23 listopada 2015

DZIĘKUJĘ

JEST PRZED 7, A JA TURLAM SIĘ PO ŁÓŻKU, BO SPRAWILIŚCIE MI WSPANIAŁY PREZENT W PONIEDZIAŁKOWY PORANEK.

200 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ. 
200. TYSIĘCY.

DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA.
DZIĘKUJĘ KAŻDEJ MAŁEJ DUSZYCZCE, KTÓRA TUTAJ WESZŁA I PRZYCZYNIŁA SIĘ DO WBICIA TYLU WEJŚĆ.
DZIĘKUJĘ *pokłon*



21 listopada 2015

Tuż za drzwiami

Dzieńdobrycześćiczołem Drarrynisse!  
Więc w końcu przychodzę do Was z pierwszym zamówieniem, a konkretniej to z Fredem i Georogiem, i ich gej porno ( ͡° ͜ʖ ͡°) 
Mój wybór na pierwszego shota był dosyć prosty, bo naprawdę chciałam w końcu napisać coś innego, a że mam ostatnio słabość do zakazanych związków...Hehe 
Ogólnie to cieszę się, że w końcu udało mi się go skończyć i pomimo, że jest naprawdę krótki, mam nadzieję, że jednak Wam się spodoba! 
A kiedy pojawi się następny one shot - nie mam pojęcia~ (Miejmy nadzieję, że za dwa tygodnie!)

Również bardzo serdecznie chcę powitać nowych i tych starszych, elitarnych czytelników, którzy wciąż tutaj są i mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej! Woohoo! 

A co tam u Was, Drarrynisse? Jak szkoła, pogoda, praca, życie prywatne? 
U mnie 2/10, bo nie mam na nic czasu, a jak mam to nic nie robię, bo odsypiam. Straszne. 
No nic! Nie pozostaje mi nic innego, jak przemyślenia, a Was zapraszam do KAZIRODCZEGO GEJ PORNO!
Do następnego~! ♥/ Kummie



Osoby poniżej 15 roku życia czytają na własną odpowiedzialność~ 

***
Tytuł: Tuż za drzwiami
Pairing: Fred x Georoge FW/GW 
Zamawiający: Kummie(lol), CyziowateCiastko, Writer Heart, Akane 
Rodzaj: one-shot 
Gatunek:  smut, fluff(?)
Ostrzeżenia: Czyste 5/6 stron kazirodczego gej porno; dirty!talk
Akcja/Opis: Co można robić, kiedy inni myślą, że planuje się kolejne żarty? 
Rzecz obowiązkowa: -



Żaden z nich nie czuł się źle, okłamując resztę ich dużej rodziny. W zasadzie w ogóle nie czuli, jakby kłamali, a gdyby już zaczęli tak myśleć, na pewno nie braliby tego, za coś złego.
Gdyby mieli jednak już kłamać, powiedzieliby, że codziennie, kiedy zamykają się we własnym pokoju zaczynają piec ciasta, które później odsprzedają za niewyobrażalnie absurdalnie wysokie ceny na Pokątnej, albo nawet i w Hogsmeade. Jednak oni nie pieką ciast, ani nie sprzedają ich za niewyobrażalnie absurdalnie wysokie ceny. Właściwie to zazwyczaj nic nie robią. 
Zdarzały się dni, kiedy wena kopnęła ich w bliźniacze tyłki, dzięki czemu w pokoju nie raz, a nawet nie dwa wybuchały różne rzeczy, które w większości przypadkach i tak niedługo same z siebie uległyby destrukcji. 
Myślałby kto, że w ich pokoju tworzą się nowe, coraz bardziej zadziwiające rzeczy, które z pewnością przyprawiają o bóle głowy ich rodziców. I to wyjaśniałoby dlaczego z ich pokoju dało się usłyszeć wybuchy, uderzenia o podłogę, skrzypienie i inne odgłosy, które zazwyczaj przypisuje się inwencji twórczej. 
Jednak to nie do końca była prawda.
Oczywiście tak - oni często tworzyli i konstruowali nowe rzeczy, i to była część oficjalna ich wyjaśnień. O drugiej, woleli najczęściej nie wspominać, co było ich małą tajemnicą, którą dokładnie skrywali przed całym światem, wiedząc, że nie każdy mógłby to zrozumieć, albo zaakceptować. 
Preferowali zachować to między sobą, co jeszcze bardziej ich ekscytowało. 

~~*~~
- George kochanie, wyjdziecie z Fredem pomóc Ginny w ogródku? - Wysoki chłopak odwrócił się w stronę swojej rodzicielki, przerywając robienie jakże wykwintnych, jego zdaniem, kanapek. Przechylił zamyślony głowę i westchnął cierpieńczo, przeżuwając kawałek zielonej sałaty.
- Jestem Fred, mamo - poinformował, spoglądając przez chwilę za okno, gdzie jego młodsza siostra powoli, ale sprawnie uwijała się z chwastami i gnomami, które co chwilę próbowały jej przeszkodzić w pieleniu cholernego ogródka. - Zresztą, wydaje mi się, że Ginny radzi sobie bardzo dobrze bez naszej pomocy. 
Jego mama uniosła wysoko głowę, łapiąc jego rozbawione, zresztą jak zawsze, spojrzenie i zmierzyła go znacząco. Był to wzrok karcący, którego używała niemal od ich narodzin, i które miało ich zmusić do opanowania swojej wesołości. I nie było innego wyjścia, jak skulenie się i wykonanie polecenia. 
- Dobrze, dobrze, pójdziemy jej pomóc - powiedział złamany chłopak i złapał za talerz z masą kolorowych kanapek, kierując się po chwili w stronę drewnianych schodów. - I żartowałem, mamo. Jestem George!
Biegnąc jak najszybciej na górę, aby przypadkiem małe zaklęcie jego mamy nie trafiło w jego kościsty tyłek, wpadł do pokoju Rona, który leżał na swoim łóżku, w dość znaczącej pozycji, a przynajmniej tak wydawało się Georgowi.
- Hej! Puka się! - oburzył się młodszy chłopak, przykrywając się swoją pomarańczową pościelą. 
- Mały Ronnie, w końcu dorasta! - zachwycił się George, uśmiechając się przebiegle. Nie potrafił opanować uśmiechu, widząc jak policzki, a nawet cała twarz Rona przybiera iście pomidorowych kolorów.
- Spieprzaj stąd! - warknął piskliwie Gryfon.
- Oj, nie denerwuj się! Mama kazała tylko przekazać, że masz iść pomóc Ginny w ogródku. Ale lepiej do niej teraz nie idź. Zwłaszcza w tym stanie - zaśmiał się wyższy i ze śmiechem wypadł z pokoju, w końcu kierując się do zamierzonego celu. 
Stanął przed drzwiami od swojego pokoju i machnął różdżką, dzięki czemu usłyszał kilka specyficznych kliknięć otwieranego zamka. 
Do jego uszu doleciała przyjemna dla ucha rytmiczna muzyka, która wypływała z rogu pokoju, gdzie znajdowało się radio, które skonstruował wieki temu z Fredem. 
Ich pokój był duży, jednak przez poupychane tam graty, które zajmowały niemal całą powierzchnię pomieszczenia, wysoki chłopak musiał lawirować pomiędzy nimi, uważając, aby, broń Boże, na coś nie nadepnąć.
Odłożył talerz z kanapkami na róg biurka, które było jedynym wolnym skrawkiem na całej powierzchni blatu, a on sam zabrał się za zamykanie drzwi i rzucanie na pokój zaklęcia wyciszającego, które choć w małym stopniu niwelowało często głośne hałasy.
Odwrócił się chwilę później, nucąc cicho słowa piosenki, które szybko wpadały do ucha, jednak wydawały się bardzo grzeszne, jak na jego brata. Zaintrygowany spojrzał na Freda, który stał przy oknie, a dokładniej przy średniej wielkości, zielonej tablicy, w skupieniu przyglądając się szkicowi ich nowego działa, które miało już niedługo ujrzeć światło dzienne.
Na jego wielkie nieszczęście, prawdopodobnie zupełnie nieświadomie, poruszał łagodnie swoimi wąskimi biodrami, co od razu zauważył jego bliźniak.
George przygryzł wewnętrzne policzki, nie chcąc głośnym oddechem zdradzić swojej obecności.
Dosyć mozolnie, jednak wciąż w rytm muzyki, zaczął kierować się w stronę swojego brata.
Oplótł dłońmi jego biodra i położył brodę na jego ramieniu, co wybudziło z transu drugiego chłopaka.
- Georgie... kiedy wróciłeś? - zapytał zdezorientowany, kątem oka spoglądając na uśmiechniętego rudzielca.
- Chwilę temu - odparł krótko i równie krótko cmoknął odkryty kawałek szyi chłopaka. - Zdążyłem zauważyć, jak ładnie poruszałeś bioderkami, Freddie. Skąd wytrzasnąłeś tą piosenkę? To do ciebie nie podobne.
- Prawdopodobnie Lee ją nagrał - mruknął w zamian, próbując nie zaśmiać się ze swoich rumieńców, które pojawiły się, kiedy jego głupi bliźniak zaczął poruszać ich biodrami w takt piosenki. - Przeszkadzasz mi Georgie - dodał i odwrócił się przodem do swojego brata, oplatając jego szyję swoimi długimi ramionami.
- Wcależenielubiszto - odmrukną w zamian i zjechał dłońmi na pośladki drugiego chłopaka, dzięki czemu ich krocza były bliżej, niż ustala typowa norma braterska. Ale dla nich było to normalne. Nie było to czymś dziwnym, ani odrzucającym. Ich wzajemny pociąg wyniknął już wieki temu, kiedy dopiero co wchodzi w świat hogwartowej nauki i nowych przyjaźni.
Niewinne dotykanie się, potajemne uśmieszki i poznawanie odczuć, o których wcześniej nie mieli pojęcia.
Mały uśmiech pojawił się na ustach Freda. Pociągnął w dół ramiączko lekkiej koszulki swojego bliźniaka, która nawet jak na takie upały była za ciepła. Pochylił się i złożył małe pocałunki na obojczyku George'a, który przyjął to kocim mruknięciem.
- Jeszcze chwilę temu mówiłeś, że ci przeszkadzam - stwierdził rozbawiony, jednak kiedy poczuł dosyć mocne ugryzienie, więcej się nie odezwał.
Zamiast tego zrobił kilka kroków do przodu, pchając swojego, o kilka chwil młodszego, brata w stronę wewnętrznego parapetu. Uniósł jego pośladki, sadzając go pomiędzy stertami kartek, które niczego winne rozsypały się na podłogę. Oboje sapnęli, jednak nawet nie pomyśleli o tym, aby przerwać i posprzątać utworzony bałagan.
Tylko na chwilę spojrzeli na dół, upewniając się, że ich zapiski są całe.
Chwilę później, już zupełnie nie przejmowali się czymś tak nudnym, jak kartki.
Ich usta połączyły się w tym samym momencie, kiedy George stanął pomiędzy nogami Freda, a ich krocza spotkały się ponownie, coraz mocniej i intensywniej ocierając się o siebie.
To Fred pierwszy wsunął język pomiędzy wargi drugiego chłopaka, chcą być jeszcze bliżej swojej zakazanej miłości. Oplótł biodra brata, a George nieświadomie zaczął poruszać nimi coraz mocniej, stymulując ich przyrodzenia. Z każdą kolejną sekundą zaczynało brakować im oddechu, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie. Odczuwali wszystko dwa razy intensywniej, czując jak krew powoli napływa w dolne części ciała, przez co wybrzuszenia w ich krótkich spodenkach robiły się coraz bardziej widoczne.
George zjechał wolną ręką w stronę przyrodzenia swojego brata, miarowo ściskając i pieszcząc jego penisa. A Fred oparł głośno głowę o ciepłą szybę, która od samego rana nagrzewana była przez słońce świecące prosto do ich pokoju. Złapał mocno włosy swojego bliźniaka przyciągając go do agresywnego pocałunku, które dopiero od tych wakacji, zastąpiły te łagodne, delikatne, ale wciąż intensywne. Odkryli, że była to niezła zabawa, która potrafiła rozbudzić ich jeszcze bardziej, a dzisiejszy dzień właśnie do tego prowadził. Nie chodziło im o wzajemne zadawanie bólu, ale przyjemności, która wypływała od malutkich ran, otarć i widocznych śladów paznokci. Była to zabawa w zaznaczanie swojego terenu, którego inni nie mogli tknąć. 
George jednym, zwinnym ruchem ściągnął cienką koszulkę Freda, rzucając ją gdzieś za siebie. Jedynie miał nadzieję, że w późniejszym czasie nie zgubi się ona wśród innych rupieci, ponieważ bardzo lubił ten kawałek materiału. Zwłaszcza to, jak opinała klatkę jego kochanego braciszka.
Zagryzł mocno wargę drugiego rudzielca, kiedy spomiędzy jego ust zaczęły wypływać ciche jęki. Rozczulał go sposób, w jaki jego bliźniak unosił wyżej biodra, aby być bliżej jego ręki. Czuł wtedy, że dominuje nad chłopakiem, a taka kolej rzeczy bardzo mu odpowiadała. Lubił uczucie, kiedy Freddie wymawiał jego imię, jak czule rzucał mu potajemne spojrzenia i lubił, kiedy jego brat wił się pod nim, i tylko pod nim.
Nie było to dla niego czymś dziwnym czy nienormalnym. Uważał, że to co robili było stosowne i nie zagrażało niczyjemu zdrowiu, bo w końcu dzieci i tak mieć nie mogli, więc wadliwy gen nie zostałby przeniesiony.
Odsunął się mały kawałek dalej, aby w szybkim tępię zdjąć swoją podkoszulkę, która tylko mu zawadzała. Spojrzał przelotnie na bliźniaka, rzucając jakieś nieskładne zdanie o przeniesieniu się na łóżko. Na szczęście już od wielu lat rozumieli się bez słów, toteż Fred zeskoczył zwinnie z parapetu, w kilku krokach dosięgając łóżka, przy czym nie zapomniał o pociągnięciu George'a w swoją stronę.
Pech chciał, że ten drugi zahaczył nogą o jeden z bibelotów leżących na ziemi.
Kłęby kolorowego dymu, wydostały się z małego pudełka, dekorując każdą, nawet najmniejszą część pokoju, barwnymi, intensywnymi kolorami. Nawet dwójka rudzielców pokryła się kolorowym pyłem, co doprowadziło ich do równoczesnego śmiechu.
Fred opadł na łóżko, a George tuż za nim, pochylając się nad drugim chłopakiem.
Do ich nozdrzy doleciał słodki, lekko owocowy zapach, który owiał ich półnagie ciała, sprawiając, że ich mała zabawa stała się czymś bardziej ekscytującym.
- Mmm, w sumie, to wyglądasz seksownie - mruknął Fred, patrząc jak rude włosy jego brata zostały przyprószone dużą ilością niebieskiego i fioletowego pyłu. Zresztą całe jego ciało było przyozdobione feerią barw.
- Ty też, głupku - zaśmiał się drugi chłopak, całując gorąco wargi chłopaka pod nim.
Jego miednica opadła na dół, stykając się z biodrami Freda, który uniósł je jeszcze wyżej. Jego bliźniak zaczął powoli ruszać swoją dolną częścią ciała w górę i w dół, stymulując ich na wpół twarde przyrodzenia. Małe kropelki potu pojawiły się na jego czole, a temperatura w pokoju wcale nie polepszała sytuacji. Wszystko było omamiające, namiętne i gorące.
Do uszu George'a doleciały jęki Freda, który z każdą chwilą prosił o więcej swoim przyjemnym, zduszonym głosem. A jego brat był w stanie dać mu cały świat. Ostatni raz połączył ich usta razem, po chwili zjeżdżając na dół, na swoje kolana, dzięki czemu jego twarz miała idealny dostęp do wybrzuszenia w spodenkach Freda.
Chwilę siłował się ze materiałem, który przykleiły się do spoconego ciała jego brata, jednak jemu to nie przeszkadzało. Wszystko w jego bliźniaku było idealne.
Pocałował widoczne wybrzuszenie ciemnych bokserek, patrząc intensywnie na twarz Freda, który przygryzł mocno swoją zaczerwienioną wargę. Mruknął coś niewyraźnie, odchylając głowę do tyłu, a George miał idealny widok na widoczne żyły na szyi drugiego.
Zsunął wilgotny materiał bokserek, uwalniając nabrzmiałego i podnieconego członka bliźniaka. Uśmiechnął się na ten widok, stymulując go jeszcze bardziej swoją dłonią. Zaciskał dłoń na jego trzonie, zataczając kciukiem jego główkę, z której powoli wydostawała się bezbarwna ciecz.
Jego druga dłoń automatycznie masowała okolice odbytu, powolnym ruchem kreśląc koła wokół wejścia.
- Proszę... Georgie... - jęknął głośno Fred, a błyszczące oczy wołanego chłopaka zaświeciły się jasno.
- O co prosisz? - zapytał cicho, wkraczając na teren ich małej gry.
- Włóż tam... szybko - mruknął przez zaciśnięte wargi Fred. - A potem pieprz mnie ostro... jak dziwkę.
- Jak dziwkę? - zapytał, lekko zaskoczony. - Lubisz być rżnięty, jak tania dziwka?
- T-tylko..o - jęknął, kiedy pierwszy palec znalazł się w jego środku. - Tylko jeśli ty to robisz...
Nie minęło dużo czasu nim kolejne dwa palce znalazły się w jego tyłu, a on sam nabijał się na zgrabne palce swojego brata.
Lubił to uczucie, kiedy ból mieszał się z przyjemnością. Był wtedy podwójnie podniecony i musiał powstrzymywać się dużą siłą woli, przez natychmiastowym dojściem w rękę Geroge'a.
George wyjął palce i zaprzestał stymulowania penisa brata. Ponownie wszedł na łóżko, patrząc, jak głodne zwierze na swoją ofiarę.
- Czego chcesz teraz, Freddie? - zapytał miękko, pochylając się do warg chłopaka.
- Ciebie w środku... - odparł na jednym wydechu. - Pieprz mnie, p-proszę.
- Jesteś moją małą dziwką, Freddie i będę cię pieprzył. Naprawdę ostro.
Zsunął swoje spodnie wraz z bokserkami do kolan, kilka razy stymulując swojego pulsującego penisa. Nakierował go w stronę wejścia brata, nie zastanawiając się ani chwili. Wszedł w niego, a cichy protest wymknął się spomiędzy warg drugiego Gryfona.
- Shhh - uciszył go George, przymykając na chwilę oczy. Jego Freddie był tak bardzo ciasny i ciepły, że zapomniał gdzie się znajduje. Było mu cholernie przyjemnie.
Zaczął poruszać się w jego wnętrzu, a on sam oparł się na dłoniach, które umieścił po bokach ciała chłopaka.
Jego ruchy były chaotyczne, miarowe i mocne, a on sam skupiał się tylko na zaspokojeniu ich obu. Było mu tak kurewsko gorąco, jednak nie przejmował się tym. Było to w tamtym momencie mało istotne i tak samo uważał Fred, który wychodził na przeciw ruchów George'a.
Złapał się wezgłowia łóżka, aby ich ciała się nie przesuwały od mocnych ruchów.
 Oboje jęczeli w ekstazie, nawoływali swoje imiona i prosili o jeszcze, jakby świat miał się za chwilę skończyć.
George złapał penisa Freda i po raz kolejny mocno go stymulował, dzięki czemu jego brat pięknie się pod nim wił.
Kilka razy udało mu się trafić prosto w prostatę Freda, który widział białe plamy przed oczami.
On sam natomiast tracił dech przy mocnym wbijaniu się w ciasny tyłek Gryfona. Ich ciała spotykały się raz za razem, tworząc głośne odgłosy uderzania ciała o ciało. Muzyka lecąca w tle była tylko dodatkiem, na który nie zwracali najmniejszej uwagi. Wszystkim czego teraz pragnęli było spełnienie, które zbliżało się szybkimi krokami w ich stronę. Ramiona George'a bolały od utrzymywania równowagi, jednak ignorował ból mięśni, skupiając się na równomiernym, szybkim uderzaniu w splot mięśni Freda.
Jeszcze tylko kilka mocnych pchnięć i starszy z bliźniaków doszedł we wnętrzu brata, głośno przy tym jęcząc.
Opadł głową na pościel, umieszczając ją w zagłębieniu u szyi Freda. Głośno oddychał, normując swój nierównomierny oddech, który był cięższy, niż gdyby przebiegł dwa długie maratony.
Chwilę później poczuł, jak ciało Freda spina się nagle, a jęki opuszczają jego wargi. Biała sperma wypłynęła z jego członka, brudząc jego podbrzusze.
Długo zajęło im opanowanie drżących oddechów, ciał i myśli, które wciąż nie mogły dojść do ładu.
W końcu jednak George podniósł się na na równie obolałym łokciu, wychodząc ze swojego brata, który przyjął to stęknięciem. Pocałował miękkie wargi chłopaka, patrząc w jego niebieskie oczy.
- To było dobre, Georgie - powiedział dobitnie Fred.
- Jak zawsze, Freddie - odpowiedział George przytulając spocone ciało swojego brata, którego kochał całym sercem. I nie tylko sercem.




* To ja, kiedy rozkminiałam, 
kto, do kurwy nędzy, jest u nich tym do góry*

***

Muszę Wam się jeszcze przyznać, że od jakiegoś czasu korci mnie coś, co nie powinno, a mianowicie... kolejne rozdziałowe opowiadanie. 
Jestem świadoma, że to będzie ciężkie dla mnie i nic a nic, nie koliduje to z moimi planami odnośnie przyszłości (chciałam w końcu zacząć coś innego niż Drarry), jednak coś wciąż mnie korci tam od środka...
Oczywiście wiem, że mam jeszcze całą listę one shotów do spełnienia i wiem, że powinnam je napisać, ale coś nie mam do nich zapału. 
Mogę zdradzić, że opowiadanie, które mam w głowie z całą pewnością nie będzie przekraczać 10 rozdziałów i nie będzie to fluffowa komedia, którą było "Zawsze ty". Raczej... angst połączony z fluffem. 


8 listopada 2015

Epilogue II, czyli sekretne tajemnice "Zawsze ty"

O takiej formie zakończenia "Zawsze ty" myślałam już od połowy rozdziałów i w głowie układały mi się małe fakty, które chciałam tutaj umieścić, aby w jakiś sposób odpowiedzieć Wam na kilka nurtujących Was pytań. 
Jest to taki mały bonus, dzięki któremu chcę Wam pokazać moją wdzięczność dla Was i waszego czasu, który tutaj spędziliście. 

Zanim przejdziecie do głównej części tego postu, chciałabym powiedzieć jeszcze kilka słów. Tak na zakończenie, żebym mogła śmiało powiedzieć, że to już koniec tego opowiadania. 

Chcę Wam podziękować. Wam wszystkim razem i każdemu z osobna, którzy zaglądali tutaj wytrwale i czekali na nowe rozdziały. Jestem bardzo szczęśliwa, że miałam okazję poznać tak wspaniałych ludzi, którzy na każdym kroku pisali słodkie, przepełnione uczuciami komentarze, które nieraz doprowadzały mnie do łez, szczerego śmiechu i trzęsących się rąk. 
Dziękuję wszystkim, którzy śledzili tą historię od samego początku, ale dziękuję także tym, którzy doszli później, jednak wytrwale stali u mego boku. Dziękuję wszystkim osobom, które komentowały i podnosiły mnie na duchu. Dziękuję wszystkim obserwatorom tego bloga, jak i cichym czytelnikom, którzy tak wspaniale nabijali mi wyświetlenia. 
Wiem, że nie byłam i nie jestem punktualną osobą, przez co wiele razy musieliście czekać na rozdziały bardzo długi czas. Ale nie każdy jest idealny, a ja już w zupełności za co Was przepraszam. I dziękuję za to, że ze mną wytrzymaliście. 
 

 Akane, White, Kao Y, ~xjessux, Charly, złezłeciastko, CyziowateCiastko, Strzyga, Ala, Basia, Beth Sokolska, Szczelecka, ~Ar, Karola, Infiniti ∞ , DivaAlex, Mike Wazowski, Szatanica, Emiru-chan, ~Izu-chan~, #Drarry N, Uzależniona Od Książek, ShizukaAmaya, ~Kati, Shadow, Annie ~ Cheshire Cat, Aleksandra Wolska, Lejdi-chan, Lachtára "Elizabeth", Wild Roses, Marcela, Serafin, Riddle <3, Kimie Kikui, Weronika :*, ~Daga ^.^',  ~Toruviel, Nemhain Riddle, Annabeth, Shizuo Heiwajima, Błękitny Smok, Izabela K, Poniiteru Seishinbyosha, Poorina, Ginny Weasley, Twój Kamyk, Eámanë Tinúviel, *Megan*, Kasiua , ~ Wtajemniczona, Enigma Nox, Mai, Sammy's Girl, Gabryśka ^^, Lee_TaeRi, Kanapka ^^, Writer Heart, Ciasteczkowy potwór, patts, Kaiko, Rayflo~, Kotuśś, Lalu-chan, Blitzz, Nati Sobon, ~Pyśka ;3, Jousette, Alex~`Kama, ~Lalu, ~Nekoś, Syśka, Levi, Lily Potter, MirahCreepY ChilD, Minko-chan, agathe_light, Demon, Martix ;3, Julia Ryfa, SergiuszM, Wandal, Anna Polak, Alice, Sylwia, Julka, Zuzanna Heliński, Lysander di AngeloAndrzejek~Carolineq, Nienormalny anioł, Nanni Chan, KuriShi, Sky Rose, Minko-chan, GamePlayerLegend, wiktoria majewska, Yuki, Juszaawi, MrsMalfoy, Justyśka ;D, ~Fulminata, Zuzia, Krystian Nowak, XiungXing, Bellatrix, Madzia Dziunia, Chloé aka Klaudia, Karolina S, ViktoriaLeccury, Yuiko -san, Artemida, rehab-e, Brownie Malfoy, NATALuŚ, Pitu-chan, Alatum Privence, Martyna Dziarkowska, i dziesiątki anonimowych czytaczy.

Jest tutaj ponad 100 osób, które przewinęły się w komentarzach, tworząc na blogu niezaprzeczalny urok i wspaniałą atmosferę. 
Chcę Wam podziękować za każdy małe i te większe komentarze, które pisaliście nieraz o nienormalnych godzinach. A Kummie mówiła! Nie czytać, tylko spać! 
Jesteście najwspanialszymi komentatorami, jakich można sobie wymarzyć. I pomimo tego, że wielu z osób powyżej już tutaj nie zagląda i tak składam Wam ogromny pokłon. 
Dziękuję Drarrynisse. ♥♥♥

Jest też taka osoba, której chciałabym podziękować w szczególności. 
Jest to moja przyjaciółka, która już od wielu lat stoi przy moim boku i wysłuchuje moich częstych narzekań. To właśnie ona była osobą, która wysłuchiwała moje obawy co do rozdziałów, moje szalone pomysły, moje histerie, bo nie mogłam znaleźć mojej weny i nie tylko. To jej przypadło miejsce osoby, która była zmuszana do czytania moich wypocin i pisania, co o nich sądzi. 
Jongie, ja wiem, że tego nie przeczytasz, bo jesteś strasznie leniwa i nigdy nie czytasz wstępniaków, ale wiedz, że Ci dziękuję i kocham Cię z całego mojego serduszka. ♥
Mam nadzieję, że wytrzymasz ze mną jeszcze wiele lat, pomimo wielu przeszkód. A jak nie, to Cię w końcu zgwałcę, leszczu.  



Tak oto chcę zakończyć Naszą wspólną historię z "Zawsze ty".
To były wspaniałe, prawie, dwa lata, które spędziliśmy zamknięci na naszym Statku Miłooości. Tutaj kończy się Nasz rejs z tym opowiadaniem i właśnie teraz stoję przed Wami i macham do Was kapitańską czapką, którą założyłam w lutym zeszłego roku. 
"Zawsze ty" już na zawsze będzie moim małym dzieckiem, przy którym roniłam łzy, śmiałam się z radości i wyrywałam sobie włosy. To moje małe dzieło, które udało mi się doprowadzić do końca.   
Dziękuję~

*Kummie is free*



Tajemnice "Zawsze ty"

ϟ Alec był połączony z Neville'm już od samego pojawienia się tego małego Gryfiaka w opowiadaniu, ale Kummie to mały żartowniś i spodobało jej się wprowadzanie Was w błąd. To był mój trzeci ulubiony pairing ludzie :D Przepraszam.

ϟ Draco z Harry'm odzyskali swoje dormitorium w połowie stycznia. Niestety musieli dzielić je Prefektami Naczelnymi Krukonów i Puchonów. Musieli także połączyć dwa łóżka, bo jakiś debil nie chciał dać im jednego wspólnego. 

ϟ Hogwart przegrał Szkolne Mistrzostwa w Quidditcha. Różnica punktów wynosiła 20 punktów, jednak dzięki wydarzeniu Harry został dostrzeżony przez menadżera jednej z najlepszej drużyny Quidditcha w Anglii. Tak właśnie Harry Potter został najsławniejszym szukającym na świecie. 

ϟ A co się z tym wiąże, jego marzenia o zostaniu Aurorem poszły się kochać. Jednym z powodów tej decyzji był Draco, który nie zgodził się, aby jego Gryfiak narażał swoje życie. 

ϟ Draco Malfoy skończył w polityce, na wysokim stanowisku w Ministerstwie Magii. Jego prawą dłonią została Hermiona.

ϟ Jak to się stało, że Nevillec doszedł do skutku? Ano, ich historia zaczęła się wtedy, kiedy Neville dostał posadę praktykanta w Hogwarcie - zielarstwo w gwoli ścisłości. Po zakończeniu szkoły, starszy Gryfon nie zerwał kontaktu z Aleciem, dzięki czemu po dwóch latach, Gryfiak z wielką chęcią uczęszczał na lekcje Zielarstwa. Często też spędzał czas u Longbottoma w gabinecie, a starszy chłopak pomagał mu w lekcjach. Ich stosunki robiły się coraz bliższe, jednak Neville zdawał sobie sprawę z tego, że nie może wdawać się w romans z uczniem. 
ϟ George i Blaise przez wiele miesięcy nie dopuszczali do siebie myśli, że coś między nimi może być. Dopiero na wieczorze kawalerskim Draco i Harry'ego, schlani w trzy dupy, spiknęli się w barowym kibelku. Tak. Blaise był na dole. Tak. Dzięki niemu świat George'a stał się jaśniejszy.

ϟ James Lucjusz Malfoy i William Theodore Malfoy, czyli dzieci Drarry. 
James był wysokim brunetem o jasnych, niebieskich oczach. Zazwyczaj skryty, zaczytany w książkach, posiadający niezaprzeczalny urok, który potrafił powali zarówno dziewczyny, jak i chłopców na kolana. Z całą pewnością nie dający sobą pomiatać. Prefekt Naczelny Slytherinu, często łamiąc serca swoich kolegów i koleżanek. Po uszy zakochany w pewnym Krukonie, który później stał się jego życiowym partnerem. Jego ojcem chrzestnym został Ron, który popłakał się wtedy ze szczęścia. 
Will natomiast miał jasne włosy i pięknie zielone oczy, które przykuwały uwagę każdego. To on był małym podrywaczem i żartownisiem. Potrafił tak zmanipulować człowiekiem, że oddałby nerkę, wątrobę i lewe płuco za jeden mały uśmiech tego dzieciaka. Gryfon z krwi i kości - profesor McGonagall przez niego przeszła na emeryturę. O dziwo, ożenił się szybciej od brata. Jego szalonym chrzestnym był wujek Blaise, a żeby wujek Theo nie był zazdrosny, to po nim odziedziczył drugie imię.

ϟ Nie, to nie był mpreg. Ani Harry, ani tym bardziej Draco nie zaszli w ciążę. Dzięki rozwojowi magicznej medycyny, magomedycy byli w stanie połączyć nasienie Draco i Harry'ego w jedno i "wszczepić" je do mugolskiej kobiety, która owe dziecko "donosiła". Coś w rodzaju zapłodnienia in vitro, jednak w tym wypadku, dzieci nie odziedziczyły genów kobiety. Trochę brutalnie i nie humanitarnie, ale wiem, że nie każdy lubi mpregi, a dzieci być musiały. No i nie dam im pieprzyć jakiś innych kobiet! 

ϟ Pewnie wiele z Was zastanawia się, co do cholery stało się z Dafne Greengrass. Dafne została wydalona ze szkoły, zaraz po wyjaśnieniu całej sytuacji. W moim małym wyobrażeniu, przeprowadziła się do dalszej rodziny, gdzie na nowo zaczęła zatruwać wszystkim dupy. Urwała kontakt ze swoją młodszą siostrą, która wcale tego nie odczuwała. 

ϟ Nathaniel i Xavier, którzy na długi czas zniknęli z życia Harry'ego i Draco, pojawili się wiosną, dwa lata po zakończeniu szkoły. Nathaniel przeprosił ich za wszystkie krzywdy, które im wyrządził, mając nadzieje na przebaczenie, które dostał.
Tak, Nathaniel i Xavier zostali parą, po wielu sprzeczkach, w których używali (zwłaszcza Xav) wielu francuskich przekleństw. Minęło dużo czasu, nim Nathaniel zrozumiał, że szukanie związku na siłę nie ma sensu, a prawdziwa miłość stała przez cały czasu i jego boku.   

ϟ Hermiona i Pansy przez wiele lat trwały u swojego boku, jednak nigdy tak naprawdę nie zdeklarowały swojego związku. Wielkim zaskoczeniem dla ich przyjaciół było, kiedy dziewczyny oficjalnie ze sobą zerwały, tuż po zakończeniu szkoły. Wszystko jednak było krótką przerwą na uporządkowanie swoich spraw. W wieku 29 lat zaadoptowały dwuletnią dziewczynkę. 

ϟ Theo i Ron swój ślub wzięli w wieku 25 lat. Zrobili to w tajemnicy przed innymi. Wyjechali do Las Vegas, a Ron po powrocie został zamknięty w pokoju przez panią Weasley. To był największy foch, jakiego ta kobieta przeżyła, jednak nie mogła powstrzymać łez szczęścia. Theo, został przyjęty do rodziny z otwartymi ramionami. (Ron przejął nazwisko Theo pisane z myślnikiem)

ϟ 

#Bonus Alec+Neville

Neville siedział zgarbiony przy swoim profesorskim biurku, sprawdzając zaległe wypracowania trzecioroczniaków. Było już grubo po dwudziestej pierwszej, kiedy westchnął ciężko i wyprostował plecy, które strzyknęły głośno kilka razy. Odłożył swoje pióro na miejsce i podwinął rękawy jasnej koszuli, której nie zdążył przebrać po swoich ostatnich zajęciach.
Był naprawdę zmęczony, jednak nie mówił tego głośno. Pomimo całego wyczerpania był naprawdę szczęśliwy. Robił to co lubi najbardziej, a praca w Hogwarcie przypominała mu na każdym kroku, jego wcześniejsze lata, które miał okazję spędzić tutaj ze swoimi przyjaciółmi.
Wstał z krzesła rozglądając się mozolnie po swoim słabo oświetlonym gabinecie. Wszędzie leżały grube książki, zapisane papiery i cudaczne rzeczy, których nazwy ciężko wymówić.
Sięgnął ręką w stronę biurka, biorąc, zimną już, zieloną herbatę. Skrzywił się nieznacznie na gorzkawy smak, jednak przełknął napój szybko, nawilżając swoje suche gardło. Westchnął po raz kolejny, odkładając pusty już kubek.  Musiał się trochę rozciągnąć i pooddychać świeżym powietrzem.
- Gdzie jest ten głupi płaszcz... - mruknął sam do siebie, szukając ciepłego okrycia. Na dworze było niemal zero stopni, więc nie ruszy się bez czegoś ciepłego nawet na krok. W międzyczasie stwierdził trzeźwo, że musi w końcu zrobić tutaj porządek, bo w końcu sam się zgubi w tym burdelu.
Kiedy w końcu udało mu się znaleźć to, czego szukał, zadowolony narzucił na siebie płaszcz, biorąc jeszcze swoją różdżkę, leżącą na zasypanym pergaminami biurku.
Zrobił zaledwie trzy kroki, kiedy usłyszał głośne, ale niepewnie pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, kto do cholery, dobija się o tej godzinie do jego gabinetu. Czyżby profesor McGonagall chciała po raz kolejny go za coś kajać? A może, któryś z jego uczniów chciał się poradzić? Ktokolwiek to był, sprawił, że Neville miał ochotę nie otwierać.
Gdy pukanie rozległo się po raz kolejny, Longbottom wciąż stał w miejscu zastanawiając się głęboko, czy powinien otworzyć.
- Neville... jesteś tam?
Brwi młodego profesora uniosły się w zdziwieniu, kiedy rozpoznał wołający go głos.
I niemal natychmiast podszedł do drzwi otwierając je szeroko, bo coś mu się nie podobało w tonie owego głosu.
- Alec? Co się stało? Dlaczego twoja warga krwawi? - zasypywał pytaniami, a jego gość stał po prostu ze spuszczoną głową. Chłopak wyglądał jak półtora nieszczęścia, co kroiło  serce Neville'a na wiele części. Naprawdę nie lubił widzieć swojego młodego przyjaciela w takim stanie.
Pociągnął go delikatnie w swoją stronę, wpuszczając go do ciepłego pomieszczenia.
- Przeszkadzam ci... To ja może pójdę... - powiedział cicho Gryfon, na ułamek sekundy patrząc na postać profesora.
- Nie przeszkadzasz mi, Alexsandrze - powiedział pewnie Longbottom, ściągając swój płaszcz. Posadził ciemnowłosego na miękkiej kanapie, samemu idąc w głąb pomieszczenia, szukając jakiej czystej chustki i wody, niestety z marnym skutkiem.
- Cholera jasna - mruknął do siebie i wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni przywołując do siebie potrzebne rzeczy.
W kilku krokach podszedł do siedzącego cicho Aleca, mając nadzieję, że jego ranka to nic poważnego.
- Spójrz na mnie - poprosił chłopca, jednak ten nie drgnął. Kolejne westchnięcie wydostało się spomiędzy warg profesora, jednak nic nie powiedział. Uniósł po prostu swoją dłonią brodę Gryfona, który nawet w tamtym momencie na niego nie patrzył. To było niepodobne do Aleca, którego Neville znał od kilku lat i wiedział, że coś musiało się stać.
Neville na chwilę oderwał dłoń od ciepłej skóry Gryfona, chcąc namoczyć chustę letnią wodą.
Nie zajęło mu to dużo czasu i już po kilku chwilach ponownie uniósł brodę chłopaka, delikatnie dotykając ściereczką krwawiącej wargi. Młodszy chłopak syknął z bólu, odsuwając się od materiału.
- Boli - powiedział płaczliwie.
- Shh, zaraz przestanie. Daj mi tylko to wytrzeć - powiedział Neville łagodnie, ostrożnie chwytając twarz Gryfona. Delikatnie zaczął przesuwać kciukiem po jego miękkim policzku, a druga ręka precyzyjnie wycierała zaschniętą krew.
Neville nie pytał co się stało. Nie chciał naciskać, a cisza pomiędzy nimi była wręcz dotkliwa.
 Młody profesor nawet nie zauważył, kiedy po twarzy Alexandra zaczęły spływać ciepłe łzy, które po chwili zaczął odganiać.
- Hej, wszystko będzie w porządku, Al. Tylko się uspokój - powiedział ciepło, może trochę panicznie, ponieważ nie radził sobie ze łzami u innych. Młodszy chłopak w końcu na niego spojrzał, jednak oczy były na tyle zasłonięte przez łzy, że Neville musiał się naprawdę zastanowić, czy chłopak go widział.
Longbottom odłożył mokrą chustę, opiekuńczo przytulając Gryfona, który małymi kroczkami zaczął się uspokajać.
Żaden z nich nie wiedział do końca ile czasu mijało, kiedy tak siedzieli wtuleni w siebie, jednak to nie miało znaczenia, do czasu aż czuli się dobrze.
W końcu Alec przestał pochlipywać, a jego oddech spowalniał. Miał zamknięte oczy, a jego mokre rzęsy ocierały się o jasną koszulę profesora.
- Zamoczyłem ci koszulę... - powiedział w końcu Alec, a Neville zastanawiał się czy się przesłyszał, czy jednak rzeczywiście Gryfon w końcu coś powiedział.
W przypływie nieznanego mu uczucia, przepływającego przez jego ciało, pochylił lekko głowę, składając delikatny pocałunek w ciemne, pachnące czymś słodkim, włosy.
- To nic. Wyschnie - opowiedział krótko, masując ciepłą dłonią plecy chłopaka. Alec był naprawdę wdzięczny, że jego profesor i jednocześnie przyjaciel nie widział jego rumieńców, które pojawiły się już na początku przytulenia. - Wszystko w porządku?
 Alec pokiwał kilka razy głową, nie chcąc się odsuwać. Było mu naprawdę ciepło i przede wszystkim bezpiecznie.
- Powiesz mi teraz, co się stało?
Gryfon zacisnął swoje powieki. Miał nadzieję, że to pytanie dzisiaj nie padnie. Że nie padnie w ogóle. Zaczął mówić coś cicho i niezrozumiale, jednak Neville przerwał mu, odsuwając go od siebie.
- Czekaj, czekaj. Nic nie zrozumiałem, powtórz proszę - powiedział. Alec odwrócił wzrok, sycząc cicho, kiedy przypadkowo przygryzł swoją wciąż bolącą wargę.
- Biłem się z kolegą... - odpowiedział cicho, jednak tym razem Neville go usłyszał.
- Ale dlaczego? Przecież nie masz wrogów, Alec - dopytywał profesor, zauważając, że oczy Aleca po raz kolejny zrobiły się mokre.
 - Przez ciebie - odpowiedział, odwracając wzrok. Usta Neville'a otwarły się w zdziwieniu, a on sam czuł się zagubiony. Przez niego? Przecież on nic nie zrobił i naprawdę nie widział powodu, dla którego Alec miałby się przez niego z kimś pobić.
- Nie rozumiem, Al...
- On powiedział, że jesteś jednym z seksowniejszych nauczycieli i gdyby tylko mógł, z chęcią rozłożyłby dla ciebie nogi... Kiedy powiedziałem, że jest nienormalny, zaczął się ze mnie nabijać, że ja już jestem twoją dziwką... - powiedział cicho, drżącym głosem. - Uderzyłem go, a on mi oddał. Później przyszli inni i nas rozdzielili. Nie chciałem żeby tak o tobie mówił, bo... nieważne. Przepraszam, że zabrałem ci czas i dziękuję... - dokończył, wstając powoli.
Alecowi nie udało się zrobić dwóch kroków, kiedy poczuł, że Neville kładzie dłoń na jego ramieniu, zatrzymując go. Stanął przed nim ciepło go obejmując.
- Dziękuję, że się za mnie wstawiłeś, Al - powiedział na początek, kładąc głowę na ciemnych włosach Gryfona. - Ale nie rób tego więcej. Nie chcę cię widzieć z jakimkolwiek zranieniem, bo to boli mnie bardziej, niż ciebie.
Ciemnowłosy wtulił się bardziej w ciało młodego profesora, nieśmiało obejmując go w talii. Niestety był dużo niższy od swojego przyjaciela, przez co czuł się przy nim naprawdę malutki.
- Po drugie, nigdy nie traktowałbym cię jak dziwki. Nie wiem, o co chodzi temu chłopakowi, ale jesteś godny noszenia na rękach, nie nazywania dziwką. A po trzecie nie przejmuj się słowami tego dzieciaka, Al. Niech sobie mówi, co chce, a ty masz się tym nie przejmować, dobrze?
- Z tymże on mówił coś jeszcze... co jest prawdą - stwierdził cichutko chłopak.
- Co takiego?
- Powiedział, że pewnie lubię cię bardziej, niż powinienem... - przyznał w końcu. Jego powieki zacisnęły się bardziej, a on sam oczekiwał wszystkiego, oprócz tego co nastąpiło. Myślał, że Neville go wyśmieje, uderzy, wyrzuci za drzwi i wyzwie od cholernych gejów, jednak nic takiego się nie stało.
Właściwie to Neville stał jeszcze kilka długich chwil bez zmiany pozycji, a kiedy się ruszył wszystko działo się powoli, niemal jak zza zasłony.
Po raz kolejny złożył ciepły pocałunek we włosy Gryfona. Później jego ciepłe wargi powędrowały na czoło zasłonięte przez ciemną grzywkę. Następnie na oba policzki, a serce Aleca przestało momentalnie bić, kiedy młody profesor chwycił jego ciepłą twarz w dłonie i musnął wargami jego mały nos.
Wszystko przestało istnieć, kiedy Longbottom zakończył swoją małą-wielką wyprawę na ustach Alexandra, składając tam ostatni, równie motyli, ale nieco dłuższy pocałunek.
- Ja ciebie też lubię bardziej, niż powinienem, Al.
Tego wieczoru, przez bardzo długi czas Neville studiował wargami całą twarz Aleca, którego serce biło równym rytmem dla swojego profesora, przyjaciela i nowej miłości, która miała być dla niego tą jedyną.