No to ten, miałam wstawić one-shota na 1000 wyświetleń i z okazji pewnego czegoś ;D
A więc 1000 wyświetleń już jest dawno (Za co z całego serca, a co tam! Z całej mnie: DZIĘKUJĘ ♥ ) no i.... dzisiaj mam Urodziny ^^ Także trochę taki rocznicowy ten one-shot ;D No, ale nie przedłużam i jak każdemu dzisiaj mówiłam: HAPPYCAROLINEDAY ! / Kummie
Ps. Proszę nie zabijajcie mnie... To jest mój pierwszy shot z Drarry ( o.O ) i.... to było pisane bez weny...
***
Tytuł: Skarpetkowa sprawa
Pairing: Drarry (chyba nikogo to nie dziwi xD )
Rodzaj: one-shot
Gatunek: Fluff, komedia (?)
Ostrzeżenia: Przekleństwa, podteksty, alternatywa wersja
istniejącego już one shota
istniejącego już one shota
Harry zaraz po przebudzeniu wiedział, że to będzie zły
dzień. Wiedział już rano, kiedy zamiast swoich ulubionych, czwartkowych
skarpetek w hipogryfy, wyciągnął - nie jego – w różowe Pufki pigmejskie. Miał
cholerną świadomość tego, że to coś znaczy i miał zamiar się dowiedzieć co.
***
Kiedy Ron zapytał przy śniadaniu, dlaczego ma odwrotnie
założoną szatę, Harry od razu spojrzał na te różowe skarpetki. Od samego
początku – zwłaszcza, kiedy Ginny jednego miała - wiedział, że Pufki są
zdradliwymi zwierzętami. Czuł, że pod tą
całą różową puszystością, kryje się złośliwa, wynaturzona osobowość.
- Złe. One są złe – wymamrotał do owsianki, kiwając
przekonująco głową.
- Kto jest zły, Harry? – zapytała Hermiona siedząca obok
niego, marszcząc czoło.
- Pufki pigmejskie. Złe.
Gryfonka posłała Ronowi przestraszone spojrzenie, a ten
wzruszył tylko ramionami.
- Dlaczego one są złe…? – zapytała z rezerwą.
- Są zdradliwe. Moje skarpetki. Widzisz? To nie są moje
skarpetki. – stwierdził Harry, podnosząc jedną nogę i podciągając nogawkę.
Kilka osób jęknęło a inni patrzyli na niego jak na wariata.
Taak, już od dawna przeczuwali, że z wybrańcem jest, jednak coś złego. Może to
wpływ tych wszystkich dropsów, które dostawał od Dumbledora? Nikt nigdy nie
wykluczał tej opcji.
- No i co, jest z nimi nie tak?
- I po co w ogóle je ubrałeś, skoro nie lubisz Pufków?
- To nie moje skarpetki. Ja nie lubię Pufków. Moje
hipogryfy. Chcę, teraz. – odpowiedział poważnie Harry.
Ron przeżuł powoli kiełbaskę a Hermiona z wrażenie zamknęła
książkę.
- Hej Harry, czy
mógłbyś mi podać dżem? – wtrącił się Neville. Harry spojrzał na niego, jak na
idiotę i pokręcił głową. Neville
podrapał się po włosach i przygryzł wargę. – Dlaczego?
- Ja chcę moje skarpetki. Widzisz? Ja nie nosze Pufków. –
odparł w końcu Harry, po raz kolejny unosząc nogę i pokazując Gryfonowi swoją
nieogoloną nogę i oczywiście skarpetki w różowe Pufki pigmejskie.
- To są skarpetki Malfoya. – stwierdził Neville, samemu
sięgając po dżemom truskawkowy.
- Skąd to wiesz? – zapytała Hermiona, mrużąc oczy.
- Są inicjały. Widzisz? D.M. Draco Malfoy.
Powiedział i wskazał na pasek jaśniejszego materiału, na
którym rzeczywiście wyszyte były inicjały Ślizgona. Harry warknął i walnął z
pięści w drewno. Kiedy cały stół Gryffindoru patrzył na Harrego, on odwrócił
się wściekle w stronę stołu Slytherinu, gdzie od razu wyłapał platynowe włosy.
Draco siedział prosto z założonymi rękoma, wpatrując się wrednie w talerz z jajecznicą. Po chwili
podniósł wzrok i skrzyżował go z Harrym.
Kiedy Gryfonowi
poleciały łzy, blondyn uśmiechnął się zwycięsko i ruszył ku wyjściu z Wielkiej
Sali.
- Cholera! – krzyknął Harry, wycierając rękawem łzy. To była wina szpiczastej brody Malfoya!
Potter był tego pewny.
- Harry, idź może do
pani Pomfrey i niech ci da coś na uspokojenie. – Powiedziała Hermiona, patrząc
na niego z pobłażaniem.
- Nie pójdę! Ja chcę moje skarpetki! – warknął, waląc głową
o stół.
- To może pójdziesz je zmienić na inne? – podsunął cicho
Ron. Harry posłał mu piorunujący wzrok
mówiący „Ty chyba jesteś głupi!”. Ron
uniósł wysoko brwi i odsunął się od Harrego. – Rozumiem, że nie pójdziesz…
Hermiona warknęła gardłową, brzmiąc jak Krzywołap, któremu
nadepnięto na ogon. Ron kiedyś to zrobił.
Potem nigdy więcej nie podszedł do tego kota.
- Na stare gacie Merlina! To idź do Malfoya i zamień mu te
skarpetki!
Harry spojrzał na nią zranionym wzrokiem i pokręcił przecząco
głową. Brunetka nie skomentowała, tylko zacisnęła wargi w cienką linię.
- W takim razie, dajcie mi wasze eseje z transmutacji.
Sprawdzę wasze błędy - dodała spokojniej.
- Esej z transmutacji
- powtórzył cicho Harry.
Zły dzień.
Bardzo zły.
To wszystko przez Pufki. I Malfoya.
***
Harry miał plan. Plan, który chciał zrealizować zaraz na
eliksirach.
Kiedy weszli do klasy, poczekał chwilę na Ślizgona i
skierował się na miejsce tuż za nim.
Ustawił swój kociołek tak, aby mieć idealny obraz na postać Ślizgona. Zwłaszcza
na jego nogi.
- Wiesz Blaise? Zgubiłem gdzieś swoje skarpetki… Matka
wysłała mi je tydzień temu, a ja już nie mogę ich znaleźć! – powiedział smętnie
Draco, patrząc ukradkiem na Harrego. Zastanawiał się, co ten pospolity Gryfon,
robił tak blisko jego osoby.
- Zgubiłeś je? No cóż… Przykre.
- Ja wiem, że to jest przykre. Wiem o tym, bo to były moje
ulubione skarpetki w Pufki Pigmejskie! – powiedział Draco, jakby była to najbardziej
oczywista rzecz ze wszystkich.
- A nie te zielone z hipogryfami? Przecież ten zielony
szczególnie ci się podobał tylko, że nie pamiętam dlaczego… - powiedział Blaise,
odmierzając idealną porcję pajęczych nóżek. Draco spojrzał na niego w zamyśleniu,
ażeby po chwili pokiwać głową.
- Potter jest idiotą – stwierdził po jakimś czasie blondyn.
Zabini parsknął rozbawiony, jakby przypomniał sobie jakąś śmieszną historię. –
Ja to co innego, ja jestem wyjątkowy.
Ty wyjątkowy? Ty masz
wystającą brodę i ulizane włosy. Ha! -
pomyślał Harry, mając nadzieję, że Zabini okaże się medium czytającym w myślach
i wepchnie Malfoya do kociołka.
- Oczywiście Draco. –
odparł sucho Blaise. Potter miał wrażenie, że na pustyniach alarmują o brak
wody.
Harry pokroił wysuszona gąsienicę i dodał jej kawałki do
kociołka, obserwując jak substancja zmienia się na glutowaty - lub jakby określi to Snape – pistacjowy kolor.
Spojrzał na czas oczekiwania dalszej reakcji eliksiru i z zadowoleniem
stwierdził, że może wykonać swój plan.
- Malfoy! – syknął. Wołany odwrócił się w stronę Gryfona z
uniesioną – idealnie wyskubaną - brwią. Harry wskazał na miejsce koło siebie i
pomachał ręką, aby Draco usiadł koło niego. Ślizgon zmarszczył brwi i z rezerwą
podszedł do Harrego.
- Czego chcesz Potter?
- Masz jakiś problem? – zapytał poważnie Harry. Malfoy
spojrzał na niego jak na świra.
- Tak! Ty, Potter jesteś moim problemem! – Harry przewrócił
oczyma.
- Nieee… Chodzi mi o coś innego! – powiedział i spojrzał
sugestywnie na dół. Draco patrzył na niego w szoku.
- Potter. Co ty mi sugerujesz? – zapytał. Harry z rumieńcem
przewrócił po raz kolejny wzrokiem.
- Idioto! Skarpetki! –
odparł i podciągnął, już któryś raz z rzędu spodnie. Draco spojrzał na jego
stopy i zapowietrzył się głośno.
- Ty… Ukradłeś mi skarpetki! – warknął, patrząc wrogo na
Pottera.
- A ty ukradłeś moje z hipogryfami! – odwarknął.
- Po cholerę mi twoje skarpetki?! Przez ciebie to jest
najgorszy dzień w moim życiu! Och nie… Najgorszy był kiedy cię zobaczyłem!
- Weź się ogarnij Malfoy! To JA mam najgorszy dzień w życiu!
Od samego początku tej szkoły mam wyznaczone skarpetki na każdy dzień! A
dzisiaj patrzę i co? A no, mam jakieś skarpetki w te cholerne, różowe Pufki!
Nienawidzę Pufków!
Draco patrzył na niego, ze szczerym zdziwieniem. Zamrugał
kilka razy i schylił się do Harrego.
- Ty… Ty też, masz skarpetki na każdy dzień…? – zapytał cicho,
owiewając ciepłym oddechem szyję Gryfona. Harry wciągnął głośno powietrze i pokiwał
lekko głową, przygryzając wargę.
Włosy Malfoya, wydały mu się w tamtym momencie bardzo
miękkie.
- Jutro w bibliotece, Potter. – powiedział Draco i odszedł
do swojego stanowiska.
Harry spojrzał na swój kociołek, który powinien mieć
krystalicznie, błękitną substancję we wnętrzu.
Jęknął przeciągle, patrząc jednym kontem oka na granatową maź
w kotle, a drugim na zbliżającego się Snape’a .
Zły dzień.
Złe Pufki.
Zły Malfoy.
***
Następnego dnia, Harry znów nie znalazł swoich skarpetek.
Tym razem, były to wyjątkowo Ślizgońskie skarpetki w węże, które wiły się po materiale. Od samego patrzenia na nie dostawał dreszczy a
kiedy zobaczył Malfoya, te dreszcze się nasiliły.
***
Przy śniadaniu usiadł jak najdalej od ciągle warczącej
Hermiony.
Był dość podekscytowany, ponieważ zaraz po wyjściu z wierzy
Gryffindoru spotkał Zgredka, który poinformował go, gdzie pierze i sortuje się
wyprane ubrania. Całkiem zadowolony z rezultatu, oczekiwał wejścia Malfoya na
salę. Kiedy to nastąpiło, zakrztusił się swoim sokiem dyniowym – przy okazji
wypluwając, większość niego na siebie.
Wycierając spocone ręce, wstał od stołu i ruszył do gromady Ślizgonów,
ignorując wszystkie nachalne i zdziwione spojrzenia zebranych na Sali. Kiedy w
końcu dodarł do Slytherinu, wrył się pomiędzy Parkinson, która chyba przytyła
ostatnio i Malfoya, ignorując opryskliwości tej pierwszej i zadziorny uśmieszek
drugiego.
- W czym ci pomóc, Potter? – zapytał grzecznie Malfoy,
gryząc tosta. To brzmiało jak groźba. Jak: zabiję cię.
Ugryzł tosta, ugryzł tosta,
ugryzł tosta…
- Potter? Haaloo? Ziemia do Pottera! Odbiór? Z tej strony
Malfoy center, Potter słyszysz mnie?
- Co? Tak. Pomóc. Ja ci mogę pomóc. – odpowiedział w końcu
Harry.
- Nie łódź się, że Draco coś od ciebie będzie chciał. –
powiedziała zgryźliwie Parkinson.
- Nie z tobą rozmawiam, Mopsie… - odparł chłodno Harry, nie
zaszczycając jej spojrzeniem.
O Godryku…. Uśmiech…
cholera.
- Wiem, gdzie przechowują skarpetki. – Dodał tajemniczo.
- Teraz wiem o co chodziło mojej matce, kiedy mówiła żebym
trzymał się z dala od narkotyków.- wtrącił Zabini, pijąc kawę.
- Gdzie? – zapytał Malfoy.
On i Harry mrugali, patrząc na siebie. Parkinson wydała z
siebie żałobną pieśń. Zabini znieruchomiał z kubkiem w rękach a reszta
Ślizgonów patrzyła oniemiała. Draco
najwyraźniej lubił szokować innych.
- Eee… - Pauza. Wyjątkowa cisza jaka ich otoczyła, były
przerażająca. Bardziej przerażająca od widoku nagiego Seamusa. Harry coś o tym
wiedział.
- Więc? – Zniecierpliwiony Malfoy. A Gryfon miał nadzieję,
że w Ślizgonie jest jednak coś dobrego. Najwyraźniej jest głęboko ukryte. A Harry miał zamiar to znaleźć.
- Po lekcjach, przy kuchni – wymamrotał.
Zwiał z Wielkiej
Sali.
***
- A więc Potty? – zapytał Draco, będąc punktualnie o
dwudziestej przed wejściem do kuchni.
Idiota – pomyślał czule
Harry, mając na myśli Rona.
*
- Harry… Ja mam
nadzieję, że ty nie chcesz r-robić jakiejś orgii z Malfoyem…
- Ha! Haha.
Oczywiście, że nie.
Orgia bez skarpetek?
Oj Ron…
*
Gryfon otrząsając się z myśli, pogilgotał gruszkę będącą na
obrazie i przeszedł przez portret.
- O Salazarze… Czy ty właśnie pomacałeś gruszkę?
- Zboczony dureń – skwitował Harry.
Kiedy znaleźli się w kuchni, Harry zawołał Zgredka. Pokierowali
się do innego pomieszczenia, o którym ani Ślizgon, ani Gryfon nie mieli pojęcia
i przystanęli przy wejściu.
Przy biurku siedział stary - bardzo - stary Skrzat, który przysypiał
na krześle, ze stróżką śliny spływającej mu po brodzie. Malfoy wydał niewyartykułowany dźwięk i
schował się za Pottera.
Harry rozejrzał się po
pomieszczeniu. Gdzieniegdzie w powietrzu wirowały ubrania, a parę centymetrów od
nich znajdowały się idealne kwadraty białego czegoś, które raz za razem
rozpraszały się i delikatnie mieszały się z ubraniami. Gryfon roześmiał się głośno.
- Z czego ty się śmiejesz?
- Hahaha! Niewidzialne pralki! – wyjąkał.
***
Po dwóch tygodniach
sytuacja się unormowała. Harry wraz z Malfoyem w końcu – po wielu kłótniach i
sprzeczek - poszli na skargę do Dumbledora, prosząc o zmianę Skrzata prowadzącego pralnię.
Stary Drops, jak na fana Drarry przystało, zgodził się bez
ogródek. Oczywiście nie wyjawił im tego,
że specjalnie mieszał różne części
garderoby uczniów i tworzył pary. Przykładem pierwszym z brzegu jest
Theodor
Nott i Bill Weasley, który nie wiadomo jak i kiedy znalazł się w ogóle w
Hogwarcie.
***
Harry siedział cały zadowolony przy stole Gryffindoru, razem
ze swoimi poniedziałkowymi skarpetkami. Jego humor był wyśmienity i nawet
Hermiona nie pluła już swoim jadem.
Jadł w spokoju swoją owsiankę z owocami, kiedy usłyszał
chrząknięcie powyżej swojej głowy.
Odwrócił się i
napotkał stalowy kolor oczu Malfoya.
- Hm? – mruknął, przełykając truskawkę.
- Przesuń się, Weasley. – burknął Draco, wciskając się blisko
Harrego. – Proszę – dodał, kładąc na stół ładnie zapakowaną paczuszkę,
średniej wielkości. Harry zmarszczył
brwi i podrapał się po włosach.
- Dziękuję? Ale co to jest?
- Zerknij to zobaczysz. – odparł Malfoy, rumieniąc się.
Gryfon, zdziwiony odpakował delikatnie czarny papier i
otworzył wieczko pudełka. W środku była najsłodsza para skarpetek, jakie Harry widział
w swoim nędznym życiu.
Były one brzoskwiniowo-pastelowe z powyszywanymi czerwonymi serduszkami,
rozmieszczonymi w równych odległościach. Czasami za którymś z serduszek
pokazywał się mały jelonek, goniący się z małym pawiem. Harry w tamtym momencie
wyglądał, jak Zgredek, który właśnie dostał skrawek materiału.
- Jeeeeejkuuu! To jest słodkie! – wtrąciła się Ginny, która
kontem oka – zresztą jak cały stół Gryffindoru – oglądała całe zajście.
- Pod spodem jest coś jeszcze… Moja stylistka… Um…
Dopasowała je do czegoś… - wyjąkał
Draco, zerkając na swoje wypiłowane paznokcie. Hary odchylił ostrożnie
skarpetki , które zaraz z impetem odłożył na miejsce.
- C-co twoja stylistka miała na myśli… Szykując mi bokserki…? - miauknął Harry, patrząc na usta Draco.
- Ona… Znaczy ja… Ah… Będziesz miał coś przeciwko, jeżeli
kiedyś, może wyjdziemy, gdzieś razem na jakieś poszukiwanie skarpetek… Harry?
- Ja… Oh… Tak. Znaczy nie! Nie, nie będę miał niczego
przeciwko… Draco - mruknął, spod
ciemnych rzęs.
Harry nie wiedział do końca co się później stało, ale
Hermiona chyba nie bez powodu krzyknęła „Kurwa mać! ” Co jej się, de facto
pierwszy raz w życiu zdarzyło. I nie bez powodu Dumbledor wykrzyknął do McGonagall,
że ma mu kupić pięć paczek dropsów.
Czując coś ciepłego na swoich wargach, Harry włożył rękę do
czegoś, co kusiło go już od pewnego czasu.
Włosy Malfoya okazały się, jednak nad wyraz miękkie i nie
obklejone żelem.
Cały uradowany odsunął się trochę od Draco – tak, teraz był
to jego Draco – i spojrzał w jego
śliczne oczy.
- Chcesz zobaczyć, jak leżą na mnie te bokserki…? – zapytał nieśmiało.
- Ale nie obrazisz się, jeśli zedrę je potem zębami…?
Szelmowski uśmiech, jaki ukazał Ślizgon sprawił, że nie jednej Puchonce
zrobiło się mokro.
Ale wszystkie mają problem, ponieważ Harry zamierzał robić
teraz bardzo nieprzyzwoite rzeczy z Malfoyem.
Z wszystkimi skarpetkami, jakie zdołają przywlec do Pokoju
Życzeń.
*Pufek Ginny*
***
***