że mam ochotę strzelić sobie kulkę w łeb. Przepraszam bardzo, ale czemu mają służyć slogany typu: pedały do gazu i inne ścierwa, wypisywane przez prawdziwych  polskich patriotów, których połowa szafy zajmuje odzież z napisami: JP na 100%? 
Powie mi ktoś, co się dzieje? Zaraz po przebudzeniu, kiedy włączyłam wszystkim dobrze znany portal społecznościowy, niemal od razy natknęłam się na ludzi, którzy wstawiali obrazki i inne ścierwa, obrażające osoby homoseksualne i nową aplikację, która zmienia zdjęcie profilowe na to tęczykowe cudo. Boli mnie to, że piszą to osoby, które w życiu nie miały kontaktu z osobą innej orientacji. W niemal 80% byli to faceci, którzy prawdopodobnie boją się, że dostaną w dupę, chociaż prawda jest taka, że gej by nawet na nich nie spojrzał. Boli mnie to, że ludzie porównują geja, do pedofila, który zaraz po zaadoptowaniu dziecka, będzie je gwałcić, molestować i trzymać w piwnicy zaraz koło zgniłego worka ziemniaków. Oczywiście ta sama część ludzi, każdego wieczoru wchodzi na stronki z porno, gdzie napalają się na parę lesbijek, bo to przecież jest tak bardzo podniecające! 
Gdzie tu sens i logika? Czy robi im się lepiej, wypisując takie rzeczy? Robią to dla lajków, czy po prostu się boją, że jeżeli tego nie napiszą to ludzie zaczną po nich jechać jak walec po świeżym asfalcie? 
Cholera, ludzie - nie róbcie z tego nie wiadomo czego. Miłość to miłość i nawet jeżeli Wam się to nie podoba, nie wygłaszajcie tego całemu światu, najlepiej jeszcze z jakimś zajebiście cudownym obrazkiem, który sprawia, że chce mi się płakać z litości. 
Bądźcie poważni i zachowujcie się odpowiednio do swojego wieku, bo później robi mi się przykro, kiedy słyszę obelgi pod kątem naszego zacofania od ludzi z innych państw. 


Dziękuję za uwagę, Kummie się wyżyła. 
~~~
A teraz chciałabym powitać:  #Kimie, GamePlayerLegend, Ciasteczkowy potwór
Witajcie gorąco, rozgośćcie się wygodnie i enjoy :D

A za piękne komentarze dziękuję: 
DivaAlex, CyziowateCiastko, KaoY, Kama, Ala, Karola, Strzyga, Szczelecka, Wild Roses
Weronika:*#Kimie,~Ar, Anonim (który w dlaszym ciągu się nie podpisał!), Toruviel, Uzależniona Od Książek, Writer, White, #Drarry N, Enigma Nox, Izu-chan~, Kati, Ginny, GamePlayerLegend
Kocham Was z całego serduszka ♥ (Gdyby ktoś jeszcze nie widział, odpisałam na Wasze komentarze~)

Okej, jeszcze kilka spraw organizacyjnych i możecie czytać :D

Nie da się nie zauważyć, że powoli zbliżamy się, małymi kroczkami, ku zakończeniu naszej historii... 
Szczerze mówiąc planuję jeszcze tylko 1/2 rozdziały i epilogi. 
Nie powiem, że nie związałam się z tym opowiadaniem, bo byłoby to nieprawdą, ale... naprawdę mam go już dosyć XD 
Naprawdę uwielbiam każdą postać, wątek i inne małe szczególiki, ale to już robi się męczące~ Nie czuję już tej satysfakcji i motylków, jak przy pisaniu pierwszych rozdziałów i jedynie czuję to, kiedy myślę o epilogu, przez który mam ochotę się śmiać jak głupek, którym de facto już jestem ;D 
Oczywiście nie skończę pisania, nie nie niee! Będę pisać one shoty, które Wam zalegam i te, które obiecałam niektórym osobą~ W sumie, jeżeli ktoś z Was ma jakiś pomysł na jakiegoś one shota, ale nikt do tej pory go nie napisał to możecie mi to napisać~! Otworzę taką zakładkę, gdzie możecie pisać swoje małe zachcianki i pomysły. Jedyny warunek to taki, że ma to być pairing homoseksualny. Nie napiszę nic hetero i to Wam mogę otwarcie powiedzieć. Ewentualnie pobocznie, ale nic więcej. Amen. 

Jeżeli już mowa o zakładkach, to pojawiła się jeszcze jedna, która nosi tytuł: Pytania, problemy i inne drobiazgi. Tam możecie pytać o wszystko, a zrobione jest to tylko po to, aby nie robić bałaganu pod rozdziałami, gdzie czasami prowadzi się naprawdę ogromne konwersację :D 

Dobra, hm... 
Mam jeszcze jedną sprawę i to tyczy się każdego, kto aktualnie czyta te słowa~
Mam do Was wszystkich jedną, małą prośbę, a mianowicie: komentarz. 
Jeżeli czytujesz tego bloga i śledzisz na bieżąco wszystkie rozdziały, proszę skomentuj to~
To jest jedyny raz kiedy proszę Was o coś takiego i jest to naprawdę ważne! 
To nie są moje małe widzimisie, ale jest mi to bardzo potrzebne.
Wiem, że niektórym może być głupio, bo z jakiegoś powodu nagle przestali komentować, ale takie osoby też są mi potrzebne. Nawet bardzo. A ja nie będę o nic zła, bo mówiąc szczerze też tak mam, że czytam i komentuję, ale przychodzi do mnie leń i bach! Już tylko czytam.
Więc proszę: napiszcie tutaj komentarz, przy czym nie zapomnijcie się podpisać! To jest BARDZO ważne! 
Myślę, że Wam się to zwróci :) 

Ah, okej. Koniec~
Dziękuję, że tu jesteście i ENJOY! ♥ / Kummie 


                          
                                                  ***

Wystarczyło tylko, aby otworzył oczy, żeby chcieć z powrotem zatopić się w swoich sennych marzeniach.
Harry Potter miał ochotę płakać. Płakać tak głośno, aby wszyscy inny patrzyli na niego jak na kogoś z poważną wadą, oczywiście o ile nie robili tego już wcześniej.
Wybudził się z najpiękniejszego snu, jaki kiedykolwiek przytrafił się mu w jego nędznym życiu, gdzie każdy element wydawał mu się tak realistyczny, że z całą pewnością mógłby stwierdzić, iż był prawdą.
Wziął głęboki oddech i przetarł mocno swoje oczy, nie dopuszczając do tego, aby chociażby jedna kropla słonych łez wypłynęła spod jego powiek. Musiał wytrzymać jeszcze kilka godzin, nim jego przyjaciele, którzy już krzątali się głośno po pokoju, wyjadą poza mury Hogwartu.
Przez małą chwilę zastanawiał się, jakim cudem znajdował się pod pościelą i jak to się stało, że kotary od łóżka były zasłonięte. Z tego co pamiętał, zasnął pod kocem, którego teraz nie potrafił znaleźć. Normalnie nie zwróciłby na to uwagi, jednak wczorajszy wieczór i noc były czymś, co zapamięta bardzo długo, ze wszystkimi możliwymi szczegółami; nawet jeżeli doprowadzało go to do szczerych łez bezsilności.
Podniósł się do siadu i z lekkim oporem odsłonił kotary, które tak dobrze oddzielały go od reszty świata. Przywitał go widok paradującego bez spodni Seamusa i Deana, który natomiast nie miał koszulki. Harry niemal od razu pożałował, że jednak odsłonił te głupie kotary, co potwierdził głośnym jęknięciem. Wszyscy jak na komendę spojrzeli na niego zgodnie i nawet Ron, który zawzięcie składał swoją piżamę spojrzał na niego dziwnie zaskoczony.
- Gorzej ci? - zapytał Neville, który wyglądał na dosyć niewyspanego. Harry wysilił się na mały uśmiech, który posłał w stronę współlokatorów.
- Chyba mi gorzej, więc Seamus proszę, załóż spodnie - powiedział cicho, a reszta parsknęła zgodnie. Nikt nie odważył się powiedzieć, jak bardzo im ulżyło na widok żartującego Harry'ego.
- Bardzo śmieszne... - mruknął Irlandczyk i sięgnął po spodnie leżące na ziemi. Nie omieszkał od wypięcia się w stronę Pottera.
- Ew - mruknął Potty i jak najszybciej odwrócił wzrok. Jedyny tyłek, na który patrzył bardzo chętnie należał tylko i wyłącznie do Draco.
Draco...
Potrząsnął szybko głową, odganiając myśli na bok. Musiał przecież w końcu przyzwyczaić się do tego, że świat nie kręci się wokół Draco, nawet jeżeli miał swoje własne, odmienne zdanie. Od tego zależało jego przyszłe życie i naprawdę chciał wrócić do swojego poprzedniego, w miarę szczęśliwego żywota. Zdał sobie z tego sprawę wczoraj wieczorem, kiedy delikatne ramiona Aleca objęły go uspokajająco. W tym nowym przekonaniu utwierdził go sam Ślizgon, któremu obiecał, że postara się jakoś funkcjonować, do czasu, aż jego prawdziwy Draco wrócić do siebie.
Poczochrał swoje ciemne włosy i wstał powoli, czując jak ogarnia go lekki chłód. Zmarszczył brwi i spojrzał w stronę okna, zza którego prószył biały puch.
Nie wiedział jak długo przyglądał się w ten sielankowy obrazek, jednak zdążył przypomnieć sobie ten specjalny, wesoły uśmiech Draco, który pojawiał się za każdym razem, kiedy Malfoy widział śnieg.
Uśmiechnął się smutno.
- Wróć szybko - szepnął i założył swoje okulary.

***
- Myślisz, że powinnyśmy im o tym powiedzieć? - zapytała Hermiona, lekko pochylając się w stronę jedzącej tosta Pansy. Ślizgonka spojrzała na nią kątem oka, namiętnie przeżuwając chrupiący chleb.
- Oczywiście, że tak - stwierdziła pewnie. - Wszystkim oprócz Draco - dodała i podetknęła swojego tosta pod nos Gryfonki. Hermiona spojrzała na nią sceptycznie, jednak po chwili zastanowienia ugryzła porządnie ciepłą jeszcze grzankę, by po chwili przyznać jej rację.
Ich misja nie wypadła do końca tak jak chciały i nawet teraz uciekały wzrokiem od profesorów siedzących przy stole, jak najszybciej potrafiły.
Cała ich "tajna misja" poszłaby całkiem dobrze, gdyby nie fakt, że peleryna niewidka naprawdę była już z lekka za mała, nawet dla dwóch dorosłych osób.
Wciąż nie potrafiły dojść do tego, jak profesor Dumbledore zdołał zobaczyć ich zgrabne nogi wystające spod tej nieszczęsnej peleryny. Ukryły się nawet za stołem, aby jakoś zatuszować swoją obecność, jednak także to nie pomogło im zataić swojej obecności przed wzrokiem dyrektora.
Na ich szczęście, dostały tylko reprymendę od sztywnej profesor McGonagall.
Faktem, który zaważył na nie odjęciu punktów, było to, że i tak miały zostać zawołane do gabinetu. Ułatwiły nauczycielom zadanie, chociaż mina Severusa nie należała do tych najszczęśliwszych, jak zawsze zresztą. Zwłaszcza, kiedy widział, że jedna z jego ulubionych uczennic i wychowanek, stała stanowczo za blisko szlamowatej, ale bądź co bądź, mądrej Gryfonki.
Jak się później okazało, dziewczyny miały zostać zawołane ze względu na to, że były jednymi z najbliższych przyjaciół zarówno Pottera jak i Malfoya. Chociaż jak powiedział sam Severus duże znaczenie miało to, że wydawały się najbardziej kompetentne spośród reszty ich znajomych. Ten mały fakt wolały zatuszować przed swoimi przyjaciółmi, ponieważ zarówno Blasie, Ron i nawet Theo mogliby się nieźle o to obrazić.
- Hermionko~ - mruknęła Pansy, patrząc na dziewczynę, która ze skupieniem studiowała jakąś grubą książkę. - Chcesz odwiedzić mnie na święta?
Tak szybko, jak Pansy zamrugała, tak szybko Gryfonka spojrzała na nią swoim czujnym wzorkiem.
- Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł, Pans  - stwierdziła z lekkim westchnieniem. To nie tak, że nie chciała jej odwiedzić. Chciała i to nawet bardzo, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że w większym stopniu składa się z mugolskiej krwi, aniżeli z tej magicznej; co się z tym wiąże - bała się reakcji rodziców Pansy, którzy z całą pewnością sceptycznie podejdą do związku ich córki z mugolską dziewczyną.
- Wiem o czym myślisz, ale nie wydaje mi się, żeby rodzice mieli coś do powiedzenia na ten temat - westchnęła. - Zresztą moja mama i brat* polubią cię z całą pewnością. Trochę gorzej może być z ojcem, ale najwyżej zamkniemy go w spiżarni, albo w piwnicy.
- Cieszę się, że myślisz tak pozytywnie - parsknęła i trzepnęła ją po ramieniu. - A może ty chcesz mnie odwiedzić? Albo spotkajmy się w Norze w Nowy Rok.
- I mam całe dwa tygodnie wytrzymać bez patrzenia na ciebie? - zapytała z przekąsem, a Hermiona starała się ukryć rumieniec, który pojawił się na jej policzkach.
- Znowu to robisz... - mruknęła i spojrzała na nią z wyrzutem. - Znowu mnie zawstydzasz...
- Wiem, że mnie za to uwielbiasz, Mionko, ale ja naprawdę mówię poważnie. Nie chce spędzać tych świąt bez ciebie, zresztą byłyby to nasze pierwsze, wspólne święta. Ewentualnie możemy się wtedy zabawić w sfatki dla tych idiotów - stwierdziła i pokazała dłonią w stronę wchodzącego Rona i Harry'ego, jak i w stronę Theo, Blaise'a i Draco, którzy siedzieli na skraju stołu Ślizgonów. Pansy uniósła swoją wypielęgnowaną brew, aby ukazać jak bardzo ma rację. Gryfonka spojrzała na swoich przyjaciół, widząc jak spoglądają na siebie niepewnie. Na zwieńczenie swoich słów, Pansy parsknęła głośno, kiedy cała czwórka odwróciła swój speszony wzrok w różne części jadalni.
- Wiesz Mionko? Ja naprawdę się cieszę, że my nie mamy takich problemów - dodała i pomimo protestów, pocałowała swoją dziewczynę w usta.  - Naprawdę bardzo się cieszę. 
Pansy należała do tego grona osób, które nie przejmowały się opinią i słowami innych. Miała to głęboko w poważaniu, toteż okazywanie uczuć w miejscu publicznym było dla niej czymś normalnym. Można jednak powiedzieć, że Hermiona nie była przyzwyczajona do takich zachowań. Wciąż była tą skrytą i nieśmiałą dziewczyną, ale sama widziała, jak z biegiem czasu zmieniła swoje zachowanie na bardziej otwarte. Sama przed sobą musiała przyznać, że podobała jej się ta zmiana, chociaż niektóre z jej dawnych zachowań pozostawały bez zmian.

Chwilę później obok nich zasiedli chłopcy, którzy mniej lub bardziej uśmiechnięci, zaczęli powoli przeżuwać swoje śniadanie. Wtedy Hermiona i Pansy porzuciły swój wcześniejszy temat, zamiast tego zaczęły spokojną rozmowę na temat świąt i ich domniemanego spotkania w Norze.
Obie chciały spędzić te święta w gronie swoich przyjaciół, jednak nie wyobrażały ich sobie teraz, wiedząc, że ich najbliżsi przyjaciele aktualnie przechodzili kryzysy w związkach.
Z informacji, które usłyszały na spotkaniu, dowiedziały się, że poprawa całej atmosfery miała naprawić się już niebawem, co z góry przesądziło o poprawie ich humorów. Zarówno Pansy, jak i wrażliwa Hermiona uspokoiły swoje zszargane już nerwy, i teraz czekały spokojnie na rozwiązanie całego problemu, który miały nadzieję, nadejdzie niebawem.
Gryfonka od dawna wiedziała, że magia świąt rzeczywiście potrafi zdziałać cuda i miała nadzieję, że te święta nie będą inne.
W końcu każdy z nich zasługiwał na trochę szczęścia, uśmiechu i miłości w swoim życiu.

***
Kilka godzin później w całym Hogwarcie można było usłyszeć podniecone rozmowy, głośne nawoływanie swoich pupilów i  tupot setek par butów. Każdy śpieszył się i przepychał, aby jak najszybciej dostać się do powozów, a później do pociągu, aby zająć jak najlepsze miejsce dla siebie i przyjaciół.
Harry patrzył na to wszystko z dala. Siedział na jednym ze szkolnych parapetów, w ciepłej bluzie z kapturem i przyglądał się każdemu kto przechodził tuż obok niego.
To nie tak, że miał teraz jakiś napad depresji i bawił się w kogoś spod ciemnej gwiazdy. Czekał właśnie na swoich przyjaciół, którym obiecał, że się z nimi odpowiednio pożegna przed ich wyjazdem. To co, że za kilka dni mieli się spotkać ponownie. Harry wiedział, że dadzą mu jeszcze długą, wylewną reprymendę i będą powtarzać mu, jak ważne jest to aby o siebie dbał.
Pomimo tego, że wiedział iż jest to zbędne, czuł się w jakiś sposób rozczulony ich zachowaniem, zwłaszcza teraz, kiedy wiedział, że będzie sam.
Przeszedł go lekki dreszcz, kiedy ktoś otworzył zamaszyście drzwi, a grupka rozchichotanych Krukonów przeszła koło niego, rzucając mu szybkie spojrzenie. Chyba każdy ostatnio tak reagował na jego osobę; jakby był jakimś duchem, który chodzi i straszy pierwszoroczniaków. Szczerze mówiąc, to Harry nawet nie zaprzeczał. Zaraz po śniadaniu, kiedy poszedł do łazienki zwrócić zbyt obfite śniadanie, spojrzał w lustro i rzeczywiście mógł potwierdzić to, że wyglądał jak duch, albo cień. Miał podkrążone i przekrwione oczy, jego włosy były w jeszcze gorszym stanie niż dotychczas, a ubranie, które kiedyś tylko lekko odchodziło od jego ciała, teraz niemal zwisało.
Czuł się źle z faktem, że zwymiotował posiłek, ale domyślił się, że jego żołądek po prostu się odzwyczaił od prawdziwych posiłków, które wcześniej zastępował eliksirami.
Nie wspomniał o tym nikomu i miał nadzieję, że nikt się nie zorientuje. Zwłaszcza Hermiona, która ze łzami w oczach, najpierw by go zabiła a następnie wepchnęła w niego wszystko co przygotowałyby Skrzaty i pani Weasley.
Po raz kolejny przeszły go ciarki, więc wbił swoje pięści głębiej w ciepłe kieszenie bluzy.
- Myślę, że stanie przy wejściu bez kurtki nie jest dobrym pomysłem.
Harry uniósł swoje zielone oczy napotykając stalowoszary wzrok Draco.
- Myślę, że mówienie do mnie też nie jest dobrym pomysłem - odpowiedział cicho i odwrócił wzrok.
Nie czuł żadnych emocji, wiedząc, że nie stoi przed nim pełny Draco. Wydawało mu się, że znalazł gdzieś w głębi siebie mały pstryczek, który włączał i wyłączał jego uczucia i emocje. Teraz z całą pewnością był on wyłączony.
Pomimo tego, że Harry nie ośmielił się podnieść wzrok znad swoich znoszonych trampek, które nijak pasowały do obecnej pogody, Draco obserwował go niemal przez cały czas, świdrując jego osobę wzrokiem.
Coś kazało mu podejść i zagadać do tego głupiego Gryfona, który chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko może się przeziębić przy swoim obecnym stanie. Nie potrafił określić skąd wzięły się u niego takie uczucia względem Pottera, ale coś kazało mu podejść i odezwać się do tego chłopaka.
- Chyba muszę cię przeprosić - stwierdził po kolejnych sekundach niezręcznej ciszy.
- Nie wydaje mi się - odmruknął Harry i na ułamek sekundy spojrzał na blondyna.
- Przepraszam, że byłem trochę... nietaktowy, ale naprawdę nie potrafię wczuć się w twoją sytuację - kontynuował, nie przejmując się przerywnikiem Pottera. - Nie lubię, kiedy ktoś wmawia mi coś zupełnie nierealnego i nie zaprzeczysz, że sam czułbyś się co najmniej dziwnie, kiedy twoi przyjaciele wmawialiby ci, że niemal pieprzyłeś się, na przykład z Dumbledorem - dodał, a Harry skrzywił się nieznacznie, co po chwili sam też uczynił.
- Dobra, może trochę przesadziłem, ale wiesz o co mi chodzi... To wszystko jest dla mnie kurewsko trudne i nie mam pojęcia, co o tym myśleć. Problem leży w tym, że właśnie tylko o tym myślę. W kółko i nieustannie... Możesz uznać mnie za świra, ale próbuję sobie wyobrazić nas w naprawdę różnych sytuacjach, ale nie potrafię wziąć tego na poważnie. Ja i ty razem? My, którzy niemal od zawsze się nienawidziliśmy...? To wszystko brzmi tak surrealistycznie i nieprawdziwie, że mnie przytłacza, Harry. Wybacz, ale to wszystko mnie już przerasta. Nie siedź tutaj za długo i powiedz wszystkim, żeby dobrze się bawili.
Gdyby ktoś zapytał Harry'ego, czy zastanawiał się, co musiał czuć Ślizgon, musiałby szerze odpowiedzieć, że nie. Nie myślał o tym wszystkim w taki sposób i teraz, kiedy czuł ciepły płaszcz Draco na sobie, czuł się winny.
Przecież Malfoy musiał być naprawdę skołowany całą tą sytuacją i chyba nikt nie przejmował się jego uczuciami. Cała uwaga skupiła się na Potterze, ale nikt nie zwrócił uwagi na Draco. Czuł się tak, jakby dopiero teraz dotarła do niego jakaś nieznana prawda, która wcześniej musiała być głęboko zakryta grubym płótnem w jego głowie.
Draco Malfoy miał uczucia, jak każdy inny. Jak on. W dodatku nazwał go po imieniu i oddał mu swój płaszcz.
Czyżby coś przełamywało się w jego umyśle? Czy może Ślizgon poczuł po prostu potrzebę pomóc Harry'emu? W końcu siedzieli w tym wszystkim razem.
Harry miał mętlik w głowie i po raz kolejny w tym dniu miał ochotę rozpłakać się jak dziecko. Czuł się samotny, chociaż Draco musiał czuć się jeszcze gorzej.  

***
Tak jak przypuszczał, nie obyło się bez wylewnego potoku Hermiony i tych wszystkich dennych rzeczy, które zawsze odbywają się przy pożegnaniach. Harry przekazał całej piątce słowa Draco i tak jak miał to ostatnio w zwyczaju - ominął wszystkie te tłumaczenia dlaczego Draco sam nie mógł im tego powiedzieć. Nikt też nie odważył się zapytać, dlaczego Harry miał na sobie jakieś obcy płaszcz. Tylko Blaise patrzył w skupieniu na drogi kawałek materiału, jakby domyślając się co mogło zajść.
Kiedy Hermiona po raz kolejny powiedziała, że przez te dwa dni Potter ma o siebie dbać, wszyscy przewrócili już tylko oczyma.
- Mionko, nie widzisz, że Harry już ma tego dosyć? Do wszystkich dotarła już ta informacja - powiedziała łagodnie Pansy i jak na zawołanie Harry, Theo, Ron i Blaise kiwnęli głowami.
Gryfonka spojrzała na nich z wyrzutem, ale tylko głośno westchnęła.
- Tak, wiem. Po prostu się martwię. Harry nie rób niczego głupiego - powiedziała łamiącym się głosem.
- Ale ja jestem Harry Potter. Zawsze robię głupie rzeczy - stwierdził ciemnowłosy i przywołał na swoją twarz lekki uśmiech. Hermiona zaśmiała się cicho i przyciągnęła nagle swojego przyjaciela, zgniatając go w niedźwiedzim uścisku. Dobrze znany zapach owiał nozdrza Harry'ego i poczuł się naprawdę rozluźniony.
- Napiszcie do mnie jak dojedziecie - mruknął Harry. - Albo porozmawiamy przez Fiuu.
Machinalnie wszyscy pokiwali głową, a po chwili Potter znów został zgnieciony przez swoich przyjaciół. Na szczęście robili to po kolei, więc jego żebra nie ucierpiały aż tak bardzo.
- Masz o siebie dbać, bo Hermiona będzie się martwić, a wtedy pourywam ci nogi z dupy, rozumiesz? - szepnęła do niego Pansy i dopiero wtedy Harry zdał sobie sprawę, jak bardzo jest ona podobna do Draco. Pokiwał potwierdzająco głową, czując jak uścisk Ślizgonki lekko się poluźnia. Następna była kolej Blaise'a.
- Ty zielonooki potworze - powiedział z dziwną czułością i to wystarczyło. W jakiś sposób Potter rozumiał go bez wielkich, zbędnych słów, za co właśnie go uwielbiał.
Theo, który przez większość czasu stał tylko i patrzył na Rona, teraz podszedł do Harry'ego z rezerwą. Wciąż nic nie zrobił, aby wytłumaczyć się jakoś rudzielcowi, co teraz doprowadziło do tego, że stanął przed Harry'm lekko skołowany. Nie wiedział na co może sobie pozwolić, bo naprawdę nie chciał aby Ron po raz kolejny źle odebrał jego ruchy.
W końcu, po krótkim zastanowieniu uśmiechnął się lekko i przygarnął niższego chłopaka w mocne objęcia przyjacielskiego uścisku.
- Wszystko będzie dobrze, więc się w końcu uśmiechnij. Po to są święta, ty głupi Gryfonie - powiedział i odsunął się lekko, aby dać mu kuksańca w ramie. - Dbaj o siebie i do zobaczenia.
- Powodzenia Theo - dodał Harry i wskazał głową na patrzącego w okno Rona. Theo spojrzał w tamtą stronę, a jego oczy zaświeciły jakąś determinacją i czułością, która była widoczna niemal od razu. Ślizgon uśmiechnął się melancholijnie i kiwnął lekko głową.
- Przyda się - mruknął, a jego oczy zaśmiały się dawnym błyskiem.
Ron podszedł do niego chwilę później, aby spojrzeć na niego spokojnie i powiedzieć kilka słów, które zapadną Harry'emu w pamięci jeszcze przez długie lata.
- Nasza matka nas zabije, jak zobaczy cię w takim stanie, więc weź się doprowadź do stanu ogólnego użytku, bo inaczej nie dostaniemy prezentów. A ja lubię prezenty.
Po tym wszystkim pognali całą piątką w stronę powozów, machając do niego jak stado idiotów. Harry kochał tych ludzi najbardziej na świecie.

***
Cisza, która nastąpiła po wyjeździe większości uczniów, była czymś, co zaskoczyło Harry'ego. Nie sądził, że może być tutaj aż tak cicho. Wydawało mu się, że czas spowolnił, albo nawet i zatrzymał się w miejscu, powodując, że nawet prószący śnieg za oknem wydawał się lewitować w miejscu.
Idąc do swojego dormitorium minął kilka innych samotnych uczniów, którzy tak jak on smętnie zmierzali w stronę swoich pokoi. Z tego, co zdołał zauważyć, w szkole została również drużyna z Durmstrangu, która swoją stałą grupką szła w stronę szkolnego boiska. Rzucili mu jakieś zbiorowe powitanie, na które on odpowiedział skinieniem głowy. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, toteż przemknął koło nich wciąż idąc swoim tempem.
Płaszcz Draco ciążył mu na ramionach, ale nie ściągał go. Dzięki niemu czuł, że jednak Ślizgon nie był wytworem jego wyobraźni.
- Felicitas** - mruknął do Grubej Damy, która zajęta głośnym pianiem, wpuściła go bez szemrania do środka. Wydawało mu się, że wszystko z niego ostatnio kpi, włączając w to nawet głupie hasło do dormitorium. Zaśmiał się drętwo, wiedząc, że aktualnie nikt niego nie usłyszy. Gryfoni, którzy zostali na święta w szkole, teraz przesiadują pewnie w bibliotece, albo w Wielkiej Sali, gdzie za kilka minut miał zostać podany obiad. Harry wiedział, że musiałby zejść do jadali, ze względu na to, że przy tak małej ilości uczniów, jego nieobecność będzie bardziej widoczna niż zazwyczaj. Westchnął głośno i wszedł do swojego pokoju, tylko po to, aby odłożyć szary płaszcz Draco i spojrzeć na puste łóżka swoich przyjaciół. Dokładnie w tym momencie dotarło do niego to, że nie pożegnał się z Aleciem. Coś ścisnęło jego serce, a on sam skrzywił się nieznacznie. Jak mógł o tym zapomnieć?
Oczywiście jego pierwszym wytłumaczeniem był Draco, który nie chciał wyjść z jego głowy. Sam przed sobą musiał przyznać, że to wszystko robiło się już niepoważne. Obiecując sobie, że porozmawia z Aleciem, zaraz po przyjeździe do Nory, zaczął kierować się w stronę Wielkiej Sali.

***
- Wy chyba żartujecie - stwierdziła Pansy, kiedy wchodząc do pociągu zauważyła, że Theo i Ron kierują się w dwie różne strony. - Ten przedział wolny? Tak? Super.
- Pansy! - zbeształa ją Hermiona, gdy tylko zobaczyła, że Ślizgonka bezpardonowo wryła się jakimś piątorocznym Krukonom do przedziału, do którego właśnie wchodzili. Przy okazji brutalnie pociągnęła za sobą Theo i Rona, którzy głośno jej się opierali.
- Wybaczcie młodzieży, prawo dżungli - powiedział wymijająco Blaise, który spokojne wszedł do ich nowego przedziału. Hermiona pokręciła niedowierzająco głową i przeprosiła młodszych Krukonów za zachowanie swoich przyjaciół. Czasami zastanawiała się dlaczego się z nimi przyjaźni.
Zamknęła za sobą głośno drzwi i usiadła tuż koło swojej dziewczyny patrząc na nią wymownie.
- To było bezczelne - oznajmiła głośno i uderzyła ją lekko w ramię.
- Przynajmniej nie musimy szukać przedziału, Hermiono - stwierdził Blaise stając w obronie swojej przyjaciółki, z którą niemal od razu przybił piątkę.
Gryfonka błagalnie spojrzała na Theo i Rona, którzy nie zwracali na nią żadnej uwagi. Rudzielec patrzył w okno, prawie w ogóle nie mrugając, a Theo siedzący na drugim końcu tego samego siedzenia patrzył na niego.
Gryfonka warknęła poirytowana i jednym ruchem ściągnęła z siebie ciepłą kurtkę i już po chwili sięgnęła po książkę, którą otwarła na pierwszej lepszej stronie.
- No i po co się denerwujesz? - zapytała Pansy pochylając się w stronę dziewczyny. Złożyła na jej policzku ciepły pocałunek, za co została uderzona opasłym tomiskiem. Jęknęła głośno, a mina, którą posłała swojej Gryfonce sprawiła, że Hermiona niemal od razu pożałowała tego, że ją uderzyła.
- Przepraszam - powiedziała pokornie i w przypływie czułości pocałowała najpierw ciemne włosy Ślizgonki, a następnie usta, które wykrzywiły się w uśmiechu zadowolenia. To było coś nowego, zwłaszcza, że Hermiona nigdy sama z siebie nie wychodziła z taką inicjatywą.
- Salazarze, zlitujcie się. Nie chcę tutaj lesbijskiego porno - mruknął Blaise i odchylił głowę na oparcie, żeby nie musiał patrzeć na to, co działo się tuż obok niego.
- Po co kłamiesz? Wiem, że byś chciał - stwierdził Theo ze ślizgońskim uśmieszkiem. Pansy czuła, że ten głupi Ślizgon o czymś wiedział, a sądząc po zabójczym spojrzeniu Zabiniego, coś było na rzeczy.
- Ty pewnie wolałbyś porno z kimś innym, hm? - powiedział zuchwale wskazując głową na rudzielca. Uśmiechnął się słodko, kiedy zobaczył, że na policzkach zarówno Theo jak i Rona pojawia się śliczny rumieniec. - Och, jakie to urocze~
- Pieprz się, Blaise - warknęli niemal jednocześnie, co pogłębiło ich rumieńce jeszcze bardziej.
- Naprawdę urocze - mruknęła Pansy, a Blaise spróbował zatuszować swój śmiech kaszlem. - Ale teraz mamy do omówienia pewną sprawę, więc proszę o skupienie i bez głupich komentarzy.
- Chodzi o to, że... w pewnych okolicznościach, razem z Pansy dowiedziałyśmy się pewnych informacji dotyczących Draco i Harry'ego.
- Czy robiłyście coś nielegalnego? - dopytał zaciekawiony Blaise, pochylając się lekko w stronę dziewczyn. Chyba każdy w przedziale usłyszał zawadiacki ton Ślizgona, toteż Pansy zgromiła go jednym spojrzeniem, wiedząc jakich podtekstów doszukiwał się Blaise.
- To są poważane sprawy, skup się - powiedziała ciemnowłosa, a Zabini uniósł ręce w geście poddania. - Wiemy, co skłoniło Nathaniela do rzucenia zaklęcia na Draco i Blaise, to naprawdę nie będzie nic śmiesznego. Zwłaszcza dla nas.
Nawet Ron odwrócił głowę od prószącego śniegu i spojrzał na nich w skupieniu. Chyba każdy był ciekaw tego dlaczego stało się to, co doprowadziło ich przyjaciół do takiego stanu.
- Kiedyś, kiedy szłam do biblioteki spotkać się z Pansy, widziałam jak Nathaniel rozmawia z Dafne. Stali na uboczu i wyglądali, jakby nie chcieli aby ktoś ich usłyszał.
- Ty chyba nie sugerujesz, że Dafne kazałaby zrobić coś takiego - powiedział zaskoczony Theo. Każdy wiedział, że Dafne Greengrass nie należała do świętych, ale nie sądził, że byłaby wstanie posunąć się do czegoś takiego.
- Ona nie sugeruje, ona to wie, Theo. To właśnie powiedział nauczycielom Nathaniel, kiedy podali mu eliksir prawdy. Powiedział, że był zły na Draco, bo go odrzucił i chciał się jakoś na nim zemścić. Ta suka musiała to usłyszeć i podpuściła go do użycia zaklęcia, które nie jest dozwolone w naszym świecie.
- To było zaklęcie zapomnienia. O wiele mocniejsze niż obliviate, bo nie da się przywrócić już tych wspomnień. Tak, jakby ktoś je usunął ze świadomości, a one po prostu znikają w przestrzeni - wyjaśniła Hermiona.
- Czy to znaczy, że... - zapytał Ron, jednak reszta słów nie chciała przejść mu przez gardło.
- Tak właśnie by było, ale... coś poszło nie tak - dodała Gryfonka. - Albo Nathaniel źle rzucił zaklęcie, albo nie ma takiej mocy aby rzucić je dobrze, albo też, nie chciał go rzucić... Dumbledore powiedział, że to była dawna magia, która wymagała naprawdę wielkich chęci.
- My wolimy myśleć, że nie chciał tego zrobić. W końcu Xavier jest kuzynem Draco, a ten by mu nie wybaczył gdyby coś mu się stało - stwierdziła Pansy.
- Z tego, co się jeszcze dowiedziałyśmy Draco sam musi sobie wszystko przypomnieć. Musi znaleźć jakiś... impuls, który przywróci mu wszystkie wspomnienia.
- Czyli wychodzi na to, że może się to zdarzyć za kilka godzin, albo za kilkadziesiąt lat? - zapytał Theo.
- Może nie kilkadziesiąt lat, ale...miesięcy już tak. To nie będzie trwało jakoś bardzo długo.
- Najlepiej byłoby, gdyby Draco spędzał jak najwięcej czasu z Harry'm - dodała Pansy.
- Ron...? - zapytał cicho Theo, który wyglądał na wybitnie zamyślonego. Rudzielec podniósł szybko swój wzrok, dziwiąc się, że Ślizgon coś do niego powiedział. - Czy Draco mógłby przyjechać do Nory? Wtedy byłby z Harry'm i może coś mu się przypomni.
- Draco Malfoy w Norze? - zapytała Hermiona, a jej głos ociekał zaskoczeniem i delikatnym sarkazmem. - Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Sama kiedyś mówiłaś, że wojna się skończyła... - mruknął oskarżająco Weasley. - Można spróbować - powiedział do Theo, który uśmiechnął się łagodnie.
- Czasami trzeba dać drugą szansę - stwierdził cicho, z nadzieją, a wypowiedziane słowa zawisły w powietrzu.

________
*Nie ma nigdzie informacji na temat rodziny Pansy, więc pozwoliłam sobie stworzyć jej młodszego brata, a co!
** Felicitas(łac) - szczęście

                                *Fetysz Pottera w takich bluzach*         *Rozdział ma aż 9 stron. Cholera, szaleję~*

 *Wiecie? Chce mi się płakać, jak widzę ich 
cudowną przyjaźń i czuję się źle, że ich w jakimś stopniu skłóciłam*




***

14 czerwca 2015

ROZDZIAŁ XXXIX

Rany, te dwa tygodnie chyba trochę się przedłużyły, co? 
>.<
Tak, wiem. Przepraszam za niedanie Wam znaku życia, ale strasznie dużo się działo, wiecie? 
Chociaż to chyba ten czerwcowy zawrót głowy, ah~
No, nic w końcu jestem z nowym rozdziałem i nie pozostało już nic jak tylko podziękować Wam za wytrwałość i komentarze, które pojawiły się od:

Kao Y, Enigma Nox, Kama, DivaAlex, Writer, Lejdi-chan, Kati, Strzyga, Marcela, CyziowateCiastko,
Toruviel, Ginny, Alex, #Drarry N, ~j, Strzelecka, White, Uzależniona Od Książek, ~Ar 

Dziękuję Wam z całego serca i przepraszam, że nie odpisałam na nie, ale naprawdę nie miałam na to czasu~
Gdyby ktoś jednak poczuł się tym bardzo urażony to napiszcie szczerze, a ja postaram się poprawić~

Dzisiaj mam przyjemność powitać w naszym szalonym gronie:
Ginny Weasley, MerylvanaRiddleJackson, Wild Roses 
Rozgościcie się i urządźcie w wolnych kajutach i witam Was gorąco! Dziękuję, że się ukazałyście! ♥ 

Ahh! Pragnę zauważyć, że w międzyczasie dorobiłam się nowego, wspaniałego szablonu! Kto jeszcze go nie widział, niech szybko pędzi go zobaczyć, bo mnie on kupił od razu! ♥
Gorąco chcę, więc za niego podziękować kochanej xjessux z tej oto (klikamy!) cudownej szabloniarni! Jeżeli potrzebujecie nowego szablonu, gorąco Was tam zapraszam, bo dziewczyny mają od cholery pomysłów, ale nie mają dla kogo robić te szablony! 
Zróbcie i dla mnie, i dla nich przyjemność~! ♥
I ogólnie chciałabym zadedykować xjessux ten rozdział, bo... no po prostu. Dziękuję Jess~

+ Chciałabym powiedzieć, że ostatnio ktoś przez przypadek wbił 1000 komentarz i z tego względu pewien Anonimek, który się wtedy nie podpisał, ale pytał się kiedy wstawię ten rozdział, ma prawo do wybrania sobie: pairingu, gatunku, akcji i czegokolwiek chce, a postaram się napisać go jak najlepiej ♥ Gratuluję i proszę napisz mi te informację!

Ah, czy coś jeszcze?
Chyba chcę jeszcze Wam tylko podziękować za to, że tak bardzo podobał Wam się ostatnio one shot... Dziekuję ♥

Jeszcze raz mi wybaczcie za wszystko i do zobaczenia w najbliższym czasie! / Kummie

***

- Hej, Harry, słuchasz mnie w ogóle? - zapytał Neville, który przez dłuższy czas prowadził monolog sam ze sobą. Zarówno on, jak i Harry siedzieli w swoim dormitorium, przy czym Longbottom pakował swoje ubrania do sporego kufra leżącego na ziemi. Potter uniósł głowę i spojrzał zdezorientowany na swojego współlokatora. - Mm, pytałem czemu nie jedziesz z Ronem do Nory.
- Przepraszam, zamyśliłem się - odpowiedział w skrusze i poprawił koc, który opatulał go z każdej strony. Dlaczego Harry był w dormitorium, a nie w skrzydle szpitalnym? Odpowiedź była dosyć krótka: po raz kolejny pokłócił się z Draco, który tak jak Harry, został wyrzucony z części szpitalnej przez zdenerwowaną do granic panią Pomfrey. Czymś, co dawało do myślenia był fakt, że ich namiętne kłótnie nigdy nie działy się w towarzystwie ich przyjaciół i znajomych, Kiedy jednak Harry był już w towarzystwie był zamknięty w sobie i prawie w ogóle się nie odzywał.
- McGonagall mi nie pozwoliła zmienić planów, bo uważa, że może to być niebezpieczne. Dlatego nie jadę z Ronem - powiedział cicho i zapatrzył się na łóżko rudzielca. - Zresztą... to nie będzie dobre... Ron musi sobie poukładać kilka spraw, a ja mogę wszystko zepsuć.
Czy Harry otworzył się przed Nevillem? Nie, raczej chodziło o to, że Potter, dzięki swoim nocnym przemyśleniom, zrozumiał, że nie może odseparowywać się od swoich przyjaciół i znajomych. Starał się częściej do nich mówić czy chociaż udawać, że słucha, co nie zawsze mu wychodziło, chociaż nikt nie zwracał mu przez to uwagi. Nie miał po prostu chęci na nieszczere uśmiechy czy rozmowę. Wolał patrzeć, nawet jeżeli nie do końca wiedział, co się wokół niego dzieje. Cieszył się, że za kilkanaście godzin będzie mógł zostać sam się ze swoimi myślami. Będzie mógł krzyczeć, płakać czy też tylko siedzieć i wgapiać się bezmyślnie w ścianę przez kilka godzin i nikt, nie będzie musiał się o niego martwić.
Z tego co pamiętał w dormitorium Gryfonów zostanie tylko pięć osób, które tak czy siak wtopią się w puste pomieszczenia Hogwartu.
- Wszystko między wami w porządku? Znaczy, między tobą i Ronem - zapytał Neville, a Harry starał się zamaskować bijące serce, które zaczęło galopować na samą myśl o tym, że Longbottom mógł pytać o Draco.
Gryfon chciał odpowiedzieć, jednak, jak na zawołanie, do pokoju wszedł Weasley. Ubrany był w swoją ciepłą piżamę, a na jego ramieniu znajdował się wilgotny jeszcze ręcznik. Skinął im przyjaźnie głową, jednak zarówno Ron, jak i  Harry omijali się wzrokiem, jak najlepiej potrafili.
Neville starał się nie zwracać uwagi na ciężką atmosferę pomiędzy nimi i wygwizdując jakąś głupią melodię, pakował dalej swoje ubrania. Odprężało go to.
Udawał, że wcale nie wzdrygnął się, kiedy rudzielec ćpnął przypadkowo kufrem na podłogę, wrzucając do niego swoje ubrania. Udawał też, że nie widział kątem oka, jak Harry znów poprawia swój koc i dwie bluzy, chociaż w pomieszczeniu było naprawdę ciepło. W tamtym momencie wolał udawać kogoś głupiego i nieświadomego w całej sytuacji, chociaż podświadomie był obeznany lepiej, niż to sobie wyobrażali.
Odskocznią od tych wszystkich zaplątanych myśli okazał się Alec, który nieśmiało zapukał do ich drzwi. Neville uśmiechnął się wtedy lekko i zaprosił młodego Gryfona do środka. Poczuł się wtedy naprawdę lepiej, ponieważ wiedział, że nie jest sam z tymi popierniczonymi emocjami i pozostałą dwójką Gryfonów.
- Coś się stało, Al? - zapytał zatroskany i z przyzwyczajenia pogłaskał ciemne włosy Aleca. To był taki odruch, który nie przeszkadzał ani jemu, ani niebieskookiemu.
- W sumie to przyszedłem zapytać, czy mógłbyś mi pomóc z pakowaniem... Jakoś nie za bardzo mi to wychodzi - powiedział niepewnie i posłał niewinny uśmiech do swojego starszego kolegi.
Dopiero po chwili spostrzegł, że w pomieszczeniu jest też Harry, którego nie zauważył przez jego ciepły "kamuflaż".
Zagryzł swoją wargę i spojrzał niepewnie na Neville'a, jakby szukając pozwolenia na odezwanie się do Pottera. Kiedy je dostał, zrobił kilka niepewnych kroków i stanął przed łóżkiem Harry'ego, w końcu decydując się na zajęcie miejsca tuż obok niego. Nie przejmował się tym, że Potter wcześniej go ignorował. Doskonale pamiętał, że kiedyś to on go pocieszał, więc teraz po prostu przytulił mocno swojego mentora.
- Nie bądź nieszczęśliwy Harry, bo to źle na ciebie wpływa - stwierdził cicho i oparł głowę na jego ramieniu. Zarówno serce Harry'ego, Rona i Neville'a roztopiło się na zachowanie Aleca, jednak tylko na ustach tego ostatniego wykwitł lekki uśmiech. W jakiś sposób, ten dzieciak potrafił go rozczulić w najmniej niespodziewanym momencie, co często dawało mu do myślenia.
Harry spojrzał kątem oka na Gryfiaka i mógł śmiało stwierdzić, że złapały go wyrzuty sumienia za to, że tak źle potraktował wcześniej tego dzieciaka. Był zły i na siebie, i na Draco, bo to w głównej mierze była jego wina. W przypływie pierwszych od dawna pozytywnych emocji, okrył swojego małego sobowtóra kocem, czując jak powoli robi mu się cieplej.
- Dzięki Gryfiaku... i przepraszam za wcześniejsze zachowanie - oznajmił cicho i po raz kolejny w tym dniu uśmiechnął się przepraszająco.
W tamtym momencie Longbottom stwierdził, że w międzyczasie pójdzie się wykąpać. Nie musiał bać się o Harry'ego czy też Rona, bo wiedział, że w razie czego Alec jakoś zareaguje. W końcu ten dzieciak potrafił swoją charyzmą urobić każdego.

Jakiś czas później wrócił do ich pokoju i spojrzał na leżącego na plecach Rona, który bez żadnych emocji wpatrywał się w drewnianą ramę swojego łóżka. Neville kłócił się ze swoimi myślami, jednak wiedział, że Weasley jest typem człowieka, który musi sam uporać się z każdym problemem. Kręcąc głową przeszedł koło jego posłania i odłożył swoje ubrania na wolne krzesło. Chcąc szybko zakończyć pakowanie swoich rzeczy, westchnął głęboko i machnął różdżką, dzięki czemu wszystkie potrzebne przedmioty i ubrania wylądowały w kufrze. Zamknął ciężkie wieko i dopiero wtedy spojrzał dokładniej na łóżko Pottera.
Jak się okazało, dwaj bruneci leżeli prawie, że wtuleni w siebie, śpiąc sobie w najlepsze. Ich twarze wyrażały spokój i tak też poczuł się Neville, kiedy usłyszał wolne westchnięcie Aleca. Za żadne skarby świata, nie miał zamiaru go budzić, jednak wiedział, że Alec nie może z nimi spać.
Biorąc za nich całkowitą odpowiedzialność, podszedł do łóżka i najdelikatniej potrafił - zdjął rękę Aleca z brzucha Harry'ego. Schylił się lekko i oplótł jego ramie wokół swojej szyi. Za jednym zamachem podniósł Gryfiaka, czując jak ten kładzie swoją ociężałą głowę we wgłębienie pomiędzy szyją a ramieniem. Alec chwilę pomruczał, ale na całe szczęście się nie obudził, dzięki czemu uśmiechnięty głupio Neville mógł jakoś przykryć Pottera ciepłą pościelą. Trochę się szamotał w swoich czynach, jednak pomogła mu inna para rąk. Ron bez słowa okrył śpiące ciało Harry'ego i posłał Longbottomowi krótkie spojrzenie.
- Nie nienawidzę go. Harry wciąż jest moim bratem - oznajmił pewnie Weasley i odszedł bezszelestnie do swojego łóżka, również szykując się do snu.
- Wiem to, Ron. No i dziękuję - odparł równie cicho i w końcu ruszył do drzwi z zamiarem odniesienia Gryfiaka do jego pokoju, przy czym planował go spakować.
Tak, miał dzisiaj dzień dobroci, a dla tego dzieciaka mógł zrobić wszystko.

***
- Rany Hermiono, nie nadeptuj na mnie - jęknęła cicho Pansy, która boleśnie odczuwała skutki chodzenia pod peleryną niewidką.
- Wybacz, po prostu strasznie tu ciasno i ciężko się tak chodzi. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś mieściliśmy się tutaj we trójkę... - mruknęła i ze zdwojoną czujnością patrzyła pod nogi, aby nie nadepnąć ponownie swojej dziewczyny.
Skradanie się w nocy, wciąż w jakiś sposób podniecało dorosłą już Hermionę i dawało jej ten dreszczyk emocji, który przywoływał, bądź co bądź, dobre wspomnienia.
Kierowały się one w stronę gabinetu profesor McGonagall, ponieważ całkiem przypadkiem(!) Parkinson usłyszała rozmowę profesora Snape'a i szalonego Dumbiego, którzy, z tego co usłyszała Ślizgonka - rozmawiali na temat Nathaniela i całej tej durnej sprawy.
Swoje informację, w tym miejsce i czas spotkania nauczycieli, przekazała Hermionie, która z całą pewnością była tym zainteresowana. Również całkiem przypadkiem, obie stwierdziły, że warto byłoby się dowiedzieć czegoś więcej, chociaż Gryfonka miała na początku pewne opory, które zniknęły zaraz po tym, jak Pansy zaczęła gorączkowo argumentować to, że z całą pewnością powinny się tam udać dla dobra ich przyjaciół.
To od razu przekonało Hermionę, która niemal biegiem pobiegła do pokoju chłopców, prosząc Harry'ego aby ten użyczył jej pelerynę niewidkę. Starała się nie okazywać, jak bardzo bolał ją widok takiego Pottera, więc wyszła stamtąd jak najszybciej, aby niczego nie pokazać.
Pansy była lekko zaskoczona, kiedy Gryfonka pokazała jej kawałek materiału, który, o dziwo miał sprawić aby zniknęły. Oczywiście jak na kogoś czystej krwi bardzo dobrze znała stare opowiastki, mówiące o magicznych przedmiotach, które potęgowały moc czarodzieja, który dany przedmiot posiadał.  I jakoś nie dziwił jej fakt, że taką zabawkę miał właśnie Potter.
Podczas, kiedy reszta osób zebrała się na kolację, one poszły do biblioteki, gdzie w spokoju omówił szczegóły ich planu.
Niestety musiały czekać do późnego wieczora, kiedy to miało odbyć się spotkanie nauczycieli. W międzyczasie spakowały swoje rzeczy na jutrzejszy wyjazd i dopiero wtedy, kiedy miały pewność, że ich przyjaciele nie zwracają na nich uwagi - wyruszyły na swoją wielką przygodę.
Na początku dosyć niepewnie lawirowały pomiędzy uczniami, którzy wędrowali po korytarzach idąc do swoich przyjaciół z innych domów czy też po prostu - z nudów, bądź z sentymentu chodzili po szkolnych korytarzach, żegnając się na te dwa tygodnie z jej murami.
Reszta drogi natomiast minęła im spokojniej, a kiedy dotarły już pod same drzwi profesorki, przyszła najtrudniejsza cześć planu, czyli dostanie się do środka. Teraz niestety musiały liczyć na swoje własne szczęście, które sprawi, że ktoś zechce wejść, albo chociażby wyjść z gabinetu opiekunki Gryfonów.
Wybawienie przyszło wcale nie tak późno, ponieważ w ciszy czekały tylko kilka minut, zanim zza zakrętu wyłoniła się profesor Grateful ze swoimi blond puklami, które wdzięcznie opadały kaskadami na jej ramiona.
To był pierwszy raz, kiedy Hermiona poczuła do tej kobiety jakiś cień sympatii. Nauczycielka wciąż ją niezmiernie irytowała, ale to był jej osobiste pobudki, które były mało istotne.
Razem z Pansy wstrzymały oddech i jak najszybciej ruszyły za profesorką, aby udało im się wejść za pierwszym razem.

***
- Pieprzony idiota, kretyn, debil, ciul, ułom, głupek, skończony palant, dureń, osioł, imb..
- Ja pierdole, zamknij się już! - warknął Blaise i rzucił zamaszyście poduszką w stronę Theo, który z kolejnym wypowiedzianym słowem walił się otwartą dłonią w czoło. - Wysłuchuję twoich jęków od kilku godzin i wręcz, cholera, czuję jak mój mózg paruje! To jest już wkurwiające, więc skończ pieprzyć i weź się w garść, człowieku!
- To, że nigdy nie łączyło cię z kimś, coś więcej niż przelotne pieprzenie, nie znaczy, że możesz mówić co powinienem robić, a czego nie, więc się zamknij i idź poszukać czy nie ma cię gdzieś indziej - odwarknął Nott, który podniósł się na łokciu, rzucając gromy swoimi ciemnymi oczami.
Między współlokatorami zapadła grobowa cisza, a kiedy Draco wyszedł z łazienki, miał ochotę natychmiast do niej wrócić.
- Co wam jest? - zapytał, na zmianę patrząc to na Blaise'a, to na Theo. Ta dwójka prawie nigdy się nie kłóciła, więc teraz Draco był niemal pewny, że ktoś ich podmienił. Atmosfera była tak gęsta, że Malfoy zastanawiał się czy da się ją pokroić.
- W takim razie żegnam i wybacz, że nie wiem co to miłość - powiedział cicho Zabini, a blondyn był pewny, że w jego głosie usłyszał smutek, co totalnie nie pasowało do charakteru i stylu życia ciemnoskórego. Blaise wstał ze swojego łóżka i zakładając jakąś bluzę, ruszył w stronę wyjścia.
Draco nie miał pojęcia co się przed chwilą wydarzyło, więc spojrzał tylko znacząco na Theo, który wzdrygnął się, gdy Zabini trzasnął mocno drzwiami.
Musiała minąć krótka chwila, nim Nott wyczołgał się spod koca i biegiem ruszył za swoim przyjacielem.
Draco westchnął głęboko i przewrócił oczami, kiedy po raz kolejny trzasnęły drzwi.
- Jak dzieci... - mruknął sam do siebie, a przez ułamek sekundy w jego myślach uformował się widok jakiejś zielonej łąki i uśmiechniętego Pottera. Zmarszczył brwi.

***
- Blaise, poczekaj! - zawołał Theo, próbując dogonić idącego szybko Ślizgona. Czuł się strasznie podle, a obojętna postawa jego przyjaciela, dobijała go jeszcze bardziej. Miał ochotę po raz kolejny rzucać w siebie wyzwiskami, bo szczerzę mówiąc Theo nie widział, co wtedy mówi. Był pod natłokiem swoich myśli i uczuć, a słowa same wypłynęły z jego ust. Czy żałował? Tak. I to cholernie mocno. Nie chciał ranić Blaise, bo widział, że na to nie zasługuje.
W końcu był to jego przyjaciel; trochę szalony i nieokrzesany, jednak wciąż jeden z lepszych przyjaciół, których udało mu się spotkać w swoim życiu. - Blaise, przepraszam.
Diabeł zatrzymał się w półkroku na schodach, powoli się odwracając. Jego mina nie wyrażała żadnych emocji, co jeszcze bardziej zdołowało ciemnookiego. Czuł się tak cholernie podle, że stwierdził, iż lepiej by było gdyby dalej nie mógł mówić.
Blaise zszedł trzy stopnie w dół, dzięki czemu w końcu był równego wzrostu, co Theo. Dzieliły ich dwa małe schodki, które Nottowi wydawały się ogromną przepaścią, a nawet pieprzonym kanionem.
- To, że nie jestem szalenie w kimś zakochany nie znaczy, że nie mam uczuć - stwierdził rzeczowo. Theo już otwierał usta, aby po raz kolejny przepraszać Ślizgona, jednak ten pokręcił głową, dając znak, że ma nawet nie zaczynać. - Okej, nie wyszło mi z Ginny, to fakt, ale to, że wybrała jakiegoś Puchona, który notabene całkiem nieźle się prezentuje, nie znaczy, że nie chcę stałego związku. Kiedy patrzyłem na Draco i Harry'ego, na ciebie i Rona, czy nawet na Pans i Mionę, z jednej strony byłem szczęśliwy, ale z drugiej strony, cholera jasna, czegoś mi brakowało. Nie jestem jakoś super romantyczny czy czuły, ale cholera, Theo! To, kurwa, nie było miłe!
- Blaise - powiedział cicho z coraz to większym szokiem na twarzy. - Czy ty właśnie stwierdziłeś, że nowy przydupas siostry mojego przyszłego męża jest całkiem niezły? - zapytał z ciągłym niedowierzaniem. Theo nie potrafił połączyć tych wszystkich faktów, bo Zabini to przecież pogromca dziewiczych serc, a wyznanie, które wypłynęło teraz z jego ust, było czymś co najmniej dziwnym i niezrozumiałym dla Notta.
- Powiedziałem to? - zapytał równie zaszokowany, co drugi Ślizgon. - Naprawdę to powiedziałem?
Zszedł z dwóch ostatnich schodków i spojrzał tępo na Theo. Minęły długie miesiące i lata nim oboje zamrugali, wracając do zwykłej rzeczywistości.
- Przecież ja lubię cycki - oznajmił głupio Blaise, a Theo zamrugał po raz kolejny.
Nagle, zupełnie niezapowiedzianie z ust wyższego wypłynął melodyjny śmiech, który sprawił, że z jego ciemnych oczu zaczęły wypływać łzy. Nie musiała minąć długa chwila, nim nieogarnięty Blaise dołączył do zginającego się w pół Notta. Były to dwa beztroskie śmiechy, który nie pojawiały się już od dłuższego czasu.
Nie przejmowali się tym, że osoby postronne, które mogły na nich spojrzeć, z całą pewnością stwierdziłyby, że są z lekka kopnięci. W tamtym momencie liczyło się to, że mogli dać upust swoim emocjom, które od dłuższego czasu były w nich skumulowane. Z każdym nowym oddechem, który łapali haustami, wypływały z nich niechciane uczucia i wspomnienia, który zakłócały im spokój i radość.
Jeszcze przez jakiś czas śmiali się radośnie, a ich głośne głosy obijały się echem od hogwartowych ścian, niosąc je aż do najwyższych wież.
Mogli prawie powiedzieć, że czuli się wolni od każdych zmartwień. Prawie.

***
Harry miał dziwny sen.
Śnił o sobie samym i Draco. Pamiętał, że było tam strasznie dużo zielonego koloru i wszystko wyglądało na się jasne i wesołe. Wydawało mu się, że znajdował się na łące, jednak za każdym mrugnięciem, miał wrażenie, że coś ulegało zmianie. Jakby nie znajdował się na stałym gruncie, tylko na czymś co żyje własnym, zmiennym życiem.
Leżał na pysznie zielonej trawie, która lekko łaskotała jego policzek. Otworzył mozolnie oczy i leniwie podniósł swoje ciało do siadu. Czuł się zrelaksowany, a jego mięśniami nie targały żadne emocje; czuł się tak, jakby ktoś zdjął z jego zmęczonego ciała wszystkie złe myśli, wspomnienia i uczucia. Nawet nie zauważył, że na jego ustach błąkał się łagodny uśmiech, który podkreślało słońce wiszące wysoko nad nim. Czuł się naprawdę wolny.
Nie miał na sobie butów, a reszta jego ubrania składała się z lnianej, białej koszuli i luźnych, krótkich spodni, w równie jasnym kolorze. 
- Coś się stało, Harry? - zapytał ktoś leniwym głosem i dopiero w tamtym momencie Gryfon spojrzał na bok. Pół metra dalej leżał rozluźniony Draco, który jedną ręką zasłaniał sobie oczy, natomiast druga służyła mu jako poduszka. Serce Harry'ego zatłukło szybko, a w jego ustach zrobiło się niewyobrażanie sucho. On też miał na sobie lnianą koszulę, która uwydatniała czarny znak, widniejący na lewym przedramieniu i krótkie spodnie, które w tym przypadku były o wiele ciemniejsze niż te Harry'ego. 
- Draco? - zapytał niepewnie, wciąż nie wiedząc czy to sen, którym może sterować, czy ten, który żyje własnym pulsem. 
- Mhm, to ja, Gryfiaku. Dlaczego wstałeś? 
- Dra...co..., o rany to ty - oznajmił cicho i niespodziewanie rzucił się na blondyna, który pod wpływem mocnego uścisku - stracił chwilowo oddech. Ciało Gryfona drżało pod wpływem emocji, a Ślizgonowi nie pozostało nic, jak tylko wziąć w ramiona ciemnowłosego. 
- Wiem, że tam nie jest ci za dobrze, ale Harry, nie rozczulaj się tak - stwierdził Malfoy, jednak wciąż silnie trzymał swojego chłopaka. 
- Boże, Draco, powiedź mi, że jak się obudzę to będziesz ty, proszę cię. Powiedź to. 
Blondyn tego nie powiedział. Zamiast tego, odsunął swojego Gryfona i złożył na jego ustach słodki pocałunek, który miał oznajmić jak bardzo mu na nim zależy. 
- Nie mogę tego powiedzieć, kochanie - powiedział szczerze, a Harry miał ochotę się rozpłakać i zaśmiać jednocześnie. Draco pierwszy raz użył takiego określenia, co zarówno go cieszyło jak i smuciło. Żałował, że nie może usłyszeć tego w normalnym życiu, tylko tutaj - w jego wyimaginowanym śnie. 
- Skoro to jest mój sen, możesz zrobić wszystko o co proszę, prawda? - zapytał, a Draco przytaknął w zamyśleniu. - Więc masz powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
- To nie do końca tak działa, Harry - oznajmił Ślizgon i spojrzał krytycznym wzrokiem na ciało chłopaka, który siedział na jego kolanach. - Dlaczego ty nie jesz, Harry Potterze? Jesteś jeszcze chudszy niż wcześniej, do cholery! 
Gryfon mruknął coś pod nosem i odwrócił wzrok. Szczerze mówiąc, nie tego się spodziewał po spotkaniu ze Ślizgonem. 
- Przestań mruczeć, bo to poważna sprawa! - stwierdził Draco. - Rany, Harry. Wiem, że jest ci teraz ciężko i przepraszam, bo pewnie masz nadzieje na usłyszenie jakiś dobrych wieści, ale Harry, proszę. Zacznij jeść i słuchaj Hermiony i reszty, dobrze? Oni się tobą zaopiekują do czasu, aż ja... wrócę. 
- A kiedy wrócisz? - zapytał niemal szeptem i oparł głowę o ramie swojego chłopaka. Chciałby tu zostać. - Zresztą oni jutro wyjeżdżają i zostanę sam. 
- Harry, posłuchaj. Nie mamy za dużo czasu, więc postaram się powiedzieć wszystko to, co wiem. 
Harry pokiwał głową i zamienił się w słuch, chociaż swojej pozycji nie zmienił o milimetr. 
- Zaklęcie, które rzucił Nathaniel, sprawiło, że z mojego... jego umysłu usunęły się wszystkie wspomnienia związane z tobą. I chodzi tutaj o te wspomnienia, kiedy już byliśmy razem. Boże, jest mi strasznie źle z tego powodu, ale nie wiem jak je przywrócić. Wydaje mi się, że to zaklęcie nie jest długotrwałe, więc one same muszą przyjść. Nie wiem kiedy to się stanie, ale Harry, proszę: dbaj o sobie i nie waż się więcej nie jeść, bo ci nogi z dupy pourywam. 
- Skoro... ten drugi Draco mnie nie pamięta, to kim jesteś ty? - zapytał zdezorientowany Gryfon.
- Jestem tą częścią, która pamięta, kochanie - powiedział łagodnie, mozolnie kreśląc palcem zawiłe wzory na jego plecach. 
- Czyli to ty musisz wrócić na swoje miejsce - stwierdził Potter. 
- Można tak powiedzieć, chociaż ja cały czas jestem w umyśle tego Draco, który cię nie pamięta. Po prostu to zaklęcie spowodowało, że część mnie... jego została zablokowana. 
- W takim razie, dlaczego teraz z tobą rozmawiam? - Potter miał nadzieję, że to nie jest tylko sen.
- Są rzeczy, o których nikt nie musi wiedzieć, kochanie - powiedział Ślizgon, nawiązując do ich rozmowy, kiedy to spotkali się w pociągowym korytarzu. Harry załapał, jednak miał ochotę rozpłakać się jak dziecko.    
- Mogę tu z tobą zostać? - zapytał jeszcze, nie mając ochoty na więcej informacji. Poczuł łagodne wibracje spowodowane cichym śmiechem Draco.
- Tak długo, jak chcesz Gryfiaku - oznajmił i zamknął go w szczelnym uścisku. 




*Pieprzyć to. Od następnego rozdziału w końcu musi się coś dziać, 
bo i mnie, i Was to denerwuje*

***