18 maja 2014

ROZDZIAŁ XIV



Hm...  Nigdy nie wiem, jak mam zacząć pisać jakiś komentarz, więc może od początku ^^
Cieszę się ogromnie, że podobał Wam się ostatni rozdział, serio! De facto mi czegoś w nim brakowało, no ale skoro uważacie, że było ok, to mi też pasuje :D

Beth Sokolska jeszcze raz dziękuję Ci za nominację! (♥) Kiedyś, gdzieś już pisałam, że poprzednie rozdziały poprawiałam przed dodaniem posta, także trudno mi określić czy mój styl się poprawił... No, ale teraz rozdziały do poprawiania mi się skończyły i od następnego rozdziału będę pisać już na bieżąco (Matko Boska. Prześlij mi trochę weny... xD ) Seryjnie, nie mam pojęcia jak to będzie z weną, więc nie wiem jakie będą rozdziały, ale mam nadzieję, że rzeczywiście mój styl pisania będzie lepszy :D  Byłam strasznie happy, że Ci się poprzedni rozdział spodobał i mam cholerną nadzieję, że w końcu przekonasz się do Notta xD

Syśka nie lubię Cię... Ogarnęłaś wszystkie tajemnice, więc idź się bujać. 
Nie no xD Wiesz, że Cię uwielbiam, c'nie? :3 Dziękuję Ci, że komentujesz każdy rozdzialik i wgl, że jesteś *virtual hug*

Nienormalny anioł btw muszę Ci powiedzieć, że świetna nazwa! Nooo i chcę Cię przywitać na moim gejowskim blogu xD Fajnie, że tu wpadłaś i dzięki, że skomentowałaś ♥ Ah! No i dziękuję Ci za radę dotycząca zakładki (mam nadzieję, że o coś takiego Ci chodziło)  I przede wszystkim uwielbiam Cię za to, że chyba jako jedyna lubisz Notta. Awww ^^ (No i na dole masz -powiedzmy- gorąca akcje ;D )

Charly a Ci powiem, że Ci powiem, że ja też nie przepadam za Romione xD Ale po prostu ktoś, kiedyś mnie poprosił o umieszczenie tutaj Romione, więc cierpimy obie ;D Draco i Harry  czas będą mieli, więc Drarry będzie razem (na razie, hihihi)

Nanni Chan Yeaaaah! Kolejny czytelnik ujawniony! ♥ Dziękuję, że tu zajrzałaś!

KuroShi Awwww ^^  Zboczeniec! No, ale chcesz, to masz ;3 (._. ) 


 Kolejny rozdział 1 czerwca! Na Dzień Dziecka xD  (albo wcześniej *modli się do weny*) / Kummie
 
 ***

Tak jak przewidział Theo. Po obiedzie odwiedziła go Ginny, wraz z Blaisiem. 
Może nie wyglądali na parę, jednak Harry, starając się wychwycić parę gestów zauważył parę muśnięć i dyskretnych zerknięć.
Opowiedzieli Gryfonowi parę historii i zagrali z nim w Eksplodującego Durnia. Po skończonej grze zjedli do końca Fasolki, które dostał wcześniej od Theo i porozmawiali sobie na temat Quidditcha. 
W trakcie kłótni o to, czy Harpie z Holyhead zdobędą puchar do Skrzydła wszedł Ron. Kiedy zobaczył Ginny i Blaisiego siedzących koło siebie, nachmurzył się. Przywitał się chłodno i posłał siostrze ostrzegawcze spojrzenie. Blaisie z pokorą zaczął przepraszać Rona za to, co stało się trzy tygodnie temu, ale ten skinął tylko chłodno głową. Harry stwierdził, że tego gestu nie powstydziłby się żaden Ślizgon.
 Ginny posłała Ronowi mordercze spojrzenie i oświadczyła, że razem z Zabinim idą się pouczyć. 
Ron prychnął i spojrzał z pogardą na podłogowe linoleum. Potter dał im znak, żeby szybko się ewakuowali, póki nikomu jeszcze nic się nie stało. Kiedy tamci wyszli, Harry zwrócił się do przyjaciela:
- Gdzie jest Herm?
- W bibliotece, szuka czegoś na temat tych kwiatów - odparł Ron, wskazując na bukiet białych róż.
- Och, to nawet dobrze się składa! Możesz mi wreszcie powiedzieć co się stało, że Hermiona z tobą rozmawia - stwierdził Harry, posyłając Ronowi wymowne spojrzenie.
- Uhm. No... tak jakoś wyszło... - zająknął się. - Uh! No dobra! ... Po tym jak dostałeś tym tłuczkiem, Miona była tak przestraszona, że mnie zawołała, chociaż pewnie miała na myśli Zabiniego.. No, ale podleciałem do niej, a ona się do mnie przytuliła... Cholera! Tak się uczepiła, że nawet weszła ze mną na miotłę! Rozumiesz to? No okej, też byłem przerażony, bo naprawdę wyglądałeś koszmarnie. No, ale potem jak Pomfrey kazała nam wyjść ze Skrzydła, zaprowadziłem ją do Dormitorium. Siedziałem z nią na kanapie aż w końcu zasnęła. Nie chciałem jej budzić, więc ułożyłem się wygodniej i też zasnąłem... A potem... Hm... Rano jak się obudziłem, Herm siedziała koło mnie pijąc herbatę. Stary mówię ci... ja jej, za cholerę nie pojmę... - powiedział jednym tchem. 
Harry siedział ze zmarszczonymi brwiami nie wiedząc co powiedzieć.
- Noo... ci powiem, że trudna sprawa.
- A wiesz co jest w tym najlepsze? - zaczął Ron - Ona chciała żebym na obiedzie siedział ze Ślizgonami! Rozumiesz to? Ja z Malfoyem i Zabinim? Nigdy w życiu! Okej, Theo jest w porządku, ale Malfoy i Zabini? Zdecydowanie NIE. Nie wiem, jak mogłeś się z nimi kumplować.
Harry pobladł na twarzy i przykrył się bardziej kołdrą.
- Och, Harry? Zimno Ci? Przynieść ci drugi koc? – zapytał Gryfon, podrywając się z krzesła.
- Nie, nie! Ja tylko... Zakręciło mi się w głowie! Tak, tak zakręciło... - odparł zdezorientowany Harry.
- Aaa to okej - rzekł mądrze Ron, opadając z powrotem na krzesło. Harry zainicjował jakąś neutralną rozmowę na temat Transmutacji, więc żaden z nich nie wspomniał już o Ślizgonach.

Po odejściu Rona, Potter pogrążył się w myślach na temat tego, co powiedział jego najlepszy przyjaciel.  „Malfoy? Zdecydowanie NIE”  to zdanie wędrowało po umyśle Harrego zataczając okręgi, raz po raz pojawiając się przed jego oczyma. Czuł się źle nie mówiąc Ronowi o jego związku z Draco, chociaż jednocześnie wolał aby ten pozostał w niewiedzy. Nie mógł sobie jakoś wyobrazić tej dwójki, siedzących przy jednym stole i rozmawiających o na przykład Quidditchu.
Chociaż nie.
Nie mógł sobie wyobrazić tej dwójki, siedzących razem przy stole i rozmawiających o CZYMKOLWIEK.
Kiedy Pani Pomfrey przyniosła Harremu lekarstwo, bez słowa wypił je i bez zbędnych komentarzy ułożył się do snu.

***

Obudził się parę godzin później. 
Odwiedziło go kilka osób w tym Dean, Seamus, Luna i Ernie, jednak Harry ciągle wyczekiwał aż zobaczy te biało-platynowe włosy wychylające się zza drzwi. (Dobra, każdy wie, że żaden Ślizgon a tym bardziej Malfoy nie wychyliłby się zza drzwi, jednak ta myśl była co najmniej słodka.) 
Czekał do kolacji, jednak Draco nie przychodził. Zdawał sobie sprawę z tego, że Ślizgon nie przychodził, ponieważ nie chciał wzbudzać podejrzeń. 
Ale Harrego to nie obchodziło. Chciał go zobaczyć niezależnie od tego, czy ktoś ich nakryje czy też nie. Czekał przecież prawie trzy, cholernie długie tygodnie, ażeby w końcu poczuć miętowy smak tych wąskich różanych ust, które uśmiechały się do niego zupełnie inaczej niż do innych.

*

Gdy zrobiło się ciemno, bezinteresownie sięgnął po różdżkę. Wyszeptał Lumos i otworzył książkę od Eliksirów, którą przyniosła mu wcześniej Hermiona. Kartkując kolejne strony, wpatrywał się w obrazki przedstawiające różne fazy, po zażyciu danego eliksiru.  Niektóre były mniej, a niektóre bardziej przerażające.
Na przykład: Eliksir na porost włosów - efekt po przedawkowaniu: Na pierwszym rysunku jakiś czarodziej trzyma w ręku fiolkę z ciemną cieczą; Na drugim klęczy na kolanach, podpierając się rękoma, przy czym z jego szat wystają kłębki sierści. 
Czy to jest normalne? Nie, zupełnie i niezaprzeczalnie NIE. 
Mimo tego, że Harry nie będzie zdawał OWUTEMÓW na koniec szkoły, chciał mieć jak najlepsze oceny, z których nikt w zawodzenie Aurora by się nie powstydził. A każdy wie, że Potter w Eliksirach jest tak samo dobry jak we Wróżbiarstwie.
Siedząc po turecku i obgryzając skórkę od paznokcia przewracał kartki i zakreślał ołówkiem ciekawsze informację.
- Nigdy nie podejrzewałem, że ktoś może być tak uroczy czytając książkę od Eliksirów. - Harry podniósł wzrok i zobaczył przed sobą uśmiechniętego Draco ściągającego Pelerynę Niewidkę. Włożył ołówek między strony, zamknął książkę i odłożył ją na szafkę. 
- Nie przyszedłeś wcześniej - stwierdził, robiąc miejsce na łóżku. Podciągnął nogi i oparł głowę o kolana.
- Tak wiem, ale nie chciałem żeby ktoś mnie zobaczył. Wiesz, wszyscy by pomyśleli coś w stylu: O matko! Ten pieprzony Śmierciożerca dobiera się do Harrego! – odparł przejmująco Draco, siadając naprzeciw Harrego, przewracając oczyma.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę, żebyś przychodził nie tylko w nocy - rzekł pewnie, patrząc Ślizgonowi w oczy. Draco uśmiechnął się delikatnie i pochyli do Harrego. Jego usta musnęły kosmyki włosów opadające na jego czoło.
- Oczywiście. Ale nie wolałbyś wrócić do Dormitorium? – zapytał, bawiąc się włosami Harrego.
- Pewnie, że bym chciał, ale pewnie Pomfrey się nie zgodzi.
- O to, się już nie bój. Porozmawiam z nią, dobrze?
- Mhm... Dziękuję. - mruknął Harry pochylając się do Draco. 
Patrząc w oczy swojego chłopaka Harry, zauważył w nich... pewien błysk. Pożądanie. Szczery błysk w oku świadczący o uczuciach.
Potter zadrżał i poczuł dokładnie to samo, co wyczytał w lodowych tęczówkach. 
Jego serce zaczęło bić szybciej, a krew zaczynała szybko docierać do pewnej części ciała. Zarumienił się nieznacznie, przygryzając jednocześnie wargę. Draco nie uszedł ten gest. Jego źrenice rozszerzyły się z coraz większego pragnienia. Ręka, która wcześniej bawiła się kosmykami Harrego zaczęła przesuwać się w dół. Przejechał palcami po szyi bruneta, następnie po jego ramieniu, w końcu docierając do wewnętrznej strony ud. Zatrzymał rękę w niemym pytaniu. Spojrzał na swojego Gryfiaka - jego oczy były zamknięte, policzki zaróżowione, a usta grzesznie rozchylone. 
Blondyn przełykając głośno ślinę, wpatrywał się w te usta. Nie mogąc utrzymać więcej swojego ciała w tej odległości, pokonał dzielące ich centymetry, zatapiając swoje usta w usta Harrego. Ten nie pozostając bierny, pociągnął Ślizgona opadając na materac. 
Nie całowali się delikatnie, oboje pragnęli poczuć wszystko jak najmocniej i jak najintensywniej. Nie przejmowali się tym, że ich usta są już nabrzmiałe. Urywane oddechy i ciche jęki wydobywające się z ust, popędzały ich do działania. Draco odrywając swoje wargi od warg Harrego, zaczął podnosić jego koszulkę. Brunet chcąc pomóc Ślizgonowi podniósł ramiona, a gdy koszulka opadła na podłogę, zaczął rozpinać koszulę Draco, zaczynając od góry. 
Jego palce drżały, a klatka piersiowa unosiła się i opadała spazmatycznie. Draco wpatrywał się jak zaczarowany w palce bruneta, jednak nie umiejąc się powstrzymać warknął.
- Pieprzyć to - wyszeptał i ściągnął na pół rozpiętą koszulę przez głowę. Gdy pozbyli się górnych części okrycia, Draco zajął się szyją Harrego. Gryząc, ssąc i liżąc wrażliwe partie szyi, słuchał jęków rozkoszy wydobywających się z ust kochanka. Harry starał się nie być biernym, więc błądził rękoma po plecach i torsie blondyna. Malfoy na chwilę powrócił do okupowania ust bruneta, ażeby po chwili zacząć kreślić mokre ślady na jego klatce piersiowej. Zataczał językiem okręgi, powoli zbliżając się do pępka.
Gryfon czując coraz większe podniecenie, sięgnął ręką do paska spodni Draco. Szamocząc się z klamrą, jękną kiedy poczuł język na swojej brodawce.  Gdy w końcu pasek ustąpił, rozpiął guzik i zamek od spodni. Włożył rękę pod bokserki blondyna i zadrżał, kiedy Draco jęknął z podniecenia. Ślizgon zaprzestał całowanie torsu bruneta i wstał. Zaczął pospiesznie ściągać spodnie, dochodząc do wniosku, że najlepiej będzie, kiedy bokserek również się pozbędzie. Harry wpatrywał się szarookiego jak urzeczony.  Kiedy Draco stanął przed nim całkiem nagi, przełknął głośno ślinę.
Stęknął coś głośno i sięgnął po ramię Ślizgona, pociągając go z powrotem na łóżko. Pocałował go zachłannie i zaczął ściągać swoje bokserki. Draco służąc pomocą, zaczął zsuwać  jego bieliznę, pozbywając się jej po paru chwilach. Ich usta złączyły się ponownie, a ich pulsujące erekcję ocierały się o siebie. Draco na moment odsunął swoje usta od ust kochanka, tylko po to aby zlustrować nagie ciało Pottera. Harry pod wpływem intensywnego wzroku blondyna, poczuł na twarzy rumieniec, jednak pozostał wyjątkowo spokojny. Draco podniósł wzrok na twarz Harrego i wyszeptał:
- Piękny... - musnął delikatnie usta Harrego i kiedy ich erekcje otarły się o siebie ponownie, Harry nie umiejąc się powstrzymać jęknął wprost w usta kochanka, a Draco - o ile to możliwe - dzięki temu poczuł, że długo już nie wytrzyma.
Sięgnął ręką wzdłuż ich ciał, dotykając jednocześnie obu męskości. Potarł ręką w górę i w dół, czując jak z obu członków zaczyna powoli wysączać się lepka substancja. Potter wygiął kręgosłup, chcąc być jeszcze bliżej ręki Draco. Czuł jak każda kropelka zimnego potu oblewa jego rozpalone ciało. 
Parę powtórzeń ręką wystarczyło, aby oboje głośno sapnęli, gdy na ich brzuchy wytrysnęło ciepłe nasienie.Oddychali głęboko z przymkniętymi oczyma.
Zaspokojeni i spoceni ułożyli się na wąskim łóżku, twarzami do siebie. Draco sięgnął jeszcze po różdżkę i rzucił na nich szybkie zaklęcie czyszczące, a następnie z lekkim rumieńcem na twarzy pochylił się jeszcze do Harrego i złożył na jego ustach ciepły pocałunek. 
- To było...wspaniałe., wiesz? - wyszeptał przy ustach Gryfona. Ten uśmiechnął się sennie i zamknął oczy.
- Mhmm...
Po chwili, Draco usłyszał miarowy oddech, znaczący o tym, że jego chłopak znajduje się w spokojnym śnie. Wiedział, że taki wysiłek może nadwyrężyć stan jego kocurka jednak sądził, że było warto. 
Miał nadzieję, że kiedy Harry trafi z powrotem do ich Dormitorium, wydobrzeje on na tyle szybko, że będzie mógł częściej oglądać swojego chłopaka w nieprzyzwoitych chwilach - takich jak ta. Uśmiechając się ciepło do swoich myśli, oplótł ramieniem ciało bruneta i przykrył ich pościelą.   
**




*nie bijcie*



17 maja 2014

Liebster Award

Zostałam nominowana przez Beth Sokolska . >.< Dziękuję Ci!  (Chociaż, nie wiem za co ta nominacja...) Do wyboru miałam: napisać 10 rzeczy o sobie, zdradzić 3 największe marzenia albo zdradzić dwa najzabawniejsze zdarzenia z życia. Wybieram to pierwsze XD 
A więc:
1. Czekolada. Uwielbiam czekoladę z całego serca ._.
2. Jestem strasznym leniem.
3. Od jakiegoś czasu czuję się dziwnie/niekomfortowo, czytając opowiadania hetero.
4. Kocham tańczyć ale... patrz pkt 2
5. Mam świra na punkcie Azjatów. 
6. Moi rodzice "zrobili" mnie na jakimś koncercie (xD)
7. Większość ludzi z mojego otoczenia myśli, że razem z moją przyjaciółką jesteśmy lesbijkami...  (cholera, ludzie to nieprawda!)
8. Przeklinam... bardzo dużo, ale nie umiem tego ograniczyć ;D
9. Pracuję nad swoją pewnością siebie i pozbyciu się rumieńców...
10. Nienawidzę nie mieć weny.   

Nominuję:  
 http://lucky-stranger.blogspot.com/
 http://wewnetrzne-oko-syska-levi.blogspot.com/
 http://k-popzveyu.blogspot.com/   

Zadania do wyboru:
 - 8 ulubionych piosenek
 - 10 faktów o sobie (o was)
 - odpowiedzieć na poniższe pytania:
1. Od jak dawna interesujesz się kpop'em?
2. Kto jest Twoim biasem nr. 1?
3. Twoje największe marzenie?
4. Nienawidzisz tego świata za...?
5. Możesz stać się kim zechcesz przez jeden dzień. Kim będziesz?
 Miłej zabawy! /Kummie

5 maja 2014

ROZDZIAŁ XIII



 Wiem, że trochę się spóźniłam z terminem, ale w weekend nie miałam za dużo czasu, a dzisiaj przygotowywałam się do wycieczki... No, ale w końcu coś dodałam, także miłego czytania! ^^
Ps. Nowy rozdzialik 17/18 maja. 
Pss. Mówi się, że 13 to liczba pechowa... Nie dla naszych panów ;^ / Kummie

 ***

Harry przebudził się z ogromnym bólem tylnej części głowy. Z sykiem podniósł się na łokciach i otworzył oczy. Przez lekko zamglony obraz zobaczył mieszaninę kolorów. Sięgnął po okulary leżące na stołku i założył je. W końcu wyraźnie mógł spojrzeć na miejsce pobytu.
Oczywiście Skrzydło Szpitalne…
- Och Harry! Nareszcie! – usłyszał kobiecy głos i poczuł mocny uścisk. Jęknął.
- H-herm-i-ona.. B-boli...-  zdołał wyszeptać w brązową burzę loków.
- Och! Wybacz Harry! Ale tak się martwiłam!...Och! Ron wytłumacz mu... - wyjąkała brązowowłosa.
Harry skierował wzrok na lewą stronę i zobaczył Rona, który siedział na krześle i patrzył z lekkim uśmiechem na Hermionę. Podniósł wyżej wzrok i  ujrzał stojącego pod oknem Draco. 
Stał z zaplecionymi rękoma, z wyrazem ulgi na twarzy. Bez powodu, Potter oblał się lekkim rumieńcem a Draco skinął lekko głową w geście przywitania - jednak najwyraźniej ujrzał zaczerwienienie Harrego, ponieważ uśmiechnął się pod nosem. Gdy Gryfon doszedł do siebie, ze zdziwieniem stwierdził, że blondyn nie ma już na sobie stroju do Quidditcha, tylko granatowy sweter.

- Jak długo... byłem nieprzytomny? – zapytał, opadając z bólem na poduszki.
- Dwa dni - odparł prosto Ron, a Harry ze zdumienia otworzył szerzej oczy.
- Co się w ogóle stało?
- Hm... No, bo kiedy graliśmy ten mecz to nie zauważyłeś, że pałkarz Ślizgonów wycelował w ciebie tłuczkiem i oberwałeś w tył głowy...
- Oczywiście ten idiota, nie jest już w drużynie - dodał Draco, patrząc przez okno.
Harry zaczął przetrawiać to wszystko.
Podniecałem się Draco i oberwałem. Okej. Brawo dla mnie! – rzekł w myślach.
- Spadłem, prawda? To dlaczego nie mam nic złamanego?- zapytał po dłuższej chwili.
Hermiona automatycznie spojrzała na Draco, który wciąż spoglądał przez okno z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Draco... cię złapał... - odparła, ze zmarszczonymi brwiami. Harry gwałtownie obrócił głowę w stronę blondyna i gorzko tego pożałował - ból nasilił się dwukrotnie. Wciągnął głośno powietrze i poprawił się na łóżku.
- Dziękuję... - wyszeptał i zamknął oczy. Zanim znów odpłyną, zdążył usłyszeć jeszcze nonszalancki głos Draco.
- Gdybym musiał, zrobiłbym to znowu.

***

Obudził się tego samego dnia nocą.
Głowa nie bolała już tak bardzo, jednak wciąż czuł niemiłe pulsowanie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, stwierdzając z ulgą, że musi być późno i pani Pomfrey już śpi.
 Wynurzył się z pościeli i podniósł się do pozycji siedzącej. Zobaczył, że ma na sobie tylko szare bokserki i białą koszulkę. Położył stopy na zimnej podłodze i wstał chwiejąc się lekko. Zakręciło mu się w głowie, więc usiadł z powrotem czekając aż zawroty miną. Gdy tak się stało, sięgnął po omacku na stolik nocny i wziął szklankę do połowy wypełnioną wodą. Wypił parę sporych łyków i odstawił ją z westchnieniem ulgi. Wstał ponownie tym razem pilnując, aby zrobić to wolno i ruszył chwiejnym krokiem w stronę łazienki.
Tam opłukał twarz zimną wodą i spojrzał w lustro. Na głowie miał rozciągnięty biały bandaż, ale większość kruczoczarnych włosów i tak była rozczapierzona we wszystkie strony. Wytarł twarz ręcznikiem i wrócił do sali.
Jego oczy zabłyszczały na widok Draco rozwalonego na jego łóżku. Blondyn leżał z zamkniętymi oczami, z rękoma założonymi pod głową.
- A tobie za twardo we własnym łóżku? – zapytał podchodząc do niego.
- Uwierz mi, że wolałbym być u siebie, jednak przyszedłem po moja wygraną. - odparł poprawiając się do pozycji półleżącej. 
- Po jaką wygraną? Wybacz, ale mecz się nie skończył. – odparł Harry, siadając na łóżku ze skrzyżowanymi nogami.
- Racja. Nie skończył się, ale byłem blisko złapania Znicza. Gdybym nie musiał cię ratować, to miałbym wygraną w kieszeni. Zresztą i tak wygrywaliśmy. – rzekł nonszalancko i uniósł wyzywająco brew.
- Pewny siebie jesteś, Malfoy.
- Jeżeli to miał być komplement to dziękuję bardzo, Potter - odparł blondyn z błyskiem w oku.
- W ogóle to jakim cudem udało ci się tu wejść?
- Peleryna - rzekł i wyjął spod siebie pelerynę niewidkę - Była w twoim pokoju na łóżku, więc ją pożyczyłem.
- Po co byłeś w moim pokoju? - zapytał niepewnie Gryfon.
- Granger chciała wziąć ci jakieś ubrania, więc ją wpuściłem, a przy okazji wziąłem Pelerynę. Mam nadzieję, że nie jesteś zły. Ale mniejsza o to, w końcu przyszedłem po wygraną. Chcę jednak powiedzieć, że nie brałem jej przez prawie trzy dni także mam całe piętnaście minut. - Rzekł Draco, unosząc wymownie brew. Harry zarumienił się lekko i spojrzał gdzieś w bok.
- Muszę cię zmartwić, ale nie jestem w najlepszym stanie... - odparł, starając opanować drżenie głosu.
- Cóż... Mogę wykorzystać te piętnaście minut w inny sposób - powiedział blondyn, siadając w taki sam sposób jak Gryfon.
- Rozwiń temat..?
- Proponuję rozmowę, SZCZERĄ rozmowę, Harry. - Odparł Draco, patrząc na Harrego. Ten podniósł wzrok i delikatnie skinął głową.
- Co byś chciał wiedzieć? – zapytał, skubiąc wyimaginowaną nitkę z pościeli.
- Co Cię łączy z Nottem?- zapytał  Draco, a Harry warknął z irytacją.
- Ile razy mam ci mówić, że nic mnie z nim nie łączy? - rzekł podnosząc głos. Ślizgon szybko pochylił się ku Harremu i przykrył jego usta palcem.
- Bądź ciszej, jeżeli nie chcesz mieć z Pomfrey trójkącika. – wyszeptał Draco, blisko twarzy Harrego. 
Za blisko...
Serce Gryfona zaczęło szybciej bić, kiedy palec Malfoy'a - niby przypadkowo - musnął jego usta i policzek. Harry pokiwał głową i spojrzał na bok mając nadzieję, że nie widać jego rumieńca.
- A wracając do tematu wolałem się po prostu upewnić - dodał  Ślizgon. Harry zwrócił głowę na niego i starając się panować nad głosem, powiedział:
- Nie mów tak.
- Jak mam nie mówić? – dociekał blondyn, marszcząc brwi.
- Tak jakby ci na mnie zależało - Wypalił Harry, patrząc w stalowoszare oczy.
- A kto powiedział, że mi nie zależy? Nie dałeś mi wtedy dojść do słowa. - wypomniał mu cicho Draco.
- Dałeś mi wtedy powód. Ja... cały czas po prostu czuje, jakbyś nie mógł się zdecydować. Raz się mną bawisz, potem jesteś idealnym... chłopakiem. A potem znowu mnie odpychasz... Nie chcę tego, Draco - odparł Harry ze zbolałą miną i po raz kolejny spojrzał gdzieś w bok. 
Po chwili poczuł jak palce Draco unoszą jego podbródek i zwracają jego twarz ku swojej.
- Chciałem po prostu abyś miał wybór. Szansę na cofnięcie tych wydarzeń i wrócenie do normalnego życia. Wiesz, że ze mną nie ma jak w bajce. Jestem.. jak to określiłeś? Arystokratycznym, nieczułym dupkiem? – zapytał, a Harry skinął niezauważalnie głową - Ja bym do tego jeszcze dodał samolubny.
- D-dlaczego?
- Bo od paru miesięcy chcę mieć cię tylko dla siebie i z nikim się tobą nie dzielić, wiesz?
 Przez długą chwilę wpatrywał się w stalowoszare tęczówki i starał się z nich wypatrzeć jakiegoś błysku żartu. Widział tam coś zupełnie innego.
- Powiedź coś w końcu. Powiedź, że mi wybaczasz albo żebym spieprzał - mruknął Draco, zamykając oczy. Harrego dopiero wtedy coś popchnęło do działania. Skorzystał z okazji i pochylił się aby pocałować Draco. Jedna ręką powędrowała między jego łopatki, a druga automatycznie wsunęła się w platynowe włosy. Draco nie spodziewał się tego w ogóle, więc przez chwilę siedział z otwartymi oczami. Po chwili, jednak oddał pocałunek z całym pożądaniem i żalem jaki trzymał w sobie przez te tygodnie. Draco opadł na poduszki pociągając za sobą Harrego. Brunet usiadł na nim okrakiem oddając wciąż pocałunek. 
Usta łączyły się w ich własnym tańcu, języki spotkały się i zaplatały we własnym rytmie. Serca znalazły swój własny, odrębny puls. Ich ruchy były zgrane, jakby ich ciała wiedziały co mają robić.
W końcu zaspokojeni bliskością psychiczną, Harry odsunął usta od warg Draco. Spojrzał błyszczącymi od emocji zielonymi oczami w lodowe tęczówki, które również błyszczały znacząco. Pocałował go ponownie z tym, że nie był to już zachłanny pocałunek - był to pocałunek wyrażający całkowite oddanie.
- Nie zostawiaj mnie już. - Szepnął Gryfon, patrząc Draco w oczy.
- Nie mam zamiaru. Chyba, że sam będziesz tego chciał.- Odparł od razu Draco, gładząc Harrego po policzku. 
Brunet przesunął się w bok najwyraźniej zadowolony tą odpowiedzią i opadając lekko na pościel, położył głowę w zagłębienie szyi Draco. Po omacku sięgnął po dłoń Ślizgona i splótł z nim palce. Zamknął oczy nie przejmując się niczym. Nie obchodziło go czy ktoś ich zobaczy. 
Do cholery, nie obchodziłoby go nawet, jeżeli przez okno wpadłby Voldemort w pończochach! Liczyło się tylko to, że miał w końcu swojego Draco przy sobie. Że jest tu z nim i obejmował go ramieniem.
- Wiesz? Chyba minęło już te piętnaście minut.- Szepnął Draco, gładząc Harrego po włosach. - Hej! Aby żartowałem!- wyszeptał ze śmiechem, kiedy Harry dał mu porządnego kuksańca w żebra.
- Myślisz, że cię teraz puszczę? Chyba śnisz, Malfoy - odparł Harry poprawiając się i kładąc swoją nogę na nogi Ślizgona. – Mów coś, nie jestem śpiący- zażądał po chwili.
- A co byś chciał wiedzieć?
Harry przez chwilę się zawahał. Była sprawa, która nie dawała mu spokoju. Jednocześnie Harry nie chciał popsuć nastroju.
- Czy... Mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego tak nie lubisz wody..?- zapytał nieśmiało, a  Draco na moment przestał gładzić włosy Harrego. Po chwili jednak powrócił do tego, jakby to miałoby go w jakiś sposób uspokoić. Westchnął.
- Blaisie z tego co wiem opowiedział ci trochę tą historię... - zawahał się, a Harry skinął głową - Dobrze opowiem ci, ale... nie każ mi tego mówić więcej... Kiedy miałem sześć lat, rodzice zabrali mnie nad jezioro Loch Katrine w hrabstwie Stirling w Szkocji. Mamy tam dom i raz po raz wyjeżdżaliśmy tam na wakacje. Kuzyn ojca i jego żona mieszkali tam na stałe i zajmowali się posiadłością. Dom stał mniej więcej sto metrów od jeziora, a droga do niego prowadząca była lekko piaszczysta. Pogoda była jak zawsze pochmurna, ale było strasznie parno. Naszła mnie ochota na pływanie, a jak dobrze wiesz mogłem robić co chciałem. Powiedziałem im, że idę się pokąpać, a oni oczywiście się zgodzili. Byli zbyt zajęci rozmową, żeby zwracać na mnie uwagę. Wyszedłem na taras i poszedłem w stronę jeziora. Bez pośpiechu zacząłem pływać. Z każdą chwilą byłem coraz dalej od brzegu, jednak nie przejmowałem się niczym... Płynąłem i dobrze się bawiłem. - opowiadał, a Harry ścisnął bardziej rękę Draco.
-W pewnej chwili poczułem, że coś pływa pode mną. Zatrzymałem się i szukałem tego pod taflą wody... Poczułem, że coś ciągnie mnie ku d-dole. W ostatnim momencie zdołałem krzyknąć i wziąć oddech. Zanim trafiłem pod wodę, usłyszałem jak rodzice wołają moje imię. Wierzgałem, kopałem na oślep, ale to coś mnie nie puszczało... Otworzyłem oczy i zobaczyłem jakieś stworzenie. Miało...troje oczu... Całe czarne bez żadnych białek. Skóra była pokryta ciemnofioletowymi łuskami. Włosy były czarne i długie - wyglądały jak macki... Szeptało coś do mnie, a ja nic nie rozumiałem. Byłem tak przerażony, że nie wiedziałem co robić. Znałem jakieś zaklęcia, ale po prostu nie myślałem. Chciałem jak najszybciej znaleźć się na powierzchni. Czułem jak... ciemność powoli mnie pochłaniała, jakby chciała mnie zatrzymać w tym zimnie, ciemności i bólu. Zaczynałem tracić powietrze, a potrzebowałem tlenu. Byłem coraz niżej i nie mogłem nic zrobić. Straciłem wtedy przytomność, a jedyne co z tego pamiętam było to, że myślałem, że umrę w tym zasranym jeziorze... Obudziłem się po trzech dniach u Świętego Munga. Gdy otworzyłem oczy myślałem, że nie żyje, bo pierwsze co zobaczyłem to światło. Dopiero potem uzmysłowiłem sobie, że to lampy. Zobaczyłem, jak po moich bokach siedzą rodzice trzymając mnie za ręce. Matka miała zapuchnięte oczy, a ojciec kilkudniowy zarost. Wyglądali koszmarnie, a ja poczułem się winny za to, że tak wyglądali. Myślałem, że ich zawiodłem. Matka, gdy zobaczyła, że otworzyłem oczy zaczęła bardziej szlochać, a ojciec - co mnie strasznie zdziwiło - po prostu mnie przytulił. Byłem tak zdezorientowany, że nie myślałem o tym co tam robiłem.  Potem, przez co najmniej trzy miesiące miałem koszmary. Za każdym razem ten sam. Widziałem wodę i te czarne oczy wpatrujące się we mnie, jak w coś do jedzenia. Wtedy właśnie straciłem moje poczucie bezpieczeństwa w wodzie i jakikolwiek stworzeń nie będącymi ludźmi.  
Harry przetrawiał to wszystko w głowie. Doskonale rozumiał co czuł Draco, gdy to stworzenie wciągało go do wody. Harry przeżył coś podobnego na czwartym roku. Może nie miał doczynienia z takim stworzeniem jak Draco jednak i tak się wtedy bał.
- Hej. Śpisz już? – zapytał Draco, lekko pochylając się nad twarzą Harrego. Jednocześnie wyciągając go z zamyślenia.
- Nie... Po prostu... Zastanawiałem się jak to możliwe, że twój ojciec okazał jakieś uczucia.- Odparł Harry mając nadzieje, że wybrnie jakoś z ponurego nastroju. Draco parsknął i zmienił pozycję. Obaj leżeli teraz na boku, twarzami zwróconymi ku sobie.
- Wiem, że moja rodzina nie ma najlepszego zdania w świecie Czarodziei. Ale... Nie zawsze jesteśmy aroganccy i oziębli. Gdy jesteśmy w domu jest zupełnie inaczej. Uważamy, że rodzina jest najważniejsza i inni się nie liczą.
- Możliwe ale... Lucjusz Malfoy, miły?  Jaasne, już to widzę - parsknął Harry, a Draco mu zawtórował.
- Dobra, nie zawsze i nie dla wszystkich, jednak czasami może nie jest miły ale... co najmniej obojętny. - odparł Draco, lekko się uśmiechając. Harry odwzajemnił uśmiech i ziewnął. – Dobrze. Teraz musisz się wyspać, bo w najbliższym czasie nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – dodał unosząc wymownie brew. Harry uśmiechnął się sennie, a Draco ściągnął mu okulary i odłożył je na szafce. Harry zamknął oczy i poszukał dłoni Draco. Po raz kolejny zaplótł z nim palce. Spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko w oznace zadowolenia, następnie zapadł w błogi głęboki sen.

 
***

 Normalnie to bym tutaj skończyła, ale... ♥

***

Obudziwszy się rano, Harry od razu wczuł zimno bijące z drugiej strony łóżka. Z ociąganiem otworzył oczy i sięgnął po okulary.
- Dzień dobry, panie Potter. - przywitała się melodyjnie pani Pomfrey, niosąc tacę.
- Bry dzień - mruknął przeciągając się. Pielęgniarka położyła tacę na nocnym stoliku i sięgnęła po szklankę. Wlała do niej intensywnie złotą ciecz i rozcieńczyła ją, dolewając do szklanki wodę.
- No, a teraz proszę wypić to na raz. A później zmienię opatrunki.- rzekła pielęgniarka i zaczęła szykować nowe bandaże.
- A przepraszam... - zaczął nieśmiało Harry - ... czy dostanę śniadanie?
- Och? Proszę być cierpliwym. Był pan nieprzytomny przez parę dni, także lepiej będzie jak stopniowo będziesz się przyzwyczajał do jedzenie. – powiedziała – Matko. No dobrze, dobrze! Teraz to wypij a później dostaniesz obiad. – dodała widząc zranioną minę Harrego. Gryfon skinął zadowolony głową i sięgnął po szklankę. Wziął oddech i przybliżył szklankę do ust. Przechylił ją z ociąganiem. 
Po pierwszym łyku zakrztusił się, jednak nie z powodu niedobrego smaku lekarstwa. Wręcz przeciwnie! Był tak dobry, że aż powalający. Nie dało się określić smaku, ale jednocześnie był to smak dobrze znany. Harry po wytarciu brody z kropel eliksiru, z radością łyknął kolejne porcje napoju. Po opróżnieniu szklanki, czuł się wystarczająco syty i rozluźniony, że bez marudzenia dał zmienić pani Pomfrey opatrunki.
O własnych siłach poszedł do łazienki wziąć prysznic. Gdy wrócił, zobaczył na stoliku nocnym około dwudziestu pięciu białych róż. Z rumieńcem i wzrokiem wodzącym po Skrzydle Szpitalnym, podszedł do łóżka. Niepewnie zbliżył twarz do bukietu i powąchał kwiaty. Odurzył go zapach zupełnie inny niż prawdziwych róż. Zamiast słodkiego zapachu kwiatów poczuł zmysłowe męskie perfumy, mięte i  wanilię. Ze zdziwieniem sięgnął po zieloną karteczkę - z pochylonymi, ładnie wykaligrafowanymi,  srebrnymi literkami - wystającą między kwiatami.

Wybacz, że bez pożegnania, jednak przyłapanie przez Pomfrey nie należy do moich marzeń.

PS. Wiesz, że słodko wyglądasz, gdy śpisz?

PSS. Zapisuj wyniki.

D. 

Harry przez parę minut nie umiał opanować uśmiechu, który zagościł mu od początku liścika. Usiadł na brzegu łóżka, wąchając kwiaty. Nie umiał zrozumieć dlaczego róże pachną akurat perfumami, miętą i wanilią, zamiast zapachem typowym dla tego rodzaju kwiatów.
 Odłożył bukiet do wazonu i  z westchnieniem porażki położył się na łóżku.
- Pani Pomfrey? – zwrócił się po paru minutach, do Pielęgniarki wychodzącej ze swojego gabinetu.
- Tak?
- Skąd są te kwiaty? – zapytał w końcu, wskazując na bukiet róż.
- Ah. Jakiś pierwszoroczniaczek przyniósł je kiedy byłeś w toalecie. Powiedział aby, że to dla ciebie i wyszedł. Nie powiedział od kogo. Zastanawiam się aby, jak twoja adoratorka to zrobiła, że kwiaty pachną kawą z mlekiem. – rzekła Pielęgniarka z namysłem i weszła z powrotem do swojego biura.  
Harry leżał skołowany.
 Zastanawiał się co z nim, lub z panią Pomfrey jest nie tak skoro czują zupełnie inaczej zapach, no... zwykłych róż.

***

W porze lunchu, Harrego odwiedzili Hermiona i Ron.
- Mmm... Harry! Skąd masz tak ładnie pachnące kwiaty? Skoszona trawa i pergamin? – powiedziała na wstępie Hermiona, wąchając kwiaty.
- Yy...Czym? Jak dla mnie pachną... Piżmem i bzem... - odparł Ron, zaciągając się kwiatami.
- Harry, a dla ciebie jak pachną? – zapytała Hermiona marszcząc brwi. Harry lekko się zaczerwienił.
- Yhym... Mi się wydaje, że tak jakoś miętą i wanilią... - odparł, specjalnie unikając trzeciego zapachu.
- Skąd masz te kwiaty? – dociekała Gryfonka. 
Cholera jasna.
- No... Dostałem. Poszedłem do łazienki, a jak wróciłem one już tu były. – rzekł zmieszany. Hermiona przez chwilę lustrowała go wzrokiem, jednak pokiwała aby głową.
- A tak w ogóle to, jak się czujesz? Ty się ciesz, że tu leżysz Stary! McGonagall znowu zadała nam wypracowanie! – wyżalił się Ron.
- Och Ronaldzie! Przecież Harry i tak będzie musiał napisać to wypracowanie! - zbuntowała się Hermiona. Ron momentalnie się zaczerwienił pod wpływem dziewczyny, a po chwili zaczął jej ochoczo przytakiwać. Zaczęli opowiadać Harremu co się działo na lekcji, a on starał się wykazywać zainteresowanie. Gdy przyjaciele Harrego szykowali się do wyjścia, Potter pochylił się do Rona
- Ty mi potem ładnie wyśpiewasz, jak to zrobiłeś, że znów rozmawiasz z Hermioną! - szepnął, a Ronowi  zaczerwieniły się uszy.
Gdy Gryfoni wyszli, Harry spróbował zasnąć. Nie miał co robić a kolejna wizyta zapewne będzie dopiero w porze obiadu.  
Gdy miał już zasypiać usłyszał, że ktoś otwiera drzwi i mówi coś do pani Pomfrey. Harry z ziewnięciem przekręcił się w stronę wejścia. Uśmiechnął się sennie do idącej w jego kierunku postaci.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – zapytał Theo, siadając koło łóżka Harrego i wręczając mu pudełko Fasolek wszystkich smaków.
- Nie, nie! Nie przeszkadzasz. I dzięki wielkie. – Odparł Harry, podnosząc pudełko z Fasolkami. Theo zbył to machnięciem ręki. – A tak w ogóle, to co ty tu robisz?
- Odwiedzałem cię codziennie, ale byłeś nieprzytomny, także jak zobaczyłem Draco w dobrym humorze pomyślałem sobie, że już nie śpisz, a że nie mam teraz lekcji to... Jestem! – rzekł i skłonił się lekko. Harry parsknął śmiechem – Mmm... Harry a co tak ładnie pachnie? – zapytał przybliżając twarz do białych róż. –Och! Dlaczego one pachną...Truskawkami i czekoladą...?- zapytał zdezorientowany.
- Och! No, coraz lepiej! –powiedział Harry, zaplatając ręce za głową.
- Co?
- Każdy kto tu przychodzi, czuje inny zapach kwiatów. Nie wiem o co chodzi, ale ja na przykład czuję mięte i wanilię, Hermiona skoszoną trawę i pergamin, Ron piżmo i bez, Pomfrey kawę z mlekiem... - wyliczał Harry na palcach. - No i jeszcze ty czekolada i truskawki. Za cholerę nie wiem o co chodzi, ale są coraz lepsze propozycję! Jestem ciekawy jakie jeszcze będą - dodał lekko Harry.
- Hmm... Zastanawiam się skąd u licha, pochodzą te kwiaty.
- Och! Nie przejmuj się! Znając Hermionę niedługo się dowiemy - odpowiedział Harry, otwierając  pudełko z fasolkami i częstując Theo. Sam również sięgnął po jedną i włożył do ust.
- Miętowa guma do żuc... - zaczął mówić, jednak przerwał mu Theo, wypluwając fasolkę i sięgając szybko po wodę na szafce nocnej.
- Do cholery jasnej! Wymiociny! No szczęście głupiego!
- Panie Nott! Jeżeli ma pan zamiar tak się drzeć, to proszę opuścić Skrzydło Szpitalne! - wykrzyknęła Pomfrey ze swojego biura.
- Przepraszam! – odkrzyknął Theo i westchnął, Harry przez cały czas podśmiechiwał się pod nosem przeżuwając swoją fasolkę. – No co cię tak śmieszy? To, że nie mam szczęścia do fasolek nie oznacza, że na ciebie nie może trafić wymiocinowa, albo inna równie obrzydliwa fasolka... - burknął Theo, splatając ręce na piersi.
- No, nie bądź zły! To nie moja wina, że akurat wziąłeś tą fasolkę! A tak w ogóle to powiedź mi lepiej dlaczego cię nie było na treningu w sobotę? Mówiłeś, że będziesz startować na ścigającego.
- Ah. Byłem, byłem i się nawet dostałem, ale potem miałem szlaban u McGonagall, więc wyszedłem szybciej. – odparł Theo wzruszając rękoma.
- No! To gratulację! – rzekł Harry przybijając piątkę Nottowi.
- Dziękuję bardzo, ale przyszedłem przecież się z tobą zobaczyć, a my tu gadamy o mnie! No więc Harry, jak się czujesz? - powiedział i podparł głowę o pięść.
- A jak mam się czuć? Głowa boli, ale bywało przecież gorzej. Czasami robi mi się jeszcze słabo, no ale w końcu jestem Gryfonem nie? Nie będę ci się wyżalać!
- Oczywiście - parsknął Ślizgon. - Jak długo masz zamiar tu jeszcze leżeć? – dodał po chwili.
- Bardzooo śmieszne... - odparł ironicznie Gryfon. - Pani Pomfrey mówiła, że parę dni na pewno, ale ja tu nie mam zamiaru tak długo siedzieć! Poproszę ją o przeniesienie do Dormitorium czy coś. Sam nie będę, a gdyby coś mi się stało, to zawsze mam Draco – odparł Harry.
- Ta... Masz przecież Draco... - odparł cicho Theo, a Harry zmarszczył brwi i już chciał coś powiedzieć, jednak Nott go uprzedził – No cóż! Dobra nie będę ci więcej zabierać czasu! Ty się tu kuruj i najwyżej odwiedzę cię jutro bo przypuszczam, że przyjdą jeszcze Ginny i Blaisie.
- Co? Gin i Diabeł razem? – zapytał zaciekawiony Harry. Theo zbliżył twarz do Harrego i wyszeptał entuzjastycznie.
- Wiesz, spiknęli się w sobotę na treningu. W Dormitorium cały czas się mówi, że Zabini zaczął się z nią spotykać, ale kto wie co oni robią?
- A co z Hermioną..? Przecież jeszcze niedawno Hermiona się z nim „spotykała”, nie? - zapytał zdezorientowany Gryfon. Kto by przypuszczał, że tyle rzeczy go ominie?
- Wiesz nie wydaje mi się. Nie zauważyłeś, że Hermiona cały czas patrzy się na Rona? Niby się rozstali, ale nie wydaje mi się żeby na długo. – odparł Theo, uśmiechając się znacząco.
- No taak - zgodził się Harry.
- No dobra! Koniec tych ploteczek! Czas napisać wypracowanie z Transmutacji! - wyśpiewał Ślizgon, a Harry spojrzał na niego z litością.
- Serio się cieszysz, że piszesz wypracowanie z Transmutacji? Może poproś panią Pomfrey o coś na gorączkę przy wyjściu, hm?
- No, a jak - odrzekł Theo, dając Harremu na pożegnanie pstryczka w nos. – Trzymaj się Harry!- dodał na odchodnym.
- Jasne, ty też. Na razie Theo.
Po odejściu Ślizgona, Harry sięgnął jeszcze raz po fasolki wszystkich smaków. Sięgnął po pierwszą z brzegu i włożył do ust.
- Merlinie...- jęknął – Gluty..! – dodał, wypluwając fasolkę, osuwając się na poduszę i przykrywając się kołdrą.

**
 * Aww..^^ *