21 września 2014

ROZDZIAŁ XXI

Przepraszam za spóźniony termin, ale rozłożyła mnie choroba, przez którą zabrakło mi chęci i weny do pisania </3  Teraz dopiero jakoś się ogarnęłam i postanowiłam napisać kolejną część; krótką, bo krótką, ale należy się Wam ^-^

Syśka elf - ♥ Ogólnie przewiduję jakoś 35-40 rozdziałów + epilog. Zastanawiam się czy zacznę tutaj jeszcze jakieś opowiadanie, ale jeżeli tak to coś bardziej w mroczniejszych klimatach... Mam też nadzieję, że uda mi się naskrobać jeszcze kilka one shotów, przed założeniem bloga z k-pop'ami hehe XD Charly -Theo jest moją opowiadaniową zagadką ♥ A przyjazd ludzi z innych magicznych szkół już od dawna za mną chodzi i nie chce mnie zostawić ;_; Mam nadzieję, że Ci się spodoba ♥ Wandal - Melancholii nigdy za wiele~! Taki słodki charakterek dodaje do opowiadania XD A ja tam lubię poboczne pary, zwłaszcza wtedy, kiedy je wcześniej shippowałam ;D Mam nadzieję, że nie przeszkadzają Ci one jakoś szczególnie? ;/  ♥ Złezłeciastko - Nie, no. Uwielbiam Twoją nazwę XD ♥ Jest taka uroooczaa, no~! Rany, chyba ktoś właśnie odkrył tajemnicę mojego opowiadania... ;_; I masz rozbrajający tok rozumowania <3 Dafne - nie lubię jej, ale pisz o niej :D No po prostu mistrz XD Pansy i Hermiona, hm? Hehehe ^-^ I like your idea <3

Miłego czytania i do pisania za dwa tygodnie~! ♥ / Kummie
 ***

Harry obudził się około piątej nad ranem, z wielkim skrętem brzucha. Czuł się, jakby ktoś zwinął jego wnętrzności i za cholerę nie chciał puścić. Nigdy nie podejrzewałby, że mógłby być tak zdenerwowanym, jak teraz. Za parę godzin miał stanąć przed boiskiem od Quidditcha i zdecydować, po której stronie trybun ma usiąść. Przewracając się na drugi bok, poprawił kołdrę, która jakimś cudem znajdowała się tylko na nim. Okrył dokładniej śpiącego Draco i westchnął cicho; z jednej strony widział swoich kolegów i znajomych ze swojego Domu, którzy całym sercem kibicowali Krukonom, pomimo tego, że nie zawsze ich stosunki były w dobrych układach; a z drugiej strony widział Draco i swoich nowych znajomych, którzy okryci byli zielono-szarymi ornamentami. Nie wiedział dokładnie co zrobić, ponieważ był pewny, że chciał kibicować Draco, jednak nie chciał narazić się swoim przyjaciołom, którzy nie koniecznie byliby zadowoleni widokiem Harrego wśród Ślizgonów. Przeczesał swoje ciemne włosy i wtulił się dokładniej w blondyna, który automatycznie oplótł go ramieniem. Po jakimś czasie zasnął ponownie, oblepiony słodkim snem i otaczającym ciepłem.
Co będzie to będzie, pomyślał jeszcze nim na dobre odpłynął.

Głośne, podniecone rozmowy i wszelkie przyśpiewki towarzyszyły porannemu śniadaniu. Wielka Sala udekorowana była w zielono-szare i granatowo-brązowe flagi i chorągiewki, a sami uczestnicy posiłku pozakładali różnorakie szale, koszulki czy czapki tej drużyny, której aktualnie kibicowali. Kiedy Harry wszedł do pomieszczenie wraz z Hermioną, która przyszła po niego kilkanaście minut wcześniej, machinalnie spojrzał w górę, gdzie przekonał się, że pogoda była wyśmienita dla graczy. Potter rozejrzał się po Wielkiej Sali szukając wzrokiem platynowych, idealnie ułożonych (jak zawsze) włosów. Niestety, tak, jak myślał, on i Blaisie wyszli wcześnie rano omówić jeszcze raz plan na dzisiejszy mecz. Niby zauważył perfekcyjne pismo Draco widniejące na złożonym pergaminie, które informowało, że zobaczą się dopiero na meczu, jednak myślał, że blondyn na niego poczeka. Chciał mu życzyć powodzenia i jakoś uspokoić, chociaż on sam spokojny nie był. Na łamiących się nogach podszedł do stołu Gryffindoru, gdzie większość gryfońskiego społeczeństwa miała na sobie  krukońskie ornamenty. Gdzieniegdzie mignął mu ktoś w zielono-szarym stroju, jednak była to zdecydowanie mniejsza część osób. Jego zdziwienie było wielkie, kiedy zauważył Nevilla i paru innych jego znajomych, ubranych w zielone koszulki i inne dodatki. Kiedy zapytał Longbottoma dlaczego kibicuje Ślizgonom, odpowiedział mu, że to dlatego, iż poznał całkiem miłą dziewczynę, która gra właśnie w domowej drużynie quidditcha. Harry zdziwiony, poklepał go przyjacielsko po ramieniu i powiedział coś  stylu, że jest z niego dumny. Bardziej spokojny usiadł koło Hermiony, zaczynanej w jakiejś książce i zaczął jeść płatki, które automatycznie pojawiły się pod jego nosem. Zerknął na ludzi siedzących przy stole i szturchnął lekko Mionkę, która niechętnie oderwała wzrok od czytadła.
- Gfie jeft Roł? - zapytał przełykając śniadanie. Hermiona skrzywiła się i podała mu chusteczkę.
- Co? - zapytała.
- Gdzie jest Ron? - poprawił i ponownie wziął płatki do buzi.
- Hm... widziałam go jak wychodził z dormitorium. Pewnie jest u Theo, tak sądzę - odparła z namysłem. Harry zmarszczył brwi i kiwnął lekko głową. Przyszła mu do głowy pewna myśl.
- A tak w ogóle... to... jak to z wami jest? Jakoś się pogubiłem... No, bo niby się pogodziliście, nie? Czy wy jesteście ze sobą czy nie? - zapytał marszcząc brwi - Ale żeby nie było, że się wtrącam!... Po prostu... Ron jakoś często przesiaduje u Theo, a ty... ty też gdzieś znikasz...
Hermiona zastanawiała się dłuższą chwilę nad odpowiedzią. Sama do końca nie rozumiała tego co było pomiędzy nią a Ronem.
- Wiesz... Wydaje mi się, że... jesteśmy przyjaciółmi. Chyba wiemy o sobie za dużo, żeby być ze sobą. Oczywiście Ron jest dobrym przyjacielem i bratem, ale... nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Rozumiesz: jak ty i Cho. Albo Ginny, jak wolisz.
Harry obruszył się znacząco a Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
- No, dobra, ale co z tobą? Gdzie przesiadujesz cały dzień? - dopytywał. Nie pytał już o sprawy związane z Ronem, bo wiedział, że on jest teraz w innym świecie.
- Ja... nie chcę tego zapeszyć. I Harry, jak się czegoś dowiesz, to nie myśl o mnie źle... - powiedziała rumieniąc się.
- To jest ktoś kogo znam? Mam nadzieję, że to nie McLaggen, albo Krum!
- Oczywiście, że nie ty głupku! - dała mu kuksańca w ramie. - Jest ze Slytherinu... ale to nie jest pewne!
Harry otworzył oczy ze zdziwienia. Czyżby to był Blaise? W końcu, siłą rzeczy się polubili, więc...
Z zamyślań wyrwały go głośne wiwaty, kiedy to do Wielkiej Sali weszli Ślizgoni, ubrani już w stroje do Quidditcha. Zerknął przez ramie, widząc jak Blaise, razem z Pansy, Adrianem, Astorią i paroma innymi Ślizgonami gwiazdorzą, udając, że pozują do magazynów i wyimaginowanych fotoreporterów. Zaśmiał się wesoło, kiedy przed nim i przed całą resztą osób będących w Wielkiej Sali, wylądowały zdjęcia całej drużyny ze wszystkimi autografami. Zerknął na Hermionę, która za zasłoną włosów ukrywała delikatny rumieniec. Cholera, no! Mionka się zabujała, pomyślał zadowolony. Przez przypadek skrzyżował swój wzrok ze wzrokiem Draco, który szedł z lekkim uśmiechem do swojego stołu. Niewidzialną więzią przesłał blondynowi 'powodzenia' i jak najszybciej ulotnił się z Wielkiej Sali, zmierzając ku swojemu dormitorium, mijając tym razem drużynę Krukonów, idącą dzielnie w stronę rozmów i wciąż bawiących się Ślizgonów. Harry był zdeterminowany i gotowy na wszystko.

Mecz rozpoczął się chwilę po dziesiątej, kiedy to słońce schowało się za chmurami. Harry dumnie wszedł pomiędzy kibiców drużyny Ślizgonów, w zielono-szarym szaliku Draco, który wygrzebał gdzieś z jego szafy i ślizgońskim swetrze, który blondyn zakładał kiedy przychodziły chłodniejsze dni. Pomimo swojego zawstydzenia, spowodowanego sporą ilością par oczu skierowanych prosto na niego, zajął godnie miejsce w pierwszym rzędzie niedaleko wyjścia z szatni, w której przebywali Ślizgoni i usiadł koło Nevilla i Hermiony. Zmierzwił swoją czuprynę i rozejrzał się nieśmiało po innych. Widział jak wszyscy Domownicy Hogwartu, a nawet sami nauczyciele, siedzieli zaszokowani wyborem Harrego. Spojrzał w oczy Deanowi i reszcie, siedzących po drugiej stronie boiska, wzruszając przy tym niewinnie ramionami. Później im to jakoś wytłumaczy. Starał się nie zwracać uwagi na ciche szepty i te mniej dyskretne rozmowy, które w dalszej mierze go niezwykle irytowały. No, bo czy to, że Gryfon kibicuje Ślizgonom, to takie dziwne? W tłumie ludzi, wyłapał dwie pary oczu wpatrujących się w niego z wesołymi minami w stylu: 'Aa! Miałyśmy rację!'. Z tego co Harry kojarzył, były to te dwie pierwszoroczne, które zaczepiły go w dzień przyjazdu do Hogwartu.
- Rany... to już nie można tylko pokibicować...? Zaraz coś człowiekowi zarzucą, też coś... - mruknął pod nosem, a Hermiona posłała mu pytające spojrzenie. Już chciała coś odpowiedzieć, jednak przerwał jej głośne krzyki i wiwaty z przeciwnej strony boiska. To Krukoni wylecieli ze swojej szatni na stadion, gdzie pokazywali swoje umiejętności.
- Witam Was na pierwszym w tym sezonie między-domowym meczu Quidditcha! Dzisiejsza rozgrywka zostanie rozstrzygnięta pomiędzy Ravenclavem, a Slytherinem! Na początek przedstawmy drużynę Krukonów z Michaelem Cornerem na czele! Corner - szukający! Anthony Goldstein - ścigający! Padma Patil -  ścigająca! Mandy Brocklehurst - szukająca! Morgan MacDougal -  ścigająca! Jason Samuels - pałkarz! Jeremy Stretton - pałkarz! Jak widzimy Corner odważył się dodać część żeńską do swojej drużyny...- powiedziała melodyjnie Hanna Abbot znad mównicy komentatora. Harry był trochę zawiedziony, ponieważ liczył, że to Luna również w tym roku będzie komentować mecze. Najwyraźniej, profesor McGonagall postanowiła zrobić zmiany, ale możliwe było, że nie chciała po prostu, aby ktoś z grających dzisiaj domów komentował rozgrywkę.
Krukoni grający w dzisiejszym meczu zrobili kilka popisowych trików, na powitanie, przy czym nie obyło się bez gorących aplauzów i tych mniej pochlebnych opinii. Kiedy zawodnicy Ravenclavu zakończyli swoje popisy na miotłach, Corner podleciał na ziemię, gdzie czekał na grupę Ślizgonów, reszta w międzyczasie zajęła swoje pozycje.
- A teraz zaprezentuje się drużyna Ślizgonów, z Draconem Malfoyem, jako kapitan! - zaczęła ponownie Hanna. Ekscytacja wzrosła kiedy bramka od szatni otwarła się, a z niej wylecieli Ślizgoni z zielonymi, powiewającymi szatami. - W ich drużynie nastąpił szereg zmian po ostatnim wypadku jednego z ich ścigających - Theodora Notta. A wiec, ustawienie drużyny Slytherinu wygląda następująco: Draco Malfoy - szukający! Blaise Zabini, Pansy Parkinson i Astoria Greengrass jako ścigający! Adrian Pucey, oraz Millicenta Bulstrode na pozycji pałkarzy!
Ślizgoni grupowo okrążyli boisko, machając do siedzących na trybunach osób. Czasami zatrzymywali się aby ustawić się do zdjęcia, lub przybić z kimś piątkę. Widocznie, nie obawiali się tego, że ich drużyna ma znacznie mniejszą część kibiców niż Krukoni, ponieważ większość osób zaczęło wesoło klaskać i dobrze się bawić. Kiedy Ślizgoni zbliżali się do sektora, w którym znajdował się Harry, jego ekscytacja wzrosła jeszcze bardziej, ponieważ mógł dokładniej widzieć Draco i jego płynne ruchy na miotle. Gracze w zielonych strojach Quidditcha zrobili pętle przed kolejnej części trybun i byli coraz bliżej ostatniego. W pewnym momencie Draco przyśpieszył i wyprzedził resztę, pędząc w tylko jemu znanym kierunku.
- Drużyna Ślizgonów, najwyraźniej jest dzisiaj w bardzo dobrej formie i całkiem nieźle czuje się na dzisiejszym meczu... Hm... Malfoy, właśnie zatrzymał się i wyciągnął coś spod swojej szaty. Co to jest? Podleciał do jednej z trybun i... o cholera...! Och, przepraszam pani profesor...
Draco podleciał w stronę Harrego, gdzie reszta patrzyła na niego ze zdziwieniem. Pochylił się lekko do niego przez barierkę i wręczył mu jedną, z dobrze znanych im, białych róż. Rumieniec Harrego był zapewne widoczny z drugiego końca boiska, i chociaż był bardzo zawstydzony, jego euforia była nie do opisania. Draco mrugnął do niego i odleciał kawałek. Po chwili jakby się rozmyślił i podleciał ponownie do Gryfona, tym razem odwracając się na miotle, do góry nogami. Kiedy zawisnął nad twarzą Harrego, skradł mu jeden z przeciągłych, słodkich pocałunków, uśmiechając się przy tym jak idiota. Z ich każdej strony mogli usłyszeć wszystkie uczucia jakie wywołali swoim zachowaniem; niektórzy piszczeli jak wariaci, inni przeklinali całe litanie, inni z kolei wpatrywali się w to z niedowierzaniem. Ogólne wywołali takie zamieszanie, że nie do końca można było określić co się dzieje. Kiedy Draco powrócił do pionowej pozycji na miotle, uśmiechnął się zabójczo do Harrego i cały zadowolony swoim zachowaniem odleciał na ziemie, gdzie stanął przed panią Hooch i Cornerem. Wzrok wszystkich zebranych na boisku był podzielony pomiędzy Harrym a Draco, którzy wyglądali jakby właśnie wygrali w jakiejś loterii po dwa tysiące galeonów. 
- Yhym, yhym - odchrząknęła czerwona na twarzy Abbot. - Myślę, że kapitan Ślizgonów musiał się rozluźnić - rzuciła a reszta zaśmiała się drętwo. Pani Hooch pomachała w stronę mównicy komentatora, dając tym znać, żeby w końcu rozpocząć  ten mecz.
- Czas rozpocząć dzisiejszą rozgrywkę! - powiedziała już bardziej ogarnięta i kiwnęła w stronę profesorki, aby ta zaczęła.
Można powiedzieć, że cała rozgrywka meczu, od samego początku była wyrównana. Krukoni doganiali Ślizgonów i na odwrót. Obecnie wynik meczu był całkiem wyrównany: 80-70 dla Krukonów. Ostatnie dziesięć punktów zdobyła Padma Patil, zaraz po tym kiedy Adrian Pucey sfaulował Morgan MacDougal, trafiając ją w tył głowy. Krukonka została natychmiast odniesiona do Skrzydła Szpitalnego, gdzie będzie pod baczną opieką pani Pomfrey. Jedną z bardziej widowiskowych bramek Krukonów, była akcja wykonana przez Goldsteina i Patil, którzy bardzo płynnie podawali sobie kafla, całkiem nieźle unikając tłuczków, które często posyłane były w ich stronę. Ślizgoni mogli natomiast pochwalić się idealną bramką wbitą przez Blaise'a i Astorię, którzy wykonali jedną z nowo omawianych na ich treningach taktykę. Polegała ona na dużej ilości podań kafla, przy czym nie obyło się bez wielu obrotów i cofań w przeciwną stronę niż bramka. Miało to na celu zmyleniu przeciwnika, jak się okazała z genialnym skutkiem.
Obecnie Pansy przejęła kafla i z dużą zwinnością lawirowała pomiędzy innymi w stronę brami przeciwnika, gdzie Michael Corner obserwował ją z dużym skupieniem. Wzrok Harrego był w głównej mierze skupiony na Draco, który obserwował swoich kolegów, uniesiony trochę wyżej niż oni. Potter próbował odszukać Mandy Brocklehurst, która przeszukiwała boisko swoimi piwnymi oczami. Zaczął wiwatować, kiedy Parkinson udało się trafić w jedną z obręczy.
- 80-80! Remis~! - zawołała Hanna, przekrzykując tłumy.
Nawet Hermiona, która zwykle była zajęta czytaniem książki śledziła poczytania Ślizgonów, z prawie taką samą uwagą jak Harry czy Neville. Odmachał Pansy, która pokiwała w ich stronę i ponownie wrócił do szukającego Slytherinu. Chwilę zajęło mu zlokalizowanie Draco, który jak się okazało, z zawrotną szybkością zmierzał ku przeciwległej części boiska. Na jego ogonie siedziała Mandy, która najwyraźniej była na siebie zła, ponieważ to nie ona zobaczyła znicz jako pierwsza. Jej skupieniu nie pomagał fakt, że gdzieś w oddali darł się na nią Michael, którzy swoim zachowaniem przeoczył kolejną bramkę wbitą przez Astorię.
Draco zwinnie ominął tłuczek, który posłał w jego stronę Jason Samuels, jednak prawie znokautował biedną Mandy.
- Draco Malfoy jest coraz bliżej zdobycia złotego znicza, który może się okazać przepustką do wygranej Ślizgonów! - poinformowała Abbot, z ekscytacją w głosie. Harry był jej wdzięczny, że nie faworyzowała żadnego z zespołów, dając obu drużyną równe szanse. - Wydaje mi się, że wcześniejszy... pokaz z Potterem, dodał mu trochę więcej siły do walki - dodała, a Harry mógł zauważyć, jak na ustach Draco pomimo skupienia wypływa mimowolny uśmiech. Sam również się uśmiechnął się, zwłaszcza, kiedy profesor McGonagall zganiała ją za słowa. Czuł się niewyobrażalnie lekko, a jego euforia radości powiększyła się, kiedy Blaise wbił następnego gola, na równi z Draco, który złapał złoty znicz. Głośne wrzaski rozległy się po błoniach Hogwartu, kiedy Hanna Abbot oznajmiła, że Ślizgoni wygrali mecz z wynikiem: 250 do 80.
Drużyna Slytherinu zaczęła okrążać wspólnie boisko ściskając się, przybijając piątki i ogółem ciesząc się z wygranej. Draco natomiast uszczęśliwiony z wygrania pierwszego meczu w sezonie okrążył wspólnie z resztą boisko i podleciał do trybuny Harrego, gdzie złapał go i wciągnął na swoją miotłę, na której odlecieli od wszystkich wesołych krzyków.

***
Harry siedział teraz w dormitorium, do którego musiał przyjść sam.
Zaraz po meczu polecieli z Draco do jakiegoś ustronnego miejsca, niedaleko jeziora. Usiedli na zielonej trawie, gdzie ich usta odnalazły się machinalnie. Pomiędzy pocałunkami, Harry pogratulował wygranej i zbeształ Ślizgona za dzisiejsze zachowanie na meczu. Stwierdził, że mógł go uprzedzić, czy coś w tym rodzaju. Resztę krótkiego czasu spędzili rozkoszując się smakiem zwycięstwa. Niestety nie trwało to długo, ponieważ Draco został odnaleziony przez resztę swojej drużyny, która zaciągnęła go na domową imprezę w ich dormitorium. Jak stwierdził Blaise, tylko Ślizgoni dzisiaj mieli świętować, więc Harry niestety nie mógł z nimi iść. Roześmiany powlókł się do Dormitorium, starając się unikać każdego, jakkolwiek mógł. Pomimo tego, że było około czternastej i większość osób powoli zbierała się w Wielkiej Sali na obiedzie, Harry postanowił, że położy się i odeśpi ten nieprzespany czas przed meczem. Z przyzwyczajenia chciał pójść do pokoju Draco, jednak stwierdził, że dla odmiany położy się w swoim gryfońskim łóżku. Zdjął swój/Draco szalik i bluzkę, którą miał pod sweterkiem, który ponownie nałożył na siebie. Rzucił się pod puszystą kołdrę i westchnął głęboko, uśmiechając się przy tym jak głupek.
Kiedy po dwudziestu minutach 'niespania', po raz kolejny obrócił się na drugą stronę, stwierdził, że coś jest nie tak. Odkrył się z ekspresją i wyszedł z pokoju, kierując się do sypialni Ślizgona, gdzie wpełznął na posłanie, opatulając się dobrze znajomą pościelą. Kojący zapach pewnego Malfoya, wpłynął na niego uspokajająco, dzięki czemu sen przyszedł o wiele szybciej niżby się spodziewał.
W pewnym momencie coś zakłóciło jego słodki sen o zielonej łące, na której pasło się stado centaurów. Ospale zakładające okulary, zerknął na zegar widząc, że dochodzi siedemnasta. Zwlókł się z ciepłego łóżka i ruszył wolno w stronę dochodzącego z salonu hałasu. Chciał już uchylić drzwi, jednak został uprzedzony. Do sypialni wszedł Draco z komicznie przekrzywionym ubraniem i totalnie rozczapierzoną fryzurą.
- Ahh~! Harry, kochaniee! A ja cię szukałem, no! - powiedział wesoło, a Harry próbował nie wybuchnąć gromkim śmiechem. - Dlaczego mi uciekłeś?! Ja za tobą tęskniłeeem!
Podpity Ślizgon podszedł do Pottera i przyciągnął go do szybkiego pocałunku, w którym Harry potrafił wyczuć dużą dawkę Ognistej Whiskey i piwa kremowego.
- Draco, ile ty wypiłeś? - zapytał, wlokąc blondyna w stronę łóżka, gdzie zwalił się razem z nim na miękką pościel.
- A niee~ wiem! Parę szklaneczek z Blaisem... trochę z Pansy i Astorią... Hm... Chyba z Adrianem też coś wypiliśmy... Ale ja mam mocną głowę, wiesz 'Otty? Znaczy Potty.
Harry parsknął i zmierzwił lekko jasną grzywkę Draco. Wstał i zabrał się za odwiązywanie wysokich, sznurowanych butów Ślizgona. W międzyczasie Malfoy zdążył powiedzieć, że cieszy się, że ma Harrego, że nie lubi kiedy ktoś nie pije jego zdrowia i, że jego skrzatka Roszpunka robi najlepsze ciasto dyniowe na ziemi, co potwornie rozbawiło Pottera. Zdjęcie szaty zajęło Harremu trochę więcej czasu, niżby chciał, ponieważ Draco zaczął przysłowiowo 'dobierać się' do Gryfona. Najpierw delikatnie zasugerował, że Harry wygląda uroczo w jego swetrze, a później chciał go z niego zdjąć i spalić, ponieważ widok jego nagiego Gryfiaka były jeszcze bardziej uroczy niż wcześniej. Przy zdejmowaniu przepoconej, zielonej koszulki Slytherinu Harry śmiał się już otwarcie, kiedy z ust Ślizgona zaczął wypływać jakiś niezrozumiały wierszyk, znany tylko jemu.
 "Mój mały Harry, jest doskonały
gdy widzę go nago, rozbudza mnie cało
rozprasza mnie wzrokiem, gdy biję go sokiem"

  Miej zabawnie, a więcej kusząco robiło się przy odpinaniu spodni. Harry zagryzł wargę, próbując nie wydawać żadnych odgłosów, nad widzianym przez niego nabrzmiałym członkiem Draco.
Wtedy 'przypadkowo' zahaczył palcami o jego bokserki, a Malfoy warknął i przyciągnął go do siebie w głębokim pocałunku, natchnionym głębokimi westchnięciami.
 Końcem, końców do niczego nie doszło, ze względu na Hermionę, która przyszła do Harrego w celu pożyczenia książki od transmutacji, której nie mogła znaleźć u siebie. Po krótkiej wymianie zdań na temat bieżących wydarzeń i spontanicznej sytuacji na meczu, Gryfonka wyszła, a Harry wrócił do pokoju Draco, gdzie zastał go smacznie śpiącego. Z głębokim westchnięciem postanowił napisać referat dla Snape'a z Obrony przed Czarną Magią. 



***

7 września 2014

I jeszcze jeden!

***
Cześć Wszystkim~!   
Stwierdziłam, że czas na zmianę szablonu, iż, ponieważ, dlatego, że nie dostałam od Szabloniarni żadnej porady na temat tego cholernego ucinania się strony... >.< Mam teraz  nadzieję, że nic się już nie ucina! A jeżeli znajdziecie (oby nie) jeszcze jakiś problem z obecnym szablonem, to piszcie śmiało! Najwyżej zmieni się na kolejny XD Ogółem uważam, że ten wystrój nie jest tak cudowny, jak poprzedni (mam fetysz Feltona na szablonach XD), ale przynajmniej jest tutaj Drarry, więc to mnie pociesza ;) 
A więc piszcie co myślicie, a kolejny rozdział już w niedzielę! ♥ 
Ps. Z one shotem się nie wyrobię, ale kiedyś na pewno wstawię ;D / Kummie 


***

1 września 2014

ROZDZIAŁ XX

 Taak~! W końcu szkoła! ♥
... Żartuję... Wcale się nie cieszę XD

7500 wyświetleń(!)... *rozpływa się* ja jeszcze pamiętam, jak było 3000! Jeden wielki przytulas dla Was! *obejmuje wszystkich*

Minko-chan - szczerze mówiąc to nawet ja nie mam pojęcia dlaczego Ron się tak zachowuje... XD Ale zobaczymy, czy Tobie się uda zgadnąć ♥ Cieszę się, że podobał Ci się ten opis snu, czy jak to tam nazwać, bo osobiście uwielbiam takie klimaty!
Syśka (i) Levi - ja naprawdę się zastanawiam jakie Wy tam macie domysły XD I wspominając o ostatnim one shocie... HM... Wiesz, że pomysł wziął się od jakiegoś 2mina? ;D Dziękujmy chłopakom, że dali mi weny <3 Levi - schlebiasz mi totalnie ♥ Btw przecież trzeba zrobić, jakąś przerwę od napalania się na panów z SJ ;D (Żartuję. Nie ma żadnych przerw ;_;)
Dagna Płecha - to nie były wampiry, tylko kościotrupy XD I...hm... (pozwolę sobie na mały spoiler) tak, Ron ściął włosy dla Theo ♥ Kyaaa~! Thron musi być! I baby! Jak mogłaś się popłakać, no? </3 (Moja przyjaciółka się z tego śmiała jak debil :( ) To miał być fluff  a nie angst, naprawdę! Z takimi komentarzami mogę zostać te lata ;_; ♥
Charly - Lidki nie lubisz? ;O (Ja chyba też, jak mam być szczera XD)  No i nie wpadłam na pomysł o Gnijącej Pannie Młodej, serio! XD (I dziękuję za to, bo już wiem jak mogę to komuś wyjaśniać ♥) Taak~ Myślałam, żeby napisać Draco x Blaise i postanowiłam, że następne shoty, będą o innych parach ;D
Wandal - wystarczy Kummie, albo Karolina, naprawdę :D Też myślałam, że to przedłużę, ale w końcu stwierdziłam, że są inne zdarzenia, które czekają na swoją kolej... ^-^ I ty chyba też jesteś jakąś maniaczką hard yaoi, jak moja przyjaciółka XD Trochę fluff'u i shounen ai nie zaszkodzi~! ♥ Teraz dopiero się ogarnęłam, że masz jakiegoś bloga >.< Przepraszam! I obiecuję, że zajrzę! (Mam nadzieję, że yaoi? ;D)
Mishi - Dziękuję Ci pięknie za te ciepluchne słowa, no~! ♥ No i napisałam do dziewczyn z szabloniarki, z której go pobrałam, ale na razie nie mam odpowiedzi, więc... przepraszam za problemy </3


Życzę Wam udanego roku szkolnego i niech moc yaoi będzie z Wami! ♥
Prawdopodobnie rozdział pojawi się za dwa tygodnie, a w międzyczasie jakiś shocik? Kto wie ;)  / Kummie   
 ***

Każdy ze zdenerwowaniem obserwował, jak Theo mozolnie otwiera swoje oczy i przyzwyczaja je do jasności. Hermiona, która jako jedyna nie stała bezczynnie, pobiegła po panią Pomfrey.
 Harry i Ron wstrzymali oddechy, kiedy ciemne oczy rozejrzały się niepewnie po pomieszczeniu. Chwilę później pokazała się pielęgniarka, która przegoniła ich wszystkich ze Skrzydła. Wyszli skołowani na korytarz, gdzie automatycznie każdy spojrzał na Draco.
- Dlaczego się tak patrzycie? - zapytał z przymrużonymi oczami. Przybliżył się niepewnie do Harrego, kładąc na jego plecach dłoń. Tak dla swojego bezpieczeństwa.
- Jesteś prefektem naczelnym swojego domu, Malfoy... - powiedział cicho Ron odwracając oczy w stronę drzwi od pomieszczenia. - Możesz tam wejść... Jeśli chcesz.
Nawet Gryfonka spojrzała ze zdziwieniem na Rona. Ostatnio rzadko kiedy się odzywał, a jeżeli już to robił, to w bardzo mądry sposób. A przecież to był Ron. Ich nierozgarnięty przyjaciel.
- Tak. Racja... - stwierdził z namysłem Draco. Kiwnął jeszcze głową i wszedł przez duże drzwi zostawiając pozostałą czwórkę samych. Harry przygryzł wargę i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- To może pójdziemy do dormitorium? Bez sensu żebyśmy tutaj tak stali - powiedział i pociągnął Rona za sweter, który jako jedyny widocznie się wahał. Blaise wziął Rona za drugi rękaw, nie zważając na jego protesty. No, tak, pomyślała Hermiona, przecież Ron 'tak bardzo' nie lubi Ślizgonów. Też coś.
Jakiś czas później, kiedy siedzieli już w salonowym dormitorium bardziej rozluźnieni i miło zdenerwowani, do pomieszczenia wszedł Draco. Automatycznie cztery pary oczu spojrzały na niego z oczekiwaniem. Swoim stalowoszarym spojrzeniem spojrzał na każdego z nich, zatrzymując się trochę dłużej na Weasley'u. Draco był zły. Miał cholernie dosyć przekazywania takich wiadomości. A jeszcze musiał iść do Ślizgonów. Idealna sobota, pomyślał gorzko, i to jeszcze przez meczem.
- On się obudził, ale... nie mówi. Nie wiem dlaczego - dodał od razu, wiedząc, że ktoś zaraz o to zapyta. - Pomfrey powiedziała, że ma jakąś blokadę... Teraz robią z Dumbledorem i Severusem jakieś badania. Za jakiś czas będzie można do niego iść.
Westchnął głęboko i usiadł koło Blaisa. Wcześniej Draco był zmęczony fizycznie, a teraz i psychicznie.  
- Nie mówi, bo nie może, czy nie chce? - zapytał po jakimś czasie Harry, przesiadając się na kanapę koło Draco. Było ciasno, więc Blaise nic nie mówiąc, przesiadł się na wcześniejsze miejsce Pottera.
- Nie wiem. Kazali mi iść i przekazać wam i Ślizgonom wiadomość.
- Mam déjà vu, serio. I o ile dobrze przeczuwam, to Ron zaraz wyjdzie. Bez urazy, stary - stwierdził Zabini trąc czoło. Hermiona kiwnęła zgodnie głową, patrząc przy tym na Weasleya. Gryfon przez większość czasu pił sok i obracał szklankę w dłoniach, którą przyniósł wcześniej Zgredek.
 - Możemy teraz do niego iść? - zapytał Harry bawiąc się dłonią Draco, który miał nadzieję, że są to tylko czysto przyjacielskie intencje w stosunku do Notta.
 - Teraz pewnie śpi, ale nie zaszkodzi spróbować - wtrąciła Hermiona. Draco kiwnął głową z aprobatą i wstał.
- Ja pójdę do Ślizgonów, chociaż nie wiem po co. I tak ich to gówno interesuje - stwierdził.
- Idę z tobą. I tak zaraz miałem się spotkać z Pansy. Trzymajcie się! - dodał Blaise i skinął głową w stronę Gryfonów. - Później się spotkamy.
Draco pochylił się nad Harrym i pocałował go delikatnie w czoło. To był już taki odruch, który robił praktycznie machinalnie.
- Postaram się przyjść szybko. Bądź grzeczny Gryfiaku - mruknął i mrugnął do bruneta. Gdzieś od strony drzwi dobiegło ich głośne chrząknięcie.
- Ślizgoni, Dray.

***
Zgarnięcie wszystkich potrzebnych Ślizgonów okazało się całkiem łatwe, ponieważ pogoda nie pozwalała na wybranie się do Hogsmade a termin testu z transmutacji zbliżał się całkiem szybko. Draco w skrócie powiedział im o wybudzeniu Notta i czekał na jakąkolwiek reakcję z ich strony. Pierwsza odezwała się Dafne, chociaż od razu została zgromiona wzrokiem przez większość osób.
- Szczerze ci powiem, że gówno mnie to obchodzi. Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż Nott. Transmutacja, halo? Mógłbyś już dać sobie spokój - powiedziała, rzucając poirytowane spojrzenie prefektowi.
- Kurwa, zamkniesz się w końcu? Jesteś tak bardzo denerwująca, że mnie już szlag bierze! 'Co mnie to obchodzi, co mnie to obchodzi!' Jesteś Ślizgonką do cholery! Takie żale możesz u Krukonów pieprzyć! - powiedziała poirytowana Pansy, patrząc wściekle na blondynkę. Większość osób spojrzało na nią z podziwem, ponieważ rzadko kiedy ktoś odzywał się takim tonem do Greengrass.
- Coś ty powiedziała? - odparła cicho Dafne wstając z ciemnozielonego fotela. - Myślisz, że możesz tak do mnie mówić, dziwko? Wiesz kim jestem?
Podeszła powoli do Pansy i zmierzyła ją wzrokiem.
- Rany, dziewczyny ogarnijcie się - powiedział ktoś ze Ślizgonów, znużonym głosem.
- Dafne zlituj się. Nie wszystko kręci się w okół ciebie, wiesz? - dodał Blaise, widząc, że dziewczyny niedługo skoczą sobie do gardła. Zabini podniósł ręce w geście poddania, kiedy obie spojrzały na niego z morderczymi minami.
- Jeżeli myślisz, że twój status rodzinny mnie w jakikolwiek sposób interesuje, to się grubo, kurwa, mylisz, Greengrass - powiedziała Pansy patrząc wyzywająco w oczy blondynki.
- Teraz tak mówisz, bo latasz ta są suką z Gryffindoru, co? Kiedyś sama dałabyś mi się przelecieć! Jesteś zwykłą suką i nic więcej.
- Przegięłaś kurwa - wyszeptała zza zaciśniętych zębów. W równym tempie wyciągnęły różdżki i zmierzył się od stup do głów. Problemem był fakt, że obie całkiem dobrze posługiwały się zaklęciami niewerbalnymi, więc trudno było określić kiedy, któraś z nich zrobi pierwszy krok. Kiedy Dafne chciała już rzucić zaklęcie, które na pewno był zakazane wśród czarodziejskiej społeczności, do akcji wkroczyło parę osób, które nie były tak skonfundowane jak reszta. Gdyby nie ich interwencja, dziewczyny mogłyby użyć o parę zaklęć za dużo, co ciężko byłoby wytłumaczyć Snape'owi. Blaise odciągnął gdzieś Parkinson a Dafne została przytrzymana przez Adriana i jej młodszą siostrę, która oglądała tą scenę wraz z większością Ślizgonów.

***
Harry, Ron i Hermiona weszli niepewnie do Skrzydła Szpitalnego, gdzie zastali panią Pomfrey stojąca niedaleko okna, rozmawiającą z Dumbledorem. Ku ich zdziwieniu Theo nie spał. Leżał na plecach a jego szeroko otwarte oczy spoglądały w sufit. Podeszli trochę bliżej, czym zwrócili uwagę dyrektora.
- Och! Widzę, że Theodore ma gości. Poppy kochana, porozmawiamy na ten temat później. Niech młodzież nacieszy się swoim towarzystwem - powiedział wesoło, tak, jakby wcześniejsze tematy nie miały miejsca. Ruszył żwawo do drzwi i skłonił się delikatnie w stronę pielęgniarki, wchodzącej do swojego gabinetu. Gryfoni spojrzeli po sobie i  podeszli do łóżka Theo z lekkim wahaniem. Usiedli na dostawionych krzesłach i czując lekkie zdenerwowanie - patrzyli na siebie wyczekująco. Harry nie mogąc wytrzymać takiej napiętej atmosfery odchrząknął głośno, czym zwrócił uwagę nawet Theo. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
- Theo... wszystko dobrze? Dobrze się czujesz? - zapytał patrząc na ciemnookiego. Harry został obdarowany przeciągłym spojrzeniem, w którym dało się zobaczyć iście ślizgoński i drwiący błysk. Gryfon uniósł wysoko brwi, zastanawiając się nad zachowaniem Theo. Przecież przed wypadkiem jeszcze wszystko było w porządku. Postanowił już się nie odzywać, ale nie ukrywał tego, że był zraniony. Hermiona również próbowała jakoś zająć rozmową Ślizgona, ale ten - tak jak wspomniał Draco - nie mówił. Zamiast tego jego wzrok skupiony był na Ronie, który przez cały ten czas milczał. Harry nie miał pojęcia co robić. Również Hermiona zawiesiła bezwiednie ręce. W końcu Gryfonka zaproponowała Harremu, że pomoże mu powtarzać do testu z transmutacji. Przystał na to bez szemrania i spojrzał znacząco na Rona, jednak ten nie zwracał na nich uwagi, zaplątany w swoich myślach. Postanowili, że zostawią go z Theo, a w razie czego przyjdą po niego później. Wyszli ze Skrzydła i ruszyli do wierzy Gryffindoru w poszukiwaniu wiedzy i natchnienia.

Wbrew wszystkiego, Ron wiedział, że jego przyjaciele wyszli, ale uznał to za mało istotne. Kiedy usłyszał trzask drzwi, wziął cichy wdech i odważył się spojrzeć w ciemne tęczówki Ślizgona. Czuł, że przez cały ten czas był obserwowany, ale nie miał odwagi. Nie był do końca pewny co powiedzieć, kiedy jeden z twoich najlepszych przyjaciół niedawno chciał popełnić samobójstwo. Na dodatek teraz ma psychiczną blokadę i nie mówi.
- Theo... wszystko w porządku? - zapytał cicho. To była pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy. Niemal się zakrztusił, kiedy na usta Ślizgona wpłynął delikatny, trochę wymuszony uśmiech. Ciemnooki kiwnął twierdząco głową, a po chwili zmarszczył brwi. Ręką, która nie była zabandażowana, pokazał, że potrzebuje czegoś do pisania. Ron rozejrzał się po pomieszczeniu szukając wzrokiem potrzebnej rzeczy. Jego wzrok wyhaczył czysty pergamin na jednym z łóżek i mugolski ołówek na jednej z szafek. Gryfon przypomniał sobie, że było to łóżko wcześniej zajmowane przez Harrego, wiec i narzędzie musiało należeć do niego. Podał je Theo i pomógł mu się trochę podnieść. Dziwny dreszcz przeszedł przez jego ciało, kiedy przez przypadek dotknął chłodnej skóry na szyi Ślizgona, kiedy poprawiał mu poduszkę.
Odchrząknął tylko i usiadł wygodniej na krześle, patrząc jak Theo próbuje coś napisać na pergaminie. Na całe szczęście jego prawa ręka była sprawna, więc poszło to w miarę szybko.

Myślałem, że pój  Ściąłeś włosy! 

Ron uśmiechnął się zakłopotany i kiwnął lekko głową.
- Kiedyś powiedziałeś, że tak mi będzie lepiej i... tak jakoś wyszło... - wymamrotał. Theo zerknął na niego przeciągle a po chwili uśmiechnął się zadowolony.

No, bo taka prawda! Ale... co na to Hermiona.. i reszta?

Gryfon zmarszczył brwi i przeczesał swoje ścięte włosy. A co oni mają to tego?
- No... nic. To nie jest dla nich takie ważne, nie? - Wzruszył ramionami i spojrzał na Theo. Ciemnooki zmienił swoje zachowanie zaraz po tym, jak ze Skrzydła Szpitalnego wyszedł Harry i Hermiona. To było trochę dziwne, ponieważ Ron spodziewał się, że przez ten czas zapanuje kompletna cisza, która tylko zwiększy napięcie między nimi. Ale tak się nie stało i Ron nie wiedział czy ma się cieszyć czy wręcz przeciwnie. - A tak w ogóle, Theo... wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać, ale... dlaczego to zrobiłeś? No... wiesz o co mi chodzi...
Theo zmarszczył brwi i odwrócił wzrok, nie chcąc na niego patrzeć. To była jego sprawa i niekoniecznie chciał się nią dzielić. Nawet z Ronem.

Nie chcę o tym mówić, naprawdę 

- To ma związek z Harrym, tak? Dlatego byłeś na niego taki oschły? - dociekał Gryfon.

NIE CHCĘ O TYM ROZMAWIAĆ 
A ZRESZTĄ TO NIE TWOJA SPRAWA

Ślizgon odłożył papier i ołówek z impetem na stolik nocny, i ze zdenerwowaną miną spojrzał w przeciwnym kierunku niż Ron. Po jakimś czasie pociągnął nosem i mocno przetarł dłonią swoje oczy.  Wspomnienia przypłynęły do niego machinalnie, a łzy same się cisnęły. To nie tak, że był jakoś specjalnie wrażliwy. Po prostu dodarło do niego to, że Harry prawdopodobnie znalazł swoją miłość i on nie miał prawa się do tego wtrącać. Bolało to, że Draco wygrał. Bolało to, że okazał słabość i pozwolił sobie na zrobienie czegoś naprawdę głupiego. A teraz leżał tutaj, bo nie potrafił ścierpieć czyjegoś szczęścia.
- Ej, Theo... przepraszam. Nie chciałem powiedzieć czegoś co by się obraziło... serio. Wiesz, że jestem idiotą - łagodny głos Rona przebił się przez jego myśli. Spojrzał na niego, kiedy poczuł, że łóżko robi się ciaśniejsze. Gryfon wpakował się na jego posłanie i objął go łagodnie ramieniem, gładząc jego zabandażowaną rękę. - Cholera, no! Wybacz Theo. Wiem, że to było dla ciebie trudne i nie powinienem mówić o tym tak prosto z mostu.
Ciemnooki machinalnie kiwnął głową, mając nadzieję, że Ron zrozumie.  A miał nadzieję, że tak się stanie. Przez jego umysł przeleciał obraz jakiegoś chłopaka w ciemnej masce. Kątem oka zerknął na Rona i zmarszczył brwi. Co jest? 

***
Harry był wykończony. Nigdy nie podejrzewałby, że tyle nauki mogło go ominąć w ciągu paru dni. Był tak wdzięczny Hermionie za pomoc, że nie umiał tego wyrazić słowami. Przebywali teraz w salonie Gryfonów, wraz z innymi siódmorocznymi, którzy wkuwali zaciekle na poniedziałkowy test. Harry siedział wciśnięty w fotel, ponieważ kiedy wszedł do dormitorium został wymacany spojrzeniami. Nie podejrzewał, że wciąż może przykuwać tyle uwagi. I wtedy pomyślał, że musi podziękować Draco za to, że swoją zachcianką ma teraz spokój w ich dormitorium prefektów. Wcześniej chyba nie zwracał uwagi na innych, ponieważ jego 'problemy' miłosne przyćmiły inne tematy. Stwierdził też, że musi tutaj częściej przychodzić, ponieważ w końcu to ich ostatni wspólny rok, a później ich drogi mogą się rozejść, nawet na różne kontynenty. Zaśmiał się wesoło kiedy Dean i Seamus opowiedzieli jakiś drętwy żart na rozluźnienie. Gdzieś z tyłu mignęła mu Ginny, wraz z innymi Gryfonkami, zdejmująca swoja kurtkę. Najwyraźniej była w Hogsmade, pomimo tej deszczowej pogody. Harry westchnął głęboko zatapiając się w miękkim fotelu. Zapomniał jakie to uczucie siedzieć wśród przyjaciół i śmiać się z jakiś mało ważnych rzeczy. Brakowało tutaj tylko Rona. I Draco, chociaż widok Ślizgona, siedzącego wśród tych wszystkich gryfońskich kolorach, przyprawiał go o napad śmiechu. Przypadkowo zerknął na zegar wiszący na ścianie i aż otworzył oczy w zdumieniu; zbliżała się osiemnasta.
- O rany, ale się zasiedziałem! Do zobaczenia później ludzie! - zawołał i wstał z fotela, zbierając swoje książki.
- Już idziesz? Harry, no weź zostań! Co tam będziesz w dormitorium robić? Z Malfoyem w karty grać? - zapytał sarkastycznie Seamus, przy ogólnym śmiechu innych. Potter zmieszał się, trąc przy tym swój kark. Hermiona przygryzła wargę, próbując przez przypadek czegoś nie powiedzieć. - Dobra, dobra Harry. Nikt cię nie zatrzymuje przecież. Widzimy się na kolacji!
Harry rzucił jakieś pożegnanie i jak najszybciej wyszedł z wierzy, unikając ciekawskich spojrzeń młodszych roczników.
Wszedł do swojego dormitorium i odłożył głośno książki na stolik przy fotelach. Był cholernie ciężkie i Harry coraz bardziej dziwił się młodszej Hermionie, która nosiła dwa razy tyle.
- Draco? Gdzie jesteś? - zawołał zmierzając do pokoju Ślizgona. To chyba było miejsce, w którym przebywał częściej, niż we własnym pokoju. 
- Gdzie tak długo byłeś, hm? - mruknął Draco siedząc pochylony nad biurkiem, na którym było dużo pergaminów i książek. Najwyraźniej, większość osób wolało powtórzyć materiał.
- Trochę się zasiedziałem, no i tak jakoś wyszło... - odpowiedział oplatając szyję blondyna rękoma. Draco odchylił głowę i złożył na policzku Harrego krótki pocałunek.
- Byliście u Theo? - zapytał, a Harry kiwnął lekko głową. - I co? Dobrze się czuję?
- On jest chyba na mnie zły i nie mam pojęcia dlaczego. Czy ja mu coś zrobiłem? - wyżalił się Gryfon wzdychając ciężko. Draco zmarszczył brwi i wstał przytulając Pottera.
- Jesteś za dobry żeby komuś coś zrobić... - mruknął. - Hej! To bolało!
Zielonooki dźgnął blondyna w żebra i prychnął oburzony.
- A ty używasz za dużo żelu! - odwarknął.
- Że co? Nie używam żelu, Potter! Moje włosy są naturalnie miękkie i tego nie potrzebują! - zapowietrzył się Draco. Popchnął Gryfona na łóżko i zaczął go gilgotać na całym brzuchu. Głośny śmiech bruneta roznosił się po całym dormitorium, a kiedy ten przerodził się w błagania odgłosy zabawy powoli cichły.
Usta Ślizgona delikatnie muskały wargi Harrego doprowadzając go do szaleństwa. Jedna ręka wplątała się w jego nieogarnięte włosy a druga powoli gładziła zaczerwieniony od śmiechu policzek. Wiesz Seamus? Z Draco można robić ciekawsze rzeczy, niż granie w karty. Uwierz mi. Pomyślał uśmiechając się jak zakochany idiota.

***
- Drodzy uczniowie! Zapewne większość z was pamięta Turniej Trójmagiczny, który odbył się w naszej szkole przed laty. Wtedy, zostaliśmy zaszczyceni obecnością naszych przyjaciół z zagranicznych szkół, równie wspaniałych jak nasz Hogwart - zaczął Dumbledore wyszedłszy na swoją mównicę, zaraz przy końcu kolacji. - Otóż razem z dyrektorami Akademii Magii Beauxbatons i Instytutem Magii Durmstrang, postanowiliśmy zorganizować Międzyszkolne Mistrzostwa Quidditcha, które będą miały miejsce w naszej szkole, już na początku marca! Jednak muszę wspomnieć, że nasi dobrzy przyjaciele odwiedzą nas w pierwszym tygodniu listopada. Tak, tak moi kochani! To już za niecałe trzy tygodnie, od dzisiaj! Mam nadzieję, że przyjmiecie ich równie gościnnie, co kilka lat temu. Prosiłbym też, aby prefekci naczelni swoich Domów, zgłosili się do mnie w jutrzejszy wieczór, tuż po kolacji. Życzę powodzenia w jutrzejszym meczu i dobranoc wszystkim! 
Gorączkowe rozmowy i chichoty roznosiły się po całej Wielkiej Sali, tworząc niemałe zamieszanie. 
- Hej Harry! Zająć ci jutro miejsce na trybunach? - zawołał Dean, przekrzykując innych. 
- Pewnie! Tylko jakieś dobre! - odkrzyknął uśmiechając się wesoło.
- Oczywiście, że najlepsze! W końcu musimy zobaczyć porażkę Ślizgonów, nie? - zaśmiał się. Harry momentalnie przystanął i spojrzał na Hermionę stojącą obok, szukając u niej pomocy. 
Cholera...  pomyślał tylko.

*Uwielbiam połączenie Draco+Harry+kanapa ♥*

 ***