Wiem, że trochę się spóźniłam z terminem, ale w weekend nie miałam za dużo czasu, a dzisiaj przygotowywałam się do wycieczki... No, ale w końcu coś dodałam, także miłego czytania! ^^
Ps. Nowy rozdzialik 17/18 maja.
Pss. Mówi się, że 13 to liczba pechowa... Nie dla naszych panów ;^ / Kummie
***
Harry
przebudził się z ogromnym bólem tylnej części głowy. Z sykiem podniósł się na
łokciach i otworzył oczy. Przez lekko zamglony obraz zobaczył mieszaninę
kolorów. Sięgnął po okulary leżące na stołku i założył je. W końcu wyraźnie
mógł spojrzeć na miejsce pobytu.
Oczywiście
Skrzydło Szpitalne…
- Och
Harry! Nareszcie! – usłyszał kobiecy głos i poczuł mocny uścisk. Jęknął.
- H-herm-i-ona.. B-boli...-
zdołał wyszeptać w brązową burzę loków.
- Och!
Wybacz Harry! Ale tak się martwiłam!...Och! Ron wytłumacz mu... - wyjąkała
brązowowłosa.
Harry
skierował wzrok na lewą stronę i zobaczył Rona, który siedział na krześle i
patrzył z lekkim uśmiechem na Hermionę. Podniósł wyżej wzrok i ujrzał stojącego pod oknem Draco.
Stał z
zaplecionymi rękoma, z wyrazem ulgi na twarzy. Bez powodu, Potter oblał się
lekkim rumieńcem a Draco skinął lekko głową w geście przywitania - jednak
najwyraźniej ujrzał zaczerwienienie Harrego, ponieważ uśmiechnął się pod nosem.
Gdy Gryfon doszedł do siebie, ze zdziwieniem stwierdził, że blondyn nie ma już
na sobie stroju do Quidditcha, tylko granatowy sweter.
- Jak
długo... byłem nieprzytomny? – zapytał, opadając z bólem na poduszki.
- Dwa
dni - odparł prosto Ron, a Harry ze zdumienia otworzył szerzej oczy.
- Co
się w ogóle stało?
- Hm...
No, bo kiedy graliśmy ten mecz to nie zauważyłeś, że pałkarz Ślizgonów
wycelował w ciebie tłuczkiem i oberwałeś w tył głowy...
- Oczywiście
ten idiota, nie jest już w drużynie - dodał Draco, patrząc przez okno.
Harry
zaczął przetrawiać to wszystko.
Podniecałem
się Draco i oberwałem. Okej. Brawo dla mnie! – rzekł w myślach.
- Spadłem,
prawda? To dlaczego nie mam nic złamanego?- zapytał po dłuższej chwili.
Hermiona
automatycznie spojrzała na Draco, który wciąż spoglądał przez okno z zamyślonym
wyrazem twarzy.
- Draco... cię złapał... - odparła, ze zmarszczonymi brwiami. Harry gwałtownie obrócił głowę
w stronę blondyna i gorzko tego pożałował - ból nasilił się dwukrotnie. Wciągnął
głośno powietrze i poprawił się na łóżku.
- Dziękuję... -
wyszeptał i zamknął oczy. Zanim znów odpłyną, zdążył usłyszeć jeszcze nonszalancki
głos Draco.
- Gdybym musiał, zrobiłbym to znowu.
***
Obudził
się tego samego dnia nocą.
Głowa
nie bolała już tak bardzo, jednak wciąż czuł niemiłe pulsowanie. Rozejrzał się po
pomieszczeniu, stwierdzając z ulgą, że musi być późno i pani Pomfrey już śpi.
Wynurzył się z pościeli i podniósł się do
pozycji siedzącej. Zobaczył, że ma na sobie tylko szare bokserki i białą
koszulkę. Położył stopy na zimnej podłodze i wstał chwiejąc się lekko. Zakręciło
mu się w głowie, więc usiadł z powrotem czekając aż zawroty miną. Gdy tak się
stało, sięgnął po omacku na stolik nocny i wziął szklankę do połowy wypełnioną
wodą. Wypił parę sporych łyków i odstawił ją z westchnieniem ulgi. Wstał ponownie
tym razem pilnując, aby zrobić to wolno i ruszył chwiejnym krokiem w stronę
łazienki.
Tam
opłukał twarz zimną wodą i spojrzał w lustro. Na głowie miał rozciągnięty biały
bandaż, ale większość kruczoczarnych włosów i tak była rozczapierzona we wszystkie
strony. Wytarł twarz ręcznikiem i wrócił do sali.
Jego
oczy zabłyszczały na widok Draco rozwalonego na jego łóżku. Blondyn leżał z zamkniętymi oczami, z rękoma
założonymi pod głową.
- A tobie za twardo we własnym łóżku? – zapytał podchodząc do niego.
- Uwierz
mi, że wolałbym być u siebie, jednak przyszedłem po moja wygraną. - odparł
poprawiając się do pozycji półleżącej.
- Po
jaką wygraną? Wybacz, ale mecz się nie skończył. – odparł Harry, siadając na
łóżku ze skrzyżowanymi nogami.
-
Racja. Nie skończył się, ale byłem blisko złapania Znicza. Gdybym nie musiał cię ratować, to miałbym wygraną w kieszeni. Zresztą i tak wygrywaliśmy. – rzekł
nonszalancko i uniósł wyzywająco brew.
- Pewny
siebie jesteś, Malfoy.
- Jeżeli
to miał być komplement to dziękuję bardzo, Potter - odparł blondyn z błyskiem w
oku.
- W
ogóle to jakim cudem udało ci się tu wejść?
- Peleryna -
rzekł i wyjął spod siebie pelerynę niewidkę - Była w twoim pokoju na łóżku,
więc ją pożyczyłem.
- Po co
byłeś w moim pokoju? - zapytał niepewnie Gryfon.
- Granger
chciała wziąć ci jakieś ubrania, więc ją wpuściłem, a przy okazji wziąłem
Pelerynę. Mam nadzieję, że nie jesteś zły. Ale mniejsza o to, w końcu
przyszedłem po wygraną. Chcę jednak powiedzieć, że nie brałem jej przez prawie trzy dni także mam całe piętnaście minut. - Rzekł
Draco, unosząc wymownie brew. Harry zarumienił się lekko i spojrzał gdzieś w
bok.
- Muszę cię zmartwić, ale nie jestem w najlepszym stanie... - odparł, starając opanować
drżenie głosu.
- Cóż... Mogę wykorzystać te piętnaście minut w inny sposób - powiedział blondyn, siadając w taki
sam sposób jak Gryfon.
- Rozwiń
temat..?
- Proponuję
rozmowę, SZCZERĄ rozmowę, Harry. - Odparł Draco, patrząc na Harrego. Ten podniósł
wzrok i delikatnie skinął głową.
- Co byś
chciał wiedzieć? – zapytał, skubiąc wyimaginowaną nitkę z pościeli.
- Co Cię
łączy z Nottem?- zapytał Draco, a Harry
warknął z irytacją.
- Ile
razy mam ci mówić, że nic mnie z nim nie łączy? - rzekł podnosząc głos. Ślizgon
szybko pochylił się ku Harremu i przykrył jego usta palcem.
- Bądź
ciszej, jeżeli nie chcesz mieć z Pomfrey trójkącika. – wyszeptał
Draco, blisko twarzy Harrego.
Za blisko...
Serce Gryfona zaczęło szybciej bić, kiedy palec
Malfoy'a - niby przypadkowo - musnął jego usta i policzek. Harry pokiwał głową i
spojrzał na bok mając nadzieję, że nie widać jego rumieńca.
- A
wracając do tematu wolałem się po prostu upewnić - dodał Ślizgon. Harry zwrócił głowę na niego i
starając się panować nad głosem, powiedział:
- Nie
mów tak.
- Jak
mam nie mówić? – dociekał blondyn, marszcząc brwi.
- Tak
jakby ci na mnie zależało - Wypalił Harry, patrząc w stalowoszare oczy.
- A kto
powiedział, że mi nie zależy? Nie dałeś mi wtedy dojść do słowa. - wypomniał mu
cicho Draco.
- Dałeś
mi wtedy powód. Ja... cały czas po prostu czuje, jakbyś nie mógł się zdecydować. Raz
się mną bawisz, potem jesteś idealnym... chłopakiem. A potem znowu mnie odpychasz... Nie
chcę tego, Draco - odparł Harry ze zbolałą miną i po raz kolejny spojrzał gdzieś
w bok.
Po chwili poczuł jak palce Draco unoszą jego podbródek i zwracają jego
twarz ku swojej.
- Chciałem
po prostu abyś miał wybór. Szansę na cofnięcie tych wydarzeń i wrócenie do
normalnego życia. Wiesz, że ze mną nie ma jak w bajce. Jestem.. jak to
określiłeś? Arystokratycznym, nieczułym dupkiem? – zapytał, a Harry skinął
niezauważalnie głową - Ja bym do tego jeszcze dodał samolubny.
- D-dlaczego?
- Bo
od paru miesięcy chcę mieć cię tylko dla siebie i z nikim się tobą nie dzielić,
wiesz?
Przez długą chwilę wpatrywał się w
stalowoszare tęczówki i starał się z nich wypatrzeć jakiegoś błysku żartu. Widział tam coś zupełnie innego.
- Powiedź
coś w końcu. Powiedź, że mi wybaczasz albo żebym spieprzał - mruknął Draco, zamykając
oczy. Harrego dopiero wtedy coś popchnęło do działania. Skorzystał z okazji i
pochylił się aby pocałować Draco. Jedna ręką powędrowała między jego łopatki, a druga
automatycznie wsunęła się w platynowe włosy. Draco nie spodziewał się tego w ogóle, więc
przez chwilę siedział z otwartymi oczami. Po chwili, jednak oddał pocałunek z
całym pożądaniem i żalem jaki trzymał w sobie przez te tygodnie. Draco opadł na
poduszki pociągając za sobą Harrego. Brunet usiadł na nim okrakiem oddając
wciąż pocałunek.
Usta łączyły się w ich własnym tańcu, języki spotkały się i
zaplatały we własnym rytmie. Serca znalazły swój własny, odrębny puls. Ich ruchy
były zgrane, jakby ich ciała wiedziały co mają robić.
W końcu
zaspokojeni bliskością psychiczną, Harry odsunął usta od warg Draco. Spojrzał
błyszczącymi od emocji zielonymi oczami w lodowe tęczówki, które również
błyszczały znacząco. Pocałował go ponownie z tym, że nie był to już zachłanny
pocałunek - był to pocałunek wyrażający całkowite oddanie.
- Nie
zostawiaj mnie już. - Szepnął Gryfon, patrząc Draco w oczy.
- Nie
mam zamiaru. Chyba, że sam będziesz tego chciał.- Odparł od razu Draco, gładząc
Harrego po policzku.
Brunet przesunął się w bok najwyraźniej zadowolony tą
odpowiedzią i opadając lekko na pościel, położył głowę w zagłębienie szyi Draco.
Po omacku sięgnął po dłoń Ślizgona i splótł z nim palce. Zamknął oczy nie
przejmując się niczym. Nie obchodziło go czy ktoś ich zobaczy.
Do cholery, nie
obchodziłoby go nawet, jeżeli przez okno wpadłby Voldemort w pończochach!
Liczyło się tylko to, że miał w końcu swojego Draco przy sobie. Że jest tu z nim
i obejmował go ramieniem.
- Wiesz? Chyba minęło już te piętnaście minut.- Szepnął Draco, gładząc Harrego po włosach. - Hej!
Aby żartowałem!- wyszeptał ze śmiechem, kiedy Harry dał mu porządnego kuksańca w
żebra.
- Myślisz,
że cię teraz puszczę? Chyba śnisz, Malfoy - odparł Harry poprawiając się i kładąc
swoją nogę na nogi Ślizgona. – Mów coś, nie jestem śpiący- zażądał po chwili.
- A co
byś chciał wiedzieć?
Harry
przez chwilę się zawahał. Była sprawa, która nie dawała mu spokoju.
Jednocześnie Harry nie chciał popsuć nastroju.
- Czy... Mógłbyś
mi powiedzieć, dlaczego tak nie lubisz wody..?- zapytał nieśmiało, a Draco na moment przestał gładzić
włosy Harrego. Po chwili jednak powrócił do tego, jakby to miałoby go w jakiś
sposób uspokoić. Westchnął.
- Blaisie
z tego co wiem opowiedział ci trochę tą historię... - zawahał się, a Harry skinął
głową - Dobrze opowiem ci, ale... nie każ mi tego mówić więcej... Kiedy miałem sześć
lat, rodzice zabrali mnie nad jezioro Loch Katrine w hrabstwie Stirling w
Szkocji. Mamy tam dom i raz po raz
wyjeżdżaliśmy tam na wakacje. Kuzyn ojca i jego żona mieszkali tam na stałe i zajmowali
się posiadłością. Dom stał mniej więcej sto metrów od jeziora, a droga do niego
prowadząca była lekko piaszczysta. Pogoda była jak zawsze pochmurna, ale było
strasznie parno. Naszła mnie ochota na pływanie, a jak dobrze wiesz mogłem
robić co chciałem. Powiedziałem im, że idę się pokąpać, a oni oczywiście się
zgodzili. Byli zbyt zajęci rozmową, żeby zwracać na mnie uwagę. Wyszedłem na
taras i poszedłem w stronę jeziora. Bez pośpiechu zacząłem pływać. Z każdą
chwilą byłem coraz dalej od brzegu, jednak nie przejmowałem się niczym... Płynąłem
i dobrze się bawiłem. - opowiadał, a Harry ścisnął bardziej rękę Draco.
-W
pewnej chwili poczułem, że coś pływa pode mną. Zatrzymałem się i szukałem tego
pod taflą wody... Poczułem, że coś ciągnie mnie ku d-dole. W ostatnim momencie
zdołałem krzyknąć i wziąć oddech. Zanim trafiłem pod wodę, usłyszałem jak
rodzice wołają moje imię. Wierzgałem, kopałem na oślep, ale to coś mnie nie
puszczało... Otworzyłem oczy i zobaczyłem jakieś stworzenie. Miało...troje
oczu... Całe czarne bez żadnych białek. Skóra była pokryta ciemnofioletowymi
łuskami. Włosy były czarne i długie - wyglądały jak macki... Szeptało coś do
mnie, a ja nic nie rozumiałem. Byłem tak przerażony, że nie wiedziałem co robić.
Znałem jakieś zaklęcia, ale po prostu nie myślałem. Chciałem jak najszybciej
znaleźć się na powierzchni. Czułem jak... ciemność powoli mnie pochłaniała, jakby
chciała mnie zatrzymać w tym zimnie, ciemności i bólu. Zaczynałem tracić
powietrze, a potrzebowałem tlenu. Byłem coraz niżej i nie mogłem nic zrobić.
Straciłem wtedy przytomność, a jedyne co z tego pamiętam było to, że myślałem,
że umrę w tym zasranym jeziorze... Obudziłem się po trzech dniach u Świętego
Munga. Gdy otworzyłem oczy myślałem, że nie żyje, bo pierwsze co zobaczyłem to
światło. Dopiero potem uzmysłowiłem sobie, że to lampy. Zobaczyłem, jak po moich
bokach siedzą rodzice trzymając mnie za ręce. Matka miała zapuchnięte oczy, a
ojciec kilkudniowy zarost. Wyglądali koszmarnie, a ja poczułem się winny za to, że
tak wyglądali. Myślałem, że ich zawiodłem. Matka, gdy zobaczyła, że otworzyłem
oczy zaczęła bardziej szlochać, a ojciec - co mnie strasznie zdziwiło - po prostu
mnie przytulił. Byłem tak zdezorientowany, że nie myślałem o tym co tam
robiłem. Potem, przez co najmniej trzy
miesiące miałem koszmary. Za każdym razem ten sam. Widziałem wodę i te czarne
oczy wpatrujące się we mnie, jak w coś do jedzenia. Wtedy właśnie straciłem moje poczucie bezpieczeństwa w wodzie i
jakikolwiek stworzeń nie będącymi ludźmi.
Harry
przetrawiał to wszystko w głowie. Doskonale rozumiał co czuł Draco, gdy to
stworzenie wciągało go do wody. Harry przeżył coś podobnego na czwartym roku.
Może nie miał doczynienia z takim stworzeniem jak Draco jednak i tak się wtedy
bał.
- Hej.
Śpisz już? – zapytał Draco, lekko pochylając się nad twarzą Harrego. Jednocześnie wyciągając go z zamyślenia.
- Nie... Po
prostu... Zastanawiałem się jak to możliwe, że twój ojciec okazał jakieś
uczucia.- Odparł Harry mając nadzieje, że wybrnie jakoś z ponurego nastroju.
Draco parsknął i zmienił pozycję. Obaj leżeli teraz na boku, twarzami zwróconymi
ku sobie.
- Wiem,
że moja rodzina nie ma najlepszego zdania w świecie Czarodziei. Ale... Nie zawsze
jesteśmy aroganccy i oziębli. Gdy jesteśmy w domu jest zupełnie inaczej. Uważamy,
że rodzina jest najważniejsza i inni się nie liczą.
- Możliwe
ale... Lucjusz Malfoy, miły? Jaasne, już
to widzę - parsknął Harry, a Draco mu zawtórował.
- Dobra,
nie zawsze i nie dla wszystkich, jednak czasami może nie jest miły ale... co najmniej obojętny. - odparł Draco, lekko się
uśmiechając. Harry odwzajemnił uśmiech i ziewnął. – Dobrze. Teraz musisz się
wyspać, bo w najbliższym czasie nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – dodał
unosząc wymownie brew. Harry uśmiechnął się sennie, a Draco ściągnął mu okulary
i odłożył je na szafce. Harry zamknął oczy i poszukał dłoni Draco. Po raz
kolejny zaplótł z nim palce. Spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko w oznace
zadowolenia, następnie zapadł w błogi głęboki sen.
***
Normalnie to bym tutaj skończyła, ale... ♥
***
Obudziwszy
się rano, Harry od razu wczuł zimno bijące z drugiej strony łóżka. Z ociąganiem
otworzył oczy i sięgnął po okulary.
- Dzień
dobry, panie Potter. - przywitała się melodyjnie pani Pomfrey, niosąc tacę.
- Bry
dzień - mruknął przeciągając się. Pielęgniarka położyła tacę na nocnym stoliku i
sięgnęła po szklankę. Wlała do niej intensywnie złotą ciecz i rozcieńczyła ją,
dolewając do szklanki wodę.
- No, a
teraz proszę wypić to na raz. A później zmienię opatrunki.- rzekła pielęgniarka
i zaczęła szykować nowe bandaże.
- A
przepraszam... - zaczął nieśmiało Harry - ... czy dostanę śniadanie?
- Och? Proszę
być cierpliwym. Był pan nieprzytomny przez parę dni, także lepiej będzie jak
stopniowo będziesz się przyzwyczajał do jedzenie. – powiedziała – Matko. No dobrze,
dobrze! Teraz to wypij a później dostaniesz obiad. – dodała widząc zranioną minę Harrego. Gryfon skinął
zadowolony głową i sięgnął po szklankę. Wziął oddech i przybliżył szklankę do ust.
Przechylił ją z ociąganiem.
Po pierwszym łyku zakrztusił się, jednak nie z
powodu niedobrego smaku lekarstwa. Wręcz przeciwnie! Był tak dobry, że aż
powalający. Nie dało się określić smaku, ale jednocześnie był to smak dobrze
znany. Harry po wytarciu brody z kropel eliksiru, z radością łyknął kolejne
porcje napoju. Po opróżnieniu szklanki, czuł się wystarczająco syty i
rozluźniony, że bez marudzenia dał zmienić pani Pomfrey opatrunki.
O
własnych siłach poszedł do łazienki wziąć prysznic. Gdy wrócił, zobaczył na
stoliku nocnym około dwudziestu pięciu białych róż. Z rumieńcem i wzrokiem
wodzącym po Skrzydle Szpitalnym, podszedł do łóżka. Niepewnie zbliżył twarz do
bukietu i powąchał kwiaty. Odurzył go zapach zupełnie inny niż prawdziwych róż.
Zamiast słodkiego zapachu kwiatów poczuł zmysłowe męskie perfumy, mięte i wanilię. Ze zdziwieniem sięgnął po zieloną
karteczkę - z pochylonymi, ładnie wykaligrafowanymi, srebrnymi literkami - wystającą między kwiatami.
Wybacz,
że bez pożegnania, jednak przyłapanie przez Pomfrey nie należy do moich marzeń.
PS. Wiesz,
że słodko wyglądasz, gdy śpisz?
PSS. Zapisuj
wyniki.
D.
Harry
przez parę minut nie umiał opanować uśmiechu, który zagościł mu od początku
liścika. Usiadł na brzegu łóżka, wąchając kwiaty. Nie umiał zrozumieć dlaczego
róże pachną akurat perfumami, miętą i wanilią, zamiast zapachem typowym dla tego
rodzaju kwiatów.
Odłożył bukiet do wazonu i z westchnieniem porażki położył się na łóżku.
- Pani
Pomfrey? – zwrócił się po paru minutach, do Pielęgniarki wychodzącej ze swojego
gabinetu.
- Tak?
- Skąd
są te kwiaty? – zapytał w końcu, wskazując na bukiet róż.
- Ah.
Jakiś pierwszoroczniaczek przyniósł je kiedy byłeś w toalecie. Powiedział aby,
że to dla ciebie i wyszedł. Nie powiedział od kogo. Zastanawiam się aby, jak
twoja adoratorka to zrobiła, że kwiaty pachną kawą z mlekiem. – rzekła
Pielęgniarka z namysłem i weszła z powrotem do swojego biura.
Harry leżał skołowany.
Zastanawiał się co z nim, lub z panią Pomfrey
jest nie tak skoro czują zupełnie inaczej zapach, no... zwykłych róż.
***
W porze
lunchu, Harrego odwiedzili Hermiona i Ron.
- Mmm... Harry!
Skąd masz tak ładnie pachnące kwiaty? Skoszona trawa i pergamin? – powiedziała
na wstępie Hermiona, wąchając kwiaty.
- Yy...Czym?
Jak dla mnie pachną... Piżmem i bzem... - odparł Ron, zaciągając się kwiatami.
- Harry,
a dla ciebie jak pachną? – zapytała Hermiona marszcząc brwi. Harry lekko się
zaczerwienił.
- Yhym... Mi
się wydaje, że tak jakoś miętą i wanilią... - odparł, specjalnie unikając
trzeciego zapachu.
- Skąd
masz te kwiaty? – dociekała Gryfonka.
Cholera jasna.
- No... Dostałem.
Poszedłem do łazienki, a jak wróciłem one już tu były. – rzekł zmieszany.
Hermiona przez chwilę lustrowała go wzrokiem, jednak pokiwała aby głową.
- A tak
w ogóle to, jak się czujesz? Ty się ciesz, że tu leżysz Stary! McGonagall znowu
zadała nam wypracowanie! – wyżalił się Ron.
- Och
Ronaldzie! Przecież Harry i tak będzie musiał napisać to wypracowanie! -
zbuntowała się Hermiona. Ron momentalnie się zaczerwienił pod wpływem dziewczyny,
a po chwili zaczął jej ochoczo przytakiwać. Zaczęli opowiadać Harremu co się
działo na lekcji, a on starał się wykazywać zainteresowanie. Gdy przyjaciele
Harrego szykowali się do wyjścia, Potter pochylił się do Rona
- Ty mi
potem ładnie wyśpiewasz, jak to zrobiłeś, że znów rozmawiasz z Hermioną! -
szepnął, a Ronowi zaczerwieniły się uszy.
Gdy Gryfoni wyszli, Harry spróbował zasnąć. Nie miał co robić a kolejna
wizyta zapewne będzie dopiero w porze obiadu.
Gdy miał już zasypiać usłyszał, że ktoś otwiera drzwi i mówi coś do pani
Pomfrey. Harry z ziewnięciem przekręcił się w stronę wejścia. Uśmiechnął się
sennie do idącej w jego kierunku postaci.
- Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam? – zapytał Theo, siadając koło łóżka Harrego i
wręczając mu pudełko Fasolek wszystkich smaków.
- Nie,
nie! Nie przeszkadzasz. I dzięki wielkie. – Odparł Harry, podnosząc pudełko z
Fasolkami. Theo zbył to machnięciem ręki. – A tak w ogóle, to co ty tu robisz?
- Odwiedzałem cię codziennie, ale byłeś nieprzytomny, także jak zobaczyłem Draco w dobrym
humorze pomyślałem sobie, że już nie śpisz, a że nie mam teraz lekcji to...
Jestem! – rzekł i skłonił się lekko. Harry parsknął śmiechem – Mmm... Harry a co
tak ładnie pachnie? – zapytał przybliżając twarz do białych róż. –Och! Dlaczego
one pachną...Truskawkami i czekoladą...?- zapytał zdezorientowany.
- Och! No,
coraz lepiej! –powiedział Harry, zaplatając ręce za głową.
- Co?
- Każdy
kto tu przychodzi, czuje inny zapach kwiatów. Nie wiem o co chodzi, ale ja na przykład
czuję mięte i wanilię, Hermiona skoszoną trawę i pergamin, Ron piżmo i bez,
Pomfrey kawę z mlekiem... - wyliczał Harry na palcach. - No i jeszcze ty czekolada
i truskawki. Za cholerę nie wiem o co
chodzi, ale są coraz lepsze propozycję! Jestem ciekawy jakie jeszcze będą - dodał
lekko Harry.
- Hmm...
Zastanawiam się skąd u licha, pochodzą te kwiaty.
- Och!
Nie przejmuj się! Znając Hermionę niedługo się dowiemy - odpowiedział Harry,
otwierając pudełko z fasolkami i
częstując Theo. Sam również sięgnął po jedną i włożył do ust.
- Miętowa
guma do żuc... - zaczął mówić, jednak przerwał mu Theo, wypluwając fasolkę i
sięgając szybko po wodę na szafce nocnej.
- Do
cholery jasnej! Wymiociny! No szczęście głupiego!
- Panie
Nott! Jeżeli ma pan zamiar tak się drzeć, to proszę opuścić Skrzydło
Szpitalne! - wykrzyknęła Pomfrey ze
swojego biura.
- Przepraszam!
– odkrzyknął Theo i westchnął, Harry przez cały czas podśmiechiwał się pod
nosem przeżuwając swoją fasolkę. – No co cię tak śmieszy? To, że nie mam
szczęścia do fasolek nie oznacza, że na ciebie nie może trafić wymiocinowa, albo
inna równie obrzydliwa fasolka... - burknął Theo, splatając ręce na piersi.
- No, nie bądź zły! To nie moja wina, że akurat wziąłeś tą fasolkę! A tak w ogóle
to powiedź mi lepiej dlaczego cię nie było na treningu w sobotę? Mówiłeś, że
będziesz startować na ścigającego.
- Ah.
Byłem, byłem i się nawet dostałem, ale potem miałem szlaban u McGonagall, więc
wyszedłem szybciej. – odparł Theo wzruszając rękoma.
- No! To
gratulację! – rzekł Harry przybijając piątkę Nottowi.
- Dziękuję
bardzo, ale przyszedłem przecież się z tobą zobaczyć, a my tu gadamy o mnie! No
więc Harry, jak się czujesz? - powiedział i podparł głowę o pięść.
- A
jak mam się czuć? Głowa boli, ale bywało przecież gorzej. Czasami robi mi się
jeszcze słabo, no ale w końcu jestem Gryfonem nie? Nie będę ci się wyżalać!
- Oczywiście -
parsknął Ślizgon. - Jak długo masz zamiar tu jeszcze leżeć? – dodał po chwili.
- Bardzooo
śmieszne... - odparł ironicznie Gryfon. - Pani Pomfrey mówiła, że parę dni na
pewno, ale ja tu nie mam zamiaru tak długo siedzieć! Poproszę ją o
przeniesienie do Dormitorium czy coś. Sam nie będę, a gdyby coś mi się stało, to
zawsze mam Draco – odparł Harry.
- Ta... Masz
przecież Draco... - odparł cicho Theo, a Harry zmarszczył brwi i już chciał coś
powiedzieć, jednak Nott go uprzedził – No cóż! Dobra nie będę ci więcej zabierać
czasu! Ty się tu kuruj i najwyżej odwiedzę cię jutro bo przypuszczam, że przyjdą jeszcze Ginny i Blaisie.
- Co?
Gin i Diabeł razem? – zapytał zaciekawiony Harry. Theo zbliżył twarz do
Harrego i wyszeptał entuzjastycznie.
- Wiesz,
spiknęli się w sobotę na treningu. W Dormitorium cały czas się mówi, że Zabini
zaczął się z nią spotykać, ale kto wie co oni robią?
- A co z
Hermioną..? Przecież jeszcze niedawno Hermiona się z nim „spotykała”, nie? -
zapytał zdezorientowany Gryfon. Kto by przypuszczał, że tyle rzeczy go ominie?
- Wiesz
nie wydaje mi się. Nie zauważyłeś, że Hermiona cały czas patrzy się na Rona?
Niby się rozstali, ale nie wydaje mi się żeby na długo. – odparł Theo, uśmiechając
się znacząco.
- No
taak - zgodził się Harry.
- No
dobra! Koniec tych ploteczek! Czas napisać wypracowanie z Transmutacji! - wyśpiewał Ślizgon, a Harry spojrzał na niego z
litością.
- Serio
się cieszysz, że piszesz wypracowanie z Transmutacji? Może poproś panią Pomfrey o coś na gorączkę przy wyjściu, hm?
- No, a jak -
odrzekł Theo, dając Harremu na pożegnanie pstryczka w nos. – Trzymaj się Harry!-
dodał na odchodnym.
- Jasne,
ty też. Na razie Theo.
Po
odejściu Ślizgona, Harry sięgnął jeszcze raz po fasolki wszystkich smaków. Sięgnął
po pierwszą z brzegu i włożył do ust.
- Merlinie...-
jęknął – Gluty..! – dodał, wypluwając fasolkę, osuwając się na poduszę i
przykrywając się kołdrą.
***
* Aww..^^ *
Kwiatki pachnące amortencją . Ciekawe się zapowiada. Scena w ktorej chlopaki sie godza jes opisana fenomenalnie, ten żal i smutek opisane prosto i poruszające. Czułam każde ich emocje. Ron wkońcu z Hermiona :) a , Nott najwyraźniej zakochany w wybrancu. Jestem ciekawa co dalej! <3<3<3 Syśka
OdpowiedzUsuńMuszę się zgodzić z sylwią <3 Scena w której się godzą nie mogłaby być lepsza *.* Naprawdę fenomenalnie napisana, z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej. Ten rozdział pobił wszystkie poprzednie! Świetnie napisane. Ron i Hermiona to taki słodki dodatek na ukoronowanie rozdziału, a Nott... A Nott niech spada! Nie ma dla niego miejsca w tym związku :D
OdpowiedzUsuńChciałabym powiedzieć, że także zaczęłam pisać Drarry. Dodałam właśnie pierwszy rozdział i naprawde pragnę czyjejś opinii. Nigdy wcześniej nie próbowałam pisać czegoś podobnego. Historie własne, to w ogóle inna sprawa. Tutaj trzeba odwzorować charakter postaci.. I nie wiem czy podołałam :c Byłabyś chętna przeczytać?
http://ilovedrarry.blogspot.com/2014/05/sleeping-with-frenemy-chapter-1.html
uwielbiam Twoje opowiadanie <3 pochłonęłam wszystkie rozdziały w trochę ponad godzinę i chcę więcej ^^ masz taki...lekki styl pisania dzięki czemu się superszybko czyta :)
OdpowiedzUsuńi taka mała prośba ode mnie: niech Nott znajdzie sobie kogoś fajnego! strasznie go polubiłam i z rozdziału na rozdział jest mi go coraz bardziej szkoda ;(
PS: czekam na jakąś "gorącą akcje" Harry'ego i Draco <3
PSS: moja mała rada co do wyglądu bloga :) dodaj zakładkę "o blogu" i opisz tam w jakich realiach dzieję się akcja(po bitwie, Dumbi i Sev żyją i takie tam) :) dzięki temu nowi czytelnicy lepiej się w tym połapią :) ale to tylko moja opinia :)
UsuńFajne:D czytałam wcześniej, ale nie komentowałam. Cały czas czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńNanni
Jaaaaa *.* Koniec focha! :D Jejku jejku jakie to było urocze jak się godzili! Awwww *___* Mam nadzieję, że dasz im trochę czasu zanim znowu któryś zrobi coś nie tak i bd kolejny foch i więcej scen wspólnych - Haryy + Draco :D
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Ron jest z Hermioną. Nie cierpię tego parinngu. Ale nawet mimo to rozdział jest świetny!
awwwww *.* cudo. W końcu zgoda d-(^.^)-b. Teraz czas na dzikie seksy ;)
OdpowiedzUsuńhttp://wewnetrzne-oko-syska-levi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga ;) chce znać twoja opinie.
Syśka ;*
Czekam na kolejny rozdział już chyba setny raz dzisiaj :** kiedy?? ^^
OdpowiedzUsuńCzytam o tych kwiatach i pierwsza myśl "Amortencja" Cudownie!!!
OdpowiedzUsuńMoja Amortencja pachniałaby chyba... Skoszoną trawą, deszczem, markerami, starymi i nowymi książkami i... czymś jeszcze.
Cudowne i taka notka: Theo głąbie! Jak chcesz mnie z kimś zdradzać to z Ronem jak już!
Witam,
OdpowiedzUsuńczyli wszystko się wyjaśniło, między Draco a Harrym pewnie to sią jakies specjalne kwiaty, bo każdy czuje inny zapach, czy mi się wydaje, ale jednak Theodor coś czuje do Harrego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
noo niezłe te kwiatki :D i jeszcze ten Nott.. nie wiem czy podoba mi sie jego zachowanie w stosunku do Harrego
OdpowiedzUsuńMina
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wyjaśniło się wszystko, między Draco a Harrym... pewnie to są jakieś specjalne kwiaty, bo każdy czuje inny zapach, czy jednak Theodor coś czuje do Harrego...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Dziękuję Aguś pięknie za wszystkie komentarze pod moimi opowiadaniami! Dziękuję, że zawsze je dzielnie komentujesz nawet po tylu latach! <3 <3 <3 // Kummie
UsuńPienkne pogodzenie kocham ten moment z nowy rypnelam
OdpowiedzUsuńPs. Dzień 3 czekania jak ktos przeczyta ten komb