Przepraszam, że tak późno, ale Tumblr to zło, które potrafi zatrzymać człowieka na długo... >.<
Matko... To już XVII rozdział! Nigdy nie sądziłam, że wytrwam przy pisaniu jakiegoś opowiadania do takiego momentu, ale cuda się zdarzają! ;D
4000 wyświetleń... 4000 WYŚWIETLEŃ! O MERLINIE! D Z I Ę K U J Ę!
11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! AŻ 11! To na razie rekord i mam nadzieję, że nie ostatni ♥
Ps. W tym tygodniu spodziewajcie się jakiegoś one shota, bo naszła mnie dzisiaj ochota na jakiegoś Smuta ;D *zboczone myśli: mode on*
Pss. To jest jeden z tych rozdziałów, który nic nie wnosi, ale z drugiej strony wyjaśnia parę spraw.
Miłego czytania i do następnego! ♥ ♥ ♥ / Kummie
***
Sam do
końca nie wiedział dlaczego tak zareagował. W końcu Theo to nie tylko jego
przyjaciel, ale całej reszty również. Wyszedł na korytarz i przetarł dłonią
oczy. Przeczesując swoje rude włosy, ruszył korytarzem w stronę Dormitorium.
***
Zdjął
buty i padł plecami na łóżko, różdżką zasłaniając krwistoczerwone kotary. Może to wydawać się śmieszne, ale przez te cztery dni, kiedy Harry był niedysponowany, Ron czuł się samotny. Na tyle samotny, na ile może się wydawać w otoczeniu Hermiony i Ginny. Brakowało mu przyjaciela; osoby tej samej płci, z którą mógł porozmawiać, jak facet z facetem.
I wtedy, dwa dni przed trafieniem Notta do skrzydła, Ron spotkał go na korytarzu.
Szedł właśnie z gabinetu profesora Dumbledora. Był u niego, wyjaśniając powód wypadku Harrego. Oczywiście nie powstrzymywał się mówiąc o Ślizgonach.Co to, to nie! No, bo dlaczego miałby się powstrzymywać, skoro miał okazję do zmieszania jakiegoś Ślizgona z błotem?
Lekki uśmiech błąkał się na jego ustach, ale on sam nie czuł się szczęśliwy. Jego druh znów był w skrzydle szpitalnym, a on po raz kolejny nie mógł nic zrobić... No, bo przecież przy Harrym siedzi teraz Malfoy, więc on nie jest tam potrzebny. Potem do niego zajrzy.
Minął właśnie jeden z zakrętów, kiedy wpadł na niego zdyszany Theo.
- Co do...Oh! Cześć Theo! - w pierwszym odruchu chciał zbesztać i pozbawić paru punktów osobę, która na niego wpadła, ale jeżeli okazało się, że to Theodore...
- Uh! Cześć Ronnie! Wybacz, że na ciebie wpadłem, ale jestem już spóźniony i... cię nie zauważyłem. Przepraszam! - Wyjąkał Ślizgon, biorąc parę oddechów.
- A gdzie się tak śpieszysz? Jeśli mogę wiedzieć oczywiście - powiedział i uśmiechnął się nieśmiało.
Theo wyprostował się i spojrzał Ronowi prosto w oczy. W końcu ktoś w jego wzroście!
- No wiesz, szlaban u Filcha, który zaczął się jakieś... piętnaście minut temu? Normalka - parsknął i przeczesał swoje kruczoczarne włosy.
- Rozumiem... No nic, nie zatrzymuję cię - mruknął smutno Gryfon. Miał nadzieję, że Ślizgon znajdzie czas, żeby z nim porozmawiać. Wyminął ciemnookiego i ruszył we wcześniej obranym kierunku. Po zrobieniu dwóch kroków, poczuł na swoim nadgarstku lekki uścisk. Odwrócił się i spojrzał na uśmiechniętego Notta.
- Wiesz... W sumie mogę dać sobie spokój z jednym szlabanem. Ale z góry mówię, że na następny pójdziesz ze mną! - Uśmiechnął się szeroko, a Ron nie zrobił nic oprócz odwzajemnienia uśmiechu.
***
Skradając się po korytarzach Hogwartu, czuli się jak pierwszoroczniacy, którzy wymknęli się spod 'czujnego' oka Prefektów. Cóż za zbieg okoliczności, że teraz oni sami pełnią taką funkcję!*
Podśmiewając się, szli obładowani kuchennymi zapasami, siląc się na zachowanie spokoju, aby nikogo nie zbudzić. W końcu, chyba nikt, nie chciałby zostać obudzony o północy.
Cudem, udało im się dostać do Wieży Astronomicznej nie napotykając się ani na Irytka, ani na panią Norris.
Rozsiedli się na czerwonym kocu w kratkę, który dał im Zgredek, wyciągając go z jakiejś szafki w kuchni. Odłożyli różdżki z włączonym Lumos i rozłożyli cały prowiant jaki dostali od Skrzatów. Zaczęli się nimi delektować, patrząc na półokrągły księżyc.
- Wiesz... - zaczął Theo, gryząc jedną z czerwonych żelek. - Martwię się o Harrego.
Ron spojrzał na niego i pokiwał głową.
- Ja też, ale wiem, że Harry z tego wyjdzie - odparł, a po chwili westchnął. - Jest twardy... - Spojrzał na dół, na swoje dłonie. Theo rozszerzył w zdumieniu oczy.
- Co? - zapytał inteligentnie, ukrywając delikatny rumieniec.
- Co, co? - zapytał i spojrzał na Ślizgona. O co mu chodziło? Przecież Harry na pewno z tego wyjdzie, ma silną wolę. Theo odchrząknął.
- No powiedziałeś, że jest twardy... Spojrzałeś się w dół i... to było dwuznaczne. Przepraszam... - wyjaśnił ciemnooki. Ron patrzył na niego, nic nie rozumiejąc. Po chwili spłynęło na niego błogie zrozumienie.
Och...
Twardy...
- Nie, nie, nie! Merlinie, nie! - Czuł, jak od szyi w górę robi się cały czerwony. Spojrzał przestraszony na Notta i zobaczył jak tamten zanosi się napływającym śmiechem. Po chwili obaj zanosili się śmiechem leżąc na Zgredkowym kocyku.
Po fali radości, uspokojeni napili się czegoś rozgrzewającego i rzucając zaklęcie ocieplające, usiedli bliżej siebie osłaniając się nawzajem od wiatru. W końcu październik nie zawsze jest słoneczny i ciepły; zwłaszcza nocą. Siedzieli cicho, wsłuchując się w dźwięki wydobywające się z lasu. W oddali było słychać wycie i szczekanie wilków.
- Nie lubię Draco. Siedzi cały czas przy Harrym i myśli, że wszystko może... - mruknął Ron. - To ja jestem jego przyjacielem, nie on! Polubili się zaledwie miesiąc temu i co? Nagle tacy przyjaciele?
Nott słuchał Gryfona z zainteresowaniem i spokojem. Sam czuł się trochę oszukany tą nagłą zmianą Draco. Rozumiał Rona, lepiej niż ktokolwiek inny.
- Wiem co czujesz, Ronnie. Jestem przyjacielem Draco, tak jak ty Harrego, ale... czy między nimi jest tylko przyjaźń? - Bo mam nadzieję, że nie, dodał w myślach.
- No nie żartuj, że oni... O Merlinie, nie! Naprawdę? - Nie dowierzał Ron. Theo pokiwał tylko smutno głową. Pomimo tego, że Ron nie jest tak mądry, jak Hermiona, wyczuł, że atmosfera się zmieniła. Odchrząknął cicho i podał Theo słodycz w kształcie błyskawicy. Ślizgon spojrzał jeszcze smutniej na przysmak...
Cholera, ale gafa, pomyślał Ron patrząc podle na żelka. Odchrząknął po raz kolejny.
- Dlaczego Ronnie? To jest takie... babskie! - stwierdził, uczepiając się pierwszej, lepszej myśli. Najwyraźniej podziałało, bo na twarzy Ślizgona pojawił się zadziorny uśmiech.
- Hm... W sumie z tymi długimi włosami... - tutaj, zaczął bawić się rudymi kosmykami Rona. - Wyglądasz trochę, jak dziewczyna~ - przeciągnął. Ron zrobił naburmuszoną minę i dźgnął Theo palcem w brzuch.
- Nieprawda! Hermiona mówiła, że wyglądam tak bardziej sexy! - stwierdził, zaplatając na piersi ramiona. Theo nagle spoważniał.
- Ron, niestety... - zaczął, kładąc rękę na ramieniu Gryfona. - Ona chyba kłamała - dodał i parsknął głośno, zakrywając usta dłonią. Oburzony Ron odwrócił się plecami do Notta, mrucząc przy tym jakieś obelgi. Ciemnooki zaczął mu doszczętnie słodzić, podwyższając przy tym niemiłosiernie ego rudego.
- ...i żartowałem! Naprawdę wyglądasz sexy. I masz ładne oczy... noo i gdybyś był homo na pewno bym się z tobą umówił.
Rona w tamtym momencie coś tknęło. Odwrócił się w stronę Theo i przejechał po nim wzrokiem, przygryzając wargę. No tak, zapomniał. Theodore Nott był gejem. Ze zdziwieniem stwierdził nawet, że specjalnie mu to jakoś nie przeszkadza.
- Ale podoba ci się Harry - stwierdził nagle. Ślizgon zamrugał parokrotnie. Czy to tak bardzo widać? Cholera, pomyślał. Kiwnął lekko głową, przyznając Gryfonowi rację. Nie chciał go okłamywać. Był jedną z nielicznych osób, której mógł i chciał zaufać. Ron uśmiechnął się smutno, poklepując Ślizgona po nodze. Po chwili ziewnął soczyście, a w ślad za nim poszedł Theo.
Uśmiechnęli się porozumiewawczo.
- Idziemy spać - odparli zgodnie i zaśmiali się cicho.
Zostawili koc ze wszystkimi pozostałościami, stwierdzając, że są w Hogwarcie, gdzie wszystko prędzej, czy później znajdzie swoje miejsce. Sięgnęli po różdżki i wyłączając Lumos, ruszyli do Dormitoriów.
- O kurwa, ale ciemno!
- Noo..., jak w dupie.
Szli w ciemność, śmiejąc się z prostoty wypowiadanych zdań.
***
Pierwszym przystankiem było Dormitorium Gryffindoru, toteż chłopcy udali się pod sam obraz Grubej Damy. Ron sam zaproponował, żeby Theo go odprowadził. Mieli trudności z wybieraniem odpowiednich schodów, ale w końcu - po piętnastu minutach - udało im się dobrnąć do Wieży.
Wpatrywali się w portret śpiącej, Grubej Damy, zastanawiając się, czy ją obudzić. W końcu pod wpływem coraz to głośniejszych szeptów, obgadywana sama się obudziła. Spojrzała na nich zirytowana i zmierzyła ich zimnym wzrokiem.
- Dlaczego budzicie mnie w środku nocy?! I dlaczego ty - wskazała na Rona - nie jesteś jeszcze w środku?!
- Proszę wybaczyć szanowna pani, ale odbywaliśmy obchód Prefektów. Och! Muszę przyznać, że w świetle tego księżyca, szanowna pani wygląda jeszcze wspanialej, niż zapamiętałem! - zbajerował Theodore. No tak, Ślizgoński spryt i takie tam..., pomyślał z przekąsem Ron.
Bądź, co bądź tym razem Slytherin jest górą.
- Och! Cóż to za wychowany chłopiec! I to ze Slytherinu! O matko, muszę pochwalić Dumbledora o takiej postawie!
Chłopcy spojrzeli po sobie i równocześnie zaczęli zapewniać, że nie jest to konieczne. Co by się stało, gdyby dyrektor dowiedział się o tych późnych schadzkach? W końcu udobruchana Dama stwierdziła, że pora się pożegnać. Nastał niezręczny moment, w którym ani Ron, ani Theo nie wiedzieli, jak się zachować. W końcu Nott przełamał się pierwszy i przytulił zaskoczonego Gryfona, dziękując za spędzony czas. Ze satysfakcją wymalowaną na twarzy, przyglądał się rumieńcowi, który wykwitł na policzkach Rona.
***
Zrobiło mu się cieplej na sercu, kiedy myślał o tamtym dniu. Czuł, że od tamtego momentu mocno związał się ze Ślizgonem. Niestety, pech chciał, że za długo nie nacieszyli się nową przyjaźnią.
Gówniane zrządzenie losu, pomyślał cierpko. Odwrócił się na drugi bok mając nadzieję, że uda mu się zasnąć. Walić to, że jest po trzynastej, walić to, że ma lekcje. Teraz chciał tylko spokoju.
***
Harry, Hermiona i Draco siedzieli skołowani w Dormitorium; tak jak zostawił ich wcześniej Ron. Popatrzeli wszyscy na siebie i westchnęli bezradnie. Byli przytłoczeniu ostatnimi wydarzeniami...
Harry ze strachem stwierdził, że za czasów Voldemorta było spokojniej. Przymknął oczy, czując na ramionach delikatne dłonie Draco, robiące mu masaż. Uśmiechnął się błogo, dziękując w duchu za tak świetną opiekę.
- Ja już pójdę... Mam teraz Numerologię, więc trochę odpocznę.
- Och, właśnie. Hermiono powiedź proszę, pani Vector, że siódmoroczni Ślizgoni mają dzisiaj wolne, dobrze? - zapytał Draco, a Gryfonka skinęła głową.
- Pewnie. To trzymajcie się, później do was wpadnę.
Rzucili jej jakieś pożegnanie, patrząc jak wychodzi przez obraz.
- Jestem zmęczony Draco... Jestem zmęczony, zdezorientowany, zły, smutny i nic nie mogę z tym zrobić - mruknął cicho.
- Ja też Potty, ja też. Chodź, pójdziemy się położyć. Może uda ci się zasnąć - zaproponował Ślizgon pociągając Harrego w stronę swojego pokoju. No tak, przypomniał sobie z uśmiechem, przecież Draco czuje się niekomfortowo wśród gryfońskich kolorów.
Draco ściągnął szatę i powiesił ją na krześle tak, aby ta się nie pogniotła.
- Pedant - zaśmiał się ciepło.
- Ja po prostu nie lubię, kiedy jest pognieciona - mruknął w odpowiedzi Ślizgon usadawiając swój piękny, ślizgoński tyłek obok Harrego. Przez chwilę kręcili się na łóżku szukając wygodnej pozycji. W końcu Draco przerzucił ramię przez brzuch Pottera, głowę przybliżając do jego szyi. Poza na 'łyżeczki' okazała się trafnym pomysłem, dzięki której oboje zasnęli już po paru chwilach.
Gryffindor: Hermiona Granger i Ronald Weasley - zwykli, oraz nasz zielonooki Harry Potter jako naczelny.
Hufflepuff: Hanna Abbott i Justyn Finch-Fletchley - zwykli, oraz Ernie Macmillan jako naczelny.
Ravenclav: Padma Patil i Anthony Goldstein - zwykli, oraz Terry Boot jako naczelny.
Slytherin: Pansy Parkinson i Theodore Nott - zwykli, oraz nasza dupa Dracon Malfoy jako naczelny.
Minął właśnie jeden z zakrętów, kiedy wpadł na niego zdyszany Theo.
- Co do...Oh! Cześć Theo! - w pierwszym odruchu chciał zbesztać i pozbawić paru punktów osobę, która na niego wpadła, ale jeżeli okazało się, że to Theodore...
- Uh! Cześć Ronnie! Wybacz, że na ciebie wpadłem, ale jestem już spóźniony i... cię nie zauważyłem. Przepraszam! - Wyjąkał Ślizgon, biorąc parę oddechów.
- A gdzie się tak śpieszysz? Jeśli mogę wiedzieć oczywiście - powiedział i uśmiechnął się nieśmiało.
Theo wyprostował się i spojrzał Ronowi prosto w oczy. W końcu ktoś w jego wzroście!
- No wiesz, szlaban u Filcha, który zaczął się jakieś... piętnaście minut temu? Normalka - parsknął i przeczesał swoje kruczoczarne włosy.
- Rozumiem... No nic, nie zatrzymuję cię - mruknął smutno Gryfon. Miał nadzieję, że Ślizgon znajdzie czas, żeby z nim porozmawiać. Wyminął ciemnookiego i ruszył we wcześniej obranym kierunku. Po zrobieniu dwóch kroków, poczuł na swoim nadgarstku lekki uścisk. Odwrócił się i spojrzał na uśmiechniętego Notta.
- Wiesz... W sumie mogę dać sobie spokój z jednym szlabanem. Ale z góry mówię, że na następny pójdziesz ze mną! - Uśmiechnął się szeroko, a Ron nie zrobił nic oprócz odwzajemnienia uśmiechu.
***
Skradając się po korytarzach Hogwartu, czuli się jak pierwszoroczniacy, którzy wymknęli się spod 'czujnego' oka Prefektów. Cóż za zbieg okoliczności, że teraz oni sami pełnią taką funkcję!*
Podśmiewając się, szli obładowani kuchennymi zapasami, siląc się na zachowanie spokoju, aby nikogo nie zbudzić. W końcu, chyba nikt, nie chciałby zostać obudzony o północy.
Cudem, udało im się dostać do Wieży Astronomicznej nie napotykając się ani na Irytka, ani na panią Norris.
Rozsiedli się na czerwonym kocu w kratkę, który dał im Zgredek, wyciągając go z jakiejś szafki w kuchni. Odłożyli różdżki z włączonym Lumos i rozłożyli cały prowiant jaki dostali od Skrzatów. Zaczęli się nimi delektować, patrząc na półokrągły księżyc.
- Wiesz... - zaczął Theo, gryząc jedną z czerwonych żelek. - Martwię się o Harrego.
Ron spojrzał na niego i pokiwał głową.
- Ja też, ale wiem, że Harry z tego wyjdzie - odparł, a po chwili westchnął. - Jest twardy... - Spojrzał na dół, na swoje dłonie. Theo rozszerzył w zdumieniu oczy.
- Co? - zapytał inteligentnie, ukrywając delikatny rumieniec.
- Co, co? - zapytał i spojrzał na Ślizgona. O co mu chodziło? Przecież Harry na pewno z tego wyjdzie, ma silną wolę. Theo odchrząknął.
- No powiedziałeś, że jest twardy... Spojrzałeś się w dół i... to było dwuznaczne. Przepraszam... - wyjaśnił ciemnooki. Ron patrzył na niego, nic nie rozumiejąc. Po chwili spłynęło na niego błogie zrozumienie.
Och...
Twardy...
- Nie, nie, nie! Merlinie, nie! - Czuł, jak od szyi w górę robi się cały czerwony. Spojrzał przestraszony na Notta i zobaczył jak tamten zanosi się napływającym śmiechem. Po chwili obaj zanosili się śmiechem leżąc na Zgredkowym kocyku.
Po fali radości, uspokojeni napili się czegoś rozgrzewającego i rzucając zaklęcie ocieplające, usiedli bliżej siebie osłaniając się nawzajem od wiatru. W końcu październik nie zawsze jest słoneczny i ciepły; zwłaszcza nocą. Siedzieli cicho, wsłuchując się w dźwięki wydobywające się z lasu. W oddali było słychać wycie i szczekanie wilków.
- Nie lubię Draco. Siedzi cały czas przy Harrym i myśli, że wszystko może... - mruknął Ron. - To ja jestem jego przyjacielem, nie on! Polubili się zaledwie miesiąc temu i co? Nagle tacy przyjaciele?
Nott słuchał Gryfona z zainteresowaniem i spokojem. Sam czuł się trochę oszukany tą nagłą zmianą Draco. Rozumiał Rona, lepiej niż ktokolwiek inny.
- Wiem co czujesz, Ronnie. Jestem przyjacielem Draco, tak jak ty Harrego, ale... czy między nimi jest tylko przyjaźń? - Bo mam nadzieję, że nie, dodał w myślach.
- No nie żartuj, że oni... O Merlinie, nie! Naprawdę? - Nie dowierzał Ron. Theo pokiwał tylko smutno głową. Pomimo tego, że Ron nie jest tak mądry, jak Hermiona, wyczuł, że atmosfera się zmieniła. Odchrząknął cicho i podał Theo słodycz w kształcie błyskawicy. Ślizgon spojrzał jeszcze smutniej na przysmak...
Cholera, ale gafa, pomyślał Ron patrząc podle na żelka. Odchrząknął po raz kolejny.
- Dlaczego Ronnie? To jest takie... babskie! - stwierdził, uczepiając się pierwszej, lepszej myśli. Najwyraźniej podziałało, bo na twarzy Ślizgona pojawił się zadziorny uśmiech.
- Hm... W sumie z tymi długimi włosami... - tutaj, zaczął bawić się rudymi kosmykami Rona. - Wyglądasz trochę, jak dziewczyna~ - przeciągnął. Ron zrobił naburmuszoną minę i dźgnął Theo palcem w brzuch.
- Nieprawda! Hermiona mówiła, że wyglądam tak bardziej sexy! - stwierdził, zaplatając na piersi ramiona. Theo nagle spoważniał.
- Ron, niestety... - zaczął, kładąc rękę na ramieniu Gryfona. - Ona chyba kłamała - dodał i parsknął głośno, zakrywając usta dłonią. Oburzony Ron odwrócił się plecami do Notta, mrucząc przy tym jakieś obelgi. Ciemnooki zaczął mu doszczętnie słodzić, podwyższając przy tym niemiłosiernie ego rudego.
- ...i żartowałem! Naprawdę wyglądasz sexy. I masz ładne oczy... noo i gdybyś był homo na pewno bym się z tobą umówił.
Rona w tamtym momencie coś tknęło. Odwrócił się w stronę Theo i przejechał po nim wzrokiem, przygryzając wargę. No tak, zapomniał. Theodore Nott był gejem. Ze zdziwieniem stwierdził nawet, że specjalnie mu to jakoś nie przeszkadza.
- Ale podoba ci się Harry - stwierdził nagle. Ślizgon zamrugał parokrotnie. Czy to tak bardzo widać? Cholera, pomyślał. Kiwnął lekko głową, przyznając Gryfonowi rację. Nie chciał go okłamywać. Był jedną z nielicznych osób, której mógł i chciał zaufać. Ron uśmiechnął się smutno, poklepując Ślizgona po nodze. Po chwili ziewnął soczyście, a w ślad za nim poszedł Theo.
Uśmiechnęli się porozumiewawczo.
- Idziemy spać - odparli zgodnie i zaśmiali się cicho.
Zostawili koc ze wszystkimi pozostałościami, stwierdzając, że są w Hogwarcie, gdzie wszystko prędzej, czy później znajdzie swoje miejsce. Sięgnęli po różdżki i wyłączając Lumos, ruszyli do Dormitoriów.
- O kurwa, ale ciemno!
- Noo..., jak w dupie.
Szli w ciemność, śmiejąc się z prostoty wypowiadanych zdań.
***
Pierwszym przystankiem było Dormitorium Gryffindoru, toteż chłopcy udali się pod sam obraz Grubej Damy. Ron sam zaproponował, żeby Theo go odprowadził. Mieli trudności z wybieraniem odpowiednich schodów, ale w końcu - po piętnastu minutach - udało im się dobrnąć do Wieży.
Wpatrywali się w portret śpiącej, Grubej Damy, zastanawiając się, czy ją obudzić. W końcu pod wpływem coraz to głośniejszych szeptów, obgadywana sama się obudziła. Spojrzała na nich zirytowana i zmierzyła ich zimnym wzrokiem.
- Dlaczego budzicie mnie w środku nocy?! I dlaczego ty - wskazała na Rona - nie jesteś jeszcze w środku?!
- Proszę wybaczyć szanowna pani, ale odbywaliśmy obchód Prefektów. Och! Muszę przyznać, że w świetle tego księżyca, szanowna pani wygląda jeszcze wspanialej, niż zapamiętałem! - zbajerował Theodore. No tak, Ślizgoński spryt i takie tam..., pomyślał z przekąsem Ron.
Bądź, co bądź tym razem Slytherin jest górą.
- Och! Cóż to za wychowany chłopiec! I to ze Slytherinu! O matko, muszę pochwalić Dumbledora o takiej postawie!
Chłopcy spojrzeli po sobie i równocześnie zaczęli zapewniać, że nie jest to konieczne. Co by się stało, gdyby dyrektor dowiedział się o tych późnych schadzkach? W końcu udobruchana Dama stwierdziła, że pora się pożegnać. Nastał niezręczny moment, w którym ani Ron, ani Theo nie wiedzieli, jak się zachować. W końcu Nott przełamał się pierwszy i przytulił zaskoczonego Gryfona, dziękując za spędzony czas. Ze satysfakcją wymalowaną na twarzy, przyglądał się rumieńcowi, który wykwitł na policzkach Rona.
***
Zrobiło mu się cieplej na sercu, kiedy myślał o tamtym dniu. Czuł, że od tamtego momentu mocno związał się ze Ślizgonem. Niestety, pech chciał, że za długo nie nacieszyli się nową przyjaźnią.
Gówniane zrządzenie losu, pomyślał cierpko. Odwrócił się na drugi bok mając nadzieję, że uda mu się zasnąć. Walić to, że jest po trzynastej, walić to, że ma lekcje. Teraz chciał tylko spokoju.
***
Harry, Hermiona i Draco siedzieli skołowani w Dormitorium; tak jak zostawił ich wcześniej Ron. Popatrzeli wszyscy na siebie i westchnęli bezradnie. Byli przytłoczeniu ostatnimi wydarzeniami...
Harry ze strachem stwierdził, że za czasów Voldemorta było spokojniej. Przymknął oczy, czując na ramionach delikatne dłonie Draco, robiące mu masaż. Uśmiechnął się błogo, dziękując w duchu za tak świetną opiekę.
- Ja już pójdę... Mam teraz Numerologię, więc trochę odpocznę.
- Och, właśnie. Hermiono powiedź proszę, pani Vector, że siódmoroczni Ślizgoni mają dzisiaj wolne, dobrze? - zapytał Draco, a Gryfonka skinęła głową.
- Pewnie. To trzymajcie się, później do was wpadnę.
Rzucili jej jakieś pożegnanie, patrząc jak wychodzi przez obraz.
- Jestem zmęczony Draco... Jestem zmęczony, zdezorientowany, zły, smutny i nic nie mogę z tym zrobić - mruknął cicho.
- Ja też Potty, ja też. Chodź, pójdziemy się położyć. Może uda ci się zasnąć - zaproponował Ślizgon pociągając Harrego w stronę swojego pokoju. No tak, przypomniał sobie z uśmiechem, przecież Draco czuje się niekomfortowo wśród gryfońskich kolorów.
Draco ściągnął szatę i powiesił ją na krześle tak, aby ta się nie pogniotła.
- Pedant - zaśmiał się ciepło.
- Ja po prostu nie lubię, kiedy jest pognieciona - mruknął w odpowiedzi Ślizgon usadawiając swój piękny, ślizgoński tyłek obok Harrego. Przez chwilę kręcili się na łóżku szukając wygodnej pozycji. W końcu Draco przerzucił ramię przez brzuch Pottera, głowę przybliżając do jego szyi. Poza na 'łyżeczki' okazała się trafnym pomysłem, dzięki której oboje zasnęli już po paru chwilach.
***
______________
* Z każdego Domu jest trzech Prefektów (nie wiem, czy tak jest naprawdę, ale co mi tam! ;D), dwóch zwykłych i jeden naczelny, czyli w moich skromnych wyobrażeniach jest tak:Gryffindor: Hermiona Granger i Ronald Weasley - zwykli, oraz nasz zielonooki Harry Potter jako naczelny.
Hufflepuff: Hanna Abbott i Justyn Finch-Fletchley - zwykli, oraz Ernie Macmillan jako naczelny.
Ravenclav: Padma Patil i Anthony Goldstein - zwykli, oraz Terry Boot jako naczelny.
Slytherin: Pansy Parkinson i Theodore Nott - zwykli, oraz nasza dupa Dracon Malfoy jako naczelny.
*Kocham Was!*
Oooo... wiedziałam że Ron pasuje do Notta. Szkoda aż mi go(Theo oczywiście). Fajnie się zapowiada te opowiadanie. Nie mogę się doczekać rozdziału :>
OdpowiedzUsuńOMG i jeszcze do tego pierwsza <(^-^)~
Usuń:D
Jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja między Ronem i Theo :D I czy w kolejnym rozdziale jest co liczyć na coś między Harrym i Draco? :D
OdpowiedzUsuńChodzi Ci o 'yhym, yhym' - czyli dzikie seksy i inne zabawy, czy ogólnie więcej Drarry, miej pobocznych par? ;D / Kummie
Usuńyhym yhym w wykonaniu Draco i Harrego zawsze ok <3 :D
UsuńRon i biedny Teodor; chciałabym prosić więcej drarry i życzę weny PS. a może z nietoperkiem coś
OdpowiedzUsuńSuper, ale(musi być ale :)) za mało dzikich seksów i innych zabaw! XD Jestem ciekawa, czy Ron i Theo szybko się "dogadają".
OdpowiedzUsuńPapapapapapa:*
Nanni
Łihihi nowa notka :3 Szkoda, że trochę krótko, ale i tak jestem uradowana :3 Biedny Nott ._. Ale jak to mówią: Do wesel się zagoi, c'nie? :D
OdpowiedzUsuńJa dużo weny życzę, bo chcę już kolejny rozdział i duuuzio Drarry ^.^
Ps. Jakbyś chciała to zapraszam do mnie. Może Ci się spodoba ;)
~Feniksa
Przepraszam, że dopiero teraz!! Czytałam tylko czasumi brakło na kom ;(ciekawy rozdział :) błagam o wiecej seksu!!! Zapraszam do siebie!!! Syśka
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale byłam na kolonii i nie miałam dostępu do netu. Rozdział wyszedł Ci wspaniale. Mimo małej ilości wydarzeń, wyjaśniło się w kocu kilka spraw. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny~
OdpowiedzUsuńMinko~
Jedziesz Ronuś :3
OdpowiedzUsuńAle tylko mi go skrzywdź...
Wtedy utnę ci ten rudy łeb -_-
Super~!
Witam,
OdpowiedzUsuńDraco jest taki czuły dla Harrego, coś mi się jednak wydaje, że coś się kroi między Theo, a Ronem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
jakie to było słodkie :D.. no i ten Ron ...
OdpowiedzUsuńMina
Jestem zachwycona tym drarry
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i cieszę się niezmiernie, że Ci się podoba moje opowiadanie! ♥♥♥ Pozdrawiam cieplutko! / Kummie
UsuńKocham poprostu ten rozdział pienkny jest sytuacja między ronem a nottem sie rozwija😏
OdpowiedzUsuńPs. Tym razem normalna godzina
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Draco jest taki czuły dla Harrego, ale coś mi się jednak wydaje, że coś się kroi tutaj między Theo, a Ronem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga