24 grudnia 2014

Abecadło Drarry

WESOŁYCH ŚWIAT DRARRYNISSE~!
Matko... tyle czasu już minęło od założenia tego bloga, a to dopiero nasze pierwsze święta! 
Z tej okazji chciałabym Wam podziękować. 
Dzięki temu opowiadaniu mogłam poznać takich wspaniałych ludzi,  którzy swoimi komentarzami ciągle doprowadzają mnie do łez szczęścia, czasami wzruszenia, ale zawsze mogłam liczyć na wasze szczere wypowiedzi. Wasze komentarze i przede wszystkim WY jesteście  tutaj najważniejsi i to dla Was powstał cały blog...
Nie umiem Wam napisać tego, jak bardzo wdzięczna Wam jestem, bo jesteście naprawdę wspaniali, wszyscy razem i każdy z osobna, za co Wam dziękuję! 
W te święta chciałabym życzyć Wam żebyście zawsze byli uśmiechnięci, niezależnie od tego co Was czeka. Dużo zdrowia, bo to przecież podstawa i ogromnie dużo szczęścia, bo ludzie na Tytaniku mieli zdrowie, ale nie mieli szczęścia, więc rozumiecie ;^
Dużo miłości i przyjaźni, żebyście zawsze mieli na kogo liczyć, no i wytrwałości w Waszych postanowieniach! A poza tym to:  bogatego gwiazdora, cudownej atmosfery,  dużo uśmiechu i pysznego jedzenia! 
Życzę Wam wszystkich wesołych i pogodnych świąt Drarrynisse~!
A ode mnie (na małe rozluźnienie w 
świąteczny szał) łapcie taki skromny prezent~ ♥♥♥

Uśmiechajcie się, bo uśmiechu brakuje na tym świecie I pamiętajcie, żeby mieć otwarte serduszka!  / Wasza zawsze oddana Karolina 



***
Tytuł: Abecadło Drarry
Pairing: Draco x Harry
Rodzaj: one-shot
Gatunek: komedia, fluff, smut
Ostrzeżenia: totalna niekanoniczność i brak czasowości akcji


A jak Accio

Draco Malfoy lubił mieć zawsze wszystko przy sobie, a najlepiej byłoby, gdyby wszyscy i wszystko  było na jego wezwanie. Kiedy tak się nie działo, zaczynał histeryzować i gwiazdorzyć, co strasznie irytowało innych.
- Ale ja mam teraz ochotę, no! - powiedział głośno tupiąc przy tym nogą. To, że Draco coś chciał nikogo specjalnie nie dziwło, jednak czymś, co zwrócił uwagę jego znajomych była jego nietypowa zachcianka.
- Co ma znaczyć, że akurat TO chcesz? - zapytał Blaise przewracając oczyma.
- Czego nie rozumiecie w słowie 'chcę'?
- Wszystkiego, Draco... My idziemy, a jeżeli w końcu zmądrzejesz przyjdź do nas i wtedy pogadamy.
Jego tak zwani 'przyjaciele' wyszli z jego pokoju, zostawiając go samego. Westchnął poirytowany szukając na łóżku swojej różdżki.
- Co trudnego jest w powiedzeniu 'accio'? O rany...
...
- Accio Potter! 

B jak Babeczki

 Harry i Draco szli właśnie po bardzo zatłoczonej części Londynu, chowając się pod przezroczystymi parasolami, chroniącymi ich przed spadającym deszczem ze śniegiem. Zbliżały się święta, więc ruch i ogólne zamieszanie nie były niczym specjalnym. Skręcali właśnie w kolejną ulicę, kiedy to Harry zatrzymał się nagle i pociągnął Draco za jego ślizgoński szalik.
- Draco patrz jakie ładne babeczki! - zawołał wskazując na wystawę jednej z piekarni, obecnie oblegającą przez kilka kobiet, obładowanych świątecznymi zakupami. Wystawa udekorowana była delikatnymi złotymi bombkami i lampkami, pod którymi pyszniły się muffinki przyozdobione różnymi masami, w jeszcze różniejsze kształty i kolory. Było tam kilka reniferów z wiśniowymi nosami, pięciocentymetrowe choinki z pysznie zielonym kremem, czy zwykłe, urocze gwiazdki.
- Harry, jeżeli nagle zmieniasz orientację, to mogłeś chociaż powiedzieć to przed świętami! Co ja teraz powiem ojcu i matce? Że pieprzony Harry Potter, rzucił mnie dla jakiś pustych dziewczyn?!
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Nie musisz udawać idioty! Powiedź po prostu, że chcesz to skończyć, po sześciu latach!
- Draco... mi chodziło o babeczki na wystawie piekarni...
- ...
- ...
- Aha, no tak. Całkiem ładne, kupimy kilka?
- ...
 
C jak Celibat

- Draconie Malfoy! Co ty do cholery robiłeś z tą dziewczyną?! - zapytał zdenerwowany Harry, wpadając do dormitorium Ślizgona. Rzucił w niego zdjęcie, na którym wyraźnie było widać blondyna rozmawiającego z jakąś brunetką. Draco tylko zerknął na nie i westchnął głęboko.
- To jest Hermiona... i siedzimy, nie widzisz?
- CO TY DO JASNEJ CHOLERY ROBIŁEŚ Z HERMIONĄ?
- Przecież mówię, że rozmawialiśmy.
- KONIEC Z SEKSEM PRZEZ TYDZIEŃ!
- Co?! Dlaczego?! A zresztą ty tyle nie wytrzymasz.
- JA NIE WYTRZYMAM? DWA TYGODNIE!
Przez trzy kolejne dni, Harry i Draco rzucali w siebie tęsknymi minami. Później nie wyszli z łóżka przez kolejne cztery.


D jak Drętwota

Kiedy po skończonym stosunku Draco i Harry leżeli w Pokoju Życzeń, na cudownie miękkim łóżku, Harrego coś tknęło.
- Chcę być na górze - powiedział i spojrzał wyzywająco na Draco.
- Co? Chyba żartujesz... - parsknął Draco kładąc się na plecy. Nie zauważył, że w międzyczasie Harry zgarnął różdżkę celując nią w niego.
- Drętwota!
Draco nie odezwał się do Harrego przez równy tydzień.


E  -  Erecto

- Psst~! Ron! - wymruczał Harry, chowając się zza jednej z kolumn. Zdziwiony rudzielec, podszedł do swojego przyjaciela. 
- Co się stało? - zapytał chcąc dotknąć ramienia bruneta.
- Nie dotykaj mnie! - pisnął i odskoczył lekko, jęcząc jeszcze bardziej.
- Rany, co ci się stało? - zapytał przestraszony. Kulący Harry wyglądał jeszcze gorzej, niż Voldemort w spódniczce. A Ron coś o tym wiedział, bo śniło mu się to w nocy. Straszne. Naprawdę.
- Ten zarozumiały dupek, rzucił na mnie zaklęcie, bo rozmawiałem z Seamusem!
- Merlinie... weźcie to swoje Drarry, jak najdalej ode mnie...

F - Fajerwerki

Była piękna sylwestrowa noc. Harry i Draco siedzieli na swoim tarasie przykryci kocem i pili wytrawnego szampana prosto z Francji.
- Mmm... Draco? Lubisz Nowy Rok?
- Tak, chyba tak.
- A co lubisz najbardziej?
- Fajerwerki. Zwłaszcza te kolorowe.
- Ja w sumie też... ale...
- No? Co?
- Ja fajerwerki widzę zawsze w naszej sypialni...

Tamtejszy sylwester był niezapomniany.
 

G - Grzeczność 

- Ale dzisiaj piękna noc, nie uważasz Draco?
- Normalna, tak mi się wydaje.
- No, ale gwiazdy tak cudownie świecą... przyjemny wiaterek... taki ciepły.
- Masz rację, chyba.
- Nie często pojawia się taka niesamowita noc, jak dzisiaj...
- Dobra, co co ci chodzi? Co przeskrobałeś?
- O rany, ja nie mogę, jaki ty głupi. Ja tutaj próbuję być grzeczny, ale się nie da! Chciałem zrobić nastrój, żebyś mnie w końcu przeleciał!
Życzenie Harrego szybko zostało spełnione.

H - Harry

- Hm... Harry. Harry...
- Co?
- Twoje imię ładnie brzmi. Oczywiście nie jest tak ładne, jak moje, ale... tak. Podoba mi się.
Harry rzucił się na Draco i tej nocy krzyczał imię Harrego, bardzo często. Przecież to takie ładne imię.

I - Indygo

- Na starą brodę, tego zapyziałego Merlina! Harry, zdejmij tą obleśną, niebieską rzecz z siebie...
- Czemu?! Przecież dobrze w tym wyglądam i to nie jest niebieski, tylko INDYGO!
- Że jaki?
- Indygo. Bokserki też mam indygo.
- To je zdejmij...
Tego dnia Harry Potter zdjął nie tylko swoją bieliznę, ale także bokserki Draco, które nie były indygo.

J - Jabłka

- Draco, kochasz mnie?
- Oczywiście, że tak!
- A jest coś co kochasz bardziej?
- Pewnie, że nie głupku - stwierdził pewnie Draco i chciał już pocałować słodkie usta Pottera.
- DRACO! HARRY! Przywieźli dostawę jabłek!
- O SALAZARZE! JABŁKA! TAK!
Przez następny rok Harry miał odrazę do jabłek.

hehe Drapple przede wszystkim!

K - Kocham Cię 

- Wiesz, chyba cię kocham - powiedział Harry, budząc w nocy Malfoya, który miał piękny sen o białych pawiach. 
- To chyba dobrze... - mruknął Draco, zaspanym głosem. - Ja siebie też kocham...
- Draco! 
- No co? Dobra, dobra. Ciebie też kocham, Gryfiaku.

L - Legilimens

Na jednej z prywatnych lekcji z nadzwyczajnym profesorem Snapem, Harry musiał się naprawdę skupić, aby były Ślizgon nie mógł dostać się do żadnych z jego myśli.
Jego skupienie było naprawdę wielkie, jednak kiedy do klasy wszedł Draco niosący jakieś flakoniki z eliksirami, nie wytrzymał. Przed oczami wyrósł mu widok jego i blondyna, kiedy to pieprzyli się namiętnie w klasie samego mistrza eliksirów. Zdążył krzyknąć jeszcze krótkie 'nie' i było po ptakach.
Lekcje już nigdy się nie odbyły.


M - Miłość

- Czy nie uważacie, że miłość jest piękna?  - zapytał pewnego poranka Harry swoich przyjaciół.
- Rany boskie, ratuj się kto może!  - krzyknęła Hermiona, zgarniając wszystkie swoje książki. Ron również poderwał się szybko i ruszył za Gryfonką w pośpiechu. Biedny Harry westchnął bezradnie i wstał z zielonej trawy, rozglądając się po błoniach. Uśmiechnął się radośnie i podszedł do jakiejś młodej Krukonki.
- Czy nie uważasz, że miłość jest piękna? 

N - Numerek

- Draco… jaką liczbę najbardziej lubisz?
- Nie mam takiej.
- Musisz mieć.
- A może być odpowiedź… szybki numerek?
- Nie wiem, czy może być… ale mnie się podoba. Ja lubię sześćdziesiąt dziewięć.

Tej nocy w ich pokoju było bardzo głośno.
 
O - Orgazm

- O mój Boże! Rany Merlina, więcej! 
- Nie da już rady!  Opanuj się, Gryfiaku! 
- Na pewno da! 
- Salazarze, Harry! Jeżeli będziesz jadł tyle czekolady, to nie wyjdziesz z kibelka przez rok! 
- Daj mi więcej! 
Harry żałował tej decyzji, bardziej niż Draco.

P - Połówka

- Wiesz, my to chyba jesteśmy jak takie dwie połówki. Na przykład jabłek, albo nie wiem... serca?
- Mhm, tak, pewnie tak.
- No, ale przyznaj mi rację. 
- No przecież się zgodziłem, nie? A właśnie! Kupiłeś już ten alkohol dla mojego ojca? 
Harry długo zastanawiał się nad tym, czy aby na pewno są swoimi połówkami. 

R -Ron

- Harry, co dzisiaj robiłeś rano?
- Śniadanie jadłem przecież.
- Tak? A z kim?
- Sam...
- Mhm... sam powiadasz...
- No tak sam, a nie?
- Jeżeli Ron dla ciebie to Sam, to chyba najwyższa pora zmienić przyjaciół.
- ...
- ...
- Jesteś zazdrosny!
- Nie. Wcale nie, po prostu za dużo czasu spędzasz z 'Sam'.

S  - Seksowne

- Wyglądam w tym seksownie? - zapytał Harry, wchodząc do ich sypialni. Miał na sobie ciemnozielone, koronkowe stringi, które ledwie zasłaniały strategiczne miejsca. Na całym jego ciele widoczny był błyszczący brokat, który znalazł się wszędzie, gdzie tylko Potter stanął.
- O mój Boże - wyszeptał Draco i zaczął się niekontrolowanie śmiać. 

Harry już nigdy nie ubrał tej bielizny. Nawet wtedy, kiedy Draco ładnie prosił.


T - Tokijczycy 

- Harry, co powiesz na to, żeby wyjechać do Tokio?
- Do Tokio? - zapytał zdziwiony. - Ale dlaczego właśnie do Tokio?
- Bo tam tą Azjaci, a Azjaci są ładniutcy.
- ...
- ...
- ...
- ...
- Na obiad jemy ryż. I na kolację, podwieczorek, i jutro na śniadanie. Odechce ci się Azjatów!


U - Usta

- Musisz w końcu przestać maltretować moje usta, Draco.
- Ja tylko zaznaczam, co moje! A poza tym masz bardzo ładne usta, Potty.
- Ale ludzie się pytają, co się z nimi dzieje!
- No, to ty wtedy grzecznie odpowiadasz, że one są naznaczone!
- Ach tak...

Później ludzie pytali się co się dzieje z ustami Draco Malfoya.


W - Wanna

- Muszę ci przyznać, że ci 'mugole' robią naprawdę cudowne wanny -stwierdził Draco, patrząc na ich nowo wbudowaną, wielką wannę z hydromasażem i innymi gażetami, które tylko prosiły się o wypróbowanie.
- Draco... - powiedział nieśmiało Harry. - Chcesz może wypróbować naszą wannę, zanim rodzice przyjdą..?
Harry nie musiał nic więcej dodawać a wanna był ochrzczona już pierwszego dnia.

Z - Zostaw

- Mmmm, ale pyszne ciasto! - krzyknął Draco, patrząc na cudownie wyglądający tort, chcąc go spróbować.
- Draco, zostaw!
- Dlaczego?
- Bo to dla kogoś innego!
- Dla mnie?
- Nie!
- No to dla kogo w takim razie?
- Dla Rona i Theo. Na rocznicę ich związku!
- ... Harry... ja mam dzisiaj urodziny...
- ...
- ...
- ...
- ...
- Draco... miłości mojego życia...
- Zostaw! Zostaw mnie! ...Zostaw MNIE!
Draco słowo 'zostaw' powtarzał tego dnia za każdym razem, gdy Harry chciał go dotknąć.

*WESOŁYCH ŚWIĄT*
***

22 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XXVI

Witajcie~!
Przepraszam Was za moje spóźnienie, ale ten tydzień był naprawdę szalony i zalatany, więc wszystko jest takie nieuporządkowane. Wybaczcie mi za to~! >.<
Nie przedłużając:
(Mam nadzieję, że zauważyliście ten cudowny spadający śnieg na blogu? Jeżeli nie, to zapraszam, bo zastępuje on brak śniegu na dworze i wygląda uroczo^^~ )

Dzisiaj witamy na pokładzie: Martyna Dziarkowska, ~Infiniti ∞~ i Anonimka~! Rozkładajcie się i przystrajajcie kajuty!

 Charly - Rany, nie wiem, co Ci napisać, bo kiedy czytam Twoje komentarze, to mordka sama mi się uśmiecha. Jezu, kocham Cię i tyle XD ♥ A co do tej tabliczki z 'Draco Malfoy - wielki dupek' to leżę i kwiczę ze śmiechu XD Dzięki, że jesteś Charly~! Charly na prezydenta!
Kao Y - Jesteś chyba jedyną osobą na blogu, która nie pragnie seksu jak inni XD No składam pokłony Ci za to XD ♥ Dziękuję za życzenia i wgl wielki vitual hug for you~!
Kasiua ॐ - RANY JA NIE MOGĘ Z WASZEGO PRAGNIENIA SEKSU XDD Tutaj są tak niewyżyci ludzie, że ja wymiękam XD Cieszę się, że Ci się podobało i mam nadzieję, że będziesz pisała równie cudowne komentarze, co do tej pory ♥ 
 Akane - pytanie, gdzie ty byś tą rurę chciała umieścić? XD To tylko Pokój Wspólny, więc nie ma aż tyle miejsca XD sorry not sorry  Jezu, psychopata w kajucie. Serio? XD Będę musiała chyba ochronę wezwać, bo na naszym statku miłości nie może być brutalnych czynów XD Ps. Dziękuję za rutinoscorbin od Ciebie, bo nawet mi pomógł ♥♥♥
Karola - tak mi słodzić ♥-♥ Naprawdę podnosicie mi tym ego, za co z ogromnego serca dziękuję~! Hm... Theo zacznie mówić... w swoim czasie ;D A mała kopia Harrego? Robimy im dzieci? 
Zuzia -  Awww ♥ Dziękuję, Ci ślicznie za to, że Ci się podoba! 
Martyna Dziarkowska -  uroki blogera XD Szkoda trochę, że się usunęło, bo ja kocham Wasze długie komentarze. Zawsze motywują człowieka i dzięki nim wiem, czego ode mnie oczekujecie. Ps. Mam nadzieję, że w dobrym sensie jestem chora psychicznie? XD ♥ Witaj na statku miłości!
White - co do odmiany: dziękuję za zwrócenie uwagi i wiem, że inaczej odmienia się imię Pottera, ale chciałam to bardziej spolszczyć, żeby i lepiej się czytało, i lepiej mi się pisało. Oczywiście, skoro jakoś bardzo to przeszkadza, to mogę się jakoś przestawić, ale nie ukrywam, że się już trochę odzwyczaiłam. Noo i stwierdziłam, że oprócz Drarry potrzeba nam jeszcze trochę gejowskich par, więc tu masz rację XD I nie mówię, że na Deamusie się kończy~! Dziękuję ślicznie za komentarz! ♥
▲Megan▲ - Ja trollem? No, co ty! XD Merlinie, ty naprawdę masz niedobór seksu XD Czytając Twoje komentarze zawsze mam polewkę z tego, za co dziękuję XD Ale z seksem i tak czekamy #sorrynotsorry
~Infiniti ∞~ Ja podziwiam osoby, które ślęczą nad moimi wypocinami, zarywając przez to noce... Dla mnie to wielkie wyróżnienie, a dla Was wory pod oczami... Wtedy smutam, bo nie mam w jaki sposób Wam za to podziękować... Aish... Jakie 60? Ode mnie masz 120 punktów dla Domu~! Nosz ja pierdziele! Że ja o tym nie pomyślałam?! Dziękuję za podpowiedzieć ♥ No i cieszę się, że tutaj zaglądnęłaś, bo zauroczyłaś mnie swoim komentarzem. Dziękuję~! ♥
Lysander di Angelo - Kolejny zboczeniec XD Czy ty i Megan nie jesteście czasem spokrewnieni? Tylko zboczonych genów~ Dzięki Lisiu za komplementy i pozdrowienia ♥ 
Anonim - Najpierw prośba, żebyś zdradziła nam swoją nazwę~! Będzie mi łatwiej się do Ciebie zwracać ♥ A więc... jeżeli chodzi o 'Zawsze ty' to mam namiar napisać jeszcze ok. dziesięciu rozdziałów, plus do tego dwa epilogi. Tak, tak AŻ DWA ;D Jeżeli chodzi o one shoty to... zależy jak wena pozwoli. A jeżeli znowu chodzi o ogólnie bloga, to powoli układa mi się nowe opowiadanie... ale nie zapeszam na razie! Mamy problem! Będziemy musiały się podzielić Draco xD Dzięki pięknie za komentarz i mam nadzieję, że z nami zostaniesz~! ♥
Wandal -  Waaaaa!!! Wandal wrócił! ♥ OMG, cieszę się, że wróciłaś, bo czasami myślałam, że opuściłaś nasz statek miłości! Nie rób tak nigdy więcej, rozumie? ♥



Wszystko dzisiaj wydaje mi się takie jakieś chaotyczne, za co Was przepraszam, ale to chyba święta tak na mnie wpływają... Ahhhh....
Btw! Znalazłam chyba świetnego aktora, który mógłby grać u nas Aleca! Ale o tym kiedy indziej ;D
Enjoy~! ♥ / Kummie
   ***

W gryfońskim Pokoju Wspólnym trwała uspokajająca cisza, którą raz po raz przerywało jakieś chrapnięcie czy pomruk. Taak, to siódmoroczni, którzy nie mieli siły wejść po schodach do sypialni. Leżeli gdzie tylko się dało, więc osoby, które wstały wcześnie i miały zamiar przejść przez salon, musiały bardzo uważać żeby nie nadepnąć przypadkiem swojego starszego kolegi czy koleżanki.
Tak było w przypadku małego Aleca, który znowu nie mógł spać i postanowił pochodzić trochę po Hogwarcie. Kiedy rozejrzał się po pomieszczeniu, jego wielkie niebieskie oczy nie mogły uwierzyć w to co widziały. Z wielkim rumieńcem spojrzał na przytulonych na kanapie starszych kolegów. Oczywiście byli to Dean i Seamus, którzy leżeli naprawdę blisko siebie. Może nawet i za blisko. Później, ogarnął spojrzeniem czy nie ma tutaj czasem Harrego, którego bardzo polubił i, który stał się jego autorytetem. Niestety, nie zauważył zielonookiego, więc westchnął cicho i smutny zaczął powoli lawirować pomiędzy butelkami i skacowanymi Gryfonami, pamiętając aby nikogo nie kopnąć. Kiedy był już prawie przy wyjściu z wieży, musiał zakryć usta dłonią, żeby nie krzyknąć czasem za głośno, ponieważ ktoś nagle złapał go za kostkę u nogi. Powstrzymał pisk i chcąc nie chcąc kopnął przypadkowo nieznaną rękę. Usłyszał głośne stęknięcie i szybko spojrzał w dół.
- Przepraszam! - szepnął gorączkowo kucając przed poszkodowanym. - Wystraszyłem się i nie wiedziałem co zrobić! Przepraszam, naprawdę nie chciałem~
Powtarzał delikatnym głosikiem i nieświadomie zaczął głaskać skaleczoną rękę. Jego wielkie, niebieskie oczy wpatrywały się przepraszająco.
- Uh. Dobrze, spokojnie! Nic się nie stało, w sumie to moja wina. To ja cię przestraszyłem, ale muszę powiedzieć, że kopa masz niezłego!  - powiedział nieznajomy, nie do końca jeszcze obudzony, uśmiechając się przyjaźnie do małego Gryfiaka, który odetchnął uspokojony. - Jestem Neville, Neville Longbottom - dodał wyciągając przyjaźnie rękę. Alec trochę niepewnie spojrzał na wyciągniętą dłoń, ale uścisnął ją, przedstawiając się brunetowi.
*
- W której jesteś klasie, Alec? - zapytał Neville, kiedy szli razem w stronę kuchni. Longbottom chciał jakoś przeprosić młodszego za wcześniejsze wystraszenie go, więc zaproponował mu gorącą czekoladę, na co niebieskooki przytaknął uradowany. Czekolada była jego piętą achillesową.
- Teraz jestem w trzeciej... - mruknął trochę nieśmiało i spojrzał wielkimi, niebieskimi oczyma na zdziwionego Gryfona.
- Rany, wyglądasz na młodszego! - stwierdził przyglądając się brunetowi dokładniej. Gdyby miał obstawiać, już dawno powiedziałby, że Gryfiak jest w pierwszej, może drugiej klasie. Miał naprawdę łagodne rysy, pomimo ostro zakończonej brody. Przez myśl przeszedł mu pomysł, że Alec jest do kogoś podobny, ale szybko o tym zapomniał, ponieważ doszli do wejścia od kuchni, gdzie dało się wyczuć pysznie pachnące śniadanie. Zaburczało im w brzuchach, na co uśmiechnęli się do siebie.
Neville był zadowolony, ponieważ nie czuł, że ma jakiegoś kaca, no i kiedy widział uśmiechniętego Gryfiaka, robiło mu się jakoś cieplej na sercu. Połaskotał gruszkę a do jego uszu doleciał cichy śmiech Aleca. Pokręcił głową, ale wielki uśmiech wciąż trwał na jego twarzy. Przepuścił młodszego Gryfona i wszedł za nim do wielkiej sali, które zaparło dech Alecowi. Szczerze mówiąc nie wiedział, że w Hogwarcie jest takie pomieszczenie, więc był naprawdę zdziwiony. Przed nimi pojawił się Skrzat z wielkimi, odstającymi uszami, który zaproponował im szybko, jakieś kanapki i inne przekąski, które mogliby chcieć. Grzecznie, jak to na Gryfonów przystało, poprosili o swoje małe zamówienia, co Skrzat przyjął skinieniem głowy, po którym deportował się do innej części kuchni. Neville kątem oka zerknął na Aleca, który uśmiechał się od ucha do ucha, patrząc na wszystko iskrzącymi oczami. Uroczy dzieciak, przemknęło mu przez głowę.

***
W innej części Hogwartu, Gryfoni powoli budzili się ze snu, wyrywani z niego, coraz to głośniejszymi odgłosami dochodzącymi z sypialni. Wraz z kończącymi się pochrapywaniami, zaczynały się głośne jęki i pomruki, które roznosiły się po Pokoju Wspólnym tworząc zbiorową, skacowaną agonię dźwięków. Ci, którzy zeszłego wieczora balowali trochę ostrzej, musieli znieść totalny ból głowy i chęć zamordowania każdego, kto odezwał się trochę głośniej, niż było to wskazane. Normalne było, że w tej grupie znalazł się Seamus Finnigan. Pomimo tego, że - jak sam twierdził - 'ma bardzo mocną głowę', to on, był jedną z pierwszych osób, które musiały biec do toalety. Nie do końca kojarzył, dlaczego leżał razem z Deanem na kanapie, ale ważniejsze dla niego było dobiegnięcie do łazienki, jak najszybciej. Reszta z tych Gryfonów, która nie była w takim złym stanie, mozolnie i z oporem zaczęła sprzątać salon, żeby zdążyć na śniadanie, nawet jeśli nie mieli na nie ochoty.
Hermiona, która jako jednak z nielicznych, nie piła wczoraj z takim uwielbieniem jak reszta, zeszła schodami ze swojej sypialni, szukając Rona, który powinien się gdzieś panoszyć. Kiedy go nie znalazła, postanowiła trochę pomóc innym i wyciągnęła swoją różdżkę rzucając zaklęcie, dzięki któremu wszystkie butelki zniknęły z salonu, a inne talerze i kubki zostały ułożone kupkami na stole, i również jak butelki - zniknęły. Gryfoni zbiorowo zaczęli jej dziękować i grupami, wchodzić powoli na górę, każdy z nadzieją, że znajdzie spory zapas eliksiru na kaca.
Hermiona, która zajęła miejsce na jednej z kanap uśmiechnęła się zadowolona, ponieważ po jej myślach wciąż przelatywał obraz przestraszonej Skeeter. Na całe szczęście wszystko poszło zgodnie z planem, który obmyśliła razem z Pansy. Każdy odegrał swoją rolę tak jak powinien, a to, że uwinęli się do północy było uwieńczeniem ich wyprawy. Powodem, dla którego szukała od rana Rona, był fakt, że zaraz po ich powrocie, ona, Blaise i Pansy zostawili Weasleya z Theo. Stwierdzili, że muszą im trochę pomóc, jeżeli do końca roku szkolnego mają się w końcu zejść. 
- Idioci - mruknęła rozczulona. Nagle na swoim ramieniu poczuła jakąś dłoń, więc wzdrygnęła się lekko i w odruchu wycelowała różdżką w intruza.
- Merlinie, Hermiono to ja! - krzyknął Harry, który uniósł ręce w górę jako gest poddania. Gryfonka przekręciła oczyma i opuściła dłoń. - Dzięki, że tak miło mnie witasz... - mruknął jeszcze.
Przeskoczył przez oparcie kanapy i usiadł koło brunetki, która poczochrała mu i tak wzburzone włosy.
- Co ty taki zadowolony jesteś, Harry? - zapytała patrząc na rozpromienionego Pottera. Naprawdę wydawało jej się, że zielonooki świeci od środka.
- Nic specjalnego, Mionka - stwierdził i spojrzał na zapalony kominek, jednak brunetce nie umknął szeroki uśmiech na ustach Harrego. Zmrużyła oczy i dźgnęła go porządnie w żebra.
- Harry Potterze! Ty jesteś zakochany! - powiedziała i sama zaczęła się głupio uśmiechać. Najwyraźniej humor Gryfona udzielił się jej wyjątkowo szybko. Brunet zaczął mruczeć coś pod nosem, jednocześnie masował miejsce, w którym dźgnęła go Hermiona, ciągle się przy tym uśmiechając.
- No to opowiadaj co się stało!
- W sumie nic się szczególnego nie działo, no...
- No nie mów mi, że nic się nie działo, jak widać, że coś się działo! - powtórzyła. - A zresztą dobrze wiesz, że widziałam jak wychodziliście z Draco z salonu. SAMI.
- No, bo... Tak jakoś wyszło, że, no... poszliśmy do Pokoju Życzeń i... Draco powiedział, że mnie kocha i w ogóle... No, nic specjalnego...
- A ty głupi, jednak jesteś. Oczywiście, że się stało! O rany, jakie to urocze! - wykrzyknęła Hermiona a Harry był coraz bardziej zażenowany, chociaż sam mógłby teraz krzyczeć jak idiota. 
- Wiesz, ja chyba pójdę się wykąp... - zaczął, ale przerwał mu podniecony głos Gryfonki.
- Muszę iść porozmawiać z Pansy! No, przecież to jest takie urocze~! - powtórzyła, jakby sam Harry o tym nie wiedział.
Zanim Potter zdążył się ruszyć, Hermiony już nie było, więc westchnął głęboko, a jego głos zadrżał, kiedy to uśmiech powrócił na jego twarz. Wstał leniwie z kanapy i ruszył w stronę swojej sypialni, żeby wziąć jakieś świeże ubranie i pójść pod orzeźwiający prysznic.
- Życie jest, cholera, piękne! - oznajmił jakiejś drugorocznej Gryfonce, która spojrzała na niego przestraszona.

***
 Kiedy deportowali się z powrotem do Hogwartu, każdy z nich był bardzo zadowolony. Ich misja wypaliła i wszystko poszło zgodnie z planem. Dyskutowali tylko chwilę na temat tego, czy Pansy czasem nie za ostro rozmawiała z Ritą, ale w akcję wkroczył argument Ślizgonki, czyli 'suka sobie zasłużyła', co wygrało całą sprzeczkę. Jedyną sprawą, która ich martwiła, był fakt starszej siostry Greengrass, która była dla nich zaskoczeniem, jednak woleli na razie o tym nie myśleć, ponieważ imprezy jeszcze trwały, a oni mieli zamiar się jeszcze zabawić. Nie wiedzieli, albo nie chcieli wiedzieć czy Skeeter mówiła prawdę, czy jednak powiedziała to, żeby uratować swój tyłek. 
Szli cicho ciemnymi korytarzami, nie chcąc używać Lumos, aby nie obudzić żadnego z obrazów; nie chcieli mieć przecież żadnej burdy o to, że nie ma ich w Dormitoriach. 
W pewnym momencie Hermiona dotknęła ramion Blaise'a i Pansy, co było dla nich znakiem. Przyśpieszyli szybciej i ukryli się za jednym z zakrętów, uciszając Zabiniego, który cicho stwierdził, że czuje się jak jakiś agent. Nieświadomi ucieczki swoich przyjaciół, Ron i Theo, szli dalej w kompletnej ciszy, którą zakłócały jedynie ciche pochrapywania obrazów. Kiedy skręcali w kolejny korytarz, Theo zatrzymał się nagle, przez co wpadł na niego Ron, który zaczął go gorączkowo przepraszać. Nott przyłożył szybko rękę na jego usta i zaczął nasłuchiwać. Zgodnie z jego przypuszczeniami, korytarzem szedł jakiś nauczyciel, a jak się później okazało, nie był to zwykły nauczyciel. Profesor Snape, szedł szybko powiewając swoją szatą i nawet nie zauważył stojących blisko siebie uczniów. Severus zatrzymał się przed jakimiś drzwiami i zastukał w nie dwa razy. Po paru chwilach drzwi zostały otwarte ukazując w nich nie do końca ubraną profesor Grateful. Cichy jęk zniechęcenia wyrwał się z ust Rona, przez co Theo parsknął bezdźwięcznie. Snape wszedł do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Chłopcy jeszcze przez kilka chwil stali zamurowani a później odskoczyli lekko od siebie. Ron odchrząknął cicho i spłonął rumieńcem, ponieważ czuł na swoich ustach delikatny posmak dłoni Theo. Nieświadomie oblizał wargi a przed nim ukazał się lekko świecący napis, wytworzony przez Notta.
 'Nie wiem czy wiesz, ale zostawili nas samych' 
Dopiero w tamtym momencie Ron rozejrzał się wokoło, uświadamiając sobie, że Ślizgon ma rację. Poczuł się wyjątkowo niezręcznie, co zresztą dawało się wyczuć. Sam Theo również stał się trochę sztywniejszy, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że te mendy ich zostawiły. Wzruszył ramionami i ruszył w dalszą drogę przed siebie, czując, że Ron idzie tuż za nim. Theo postanowił odprowadzić Gryfona do jego Dormitorium, więc kiedy znaleźli się na schodach odwrócił się w jego stronę, patrząc na jego zamyśloną twarz. 
'Przepraszam' - stworzył różdżką i czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony rudzielca. Ten przygryzł niepewnie wargę i kiwną lekko głową na znak zrozumienia, chociaż tak naprawdę nie wiedział za co Theo go przeprasza. Za to, że go pocałował, czy za to, że uciekł? 
'Nie powinienem wczoraj Cię całować' - dodał, co upewniło Rona w jego pewniejszym przekonaniu.  Gdyby nie było tak ciemno, z jego twarzy można by było wyczytać różne emocje. 
- Nic się nie stało - szepnął i żeby przekonać samego siebie kiwnął jeszcze raz głową. - Ale dlaczego to zrobiłeś? 
'Nie wiem... to był chyba taki przypływ, przepraszam Ron. Nie chcę, żeby to zmieniło naszą przyjaźń, dobrze?'  
Ron nie odpowiedział, ponieważ doszli właśnie do wejścia od wieży Gryffindoru. Podał hasło, zirytowanej Grubej Damie i spojrzał jeszcze raz na Theodora, potem bez słowa przeszedł przez obraz. 
Nie zdawali sobie sprawy z tego, że kilka obrazów, które obserwowały całe zdarzenie zrobiło zbiorowego 'facepalm'a'.

***
Świeżo umyty, pachnący i w dalszym ciągu szczęśliwy Harry, wrócił spod orzeźwiającego prysznica, a wchodząc do sypialni przywitał się z Nevillem, Deanem i Ronem, którzy najwyraźniej dopiero co wrócili.
- Hej Dean, jak się wczoraj bawiłeś? - zapytał niby niewinnie, a kontem oka spojrzał na Nevilla, który parsknął śmiechem. Najwyraźniej nie tylko Harry zauważył wczorajszej zabawy dwóch Gryfonów. 
- Co? No... chyba dobrze. Tak mi się wydaje, bo nie do końca wszystko pamiętam - powiedział trochę niepewnie obracając w dłoniach szklankę z wodą, którą przyniósł mu wcześniej Neville.
- Ach tak... - mruknął Ron, który chyba zaczął rozumieć o co chodzi Harremu i Longbottomowi.
- Dobra. Czuję, że o czymś mi nie mówicie - stwierdził w końcu Thomas, patrząc nieufnie na kolegów. Harry już otwierał usta, żeby wkręcać go dalej, ale w tym momencie do pokoju wszedł sam Seamus, co wywołało wśród chłopaków, nasilające się parsknięcia śmiechu. Irlandczyk obrzucił ich krótkimi spojrzeniami, a kiedy zatrzymał się na Deanie, na jego policzkach pojawiły się różowe plamy.
- Dean... musimy porozmawiać - oświadczył drżącym głosem, przeczesując swoje jasnobrązowe włosy. Harry, Neville i Ron zbiorowo zrobili zgodne 'uuuu', co wywołało u Deana i Seamusa ogromne skrępowanie. Czym prędzej wyszli z wspólnej sypiali i udali się w tylko im znaną drogę. Pozostali spojrzeli na siebie znacząco i zaczęli się śmiać. Byli ciekawi co z tego wyjdzie.
- Dobra, to ja, idę się wykąpać, dopóki mam jeszcze czas - oznajmił im Neville, kierując się w stronę łazienek. - A właśnie! Harry, wiesz, że poznałem takiego uroczego trzecioroczniaka, który jest strasznie podobny do ciebie i Draco? Rany! Z tym, że on jest bardziej słodszy od was dwóch naraz - stwierdził Neville, za co dostał od Harrego puchową poduszką. Ze śmiechem wyszedł z pokoju, zostawiając Rona i Harrego samych. Potter spojrzał zdziwiony na Rona.
- Alec jest w trzeciej klasie? - zapytał konspiracyjnie.
- W życiu bym nie powiedział - stwierdził Ron, równie zdezorientowany, co brunet. Oboje wzruszyli ramionami na znak zgody. Kiedy Potter zaczął zakładać swoje szaty, Weasley przysiadł na jednym z łóżek i spojrzał niepewnie na swojego przyjaciela.
- Hm... - mruknął cicho czym przykuł uwagę Pottera, który spojrzał na niego pytająco.
- No, co jest? - zapytał rzucając się na miejsce koło rudzielca. Rozłożył się na bordowej pościeli i założył ręce za głowę.
- Jak to jest pomiędzy tobą a Malfoyem? - zapytał niepewnie, patrząc na niego kontem oka.
- W jakim sensie? - Potter zmarszczył brwi i poczochrał swoje mokre włosy. Zastanawiał się, o co dokładniej chodzi Weasleyowi.
- Wiesz... jesteście... parą, tak?
-  No nie mów, że nie zauważyłeś.., ale ciągle nie rozumiem do czego zmierzasz, Ron - potwierdził a głupi uśmiech sam pojawił się na jego ustach. Był naprawdę, naprawdę szczęśliwy.
- Całujecie się, nie? Trzymacie się za ręce? Jak się wtedy czujesz? - zasypał pytaniami a Harry zaśmiał się głośno, za co dostał kuksańca w udo. - Harry! Pytam serio!
- Debilu, to bolało! - oznajmił, dalej się śmiejąc z nieporadności rudzielca. - Jak ci to powiedzieć? O rany... Kiedy jestem z Draco, czuję się... bezpieczniej? Może to brzmi bardzo głupio, ale naprawdę jestem szczęśliwy kiedy mnie dotyka, całuje i...
- Merlinie! Dobra, dobra! Rozumiem! Bez szczegółów, no~
- Chce mi się głupio uśmiechać, kiedy ktoś o nim mówi. No i mam cholerne motylki w brzuchu, kiedy jest blisko mnie. Pasuje ci? - podsumował Harry. Kiedy Ron przytakną, Potter spojrzał na swojego przyjaciela dokładniej. Coś w jego zachowaniu się zmieniło i nie był do końca pewny czy może o to zapytać. - A dlaczego pytasz? Coś się stało? Chodzi... chodzi ci o Theo, prawda?
Ron spojrzał na niego zdziwiony, ponieważ nie zdawał sobie sprawy z tego, że to aż tak bardzo po nim widać. Westchnął głęboko i położył się koło Harrego.
- Merlinie, czemu ostatnio z wszystkimi o tym gadam? Czy to, tak bardzo po mnie widać? - zapytał bezradnie, przykrywając twarz ramieniem.
- Że jesteś zakochany? Boże, Ron, ty głupi idioto, oczywiście, że widać! Znamy się od prawie ośmiu lat, stary. Kiedy byłeś zakochany w Hermionie, też tak było. Byłeś totalnie rozkojarzony, ale chyba nie aż tak jak teraz. Theo serio jest dla ciebie kimś ważnym, co?
- Czy jak powiem, że nie wiem, to będzie to jakoś specjalnie dziwne?
- I ja, i ty, i Hermiona, i nawet sam Theo, wie, że ty wiesz, więc ogarnij swój tyłek, Ron.
- Taa, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić! - warknął i posłał Harremu znaczące spojrzenie.
- Nikt nie powiedział, że miłość jest łatwa! Spójrz na mnie i na Draco... Czy kilka lat wcześniej, powiedziałbyś, że będziemy razem? - zapytał retorycznie, wstając z łóżka.
- Jak mam być szczery to... chyba zawsze was do siebie ciągnęło, Harry - stwierdził Ron, kiedy zastanowił się nad tym dokładniej.
- Ron!
- No co? Taka prawda! Oboje mieliście jakąś obsesję na swoim punkcie! 
 Harry chciał już zaprzeczyć, kiedy to do pokoju wrócił Dean, trzymający za rękę Seamusa. Oboje wyglądali jakoś inaczej.
- Widzisz, Ron? Nawet oni się szybciej zeszli od ciebie i Theo!
- I kto to mówi! Sami z Malfoyem lepsi nie byliście!
- Wal się.

***
Jakiś czas później zeszli na śniadanie, na którym brakowało sporej części najstarszych roczników z dwóch, balujących wczoraj domów. Harry z wielkim apetytem zjadł swoje śniadanie i patrzył zdziwiony na Rona, który prawie nie dotknął swojego. Gryfon stwierdził, że sprawa musi być naprawdę poważna, skoro Weasley nie je.
Lekcje mijały stosunkowo szybko, chociaż mogą za to dziękować tylko nauczycielom, którzy postanowili nie być dla nich tak surowi i ku ich uciesze, zrobili luźniejsze tematy. Na jednej z takich lekcji, którymi były eliksiry, Harry zagadał do Erniego Macmillana i  Terry Boota, ażeby umówić się z nimi na jakieś spotkanie, w którym omówią powitanie dla gości, którzy bezczelnie zajmą ich Dormitoria. Stwierdzili, że po co mają z tym zwlekać, więc ustalili, że spotkają się wieczorem, w bibliotece. Harry poinformował o tym Draco, który był z nim w parze. Przyjął to do wiadomości, ale jemu również niespecjalnie widziało się coś wielkiego, ponieważ to przez nich nie może teraz tulić swojego Pottera w nocy. No, ale wolał wywiązać się z obietnicy złożonej Dumbledore'owi. Ma być elegancko, z klasą i z kulturą, co dla Malfoya przecież było niczym specjalnym. Ot, co! Draco Malfoy, był przecież jednym z najlepszych przykładów, tych trzech zachowań! Kiedy Harry to usłyszał, zgiął się w pół ze śmiechu czym wystraszył panią Grateful, która kazała mu iść do pielęgniarki. Na szczęście Harrego, Draco wytłumaczył jej, że Potty czuje się świetnie, tylko opary od ich eliksiru trochę go zemdliły.

Kiedy po wieczornej kolacji przyszedł czas na ich spotkanie, Draco przyszedł po Harrego i razem udali się do biblioteki. Kiedy do niej dotarli, wciąż trzymając się za ręce, znaleźli jakiś ustronny stolik, do którego pani Pince nie będzie miała szybkiego dostępu. Czekając na swoich kolegów, zdążyli wymienić kilka długich pocałunków, których brakowało im obu przez cały dzień. Te szybkie, wymieniane pomiędzy lekcjami, dla Harrego się nie liczyły, więc teraz, siadając na kolana Draco, był naprawdę szczęśliwy. Poczuł chłodną dłoń na swoich plecach, a w zamian za to włożył swoje palce we włosy Draco, co ten przywitał z pomrukiem zadowolenia.
- Rany, panowie! Opanujcie się, to nie jest podwójna randka! - usłyszeli, więc niechętnie odsunęli się od siebie. Draco posłał im piorunujące spojrzenie, a Harry uśmiechnął się lekko, kiedy tamci trochę się od nich odsunęli.
- Jesteś taki groźny - mruknął do ucha Draco i zszedł z jego kolan, uśmiechając się szeroko. Zgarnął jedno krzesło i przysunął je koło krzesła Ślizgona, który automatycznie położył mu dłoń na kolano.
Harry spojrzał na Draco znacząco, kiedy to blond włosy Puchon zgarnął jedno krzesło i usiadł na nim, sadzając sobie na kolanach ciemnowłosego Krukona. Terry spojrzał na nich nieśmiało, za to Ernie wyglądał na naprawdę dumnego.
- Tak, tak wyglądacie uroczo i w ogóle, ale możemy pominąć te gadki o naszych związkach? I my, i wy wiecie, że jesteśmy razem i odwrotnie, więc przejdźmy do rzeczy, bo chciałbym jeszcze dzisiaj nacieszyć się Harrym. Dobrze? - zapytał Draco, który od całej tej słodkości, chciał już mocno przytulić Harrego i porządnie wycałować.
- Jasne - odpowiedzieli wspólnie, zabierając się do pracy.

***
Ostatnie dni listopada robiły się coraz chłodniejsze i krótsze, co przygnębiało mieszkańców Hogwartu, którzy nie mogli doczekać się wyjazdów do domów i rodzin. W pierwszy dzień grudnia profesor McGonagall i inni wychowawcy Domów, porozwieszali listy osób, które chciałyby lub wolałyby zostać na święta w Hogwarcie. Harry był jedną z pierwszych takich osób. W ten sam dzień miał również małą sprzeczkę z Ronem i Hermioną, którzy nie rozumieli powodów Pottera, żeby zostać na święta w szkole. Musiał im wytłumaczyć, że zostaje ze względu na Draco, a kiedy to mówił w jego brzuchu pojawił się stado hipogryfów. W końcu przyjaciele dali sobie z tym spokój.
W pierwszy dzień grudnia, ukazał się również artykuł Rity, który tak bardzo wyczekiwali wtajemniczeni we wcześniejszą sprawę. Ze szczerymi uśmiechami podeszli wtedy do Harrego i Draco, pokazując im owe wydanie, w którym Skeeter oficjalnie przeprosiła rodzinę Malfoyów, Harrego Pottera i innych, których udupiła przy swoich artykułach. Największym zaskoczeniem dla samego Wybrańca, był jednak fakt, że Rita wycofywała się z Proroka i innych gazet, co cholernie go ucieszyło. Przez całe dwa następne dni, chodził wesoły jak nigdy dotąd.


*Dawno nie było u nas Nevilla, więc witamy go gorąco~!*

  ***
 

14 grudnia 2014

Wmawiaj mi

Dzieeeń dobry, cześć i czołem~!
Zgodnie z napiętym harmonogramem dzisiaj jest pora na... lody koral   one shota~! 
A więc przed Wasze cudne oczka wstawiam opowiadanko speszial dla szczęśliwej Akane, no i dla Was, ponieważ wbiliście mi już te 20 tys wyświetleń... *łezki w oku*
Ahh...
A więc tak jak zażyczyła sobie Akane, opowiadanko utrzymane w happy/powalonych klimatach.
Dla niezorientowanych będę starała się co dwa tygodnie dodawać jakieś specjalne one shoty za Wasze wejścia tutaj ♥
Dobra, nudne gadki będą za tydzień a teraz Enjoy~~~! / Kummie

 ***
 Tytuł: Wmawiaj mi
Pairing: Draco x Harry
Rodzaj: one-shot
Gatunek: komedia, fluff, smut
Ostrzeżenia: nie jestem pewna czy jest 
wystarczająco dobrze, żeby mogło to być komedią


Harry Potter wstał z dziwnym przekonaniem, że coś jest nie w porządku. Od czasu wojny dosyć często tak właśnie się czuł, ale teraz było jakoś inaczej. Założył swoje wyświechtane okulary, które mógłby już dawno zamienić na inne, ale wcale tego nie chciał, ponieważ czuł do nich ogromny sentyment i rozejrzał się po pokoju. Wiedział już dlaczego czuł się jakoś inaczej. W sypialni był tylko on sam, więc ze strachem spojrzał na zegarek, uświadamiając sobie, że jest dopiero chwilę po siódmej. O tej porze reszta chłopaków, jeszcze smacznie spała, więc zaczął gorączkowo myśleć czy aby o czymś nie zapomniał. Wstał w pośpiechu i zaczął zgarniać swoje rzeczy, które nadawałyby się do ubrania. Podszedł wziąć szybki prysznic i myjąc zęby zakładał i sznurował swoje buty. Po paru minutach wyszedł z sypialni i zszedł do pokoju wspólnego, w którym zobaczył kilka rozmawiających, czy uczących się osób, w tym Hermionę.
- Hej Herm. Wiesz może dlaczego wszyscy wstali tak wcześnie? - zapytał przeczesując swoją ręką nieokrzesane włosy. Musiałby coś z nimi zrobić, bo bardzo go ostatnio irytowały.
- Hm... nie, nie za bardzo - odpowiedziała zamyślona, nie skupiając na nim wzroku. Harry zmrużył oczy i przekrzywił głowę. - Może poszli już na śniadanie - dodała przeszukując szybko jakąś grubą i bardzo opasłą książkę.
- No tak... - powiedział i ruszył w stronę wyjścia, witając się po drodze z Ginny i innymi szóstorocznymi, których znał z widzenia. 
Wychodząc przed dziurę w ścianie potknął się niefortunnie, zahaczając o wystającą cześć podłogi. Przeklął w podlocie i zamknął mocno oczy mając nadzieję, że złagodzi to upadek. Na wielkie zdziwienie Harrego, żadnego upadku nie było. Otworzył nieśmiało jedno oko, czując, że coś ciepłego obejmuje go silnie w pasie. Uniósł głowę i pierwsze co rzuciło mu się w oczy były wyjątkowo jasne włosy. Przestraszony cofnął się szybko, omal nie upadając jeszcze raz.
- Aish. Ale z ciebie jest fajtłapa, Gryfiaku - powiedział pieszczotliwie Draco. Uśmiechnął się do Harrego i zrobił do niego krok. Potterowi przewróciło się coś w żołądku, jakby stado centaurów zrobiło sobie tam jakiś wyjątkowo długi i energiczny pochód.
- Malfoy, co z tobą do cholery?! - zapytał zdezorientowany, kiedy Ślizgon mocno go przytulił, kładąc przy tym swoją rękę na pośladku Harrego. - Malfoy! - pisnął i odsunął się od blondyn, uderzając przy tym w jeden z obrazów.
- Panie Potter! Proszę o trochę szacunku dla mnie! Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie potraktował, żeby bezczelnie we mnie walnąć! - wykrzyknęła Gruba Dama, strzelając przy tym typowego przysłowiowego 'focha'.
- Pani wybaczy, ale mój chłopak chyba źle się dzisiaj czuję... Mam nadzieję, że nic złego się nie stało, chociaż patrząc na panią wygląda pani o trzydzieści lat mniej niż ostatnio! - powiedział Draco, a Harry nie mógł uwierzyć w to co powiedział Ślizgon. Nie był do końca pewny, czy chodziło bardziej o część, w której jego odwieczny wróg stwierdził, że Harry jest jego chłopakiem, czy raczej o fakt, że udało mu się urobić Grubą Damę. Kiedy ta rozpływała się nad cudownością Ślizgona, ten pociągnął Harrego i teraz stali już na schodach, kierując się do Wielkiej Sali. Harry był skonfundowany. Rozglądał się po korytarzach, jakby zaraz miała wyskoczyć ekipa z jakiegoś programu typu "mamy cię!", które tak często oglądał wuj Vernon. W pewnym momencie Harry zaczął się szczypać, jako miałoby to pomóc w obudzeniu się z tego bezsensownego snu.
Draco pociągnął go po raz kolejny, aby ten ruszył za nim. Harry wyrwał mu się i spojrzał na niego mrużąc oczy.
- Dobra. Co z tobą jest nie tak? Co ci odbiło? - zapytał, mając nadzieję, że przy braku świadków Malfoy powie o co mu chodzi. - A może zjadłeś dropsa od Dumbledora?
Blondyn spojrzał na niego dziwnie i roześmiał się ciepło.
- Oj, ktoś tu chyba nie spał za dobrze - powiedział i pokręcił głową. - Wydaje mi się, że ciągle o mnie źle sądzisz. Ah, zresztą nieważne. Chodź, bo w końcu spóźnimy się na śniadanie, a dzisiaj są naleśniki! Wiem, że je lubisz, Gryfiaku.
- Nigdzie z tobą nie idę, do jasnej cholery! Jeszcze niedawno chciałeś mnie zabić, a teraz na naleśnikami mnie podrywasz?! Malfoy, to w cale nie jest śmieszne! Przestań się śmiać i mów o co chodzi!
- Oj Harry... Chyba naprawdę dzisiaj źle się dzisiaj czujesz. Mam nadzieję, że jak już zjesz to śniadanie, to ci przejdzie, bo teraz nawet dzieci się źle na nas patrzą... Zepnij swój piękny tyłek, uśmiech na twarz i idziemy Gryfiaku! - powiedział Draco i pochylił się w stronę Harrego, składając na jego czole czuły pocałunek, zanim ten jakkolwiek zareagował.
- EW. Malfoy! Przestań mnie całować i dotykać! I nie jestem twoim Gryfiakiem! Ja się ciebie boję!

***
Kiedy znaleźli się w Wielkiej Sali nikt specjalnie nie zwracał uwagi na nowo-przybyłych, jakby to wcale, a wcale nie było niczym specjalnym. Harremu nie udało się pozbyć Draco, co uznał za wyjątkowo kiepski żart. Zastanawiał się, czy czasem ktoś go nie otruł jakimś przeterminowanym eliksirem, bądź urokiem, który miał na celu wkurzenie Harrego. Dobrą opcją wydawało mu się też to, że przez wczorajsze latanie na miotle w taką koszmarną pogodę mógł złapać gorączkę i mieć halucynację. Albo po prostu dostał świra.
Kiedy Draco witał się z jakimś Ślizgonem, którego imienia Harry nie mógł sobie przypomnieć, postanowił zwiać spod ramienia blondyna do swojego stołu. Udało mu się to zadziwiająco łatwo i szybko, ponieważ do rozmowy Ślizgonów dołączyła jeszcze dwójka osób, robiąc przy tym większe zamieszanie. Harry czmychnął do swojego stołu, gdzie usiadł koło Rona i Hermiony, która nie wiadomo jak znalazła się tu szybciej niż on. Westchnął głęboko i walnął głową o stół.
- Co się stało? - zapytał Ron, który z głębokim zamiłowaniem przeżuwał swoje śniadanie. Zanim Potter zdążył cokolwiek odpowiedzieć, poczuł na swoim biodrze delikatny dotyk i zapach bardzo drogich perfum.
- Dlaczego nie poczekałeś? Przepraszam, że tak długo rozmawiałem, ale to było ważne, wybacz - powiedział Draco, siadając swoim arystokratycznym siedzeniem koło Harrego.
- To się stało... - jęknął na tyle głośno, aby mógł to usłyszeć Ron. - Czy wy tego nie widzicie? - zapytał szeptem swoich przyjaciół.
- Ale, że czego nie widzimy? - Harry strzepnął rękę ze swojego biodra i wskazał na Draco.
- Jego zachowania!
- Co z nim nie tak? Przecież zachowuje się jak zawsze. Nic w tym nienormalnego - stwierdził Ron wzruszając ramionami. Wpakował do swoich usta spory kawałek kiełbaski i przegryzł to swoją wielgachną kanapką.
- Hermiono! Powiedź, że chociaż ty uważasz, że oni ześwirowali! - błagał Harry, a Gryfonka zrobiła przepraszającą minę. - Dobra rozumiem. Wychodzi na to, że to ja jestem świrnięty, tak? Malfoy! Nie dotykaj mnie tam gdzie nie musisz! - pisnął głośno, czym zwrócił uwagę reszty osób siedzących w jadalni. Ciepły rumieniec pojawił się na jego policzkach, przez co czuł się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Mruczał, wychodząc szybkim krokiem do wyjścia i powoli zaczynał się poważnie zastanawiać, czy czasem oni wszyscy nie zostali otruci, albo coś z tych rzeczy, ponieważ to niemożliwe, żeby tyko Harry zauważył, cholernie dziwne zachowanie Draco. Postanowił, że dowie się co go ominęło, nawet jeśli miałby spędzić nad tym resztę pobytu w Hogwarcie. Oj, dowie się.

***
Wychodził akurat z łazienki, kiedy to na przeciwko drzwi zobaczył opartego o ścianę Draco. Mruknął coś pod nosem, że mu się śpieszy do Komnaty Tajemnic, mając chwilowy kontakt wzrokowy z jasnymi tęczówkami. Odchrząknął znacząco i ruszył w swoją stronę mając nadzieję, że Ślizgon czekał na kogoś innego. Ha, chciałby.
- Potty, stój - usłyszał melodyjny głos za sobą i stanął jak na komendę. Odwrócił się powoli, mając naprawdę wielką nadzieję, że to jednak nie Malfoy go wołał, tylko jakiś łudząco podobny Gryfon. Albo chociażby jakiś Puchon - tylko o tyle prosił. Niestety, Potter albo miał naprawdę dużego pecha, albo ktoś u góry go nie lubi.
- No co~ - przeciągnął, nerwowo bawiąc się rąbkiem swojej niewyprasowanej szaty.
- Nie unikaj mnie, Harry. Nie masz czasem gorączki? Chodź, zaprowadzę cię do pani Pomfrey - powiedział Draco i odepchnął się od ściany podchodząc do niego powoli. Harry poczuł się teraz jak gazela widząca swojego przyszłego zabójcę.
- Na stare gacie Merlina! Malfoy, to już nie jest śmieszne! - warknął histerycznie, robiąc przy tym powolne kroki do tyłu. Nie da się tknąć. Oj, nie da.
Kiedy miał się już odwrócić i ruszyć ku wolności, potknął się o swoją szatę i runął w długą. Usłyszał parsknięcie i cichy śmiech Draco.
- O rany... Skarbie, ale z ciebie jest fajtłapa. No naprawdę - stwierdził Ślizgon i podszedł do niego szybko, chcąc pomóc mu wstać. - Hej, wstajemy.
- Nie ruszam się stąd... - mruknął Harry dosyć niezrozumiale. - Ta podłoga mnie rozumie i wie, że coś jest z wami nie tak... 
Draco parsknął znowu i pociągnął zielonookiego do góry, który przyjął to z jękiem.
- Och! Harry, jakim cudem udało ci się tak feralnie upaść, co? Krew ci, kochanie, leci z nosa - oznajmił Draco i pociągnął Gryfona z powrotem do łazienki, gdzie posadził go na jednej z umywalek. Ten już nie protestował. Czuł, że jest na przegranej pozycji, z której nie ma jak się odbić. Siedział po prostu cicho patrząc na to, co robi jego 'chłopak' od siedmiu boleści. Zastanawiał się, co do cholery musiał takiego przespać, żeby obudził się któregoś dnia, z Draco w roli swojego chłopaka. No po prostu magia.
- Ała! - jęknął, kiedy Ślizgon rzucił na jego nos jakieś zaklęcie. Blondyn mruknął jakieś przeprosiny i niespodziewanie pocałował go zraniony nosek.
- Godryku.., przestań! - jęknął znowu, czym rozśmieszył Ślizgona. Harry nie twierdził, że mu się to nie podoba, bo usta Draco były na prawdę bardzo miękkie, ale po prostu...
No, po prostu nie wypada. No i tyle.
- Nie Godryku, tylko Draco. A ty jesteś uroczy, Gryfiaku - stwierdził Draco i poczochrał ciemne włosy.
- Matko... za jakie grzechy?

***
 Przez całe kilka dni, Draco był z Harrym, nie odstępując go prawie na krok. Najgorsze było to, że wszyscy mówili, że to nic niezwykłego i, że miło widzieć ich razem. Potter ze strachem zauważył, że też zaczynał myśleć, iż może ma chwilowy zanik pamięci, albo, że walnął się mocno w głowę i po prostu nie pamięta momentu, w którym zszedł się z Draco. Wydawało mu się to tak głupie i irracjonalne, że wersja z 'mamy cię!' wydawała mu się chwilami lepsza.
Obecność Draco nie byłaby niczym specjalnym i zaskakującym dla Harrego, gdyby ten, nie dawał o sobie znać na każdym kroku. Raz przy śniadaniu, na które oczywiście przyszedł pod eskortą Draco, który czekał na niego przed portretem z jakimiś drogimi czekoladkami, które on natomiast wręczył Ronowi, Harry nie mógł się skupić na jedzeniu swojej owsianki, ponieważ ręka Ślizgona, co chwilę wędrowała na nikomu winną nogę Pottera.
- Ogólnie, ja ciągle myślę, że powinniśmy zmienić skład przed przyszłym meczem z Pu...chonami- Harry zesztywniał. - Draco. Zabierz. Rękę. Z. Mojego. Uda. Teraz.
Powiedział, na co Draco uśmiechnął się zabójczo, czym uciął mowę Harrego na resztę śniadania.
No, a ręka wróciła na miejsce. Po prostu Draco lubił nogi Pottera. Nic specjalnego.

Tego samego dnia, na jednej z lekcji eliksirów, na której Snape podzielił ich w pary (Harry był przydzielony do Hermiony, a Draco do jakiejś jasnowłosej Puchonki), wydarzyła się dosyć dziwna sytuacja.
Draco był wyjątkowo skupiony na swoim zadaniu, jednak Harremu wydawało się, że poświęca za dużo uwagi owej Puchonce, tłumacząc jej poszczególne części pracy. Harry z przerażeniem stwierdził, że bardzo mu to przeszkadza. Tak, jakby ciągła uwaga Draco, była czymś zarezerwowanym tylko dla niego.  
- Harry, skup się - powiedziała w końcu Hermiona, nie mogą znieść nieuwagi Pottera przy pracy. Harry jednak przyglądał się tej blondynie. Miała za duże cycki, za bardzo wystający nos i w ogóle była jakaś nieproporcjonalna. - Miałeś to pociąć w plasterki, a nie rozgnieść na papkę.
Oczy też miała jakieś takie za małe... I Draco pewnie nie lubił tego piwnego koloru. Tak na pewno.
- Harry!
- No co? - warknął, a Hermiona rozszerzyła oczy w zdumieniu. - Ojej, przepraszam - dodał w skrusze i zerknął szybko na miejsce pracy Draco i Puchonicy. Nie zauważył, jak na usta Hermiony wypłynął mały uśmieszek zadowolenia. Ot tak, po prostu.

Wychodząc z klasy, Harry szedł z zaciętą miną nie oglądając się za siebie. Dzięki przyjaciółce, Potter nie został bankrutem, ponieważ o mało co nie wylał łez jednorożca, za które zostałby zabity przez Snape'a, pozbawiony punktów dla Gryffindoru na całe przyszłe pokolenia i musiałby za nie zapłacić, chociaż nie był do końca pewny, czy nie musiałby zaciągnąć jakiegoś kredytu w banku. A to wszystko przez to, że Harry zauważył, jak Draco otarł się dłonią o blondynę, chociaż nie dopuszczał tej myśli na wierzch. Po prostu oślepiło go światło i prawie się potknął. I tyle. Koniec historii, dziękuję, pozdrawiam. Hermiona odprowadziła go zaskoczonym wzrokiem do zakrętu, gdzie zniknął wszystkim sprzed oczu. Nie miał ochoty z nikim gadać, zwłaszcza z pewnym białowłosym Ślizgonem, który teraz go doganiał.
- Znowu uciekasz, Gryfiaku - stwierdził i uśmiechnął się lekko. Harry spojrzał na niego morderczo i odwrócił wzrok na ścianę po drugiej stronie. - Coś się stało? 
- Nie - odparł buntowniczo, dalej nie patrząc na Malfoya.
- Na pewno? Widzę, że coś cię zdenerwowało, mi możesz powiedzieć, Harry - powiedział blondyn mając nadzieję, że Harry powie o co chodzi. 
- Nie - powtórzył uparcie, kierując się w stronę Wieży Gryffindoru, gdzie będzie miał spokój.
- Mój mały Potter jest zły, a ja chcę wiedzieć dlaczego, więc czy mógłbyś się zatrzymać i ze mną porozmawiać? - zapytał Draco, a w jego głosie dało się wyczuć, że nie chciał słyszeć sprzeciwu. Harry zatrzymał się i spojrzał na blondyna w skupieniu.
- Nie - powiedział pewnie i skinął głową. Ruszył dalej przecierając oczy.
- W takim razie jutro przyjdę po ciebie o osiemnastej. Ubierz się ładnie, a ja zajmę się resztą.
- Czy ty proponujesz mi randkę? - zapytał zaszokowany, odwracając się w stronę Draco.
- Randka, konwentykiel, sam na sam, interesy, tete-a-tete... określ to ja chcesz, ale po prostu bądź gotowy, Gryfiaku - powiedział i odwrócił się plecami do Harrego, idąc w stronę Lochów. Gryfon dalej stał, jak stał, bardzo zdziwiony, ale i nerwowy przed tym co miało nastąpić. - Aha. Widziałem jak się patrzyłeś w moją stronę, Harry. Miło mi, że jesteś o mnie zazdrosny.
- Co? Ja wcale nie... uh... Głupi Ślizgon.

***
Potter nie mógł zasnąć, myśląc o wszystkich scenariuszach jakie mogłyby się przytrafić na wieczornym spotkaniu, chociaż nie był jeszcze pewny, czy na pewno na nie pójdzie. Kiedy powiedział o tym Ronowi i Hermionie, ci spojrzeli po sobie i powiedzieli równocześnie 'w końcu'. Nie chcieli wyjaśnić Harremu o co chodzi, ale czuł, że oni o czymś wiedzą. Obraził się na nich i poszedł do swojej sypialni, gdzie stanął przed najtrudniejszym wyborem swojego życia. Wybór ubrania. Po przymierzeniu tysiąca zestawów, przy których Neville, Seamus, Dean a nawet Ron dodawali swoje komentarze, Harry w końcu się załamał i poprosił Ginny o pomoc, chociaż robił to niechętnie. Im mniej osób wie o spotkaniu, tym lepiej. W końcu z jej pomocą wybrał jakieś gładkie, ciemne spodnie i zielonkawą koszulę z długim rękawem, który Wesleyówna koniecznie kazała podwinąć. Podziękował ślicznie Ginny, ponieważ wiedział, że on sam jest kaleką jeżeli chodzi o ubrania. Tak po prostu był już zaprogramowany.
Położył się dosyć późno, ponieważ musiał jeszcze napisać sto razy dla McGonagall 'Będę uważał na lekcjach Profesor McGonagall i już nigdy nie użyję innego zaklęcia, niż omawiany na lekcji', w ramach zadość uczynieniu, za zamienienie jej włosów na wijące się robaki. To przecież nie jego wina, że użył niewłaściwego zaklęcia! Prawda?
No i tak leżał bezwiednie na swoim łóżku, starając się nie myśleć co przyniesie jutro. Bo gdyby myślał, już dawno musiałby siedzieć na kibelku. Ach, te nerwy, pomyślał i ułożył się w pozycji embrionalnej. 

***
Zadziwiające było to, że Harry Potter, zwany przez wszystkich i wszystko: Wybrańcem, Złotym Chłopcem, Tym - który - przeżył, Wybawicielem czarodziejskiego świata... i tak dalej, i tak dalej, tak szybko zdołał dać Draconowi Malfoyowi przysłowiowej 'dupy'. Zdziwieni? Pewnie nie za bardzo.
Może zacznijmy od początku:
Harry, po swojej nieprzespanej nocy postanowił, że jednak uda się na spotkanie z Draco. Wynikało to z jego gryfońskiej ciekawości, która była większą niż chęć przygody (ze Ślizgonami w gwoli ścisłości, oczywiście.)
Na nogach z waty ruszył do wskazanego miejsca, o którym dowiedział się pięć minut przed samym spotkaniem, od pewnego małego Puchona, który bezczelnie zażyczył sobie galeona za informacje. Szczyt wszystkiego, pomyślał wtedy, ale dał mu pieniądze bez żadnego wulgarnego komentarza, w którym mógłby donośnie oświadczyć, gdzie sobie owego galeona wsadzić może.
A więc wspiął się po milionach, pieprzonych schodów prowadzących na Wieżę Astronomiczną.
Dyszsząc, sapiąc i pojękując oparł się o jedną z kolumn, zabraniając swoje czarne kudły z czoła.
- Ja pierdole - mruknął i sapnął kolejny raz.
- Ale, że beze mnie? - usłyszał i podniósł szybko wzrok, klnąc na swoje biedne serce, które zaczęło galopować jeszcze szybciej. Bo kurwa zawału zaraz dostanę, jęknął w myślach i przeklął jeszcze raz, ponieważ stwierdził, że za dużo przeklina.
- Cholera, no! - warknął i zmarszczył uroczo czoło. Dopiero teraz przypomniało mu się, że nie jest sam. Odchrząknął i spojrzał przepraszająco na blondyna, który stał oparty o barierkę patrząc na niego z dziwnym skupieniem. Potter poczuł się bardzo niepewnie, więc rozejrzał się po wieży.
Poczuł się jak w jakiejś drogiej restauracji, chociaż w takowej przecież nigdy nie był, chyba, że uzna się bar Pod Czterema Miotłami w co wątpił.
Gdzieś z boku stał okrągły stolik, przykryty białym obrusem. Na nim, stał klasyczny świecznik, który dodawał tajemniczego uroku swoją poświatą. Po przeciwnej stronie zauważył koc, który wydał mu się tak bardzo miękki już na odległość, toteż nie mógł się doczekać aż sprawdzi czy taki rzeczywiście jest. Najchętniej od razu rzuciłby się na niego (na koc, oczywiście) i zasnął tam w błogim cieple i puchatości.
Kątem oka dostrzegł ruch, którym okazał się Draco idący jak kot w jego stronę. I tutaj nie ma żadnej przenośni. Naprawdę. Malfoy w tamtym momencie wyglądał jak wielki, dziki kot, który czai się na swoją ofiarę z zamiarem skonsumowania jej. Tą ofiarą był Harry Potter, który odrobinę się spłoszył nagła postawą Ślizgona. W tym właśnie momencie można powiedzieć, że zabawa się zaczęła. Kiedy pierwszy szok przeszedł przez ciało bruneta uśmiechnął się delikatnie i śmiało postąpił w stronę Draco, który w dalszym ciągu patrzył na niego z nieprzerwaną ciekawością wypisaną w oczach.
Po chwili z ust Harrego wyrwało się ciche sapnięcie, które pojawiło się wraz z nadejściem blondyna. A owe nadejście było bardzo natarczywe, pełne pożądania i fascynacji, którą podzielał sam Potter.
Dosłownie w tym momencie odkrył, że ma ochotę zrobić coś szalonego i w ogóle nie przemyślanego. Ha. Tak naprawdę Potter myślał o 'tym'. Oj myślał, myślał i to przez całą noc, która w połowie składała się z bardzo brudnych myśli. Brudniejszych niż skarpetki Freda i George'a, a to samo z siebie coś znaczyło. Między gwałtownymi pocałunkami, które wymieniali między sobą dosyć brutalnie i nieumiejętnie Draco wsunął swoją dłoń w spodnie bruneta, który przywitał to dziwne uczucie uśmiechem.
- Hej, Potter - mruknął Draco na powitanie i mocniej ścisnął jędrny pośladek Pottera. Cichy chichot, który wydobył się z ust macanego rozniósł się po błoniach Hogwartu, ostrzegając, że zbliża się coś, czego nie spodziewałby się sam wielki i potężny Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore, wcinający aktualnie Jadalne Mroczne Znaki, wraz z profesorem Snape'm i profesor McGonagall, gdzieś w drugim końcu Hogwartu. 
Szybko i nieuważnie zaczęli posuwać się w stronę rozłożonego koca, przez co, krok za krokiem uderzali w jakieś przedmioty, leżące bezwiednie na podłodze, robiąc sobie przy tym masę niepotrzebnych siniaków.
Zamiast spaść bezsensownie za barierkę robiąc przy tym niepotrzebny hałas, w końcu cudem dotarli na mięciutki kocyk, na którym od razu przeszli do rzeczy.
Draco jednym zamachem ściągnął zieloną koszulę Harrego, mrucząc mu do ucha, że wyglądał w niej naprawdę seksownie, ale lepiej mu bez niej. Pozbycie się reszty ubrań, również nie zajęło im dużo czasu, więc już po chwili napawali się swoimi nagimi ciałami. To nie tak, że byli jakoś szalenie niewyżyci czy napaleni. Po prostu czuli, gdzieś tam w środku, że przyszła pora na coś bardziej intymnego. Malfoy pożerał wzrokiem opalone ciało Harrego uśmiechając się przy tym naprawdę seksownie. To, że na policzkach Pottera wykwitł piękny rumieniec, również było zasługą Dracona, który zjechał swoją chłodną dłonią na krocze drugiego sprawiając, że do ich uszu dopłynęła cudowna melodia jęków i westchnięć. Miliony kolejnych pocałunków, miliony innych odczuć, które przepływały z jednego ciała na drugie. W końcu zielone oczy Harrego spojrzały w te chłodne, wyrażające silne uczucia. Otwierał właśnie usta żeby powiedzieć coś, co mogło wpłynąć na ich przyszłe minuty, ale wtedy właśnie Draco wrzasnął gwałtownie. Zdezorientowany Harry zamknął oczy, co najwyraźniej było jego tarczą ochronną. Kiedy jego ciało zostało odkryte przez wcześniejsze ciepło wydobywające się od skóry Draco, dowiedział się dlaczego Malfoy krzyknął. Sam również poczuł to, co wcześniej blondyn. Wielkie, prawie, że ogromniaste, zimne krople deszczu zaczęły spadać z granatowego nieba, sprawiając, że dostał ciarek. On również krzyknął, jakby przed oczami stanął mu całkiem nagi Voldemort, ale w porę się opanował i zakrył się tym mięciutkim kocykiem. Wielkodusznie okrył nim również Draco i razem, całkiem nadzy, pobiegli w stronę jakiegoś dachu, który znaleźli w skrytce piętro niżej. Oddychali głęboko i nierównomiernie, jakby przebiegli właśnie jakiś cholernie długi maraton. Spojrzeli na siebie i wybuchli głośnym śmiechem tylko po to, żeby później móc uciszać siebie nawzajem pocałunkami. Cudowny kocyk wylądował tam, gdzie jego miejsce, czyli na drewnianej podłodze. Nie przejmowali się tym, że koc jest mokry. Nie przejmowali się również tym, że ich wszystkie ubrania są tam do góry i moknął od gwałtownego deszczu.
Harry znów znalazł się na podłodze, przykryty ciałem Dracona, znów jęcząc wniebogłosy, kiedy to usta Ślizgona wędrowały mokro po jego ciele. Swoimi pocałunkami schodził coraz niżej, coraz bliżej punktu kulminacyjnego Harrego. Minęła chwila, zanim blondyn powrócił do okupowania ust Pottera i minęła jeszcze jedna, kiedy to Draco pozwolił sobie na włożenie nawilżonych przez ślinę Harrego palców w wiadome miejsce. Przeciągły syk, połączony z jękiem wydobył się z otwartych warg Gryfona.
- Zaraz przejdzie, Gryfiaku... - mruknął Draco pocieszająco, dodając jeszcze jednego palca. Tak szczerze jego słowa nic nie pomogły, ale Harry wolał o tym nie mówić, zostawiając ego Malfoya w spokoju. Na szczęście, nieznośne pieczenie powoli przeradzało się w zupełnie przeciwne uczucie, kiedy nie wiadomo, jak i gdzie Draco trafił prościuteńko w prostatę Harrego. Wydawało mu się, że w tamtym momencie zobaczył miliony gwiazd, ale równie dobrze mogły to być jakieś halucynacje. Palce zostały zastąpione czymś innym, większym i prawdopodobnie lepszym. Powolne i delikatnie ruchy, echo spotykania się dwóch ciał i niewyobrażalne uczucie pełności. Łagodne uśmiechy, które napływały na ich twarze były tylko dodatkiem, który sprawiał, że ich stosunek był tylko i wyłącznie lepszy. Równomierne pchnięcia, które wykonywał Draco były czymś, co podniecało Harrego i napędzało do własnych działań. Sam zaczął nabijać się na członka Ślizgona wyjątkowo grzesznie i chciwie...

***
Leżeli spoceni, szczęśliwi i w ogóle podjarani tym, co się przed chwilą wydarzyło. Oboje znajdowali się na cudownym kocyku, który był świadkiem tego całego doznania. Jakież chłopcy mieli szczęście, że nie mogli usłyszeć, o czym aktualnie kocyk myślał. W pewnym momencie, w którym Draco mozolnie gładził włosy Harrego, odezwał się dosyć nagle czym wybudził Pottera z półsnu.
- Wiesz... muszę ci o czymś powiedzieć, w sumie - stwierdził.
- Hm..? - mruknął Gryfon, otwierając jedno oko. Teraz najchętniej by zasnął, ponieważ trochę bolał go tyłek, co było dla niego niekomfortowe.
- Przekupiłem ludzi, żeby udawali, że ty i ja jesteśmy parą.
- Tak? Super... - mruknął przewracając się na bok w stronę Ślizgona. - Czekaj, co zrobiłeś?! - krzyknął i podniósł się na ramieniu. Od razu tego pożałował, ponieważ za szybkie ruchy nie służyły jego tyłkowi za dobrze, w tym momencie.
- Przekupiłem ich. Znaczy, twoich 'znajomych' nie musiałem. Pomogli mi... tak samo nauczyciele. Tylko reszta to pieprzeni materialiści. Też mi coś.
- Ty chyba sobie żartujesz!
- No... nie. Zapomniałeś, że jestem Malfoyem. Stać mnie na to. Jestem najlepszy - powiedział i uśmiechnął się przy tym zabójczo.
- Malfoy, do cholery jasnej! To ja myślałem, że, kurcze pieczone, ze mną jest coś nie tak, a ty sobie jaja robisz?!
- Tak, dokładnie.
- Pierdol się.
Tak, jak Harry przewidział Draco 'pierdolił się' tej nocy jeszcze wiele razy. Oczywiście nie sam.   


  *Potterus Nieogarus*

***

7 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XXV

Hello~
Wybaczcie za ten poślizg w czasie Drarrynisse, ale wynikło to z gównianej grudniowej choroby, która zawitała mój dom ;/
A u mnie jest potwierdzone, że jak jestem przeziębiona, to trudniej mi się myśli... 
No, ale cóż~ Jestem, rozdział też mam, więc wszystko w porządku!
Cieszę się, że tak niecierpliwie czekacie na kolejne części i dziękuję, że ze mną jesteście ♥ 
*wielki hug w Waszą stronę*

Dzisiaj mamy przyjemność przywitać... Kao Y ~! Dzieeń doo-bryy, rozgość się i zajmuj miejsca w tym porytym statku miłooości~ ♥

Akane - oczywiście, że w kajucie jest wifi! W końcu jakoś trza czytać fanfiction, a na drewnianych tabliczkach byłoby ciężko! No ja po prostu nie mogę, jak widzę Wasze urocze komentarze odnośnie UROCZEGO Aleca XD No każdy chyba go polubił. Awww ♥ W życiu Draco nie byłby w ciąży. Nigdy. Też zgadzam się, że najlepsze porno, to porno w kuchni! Tyle możliwości, nie? Na blacie, na podłodze, na parapecie, na stole, pod stołem, w mące, w cukrze... No tyle wyborów! W końcu ktoś lubiący Romione~ ;D No, ale co tam XD I tak go tutaj nie będzie, bo i po co, nie? A więc: siedź w tej kajucie i wyczekuj, wyczeekuj~! ♥
Karola - oj w końcu tej cukrzycy chyba dostanę XD ale dziękuję ogromnie~! ♥ Cieszę się, że tyle pozytywnych komentarzy się tutaj pojawia i mam nadzieję, że w dalszych częściach będziesz ciągle pisała takie pochlebne komentarze, a jak nie, to się załamie ;// Staaay with mee, moja imienniczko ♥
*Megan* - ja pierdziele XD Zdecyduj się w końcu z tą nazwą, małpo~ :D No zboczeniec! Ciągle tylko o jednym... Cierpliwości! Czekamy na coś szczególnego Kolejna amatorka Aleca. AWWW ♥
Kurna, no wymiękam przy Twoich komentarzach ♥ Ale co koloru nie podała, to nie podała!
CharlyDraco cukinia XD OMG też z tego nie mogłam XD Cholercia, przejrzałaś mnie. ;// Skąd wiedziałaś, że w części 'sam na sam' planuję im kazać wiersze pisać? ;/ Shit 
Tyle cukru :D No przecież w życiu o to chodzi, żeby sobie dzień osładzać, nie? ♥ A jak można do tego dodać Throna, to już całkiem ^^  Btw. jak to jest, że kiedy czytam Twoje komentarze mam wielkiego banana na mordce? NO JAK? ♥
Kasiua ॐ - to Drarry ma jakąś podstawową formę? ;o całe życie w nieświadomości! XD
Oh my... 'bóg opowiadań' ;;;;; omggggg my feeeels ♥ Wysypiasz się? To cudownie~ ♥ Btw witaj w feelsowym fanklubie Aleca, rozgość się XD + babeczki rozdawane co godzinę ;D Ps. Wiesz, że musiałam sprawdzić jaki to karmazynowy? XD
White - biały na życzenie XD Trochę pokombinowałam i będzie Cię widać i będziesz miała swój biały ♥ Bu yeah! A ja Ci dziękuję, za tak cudowne i świetne komentarze! Fanklub Aleca czeka ;D Kissu, kissu kiedyś musiało nastąpić, nie? Ale spokoojnie, jeszcze wszystko się okaże XD A to Wasze 'oczekiwanie na' mnie totalnie rozbraja ♥ Hahaha, dzięki, że jesteś i stay with me ♥ ;^
Błękitny Smok -  serduszko za serduszko? ♥♥♥ AWW ♥ Jak na Polsacie? BRAK LOKOWANIA PRODUKTÓW  omg ahahahaha XD Nie wiem czy mam dziękować, czy się obrazić, ale rozumiem przesłanie XD Wiem, wiem, że krótko, ale to chyba moja psychika to wyznacza. Podświadomie nie chcę rozstawać się z tym opowiadaniem i dlatego rozdziały są krótsze... Przepraszam </3 + fanklub Aleca czeka również na Ciebie~! ♥
Lysander di Angelo -  Ślizgon, aww ♥ i do tego niecierpliwy! Pewnie jesteśmy spokrewnieni XD Ogólnie widzę, że poważnie trza założyć jakiś fanklub dla małego Aleca, albo wprowadzić go do opowiadania w roli chociażby drugoplanowej.. HM. Z moim doradcą rozmawiałyśmy na ten temat (tak ona też się w nim zauroczyła XD) i no kurczę, mus to mus~! Aleca jeszcze zobaczycie~!  A ty Lisiu pakuj się na stałe do statku miłości XD 


Noo~ a więc powoli zaczynamy serię z one shotami, ale nie wiem jak mi to wyjdzie czasowo... Chociaż myślę, że przed świętami i w same święta będę miała odrobinę więcej czasu.. Hm..
Wyszło na to, że będą przedstawione cztery one shoty: 'Francuski pocałunek', 'Wmawiaj mi', 'Trzy spotkania tu i tam' i 'Sprawdźmy to'. Mam zapisane zarysy fabuły i myślę, że pierwszy pojawi się już w przyszłym tygodniu (+ będzie to dedykacja dla szczęśliwej Akane ;^) Nie zdradzę, który to one shot, ale z góry mogę powiedzieć, że tytuły czasami są mylące :D Hehehe

A więc już nie smędzę i zapraszam do czytania! / Kummie

 ***

Oczekiwanie na wieczorne imprezy, było widoczne po wszystkich zainteresowanych. Wiadomo jak to jest, kiedy długo oczekiwana rzecz była coraz bliżej.
Siódmoklasiści obu domów wiercili się na lekcjach, posyłając sobie ukradkowe spojrzenia, jakby miało to przyśpieszyć te kilka godzin, które dłużyły im się w nieskończoność. Oczywiste było, że Gryfoni byli bardziej podnieceni myślą o jakiejkolwiek popijawie, więc nikogo nie dziwił fakt, że na każdej przerwie głosili wszem i wobec, że będą świętować w swoim dormitorium do późna, bez nadzoru profesor McGonagall czy innych sztywniaków. Tak się złożyło, że był to nie kto inny jak Seamus wraz z Deanem, którzy rozpowiadali, że ten pierwszy dostał od swojej rodziny dość spory zapas irlandzkiego alkoholu, który jest naprawdę mocny, jak twierdził sam Finnigan.
U Ślizgonów wyglądało to trochę inaczej. Po pierwsze nie rozpowiadali o tym na prawo i lewo, i z lekkim rozbawieniem patrzyli na Gryfiaków, którzy zachowywali się, jakby była ich pierwsza impreza. Dla nich, nie było to coś szczególnego, ale pewnie wynikało to z tego, że Ślizgoni byli trochę bardziej rozgarnięci i ustatkowani, jeżeli chodziło o mówienie o sprawach, które dotyczyły tylko ich.
Na ostatniej lekcji w tym dniu, którą były Zaklęcia, zarówno Gryfoni, jak i Ślizgoni, byli nie do wytrzymania. Biedny profesor Flickwick, który nie umiał nad nimi zapanować, tak się zdenerwował, że odebrał im po sześćdziesiąt punktów za wyjątkową nieuwagę i lekceważenie. Zły był zwłaszcza po tym, jak Seamus i Blaise, którzy w jakiś dziwny sposób bardzo dobrze się dogadali, wypróbowali bez jakiejkolwiek zgody profesora zaklęcie, które miało sprawić aby wszystkie kubki, szklanki czy butelki, obecne na zbliżających się imprezach, miały same napełniać się alkoholem, bez samodzielnego nalewania. Efektem ich zaklęcia było to, że osoby będące w sali zostały oblane jakimś winem, przez które ich nastrój został poprawiony jeszcze bardziej.
Końcem końców cała klasa została wyrzucona przez rozzłoszczonego profesora, który kazał im nie pokazywać mu się na oczy. Wszyscy uczniowie wyszli z klasy podśmiewając się pod nosem. O dziwo, sama Hermiona stwierdziła, że było to 'cholernie dobre zakończenie dnia' i pogratulowała chłopakom ich braku umiejętności w rzucaniu zaklęć, z wyraźnym śmiechem w głosie. Harry i Draco, którzy byli równie mokrzy i zadowoleni co inni, patrzyli na to wszystko z daleka, z wielkim rozbawieniem, ale oni również byli bardzo wdzięczni za to, że lekcje skończyły się wcześniej niż przypuszczali. Potter dodatkowo był zadowolony tym, że Gryfoni powoli znajdują wspólny język ze Ślizgonami, którzy zachowują się o wiele inaczej, niżby kiedyś przypuszczał. Bardzo miłe zaskoczenie, stwierdził, patrząc na suszących siebie nawzajem znajomych. Tylko Ron i Theo byli wyraźnie czymś zamyśleni, ponieważ siedzieli wcześniej osobno, po przeciwnych stronach klasy, raz po raz rzucając sobie ukradkowe spojrzenia. Zauważyła to Pansy, która suszyła różdżką włosy i ubranie Hermiony, informując ją o swoich spostrzeżeniach. Gryfonka przytaknęła zamyślona, ponieważ sama zauważyła ich dziwne zachowanie już na początku lekcji.
Poprzedniego dnia, kiedy Ron przyszedł z kuchni mówiąc chłopakom, że przekąski są gotowe, był wyraźnie czymś zasmucony. Chciała go wypytać o co chodzi i już była przy nim, ale ten zbył ją tym, że jest zmęczony. Dała mu spokój, jednak dzisiaj rano również nie miała okazji z nim porozmawiać. Spojrzała kątem oka na niego, kiedy samotnie z powagą na twarzy czyści swoje ubranie i rusza dalej korytarzem. Hermiona przygryzła wargę i rzuciła jakieś szybkie pożegnanie w stronę Pansy nie parząc na nią, chcąc dogonić rudzielca. Podbiegła do niego w kilku krokach i zrównała się z nim, idąc koło niego bez słowa. Nie była do końca pewna, czy Ron wie o jej obecności.
- Co się dzieje, Ron? - zapytała delikatnie, mając nadzieję, że Weasley jej nie zignoruje, ponieważ naprawdę chciała mu pomóc.
- Nic się nie dzieje... - odpowiedział cicho prąc dalej przed siebie. Gryfonka przewróciła oczyma.
- Ronaldzie Weasley, proszę w tym momencie powiedzieć mi co się stało - powiedziała twardo dźgając Rona w ramię. Doszli już do ich wieży, więc weszli przez portret w ścianie, podając Grubej Damie obecne hasło.
- Mięsożerna modliszka - warknęła Hermiona a Gruba Dama prychnęła w jej stronę. W pokoju wspólnym było cicho, ponieważ inne lekcje jeszcze trwały, a reszta pewnie poszła po przekąski lub do najbliższych łazienek. Ron ruszył w stronę swojej sypialni a Gryfonka, nie dając za wygraną poszła za nim, odkładając swoją torbę gdzieś w kącie. Kiedy Weasley położył się ciężko na brzuchu, ta przysiadła obok niego wyczekująco.
- Fester iriotą - mruknął niezrozumiale. Hermiona zmarszczyła brwi.
- Co?
- Jestem idiotą, Mionka - powiedział wyraźniej, a brunetka westchnęła kładąc się koło niego. Czuła, że Ron w tym momencie potrzebuje pocieszenia, a przecież ona ciągle jest jego przyjaciółką.    
- Powiesz mi co się stało? - zapytała delikatnie gładząc powoli jego rude włosy. Ron obrócił się w jej stronę i spojrzał na nią kątem oka. Opowiedział jej co się stało wczorajszego wieczoru między nim a Theo. Powiedział, że prawdopodobnie jest gejem i, że zakochał się w Ślizgonie. Wszystko wypłynęło z niego od razu, bezuczuciowo, jakby potrzebował tej rozmowy od dawna. Na końcu przeprosił Hermionę.
- Ale dlaczego mnie przepraszasz, Ron? - zapytała spokojnie. - Przecież nie musisz przepraszać za to, że jesteś zakochany, Ron, wiesz? Jesteśmy przyjaciółmi prawie jak rodzina, więc nie przepraszaj mnie za to, że kogoś pokochałeś...
- Mionka, ale ty nie rozumiesz... Jestem głupi, bo prawdopodobnie tylko ja coś czuję, rozumiesz? - powiedział a jego głos załamał się przy końcu.
- Masz rację. Jesteś głupim idiotą, a wiesz dlaczego? - zapytała poważnym tonem. - Bo boisz się kochać. Boisz się tych uczuć, czy tego, że on nic nie czuje? Sam powiedziałeś, że to on cię pocałował, Ron! A to, samo z siebie MUSI coś znaczy. Theo też jest totalnym gburem, jeżeli myśli, że może tak uciekać zaraz po tym, co tak naprawdę było wyznaniem uczuć do ciebie... Oboje jesteście nienormalni, bo boicie się czuć 'coś' więcej, Ron.
Gryfon odchylił głowę do tyłu zastanawiając się nad słowami brunetki i westchnął ciężko drżącym głosem.
- To jest trudne, Mionka... - powiedział szeptem i przetarł swoje oczy.
- Miłość nie jest trudna, po prostu ludzie wszystko komplikują. Miłość to po prostu miłość - powiedziała i pogłaskała swojego przyjaciela po ramieniu. - Przemyśl to i zacznij działać.
Wyszła, zostawiając go samego z przemyśleniami.
 
***
Patrzyła jak Gryfonka odchodzi za rudzielcem, a w środku poczuła lekkie ukłucie. To nie tak, że była zazdrosna czy coś w tym stylu. Co to, to nie! Broń Salazarze... po prostu... no właśnie: co? Zazdrościła Weasley'owi uwagi Hermiony? Przecież byli przyjaciółmi, chociaż z tego co słyszała byli też parą. Pokręciła głową i podniosła wzrok, kiedy to, przed oczami mignęła jej lekko wygnieciona, ślizgońska szata. Zmrużyła oczy.
- Theo, poczekaj - zawołała a ciemnooki obrócił się w jej stronę z pytającą miną. Pansy zagryzła wargę i zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Możemy porozmawiać?
Ślizgon przekrzywił głowę i kiwnął głową, patrząc na nią wyczekująco. No, tak przecież tylko ona będzie mówiła. W sumie to i lepiej. Będzie łatwiej.
 - Zauważyłam, że coś się stało pomiędzy tobą a rudym... znaczy Ronem - stwierdziła, a Theo uniósł brew. Wyciągnął z torby swój notatnik, gdzie napisał coś szybko ołówkiem.
'Dlaczego tak sądzisz?' 
- Theo, nie rób ze mnie idiotki... Wiem, że nie zawsze dobrze nam się układało, ale chcę ci pomóc, bo ciągle jestem twoją przyjaciółką - powiedziała, a kiedy nie zauważyła żadnej pogardy w mimice Ślizgona, kontynuowała. - Nie chcę pytać dlaczego zrobiłeś to co zrobiłeś - wskazała na jego lewe przedramię - ani nie chcę wiedzieć, dlaczego nie rozmawiasz teraz z Weasleyem. Po prostu chcę ci powiedzieć, że prawdopodobnie robisz coś głupiego, Theo.
'A skąd wiesz, co jest dla mnie dobre? Pansy, po prostu się nie wtrącaj'
- Widzę, że coś cię zraniło, kretynie. Nie musisz przede mną udawać wielkiego dupka. Od tego mamy Draco! - warknęła, chociaż wcale nie chciała podnosić głosu. Nott zmierzył ją chłodnym spojrzeniem, ale po chwili jego coś zmieniło się w jego ciemnych oczach i całej jego postawie. Między nimi zapanowała chwilowa cisza, którą zakłócały oddalające się odgłosy ich znajomych. Mierzyli się spojrzeniami, chociaż oboje wiedzieli, co tak naprawdę należy zrobić.
Theodore otworzył usta i powiedział bezdźwięcznie 'Przepraszam, Panny'.
Parkinson uśmiechnęła się smutno, ponieważ Theo użył jej dawnego przezwiska jeszcze sprzed wojny.
- Pójdziemy się przejść? Impreza poczeka - powiedziała i spojrzała na wyższego chłopaka z nadzieją.
Theo kiwnął głową i złapał ją za rękę z lekkim uśmiechem.

***
Trochę bieganiny, pozbycie się młodszych natrętów, ustawienie całego jedzenia, picia i 'czegoś mocniejszego' na odpowiednie miejsca, jeszcze raz pozbycie się młodszych kolegów i znalezienie czegoś, co pozwoli na słuchanie muzyki. Tak w skrócie można określić to, co się działo przez następne kilka godzin po felernej lekcji zaklęć. Jedna grupka zajmowała się przekąskami, kolejna robiła przemeblowanie w Pokoju Wspólnym, jeszcze inna poszła do wychowawców powiedzieć, że imprezy powoli się zaczynają i, że oczywiście nie ma alkoholu, chociaż i tak wiadomo było, że to najgłupsze kłamstwo jakie mogli powiedzieć komukolwiek. Na szczęście nauczyciele podeszli do tego ze zrozumieniem. W końcu są młodzi, to ich ostatni rok i muszą się wyszaleć.

Kiedy Harry Potter zszedł ze swojej sypialni do Pokoju Wspólnego, chwilę po siódmej, impreza była już dosyć rozkręcona. Gdzieś w kącie stało radio, z którego leciała naprawdę głośna muzyka, butelki po kremowym piwie i ognistej whiskey leżały praktycznie wszędzie, więc Harry musiał lawirować pomiędzy nimi, żeby dostać się do wolnego fotela. Większość ludzi nie zwracało na niego uwagi, zajęci utrzymaniem swojej równowagi, ale zauważył go Seamus, który tańczył na stole bez koszulki, ruszając ponętnie biodrami przed stojącym za nim Deanem. Wyglądało to całkiem śmiesznie, ponieważ dopiero teraz, stojąc na stole Seamus mógł śmiało powiedzieć, że dorównuje Deanowi wzrostem. Potter niemal się zakrztusił, kiedy to zobaczył i miał nadzieję, że jutrzejszego poranka oboje będą to pamiętać. A jeżeli nie, to on z chęcią im o tym przypomni. Ot tak, dla własnej przyjemności. W dłoni zielonookiego pojawiła się butelka jakiegoś alkoholu, którego nie mógł rozpoznać, ale jej smak był naprawdę, naprawdę mocny i zapamięta go na długo.
- Heeej~ 'Arry! - zawołał Seamus i uniósł swoją butelkę w górę, pijąc toast bruneta. Za nim poszło jeszcze kilka innych osób, którzy akurat byli w pobliżu i usłyszeli Irlandczyka. Reszta Gryfonów tańczyła, gdzie się tylko dało i krzyczało teksty piosenek Fatalnych Jędz, jak najgłośniej potrafili.
Był wdzięczny Hermionie, która rzuciła na Pokój Wspólny zaklęcie uciszające, ponieważ nawet Puchoni na dole dostaliby zawału, gdyby usłyszeli te fałsze. Na środku pokoju, kilku Gryfonów grało prawdopodobnie w Wybuchającego Durnia, na przemian z mugolską 'butelką', raz po raz śmiejąc się jak banda idiotów. Nie było trzeba długo czekać, aż humor udzieli się również Harremu, ponieważ nastąpiło to naprawdę szybko i już po wypiciu butelki nieznanego alkoholu, mógł śmiało zająć miejsce Finnigana na stole, gdyby nie to, że obecnie stół był... czymś w rodzaju materaca. Szczęka Harremu opadła, gdy zauważył, że zamiast butelek, przekąsek i innych pierdół, zobaczył Deana Thomasa, dokładnie tego samego, którego chciał zabić, gdy widział go dawno, dawno temu z Ginny, który leżał obecnie na rozchichotanym Irlandczyku, szepcząc mu coś do ucha, przez co Seamus robił się coraz bardziej czerwony i roześmiany. Harry wybuchnął śmiechem i uśmiechnął się promiennie. Podświadomie zawsze czuł, że tą dwójkę ciągnie do siebie już od pierwszego przyjazdu do Hogwartu kilka lat temu. Z wielkim uśmiechem na twarzy zaczął ruszać się w rytm muzyki, porywając Hermionę do tańca, która wcześniej siedziała w kącie z innymi Gryfonkami, które zawzięcie o czymś dyskutowały pijackimi bełkotami. O ile dobrze się zorientował, chodziło o to, kto jest bardziej przystojny: Draco Malfoy, czy gitarzysta Fatalnych Jędz. Po cichu Harry stwierdził, że zna odpowiedź bardzo dobrze. I nie był do końca pewny, czy ma się cieszyć, czy też nie, kiedy dziewczyn prawie zgodnie powiedziały to, co Harry myślał.
Kołysali się w rytm muzyki, raz po raz śmiejąc się z nie wiadomo czego. Potter był szczęśliwy, ponieważ jego przyjaciółka była szczęśliwa. Czuł po prostu zwykłą, czystą radość. Po kilku obrotach, po których Harremu zrobiło się trochę niedobrze, podszedł do nich Ron, robiąc odbijanego. Zgarnął Hermionę i szepnął jej coś do ucha, przez co na jej ustach pojawił się ciepły uśmiech. Zaczęli lawirować wokół innych, a Harry patrzył na to z wielkim bananem na twarzy. Czy mogło być lepiej? Zerknął na Seamusa i Deana, którzy zaczęli go powoli onieśmielać, na Hermionę i Rona, którzy wyglądali na zadowolonych, i kilku innych swoich przyjaciół, w tym Nevilla, który śmiał się głośno z grupką innych Gryfonów, wyraźnie brylując. Do tej pory myślał, że lepiej już być nie może. No, ale zawsze może coś się zmienić, przemknęło mu przez głowę, kiedy poczuł dwie rzeczy. Chłodną rękę na swoim biodrze i bardzo znajome perfumy.
- Panie Potter, jak się pan bawi? 
Uśmiechnął się jak idiota i powoli obrócił się do swojego szczęścia.
- Co ty tu robisz? - zapytał oplatając ramionami jego szyję. Ślizgon udał oburzenie.
- Nie cieszysz się, że tu jestem, Gryfiaku? - zapytał zirytowany, ale po chwili odwzajemnił głupi uśmiech Harrego. Stado motyli, ewentualnie hipogryfów przeleciało Gryfonowi przez żołądek, kiedy znajome usta porwały jego, do powolnego i uroczego pocałunku. To co, że przez procenty w ich krwi pocałunek był bardzo niezdarny. Dla Pottera liczyło się to, że jest blisko Malfoya.
- Chodź, porywam cię - mruknął Draco, kiedy odsunęli się kilka cali od siebie. Złapał Gryfiaka za rękę i pociągnął go w stronę wyjścia, mijając Rona i Hermionę, którzy spojrzeli na nich znacząco. Ciepły rumieniec pojawił się na policzkach zielonookiego, ale wcale mu on nie przeszkadzał. Idiotyczny uśmiech ciągle błąkał się na jego twarzy. To wystarczyło.

Szli wolno korytarzami, rozglądając się czy nigdzie nie ma jakiegoś profesora, lub Filcha, a w najgorszym wypadku Irytka ze swoimi głupimi tekstami. Kołysali lekko swoimi złączonymi rękoma a Harry dał się prowadzić w kierunku, który był znany tylko blondynowi. Raz po raz zatrzymywali się aby spojrzeć na siebie iskrzącymi oczami, lub jeszcze raz złączyć swoje usta w delikatne, trochę niesforne pocałunki. Starali się być cicho, aby przypadkiem nie obudzić żadnego z obrazów. Chcieli mieć chwilę wytchnienia od wszystkich niechcianych spojrzeń i komentarzy. Taka słodki odpoczynek tylko we dwoje.
W pewnym momencie Draco zatrzymał się nagle i wypuścił dłoń Harrego, co ten przyjął z niechęcią. Było mu za dobrze, ale chciał zobaczyć co robi blondyn. Zanim się spostrzegł, Ślizgon przeszedł trzy razy przed nim. Nie wiedział po co to robi, ale kiedy nagle, ni z tego, ni z owego ukazały im się mosiężne drzwi, zrozumiał co Draco wcześniej robił. Dostrzegł łagodny uśmiech blondyna, który pociągnął go zapraszająco za ramię. Kiedy weszli do Pokoju Życzeń, Harry nie wiedział czego się spodziewać. Sam z siebie zamknął przed wejściem oczy, które i tak zostały zasłonięte przez chłodne dłonie Draco. Zrobili wspólnie kilka kroków do przodu, a do nozdrzy Harrego dostał się bardzo przyjemny, delikatny zapach czegoś uspokajającego i odświeżającego. Usłyszał ciche i krótkie westchnięcie zadowolenia, które wyrwało się z ust Dracona.
- Mogę już zobaczyć~? - przeciągnął chcąc zerknąć na efekt, który tak zadowolił Malfoya. Gdyby nie to, że Ślizgon wziął swoje ręce z jego oczu, pewnie już dawno skakałby niecierpliwie. Otworzył je powoli, a zaraz za nimi otworzyły się jego usta. Obrócił się dookoła kilka razy, nie mogąc zrozumieć jakim cudem blondynowi udało się wymyślić coś takiego. Jego zielone oczy wędrowały z jednego punktu na drugi, nie mogąc skupić się na czymś konkretnym. Był całkowicie zauroczony i oniemiały.
Miejsce, w jakim się znaleźli odstawało zupełnie od wyglądu Hogwartu, który Harry widział codziennie. Zamiast chłodnej, bezwyrazowej posadzki, pod stopami mieli najprawdziwszą ściółkę leśną, co Potter zauważył stosunkowo późno, ale to pewnie przez buty, które ściągnął chwilę po zrozumieniu na czym się znajduje i po wypitym alkoholu. Zamiast ścian, które normalnie powinny się tutaj znajdować były gęste, wysokie drzewa, które dało się wyczuć zaraz po wejściu. Jedną z rzeczy, które rzucały się przede wszystkim w oczy było wielkie, jasne i staromodne łóżko, zawieszone na grubych sznurkach pnących się w górę nieskończenie, wiszące pomiędzy innymi drzewami.
- Jak ty to...? - zapytał nieobecny, ciągle obserwując otaczające ich miejsce. Zauważył, że gdzieniegdzie rozmieszczone były lampiony, które oświetlały drogę do wiszącego łóżka. Westchnął zauroczony i spojrzał na Draco.
- Sam nie wiem... Chciałem dla nas jakieś ustronne, magiczne miejsce.., ale nigdy nie pomyślałbym, że ten Pokój jest do tego zdolny... - powiedział cicho Draco, który sam nie mógł do końca uwierzyć w to co widzi. Zdjął powoli swoje buty i odstawił je gdzieś na bok, idąc bosymi stopami w stronę Harrego. Złapał go za dłoń i pociągnął w stronę wielkiego łóżka. Pomógł mu na nie wejść i sam wskoczył na nie ze swoją nieustającą gracją, nie mogąc uwierzyć, że to łóżko jest wygodniejsze niż u niego w rezydencji. Prawdopodobnie będzie musiał napisać list do matki, aby zobaczyła czy da się takie dla niego sprowadzić. A jeśli nie, to cóż... będzie musiał je stąd wywlec, bo nie odpuści sobie takiej wygody. Została jeszcze opcja z przeprowadzką tutaj, ale wtedy będzie musiał przekonać też do tego Harrego, co prawdopodobnie będzie łatwiejsze niż myśli, ponieważ Potter leżał na wznak, z rozkosznie uroczą buzią, wyrażającą błogie spełnienie. Leżeli tak kilka minut, a ku ich uciesze łóżko samo zaczęło się delikatnie kołysać, jak na coś wiszącego przystało. Harry zrobił się wyjątkowo senny, ale zdołał podźwignąć się tak, aby ułożyć swoją ciężką głowę na wygodnym ramieniu Draco, który najpierw zdjął jego okulary i położył je na szafce nocnej, która pojawiła się tak nagle, że nawet nie zauważyli kiedy, a później oplótł ciasno ciało Pottera w zaborczym uścisku. Było mu tak cholernie i niewyobrażalnie dobrze, że nie wiedział już komu ma dziękować za zesłanie na jego drodze tego uroczego, czasami niezdarnego i nieokrzesanego, ale wciąż, i tylko dla niego, piekielnie gorącego i przede wszystkim J E G O Gryfiaka. W przypływie dziękczynienia, pocałował Harrego w jego gąszcz ciemnych włosów, mrucząc jakieś podziękowania. Zielonooki podniósł się niechętnie na łokciu i zabawnie zmarszczył brwi w skupieniu. Cholera, myślało mu się trochę za ciężko.
- Za co ty mi dziękujesz, Draco..? - mruknął trochę sennie i podparł pięścią głowę. Ślizgon podniósł swoją bladą rękę i przeczesał palcami jego włosy. Ciągle nie mógł uwierzyć, że kiedyś był taki głupi. Jak, do cholery jasnej, mogły mu przeszkadzać te urocze kudły? Naprawdę musiało być coś z nim nie tak.
- Za wszystko. Za to, że mogę teraz tutaj z tobą być, za to, że mnie uratowałeś, za to, że jesteś taki uroczy, za to, że mogę widzieć twoje zaspane oczy, za każdy pocałunek, za to, że jesteś moją jasną plamą w życiu, za każdy twój uśmiech w moją stronę... Po prostu za to, że jesteś ze mną, Harry. Dziękuję.

Później ich usta łączyły się od nowa, i od nowa, nieprzerwanie przez cały ten czas, jaki mogli spędzić razem w ich ukrytym miejscu. Do warg dołączyły ich dłonie, do dłoni dołączyły ciche jęki i westchnienia. Delikatne pieszczony, które miały być uwiecznieniem tych cichych wyznań.
Tej nocy się nie kochali. Nie chodziło im o zadowolenie fizyczne. Chodziło raczej o dodatek, który miał przypieczętować wypowiedziane po raz pierwszy głośne i prawdziwe 'kocham cię', które jak na wietrze unosiło się wokół nich i tworzyło niewidzialną powłokę szczerego uczucia łączącego ich obu. Nie umieli później stwierdzić, który pierwszy powiedział te dwa słowa, ale dla nich się to nie liczyło. Ważniejsze było to, że drugi to odwzajemnił. Nic więcej nie potrzebowali.
Zasnęli powoli, wtuleni w siebie i w swoje uczucia, jak dwaj mali chłopcy zamknięci w swoim własnym świecie.      

***
 Siedziała właśnie w szlafroku, przy swojej toaletce piłując swoje krwistoczerwone paznokcie i nucąc jakąś melodię, kiedy to wydarzyło się coś dziwnego. Usłyszała dzwonek do drzwi i uniosła do góry swoją wypielęgnowaną brew, ponieważ nikt normalny nie pojawia się u niej po dwudziestej drugiej. Wzięła swoją różdżkę i okryła się szczelniej jedwabnym szlafrokiem.
- Kto tam? - zapytała zaglądając przez wizjer, jednak nikogo nie zauważyła. Zmrużyła oczy, ponieważ pomyślała, że pewnie te mugolskie gówniarze robiły sobie żarty. Jeszcze im pokaże. Otwarła drzwi, wychodząc na ganek i rozejrzała się dookoła szukając tych wesołków - nikogo jednak nie zobaczyła, przez przenikającą czerń nocy. Prychnęła rozjuszona i poprawiła swoje kwadratowe okulary, na których błyszczały małe kryształki. Przygładziła jeszcze swoje blond loki i już chciała wejść do swojego mieszkania, ale drzwi były zamknięte.
- Co jest... - mruknęła do siebie i otworzyła je Alohomorą. Była już w środku i chciała zamknąć drzwi, jednak te stawiały opór, za nic nie chcąc się zamknąć. Siłowała się z nimi mając nadzieję, że wścibscy sąsiedzi z naprzeciwka jej nie widzą. Warknęła rozjuszona i targnęła nimi całą swoją siłą, aż w końcu zamknęła je głośnym trzaśnięciem, o mało co się nie wywalając. Sapnęła zmęczona a w zaciszu domowym usłyszała nagle cichy śmiech, od którego przeszły ją ciarki.
- Kto tu jest? - krzyknęła, ale odpowiedział jej ten sam bezduszny rechot. Nagle, zgasły wszystkie światła w jej domu a ona wyciągnęła szybko swoją różdżkę i wyszeptała Lumos. Zaklęcie, jednak zgasło tak szybko, jak się pojawiło. Spróbowała jeszcze raz z takim samym skutkiem. Za trzecim razem, zaklęcie wytrzymało trochę dużej, ale w wątłym świetle zobaczyła postać stojącą naprzeciw niej. Wrzasnęła, jednak nic nie wydobyło się z jej gardła. Przeszedł ją wielki dreszcz, kiedy poczuła na swoich ramionach jakiś chłodny dotyk.
- Na Merlina, zostaw mnie! Nic nie zrobiłam! - krzyknęła, mając nadzieję, że to coś da.
- Oj Rita, Rita... - usłyszała kobiecy głos dochodzący ze schodów. Miała dziwne wrażenie, że nie ma tu tylko jednej osoby. Chłodny oddech owiał jej skórę na szyi.
- Boże, zostawcie mnie! Jestem tylko biedną dziennikarką! - krzyknęła prąc na przód. Zrobiła tylko kilka kroków, nim coś ją zatrzymało. Tak, jakby miała przyklejone nogi do podłogi.
- Jesteś kłamliwą suką, nie dziennikarką - usłyszała ponownie ze schodów. Kojarzyła skądś ten głos, ale w tym stanie nie mogła racjonalnie myśleć. Nawet nie zauważyła, kiedy różdżka wypadła jej z ręki. - Mam dla ciebie propozycję.
- Tak, tak! Zgadzam się, tylko mnie wypuść! - zgodziła się, chociaż tak naprawdę nie wiedziała na co. W pewnym momencie poczuła, jakby miała coraz mniej przestrzeni wokół siebie. Robiło się coraz ciaśniej. Usłyszała ciche parsknięcia obok siebie.
- Po pierwsze: przeprosisz wszystkich tych, których bezczelnie obgadałaś w swoich gówno wartych reportażach.
- Ale ja zawszę piszę prawdę! - broniła się, chociaż zaczynała mieć klaustrofobię.
- Nie kłam! - usłyszała, jednak tym razem był to męski głos. Czyli jednak było o więcej osób.
- Dobra, dobra! Przeproszę ich!
- W głównej mierze przeprosisz rodzinę Malfoyów i Harrego Pottera za ostatni reportaż.
- Tak, przeproszę ich, ale proszę dajcie mi więcej miejsca! - pisnęła. Jej niewidzialna 'klatka' odrobinę się powiększyła.
- Po drugie: powiesz mi kto udzielił ci tego wywiadu - zażądał głos.
- Ale to tajemnica zawodowa! Nie mogę ujawniać takich rzeczy! - powiedziała płaczliwie.
- Ah tak? - powiedziane sarkastycznie. Nagle całe jej ciało zaczęło ją strasznie swędzić, a powietrza było coraz mniej. Pisnęła, a jej okulary przekrzywiły się na nosie. Dopiero teraz pomyślała, żeby przybrać postać swojego animaga. Próbowała trzy razy, ale w ogóle jej to nie wychodziło.
- Po cholerę próbujesz? I tak ci nie wyjdzie. Myślisz, że nie wiemy jaką masz gównianą postać?
- Pozwę was wszystkich! - krzyknęła.
- Idiotko, nawet nie wiesz kim jesteśmy! - powiedział kobiecy głos, ale znów zupełnie inny. Kolejny raz bezduszny śmiech i parsknięcia.
- To była Dafne Greengrass! Ta Ślizgonka z siódmego roku! - pisnęła w końcu. Usłyszała cichy syk i na moment zapanowała cichsza.
- Widzisz? Jak chcesz to potrafisz. A teraz trzecia sprawa: kiedy napiszesz ten artykuł, wyjedziesz z Anglii, jak najdalej i tak żebyśmy już o tobie, w żadnym wypadku, nic nie słyszeli. Rozumiesz? A jeżeli usłyszę, że po raz kolejny piszesz jakieś kłamstwa, znowu cię odwiedzimy. Rozumiemy się?
- Taak! Wszystko rozumiem, ale mnie wypuścicie!
- Cudownie, a więc życzę nowych sukcesów i pamiętaj o naszej umowie, Rita, albo inaczej porozmawiamy. Żegnaj Skeeter - usłyszała, zanim do jej uszy doleciały dwa dźwięki. Zbiorowej deportacji i jakiegoś gwizdania na górze mieszkania. Kiedy była w końcu wolna, prychnęła rozjuszona a następnie nastawiła uszu i zrobiła dwa drżące kroki. Po chwili w jej domu pojawiły się fajerwerki, lepsze niż w Nowy Rok. Przez jej krzyk i odgłos kolejnych wybuchów usłyszała głos, który często IRYTował ją w Hogwarcie.


 *Ktoś mam pomysł do jakiego momentu pasuje gif? >.<*

***