Dobry wieczór.
Kocham Was.
Przepraszam.
Dziękuję za wszystko.
1. epilog podzielony jest na dwie strefy czasowe. Część pisana ukośnie jest wspomnieniem.
2. Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy fluff źle stosowany, zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu.
3. Pod dwoma serduszkami (na samej górze) znajdują się piosenki, które powinny dobrze oddać atmosferę.
♡♡♡
Wiosenna łuna światła, która
już od dwóch tygodni budziła ich swoim ciepłym oddechem, po raz kolejny
zawitała do ich sypialni, goszcząc się na drewnianych meblach, ozdabiając je
jasnymi promieniami słońca. Zwiewne firanki unosiły się i opadały wraz z
powiewem wiatru, który przedostawał się przez uchylone okno, a melodyjny śpiew
ptaków roznosił się po całym pokoju. Jasnowłosy chłopak otworzył mozolnie
swoje równie jasne oczy, pozbywając się ostatnich oznaki słodkiego
snu. Ziewnął przeciągle, a delikatny dreszcz przeszedł po jego nagiej
skórze. Zdjął ramię z ciepłego ciała leżącego tuż koło niego, przewracając się
na plecy, które wygodnie oparł o miękką poduszkę, na której wcześniej smacznie
spał. Przeczesał dłonią jasną grzywkę, która niemal całkowicie przysłaniała
jego oczy i rozejrzał się leniwie po dużej sypialni, doszukując się
jakichkolwiek zmian, jednak i tym razem wszystko było w idealnym, jego zdaniem,
porządku.
Usłyszał cichy szelest pościeli dochodzący z drugiej strony,
masywnego łóżka. Obrócił powoli głowę, upewniając się, że leżący koło niego
chłopak wciąż pogrążony był we śnie.
Był, a on nie potrafił opanować małego uśmiechu, który wykwitł na
jego różowych ustach, widząc, że Harry Potter zaciskał swoje dłonie na
poduszce, jakby była to jego przytulanka.
Wargi Harry'ego były lekko rozwarte i
Draco mógł zauważyć, jak bardzo jego usta były opuchnięte od nocnych, głębokich
pocałunków, które wymieniali między sobą jeszcze kilka godzin temu.
Mimowolnie jego wzrok powędrował na odkryte ramiona i obojczyk
chłopaka, które naznaczone były małymi siniakami. I Draco był pewny, że jego
ciało również było nimi przyozdobione.
Usłyszał lekkie westchnienie, co w dziwny sposób upewniło go, że
dzisiaj był ten dzień.
Zmarszczył lekko brwi, nie mogąc uwierzyć, że jego serce
nienaturalnie przyśpieszyło, co nie zdarzyło się od ponad dwóch lat, kiedy to
przyszedł czas na ostateczne egzaminy w Hogwarcie.
Cicho, żeby nie zbudzić śpiącego bruneta, sięgnął dłonią w stronę
szafki nocnej, wyciągając z niej małe pudełeczko, które drżało wraz z jego
bladą dłonią.
Otworzył je powoli, przez kilka długich sekund wędrując wzrokiem z
jego wnętrza na pogrążonego we śnie, okrytego chłopaka.
Tak, to jest bardzo dobry dzień, pomyślał cicho. Nie musiało minąć
dużo czasu, żeby z mocno bijącym sercem, odłożył pudełeczko na swoje miejsce,
słysząc, że nagie ciało leżące koło niego, coraz częściej ruszało się, wydając
ciche pomruki.
- Dzień dobry... - usłyszał chwilę później. Cudownie zielone oczy
spojrzały na niego, a on wiedział, że to z całą pewnością będzie dobry dzień.
♡♡♡
Ciemnowłosy, młody mężczyzna westchnął po raz kolejny, nie mogąc
uwierzyć, że przez tyle lat nie nauczył się wiązać muszki. Spróbował
wszystkiego, co przyszło mu do głowy, jednak nie dawało to pożądanych skutków,
co jeszcze bardziej go frustrowało.
Stał przed tym cholernym lustrem już piętnaście minut i zdawał
sobie doskonale sprawę z tego, że był spóźniony. Ciemne włosy opadały na jego
opalone czoło, a okulary co chwilę zsuwały się z jego nosa. Nie użył w tym dniu
soczewek, dając swoim oczom od nich odpocząć. A to, że miał wielki sentyment do
okularów było zupełnie inną sprawą.
- Nosz cholera jasna - mruknął pod nosem, patrząc z wyrzutem
na wciąż niezawiązaną muszkę. Ale nie miał zamiaru używać magii. Uważał, że da
sobie świetnie radę, nawet jeżeli zaczynała boleć go głowa, od ciągłego
rozmyślania, jak mógłby łatwo zawiązać to wredne cholerstwo.
- Harry, co ty tak długo tu robisz? Jesteśmy prawie spóźnieni, a
chłopacy czekają od dobrej godziny - stwierdził ktoś stojący przy drzwiach od
sypialni.
Harry spojrzał w tamtym kierunku, wywijając zabawnie wargę.
- Niemogęzawiązaćtejgłupiejmuszki... - mruknął cicho, spuszczając
ręce wzdłuż swojego ciała.
Ów ktoś, parsknął głośno podchodząc do Harry'ego leniwym krokiem.
- Mówiłem żebyś wziął krawat, kochanie - usłyszał czuły głos i
podniósł głowę napotykając stalowoniebieskie oczy. Westchnął cicho w końcu się
poddając. Przeczesał ciemne włosy dłonią i odszedł kilka kroków, zmierzając do
drewnianej komody, z której wyciągnął kilka zwiniętych krawatów.
- Który? - zapytał ciężko. Nie cierpiał ubierać się elegancko,
jednak tym razem był to dzień, w którym robił to bez większego przymusu. Co nie
zmieniało faktu, że Harry był kaleką, jeżeli chodziło o modę. I właśnie dlatego
był tu ktoś jeszcze.
- Weź czarny. Będziesz pasować do Will'a - stwierdził z uśmiechem
Draco. Brunet przytaknął, wiedząc, że to co wybierze były Ślizgon będzie dobre.
Odłożył głupią muszkę na komodę, a ciemny krawat przewiesił sobie przez szyję,
dając znać blondynowi, żeby to on się nim zajął.
Nie zajęło dużo czasu, nim krawat był zawiązany, a usta Harry'ego
zostały okupowane przez te inne, bardzo natarczywe. Leniwe pocałunki zatrzymały
dla nich czas, a oni sami zatracili się w chwili, którą mogli spędzić sam na
sam.
- Spóźnimy się panie Malfoy - mruknął w końcu brunet, niechętnie
odsuwając głowę. Jednak jego wzrok wciąż spoczywał na wilgotnych wargach.
- Już jesteśmy spóźnieni, panie Malfoy - odmruknął w zamian
blondyn i ostatni raz złączył ich usta. Później pędzili na dół, zgarniając
pozostałą dwójkę.
♡♡♡
- ... i powiedziałem "tak" - wyrzucił w końcu, patrząc
ze skupieniem na dwójkę swoich przyjaciół, siedzącą przed nim. Jego dłonie
wciąż trzęsły się od nadmiaru emocji, co nie było najlepsze dla filiżanki z
kawą, którą trzymał.
Uśmiechał się głupio od samego wejścia do mugolskiej kawiarni, a
Ron i Hermiona patrzyli na niego w skupieniu już od kilku dłuższych minut.
Harry czekał na jakąkolwiek reakcję z ich strony i niemal podskoczył, kiedy
Hermiona w końcu się odezwała.
- Merlinie, w końcu! Czekał z tym od kilku miesięcy i aż się
dziwie, że nie padł jeszcze z nerwów - powiedziała radośnie. Wstała w pośpiechu
i z typową dla niej czułością przytuliła mocno bruneta, co chwilę powtarzając
jak bardzo się cieszy, że w końcu do tego doszło.
- Kiedy termin, hm? - zapytał lekko Ron, kiedy emocje trochę
opadły, oczywiście oprócz tych Harry'ego, który co minutę przeżywał kolejny
atak serca, na myśl, że już niedługo będzie mógł nazywać Draco oficjalną
częścią swojego życia.
- Nie myśleliśmy jeszcze o tym - przyznał szczerze. - Ale jeszcze
w tym roku, na pewno - dodał z uśmiechem, wciąż patrząc na swoją dłoń.
Dwa największe prezenty, jakie Draco mógł mu dać, spełnią się
jeszcze w tym roku.
♡♡♡
Pojawienie się ich rodziny wywołało dosyć spore zamieszanie,
którego Harry nie chciał spotkać. Miał nadzieję, że pomimo, iż wesele było zrobione
z wielkim rozmachem, typowym dla jednego z jego przyjaciół, obejdzie się bez
potajemnych zerknięć w ich stronę. I pomimo lat, które chcąc nie chcąc spędził
w blasku fleszy, wciąż potrafił zarumienić się pod wpływem macających ich
spojrzeń. Na szczęście był z nim Draco, który od zawsze o wiele lepiej znosił
wszechobecne pary oczu.
Złapał go delikatnie za rękę, dodając mu otuchy, za którą Harry
był mu dozgonnie wdzięczny. Sam poprawił Will'a, którego trzymał bezpiecznie w
drugiej ręce, który swoimi zielonymi oczami rozglądał się po wielkim namiocie,
uśmiechając się lekko do wszystkich. I Harry był pewny, że ten mały manipulator
był doskonal świadom tego, że był obserwowany.
Na całe szczęście zdążyli przed rozpoczęciem
ceremonii, więc zupełnie spokojnie ruszyli na przód, gdzie, jak zostali
uprzedzeni, były ich miejsca. Cicho przywitali się z resztą ich przyjaciół,
którzy tak jak oni, dostali miejsca w drugim rzędzie.
Oczywiście Draco nie powstrzymał się przed swoimi małymi
komentarzami odnoście chusteczek, które trzymały Pansy i Hermiona. Wszyscy w
ich gronie wiedzieli, że te dwie dorosłe kobiety, potrafiły płakać na weselach
przez większość ich części, toteż nikt zbytnio nie przykładał już uwagi do
ciągłego poprawiania makijażu i innych kobiecych rzeczy, które zawsze musiały
wykonać. Ale i tak lubili im to wypominać, chociażby dla małych,
przyjacielskich sprzeczek, które mogli między sobą wymienić.
Chwilę później zjawił się Blaise w nowym, szytym na miarę
garniturze, który niemal od razu, nie witając się z nikim innym, zaczął
zabawiać swojego chrześniaka, z którego był wybitnie dumny. A Will na to
wszystko przystawał ze zdwojoną radością, bo jego ulubiony wujek w końcu do
nich dołączył.
Trochę inaczej natomiast było z James'em, który był tą cichszą
pociechą w ich rodzinie. Był zupełnym przeciwieństwem swojego młodszego brata,
jednak to nie odbierało mu uroku. Wręcz przeciwnie - James Lucjusz Malfoy był
pełen tajemniczego uroku, który potrafił urzec bardziej, niż cokolwiek innego.
I niestety, dzisiejszego ranka Draco musiał pouczyć tego rozkosznego dzieciaka,
że czytanie książek na ślubie nie jest dobrą opcją, co ten przyjął ze swoim
smutnym uśmiechem, wielkimi niebieskimi oczami i ciemną grzywką, która opadała
mu na te śliczne źrenice.
I tak Draco Malfoy uległ, pozwalając swojemu najstarszemu synkowi
przytargać jakąś książkę, którą ciocia Hermiona dała mu w prezencie.
Nie musząc przez cały czas patrzeć na Will'a, Harry rozejrzał się
po namiocie, w którym się znajdowali, omijając spojrzenia innych ludzi, którzy
wciąż na nich patrzyli, jakby byli kolejnymi cudami świata. A wcale tak nie
było. To, że ich rodzina była znana, było czystym zrządzeniem losu, którego
Harry nawet nie chciał. Ale nawet jeżeli sława dawała mu się we znaki, był
szczęśliwy jak nikt inny. W końcu miał swoją rodzinę, w tym dwójkę kochanych
manipulatorów, wspaniałych przyjaciół i Draco, który dawał mu najwięcej
szczęścia i poczucia bezpieczeństwa od ośmiu, wspaniałych lat.
Namiot był wykonany z jakiegoś białego płótna, które
powiewało delikatnie, przy każdym powiewie wiatru. Wygodne krzesła
porozstawiane były w równych rzędach i ciągnęły się przez całą długość wnętrza.
Gdzie się nie spojrzało, tam znajdowały się czerwone róże, w których zakochani
byli jego przyjaciele. Najciekawsze jednak było to, że kwiaty te chwilami
świeciły niczym małe świetliki, co było sprawką Neville'a, który z każdym
rokiem był coraz lepszy w swoich fachu. Cały efekt dopełniały małe lampki,
zawieszone tuż nad białą płachtą, które delikatnie oświetlały namiot i dodawały
niezaprzeczalnego uroku.
W przypływie nagłej melancholii, która pojawiła się wraz z
pierwszymi taktami cichej melodii wypływającej ze skrzypiec, Harry
Potter-Malfoy złapał swojego męża za dłoń, delikatnie się do niego pochylając.
Nie przejął się znaczącym spojrzeniem Jamesa, który obserwował ich
ze swojego miejsca, pomiędzy Hermioną, a Draco. Mrugnął do niego czule, a po
chwili delikatnie pocałował wargi swojego męża. I nie przejął się dziesiątkami
par oczu, które zostały nagle skierowane w jego stronę. Niech ludzie mają o
czym mówić, pomyślał cicho, uśmiechając się w myślach.
Nie dostali jednak dużo czasu na okazanie swoich uczuć, ponieważ
moment później zostali zmuszeni do spojrzenia na przód namiotu, gdzie znajdował
się mały, drewniany podest, przystrojony jeszcze większą ilością czerwonych róż.
I żadna osoba na sali nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, kiedy
najważniejsze osoby dnia stanęły naprzeciw siebie z miłością wypisaną w oczach
i strachem wypisanym w trzęsących się dłoniach.
♡♡♡
Jego oczy były rozwarte, dłonie się pociły, a brzuch bolał go
niemiłosiernie. Czuł większy strach, niż gdyby miał po raz kolejny zmierzyć się
z Pansy i jej grzebieniem. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje wszystko, co
zjadł dzisiejszego ranka, pomimo, że wcale nie było tego dużo.
- Hermiono, ratunku - jęknął głośno, zginając się w pół na
krześle.
Usłyszał głośne westchnienie tuż nad swoją głową, ale nie miał
nawet ochoty zmieniać swoje pozycji. I wcale nie obchodziło go to, że za parę
chwil będzie musiał się przebrać.
Najwyżej weźmie swój ślub w podkoszulce i bokserkach.
- Wypij to - poleciła mu dziewczyna, machając przed nim jakimś
flakonikiem. Harry nawet nie zapytał co to było. Wziął eliksir, wypijając go
jednym duszkiem z ogromną nadzieją, że to coś pomoże na jego zszargane nerwy.
- O Boże, dziękuję ci Mionka - westchnął, czując jak przez jego
ciało przechodzi przyjemna fala spokoju. I pomimo, że nie zadziałało
całkowicie, i tak czuł się o wiele lepiej.
- Nie dziękuj mi, tylko Pansy. Gdyby nie ona, to ani ty, ani Draco
nie wyszlibyście z pokojów.
- Draco też się denerwuje? - zapytał zaciekawiony. Ostatnim czasem
to Harry wydawał się najbardziej zdenerwowany, a Draco był według niego oazą
spokoju.
- Oczywiście, że tak, Potty. - Podniósł wzrok, spoglądając na
wchodzącą do jego sypialni Pansy. Jej włosy były już idealnie ułożone, makijaż
został dopracowany w każdym szczególe i pozostała dwójka śmiało stwierdziła, że
nawet w porozciąganym dresie wyglądała dobrze. - Z tego wszystkiego pomylił
pokrowce.
Podeszła do drewnianej szafy, na której zawieszony był szary
futerał i zamieniła go z tym, który trzymała przez cały czas zawieszony na
ramieniu.
Obróciła się w ich stronę, patrząc najpierw na Harry'ego, który
wyglądał jakby przechodził załamanie nerwowe, a później na Hermionę, która
uśmiechnęła się do niej ciepło. Ona też była już uszykowana, pomijając strój,
który na chwilę obecną również był wygodnym dresem. Pansy podeszła do niej w
kilku krokach, składając na jej wymalowanych ustach mały pocałunek.
- Widzimy się później - mruknęła do dziewczyny, która lekko
przytaknęła. - A ty, Potty, lepiej się ubieraj. Zostało pół godziny!
Głośny jęk rozniósł się po sypialni.
♡♡♡
Kiedy oficjalna część ślubnej ceremonii poszła w zapomnienie,
układ sali z lekka się zmienił. Pojawiły się okrągłe stoły, na których znalazły
się czerwone róże i małe świeczki, które jeszcze bardziej ociepliły nastrój
panujący pod wielkim namiotem. Każdy stolik zawierał piękne porcelanowe zastawy
i małe, ozdobne wizytówki, które informowały gości o należytych miejscach.
Zapanował mały rozgardiasz, kiedy wszyscy zaczęli się przeciskać
do pary młodej i swoich stolików w celu znalezienia swojego krzesła. I zarówno
Harry, jak i Draco, pierwsze co zrobili to odnalezienie ich miejsc. Doskonale
zdawali sobie sprawę z tego, że ich przyjaciele przez długi czas będą oblegani
przez rzeszę gości składających im życzenia, wręczającym im prezenty i nie
wiadomo co jeszcze.
Ich stolik znajdował się w dalszej części namiotu, jednak wciąż
blisko pary młodej. I byli im naprawdę za to wdzięczni, ponieważ ten dzień
chcieli spędzić jako zwyczajni goście, aniżeli jedna z najbardziej znanych par
w tej części magicznego świata. Byli naprawdę mile zaskoczeni, kiedy zauważyli,
że przy ich stoliku znajdowały się wizytówki z nazwiskami ich przyjaciół.
Draco usiadł na swoim miejscu, zabierając na kolanach Willa, który
zainteresował się kwiatami, które tak jak pozostałe - raz po raz zaczynały
świecić. A Harry nie potrafił opanować rozlewającego się ciepła, kiedy usłyszał
śmiech swojego najmłodszego syna.
James pojawił się chwilę potem, w otoczeniu swoich szalonych
ciotek, które zajmowały go jakąś żywą rozmową o sprawach tylko im znanych.
Najprawdopodobniej znów wciągały go w świat jakiejś przygodowej książki, w
których lubował się ich synek.
Zarówno Harry jak i Draco nie przyczepili się do tego, jak dużo
czasu zajęło im poprawienie makijażu, ponieważ oboje wiedzieli, że używanie
drobnych czarów w ich kierunku, stało się ulubioną zabawą Hermiony i Pansy. I
niestety tyczyło się to całej ich grupki znajomych, co utwierdzało wszystkich w
przekonaniu, że to właśnie one rządziły nimi od samego początku.
Harry pocałował szybko jasne włosy Will'a i zgarnął James'a spod
macek ich przyjaciółek, łapiąc go delikatnie za bladą dłoń i prowadząc go w
stronę kolejki do pary młodej.
- Tato... muszę? - mruknął cichutko chłopczyk, a Harry westchnął
cicho, kucając przy nim.
- Oczywiście, że nie musisz, synku, ale wiesz dobrze, że wuja
będzie szczęśliwy, jeżeli to ty wręczysz im prezent - wytłumaczył Harry, patrząc
w jasne oczy swojego chłopca, w których mieniły się wiszące nad nimi lampki.
- A dlaczego to Will nie może...?
- Ah, Jamesie Lucjuszu Malfoy. Jesteś naszym najstarszym synem,
którego oni kochają całym sercem. Masz już sześć lat, a Will tylko cztery. A to
oznacza, że wujkowie znają cię dłużej, prawda?
- No tak... - westchnął cicho James i złapał za paczuszkę, którą
wręczył mu Harry.
- A teraz się uśmiechnij, Jamie. Wiesz, że lepiej wyglądasz, kiedy
się uśmiechasz - dodał z dumnym uśmiechem, wstając i całując czoło chłopczyka,
które niemal w całości zasłaniały włosy. James wtulił się nieśmiało w swojego
tatę, który otoczył go czule ramionami, będąc wybitnie szczęśliwym mogąc
spędzić tak czas ze swoim pierworodnym.
Kolejka przesuwała się naprawdę powoli, jednak nie musiało minąć
dużo czasu, nim usłyszeli dobrze znany im głos.
- Myślałem, że nie przyjdziecie! - Harry poczuł mocny,
przyjacielski uścisk, a on sam nie mógł powstrzymać śmiechu, który od razu
wydostał się spomiędzy jego warg.
- Jak moglibyśmy nie przyjść? -
zapytał retorycznie, obracając się w stronę ciemnowłosego. W przypływie
przyzwyczajenia chciał poczochrać jego włosy, jednak uprzytomniał się, że
przecież dzisiaj był jego wielki dzień, a za zepsucie jego idealnej fryzury zostałby
prawdopodobnie pozbawiony głowy.
Uśmiechnął się szeroko i dotknął ramienia James'a, który stał koło
niego wytrwale, patrząc wielkimi oczami na swojego wujka. Ciemnowłosy
chłopczyk, trochę nieśmiało wystawił rękę z jakąś ładnie zapakowaną paczuszką i
wręczył ją panu młodemu, który rozczulony ukucnął i mocno przytulił chłopca.
Prawdą było, że ta dwójka od samego początku wyglądała niemal identycznie i
pomimo zupełnie innych charakterów, Harry był szczęśliwy wiedząc, że oboje byli
częścią jego szalonego życia.
Draco doszedł do nich chwilę później, oplatając ramieniem talię
swojego bruneta. Spojrzał na swojego syna, który z małym rumieńcem patrzył na
swoje wypolerowane buty i kiwał głową, słuchając jak jego wuja cieszy się, że
to on do niego przyszedł.
- Gdzie jest Will'ie? - zapytał cicho Harry, muskając swoją wargą
szczękę byłego Ślizgona.
- Blaise prawdopodobnie uczy go nowych podrywów - odpowiedział z
uśmiechem, a zielone oczy momentalnie się rozszerzył.
- Powiedź, że żartujesz, Draco.
- Tak właściwie to nie - stwierdził poważnie blondyn, jednak nie
mógł opanować małego uśmieszku. - Ale George go pilnuje, więc nie mamy się czym
martwić - dodał rozbawiony i pochylił lekko głowę, smakując miękkich warg
bruneta.
Kolejny raz w tym dniu, ktoś przerwał im ich czułą scenkę i tym
razem był to James, który jęknął głośno odwracając swoją główkę od całujących
się rodziców.
- Jesteście dzisiaj okropni - stwierdził pan młody ze śmiechem,
czochrając ciemne włosy ich syna.
- Oni są tacy cały czas... - mruknął James, odchodząc do ich
stolika, przy czym miał nadzieję, że jego ciocie będą mniej wylewne niż rodzice.
♡♡♡
Pierwszy krok był dla niego najtrudniejszy i miał wrażenie, że
jego nogi ugną się pod nim, jakby były zrobione z waty. Czuł dziesiątki par
oczu, śledzące jego poczynania, a przecież on tylko szedł. Po raz kolejny
musiał policzyć do dziesięciu, aby jego szalejący oddech choć na chwilę się
uspokoił. Wszystko działo się jak przez mgłę i Harry miał wrażenie, że stał
obok swojego ciała, omijając wszystkie ważniejsze szczegóły, jakie normalnie by
zauważył.
Pomieszczenie było duże, pewnie trochę większe od ich domowego
parteru. Wszystko było nieskazitelnie białe, a niebieskie oświetlenie wprawiało
wszystkich w lekko tajemniczy świat, przystrojony białymi kwiatami. Po sali
roznosiła się piękna melodia wypływająca z białego fortepianu postawionego w
jednym kącie. I Harry, pomimo swoich wielkich nerwów, rozpoznał w niej melodię,
którą niemal co noc grał mu Draco, i zupełnie nagle, jakby ktoś rzucił na niego
zaklęcie, poczuł, że ogarnia go spokój.
Zrobił kilka kolejnych i uniósł głowę, napotykając parę
stalowoniebieskich tęczówek, które podążały za nim i tylko za nim, jakby wokół
nie było niczego innego.
Po swojej lewej stronie usłyszał ciche szlochanie, jednak
nie zastanawiał się nad tym do kogo należał. Mógł on należeć albo do cioci
Molly, albo do którejś z jego przyjaciółek. Albo do ich wszystkich, co było
najprawdopodobniejszą opcją.
To jednak nie miało w tamtej chwili najmniejszego znaczenia,
ponieważ tylko dwa, bardzo małe kroczki dzieliły go od Draco.
Powiedział bezdźwięczne „cześć” do osoby stającej przed nim, co
wywołało uśmiech na wargach blondyna.
- Cudownie wyglądasz – mruknął cicho wyższy chłopak, głaszcząc
delikatnie dłoń bruneta, którą chwycił mocno.
- Chciałbym cię teraz pocałować – odmruknął Harry, wiedząc
doskonale, że nie może tego zrobić jeszcze przez dobre pół godziny.
- Niedługo będziesz mógł to
robić kiedy tylko będziesz chciał, kochanie – powiedział czułe, ze śmiechem
Draco, co roztopiło serce Harry’ego. Stwierdził, że mógłby tak stać całą
wieczność, a nawet kilka dni dłużej, tylko pod jednym warunkiem. Że byłby koło
niego ten przystojny idiota, który za kilka chwil miał oficjalnie stać się jego
mężem.
♡♡♡
- W-właściwie, to zostałem do tego zmuszony - mruknął Harry,
trzymając przy swojej szyi różdżkę, która nagłaśniała jego lekko drżący głos.
Przez salę przeszedł zbiorowy śmiech, a on spojrzał na winowajce całego
zdarzenia, który patrzył na niego błyszczącymi oczami. - I nie miałem pojęcia,
że będę musiał coś mówić. Tak naprawdę miałem nadzieję na posiedzenie sobie i
pośmianie się z innych, którzy staliby na moim miejscu... Niestety zostałem
wrobiony i nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzenia kilku miłych słów, bo o
tych złych lepiej nie wspominać publicznie - powiedział, a ludzie po raz
kolejny zaśmiali się grupowo. Harry poczuł się trochę pewniej, a kiedy
zauważył, jak Draco uśmiecha się ciepło w jego stronę, trzymając w rękach Will'a, jego plecy wyprostowały
się bardziej. Westchnął głęboko, dając upust swoim emocją.
- Znamy się już od wielu lat i mogę powiedzieć, że ta dwójka stała
się częścią mojego życia już wieki temu. Byli ze mną, kiedy przechodziłem złe
chwile, ale byli także wtedy, kiedy przechodziłem najszczęśliwszy okres w
życiu. Dzisiaj jest wasz wielki dzień, którego nie mogliście się doczekać już
od wielu miesięcy. Jestem szczęśliwy, widząc, że jesteście ze sobą od kilku
dobrych lat, pomimo tego, że nikt się tego nie spodziewał. Znaczy... to nie tak,
że w was nie wierzyłem! Nie, nie! Po prostu... cholera - zatrzymał się na
chwilę, aby po raz kolejny wziąć duży oddech. - Spodziewałem się tego. Byłem
przekonany, że pomimo kilku różnic, jesteście dla siebie stworzeni. I dalej
jesteście, ale teraz bardziej oficjalnie, prawda? Nie szkodzi, że jest to tylko
część formalna, bo to was umocni do tego stopnia, że nic was nie rozdzieli. A
jeżeli ktoś spróbuje to zrobić to osobiście walnę go moją miotłą, dzięki której
wygrałem swoje pierwsze mistrzostwa - powiedział poważnie. Poczekał aż tłum
patrzący w niego, przestanie się śmiać, a po chwili uniósł kieliszek,
który trzymał w drugiej dłoni. - Mówię całkowicie poważnie - dodał.
- A teraz chciałbym wznieść toast za moich wspaniałych przyjaciół
- powiedział i spojrzał w stronę młodej pary, ze szczerym, typowo potterowym
uśmiechem. - Za Aleca i Neville'a, którzy dzisiaj zaczynają swoją wielką
życiową przygodę!
- Za Aleca i Neville'a! - powtórzył zgodnie tłum.
Stary zegar, postawiony w pięknym ogrodzie, tuż za namiotem
oznajmił wszystkim, że wybiła godzina dziesiąta, jednak mało kto z bawiących
się osób zwrócił na to uwagę. Wszyscy byli pochłonięci głośnymi rozmowami,
dziwnymi tańcami, które zazwyczaj kończyły wpadaniem na siebie i donośnym
śmiechem, oraz piciem alkoholu, co było oczywistą oczywistością.
Para młoda kołysała się na środku parkietu, pochłonięta w swoich
oczach i cichym śmiechu, który dzielili tylko między sobą. I nierzadko kiedy
wszyscy wpatrywali się w ten sielankowy obrazek, który sprowadzał na ich twarze
ciepłe uśmiechy, które później wymieniali z innymi.
Harry Potter-Malfoy również należał do tych osób. Siedząc na swoim
miejscu i słuchając barwnych historii, które opowiadał Blaise, często zwracał
wzrok w stronę Aleca i Neville'a będąc dumnym niczym ojciec.
Zarówno Alec, jak i Neville wydawali się szczęśliwi, na czym
najbardziej zależało Harry'emu. Miał nadzieję, że jedni z jego najlepszych
przyjaciół będą mieć okazję przeżyć równie wielką, a nawet i większą, miłość jak on
sam.
Zwracając swój wzrok w stronę Draco, rozmawiającego z Pansy, nie
potrafił powstrzymać uśmiechu. I tak było przez lata, które ze sobą
spędzili. Oczywiście, nie zawsze towarzyszyła im sielanka. Często się kłócili,
najczęściej o bardzo drobne i głupie rzeczy, jednak nawet takie sytuacje brunet
wspominał z uśmiechem. Zwłaszcza te, kiedy spędzali noce osobno; on w ich
wielkim łóżku, a Draco na kanapie. To nie tak, że wolał spać sam. Zupełnie i
niezaprzeczalnie nie. Dla Harry'ego takie sytuacje były najlepsze, ponieważ to
one zawsze doprowadzały do namiętnych, gorących nocy, albo do nocy, które
spędzali wtuleni w siebie na miękkiej kanapie. Wszystkie te wspomnienia
tworzyły w jego głowie obraz szczęśliwego czasu, który był zupełnie inny od
tego, który go poprzedzał. Z samego dna, Harry Potter odbił się na sam szczyt swoich marzeń. Miał świetną pracę, przyjaciół, którzy wspierają go na każdym
kroku, prawdziwą rodzinę i miłość swojego życia.
I teraz, w wieku dwudziestu siedmiu lat mógł powiedzieć, że był
spełniony.
Spojrzał w dół, patrząc jak jego najmłodszy synek wtula się w jego
ciepłe ciało. Wyglądał na bardzo śpiącego i rzeczywiście była to pora jego snu,
jednak jego niebieskie oczy wciąż rozglądały się na wszystkie strony.
- Will, chce ci się spać? - zapytał, pochylając się do uszka
blondyna. Chłopczyk spojrzał na niego, przygryzając wargę. Był bardzo śpiący,
jednak nie chciał już iść. Za dużo ciekawych rzeczy tutaj się działo i Harry
bardzo dobrze zdawał sobie sprawę. Will pokręcił szybko główką, mając nadzieję,
że jego tatuś nie weźmie go do domu. Najwyżej będzie musiał się rozpłakać, co z
całą pewnością przekona jego tatę. - Dobrze, jeszcze chwilę zostaniemy - dodał
lekko, całując jasne włosy chłopczyka. Harry skupił się na rozmowie jego
przyjaciół, jednak głośny śmiech Aleca odwrócił jego uwagę. Spojrzał w tamtym
kierunku, szeroko otwierając oczy, ponieważ Alec i Neville rozmawiali z
osobami, których tutaj miało nie być.
Wziął Willa w ramiona i szybkim korkiem podszedł do przyjaciół.
- Co wy tutaj robicie?! - zapytał głośno.
Szczere uśmiechy
powędrowały w jego stronę, a po chwili już był przytulany przez Rona i Theo.
Harry próbował nie roześmiać się na widok ubrań, jakie tamta dwójka miała na
sobie. Hawajskie koszule i spodenki były zupełnie nie na miejscu, ale zdaniem
Harry'ego bardzo im pasowały, zważywszy, że ostatnio jego przyjaciele
przechodzili samych siebie. - Miało was tutaj nie być!
- Ale jesteśmy! - odpowiedział wesoło Theo. Jego skóra była o ton
ciemniejsza, co było bardzo dziwnym widokiem dla bruneta. Nawet Draco podczas
ich wakacji tak się nie opalił! - Nie chcieliśmy przegapić ślubu roku, więc
wpakowaliśmy się w pierwszy lepszy... samolot? Tak to się nazywa? - zapytał
niepewnie, patrząc na znajome twarzy, a kiedy wszyscy przytaknęli, kontynuował.
- ... i jesteśmy!
Alec zaśmiał się głośno, a Neville przybił wysoką piątkę z Ronem,
który wyglądał na szczęśliwego. On też miał ciemniejszą skórę, jednak Harry
zauważył, że ten opalił się bardziej na czerwono.
- Musicie być głodni! - stwierdził nagle Alec. Spojrzał na swojego
męża, mówiąc coś do niego szybko, a Neville przytaknął po chwili, całując lekko
usta Aleca, odchodząc sekundę później.
- Nev za chwilę znajdzie dla was miejsce, a wy opowiadajcie, co
się u was działo! Tak dawno was nie widziałem!
♡
Zbliżało
się wpół do pierwszej, kiedy Draco półleżąc na kanapie, obejmował łagodnie
Willa. Jego mały szkrab stał się naprawdę zmęczony już pół godziny wcześniej,
jednak dopiero teraz się poddał i dał się zanieść na miękką kanapę. Blondyn
miarowo głaskał włosy swojego synka, co usypiało zarówno blondynka jak i jego
tatę, który przymknął swoje oczy. Po drugiej jego stronie leżał James, który
także stwierdził, że jest zmęczony. Położył swoją główkę na kolanach taty, a
sam zwinął się w mały kłębek. Trzymał mocno swoją książkę w ramionach, jakby
bał się, że ktoś ją porwie. Jednak nie do końca była to prawda. James po prostu
lubił obejmować coś podczas snu, a że jego ulubiona przytulanka została w domu
musiał zadowolić się książką.
Draco
westchnął cicho i na chwilę przestał głaskać blond włosy. Podwinął rękawy
koszuli, ponieważ w namiocie było naprawdę gorąco - zarówno przez pogodę, jak i
przez dziesiątki ludzi, którzy oddychali tym samym powietrzem. I pomimo, że
kanapy były w drugiej części wielkiego namiotu, gdzie znajdowali się tylko
nieliczni, to i tak było tu niemal duszno.
Otworzył
oczy, kiedy poczuł na swoim ramieniu delikatny dotyk.
- Hm? -
mruknął cicho do Pansy, która patrzyła na niego z uśmiechem.
- Oni już
dawno śpią, Dray - stwierdziła. - I ty zaraz też padniesz, jeżeli się nie
ruszysz.
- Nie
zostawię ich tutaj przecież, Pans.
- O ile
mi się wydaje, to nie tańczyłeś jeszcze z Harry'm, Draco.
- Prawda
- przytaknął blondyn, zastanawiając się do czego zmierza jego przyjaciółka.
- I z
tego względu, pomyślałyśmy z Hermioną, że i tak chciałyśmy się już zbierać,
więc nie zrobi nam różnicy, jeżeli weźmiemy ze sobą te dwa szkraby.
- Wy
chcecie się już zbierać? Przecież wy zawsze zostajecie do końca - stwierdził
trzeźwo Draco.
-
Przecież wiesz, że pojutrze wyjeżdżam na tydzień w sprawach służbowych, a
Mionka nie może ze mną jechać, więc chcemy spędzić trochę czasu razem... Jeżeli
wiesz co mam na myśli, blonasie.
Draco
uśmiechnął się porozumiewawczo do Pansy.
- W takim
razie, czy dzieciaki nie będą wam przeszkadzać?
- Będą w
pokoju gościnnym - wyjaśniła była Ślizgonka, po czym westchnęła głośno. - To
jak Dray? Chcecie mieć trochę samotności dla siebie?
Draco
przytaknął szybko, wiedząc, że taka okazja nie zdarza się często. Zdjął
ostrożnie głowę Jamie'go ze swoich kolan, a po chwili przykucnął przed kanapą,
łagodnie wybudzając ciemnowłosego ze snu.
-
Kochanie... - zaczął łagodnie. James mruknął coś niewyraźnie, zakrywając rączką
swoje oczy. - Pojedziecie z Will'em do cioci Pansy, dobrze? Jutro was
odbierzemy i pójdziemy na dobre lody, w porządku, skarbie?
James
przytaknął śpiąco, jednak podniósł się do siadu, opierając głowę o wezgłowie
kanapy. Draco pocałował synka w ciemne włosy, a po chwili wstał i to samo
uczynił na policzku Pansy.
- Dzięki,
Pans. Jesteś najlepsza - dodał z uśmiechem. Parkinson przytaknęła, a po chwili
do pomieszczenia weszła Hermiona, która w swojej karminowej sukience wyglądała
bajecznie.
- Tobie
też dziękuję, Hermiono - oznajmił Malfoy. Podszedł do niej, przytulając ją
lekko.
- Cała
przyjemność po naszej stronie. A teraz idź i zajmij się Harry'm, bo babcia
Neville'a go zaraz zagada na śmierć.
♡♡♡
Jego
rodzice pomachali mu po raz ostatni, a chwilę później zniknęli z jego oczu.
Rzeczywiście było już późno, albo i bardzo wcześnie, a jego ojciec nie lubił
chodzić spać o nienormalnych godzinach, więc naprawdę bardzo się cieszył, że
wytrzymał aż tak długo. W ogóle Draco Malfoy był szczęśliwy. Jego ojciec
zachowywał się naprawdę dobrze i był wybitnie z tego dumny, ponieważ obyło się
bez rodzinnych awantur, które zdarzały się od czasu do czasu w ich rodzinnym
dworze.
Postał
jeszcze chwilę na dworze, patrząc jak grube płatki śniegu opadają na białą już
ziemię.
Zima
była jego ulubioną porą roku, już od dzieciństwa i był naprawdę szczęśliwy, że
ten najważniejszy dzień w życiu mógł zorganizować właśnie teraz, kiedy całe
miasto wyglądała, jak magiczna kraina z jego dziecięcych czytanek. Uśmiechnął
się lekko i wrócił do sali, podwijając rękawy swojej koszuli. Na dworze było
zimno, jednak atmosfera panująca na sali była naprawdę gorąca.
Stanął
na środku parkietu rozglądając się po pomieszczeniu, mając nadzieję na
znalezienie Harry'ego, który gdzieś mu się zawieruszył.
Znalazł
go, siedzącego z jakąś starszą kobietą, która z całą pewnością była babcią Neville'a.
Tylko ona mogła mieć na sobie tak dziwny kapelusz, który jednocześnie tak
bardzo do niej pasował.
Uśmiechnął
się pod nosem, powoli idąc w stronę swojego męża. Po drodze mijał wielu ludzi,
którzy w mniejszym lub większym stopniu byli podchmieleni. Uśmiechali się
szeroko, kołysząc się w rytm spokojnej piosenki. I Draco kojarzył tą
melodię.
Stanął
przed dwójką rozmawiających osób i położył chłodną dłoń na ramieniu jednej z
nich.
Harry
podniósł wzrok i posłał mu piękny uśmiech, który za każdym razem czarował
Malfoya.
Na małą
chwilę, blondyn zapomniał, co chciał powiedzieć, jednak szybko powrócił myślami na
odpowiedni tor.
- Myśli
pani, że mogę porwać mojego męża na jeden taniec? - zapytał kulturalnie,
zwracając się do starszej kobiety.
-
Oczywiście! Bierz go i nie puszczaj, młody człowieku! To czysty skarb! -
odpowiedziała.
-
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, pani Longbottom - odpowiedział i skłonił
się lekko w stronę kobiety. Ta zrobiła odpowiedni ruch ręką, który
oznajmił im, że mają uciekać. Draco
złapał delikatnie dłoń Harry'ego w swoją i pocałował go w skroń.
- Z wiekiem robisz się coraz bardziej miękki, Draco -
stwierdził ze śmiechem Harry, który wtulił się w bok swojego męża.
- To źle,
kochanie? Wiem przecież, że kochasz, kiedy tak mówię - powiedział Draco, ze
swoim typowym uśmieszkiem.
- Nie
tylko to w tobie kocham, głupku. - Ciepły rumieniec zalał twarz Harry'ego.
Nawet teraz nie potrafił okiełznać swoich reakcji w towarzystwie Draco.
Stanęli
na środku parkietu, a oczy większości osób skierowały się w ich stronę, jednak
to nie przeszkadzało zarówno Draco, jak i Harry'emu. Dla nich, świat zamknął
się w ich oczach i nic poza tym nie widzieli.
Draco
położył dłonie na biodra bruneta, a Harry oplótł swoje ramiona wokół szyi
Malfoya.
Zaczęli
kołysać się na boki, często nie w takt piosenki, jednak dla nich to nie miało
znaczenia.
Najważniejsze
w tamtym momencie było to, że mogli spędzić w końcu choć chwilę czasu razem.
Ich ciała
idealnie do siebie pasowały, pomimo znaczącej różnicy wzrostu, a myśli skupiły
się tylko na osobie będącej naprzeciwko. Nic innego nie miało prawa wejścia pomiędzy
ich i tak też było.
- Więc
powiedziałeś, że nie tylko to we mnie kochasz, tak? - zapytał Draco. Według
Harry'ego, jego oczy, w półmroku panującym w sali, wydawały się jeszcze
jaśniejsze. A przede wszystkim były skierowane tylko na niego. Niebieskie
światło kilku lamp dodawało chłodniejszego koloru jego włosom, a Harry mógł
jedynie stwierdzić, że jego mąż był najprzystojniejszym mężczyzną w całym
pieprzonym świecie.
Ich twarze znajdowały się naprawdę blisko siebie i brunet
idealnie czuł perfumy kochanka.
- Nie
tylko to - przyznał szeptem, a ich oddechy zmieszały się ze sobą.
- Kocham
cię, wiesz o tym, prawda? - stwierdził nagle Draco, patrząc w pięknie zielone
oczy. Harry uśmiechnął się czulę i przycisnął czoło blondyna do swojego.
- Tak
Draco, wiem o tym. Ja ciebie też kocham. Nie zapomnij o tym, dobrze?
- Nie
zapomnę.
Ale obiecałam, że wrócę do końca października na 100%. No i... jestem.
Wczoraj w nocy, położyłam się z przekonaniem, że muszę dzisiaj skończyć ten pieprzony epilog. I udało mi się. Naprawdę mi się udało, w co kompletnie nie wierzę.
Przepraszam Was wszystkich. Pewnie wiele z Was myślało, że już nie wrócę i naprawdę nie zdziwię się jeżeli wielu z Was już tutaj nie zobaczę, ale dziękuję tym, którzy zostali. Tym którzy pisali słowa wsparcia, pomimo zirytowania, które na pewno się w Was zrodziły.
Pamiętajcie, że jestem tutaj z Wami zawsze i odchodzić nie mam zamiaru. Może pod innym blogiem, może wciąż pod tym samym, ale Was nie zostawię.