15 kwietnia 2022

Ya’aburnee


LOLOLOL. 
Hm...
HM....
DZIEŃ DOBRY??

Chciałabym powitać Was wszystkich tutaj, którzy z jakiegoś powodu się tutaj znaleźli po tylu latach od ostatniego postu. KTÓRY UWAGA: BYŁ 5 LAT TEMU. NO HIT.
Ale wracam, bo coś mnie ostatnio tchnęło i machnęłam 19 stron fanfika, bo czemu kurwa nie. I pisało mi się naprawdę świetnie! Co ciekawe największe trudności miałam z wymyśleniem tytułu i nieoficjalną nazwą tego fanfika jest ,,Tytuł kurwa jakiś tam". 

Chciałabym poinformować, że nie wiem jak to opowiadanie zostanie odebrane, ale jeżeli wena będzie mi sprzyjać jak do tej pory i będzie paru chętnych, to z chęcią sprawię żeby ten fanfik stał się opowiadaniem rozdziałowym!

Chciałabym również poinformować, że jeżeli jakieś opowiadania wypłyną jeszcze spod moich rąk, to pojawią się one również na Wattpadzie, gdzie chyba aktualnie kręci się życie fanfikowe? Ale spokojnie! Dla starszych dusz, które przyzwyczaiły się do czytania opowiadań tutaj: tutaj też będę wszystko wstawiać!

Link do Wattpada: tutaj


WESOŁYCH ŚWIĄT DRARRYNISE I WELCOME BACK! // Kummie

***

Tytuł: Ya'aburnee*
Pairing: Drarry
Rodzaj: one-shot (?)
Gatunek: fluff, smut, komedia, jeżeli ktoś przymknie jedno oko i drugie właściwie też
Ostrzeżenia: Akcja dzieje się 8 lat po wojnie, obaj mają 27 lat


*Ya'aburnee z języka arabskiego przetłumaczyć możemy jako „deklarację nadziei, że umrze się przed drugą osobą, ponieważ życie bez nich byłoby nie do zniesienia”.





Oddech Harry'ego Pottera był szybki i nierównomierny. Jego szata fruwała we wszystkie strony, a przydługawe włosy przylepiały się do mokrego od potu czoła. Biegł ile miał sił w nogach, ponieważ Hogwart Express miał odjechać w każdym momencie. Czuł jak jego mniejsza torba ześlizguje się z jego ramienia, ale tylko zacisnął mocno rękę na jej pasku, biegnąc ile miał sił w nogach.
Nie miał pojęcia jakim cudem udało mu się wskoczyć do ruszającego już pociągu, ale kiedy to zrobił, zamknął szybko drzwi i oparł się o ścianę, odchylając głowę do tyłu oddychając ciężko. Czuł jak jego nogi drżały od nagłego wysiłku fizycznego, ale mimo to uśmiechnął się sam do siebie i wypuścił głośno powietrze. Nie mógł uwierzyć, że w tym wieku wciąż miał tyle werwy, co niemal dziesięć lat temu.
Poprawił swoje okulary i podniósł torbę, którą wcześniej rzucił na podłogę. Wciąż oddychając ciężko ruszył wąskim korytarzem w stronę przodu pociągu, raz po raz odpowiadając kiwnięciem głowy, uśmiechem bądź krótką odpowiedzią na rzucane w jego stronę powitania. Harry słyszał głośne śmiechy, przyśpiewki i przyciszone głosy uczniów, którzy podekscytowani byli nadchodzącymi świętami. I sam Harry rozumiał to doskonale, chociaż w tym roku to on zgłosił się, aby te święta spędzić w Hogwarcie. Była to spontaniczna decyzja, o której poinformował dyrektor McGonagall niemal od razu, tuż po usłyszeniu ogłoszenia. Będzie mógł spędzić ten czas na sprawdzeniu wszystkich wypracowań i testów, z którymi był daleko w tyle. Ale to nie była jego wina! Gdyby wiedział, że przejęcie obowiązków profesor Hooch będzie tak bardzo odciągało go od czytania wypracowań z Obrony Przed Czarną Magią to... i tak wziąłby tę posadę. Harry Potter miał dużo czasu, więc trochę dodatkowych obowiązków wcale mu nie przeszkadzało. 
Kiedy w końcu udało mu się przecisnąć przez chmarę uczniów do wagonu przeznaczonego dla nauczycieli wszedł do przedziału, który upatrzył sobie, kiedy po raz pierwszy miał ruszyć do Hogwartu w roli nauczyciela. Nie patrząc w stronę siedzeń, zamknął szybko drzwi odgradzając się od głośnych dźwięków zza szyby. Harry kochał tę pracę, ale po wojnie czuł się czasami przebodźcowany. Wypuścił głośno powietrze i obrócił się do wnętrza przedziału. Godryku nie. Pomyślał, a z jego gardła wydobył się jęk. 
Idealna brew Draco Malfoy'a uniosła się z niemym pytaniem, ale Potter miał wrażenie, że chłodne oczy jego towarzysza podróży wyrażały ten sam rodzaj zaskoczenia, co jego własne. 
- To jest wybór między mną, a Longbottom'em i profesor Sprout. Wybierz mądrze - powiedział Draco, a w jego głosie Harry wyczuł rozbawienie. Oboje wiedzieli, co wybierze Potter, więc nie było zaskoczeniem, kiedy Harry westchnął głośno i włożył swoją torbę na miejsce bagażowe, tuż nad swoją głową. Nie ukrywał swojego niezadowolenia, pozwalając sobie na ciche pomruki przedrzeźniające słowa blondyna. Czuł na sobie zaciekawiony wzrok Malfoy'a, ale powtarzał sobie w duchu, że wcale nie robi to na nim wrażenia. Z mniejszej torby, którą miał przewieszoną przez ramię wyciągnął książkę, która towarzyszyła mu od jego własnych szkolnych lat - Quidditch przez wieki. 
Miał ze sobą jeszcze dwie inne, które były zdecydowanie bardziej przydatne w jego aktualnym zawodzie, jednak była to książka, z którą nie rozstawał się niemal w ogóle. Pozostałe dwie pozostawił w torbie na odpowiedni czas. 
Harry usiadł bliżej drzwi, aby nie stykać się kolanami ze swoim towarzyszem i spojrzał przelotnie na niego. Skupił się całą swoją siłą woli, aby nie spłonąć rumieńcem, kiedy spostrzegł, że Malfoy wciąż bacznie go obserwuje. Spuścił wzrok na książkę i odchrząknął gardłowo. 
- Myślałem, że zrezygnowałeś ze swoich planów pozostania w Hogwarcie - drążył blondyn. 
Harry podniósł ponownie wzrok, starając się nie patrzeć w oczy opiekunowi Ślizgonów. Chciał zapytać, od kiedy jest taki rozmowny, ale w ostatnim momencie ugryzł się w język. 
- Zasiedziałem się nad wypracowaniami i przegapiłem ostatni powóz. Musiałem improwizować - powiedział szczerze i wzruszył ramionami, po raz kolejny spuszczając wzrok na książkę. Miał nadzieję, że Malfoy zrozumie aluzję, że chce spędzić tą podróż w ciszy. 
- Widzę właśnie - odpowiedział drugi i zaśmiał się pod nosem. Harry niemal podskoczył, kiedy poczuł na policzku chłodną dłoń byłego Ślizgona. - Byłeś brudny. 
Powiedział jakby to w jakikolwiek sposób tłumaczyło jego zachowanie. 
- Dzięki - mruknął Harry słabo, zastanawiając się jakim cudem Malfoy był w stanie zachowywać taki spokój, kiedy serce Pottera waliło jak oszalałe.

A Harry nie znosił tego uczucia, które pojawiało się za każdym razem, kiedy był w jednym pomieszczeniu z Draco Malfoy'em. Nienawidził tego uczucia, bo wiedział, że ono nie powinno się tam pojawiać. A było ono tam od samego początku, kiedy Harry zaczął pracę jako nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią dwa lata temu. Zajęło mu sześć lat uporządkowanie swoich spraw i myśli po wojnie, aby móc normalnie funkcjonować. Podjął decyzję o przejęciu posady nauczyciela OPCM dzięki Hermionie, która uzmysłowiła mu, że praca Aurora może niekoniecznie być tym czego on i Ron oczekują po wojnie. I po raz kolejny miała rację, kiedy to treningi i zajęcia przygotowawcze do pracy Aurora sprawiły, że powróciły jego koszmary, przez które chodził niczym trup. 
Przyjmując posadę nauczyciela, Harry wiedział, że będzie wtedy często widywać Draco na szkolnych korytarzach. Słyszał, że ten został nauczycielem eliksirów dwa lata po wojnie. Wiedział o tym dokładnie i starał sobie wmawiać, że to wcale nie zaważyło na jego decyzji o powrocie do Hogwartu. Wmawiał sobie, że jego dziwna obsesja na punkcie Draco Malfoy'a została w jego latach młodzieńczych. 

Na początku mijali się na korytarzach rzucając sobie chłodne spojrzenia, które tylko irytowały Harry'ego. Cały Draco zresztą go denerwował. Chodził po korytarzach Hogwartu, jakby to była jego szkoła. Zawsze miał na sobie nienaganne szaty, albo trzyczęściowe garnitury, które zapewne były droższe, niż całe życie Harry'ego. Jego włosy zawsze były ułożone w taki sposób, że żaden kosmyk nie odstawał od reszty. A jego stalowoszare oczy zawsze były chłodne, choć nieustannie podążały za Harry'm za każdym razem, gdy ten pojawiał się w pomieszczeniu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Draco był lubiany. Okazało się, że jest niesamowicie dobrym nauczycielem, zdecydowanie lepszym od Snape'a i Slughorna, i choć poprzeczka nie była wysoka, to Malfoy zaskoczył wszystkich. Wszyscy wiedzieli, że był wymagający i zawsze perfekcyjny, ale pokazał, że jego cierpliwość i umiejętności sprawiły, że dostał uznanie nie tylko kadry, ale i uczniów, którzy przychodzili do niego z problemami bez obawy, że ich skarci, albo zignoruje, jakby to uczynili jego poprzednicy. 
Później ich relacja stała się jeszcze dziwniejsza. Harry nie wiedział kiedy minął okres wzajemnej nienawiści. Mógł podejrzewać, że stało się to o wiele wcześniej niż w momencie, kiedy dołączył do grona nauczycielskiego. Może było to nawet od razu po wojnie? Harry nie miał pojęcia, kiedy to się stało, ale parę miesięcy po rozpoczęciu nowej pracy, zauważył, że zaczął witać się z Draco na korytarzach. Nie był pewny kto zaczął tę zabawę jako pierwszy, ale była to miła odmiana od tych zimnych spojrzeń. 
Oprócz sprawowania pozycji nauczyciela eliksirów Draco był również opiekunem Ślizgonów. Nie musiało więc minąć dużo czasu żeby Harry zgłosił się na pozycję opiekuna domu Gryffindoru. Ich rywalizacja w przydzielaniu i odbieraniu punktów stała się ulubioną zabawą ich kolegów, przez co mieli długą rozmowę z dyrektor McGonagall. Harry poczuł się znowu jak szesnastoletni chłopaczek, po kolejnej bójce ze swoim nemesis. Co ciekawe, Potter miał wrażenie, że to spotkanie z dyrektorką umocniło jego relację z byłym Ślizgonem. Tuż po wyjściu z gabinetu i zejściu po schodach, Harry spojrzał na Malfoy'a, który w tym samym momencie spojrzał na niego. Z jakiegoś dziwnego powodu, to jedno spojrzenie sprawiło, że oboje zaczęli się głośno śmiać, nie zważając na uczniów, którzy rzucali w ich stronę dziwne spojrzenia. 
- Dobrze cię mieć z powrotem, Potter - powiedział wtedy Malfoy, a Harry poczuł szybsze bicie swojego serca. Nie wiedział czy źle odczytuję ton głosu Dracona, ale nie chciał się okłamywać, myśląc, że wyczuł w nim coś w rodzaju czułości. Nie był wtedy w stanie wytworzyć konkretnej odpowiedzi, więc uśmiechnął się lekko i ruszył przed siebie, wracając do swojego gabinetu. 
Harry wiedział, że wchodzi na niebezpieczny grunt, dlatego też starał się unikać kontaktu z profesorem Malfoy'em jak tylko się dało, bez zwracania na siebie uwagi. Próbował sobie wmówić, że przyśpieszone bicie serca i dziwne myśli o swoim koledze z pracy spowodowane były brakiem jakiekolwiek miłosnej relacji. Jego związek z Ginny zaczął się tak nagle, jak się skończył. Potter podejrzewał, że oboje zdawali sobie sprawę z tego, że nie mogli stworzyć związku na dłuższą metę, w momencie, kiedy oboje widzieli siebie bardziej jako przyjaciół albo nawet rodzeństwo. 
A później? Później Harry nie miał czasu na szukanie miłości, ponieważ trening Aurorski, a później rola szukającego w Nietoperzach z Ballycastle zajmowała większość jego czasu i chęci. Koniec końców, oprócz małych romansów podczas jego tournée, Harry kompletnie nie był zainteresowany szukaniem życiowego partnera. Cholera, Harry mógł śmiało powiedzieć, że podczas pobytu w Hogwarcie jako uczeń miał większe powodzenie. 
I dlatego też starał się nie czuć wyrzutów sumienia, kiedy podczas nocnej bezsenności wyobrażał sobie dłonie Dracona błądzące po jego nagiej skórze. Czy czuł potem niesamowite skrępowanie, kiedy na spotkaniach rady jego wzrok spotykał ten Malfoy'a? Zdecydowanie. Czy czuł wtedy niesamowite gorąco na swoich policzkach? Niezaprzeczalnie. 
 
Dlatego też Harry nie potrafił określić swojej relacji z profesorem Malfoy'em. Mógł śmiało powiedzieć, że byli kolegami z pracy, ponieważ nie jeden raz wdawali się w godzinne dyskusje na wszystkie tematy jakie tylko przyszły im do głowy. Była to miła odskocznia od ich ciągłej rywalizacji, którą między sobą rozpoczęli wieki temu. Mimo to wciąż posługiwali się miedzy sobą swoimi nazwiskami, choć miał wrażenie, że nieraz było to używane bardziej pieszczotliwie niż niejedno czułe słówko, którego Ron i Hermiona używali między sobą. 
Ale Harry był niezaspokojony. Chciał czegoś więcej. Potrzebował czegoś więcej od tej relacji. 
Nie raz i nie dwa próbował dowiedzieć się od Neville'a jakiś szczegółów dotyczących życia prywatnego Draco. Bo Harry był ciekawskim czarodziejem. Ale pomimo dziwnej, ale przyjacielskiej relacji Neville'a i Draco, Potter niczego się nie dowiedział. Bo Draco pieprzony Malfoy był cholernie prywatną osobą. 

Czy to dlatego Harry Potter stwierdził, że zostanie w Hogwarcie na święta, wiedząc, że Draco Malfoy tam będzie? 
Może. 
Sam starał się utwierdzić w przekonaniu, że było to spowodowane chęcią pozwolenia jego kolegom z pracy na spędzenie czasu w rodzinnym gronie. A towarzystwo profesor Sprout, Neville'a, Draco i dyrektor McGonagall wcale nie było takie straszne. No może oprócz tej niemal dwudniowej podróży, w której musieli kontrolować swoich podopiecznych w pociągu i wrócić z powrotem do Hogwartu. Poza tym wszystko było w jak najlepszym. No może pomijając towarzystwo Draco w tym samym przedziale. Ale tak jak Harry wcześniej uzgodnił sam ze sobą, było to lepsze niż towarzystwo dwóch zielarzy w przedziale obok. 

Wracając do rzeczywistości, Harry po raz kolejny odchrząknął głośno i zmienił pozycję, w której siedział. Nie wiedział czy jest mu zimno czy ciepło, ponieważ zimny pot wciąż spływał po jego plecach. Postanowił, że jednak zdejmie szatę wierzchnią i zostanie w ciepłym swetrze w odcieniu brudnej czerwieni. Niemal poczuł, jak Draco krzywi się na ten, jego zdaniem, bezgustowny sweter, ale mógł włożyć swoją opinię głęboko w du...
Odchrząknął trzeci raz w przeciągu pięciu minut i Malfoy nie wytrzymał. Spojrzał na niego znad gazety z wysoko uniesionymi brwiami i zaproponował mu wodę, która stała na małym stoliczku pod oknem. 
Z braku niczego innego do roboty, Harry skorzystał z propozycji i wstał w celu wzięcia chłodnej butelki. Czy Harry był zdziwiony, że w tym momencie pociąg wybrał właśnie ten moment na mocne szarpnięcie? Zdecydowanie nie był. 
Upadł na Draco, uderzając go łokciem w splot słoneczny, pozbawiając Draco oddechu na dłuższą chwilę. Sam Harry upadł na kolana Draco, czując niewyobrażalnie wielkie ciepło, które rozlało się po jego policzkach. Na miłość boską, miał przecież dwadzieścia siedem lat. Był już dorosłym mężczyzną, więc skąd brały się u niego takie reakcje? 
Chciał szybko wstać z kolan Malfoy'a żeby nie kompromitować się już więcej, ale chłodna dłoń trzymała go za biodro. I Harry nie był pewny czy Draco trzymał go w miejscu, bo nie zdawał sobie z tego sprawy czy może zrobił to aby uratować go przed upadkiem. Albo może dlatego, że sprawiało mu to przyjemność? Niezależnie od tego, jaki to był powód, Harry miał ochotę błagać, żeby go nie puszczał.
Wzrok bruneta spotkał się w końcu z oczami Dracona i Harry widział tyle emocji w jego oczach, że sam zagubił się w tym, co sam czuje. 
- Czy będzie to nieodpowiednie, jeżeli powiem, że na ciebie lecę? - powiedział zanim mógł się ugryźć w ten niewyparzony, głupi język. Oczy Draco rozbłysły, a z jego jasnych warg wydobył się najpiękniejszy śmiech, jaki Harry słyszał w swoim nędznym życiu. 
Brunet chciał, aby ten moment trwał przez wieczność. I może by się to udało, gdyby drzwi od ich przedziału nie otwarły się nagle, budząc ich z ich ogłupienia. 
Harry ruszył wtedy wszystkie swoje szare komórki i skupił każdy atom w swoim ciele, aby jak najszybciej wstać z kolan kolegi. Spojrzał szybko w stronę drzwi i najbardziej naturalnie jak tylko potrafił sięgnął ręką w stronę butelki z wodą, która była powodem całego zamieszania. 
Osobą, która uratowała go przed totalną kompromitacją był Neville, który stał w drzwiach z lekko zmrużonymi oczami, jakby próbował zrozumieć, co właściwie się tu działo. Wyglądał przy tym  na niesamowicie zadowolonego z siebie. Harry chciał go uderzyć w ten głupi uśmieszek. Boże, nie minęło nawet pół godziny, a Harry miał już dosyć tej podróży. 
- Cześć wam - zaczął radośnie, nawet nie próbując zachować pozorów. - Przyszedłem tylko zapytać czy któryś z was nie chciałby się przejść ze mną po korytarzach. Profesor Sprout właśnie zasnęła. 
Neville się zmienił. Harry zastanawiał się czy towarzystwo Draco tak na niego wpłynęło czy była to jednak praca w Hogwarcie, która pozwoliła mu rozwinąć skrzydła. Ale Neville ani nie wyglądał ani nie zachowywał się jak przestraszony chłopiec, którego Harry poznał lata temu. Ten Neville Longbottom był pewny siebie i zawsze uśmiechnięty. Był zdecydowanie wyższy od Harry'ego, który swój wzrost mógł przeklinać w nieskończoność. 
- Ja pójdę - powiedział szybko i wziął głęboki łyk zimnej wody. - Dzięki za wodę - rzucił jeszcze do Draco i wyszedł z przedziału wymijając profesora zielarstwa. 
Kiedy oboje wyszli na korytarz Harry obrócił się w stronę swojego kolegi i wskazał na niego palcem wskazującym. 
- Nie komentuj - powiedział, a Neville uniósł ręce w geście poddania, jednak jego głupi uśmieszek go zdradził. Po raz kolejny chciał go uderzyć, ale powstrzymał się tylko dlatego, że weszli już do następnego przedziału, gdzie ich uczniowie mogliby to zobaczyć. A Harry nie chciał dawać im pomysłów, które mogliby zrealizować. 
Przechadzając się po korytarzu nie mieli właściwie za dużo do roboty. Tylko raz po raz, ktoś z uczniów zagaił rozmowę na temat któregoś z zadań bądź, tak jak w przypadku Harry'ego, na temat Quidditch'a.
A profesor Harry Potter uwielbiał spędzać czas ze swoimi uczniami. A nie było niespodzianką, że uczniowie byli zauroczeni młodym profesorem. Zresztą, wszyscy byli podekscytowani wiadomością, że Ten Wybraniec zostanie nauczycielem w Hogwarcie. Od samego niemal początku Harry czuł się pewnie w roli nauczyciela OPCM, a wcześniejsze doświadczenia z Gwardią Dumbledore'a dały mu dobrą podstawę do tego, aby dobrze prowadzić swoje zajęcia. Często wspominał lekcje Remusa, które za każdym razem wywoływały w nim nostalgiczny uśmiech. Miał nadzieję, że Remus, gdziekolwiek się teraz znajdował, był z niego dumny, bo Harry Potter z całą pewnością uważał go za swój autorytet jeżeli chodzi o nauczanie. 

Ich obchód nie potrwał długo, więc po jakimś czasie znów usiadł na swoim miejscu obok drzwi, starając się nie spoglądać na Malfoy'a za często. Harry rozsiadł się wygodnie, kładąc nogi na siedzenie na przeciwko niego i zajął się lekturą, chociaż zdecydował się na książkę o Oklumencji, którą kupił jakiś czas temu w Hogsmeade. Zostały mu właściwie niecałe dwa rozdziały i bał się, że po przeczytaniu tej książki i drugiej, która wciąż leżała w jego torbie, nie będzie miał już co robić. 
Jego wybawienie spłynęło jednak po niecałej godzinie czytania.
- Z chęcią się wymienię na książki, jeżeli byłbyś zainteresowany - powiedział Draco, wyciągając swoją lekturę w stronę Harry'ego. 
A Harry spojrzał na wyciągniętą przedmiot znad swoich okularów, jednak jego wzrok powędrował na udo Draco, gdzie znajdowała się jego czarna skórzana podwiązka z zamocowaną różdżką, której wcześniej nie widział. Cudowny Godryku, miej go w opiece. 
- Z chęcią - powiedział mając szczerą nadzieję, że Malfoy nie zauważył, że jego głos brzmiał co najmniej oktawę wyżej. Wymienili się szybko i Harry spojrzał na okładkę książki, którą trzymał w rękach. Magiczna moc wywarów i mikstur. Jęknął głośno. Czego on się spodziewał?
- Och, Potter już nie bądź taki wybredny. Trochę odmiany ci się przyda - powiedział Draco, a Harry niemal wyczuł, że ten wywrócił oczami. 
- Już bym wolał sprawdzić eseje Neville'a z zielarstwa - mruknął, otwierając książkę na pierwszej stronie. 
- Wszystko da się załatwić - prychnął Draco w rozbawieniu. - Możesz mi ją oddać, Potter, do niczego cię nie zmuszam. 
I Harry zawahał się nad propozycją tylko przez chwilę, ponieważ zobaczył, że strony książki zawierają komentarze Draco. A Harry był na tyle ciekawski, że z chęcią zobaczy, co młody mistrz eliksirów tam nabazgrał. A raczej wykaligrafował, ponieważ pismo Malfoy'a daleko odbiegało od kurzego pisma Pottera. Czy Harry wspominał, że Draco Malfoy wybitnie go denerwował? 
Wbrew pozorom lektura całkiem go pochłonęła, chociaż komentarze Draco zdecydowanie na ten fakt zaważyły. Nie raz uśmiechnął się głupkowato, kiedy przeczytał jakiś sarkastyczny dopisek byłego Ślizgona. Po jakimś czasie zaczęły go boleć jednak oczy, więc zdjął swoje okulary i przymknął powieki, odchylając głowę do tyłu. 
Nie zauważył nawet kiedy zasnął do czasu, aż poczuł na swoim ramieniu dłoń, która lekko go potrząsała. 
- Potter.
- Potter! 
Harry otworzył szeroko oczy i spojrzał zdezorientowany na Malfoy'a, który się nad nim pochylał. W przedziale panowała pomarańczowa poświata, która zwiastowała nadchodzący zachód słońca. 
- Chryste, ile ja spałem? - zapytał, a jego głos zabrzmiał jakby połknął wcześniej garść trocin. Poczuł na policzku coś mokrego i jęknął wewnętrznie, nie mogąc uwierzyć, że oślinił się w towarzystwie swojego kolegi. Kolegi, który patrzył na niego przenikliwym, ale wciąż rozbawionym wzrokiem, który Harry chciał zapisać w swojej głowie. 
- Prawie dwie godziny - odpowiedział blondyn. - Zgłodniałem, chcesz coś do jedzenia? 
I brzuch Harry'ego Pottera odpowiedział za niego. 
- Uznaję to za tak - prychnął Draco, a Harry przewrócił oczami. Nie jego wina, że nic dzisiaj nie jadł! Gdyby nie te pieprzone eseje... 
Dał się pociągnąć do góry i wyprowadzić z ich przedziału. Harry poprawił swoje włosy, które usilnie próbowały wydostać się z prowizorycznego koka i prawie potknął się o własne stopy, kiedy poczuł, że dłoń Draco zaborczo spoczęła na jego kości ogonowej. Odwrócił głowę do tyłu, jednak twarz opiekuna Ślizgonów wyglądała na niewzruszoną. Dlaczego Malfoy musiał go dzisiaj tak dręczyć? 
Choć Hogwart Express wbrew pozorom wcale nie był aż taki długi, droga którą musieli przejść do wózka z jedzeniem dla Harry'ego trwała nieskończoność. Starał się ignorować ciekawski wzrok ich uczniów, którzy rzucali im ukradkowe spojrzenia. I Harry naprawdę starał się zagłuszyć ciche szepty i chichoty, a już w szczególności starał się nie widzieć rumieńców ich uczennic, które patrzyły na nich z szeroko otwartymi oczami. 
- Za jakie grzechy... - mruknął z cierpieniem, a Draco zapytał, czy coś mówił. Harry zaprzeczył gorączkowo i dziękował wszystkim bogom jakich znał, że w końcu dotarli do wózka z jedzeniem. 

Jakieś trzy lata po zakończonej wojnie, dyrektor McGonagall zadecydowała, że w wózku ze słodyczami, oprócz wspomnianych słodyczy powinno znaleźć się też trochę normalnego jedzenia. I teraz Harry był jej za to bardzo wdzięczny, chociaż pewnie jego młodsza wersja bardzo by temu zaprzeczyła. 
Przywitali starszą kobietę miłymi uśmiechami i zapatrzyli się na jej wózek, który przez całą podróż uginał się pod ciężarem smakołyków. Harry zdecydował się na parę pasztecików dyniowych, trzy kanapki i czekoladowe żaby, które od zawsze kojarzyły mu się z podróżami pociągiem. Draco również wziął kanapki i paszteciki, jednak dla odmiany przyznał, że on sam jest typem czekoladowych kociołków. Mieli nadzieję, że jedzenie, które kupili starczy im na dzisiejszy dzień. 
Szukał właśnie paru monet w kieszeni, kiedy to Draco uprzedził go znacząco i zapłacił za nich obu, dziękując starszej kobiecie. 
- Zapłaciłbym za siebie - oburzył się Harry. Był przekonany, że ilość pieniędzy w jego skrytce i skrytce byłego Ślizgona była bardzo podobna! 
- Spóźniłeś się, nie ma za co - oznajmił Draco i mrugnął do niego. Mrugnął. Do. Niego.
Harry już otwierał usta, żeby wdać się w długą dyskusję, jednak ta cholerna dłoń Malfoy'a znowu dotknęła jego kości ogonowej. Spojrzał na niego najbardziej złowieszczą miną jaką tylko mógł w takiej sytuacji zrobić, ale Draco prawdopodobnie jej nie widział, ponieważ jedna z Krukonek podeszła do nich z szybkim pytaniem do profesora Malfoy'a. 
Draco odpowiadał jej ze spokojem z łagodnym uśmiechem, który jak zauważył Harry, był przeznaczony dla ich uczniów. Harry chciał ruszyć już w swoją drogę zostawiając pozostałą dwójkę w spokoju, jednak dłoń Draco z automatu wylądowała na jego biodro, ściskając je stanowczo. Harry zacisnął mocno wargi, aby żaden niechciany dźwięk nie wydobył się z jego ust. 
- Już wszystko rozumiem, panie profesorze! Dziękuję za odpowiedź! - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna, najwyraźniej nie widząc mentalnej walki, którą toczył ze sobą Harry. 
- Nie ma za co Abigail, w razie potrzeby wyślij proszę do mnie sowę, jeżeli napotkasz jakieś trudności - powiedział Draco uprzejmie, a Krukonka podziękowała ponownie i weszła do swojego przedziału. 
- Czy już możemy iść? - zapytał Harry, specjalnie naciskając na słowo ,,możemy''. Jako potwierdzenie dłoń Draco powróciła na jego kość ogonową. 
Harry Potter miał ochotę wyskoczyć z okna. 

 Oboje uznali swoją wyprawę za krótki obchód, który okazał się całkiem obfity, ponieważ kiedy Draco odebrał punkty dwóm Gryfonom, Harry z satysfakcją mógł odebrać punkty Ślizgonom, którzy jak się okazało, współpracowali z wcześniej wspomnianymi Gryfonami. 
Wpadli jeszcze do przedziału Neville'a i profesor Sprout, żeby powiedzieć im, że nie muszą wstawać przez kolejne dwie godziny, za co oboje podziękowali z uśmiechem. Profesor Sprout właśnie szydełkowała, a Neville sprawdzał wypracowania przy czym wyglądał jakby wypił jakiś okropnie niedobry eliksir, od którego było mu niedobrze. Widząc ich miny, najstarsza z nich rzuciła ze śmiechem, że bardzo się cieszy, że odchodzi na emeryturę, przez co Neville posłał im morderczy wyraz twarzy, kiedy oboje zaśmiali się na słowa profesorki. 
Szybkim tempem udali się do swojego przedziału, kiedy zobaczyli, że ręka Longbottoma podejrzanie ląduje na jego pasie z różdżką. 
Wpadli do swojego przedziału i Harry próbował ignorować fakt, że zarówno on jak i Draco usiedli zdecydowanie bliżej środka niż wcześniej. Gdyby tylko przesunął delikatnie lewą nogę, napotkałby kolano blondyna... Otrząsając się z niesfornych myśli, Harry otworzył jedną z kanapek oraz czekoladową żabę, wciąż czując ekscytację odkrywaniem nowych kart. Okazało się, że zdobył kartę, na której znajdował się Ron. Uśmiechnął się tęskno do ruszającej się postaci i schował kartę do przedniej kieszeni spodni. Jego przyjaciel na pewno ucieszy się z faktu, że to szósty Ron w jego kolekcji. 
Podniósł głowę z na wpół zjedzonej żaby i napotkał wzrok Dracona, który patrzył na niego z zaciekawieniem. 
- Co? - zapytał głupio, wciąż przeżuwając czekoladę. Draco szturchnął go swoją nogą, a Harry odpowiedział tym samym, tylko że mocniej. Ich potyczka trwała parę chwil zanim oboje prychnęli z głupimi uśmiechami. 
- Dlaczego nie wracasz do domu? - zapytał po dłuższej chwili ciszy Draco. Sam również jadł swoją kanapkę, a Harry zastanawiał się jak na Godryka ktoś mógł wyglądać tak elegancko jedząc głupi chleb z indykiem? 
- Hermiona jest w ciąży i chce o tym powiedzieć Ronowi. Nie chciałem im w tym roku przeszkadzać - powiedział prawdomównie. Przecież Malfoy nie musiał wiedzieć wszystkiego, prawda? Już z pewnością nie musiał wiedzieć o gorących myślach Pottera, w których to Draco przyciąga go do duszących pocałunków w pustych klasach...
Harry odchrząknął głośno. 
- Och, gratulację dla nich w takim razie - odpowiedział zaskoczony Draco. Po krótkim jednak momencie na jego twarzy wykwitł kąśliwy uśmieszek. - Czy to znaczy, że znowu zostaniesz chrzestnym, Potter? Może w końcu oddasz mi prawo do małego Teddy'ego? 
Harry wciągnął głośno powietrze oburzony. Nigdy nie odda Teddy'ego! 
- Po pierwsze: zapomnij! - Harry spojrzał na niego złowrogo. - A po drugie to właściwie to nie. George nim zostanie. 
Draco chyba zrozumiał dlaczego Hermiona chce poprosić o to George'a. I Harry był mu bardzo wdzięczny, że nie dopytywał bardziej. 
Jeszcze chwilę pokłócili się o Teddy'ego i oboje uświadomili sobie ze strachem, że ten mały demon w przyszłym roku miał zacząć naukę w Hogwarcie. 
Jedzenie nie zajęło im dużo czasu. W międzyczasie Potter zdjął swoje zimowe buty, aby chociaż trochę poczuć się wygodnie w tych warunkach i po chwili oboje powrócili do swoich lektur, chociaż w pewnym momencie z ogromnym bólem wypisanym na twarzy Harry wziął się za sprawdzenie zaległych esejów. I choć należał on z całą pewnością do nauczycieli, którzy cenili sobie praktykę ponad teorię, raz na miesiąc musiał w jakiś sposób sprawdzić wiedzę swoich uczniów. Ale ostatnio nie miał jakoś do tego głowy, ponieważ mecze Quidditch'a, które sędziował pochłonęły dużą część jego wolnego czasu. 
Przyłapał się na tym, że parokrotnie jego kolano otarło się o kolano Malfoy'a, który wyglądał jakby tego nie zauważał. Sam pochłonięty był w książce Harry'ego, chociaż jedna z jego dłoni, ta bliżej położona jego sąsiada, leżała na jego udzie. W pewnym momencie, kiedy Potter po raz czwarty próbował przeczytać ten sam akapit, Draco zmienił pozycję. Oparł swoje łokcie na kolanach, gdzie jedna ręka trzymała książkę, a druga luźnie wisiała w powietrzu. 
I Harry kątem oka spoglądał na dłonie blondyna. Czy tracił już rozum myśląc o tym, jak bardzo pragnął, aby te niesamowicie zgrabne i długie palce wplotły się w jego włosy i ciągnęły je tak długo, aż poczuje ból?
Z ust Harry'ego mógł wypłynąć jakiś dziwny dźwięk, ponieważ Draco spojrzał na niego z pytaniem wypisanym w oczach. Harry wypuścił głośno powietrze i zmienił pozycję, przez co jego stopa otarła się o szarą, bardzo drogą nogawkę od draconowych spodni. 
Malfoy westchnął głośno i spojrzał na niego z miną wyrażającą nic innego jak: ,,naprawdę''? Ukazane w bardzo sarkastycznym tonie. 
Potter już chciał go przeprosić, jednak nie zdążył nawet pomyśleć, a Draco odłożył swoją książkę na siedzeniu grzbietem do góry i zmienił pozycję. Zmienił on również pozycję Harry'ego, ponieważ blondyn podniósł obie nogi Pottera do góry i położył je sobie na kolanach, kompletnie nie zważając na to, że Harry był w samych skarpetkach. A później? A później jak gdyby nigdy nic wziął swoją lekturę i zaczął ją czytać, kładąc jedną rękę na łydkach kolegi. 
Harry był w takim szoku, że patrzył na blondyna z lekko otwartymi ustami. W jego głowie nie było w tamtym momencie żadnej myśli. 
- Błagam, przestań się już wiercić - skomentował tylko Draco, nawet nie podnosząc głowy znad książki. 
I Harry posłuchał go potulnie. Tylko raz przesunął się na siedzeniu, aby było mu wygodniej pisać wskazówki swoim długopisem na pracach uczniów. Bo Harry Potter odmawiał pisania piórem. To była jedyna prośba do profesor McGonagall, kiedy się zatrudniał. Drugą było przejęcie gabinetu profesora Lupina, ale to nie podlegało dyskusji, więc nawet tego nie liczył.
Po dwudziestu minutach, podczas których jedynymi dźwiękami był dźwięk długopisu Harry'ego i przewracania kartek, Harry podniósł ostro głowę znad pisanego właśnie komentarza, kiedy poczuł na swojej nodze delikatne głaskanie. Zagryzł mocno wargi, żeby nie wydać przypadkiem kolejnego, dziwnego dźwięku na widok prawie niewidocznego uśmieszku Malfoy'a. I Harry James Potter postanowił zachować resztki swojej godności i w żaden sposób nie skomentował zachowania Malfoy'a. 
Był z siebie cholernie dumny, że wciąż był w stanie pisać, kiedy dotyk na jego nodze stał się mocniejszy, bardziej śmiały. Potter musiał przyznać, że był cholernie ciekawy, co Malfoy próbował osiągnąć. Kiedy ta prowokująca dłoń znalazła się na jego kolanie, nie udało mu się jednak powstrzymać nagłego wydechu, który cicho wydostał się z jego ust. Już nawet nie udawał, że wciąż czyta wypracowania. Patrzył z lekko odchyloną głową na swojego kolegę czując jednocześnie niesamowite zagubienie jak i pożądanie, które uderzyło w niego niczym wielki, ciężki hipogryf. 
I Draco prawdopodobnie to wyczuł, ponieważ gdy jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Harry'ego, ten drugi zobaczył, jak ciemne są źrenice blondyna. Patrzyli na siebie w półmroku ich przedziału, w którym ciepła poświata z lamp jako jedyna dawała im pewność, że nie wpadli w głęboką, ciemną przepaść. 
Harry w przypływie nagłej, gryfońskiej odwagi ruszył delikatnie swoją nogę, aby jak najdelikatniej jak tylko potrafił, trącić łagodnie krocze Malfoy'a. Gardłowy jęk blondyna trafił prosto do jego własnego krocza. Draco zachęcająco rozstawił swoje uda, aby dać lepszy dostęp stopie Pottera, z czego ten skorzystał natychmiastowo. Uciskał lekko jego krocze, czując jak twardnieje ono z każdym kolejnym momentem. Draco jednak nie pozwolił na tą słodką torturę na długo. Zdjął szybko nogi Harry'ego z siebie i wstał górując nad nim niczym grecki posąg. Jego szary, trzyczęściowy garnitur otulał jego smukłe ciało, jego skórzana podwiązka mocno zaciskała się na umięśnionym udzie, a dłonie, te dłonie, o których Harry marzył nocami zaciskały się raz po raz i Harry chciał polizać każdą żyłę, która tworzyła się na tych pięknych dłoniach. Draco pochylił się nad nim i pociągnął go za jego sweter. Wszystkie kartki, które Harry miał na kolanach upadły na ziemię, rozsypując się dookoła nich, na tej niewielkiej przestrzeni, która ich otaczała. Malfoy zacisnął dłonie na jego swetrze i spojrzał w dół na jego usta, które rozchylone były nie tylko z zaskoczenia, ale też niebywałego pragnienia. 
- Malfoy... - wyszeptał cicho. Miał nadzieję, że blondyn zrozumie. 
Draco spojrzał na niego ze wzrokiem niemal zamglonym. Jego ręka poluzowała uścisk na jego swetrze i ruszyła w powolną podróż po jego odkrytej szyi. Chłodne palce zatrzymały się na jego szybkim pulsie i Harry zauważył jak mały uśmieszek wykwitł na ustach wyższego mężczyzny. Na tym jednak podróż się nie zakończyła. Jedna ręka wylądowała z tyłu jego głowy i Harry krzyczał mentalnie, kiedy w końcu - w końcu poczuł jak palce Draco wplątują się w jego włosy. W tym samym momencie, kiedy cichy jęk wypłynął z jego ust, druga dłoń opiekuna Ślizgonów znalazła się na jego twarzy. Delikatnie pogładził jego gorący policzek, a po chwili kciukiem trącił jego ciepłą wargę, lekko rozwierając jego usta. 
Potter nie wiedział co się działo. Nie czuł takiego podniecenia od naprawdę długiego czasu i zaczął się  powoli niecierpliwić, bo choć to co robił z nim Malfoy było niesamowite, tak niczego nie pragnął bardziej niż warg Draco na jego własnych. I choć ego Harry'ego chciało na niego krzyczeć, Harry zaczął się domagać dotyku. 
Zacisnął dłonie na kamizelce byłego Ślizgona, jednak to mu nie wystarczyło. Wsunął rękę pod nią czując delikatny materiał białej koszuli. Pociągnął biodra Draco do siebie, lekko wypychając swoje do przodu. Poczuł jak jego na wpół twardy penis ociera się o nogę Malfoy'a. Jęknął głośno, nawet nie próbując ukrywać swoich emocji. Wyrwał lekko głowę z dotyku Draco i oparł ją o jego ramię zaciągając się cedrowym zapachem perfum blondyna. 
Kręciło mu się w głowie, kiedy Draco pozwalał mu na ocieranie swojego wzwodu o jego nogę. Harry słyszał ciężki oddech blondyna, co jeszcze bardziej powodowało u niego niesamowite duszności. 
Malfoy ścisnął go jednak za włosy pociągając jego głowę do góry. Spojrzał mu prosto w oczy, widząc jak opanowana maska Dracona opada z każdą kolejną chwilą. 
- Draco... - powiedział błagalnie. Pragnął jego ust. Pragnął w końcu poczuć jego smak. Dłoń Malfoy'a powróciła na jego policzek i w tym samym momencie blondyn oparł swoje czoło o czoło drugiego profesora. - Proszę...
- Mogę? - zapytał prawie, że niesłyszalnie. I Harry chciał krzyczeć. Chciał go zbesztać, tak jak robiła to z nimi profesor McGonagall. Chciał krzyczeć, ponieważ od paru minut nie marzył o niczym innym, jak o tych głupich, miękkich ustach na jego własnych...
Harry spojrzał w stalowe tęczówki Draco widząc wylewające się z nich emocje. Poczuł gorący oddech na swoich ustach, jednak Malfoy nadal nie ruszył się nawet o centymetr, wciąż czekając na zgodę bruneta. Postanowił więc, że sam wykona pierwszy ruch. Stanął lekko na palcach i złączył ich usta, napastując Draco całą swoją siłą, jaką znalazł w swoich mięśniach. A blondyn tylko na to czekał. Odwzajemnił natarczywy pocałunek Pottera przyciągając jego głowę jeszcze bliżej swojej. Zacisnął mocno palce we włosach Harry'ego, a druga ręka zjechała na jego plecy przyciskając go jeszcze bliżej siebie. Harry przygryzł dolną wargę drugiego profesora, czując jak cienka skóra pęka pod jego naciskiem. Oblizał lekko krwawiące usta, czując jak ciężki oddech Draco owiewa jego rozpaloną skórę na twarzy. Ich wzrok spotkał się na ułamek sekundy, a po chwili Harry poczuł, jak gorący język przejeżdża po jego przednich zębach, próbując dostać się do wnętrza jego buzi. A Harry Potter nie stawiał żadnego oporu. W tamtym momencie zrobiłby wszystko dla Dracona. 
Były Ślizgon przerwał na moment ich pocałunek, ponieważ oboje potrzebowali wziąć w końcu oddech. Ponownie złączyli swoje czoła, głośno oddychając. 
- Powiedz je jeszcze raz - wyszeptał blondyn prosto w jego usta, przymykając na chwilę oczy. I Harry pozwolił na to, aby delikatny uśmiech zakwitł na jego ustach. 
- Draco. Draco. Draco - szeptał bez przerwy i nie przestawał nawet wtedy, kiedy usta Draco zjechały na jego odkrytą szyję, gdzie słodkie pocałunki zaczęły mieszać się z ostrym bólem, kiedy zęby blondyna zaczęły wkuwać się w jego skórę. 
I Harry mu na to pozwolił, kurwa, nawet sam odchylił szyję, aby dać lepszy dostęp Malfoy'owi. Jęczał głośno, kiedy po raz kolejny zaczęli ruszać swoimi biodrami, ocierając swoje wzwody o siebie nawzajem. 
I na ułamek sekundy udało mu się unormować swój zamglony wzrok. Spojrzał wtedy na szybę, w której miał idealny widok na swoje odbicie, które idealnie pokazało mu w jakim stanie się znajdował. Widział swoje rozczochrane włosy, czerwone policzki i oczy, które świeciły blaskiem, którego nie widział u siebie od bardzo długiego czasu. Zamknął na moment powieki i uśmiechnął się do siebie rozkoszując się każdym odczuciem, które przechodziło przez jego ciało. 
Po chwili jednak zamrugał szybko i po raz kolejny spojrzał w stronę ich odbicia. Oblał go zimny pot, a serce zagalopowało jeszcze szybciej, o ile było to fizycznie możliwe.   
- Draco. Draco! - powiedział na wydechu, próbując odsunąć się od kolegi. Kochanka? Draco mruknął niechętnie. - Cholera Draco! Zaraz będziemy na stacji! 
Malfoy podniósł głowę i spojrzał nietrzeźwo na bruneta. Harry marzył o tym, żeby znaleźć chwilę na rozkoszowanie się tym do jakie stanu doprowadził byłego Ślizgona. Wyższy z nich odwrócił niechętnie głowę w stronę szyby i wypuścił głośno powietrze widząc, że pociąg rzeczywiście jechał wolniej niż przedtem. Dodatkowo widzieli lampy, które coraz mocniej oświetlały drogę, którą pokonywali, co oznaczało jedno - za moment mieli wjechać na King's Cross. Harry nie wiedział co ze sobą zrobić, ani jak się zachować. Draco wciąż go trzymał, jednak już o wiele luźniej niż przedtem. Potter dotknął palcami swojej wargi czując, jak bardzo opuchnięta wydawała mu się ona pod jego palcami. Czuł gorąco na swojej szyi i był przekonany, że znajdowały się na niej czerwone ślady po zębach Draco. Minęła chwila nim ich wzrok spotkał się ponownie, lekko niezręcznie. W końcu stali w pełnych wzwodach, z setką uczniów w pobliżu kilkudziesięciu metrów. Kiedy ta informacja dotarła do Harry'ego, nie mógł powstrzymać on śmiechu, który wypłynął z jego ust. Musieli wyglądać komicznie. Drugi profesor również musiał zdawać sobie z tego sprawę, ponieważ prychnął cicho i delikatnie odsunął się od Harry'ego. Zaczął poprawiać swoją koszulę, która musiała wyjść z jego spodni, a brunet zaczął jednocześnie szybko zakładać buty i zbierać porozrzucane papiery leżące wokół nich. 
Oczywiście los nie mógł stać po ich stronie, ponieważ Neville Longbottom był wysłannikiem samego szatana i Harry był pewny, że robił on wszystko, żeby postawić ich w niezręcznej sytuacji. 
Otworzył on z impetem drzwi od ich przedziału, ubrany już w ciepłą szatę. Widać było, że chciał im coś powiedzieć, ponieważ początek jakiegoś słowa wyrwał się z jego rozwartych ust, jednak momentalnie zamarł on w lekkim szoku. Patrzył to na Harry'ego to na Draco, który wciąż był w trakcie poprawiania swojej koszuli i kamizelki. Harry spłonął rumieńcem i starał się odwrócić jak najbardziej potrafił, byleby tylko ukryć swoją twarz i szyję przed ciekawskim wzrokiem byłego Gryfona. 
Neville odchrząknął i z lekko zmrużonymi oczami uśmiechnął się jakby nagle zdobył wiedzę całego wszechświata.
- Przyszedłem tylko powiedzieć, że razem z panią Sprout zgarniemy Krukonów i Puchonów, a wy możecie zająć się swoimi.
Harry spojrzał błagalnie na Draco, aby ten zrobił cokolwiek, aby uchronić go przed kompromitacją, jednak pozycja, w której się znajdował wcale nie poprawiła całej sytuacji. 
Kucając na podłodze miał idealny widok na krocze blondyna i musiał on skupić się całym sobą, aby nie jęknąć głośno, ponieważ obrazy w głowie, które natarczywie pojawiały się w jego umyśle sprawiały, że miał ochotę rzucić się na kolana i zanurzyć twarz w tym kuszącym miejscu. Chciał zaciągnąć się zapachem Draco, a potem lizać materiał spodni, aż będzie on wilgotny nie tylko od jego śliny, ale też od prejakulatu, który wyczułby z pełną satysfakcją. 
- Zaraz będziemy gotowi, zajmiemy się wszystkim - powiedział spokojnie Malfoy, jednak nie spuszczał wzroku z Harry'ego. Do ich uszu doleciało parsknięcie Neville'a, ale obaj mieli to głęboko w poważaniu. Potter wypuścił głośno powietrze i stanął w końcu na nogach patrząc Draco prosto w twarz rzucając mu swego rodzaju wyzwanie. Chciał zobaczyć, co blondyn zrobi i jak według niego powinna rozwinąć się dalej ta sytuacja. Ich wzrokowa potyczka trwała do czasu aż nie poczuli, że pociąg się zatrzymał. Dopiero wtedy Malfoy przerwał ich kontakt wzrokowy i podniósł dłoń w celu pogładzenia Harry'ego po ciepłym policzku. Uśmiechnął się lekko, kiedy Potter przyjął jego dotyk z tym samym uśmiechem co jego własny. I obaj wiedzieli, że ten jeden gest był obietnicą na coś większego. 


Minęła prawie godzina nim wszyscy uczniowie z ich domów odnaleźli swoich rodziców. Trwało to bardzo długo, ponieważ każdy z nich chciał usłyszeć pochwały odnośnie swoich pociech i zarówno Harry jak i Draco wykonywali to zadanie bardzo skrupulatnie z małymi uśmiechami na twarzach. Oboje lubili swoją pracę, jednak Harry miał wrażenie, że wiele osób wciąż nie brało go na poważnie. Czuł, że rozmowy były wymuszone, bo wielu z rodziców ich podopiecznych chciało po prostu zamienić parę słów z samym Harry'm cholernym Potterem. I choć wiedział, że wielu z nich już się przyzwyczaiło do jego obecności i tego, że profesor Harry Potter wcale niezwykły nie był, to wciąż zdarzały się takie przypadki, zwłaszcza wśród pierwszorocznych i ich rodziców. 
Ale całą tę sytuację naprawiał żarliwy wzrok Draco, który raz po raz spotykał się z jego własnym. Chociaż określenie raz po raz, nijak opisywało to, jak często ich oczy natrafiały na siebie. Nie stali daleko od siebie, jednak według Harry'ego ta odległość była zdecydowanie zbyt duża. 
Kiedy w końcu, w końcu wszyscy uczniowie znaleźli swoich opiekunów, Harry odetchnął głęboko, a para wydobyła się z jego ust. Zrobiło mu się cholernie zimno już jakieś piętnaście minut temu, a jego zimowa szata najwyraźniej nie była wystarczająca. Wcisnął swoje zmarznięte dłonie głębiej w kieszenie ciemnej szaty i rozejrzał się dookoła. Widział kilku ludzi, którzy sprawdzali stan pociągu, inni wciąż jeszcze wynosili bagaże uczniów, a reszta nauczycieli gdzieś zniknęła. 
Harry wydymał swoją dolną wargę, czując zawód faktem, że Draco go zostawił. Westchnął nie wiadomo, który raz już dzisiaj i ruszył powoli w stronę pociągu, gdzie czekała go długa podróż powrotna. Kiedy zobaczył, że w ich przedziale nie ma Draco, Harry zaczął się lekko denerwować. Spojrzał na swój zegarek i przekonał się, że jego zdenerwowanie miało sens, ponieważ do odjazdu ich pociągu zostało niecałe pięć minut. Zdjął swoją szatę i zsunął rękawy swojego swetra niżej na lodowate dłonie i poszedł zerknąć do przedziału obok czy może Draco nie zagadał się po prostu z Neville'm albo panią Sprout. Kiedy jednak i oni zaprzeczyli, że nie widzieli Draco, Harry przełknął głośno ślinę w zdenerwowaniu. Wrócił niepewnie do swojego przedziału i stanął na środku, obgryzając skórki lewej ręki. Był to tik, który Hermiona próbowała mu wyperswadować siłą, rzucając na niego zaklęcia szczypiące. Ale na szczęście Hermiony tutaj nie było, więc Harry był bezpieczny. 
Już chciał po raz kolejny wyjść z przedziału i szukać Malfoy'a, jednak kiedy sięgał po granatową szatę, drzwi od przedziału się otworzyły i osoba, której Harry szukał weszła do pomieszczenia. Harry nigdy nie widział Draco zdyszanego toteż uniósł swoje brwi wysoko na widok, który zastał. 
Jasne pasma włosów Malfoy'a wydostały się z nażelowanej fryzury, jego policzki były lekko zaróżowione od zimna na zewnątrz, a szata wierzchnia była, niespotykanie jak na Draco, pomięta. A było to naprawdę niespotykane, ponieważ Harry był pewny, że profesor eliksirów rzucał na swoje ubrania zaklęcie prostujące. W momencie, kiedy Harry zauważył, że w dłoniach Draco trzymał dwa duże papierowe kubki i papierową torbę, na którą Potter zerkał z ciekawością, pociąg ruszył z miejsca. 
- Kawa z dużą ilością mleka, niesłodzona z dodatkiem cynamonu - powiedział blondyn na wydechu i wręczył Harry'emu jeden z kubków. A Potter nie wiedział, jaką musiał zrobić minę, ale kiedy wzrok Draco nagle złagodniał, Harry był pewny, że musiał coś wyczytać z jego mimiki. - Zapamiętanie twojej kawy wcale nie było trudne. Plus widziałem jak się trząsłeś na stacji.  
Czy Harry miał ochotę się popłakać? Tak. Czy to zrobił? Na szczęście nie, ale poczuł nagłą chęć wycałowania całej twarzy Malfoy'a i z pewnością by to zrobił, gdyby tylko był pewny, że blondyn niemiałby nic przeciwko. Harry był przekonany, że Malfoy pobiegł do mugolskiej części stacji, żeby zamówić tą cholerną kawę. 
- Dziękuję - powiedział cicho i spojrzał na blondyna z najszczerszym uśmiechem jaki udało mu się w życiu zrobić. Kiedy Draco pozbył się swojej szaty i poprawił swoje włosy jednym ruchem, który zrobił na Potterze takie wrażenie, że niemal zadławił się kawą, a była ona taka jak lubił, więc strata byłaby ogromna, Malfoy w końcu usiadł na swoim miejscu. Coś jednak mu nie pasowało, ponieważ spojrzał parokrotnie to na swoje kolana, to na Harry'ego i zmarszczył brwi. Wstał ponownie i usiadł tuż obok Harry'ego, posyłając mu jeden ze swoich szelmowskich uśmieszków, które Potter odwzajemnił niemal od razu. Draco wręczył mu papierową torbę i brunet w końcu mógł zobaczyć, co znajduje się w środku. Słodkie bułeczki, które patrzyły na niego z dołu sprawiły, że z ust Harry'ego wyrwał się cichy jęk, ponieważ niczego w życiu tak nie uwielbiał niż połączenia jego ulubionej kawy i jeszcze gorących bułeczek. Draco uśmiechnął się słodko i sam poczęstował się jedną z nich, nie komentując zachowania drugiego profesora. 
Było już późno, kiedy skończyli swój słodki posiłek, więc z braku ciekawszych zajęć obaj stwierdzili, że położą się już spać. Harry czuł dziwne skręcanie w brzuchu i nie wiedział czy była to wcześniej wypita kawa czy może podniecenie, które powoli narastało w jego podbrzuszu. 
Gdy byli w trakcie transmutowania kanap w małe łóżka odwiedził ich Neville, który z nudów przyszedł do nich na plotki. Oświadczył im, że profesor Sprout niemiłosiernie chrapie i boi się, że nie zaśnie dziś w nocy. Z jakiegoś powodu Harry go nie żałował, ale poklepał go bratersko po ramieniu, modląc się, że Longbottom zrozumie aluzje i zostawi ich samych. Na to się jednak nie zapowiadało, ponieważ profesor zielarstwa rozsiadł się na przetransmutowanym łóżku Harry'ego, opowiadając im jakieś niedorzeczne historie, które uczniowie przekazali mu podczas rozmów z nimi i ich rodzicami. Draco przytakiwał grzecznie, ale Potter dostrzegł jak jego ręka zaciska się raz po raz na jego różdżce i Harry był przekonany, że parę zaklęć chciało wyrwać się z ust byłego Ślizgona. Potter ziewał raz po raz znacząco i rozwalił się na drugiej części swojego łóżka próbując delikatnie raz po raz przesunąć Neville'a w stronę drzwi. Trwało to dobre dwadzieścia minut zanim Neville zrozumiał, że była to pora na pójście do własnego przedziału, kiedy prawie, że leżał na ziemi, wykopany przez Harry'ego. Rzucił im szybkie dobranoc i z ciężkim westchnięciem wrócił do chrapiącej nauczycielki. 
Harry i Draco rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie i Draco pogratulował mu niesamowitej dyskrecji w kopaniu ich kolegi, na co Potter wyszczerzył swoje kły. Chwilę później zrobiło się lekko niezręcznie, kiedy musieli pozbyć się swoich ubrań, aby choć trochę wygodnie położyć się w ich prowizorycznych łóżkach. Harry zdjął swój czerwony sweter i spodnie, zostając w cienkiej białej koszulce i luźnych bokserkach, które na szczęście zakrywały to co miały. Pogratulował sobie swojego opanowania, ponieważ zerknął na rozbierającego się Draco tylko pięć razy, co dla niego było niesamowitym wynikiem. W teorii przebieranie się z innymi mężczyznami nie powinno być dla niego takie ciężkie, ponieważ w końcu spędził tyle lat we wspólnej łazience Gryfonów, a kolejne lata w szatni drużyny Ballycastle i szatni Aurorów, tym bardziej powinny ułatwić mu sprawę. Mimo to jakoś nigdy nie interesował się mężczyznami, pomijając kilka gorących spotkań z niektórymi, których imion już nawet nie pamiętał. Ale przecież z Draco było inaczej. Jego obsesja na temat swojego dawnego nemesis, nigdy mu właściwie nie przeszła, a jego obecne myśli go w tym tylko utwierdzały. 
Położył się na swoim małym łóżku i okrył się kocem, który dołączony był do zestawu z poduszką. Zdjął swoje okulary i położył je na półce pod oknem i spojrzał kątem oka na Draco, który właśnie zajmował swoje miejsce we własnym łóżku. Rzucił on jeszcze zaklęcie gaszące i ogarnęła ich ciemność, w której słyszeli stukot kół pociągu i szum wiatru, który szalał za oknem. Harry okrył się mocniej kocem i próbował znaleźć jakąś wygodną pozycję, która pozwoliłaby mu zaznać choć trochę snu. Usłyszał westchnięcie swojego towarzysza i szelest pościeli, kiedy sam blondyn również szukał wygodnej pozycji.
- Dobranoc Harry - powiedział mistrz eliksirów, a Harry zamarł w bezruchu, ponieważ po raz pierwszy Draco użył jego imienia. Uśmiechnął się do siebie w ciemności.
- Dobranoc Draco - odpowiedział cicho i położył się na boku, spoglądając w stronę swojego towarzysza. Harry spostrzegł, że leżeli niemal jak w lustrzanym odbiciu. Oboje mieli jedną rękę pod głową, a druga leżała lekko na pościeli tuż przy głowie. Po raz ostatni Harry uśmiechnął się sennie i zamknął oczy, czując jak powoli wchodzi do krainy Morfeusza. 


Kiedy otworzył oczy, nie do końca wiedział, co się działo. Chwilę mu zajęło zanim zrozumiał, że jest w pociągu wracającym do Hogwartu. Wiatr wciąż szalał za oknem, jednak to nie on był powodem, dla którego się obudził. Zamrugał parokrotnie i spojrzał w stronę wąskiego łóżka Draco, z którego dochodziło stękanie i głośne wydechy powietrza. I Harry wiedział doskonale ze swojego doświadczenia, że Malfoy aktualnie walczy z jakimś koszmarem. Jego serce zabrzmiało głucho w jego klatce, ponieważ zdawał sobie sprawę, jak męczące mogą być takie mary senne. Chociaż nie spodziewał się, że Draco również je miewa. Poczuł nagłe połączenie z byłym Ślizgonem. 
Usiadł szybko na swoim łóżku i sięgnął po różdżkę rzucając cicho zaklęcie wygłuszające. Jego koszmary często kończyły się głośnym krzykiem, kiedy ktoś go z nich wybudzał, a nie chciał żeby Draco poczuł się zakłopotany, gdyby Neville albo pani Sprout wparowałaby do ich przedziału. Wstał i usiadł na łóżku drugiego profesora na tyle na ile pozwalało mu miejsce i wiercący się blondyn.
- Draco - powiedział łagodnie Harry dotykając jego przedramienia. - Draco, obudź się - powiedział głośniej, starając się delikatnie, ale stanowczo wybudzić Malfoy'a dotykiem. Nie trwało to długo, nim Draco obudził się nagle z głośnym wydechem. Blondyn oparł się na przedramionach, a jego klatka piersiowa unosiła się szybko i nierównomiernie. Jego wyraz twarzy ukazywał dziwne, jak na niego zagubienie, które Harry widywał naprawdę rzadko, prawie, że w ogóle. 
- Cii, wszystko w porządku, to tylko zły sen - zapewnił cicho, gładząc blondyna pod żebrami. Doskonale wiedział, że potrzeba czasu na uspokojenie się, po tak nagłym ataku, dlatego też dał Draco przestrzeń, kiedy ten usiadł opierając się plecami o ścianę. Bez słowa dołączył do niego, słuchając jak oddech byłego Ślizgona powoli się normuje. Spojrzał w ciemności na twarz drugiego profesora i zaproponował mu swoją dłoń, którą Draco przyjął z niepewnym uśmiechem. Złączył ich dłonie i położył je na swoich kolanach. Siedzieli tak parę minut do czasu, aż oddech Draco powrócił do normalnego rytmu, a jego skóra przestała świecić niezdrowym blaskiem. Blondyn oparł głowę o ścianę i zwrócił swoją twarz w stronę Harry'ego. 
- Dziękuję - powiedział do niego i pogładził kciukiem wierzch jego dłoni. 
- Polecam się na przyszłość - odpowiedział lekko i trącił swoim ramieniem ramię kolegi. 
- Może skorzystam - odpowiedział Draco i spojrzał w oczy Harry'ego. Między nimi zapanowała cisza, ale pierwszy raz tego dnia nie była ona niezręczna, wręcz przeciwnie, Harry nigdy nie czuł się tak komfortowo w czyimś towarzystwie. Były Ślizgon podniósł ich złączone ręce i pocałował lekko wierzch dłoni Pottera, zostawiając ich w takiej pozycji na parę długich chwil. Chwil, w których oddech Harry'ego zaczął znacząco przyśpieszać. Wyrwał łagodnie swoją dłoń z uścisku blondyna i położył ją na jego twarzy, gładząc jego jasną skórę swoim kciukiem. Draco przymknął oczy na ten gest i wtulił swoją twarz w dotyk bruneta. Po chwili jednak wykręcił lekko szyję i zaczął składać małe pocałunki we wewnętrznej stronie jego dłoni, idąc w kierunku jego nadgarstka. Harry miał wrażenie, że Malfoy chciał wyczuć swoimi ustami jego szybki plus. Z jego rozwartych lekko ust wydostało się ciche westchnięcie, które we wszechobecnej ciszy wydawało się zagłuszające. Harry podniósł się na swoje kolana i usiadł w rozkroku na udach drugiego profesora. Patrzyli w swoje oczy niemal bez przerwy i Harry złączył ich czoła rozkoszując się bliskością blondyna. To on po raz kolejny zainicjował ich pocałunek, wciąż będąc trochę niepewnym myśli Dracona. Jednak kiedy poczuł, że jego pocałunek został odwzajemniony praktycznie od razu, z wciąż gorącym pożądaniem, Harry odetchnął mentalnie. 
Wplótł swoje dłonie we włosy drugiego mężczyzny, nie mogąc uwierzyć w ich miękkość. Draco nie pozostał mu jednak dłużny - wsunął gorący język do jego buzi i przyciągnął biodra bruneta bliżej siebie, dzięki czemu ich przyrodzenia otarły się o siebie, powodując, że oboje jęknęli w swoje usta. Były Ślizgon włożył swoje dłonie pod t-shirt Pottera, dotykając jego rozpalonej skóry gdzie tylko miał dostęp. 
- Zdejmij ją - Harry powiedział na wydechu i uniósł swoje ramiona do góry, uproszczając mu zadanie. Kiedy jeden materiał opadł tuż obok nich, w ślady pierwszej bluzki poszła bluzka Dracona przez co Harry mógł zobaczyć kontrast między odcieniami ich skóry. 
Nie trwało to długo, nim usta Malfoy'a znalazły się ponownie na jego skórze. Draco tworzył ścieżkę swoim językiem między ciemnymi śladami na szyi Harry'ego, które zrobił wcześniej i zaczął tworzyć kolejne na obojczyku, które bolały w cudownie piekielny sposób. W międzyczasie Potter zaczął poruszać swoje biodra, wydając przy tym ciche jęki, kiedy czuł jak jego twardniejące przyrodzenie ociera się o szorstki materiał jego bokserek. Był w stanie wyczuć, że Draco również twardnieje po każdym ruchu jego bioder, co sprawiało, że jęczał coraz mocniej. Oddychali głośno w swoje usta, Draco przyciągał talię Harry'ego do siebie i był przekonany, że od jego nacisku brunet będzie mieć rano siniaki. To jednak sprawiło, że zaciskał dłonie jeszcze bardziej. 
Po chwili Harry jednak osunął się lekko od ciała blondyna, przez co ten spojrzał na niego pytająco. Potter jedynie polizał swoje wargi i zsunął się bardziej klęcząc na ziemi i pochylając się nad bokserkami blondyna. 
- Mogę? - zapytał słodko, specjalnie patrząc na drugiego mężczyznę spod wachlarza swoich rzęs. Oddech Draco ugrzązł w jego gardle, więc tylko skinął głową, przechylając z ciekawości swoją głowę.
Harry nigdy nie miał penisa w swoich ustach toteż początkowo nie wiedział co robić. Po chwili jednak w jego głowie pojawił się wcześniejszy obraz, kiedy klęczał przez blondynem parę godzin temu. Obniżył głowę i zaczął powoli całować materiał w miejscu, gdzie wyraźnie ukazana była erekcja byłego Ślizgona. Do pocałunków doszedł jego język i zęby, które drażniły wrażliwą skórę profesora. 
W końcu, natchnięty głośnymi oddechami aprobaty Draco, Harry wyciągnął penisa wyższego mężczyzny i jęknął przeciągle, kiedy pokazał się on w całej okazałości. Draco miał się czym pochwalić i nie uszło jego uwadze, kiedy ciche parsknięcie wymknęło się z ust Malfoy'a na wcześniejszy jęk Harry'ego. W przypływie złośliwości, Harry ścisnął wzwód blondyna i naciągnął pewnie jego skórę. Syk bólu wydobył się z Dracona, na co Potter uśmiechnął się tylko słodko. Chcąc jakoś mu to wynagrodzić z dziwną pewnością, której jeszcze chwilę temu nie miał, polizał jego wzwód i włożył go do buzi kreśląc językiem dziwne wzory. Harry nie miał żadnej techniki, ale miał nadzieję, że jego zapał nadrabiał brak umiejętności. 
- Kurwa, Harry - wydyszał Draco, patrząc na Harry'ego ze świecącymi w ciemności oczami. Malfoy wplątał dłoń w jego gęste włosy, które wysypywały się z jego koka, przyciskając jego głowę do swojej skóry. Harry zaczął się krztusić długością mężczyzny, jednak nie próbował walczyć z napierającą dłonią. Zaczął oddychać przez nos, poruszając swoją głową w górę i w dół. Dźwięki, które wydobywały się z gardła Malfoy'a doprowadzały go do szaleństwa i chciał zrobić wszystko, aby ten moment trwał jak najdłużej. Po paru momentach, Harry musiał jednak wziąć większy oddech, więc odsunął się od penisa Dracona i spojrzał na niego z leniwym uśmiechem. Wzrok byłego Ślizgona wyrażał uwielbienie.
- Wracaj tu - poinstruował go blondyn, wyciągając do niego rękę. Harry zrobił to co mu kazał. 
Usiadł ponownie na udach Malfoy'a i złączył ich usta w powolnym, słodkim pocałunku. Dłonie Draco znalazły gumkę od jego bokserek i Harry poczuł nagły dotyk na swoim penisie, który został uwolniony z wilgotnego już materiału. Ręce Dracona wróciły na jego biodra, zmuszając go do ruchu, dzięki czemu ich nabrzmiałe wzwody ocierały się o siebie w grzeszny sposób. Wypływający śluz z członka Harry'ego pozwolił im na lepsze tarcie, kiedy ich ciała poruszały się w mozolnym tańcu.
- Ach, ach... - jęczał Harry prosto w usta blondyna. - Więcej! Proszę... 
Oplótł ramiona wokół szyi drugiego profesora, chcąc poczuć jak najwięcej skóry Draco, jak mógł fizycznie to zrobić będąc w tej pozycji. Im bliżej był, tym więcej tarcia dostarczali swoim wzwodom, które pulsowały od odczuć, które dawali sobie nawzajem. 
Draco obniżył swoją dłoń i złapał ich erekcje jedną ręką, stymulując ich oboje, przez co Harry odchylił swoją głowę do tyłu i zapłakał cicho w ekstazie. Czuł się jakby był odurzony narkotykami, które sprawiały, że chciał więcej, mocniej...
- Draco, Draco, proszę - powtarzał jak mantrę, kiedy zęby Draco nagryzały jego wrażliwą skórę na szyi. - Potrzebuję, proszę, Draco...
- Wiem, kochanie, ja też - wyjęczał blondyn, a Harry'emu zrobiło się słabo. I już sam nie wiedział czy to przez nadchodzący orgazm czy słowa Dracona, ale dziękował sobie, że rzucił to cholerne zaklęcie wyciszające, ponieważ dźwięk jaki wydostał się z jego gardła, kiedy dłoń jasnowłosego przyśpieszyła, był niemal nieludzki.
- Ach, Draco, dochodzę! Kurwa, dochodzę - wyjęczał, niemal łkając, a ciepłe nasienie wypłynęło z jego członka. Parę sekund później Draco zrobił to samo, powtarzając imię Harry'ego w jego wystający obojczyk. 
Głowa Pottera opadła na głowę blondyna i oboje pozostali w ciszy, pozwalając sobie na rozkoszowanie się momentem. Po chwili jednak Draco ruszył głowę, a Harry patrzył tylko jak blondyn podnosi swoją rękę do buzi i zlizuje ich wspólny śluz, na co Potter zareagował głośnym jęknięciem. Obaj musieli poczuć, że penis Harry'ego poruszył się ponownie. Harry opadł głową na ramię opiekuna Ślizgonów i wtulił się w jego szyję, zaciągając się jego zapachem. I czuł się cudownie, kiedy oprócz cedrowego zapachu blondyna wyczuł na nim również siebie.
 - Powiedz mi proszę, że nie stało się to tylko dlatego, że chciałeś mnie pocieszyć po koszmarze - powiedział cicho Draco, wybudzając lekko Harry'ego z błogiego stanu senności. Harry zmarszczył brwi i niechętnie podniósł głowę z wygodnego zgięcia szyi blondyna. Spojrzał w jasne tęczówki, widząc w nich lekką niepewność, której się nie spodziewał. Dotknął ręką twarzy Draco i uśmiechnął się delikatnie zaprzeczając głową. - Och, okej. Dobrze - potwierdził Malfoy i Harry miał wrażenie, że z ramion drugiego nauczyciela zeszło napięcie, którego nawet wcześniej nie zauważył. 
- Nie żartowałem wcześniej, kiedy powiedziałem, że na ciebie lecę - oznajmił Harry i uśmiechnął się nieśmiało. Draco zaśmiał się cicho i pocałował wargi bruneta.
- Jeżeli wcześniej nie zauważyłeś, to ja też coś do ciebie czuję, Harry. Chyba zawsze czułem - powiedział cicho blondyn, a brwi Harry'ego uniosły się w lekkim zdziwieniu. 
- Chcesz mi powiedzieć, że straciliśmy niepotrzebnie tyle lat? Cholera jasna - zaklął Harry i zaśmiał się z ich głupiej nieporadności. Zszedł w końcu z kolan opiekuna Ślizgonów z lekkim jęknięciem, ponieważ jego mięśnie wołały o pomstę do nieba. Położyli się wzdłuż na małym łóżku Draco, zbyt leniwi, aby transmutować je na coś większego, jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Opletli się wzajemnie swoimi kończynami i Harry ułożył swoją głowę w zagłębieniu szyi Draco. Potter uznał, że od dnia dzisiejszego było to jego ulubione miejsce. Oboje leżeli z uśmiechami na twarzy i czuli się niewyobrażalnie dobrze, czując jak resztki wcześniejszej adrenaliny spływa z ich ciał, powodując błogą senność, którą witali z otwartymi ramionami. Kiedy Harry miał już zasypiać usłyszał dźwięk aportacji. Spojrzeli wraz z Draco w górę widząc kremową kopertę unoszącą się nad ich głowami.
- Co do c- zaczął śpiąco blondyn, jednak przerwał momentalnie, kiedy koperta się otwarła, a ich oczom ukazał się wyjec.
- PANIE POTTER. NIE SĄDZIŁAM, ŻE BĘDZIE PAN NA TYLE NIEODPOWIEDZIALNY I UŻYJE PAN TESTRALA JAKO ŚRODEK LOKOMOCJI. JESTEM OBURZONA PANA POSTAWĄ, PROSZĘ STAWIĆ SIĘ U MNIE NATYCHMIAST PO POWROCIE DO HOGWARTU. 
Draco patrzył na niego całkowicie rozbudzony, pozwalając sobie na głośny śmiech, a Harry po raz kolejny dziękował sobie w duchu, że rzucił to cholerne zaklęcie wyciszające.
 





***