26 sierpnia 2014

Niewidoczne

Trochę mi smutno z powodu małej ilości komentarzy pod rozdziałem, ale postanowiłam dodać najpierw kolejnego one shota. Kolejny rozdział prawdopodobnie w niedzielę, w porywach do środy. / Kummie
 ***

Tytuł: Niewidoczne
Pairing: Drarry
Rodzaj: one shot
Gatunek: AU - świat bez magii, fluff, angst, romans
Ostrzeżenia: Draco uke, niekanoniczność

'Aby pozyskać ludzi, należy ich uważać za takich, 
za jakich sami siebie uważają'
- William Faulkner


Większość osób, które pomyślałoby o jakimkolwiek dziedzicu powszechnie znanej i szanowanej rodziny, wyobraziłoby sobie jakiegoś rozkapryszonego i humorzastego dzieciaka, który swoim podejściem i zachowaniem irytowałby wszystkich na około.
On z całą pewnością taki nie był. Spokój i delikatność od zawsze grało dużą rolę w jego życiu. Swoją czystą i jasną aurą, potrafił uspokoić nawet najbardziej gorącą kłótnię swoich rodziców. Tak było od pamiętnych czasów, kiedy to jako mały chłopiec siedział codziennie na ogrodowym tarasie, patrząc swoimi szarymi oczami na zachodzące słońce, zawsze otoczony sporą ilością służących i opiekunek. Jego rodziców często nie było w domu, ponieważ uczestniczyli w przeróżnych bankietach i balach, organizowanych przez ich firmę. Nie byli z tego powodu specjalnie zadowoleni, jednak ich marzeniem i zarazem celem, było zapewnienie jedynemu synowi godnego miejsca wśród angielskiej społeczności.
Niestety, przez ich częste wyjazdy i przyjęcia, które swoją drogą zapewniały im miejsca wśród elitarnego grona ludzi, Draco często zostawał sam w rezydencji. Państwo Malfoy starali się zorganizować najlepszych opiekunów i ciekawe zajęcia, które w jakiś sposób zatkałyby lukę ich nieobecności. Draco jednak zawsze wolał swoje własne towarzystwo i zajęcia. Z delikatnym uśmiechem na ustach mówił swojej obecnej niańce czy służącej, że idzie do ogrodu i, że postara się nie przeszkadzać - co notabene, zawsze okazywało się prawdą.
To nie tak, że blondynek  był odludkiem. Draco miał przyjaciół, a nawet najlepszego przyjaciela, który dość często przebywał w jego towarzystwie, jednak rodzice już dawno zauważyli, że kontakty z innymi nie są mu koniecznie potrzebne.
Chłopiec uwielbiał patrzeć w niebo, a kiedy to robił melancholijny uśmiech zawsze błądził na jego wargach. Nikt, nawet Blaise - jego najlepszy przyjaciel, nie umiał zrozumieć jego zafascynowania, ale nikt też nie uważał tego za coś bardzo dziwnego. Narcyza i Lucjusz, kiedy tylko mieli chwilę wytchnienia od codziennych firmowych zajęć, wyjeżdżali z hrabstwa Wiltshire wraz z synem (w częstych przypadkach również z Blaisem) i udawali się nad jezioro, gdzie mieli swój domek letniskowy. Młody Malfoy uwielbiał tam jeździć, ponieważ nocne niebo było tam usłane milionami gwiazd, których nie mógł widzieć w rodzinnym domu. 
Draco lubił obserwować ludzi, już od najmłodszych lat. Wiedział kiedy ktoś jest zdenerwowany, rozczarowany a nawet wiedział, kiedy ktoś za kimś tęsknił. Z upływem lat, jego nawyki się nie zmieniły, ale wygląda to zupełnie inaczej niż kiedyś.Wcześniej obserwował. Teraz jedynie wyczuwa swoimi rozwiniętymi zmysłami.
W wieku dwunastu lat blondyn uległ wypadkowi, który doprowadził do utraty jego wzroku. Ku zdziwieniu większości Draco się nie załamał. Starał się żyć jak do tej pory, jednak wszyscy na około wiedzieli, że jest mu ciężko. I nie, nie chodziło o codzienne funkcjonowanie. Chodziło bardziej o to, że Draco nie mógł już zobaczyć swojego kawałka nieba, które tak uwielbiał. I to bolało najbardziej. 
Nie raz wyrywał się ze snu z głośnym krzykiem, budząc wszystkich w domu. Jego koszmary nie zmieniły się po upływie czasu i wciąż nieprzerwanie śniło mu się to samo. 
Za każdym razem pojawiał się w dużym pokoju, który z każdej strony był usłany nocnym niebem z milionem migoczących gwiazd. Wtedy Draco się uspokajał; zasiadał na obłoku, który automatycznie pojawiał się pod nim i ze swoim uśmiechem przyglądał się gwiazdom. Był szczęśliwy, ponieważ widział. Z czasem świecące punkciki traciły na swoim blasku i znikały grupkami, w szybkim tempie. Za każdym razem blondyn wstawał i rozglądał się po całym pomieszczeniu, mając nadzieję, że te niknące gwiazdki pojawią się gdzieś indziej. Niestety, wtedy następowała grobowa cisza i Draco ze strachem zauważał, że ciemne ściany przysuwają się do niego coraz bliżej i, że z każdym centymetrem pochłanianej powierzchni, nie może oddychać. Czuł się tak, jakby ktoś go dusił i odcinał dopływ tlenu. Od tamtego czasu Draco miał klaustrofobię, co z jego chorobą - jak to zwykle mawiał jego psycholog - czasami przynosił ataki, trwające kilka minut. Po upływie lat jego sytuacja trochę się unormowała, jednak Draco miewał 'te' dni, które bywały ciężkie dla jego rodziny. Nostalgia przedostawała się do każdego zakątka ich rezydencji i trwała tak przez kilka dni. Matka Dracona, która przez kilka dobrych lat nie mogła się pogodzić z myślą, że jej jedyny syn musi przechodzić przez to piekło, popadła w depresję, z której wyciągnął ją sam Draco. To był jedyny raz kiedy odważył się krzyknąć na matkę. Później oboje padli sobie w ramiona i pocieszali siebie nawzajem. Lucjusz starał się znaleźć najlepszych lekarzy, którzy potrafiliby przywrócić wzrok jego synkowi, jednak przynosiło to marne skutki i przygnębiało Draco. 
Po ciężkich przejściach, w końcu ich życie powróciło do normalnego stanu, o ile można tak powiedzieć o sytuacji blondyna. Zaraz po wypadku, rodzice wypisali go z prywatnej szkoły i załatwili dla niego indywidualne lekcje w domu. Jedyną rzeczą, która nie zmieniła się po wypadku, były lekcje gry na pianinie. W jakiś sposób, pomimo tego, że Draco nie widział już nut, jego gra poprawiła się, a nawet przynosiła liczne nagrody. To pocieszało jego rodziców i pchało ich do tego, aby wspierać syna pomimo niedyspozycji.

Blaisie przyszedł do rezydencji Malfoyów, zaraz z rana, ponieważ obiecał Draco, że pomoże mu się spakować. Stuknął dwukrotnie sporawą kołatką, biorąc przy tym wielki łyk, świeżo kupionej kawy. Nie śpieszył się zbytnio, ponieważ widział jak Draco po omacku, z jeszcze zaspaną miną, otwierał swoje okno od pokoju, kiedy parkował swoim sportowym samochodem, który dostał od ojczyma na osiemnaste urodziny. Tak robił rok, w rok chcąc przypodobać się młodemu Zabiniemu, choć tak naprawdę robił to, żeby zadowolić jego matkę. Blaisego to nigdy nie ruszało. Osobiście wolałyby, żeby nowy narzeczony matki wziął go na jakiś mecz, albo męski wypad gdzieś nad jezioro tak, jak robił to Lucjusz. Niestety na to się nie zapowiadało, więc i Blaise nie robił sobie niepotrzebnych nadziei. Z pełną buzią skinął przyjaźnie Jonathanowi - młodemu kamerdynerowi, który z pochodzenia był francuzem i za Chiny nie chciał powiedzieć niczego po angielsku - i ruszył w stronę pokoju Draco, zamieniając z ciemnowłosym kilka słów, oczywiście po francusku, bo innej opcji nie było. Blaise zawsze zastanawiał się, dlaczego Nathan - jak przywykł do na niego mówić - zawsze, kiedy go widział, stawał się bardziej nieporadny i nieśmiały. Wiedział dobrze, że ma w sobie to coś, ale nie sądził, żeby francuz był gejem. Przy najmniej tak sobie mówił. Składając zamówienie na śniadanie dla siebie i Draco, spojrzał kątem oka na tego chłopaka. O ile dobrze pamiętał, miał około dwudziestu lat i studiował coś, czego Blaise nigdy nie potrafił zapamiętać. Miał ciemno-brązowe, przydługawe włosy i cudnie orzechowe oczy. Nathan zniknął za zakrętem a Blaise wszedł do pokoju Draco.
- Siemasz Dray. Wyspany? - zapytał, uwalając się całym ciężarem na niedawno posłane łóżko. 
- Blaise... - mruknął delikatnie blondyn i skierował głowę w jego stronę. - Jaka dzisiaj pogoda? 
Ciemnoskóry przewrócił oczami na widoczną zmianę tematu i wstał, podchodząc do szafy, przy której stał Draco. 
- Znowu ci się to śniło? - zapytał biorąc jego brodę w palce i kierując twarz Draco w swoją stronę. Zauważył delikatne cienie pod zamglonymi, szarymi oczami. Westchnął głęboko i przyciągnął do siebie blondyna zamykając go w niedźwiedzim uścisku. Gładził lekko jego włosy aż poczuł, że Draco się trochę rozluźnia. Nieśmiało oplótł jego biodra i położył głowę na ramieniu.
- To już jest męczące Blaise... Ciągle to samo, a ja nie mogę nic z tym zrobić... Bardzo upierdliwe - mruknął Draco. 
- Może zmiana otoczenia dobrze ci zrobi? - zaproponował. 
- Może - przytaknął blondyn i westchnął przeciągle. Do pokoju zawitał Jonathan, który niósł srebrną tacę z wcześniej zamówionym śniadaniem. Spojrzał kątem oka na stojących chłopaków i zagryzł wargę. 
- Dzięki Nat... uh... - Blaisie zmarszczył brwi widząc jak Jonathan wyszedł szybko z pokoju, nie zaszczycając już ich spojrzeniem. - Co jest ostatnio z Nathem? Jakoś dziwnie się zachowuje. 
Odsunął się od Draco i sięgnął do szafy po jakieś ciuchy dla niego. 
- Buja się w tobie - wymruczał melodyjnie blondyn opierając się o parapet. Wyciągnął szyję w stronę święcącego słońca, ciesząc się ciepłymi promykami, które gładziły jego bladą twarz.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - zapytał zdziwiony Blaise. Zastanawiał się czy Draco czasem nie walnął się w nocy w głowę. 
- Wiesz, może i nie widzę, ale czułem jak się spiął kiedy tu wszedł... A zresztą on tutaj jest prawie cały czas. Myślisz, że z nim nie rozmawiam? Lubi cię Blaise~ - przeciągnął Draco uśmiechając się znacząco. Ciemnookiego zawsze zastanawiał fakt, jakim cudem Draco potrafi zmienić swój humor, tak diametralnie i to w tak krótkim czasie.
- I co powinienem teraz zrobić? - zastanowił się głośno Zabini, rzucając w blondyna ubraniami. Ten zaśmiał się perliście i zaczął się przebierać, nie zważając na przyjaciela.
- Może... porozmawiać z nim? - zaproponował zakładając luźny sweter. Blaise przewrócił oczyma i ugryzł spory kawałek rogala. 
- No, że też na to nie wpadłem, Sherlocku!
Draco uśmiechnął się szeroko i podszedł powoli do stolika. Równe siedem kroków od okna. Zabini wręczył mu szklankę soku. 
- Chciałbym iść do ogrodu, słońce miło grzeje... - stwierdził Draco i skierował swoje zamglone oczy w stronę przyjaciela. Głośne westchnięcie wyrwało się z ust Blaisa. Machinalnie wstał i ruszył w stronę drzwi, wiedząc, że blondyn ruszy za nim. - Oknem! Pójdźmy oknem. Będzie szybciej.
- Co? - zapytał ciemnooki patrząc na Draco jak na idiotę. 
- Pójdziemy oknem - powtórzył spokojnie Draco ze swoim typowym, denerwującym uporem w głosie.  
- Dobra, idziemy o k n e m. Ale, jeżeli twoja mama się o tym dowie, to mnie zabije. A ja zabiję ciebie, rozumiesz? - Zawrócił i podszedł do blondyna biorąc jego dłoń w swoją. - Gdzie masz buty? 
Draco posłał mu jeden z tych szczególnych uśmiechów.
 - Nie chcę butów. Chcę poczuć rosę pomiędzy placami... - powiedział rozmarzony i ruszył w stronę okna. Blaisie przeszedł jako pierwszy i spokojnie instruował Draco jak ma się ustawić, aby w razie czego mógł go podtrzymać. Usiedli na drewnianej ławce niedaleko tarasu i zamilkli zaplątani w swoich myślach. Blondyn czuł się miło zdenerwowany. Dzisiaj miał zmienić swoje życie i był ciekawy czy podoła. Mianowicie: przyjaciele wybierali się na studia. Oczywiście Draco będzie miał zajęcia wśród innych niewidomych osób, które na szczęście będą prowadzone tak normalnie jak się da. Żadnej ulgi.
Młody Malfoy wraz z rodzicami postanowił, że będzie się dalej kształcić w kierunku muzycznym. Blaisie natomiast wybrał kierunek stosunków międzynarodowych. Dwa różne uniwersytety, które na szczęście były położone blisko siebie. Rodzice Draco i Blaisiego postanowili zafundować im mieszkanie w bogatszej części miasta, które jest dogodne dla nich pod względem umiejscowienia i potrzeb Draco.  Było im to naprawdę na rękę, ponieważ mieszkanie w akademiku nie widziało im się zupełnie. 
- Wiesz, Blaise... zastanawiam się jak to będzie. Trochę się denerwuję, ale... będzie okej, nie? Nie zostawisz mnie? - zapytał po jakimś czasie Draco bawiąc się swoim obszernym swetrem. 
- Powiedź mi Dray, od ilu lat my się znamy? - zapytał retorycznie. - Szmat czasu, nie uważasz? I czy coś się zmieniło odnośnie naszej przyjaźni? To, że teraz... nie widzisz, nie znaczy, że jesteś gorszy. 
Oplótł ramieniem blondyna i uśmiechnął się ciepło.
- A teraz rusz swój cudny tyłek i chodź. Idziemy się pakować! Czas na podbój Londynu, Dray!

***

Wszystko szło, jak do tej pory, po ich myśli. Mieli jeszcze miesiąc wakacji, zanim zaczną ostrą naukę. Draco powoli przyzwyczajał się do nowego otoczenia, licząc każde kroki od jednego miejsca do drugiego. Znał już cały plan dużego i bardzo wszechstronnego mieszkania - które notabene było dla nich za duże - i ułożenie mebli. Jak zwykle Blaise dostał długą i nudną reprymendę od Narcyzy na temat nie przestawiania mebli i nie robieniu imprez. Jakby sam o tym nie pamiętał. Powoli wkręcali się w życie miasta, przy okazji ucząc Draco w miarę samodzielnego chodzenia po nim. To było jedno ze żmudniejszych zajęć, jakie przyszło im robić, jednak oboje przykładali się do tego w każdym calu. I właśnie w takich momentach Draco dziękował Bogu za takiego Blaisego. Wiedział, że nie każdy postąpił by tak samo jak on. Niektórzy robiliby to dla pieniędzy, inni tylko po to aby wykorzystać Draco. Ale na szczęście młody Malfoy spotkał na swojej drodze dobrych ludzi.

W jeden z bardziej słonecznych dni Draco postanowił wybrać się sam do miasta. Chciał po prostu sprawdzić czy poradzi sobie z miejskim zgiełkiem samodzielnie. Powiedział o tym rano ciemnookiemu, który bardzo długo nie chciał się na to zgodzić. W końcu Draco użył jednej ze swoich małych manipulacji i Blaise uległ. To nie tak, że był nadopiekuńczy. Co to, to nie. Po prostu nie chciał żeby blondynowi coś się stało. Wiedział, że Draco dobrze pamięta już drogę do swojego uniwersytetu, do którego chciał się udać, ale bał się zostawić go samego. 
- Oj, Blaise! Zająłbyś się w końcu sobą, a nie tylko o mnie się martwisz... - powiedział wtedy Malfoy, robiąc jedną z tych poirytowanych minek, na które Blaise był przeczulony. 
- Prooszę, no... Jestem tylko niewidomy! Nie jestem kaleką, za którą wszyscy mnie uważają! 
To była druga faza - zdenerwowanie i tupanie nogą. Potem było już tylko gorzej, czyli faza trzecia. 
- Wiesz Blaisie... To jest smutne. Inni mogą się zabawić; mogą wyjść z przyjaciółmi... a ja? Ja jestem ślepy. Czy ja komuś coś zrobiłem...?  
Część, przy której pojawia się użalanie nad sobą i łzy, zawsze doprowadzały Blaisa do skraju. Najgorsze było to, że on też tak uważał - życie jest kurewsko niesprawiedliwe. Draco zawsze był dobry, ale to właśnie jego musiał spotkać taki los. I właśnie wtedy miękł i pozwalał Draconowi na wszystko.
Ubrany odpowiednio do pogody, zabezpieczony w okulary przeciwsłoneczne, laskę i telefon z ważniejszymi telefonami, Draco zadowolony i miło podniecony wyszedł z mieszkania, zostawiając zdenerwowanego Blaisa. 
- Uh... Cześć Nathan. Słuchaj masz czas może wyjść na kawę czy ciastko? Tak, tak mam teraz czas...

Gdyby Draco miał taką możliwość, zauważyłby, że jest macany spojrzeniami. Idąc tymi bardziej zatłoczonymi ulicami zwracał na siebie uwagę większej populacji płci przeciwnej. W końcu, kto nie oglądnąłby się za siebie widząc kogoś takiego jak młody Malfoy? Prawie białe, wycieniowane włosy
kontrastowały z modnymi, ciemnymi okularami. Ubrania, które zostały wybrane przez Blaisa, podkreślały to miały, więc i Draco czuł się w nich dobrze.
W pewnym momencie, kiedy blondyn skręcał w jedną z ulic wpadł na kogoś, a jego złożona laska upadła gdzieś koło niego. Trochę przestraszony zaczął jej szukać, przy okazji przepraszał tego drugiego. Gdyby nie ciągłe przekleństwa, które wydobywały się z ust nieznajomego, Draco mógłby stwierdzić, że ma całkiem miły głos.
- Ja pierdole, ale ja mam dzisiaj zjebany dzień, do cholery! Co ty człowieku, ślepy jesteś? - warknął nieznajomy. Draco skrzywił się nieznacznie i złapał znalezioną w końcu laskę. 
- Właściwie to tak, jestem ŚLEPY, jak to pan określił... - mruknął i wstał otrzepując swoje ubrania. - Przepraszam. 
Ten drugi otworzył szeroko oczy i dopiero wtedy zauważył złożony przyrząd i ciemne okulary.
- Jezu... przepraszam. Nie miałem pojęcia i... mam dzisiaj zły dzień. 
- Spokojnie, nikt nie ma pojęcia i tak jest lepiej. Mniej tłumaczenia i mniej współczucia - mruknął Draco i zdjął okulary, pokazując nieznajomemu swoje zamglone, szare i smutne oczy. Tego drugiego coś zakuło w sercu. Taki ładny i tak skrzywdzony...
- Jestem Harry Potter. Może chciałbyś iść ze mną do jakiejś kawiarni? W ramach przeprosin; ja stawiam. A później mógłbym cię odprowadzić do domu, czy gdzie tam zmierzasz.
Draco wahał się przez moment, ale potrafił wyczuć kiedy ktoś go okłamuje. Harry tego nie robił. Wiedział o tym, dzięki latom praktyk. Zgodził się niepewnie i dał się złapać pod rękę koledze. 
Poszli do jakiejś zacisznej kawiarni, gdzie wszędzie pachniało świeżo zmieloną kawą i świeżymi ciastkami. Okazało się, że Harry Potter jest dziewiętnastoletnim studentem, którego wyrzucili właśnie z pracy. Mieszkał ze swoimi przyjaciółmi, ale przez brak pracy nie będzie miał na opłacenie zarówno jak i mieszkania, jak i studiów artystycznych. Jego rodzice zmarli w wypadku samochodowym pięć lat po narodzinach Harrego. To było tylko kilka rzeczy, o których Draco się dowiedział. Sam również nie ukrywał swojej tożsamości i wcześniejszego życia. Podświadomie czuł, że może zaufać Harremu.
Kiedy blondyn opowiadał o sobie zadzwonił jego telefon. Dzwonił Blaise z pytaniem jak sobie radzi. Odpowiedział mu, że wszystko w porządku i, że siedzi w jednej z kawiarni. 
- A słuchaj... jak długo jeszcze by ci zeszło? Znaczy, wiesz! Chodzi o to, żebyś się nie śpieszył. Mam tak jakby... yhym... randkę z Nathem... 
- Och! Naprawdę! O rany~... jestem z ciebie taki dumy, kochanie! - powiedział żartobliwie do telefonu.
- Jesteś głupi Draco. Nienawidzę cie.
- Też cię kocham Blaise~! Trzymaj się - odpowiedział wesoło i się rozłączył. Czuł na sobie pytający wzrok Harrego.
- Twój chłopak dzwonił? - zapytał cicho.
- Kto? Blaise? Ha! Dobre mi sobie. Dzwonił mój przyjaciel. Mieszkamy ze sobą, no i ma teraz randkę z moim byłym kamerdynerem Nathem. Mówiłem ci o nim przecież. 
Potter trochę się rozweselił i zaczął rozmowę na jakiś neutralny temat. 

Harry odprowadził Draco późnym popołudniem do jego mieszkania, tak jak wcześniej obiecał. Cała ta sprawa z jego zwolnieniem, jakoś wypadła mu z głowy. Stanął pod drzwiami, na przeciw Draco i dotknął jego ramienia.
- Wiesz... dziękuję za dzisiaj, było fajnie, no i... przepraszam za to wcześniejsze. Naprawdę powinienem być bardziej kulturalny i delikatniejszy. Wybacz. 
Draco posłał mu specjalny uśmiech numer pięć i sięgnął rękoma do twarzy Harrego. Ten zmieszał się trochę i zrobił niepewną minę. Dopiero po chwili dotarło do niego co Draco robi. 
- Hm... - mruknął blondyn. - Ładniutki jesteś... - dodał z ciepłym rumieńcem na policzkach. 
- Dz-dziękuję... - szepnął zmieszany i odchrząknął. - Może... może chciałbyś się jeszcze spotkać? No, wiesz dzisiaj naprawdę było miło, więc...   
- Czemu nie? Lubię cię..., a zresztą wiesz gdzie mieszkam, więc to ułatwia ci sprawę z nawiedzaniem mnie - powiedział zaczepnie. 
- Hej! Ja wcale nie chcę się narzucać! - odpowiedział buntowniczo.
- Wiem, wiem. Tak tylko żartowałem. Przyjdź tutaj jutro. Trzymaj się Harry Potterze! - powiedział i po omacku złożył ciepłego buziaka na zaróżowionym policzku Harrego.

- Rany, Harry! Gdzie ty tak długo byłeś? Martwiłam się, bo nie odbierałeś żadnego telefonu! Dzwoniliśmy do ciebie z chłopakami chyba z piętnaście razy! - mówiła gorączkowo Hermiona, kiedy natknęła się na bruneta przy drzwiach od kuchni. Zmarszczyła brwi na widok zamyślonego przyjaciela. - Ej. Co z tobą? 
- Mionka... - mruknął Harry nalewając sobie soku. - Zwolnili mnie z pracy... I... chyba się zakochałem, wiesz?

***
- Harry, ale on jest... niewidomy! - mruknął Ron, który siedział oparty plecami o kanapę. Niedawno wrócili z Theo z kina i Hermiona od razu musiała ich zaznajomić z sytuacją Harrego. 
- A ty jesteś głupi... - mruknął w odpowiedzi i przewrócił oczyma. - No i co z tego? Przecież się od tego nie zarażę... A zresztą znamy się niecały dzień. To nic nie znaczy. No, i co z tego, że on jest cholernie słodki, ładny... 
- Naprawdę nie chcę tego słuchać, Harry - wtrąciła Hermiona. - Słyszałam to dokładnie dwa lata temu, kiedy ten idiota podniecał się Theo. Naprawdę mi tego oszczędź... 
Harry zaśmiał się, kiedy jego przyjaciółka została powalona na ziemię przez chłopaków. Jej głośny śmiech został zagłuszony, gdzieś w umyśle Harrego kiedy pomyślał o blondynie... 

***

Jeden dzień spędzony z Draco, powoli zamieniał się w tygodnie, w których uczyli się o sobie nawzajem. 
Blaise na początku nie tolerował Harrego, który starał się być dla niego miły aż do bólu. W końcu Zabini stwierdził, że jego starszy braciszek może się z nim zaprzyjaźnić. Na razie nie dopuszczał do siebie myśli, że może łączyć ich coś więcej, ale Harry, który zaprzyjaźnił się również z Nathanem, który z kolei w końcu oficjalnie posiadł miano chłopaka Blaisego, poprosił go, aby delikatnie uświadamiał ciemnookiemu, że wcale nie jest taki niegodny Draco, jak mu się wydaje.
Między Malfoyem a Potterem utworzyła się gruba więź, dzięki, której stali się dla siebie bliżsi, niż ktoś by przypuszczał. Z czasem Draco zaproponował Harremu, aby zamieszkał razem z nim, Blaisem i Nathanem. A dzięki znajomością jego ojca, który bardzo polubił Pottera, brunet znalazł dobrze płatną pracę, dzięki której mógł spokojnie opłacić studia, ale i również rozwijać swój talent artystyczny. Draco rozwijał się w kierunku muzycznym a jego spokój, który udzielał się innym, pomógł mu zapomnieć o koszmarach, które z każdym dniem blakły, jak tusz na pergaminie. Wolno, ale skutecznie.
Harry poznał całą historię blondyna i nie raz szlochał cicho nad życiem jego chłopaka. Niesprawiedliwość w czystej postaci. Z czasem, powoli się oswajał z myślą, że jego chłopak jest nieuleczalnie niewidomy. Ciepłe ciało Draco, które każdego wieczora leżało przytulone do niego, utwierdzało go w fakcie, że życie potrafi zaskakiwać, a jego miłość do blondyna jest jedyną stałą rzeczą w tym świecie.
Draco postanowił zaufać intuicji i pozwolił Harremu stać się częścią jego życia, w zamian tego uzyskał swój kawałek nieba, które było tylko jego. 


***

9 komentarzy:

  1. Jak pięknie *.* widzę, że Cię wzięło na one-shoty.
    Podoba mi się tu akcja, że się nie znając itp. Szczerze pierwszy raz spotkałam się z czymś takim w fanfiction z HP, albo słabo oczytana jestem :D nie mniej jednak bardzo mi sid pidobalo i może skradne ten pomysł :D pozdrawiam kochanie <3
    Syśka

    OdpowiedzUsuń
  2. *o*, ale Romantyczne ♥ Właściwie IDEALNE. Zakochałam się w tym one-shot'cie. Fajne ci wyszedł i wgl. Oczywiście myślałam, że będzie jakaś akcja między nimi typu yaoi...
    Dobry shounen-ai nie jest zły :P
    Pozdrawiam i życzę ∞ wiele weny :D

    Ps.: Nw dlaczego się przejmujesz ilością komentarzy... Ja mam czym się martwić, ale ty? Pięć komentarzy to chyba szczyt moich marzeń

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna historia. Taka wzruszająca. Z niecierpliwością oczekuje kolejnej notki. Co do wyglądu i tego, że ścina lewą stronę, to może powiedz to jakiejś szabloniarni, a dostaniesz podpowiedź, co zrobić, aby wszystko było w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne to. Aż się poryczałam i romantico. Weny życzę.. żebyś była z nami przez długie.. lata

    OdpowiedzUsuń
  5. *.* Cudo *.* Bardzo klimatycznie, no i historia oryginalna ;) Zakochałam się w niej *.*
    A tak nie w temacie one shota myślałaś kiedyś, żeby napisać coś o Draco i Blaisie? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. To takie słodkie. Aż się dziwię, że miałaś czas na napisanie czegoś tak fajnego podczas comebacku SJ. Podobają mi się takie niekanonowe opowiadania, a zwłaszcza jak są dobrze napisane, a twoje się do nich zalicza.
    Czekam na kolejnego shota i życzę powodzenia przy pisaniu rozdziału DRARRY.
    Levi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    tekst jest wspaniały, bardzo dobrze się czytało, Draco los nie oszczędzał, ale i Harrego również, a jak się okazało odnaleźli szczęście obok siebie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie to urocze ^-^ To zdecydowanie jedno z lepszych Drarry, które czytałam ^-^

    OdpowiedzUsuń