Cześć Wam, Drarrynisse! Witam Was w ten chłodny, deszczowy dzień!
Wakacje! W końcu wakacje, których ja jak na razie nie czuje... Hm, mam nadzieję, że to się niebawem zmieni~
Uwaga, tutaj są moje małe dygresje:
Ah, dzisiaj sobie trochę pogadam, bo jak wiadomo w tym tygodniu zalegalizowano śluby homoseksualne, co mnie osobiście bardzo cieszy, ale jak zauważyłam - nie każdego. I zaczęła się, proszę Państwa, gównoburza na temat tego, jak to osoby homoseksualne są złe, be i w ogóle fujka, bo przecież jak tak można! Toż to wbrew naturze!
Bullshit, Wam powiadam. Prawdziwy bullshit.
Tak bardzo boli mnie zacofanie naszego kraju, chociaż może nawet i nie kraju, ale społeczeństwa, że mam ochotę strzelić sobie kulkę w łeb. Przepraszam bardzo, ale czemu mają służyć slogany typu: pedały do gazu i inne ścierwa, wypisywane przez prawdziwych polskich patriotów, których połowa szafy zajmuje odzież z napisami: JP na 100%?
Powie mi ktoś, co się dzieje? Zaraz po przebudzeniu, kiedy włączyłam wszystkim dobrze znany portal społecznościowy, niemal od razy natknęłam się na ludzi, którzy wstawiali obrazki i inne ścierwa, obrażające osoby homoseksualne i nową aplikację, która zmienia zdjęcie profilowe na to tęczykowe cudo. Boli mnie to, że piszą to osoby, które w życiu nie miały kontaktu z osobą innej orientacji. W niemal 80% byli to faceci, którzy prawdopodobnie boją się, że dostaną w dupę, chociaż prawda jest taka, że gej by nawet na nich nie spojrzał. Boli mnie to, że ludzie porównują geja, do pedofila, który zaraz po zaadoptowaniu dziecka, będzie je gwałcić, molestować i trzymać w piwnicy zaraz koło zgniłego worka ziemniaków. Oczywiście ta sama część ludzi, każdego wieczoru wchodzi na stronki z porno, gdzie napalają się na parę lesbijek, bo to przecież jest tak bardzo podniecające!
Gdzie tu sens i logika? Czy robi im się lepiej, wypisując takie rzeczy? Robią to dla lajków, czy po prostu się boją, że jeżeli tego nie napiszą to ludzie zaczną po nich jechać jak walec po świeżym asfalcie?
Cholera, ludzie - nie róbcie z tego nie wiadomo czego. Miłość to miłość i nawet jeżeli Wam się to nie podoba, nie wygłaszajcie tego całemu światu, najlepiej jeszcze z jakimś zajebiście cudownym obrazkiem, który sprawia, że chce mi się płakać z litości.
Bądźcie poważni i zachowujcie się odpowiednio do swojego wieku, bo później robi mi się przykro, kiedy słyszę obelgi pod kątem naszego zacofania od ludzi z innych państw.
Dziękuję za uwagę, Kummie się wyżyła.
~~~A teraz chciałabym powitać: #Kimie, GamePlayerLegend, Ciasteczkowy potwór
Witajcie gorąco, rozgośćcie się wygodnie i enjoy :D
A za piękne komentarze dziękuję:
DivaAlex, CyziowateCiastko, KaoY, Kama, Ala, Karola, Strzyga, Szczelecka, Wild Roses,
Weronika:*, #Kimie,~Ar, Anonim (który w dlaszym ciągu się nie podpisał!), Toruviel, Uzależniona Od Książek, Writer, White, #Drarry N, Enigma Nox, Izu-chan~, Kati, Ginny, GamePlayerLegend
Kocham Was z całego serduszka ♥ (Gdyby ktoś jeszcze nie widział, odpisałam na Wasze komentarze~)
Nie da się nie zauważyć, że powoli zbliżamy się, małymi kroczkami, ku zakończeniu naszej historii...
Szczerze mówiąc planuję jeszcze tylko 1/2 rozdziały i epilogi.
Nie powiem, że nie związałam się z tym opowiadaniem, bo byłoby to nieprawdą, ale... naprawdę mam go już dosyć XD
Naprawdę uwielbiam każdą postać, wątek i inne małe szczególiki, ale to już robi się męczące~ Nie czuję już tej satysfakcji i motylków, jak przy pisaniu pierwszych rozdziałów i jedynie czuję to, kiedy myślę o epilogu, przez który mam ochotę się śmiać jak głupek, którym de facto już jestem ;D
Oczywiście nie skończę pisania, nie nie niee! Będę pisać one shoty, które Wam zalegam i te, które obiecałam niektórym osobą~ W sumie, jeżeli ktoś z Was ma jakiś pomysł na jakiegoś one shota, ale nikt do tej pory go nie napisał to możecie mi to napisać~! Otworzę taką zakładkę, gdzie możecie pisać swoje małe zachcianki i pomysły. Jedyny warunek to taki, że ma to być pairing homoseksualny. Nie napiszę nic hetero i to Wam mogę otwarcie powiedzieć. Ewentualnie pobocznie, ale nic więcej. Amen.
Jeżeli już mowa o zakładkach, to pojawiła się jeszcze jedna, która nosi tytuł: Pytania, problemy i inne drobiazgi. Tam możecie pytać o wszystko, a zrobione jest to tylko po to, aby nie robić bałaganu pod rozdziałami, gdzie czasami prowadzi się naprawdę ogromne konwersację :D
Dobra, hm...
Mam jeszcze jedną sprawę i to tyczy się każdego, kto aktualnie czyta te słowa~
Mam do Was wszystkich jedną, małą prośbę, a mianowicie: komentarz.
Jeżeli czytujesz tego bloga i śledzisz na bieżąco wszystkie rozdziały, proszę skomentuj to~
To jest jedyny raz kiedy proszę Was o coś takiego i jest to naprawdę ważne!
To nie są moje małe widzimisie, ale jest mi to bardzo potrzebne.
Wiem, że niektórym może być głupio, bo z jakiegoś powodu nagle przestali komentować, ale takie osoby też są mi potrzebne. Nawet bardzo. A ja nie będę o nic zła, bo mówiąc szczerze też tak mam, że czytam i komentuję, ale przychodzi do mnie leń i bach! Już tylko czytam.
Więc proszę: napiszcie tutaj komentarz, przy czym nie zapomnijcie się podpisać! To jest BARDZO ważne!
Myślę, że Wam się to zwróci :)
Ah, okej. Koniec~
Dziękuję, że tu jesteście i ENJOY! ♥ / Kummie
***
Wystarczyło tylko, aby otworzył oczy, żeby chcieć z powrotem zatopić się w swoich sennych marzeniach.
Harry Potter miał ochotę płakać. Płakać tak głośno, aby wszyscy inny patrzyli na niego jak na kogoś z poważną wadą, oczywiście o ile nie robili tego już wcześniej.
Wybudził się z najpiękniejszego snu, jaki kiedykolwiek przytrafił się mu w jego nędznym życiu, gdzie każdy element wydawał mu się tak realistyczny, że z całą pewnością mógłby stwierdzić, iż był prawdą.
Wziął głęboki oddech i przetarł mocno swoje oczy, nie dopuszczając do tego, aby chociażby jedna kropla słonych łez wypłynęła spod jego powiek. Musiał wytrzymać jeszcze kilka godzin, nim jego przyjaciele, którzy już krzątali się głośno po pokoju, wyjadą poza mury Hogwartu.
Przez małą chwilę zastanawiał się, jakim cudem znajdował się pod pościelą i jak to się stało, że kotary od łóżka były zasłonięte. Z tego co pamiętał, zasnął pod kocem, którego teraz nie potrafił znaleźć. Normalnie nie zwróciłby na to uwagi, jednak wczorajszy wieczór i noc były czymś, co zapamięta bardzo długo, ze wszystkimi możliwymi szczegółami; nawet jeżeli doprowadzało go to do szczerych łez bezsilności.
Podniósł się do siadu i z lekkim oporem odsłonił kotary, które tak dobrze oddzielały go od reszty świata. Przywitał go widok paradującego bez spodni Seamusa i Deana, który natomiast nie miał koszulki. Harry niemal od razu pożałował, że jednak odsłonił te głupie kotary, co potwierdził głośnym jęknięciem. Wszyscy jak na komendę spojrzeli na niego zgodnie i nawet Ron, który zawzięcie składał swoją piżamę spojrzał na niego dziwnie zaskoczony.
- Gorzej ci? - zapytał Neville, który wyglądał na dosyć niewyspanego. Harry wysilił się na mały uśmiech, który posłał w stronę współlokatorów.
- Chyba mi gorzej, więc Seamus proszę, załóż spodnie - powiedział cicho, a reszta parsknęła zgodnie. Nikt nie odważył się powiedzieć, jak bardzo im ulżyło na widok żartującego Harry'ego.
- Bardzo śmieszne... - mruknął Irlandczyk i sięgnął po spodnie leżące na ziemi. Nie omieszkał od wypięcia się w stronę Pottera.
- Ew - mruknął Potty i jak najszybciej odwrócił wzrok. Jedyny tyłek, na który patrzył bardzo chętnie należał tylko i wyłącznie do Draco.
Draco...
Potrząsnął szybko głową, odganiając myśli na bok. Musiał przecież w końcu przyzwyczaić się do tego, że świat nie kręci się wokół Draco, nawet jeżeli miał swoje własne, odmienne zdanie. Od tego zależało jego przyszłe życie i naprawdę chciał wrócić do swojego poprzedniego, w miarę szczęśliwego żywota. Zdał sobie z tego sprawę wczoraj wieczorem, kiedy delikatne ramiona Aleca objęły go uspokajająco. W tym nowym przekonaniu utwierdził go sam Ślizgon, któremu obiecał, że postara się jakoś funkcjonować, do czasu, aż jego prawdziwy Draco wrócić do siebie.
Poczochrał swoje ciemne włosy i wstał powoli, czując jak ogarnia go lekki chłód. Zmarszczył brwi i spojrzał w stronę okna, zza którego prószył biały puch.
Nie wiedział jak długo przyglądał się w ten sielankowy obrazek, jednak zdążył przypomnieć sobie ten specjalny, wesoły uśmiech Draco, który pojawiał się za każdym razem, kiedy Malfoy widział śnieg.
Uśmiechnął się smutno.
- Wróć szybko - szepnął i założył swoje okulary.
***
- Myślisz, że powinnyśmy im o tym powiedzieć? - zapytała Hermiona, lekko pochylając się w stronę jedzącej tosta Pansy. Ślizgonka spojrzała na nią kątem oka, namiętnie przeżuwając chrupiący chleb.
- Oczywiście, że tak - stwierdziła pewnie. - Wszystkim oprócz Draco - dodała i podetknęła swojego tosta pod nos Gryfonki. Hermiona spojrzała na nią sceptycznie, jednak po chwili zastanowienia ugryzła porządnie ciepłą jeszcze grzankę, by po chwili przyznać jej rację.
Ich misja nie wypadła do końca tak jak chciały i nawet teraz uciekały wzrokiem od profesorów siedzących przy stole, jak najszybciej potrafiły.
Cała ich "tajna misja" poszłaby całkiem dobrze, gdyby nie fakt, że peleryna niewidka naprawdę była już z lekka za mała, nawet dla dwóch dorosłych osób.
Wciąż nie potrafiły dojść do tego, jak profesor Dumbledore zdołał zobaczyć ich zgrabne nogi wystające spod tej nieszczęsnej peleryny. Ukryły się nawet za stołem, aby jakoś zatuszować swoją obecność, jednak także to nie pomogło im zataić swojej obecności przed wzrokiem dyrektora.
Na ich szczęście, dostały tylko reprymendę od sztywnej profesor McGonagall.
Faktem, który zaważył na nie odjęciu punktów, było to, że i tak miały zostać zawołane do gabinetu. Ułatwiły nauczycielom zadanie, chociaż mina Severusa nie należała do tych najszczęśliwszych, jak zawsze zresztą. Zwłaszcza, kiedy widział, że jedna z jego ulubionych uczennic i wychowanek, stała stanowczo za blisko szlamowatej, ale bądź co bądź, mądrej Gryfonki.
Jak się później okazało, dziewczyny miały zostać zawołane ze względu na to, że były jednymi z najbliższych przyjaciół zarówno Pottera jak i Malfoya. Chociaż jak powiedział sam Severus duże znaczenie miało to, że wydawały się najbardziej kompetentne spośród reszty ich znajomych. Ten mały fakt wolały zatuszować przed swoimi przyjaciółmi, ponieważ zarówno Blasie, Ron i nawet Theo mogliby się nieźle o to obrazić.
- Hermionko~ - mruknęła Pansy, patrząc na dziewczynę, która ze skupieniem studiowała jakąś grubą książkę. - Chcesz odwiedzić mnie na święta?
Tak szybko, jak Pansy zamrugała, tak szybko Gryfonka spojrzała na nią swoim czujnym wzorkiem.
- Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł, Pans - stwierdziła z lekkim westchnieniem. To nie tak, że nie chciała jej odwiedzić. Chciała i to nawet bardzo, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że w większym stopniu składa się z mugolskiej krwi, aniżeli z tej magicznej; co się z tym wiąże - bała się reakcji rodziców Pansy, którzy z całą pewnością sceptycznie podejdą do związku ich córki z mugolską dziewczyną.
- Wiem o czym myślisz, ale nie wydaje mi się, żeby rodzice mieli coś do powiedzenia na ten temat - westchnęła. - Zresztą moja mama i brat* polubią cię z całą pewnością. Trochę gorzej może być z ojcem, ale najwyżej zamkniemy go w spiżarni, albo w piwnicy.
- Myślisz, że powinnyśmy im o tym powiedzieć? - zapytała Hermiona, lekko pochylając się w stronę jedzącej tosta Pansy. Ślizgonka spojrzała na nią kątem oka, namiętnie przeżuwając chrupiący chleb.
- Oczywiście, że tak - stwierdziła pewnie. - Wszystkim oprócz Draco - dodała i podetknęła swojego tosta pod nos Gryfonki. Hermiona spojrzała na nią sceptycznie, jednak po chwili zastanowienia ugryzła porządnie ciepłą jeszcze grzankę, by po chwili przyznać jej rację.
Ich misja nie wypadła do końca tak jak chciały i nawet teraz uciekały wzrokiem od profesorów siedzących przy stole, jak najszybciej potrafiły.
Cała ich "tajna misja" poszłaby całkiem dobrze, gdyby nie fakt, że peleryna niewidka naprawdę była już z lekka za mała, nawet dla dwóch dorosłych osób.
Wciąż nie potrafiły dojść do tego, jak profesor Dumbledore zdołał zobaczyć ich zgrabne nogi wystające spod tej nieszczęsnej peleryny. Ukryły się nawet za stołem, aby jakoś zatuszować swoją obecność, jednak także to nie pomogło im zataić swojej obecności przed wzrokiem dyrektora.
Na ich szczęście, dostały tylko reprymendę od sztywnej profesor McGonagall.
Faktem, który zaważył na nie odjęciu punktów, było to, że i tak miały zostać zawołane do gabinetu. Ułatwiły nauczycielom zadanie, chociaż mina Severusa nie należała do tych najszczęśliwszych, jak zawsze zresztą. Zwłaszcza, kiedy widział, że jedna z jego ulubionych uczennic i wychowanek, stała stanowczo za blisko szlamowatej, ale bądź co bądź, mądrej Gryfonki.
Jak się później okazało, dziewczyny miały zostać zawołane ze względu na to, że były jednymi z najbliższych przyjaciół zarówno Pottera jak i Malfoya. Chociaż jak powiedział sam Severus duże znaczenie miało to, że wydawały się najbardziej kompetentne spośród reszty ich znajomych. Ten mały fakt wolały zatuszować przed swoimi przyjaciółmi, ponieważ zarówno Blasie, Ron i nawet Theo mogliby się nieźle o to obrazić.
- Hermionko~ - mruknęła Pansy, patrząc na dziewczynę, która ze skupieniem studiowała jakąś grubą książkę. - Chcesz odwiedzić mnie na święta?
Tak szybko, jak Pansy zamrugała, tak szybko Gryfonka spojrzała na nią swoim czujnym wzorkiem.
- Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł, Pans - stwierdziła z lekkim westchnieniem. To nie tak, że nie chciała jej odwiedzić. Chciała i to nawet bardzo, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że w większym stopniu składa się z mugolskiej krwi, aniżeli z tej magicznej; co się z tym wiąże - bała się reakcji rodziców Pansy, którzy z całą pewnością sceptycznie podejdą do związku ich córki z mugolską dziewczyną.
- Wiem o czym myślisz, ale nie wydaje mi się, żeby rodzice mieli coś do powiedzenia na ten temat - westchnęła. - Zresztą moja mama i brat* polubią cię z całą pewnością. Trochę gorzej może być z ojcem, ale najwyżej zamkniemy go w spiżarni, albo w piwnicy.
- Cieszę się, że myślisz tak pozytywnie - parsknęła i trzepnęła ją po ramieniu. - A może ty chcesz mnie odwiedzić? Albo spotkajmy się w Norze w Nowy Rok.
- I mam całe dwa tygodnie wytrzymać bez patrzenia na ciebie? - zapytała z przekąsem, a Hermiona starała się ukryć rumieniec, który pojawił się na jej policzkach.
- Znowu to robisz... - mruknęła i spojrzała na nią z wyrzutem. - Znowu mnie zawstydzasz...
- Wiem, że mnie za to uwielbiasz, Mionko, ale ja naprawdę mówię poważnie. Nie chce spędzać tych świąt bez ciebie, zresztą byłyby to nasze pierwsze, wspólne święta. Ewentualnie możemy się wtedy zabawić w sfatki dla tych idiotów - stwierdziła i pokazała dłonią w stronę wchodzącego Rona i Harry'ego, jak i w stronę Theo, Blaise'a i Draco, którzy siedzieli na skraju stołu Ślizgonów. Pansy uniósła swoją wypielęgnowaną brew, aby ukazać jak bardzo ma rację. Gryfonka spojrzała na swoich przyjaciół, widząc jak spoglądają na siebie niepewnie. Na zwieńczenie swoich słów, Pansy parsknęła głośno, kiedy cała czwórka odwróciła swój speszony wzrok w różne części jadalni.
- Wiesz Mionko? Ja naprawdę się cieszę, że my nie mamy takich problemów - dodała i pomimo protestów, pocałowała swoją dziewczynę w usta. - Naprawdę bardzo się cieszę.
Pansy należała do tego grona osób, które nie przejmowały się opinią i słowami innych. Miała to głęboko w poważaniu, toteż okazywanie uczuć w miejscu publicznym było dla niej czymś normalnym. Można jednak powiedzieć, że Hermiona nie była przyzwyczajona do takich zachowań. Wciąż była tą skrytą i nieśmiałą dziewczyną, ale sama widziała, jak z biegiem czasu zmieniła swoje zachowanie na bardziej otwarte. Sama przed sobą musiała przyznać, że podobała jej się ta zmiana, chociaż niektóre z jej dawnych zachowań pozostawały bez zmian.
Chwilę później obok nich zasiedli chłopcy, którzy mniej lub bardziej uśmiechnięci, zaczęli powoli przeżuwać swoje śniadanie. Wtedy Hermiona i Pansy porzuciły swój wcześniejszy temat, zamiast tego zaczęły spokojną rozmowę na temat świąt i ich domniemanego spotkania w Norze.
Obie chciały spędzić te święta w gronie swoich przyjaciół, jednak nie wyobrażały ich sobie teraz, wiedząc, że ich najbliżsi przyjaciele aktualnie przechodzili kryzysy w związkach.
Z informacji, które usłyszały na spotkaniu, dowiedziały się, że poprawa całej atmosfery miała naprawić się już niebawem, co z góry przesądziło o poprawie ich humorów. Zarówno Pansy, jak i wrażliwa Hermiona uspokoiły swoje zszargane już nerwy, i teraz czekały spokojnie na rozwiązanie całego problemu, który miały nadzieję, nadejdzie niebawem.
Gryfonka od dawna wiedziała, że magia świąt rzeczywiście potrafi zdziałać cuda i miała nadzieję, że te święta nie będą inne.
W końcu każdy z nich zasługiwał na trochę szczęścia, uśmiechu i miłości w swoim życiu.
***
Kilka godzin później w całym Hogwarcie można było usłyszeć podniecone rozmowy, głośne nawoływanie swoich pupilów i tupot setek par butów. Każdy śpieszył się i przepychał, aby jak najszybciej dostać się do powozów, a później do pociągu, aby zająć jak najlepsze miejsce dla siebie i przyjaciół.
Harry patrzył na to wszystko z dala. Siedział na jednym ze szkolnych parapetów, w ciepłej bluzie z kapturem i przyglądał się każdemu kto przechodził tuż obok niego.
To nie tak, że miał teraz jakiś napad depresji i bawił się w kogoś spod ciemnej gwiazdy. Czekał właśnie na swoich przyjaciół, którym obiecał, że się z nimi odpowiednio pożegna przed ich wyjazdem. To co, że za kilka dni mieli się spotkać ponownie. Harry wiedział, że dadzą mu jeszcze długą, wylewną reprymendę i będą powtarzać mu, jak ważne jest to aby o siebie dbał.
Pomimo tego, że wiedział iż jest to zbędne, czuł się w jakiś sposób rozczulony ich zachowaniem, zwłaszcza teraz, kiedy wiedział, że będzie sam.
Przeszedł go lekki dreszcz, kiedy ktoś otworzył zamaszyście drzwi, a grupka rozchichotanych Krukonów przeszła koło niego, rzucając mu szybkie spojrzenie. Chyba każdy ostatnio tak reagował na jego osobę; jakby był jakimś duchem, który chodzi i straszy pierwszoroczniaków. Szczerze mówiąc, to Harry nawet nie zaprzeczał. Zaraz po śniadaniu, kiedy poszedł do łazienki zwrócić zbyt obfite śniadanie, spojrzał w lustro i rzeczywiście mógł potwierdzić to, że wyglądał jak duch, albo cień. Miał podkrążone i przekrwione oczy, jego włosy były w jeszcze gorszym stanie niż dotychczas, a ubranie, które kiedyś tylko lekko odchodziło od jego ciała, teraz niemal zwisało.
Czuł się źle z faktem, że zwymiotował posiłek, ale domyślił się, że jego żołądek po prostu się odzwyczaił od prawdziwych posiłków, które wcześniej zastępował eliksirami.
Nie wspomniał o tym nikomu i miał nadzieję, że nikt się nie zorientuje. Zwłaszcza Hermiona, która ze łzami w oczach, najpierw by go zabiła a następnie wepchnęła w niego wszystko co przygotowałyby Skrzaty i pani Weasley.
Po raz kolejny przeszły go ciarki, więc wbił swoje pięści głębiej w ciepłe kieszenie bluzy.
- Myślę, że stanie przy wejściu bez kurtki nie jest dobrym pomysłem.
Harry uniósł swoje zielone oczy napotykając stalowoszary wzrok Draco.
- Myślę, że mówienie do mnie też nie jest dobrym pomysłem - odpowiedział cicho i odwrócił wzrok.
Nie czuł żadnych emocji, wiedząc, że nie stoi przed nim pełny Draco. Wydawało mu się, że znalazł gdzieś w głębi siebie mały pstryczek, który włączał i wyłączał jego uczucia i emocje. Teraz z całą pewnością był on wyłączony.
Pomimo tego, że Harry nie ośmielił się podnieść wzrok znad swoich znoszonych trampek, które nijak pasowały do obecnej pogody, Draco obserwował go niemal przez cały czas, świdrując jego osobę wzrokiem.
Coś kazało mu podejść i zagadać do tego głupiego Gryfona, który chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko może się przeziębić przy swoim obecnym stanie. Nie potrafił określić skąd wzięły się u niego takie uczucia względem Pottera, ale coś kazało mu podejść i odezwać się do tego chłopaka.
- Chyba muszę cię przeprosić - stwierdził po kolejnych sekundach niezręcznej ciszy.
- Nie wydaje mi się - odmruknął Harry i na ułamek sekundy spojrzał na blondyna.
- Przepraszam, że byłem trochę... nietaktowy, ale naprawdę nie potrafię wczuć się w twoją sytuację - kontynuował, nie przejmując się przerywnikiem Pottera. - Nie lubię, kiedy ktoś wmawia mi coś zupełnie nierealnego i nie zaprzeczysz, że sam czułbyś się co najmniej dziwnie, kiedy twoi przyjaciele wmawialiby ci, że niemal pieprzyłeś się, na przykład z Dumbledorem - dodał, a Harry skrzywił się nieznacznie, co po chwili sam też uczynił.
- Dobra, może trochę przesadziłem, ale wiesz o co mi chodzi... To wszystko jest dla mnie kurewsko trudne i nie mam pojęcia, co o tym myśleć. Problem leży w tym, że właśnie tylko o tym myślę. W kółko i nieustannie... Możesz uznać mnie za świra, ale próbuję sobie wyobrazić nas w naprawdę różnych sytuacjach, ale nie potrafię wziąć tego na poważnie. Ja i ty razem? My, którzy niemal od zawsze się nienawidziliśmy...? To wszystko brzmi tak surrealistycznie i nieprawdziwie, że mnie przytłacza, Harry. Wybacz, ale to wszystko mnie już przerasta. Nie siedź tutaj za długo i powiedz wszystkim, żeby dobrze się bawili.
Gdyby ktoś zapytał Harry'ego, czy zastanawiał się, co musiał czuć Ślizgon, musiałby szerze odpowiedzieć, że nie. Nie myślał o tym wszystkim w taki sposób i teraz, kiedy czuł ciepły płaszcz Draco na sobie, czuł się winny.
Przecież Malfoy musiał być naprawdę skołowany całą tą sytuacją i chyba nikt nie przejmował się jego uczuciami. Cała uwaga skupiła się na Potterze, ale nikt nie zwrócił uwagi na Draco. Czuł się tak, jakby dopiero teraz dotarła do niego jakaś nieznana prawda, która wcześniej musiała być głęboko zakryta grubym płótnem w jego głowie.
Draco Malfoy miał uczucia, jak każdy inny. Jak on. W dodatku nazwał go po imieniu i oddał mu swój płaszcz.
Czyżby coś przełamywało się w jego umyśle? Czy może Ślizgon poczuł po prostu potrzebę pomóc Harry'emu? W końcu siedzieli w tym wszystkim razem.
Harry miał mętlik w głowie i po raz kolejny w tym dniu miał ochotę rozpłakać się jak dziecko. Czuł się samotny, chociaż Draco musiał czuć się jeszcze gorzej.
***
Tak jak przypuszczał, nie obyło się bez wylewnego potoku Hermiony i tych wszystkich dennych rzeczy, które zawsze odbywają się przy pożegnaniach. Harry przekazał całej piątce słowa Draco i tak jak miał to ostatnio w zwyczaju - ominął wszystkie te tłumaczenia dlaczego Draco sam nie mógł im tego powiedzieć. Nikt też nie odważył się zapytać, dlaczego Harry miał na sobie jakieś obcy płaszcz. Tylko Blaise patrzył w skupieniu na drogi kawałek materiału, jakby domyślając się co mogło zajść.
Kiedy Hermiona po raz kolejny powiedziała, że przez te dwa dni Potter ma o siebie dbać, wszyscy przewrócili już tylko oczyma.
- Mionko, nie widzisz, że Harry już ma tego dosyć? Do wszystkich dotarła już ta informacja - powiedziała łagodnie Pansy i jak na zawołanie Harry, Theo, Ron i Blaise kiwnęli głowami.
Gryfonka spojrzała na nich z wyrzutem, ale tylko głośno westchnęła.
- Tak, wiem. Po prostu się martwię. Harry nie rób niczego głupiego - powiedziała łamiącym się głosem.
- Ale ja jestem Harry Potter. Zawsze robię głupie rzeczy - stwierdził ciemnowłosy i przywołał na swoją twarz lekki uśmiech. Hermiona zaśmiała się cicho i przyciągnęła nagle swojego przyjaciela, zgniatając go w niedźwiedzim uścisku. Dobrze znany zapach owiał nozdrza Harry'ego i poczuł się naprawdę rozluźniony.
- Napiszcie do mnie jak dojedziecie - mruknął Harry. - Albo porozmawiamy przez Fiuu.
Machinalnie wszyscy pokiwali głową, a po chwili Potter znów został zgnieciony przez swoich przyjaciół. Na szczęście robili to po kolei, więc jego żebra nie ucierpiały aż tak bardzo.
- Masz o siebie dbać, bo Hermiona będzie się martwić, a wtedy pourywam ci nogi z dupy, rozumiesz? - szepnęła do niego Pansy i dopiero wtedy Harry zdał sobie sprawę, jak bardzo jest ona podobna do Draco. Pokiwał potwierdzająco głową, czując jak uścisk Ślizgonki lekko się poluźnia. Następna była kolej Blaise'a.
- Ty zielonooki potworze - powiedział z dziwną czułością i to wystarczyło. W jakiś sposób Potter rozumiał go bez wielkich, zbędnych słów, za co właśnie go uwielbiał.
Theo, który przez większość czasu stał tylko i patrzył na Rona, teraz podszedł do Harry'ego z rezerwą. Wciąż nic nie zrobił, aby wytłumaczyć się jakoś rudzielcowi, co teraz doprowadziło do tego, że stanął przed Harry'm lekko skołowany. Nie wiedział na co może sobie pozwolić, bo naprawdę nie chciał aby Ron po raz kolejny źle odebrał jego ruchy.
W końcu, po krótkim zastanowieniu uśmiechnął się lekko i przygarnął niższego chłopaka w mocne objęcia przyjacielskiego uścisku.
- Wszystko będzie dobrze, więc się w końcu uśmiechnij. Po to są święta, ty głupi Gryfonie - powiedział i odsunął się lekko, aby dać mu kuksańca w ramie. - Dbaj o siebie i do zobaczenia.
- Powodzenia Theo - dodał Harry i wskazał głową na patrzącego w okno Rona. Theo spojrzał w tamtą stronę, a jego oczy zaświeciły jakąś determinacją i czułością, która była widoczna niemal od razu. Ślizgon uśmiechnął się melancholijnie i kiwnął lekko głową.
- Przyda się - mruknął, a jego oczy zaśmiały się dawnym błyskiem.
Ron podszedł do niego chwilę później, aby spojrzeć na niego spokojnie i powiedzieć kilka słów, które zapadną Harry'emu w pamięci jeszcze przez długie lata.
- Nasza matka nas zabije, jak zobaczy cię w takim stanie, więc weź się doprowadź do stanu ogólnego użytku, bo inaczej nie dostaniemy prezentów. A ja lubię prezenty.
Po tym wszystkim pognali całą piątką w stronę powozów, machając do niego jak stado idiotów. Harry kochał tych ludzi najbardziej na świecie.
***
Cisza, która nastąpiła po wyjeździe większości uczniów, była czymś, co zaskoczyło Harry'ego. Nie sądził, że może być tutaj aż tak cicho. Wydawało mu się, że czas spowolnił, albo nawet i zatrzymał się w miejscu, powodując, że nawet prószący śnieg za oknem wydawał się lewitować w miejscu.
Idąc do swojego dormitorium minął kilka innych samotnych uczniów, którzy tak jak on smętnie zmierzali w stronę swoich pokoi. Z tego, co zdołał zauważyć, w szkole została również drużyna z Durmstrangu, która swoją stałą grupką szła w stronę szkolnego boiska. Rzucili mu jakieś zbiorowe powitanie, na które on odpowiedział skinieniem głowy. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, toteż przemknął koło nich wciąż idąc swoim tempem.
Płaszcz Draco ciążył mu na ramionach, ale nie ściągał go. Dzięki niemu czuł, że jednak Ślizgon nie był wytworem jego wyobraźni.
- Felicitas** - mruknął do Grubej Damy, która zajęta głośnym pianiem, wpuściła go bez szemrania do środka. Wydawało mu się, że wszystko z niego ostatnio kpi, włączając w to nawet głupie hasło do dormitorium. Zaśmiał się drętwo, wiedząc, że aktualnie nikt niego nie usłyszy. Gryfoni, którzy zostali na święta w szkole, teraz przesiadują pewnie w bibliotece, albo w Wielkiej Sali, gdzie za kilka minut miał zostać podany obiad. Harry wiedział, że musiałby zejść do jadali, ze względu na to, że przy tak małej ilości uczniów, jego nieobecność będzie bardziej widoczna niż zazwyczaj. Westchnął głośno i wszedł do swojego pokoju, tylko po to, aby odłożyć szary płaszcz Draco i spojrzeć na puste łóżka swoich przyjaciół. Dokładnie w tym momencie dotarło do niego to, że nie pożegnał się z Aleciem. Coś ścisnęło jego serce, a on sam skrzywił się nieznacznie. Jak mógł o tym zapomnieć?
Oczywiście jego pierwszym wytłumaczeniem był Draco, który nie chciał wyjść z jego głowy. Sam przed sobą musiał przyznać, że to wszystko robiło się już niepoważne. Obiecując sobie, że porozmawia z Aleciem, zaraz po przyjeździe do Nory, zaczął kierować się w stronę Wielkiej Sali.
***
- Wy chyba żartujecie - stwierdziła Pansy, kiedy wchodząc do pociągu zauważyła, że Theo i Ron kierują się w dwie różne strony. - Ten przedział wolny? Tak? Super.
- Pansy! - zbeształa ją Hermiona, gdy tylko zobaczyła, że Ślizgonka bezpardonowo wryła się jakimś piątorocznym Krukonom do przedziału, do którego właśnie wchodzili. Przy okazji brutalnie pociągnęła za sobą Theo i Rona, którzy głośno jej się opierali.
- Wybaczcie młodzieży, prawo dżungli - powiedział wymijająco Blaise, który spokojne wszedł do ich nowego przedziału. Hermiona pokręciła niedowierzająco głową i przeprosiła młodszych Krukonów za zachowanie swoich przyjaciół. Czasami zastanawiała się dlaczego się z nimi przyjaźni.
Zamknęła za sobą głośno drzwi i usiadła tuż koło swojej dziewczyny patrząc na nią wymownie.
- To było bezczelne - oznajmiła głośno i uderzyła ją lekko w ramię.
- Przynajmniej nie musimy szukać przedziału, Hermiono - stwierdził Blaise stając w obronie swojej przyjaciółki, z którą niemal od razu przybił piątkę.
Gryfonka błagalnie spojrzała na Theo i Rona, którzy nie zwracali na nią żadnej uwagi. Rudzielec patrzył w okno, prawie w ogóle nie mrugając, a Theo siedzący na drugim końcu tego samego siedzenia patrzył na niego.
Gryfonka warknęła poirytowana i jednym ruchem ściągnęła z siebie ciepłą kurtkę i już po chwili sięgnęła po książkę, którą otwarła na pierwszej lepszej stronie.
- No i po co się denerwujesz? - zapytała Pansy pochylając się w stronę dziewczyny. Złożyła na jej policzku ciepły pocałunek, za co została uderzona opasłym tomiskiem. Jęknęła głośno, a mina, którą posłała swojej Gryfonce sprawiła, że Hermiona niemal od razu pożałowała tego, że ją uderzyła.
- Przepraszam - powiedziała pokornie i w przypływie czułości pocałowała najpierw ciemne włosy Ślizgonki, a następnie usta, które wykrzywiły się w uśmiechu zadowolenia. To było coś nowego, zwłaszcza, że Hermiona nigdy sama z siebie nie wychodziła z taką inicjatywą.
- Salazarze, zlitujcie się. Nie chcę tutaj lesbijskiego porno - mruknął Blaise i odchylił głowę na oparcie, żeby nie musiał patrzeć na to, co działo się tuż obok niego.
- Po co kłamiesz? Wiem, że byś chciał - stwierdził Theo ze ślizgońskim uśmieszkiem. Pansy czuła, że ten głupi Ślizgon o czymś wiedział, a sądząc po zabójczym spojrzeniu Zabiniego, coś było na rzeczy.
- Ty pewnie wolałbyś porno z kimś innym, hm? - powiedział zuchwale wskazując głową na rudzielca. Uśmiechnął się słodko, kiedy zobaczył, że na policzkach zarówno Theo jak i Rona pojawia się śliczny rumieniec. - Och, jakie to urocze~
- Pieprz się, Blaise - warknęli niemal jednocześnie, co pogłębiło ich rumieńce jeszcze bardziej.
- Naprawdę urocze - mruknęła Pansy, a Blaise spróbował zatuszować swój śmiech kaszlem. - Ale teraz mamy do omówienia pewną sprawę, więc proszę o skupienie i bez głupich komentarzy.
- Chodzi o to, że... w pewnych okolicznościach, razem z Pansy dowiedziałyśmy się pewnych informacji dotyczących Draco i Harry'ego.
- Czy robiłyście coś nielegalnego? - dopytał zaciekawiony Blaise, pochylając się lekko w stronę dziewczyn. Chyba każdy w przedziale usłyszał zawadiacki ton Ślizgona, toteż Pansy zgromiła go jednym spojrzeniem, wiedząc jakich podtekstów doszukiwał się Blaise.
- To są poważane sprawy, skup się - powiedziała ciemnowłosa, a Zabini uniósł ręce w geście poddania. - Wiemy, co skłoniło Nathaniela do rzucenia zaklęcia na Draco i Blaise, to naprawdę nie będzie nic śmiesznego. Zwłaszcza dla nas.
Nawet Ron odwrócił głowę od prószącego śniegu i spojrzał na nich w skupieniu. Chyba każdy był ciekaw tego dlaczego stało się to, co doprowadziło ich przyjaciół do takiego stanu.
- Kiedyś, kiedy szłam do biblioteki spotkać się z Pansy, widziałam jak Nathaniel rozmawia z Dafne. Stali na uboczu i wyglądali, jakby nie chcieli aby ktoś ich usłyszał.
- Ty chyba nie sugerujesz, że Dafne kazałaby zrobić coś takiego - powiedział zaskoczony Theo. Każdy wiedział, że Dafne Greengrass nie należała do świętych, ale nie sądził, że byłaby wstanie posunąć się do czegoś takiego.
- Ona nie sugeruje, ona to wie, Theo. To właśnie powiedział nauczycielom Nathaniel, kiedy podali mu eliksir prawdy. Powiedział, że był zły na Draco, bo go odrzucił i chciał się jakoś na nim zemścić. Ta suka musiała to usłyszeć i podpuściła go do użycia zaklęcia, które nie jest dozwolone w naszym świecie.
- To było zaklęcie zapomnienia. O wiele mocniejsze niż obliviate, bo nie da się przywrócić już tych wspomnień. Tak, jakby ktoś je usunął ze świadomości, a one po prostu znikają w przestrzeni - wyjaśniła Hermiona.
- Czy to znaczy, że... - zapytał Ron, jednak reszta słów nie chciała przejść mu przez gardło.
- Tak właśnie by było, ale... coś poszło nie tak - dodała Gryfonka. - Albo Nathaniel źle rzucił zaklęcie, albo nie ma takiej mocy aby rzucić je dobrze, albo też, nie chciał go rzucić... Dumbledore powiedział, że to była dawna magia, która wymagała naprawdę wielkich chęci.
- My wolimy myśleć, że nie chciał tego zrobić. W końcu Xavier jest kuzynem Draco, a ten by mu nie wybaczył gdyby coś mu się stało - stwierdziła Pansy.
- Z tego, co się jeszcze dowiedziałyśmy Draco sam musi sobie wszystko przypomnieć. Musi znaleźć jakiś... impuls, który przywróci mu wszystkie wspomnienia.
- Czyli wychodzi na to, że może się to zdarzyć za kilka godzin, albo za kilkadziesiąt lat? - zapytał Theo.
- Może nie kilkadziesiąt lat, ale...miesięcy już tak. To nie będzie trwało jakoś bardzo długo.
- Najlepiej byłoby, gdyby Draco spędzał jak najwięcej czasu z Harry'm - dodała Pansy.
- Ron...? - zapytał cicho Theo, który wyglądał na wybitnie zamyślonego. Rudzielec podniósł szybko swój wzrok, dziwiąc się, że Ślizgon coś do niego powiedział. - Czy Draco mógłby przyjechać do Nory? Wtedy byłby z Harry'm i może coś mu się przypomni.
- Draco Malfoy w Norze? - zapytała Hermiona, a jej głos ociekał zaskoczeniem i delikatnym sarkazmem. - Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Sama kiedyś mówiłaś, że wojna się skończyła... - mruknął oskarżająco Weasley. - Można spróbować - powiedział do Theo, który uśmiechnął się łagodnie.
- Czasami trzeba dać drugą szansę - stwierdził cicho, z nadzieją, a wypowiedziane słowa zawisły w powietrzu.
Chwilę później obok nich zasiedli chłopcy, którzy mniej lub bardziej uśmiechnięci, zaczęli powoli przeżuwać swoje śniadanie. Wtedy Hermiona i Pansy porzuciły swój wcześniejszy temat, zamiast tego zaczęły spokojną rozmowę na temat świąt i ich domniemanego spotkania w Norze.
Obie chciały spędzić te święta w gronie swoich przyjaciół, jednak nie wyobrażały ich sobie teraz, wiedząc, że ich najbliżsi przyjaciele aktualnie przechodzili kryzysy w związkach.
Z informacji, które usłyszały na spotkaniu, dowiedziały się, że poprawa całej atmosfery miała naprawić się już niebawem, co z góry przesądziło o poprawie ich humorów. Zarówno Pansy, jak i wrażliwa Hermiona uspokoiły swoje zszargane już nerwy, i teraz czekały spokojnie na rozwiązanie całego problemu, który miały nadzieję, nadejdzie niebawem.
Gryfonka od dawna wiedziała, że magia świąt rzeczywiście potrafi zdziałać cuda i miała nadzieję, że te święta nie będą inne.
W końcu każdy z nich zasługiwał na trochę szczęścia, uśmiechu i miłości w swoim życiu.
***
Kilka godzin później w całym Hogwarcie można było usłyszeć podniecone rozmowy, głośne nawoływanie swoich pupilów i tupot setek par butów. Każdy śpieszył się i przepychał, aby jak najszybciej dostać się do powozów, a później do pociągu, aby zająć jak najlepsze miejsce dla siebie i przyjaciół.
Harry patrzył na to wszystko z dala. Siedział na jednym ze szkolnych parapetów, w ciepłej bluzie z kapturem i przyglądał się każdemu kto przechodził tuż obok niego.
To nie tak, że miał teraz jakiś napad depresji i bawił się w kogoś spod ciemnej gwiazdy. Czekał właśnie na swoich przyjaciół, którym obiecał, że się z nimi odpowiednio pożegna przed ich wyjazdem. To co, że za kilka dni mieli się spotkać ponownie. Harry wiedział, że dadzą mu jeszcze długą, wylewną reprymendę i będą powtarzać mu, jak ważne jest to aby o siebie dbał.
Pomimo tego, że wiedział iż jest to zbędne, czuł się w jakiś sposób rozczulony ich zachowaniem, zwłaszcza teraz, kiedy wiedział, że będzie sam.
Przeszedł go lekki dreszcz, kiedy ktoś otworzył zamaszyście drzwi, a grupka rozchichotanych Krukonów przeszła koło niego, rzucając mu szybkie spojrzenie. Chyba każdy ostatnio tak reagował na jego osobę; jakby był jakimś duchem, który chodzi i straszy pierwszoroczniaków. Szczerze mówiąc, to Harry nawet nie zaprzeczał. Zaraz po śniadaniu, kiedy poszedł do łazienki zwrócić zbyt obfite śniadanie, spojrzał w lustro i rzeczywiście mógł potwierdzić to, że wyglądał jak duch, albo cień. Miał podkrążone i przekrwione oczy, jego włosy były w jeszcze gorszym stanie niż dotychczas, a ubranie, które kiedyś tylko lekko odchodziło od jego ciała, teraz niemal zwisało.
Czuł się źle z faktem, że zwymiotował posiłek, ale domyślił się, że jego żołądek po prostu się odzwyczaił od prawdziwych posiłków, które wcześniej zastępował eliksirami.
Nie wspomniał o tym nikomu i miał nadzieję, że nikt się nie zorientuje. Zwłaszcza Hermiona, która ze łzami w oczach, najpierw by go zabiła a następnie wepchnęła w niego wszystko co przygotowałyby Skrzaty i pani Weasley.
Po raz kolejny przeszły go ciarki, więc wbił swoje pięści głębiej w ciepłe kieszenie bluzy.
- Myślę, że stanie przy wejściu bez kurtki nie jest dobrym pomysłem.
Harry uniósł swoje zielone oczy napotykając stalowoszary wzrok Draco.
- Myślę, że mówienie do mnie też nie jest dobrym pomysłem - odpowiedział cicho i odwrócił wzrok.
Nie czuł żadnych emocji, wiedząc, że nie stoi przed nim pełny Draco. Wydawało mu się, że znalazł gdzieś w głębi siebie mały pstryczek, który włączał i wyłączał jego uczucia i emocje. Teraz z całą pewnością był on wyłączony.
Pomimo tego, że Harry nie ośmielił się podnieść wzrok znad swoich znoszonych trampek, które nijak pasowały do obecnej pogody, Draco obserwował go niemal przez cały czas, świdrując jego osobę wzrokiem.
Coś kazało mu podejść i zagadać do tego głupiego Gryfona, który chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko może się przeziębić przy swoim obecnym stanie. Nie potrafił określić skąd wzięły się u niego takie uczucia względem Pottera, ale coś kazało mu podejść i odezwać się do tego chłopaka.
- Chyba muszę cię przeprosić - stwierdził po kolejnych sekundach niezręcznej ciszy.
- Nie wydaje mi się - odmruknął Harry i na ułamek sekundy spojrzał na blondyna.
- Przepraszam, że byłem trochę... nietaktowy, ale naprawdę nie potrafię wczuć się w twoją sytuację - kontynuował, nie przejmując się przerywnikiem Pottera. - Nie lubię, kiedy ktoś wmawia mi coś zupełnie nierealnego i nie zaprzeczysz, że sam czułbyś się co najmniej dziwnie, kiedy twoi przyjaciele wmawialiby ci, że niemal pieprzyłeś się, na przykład z Dumbledorem - dodał, a Harry skrzywił się nieznacznie, co po chwili sam też uczynił.
- Dobra, może trochę przesadziłem, ale wiesz o co mi chodzi... To wszystko jest dla mnie kurewsko trudne i nie mam pojęcia, co o tym myśleć. Problem leży w tym, że właśnie tylko o tym myślę. W kółko i nieustannie... Możesz uznać mnie za świra, ale próbuję sobie wyobrazić nas w naprawdę różnych sytuacjach, ale nie potrafię wziąć tego na poważnie. Ja i ty razem? My, którzy niemal od zawsze się nienawidziliśmy...? To wszystko brzmi tak surrealistycznie i nieprawdziwie, że mnie przytłacza, Harry. Wybacz, ale to wszystko mnie już przerasta. Nie siedź tutaj za długo i powiedz wszystkim, żeby dobrze się bawili.
Gdyby ktoś zapytał Harry'ego, czy zastanawiał się, co musiał czuć Ślizgon, musiałby szerze odpowiedzieć, że nie. Nie myślał o tym wszystkim w taki sposób i teraz, kiedy czuł ciepły płaszcz Draco na sobie, czuł się winny.
Przecież Malfoy musiał być naprawdę skołowany całą tą sytuacją i chyba nikt nie przejmował się jego uczuciami. Cała uwaga skupiła się na Potterze, ale nikt nie zwrócił uwagi na Draco. Czuł się tak, jakby dopiero teraz dotarła do niego jakaś nieznana prawda, która wcześniej musiała być głęboko zakryta grubym płótnem w jego głowie.
Draco Malfoy miał uczucia, jak każdy inny. Jak on. W dodatku nazwał go po imieniu i oddał mu swój płaszcz.
Czyżby coś przełamywało się w jego umyśle? Czy może Ślizgon poczuł po prostu potrzebę pomóc Harry'emu? W końcu siedzieli w tym wszystkim razem.
Harry miał mętlik w głowie i po raz kolejny w tym dniu miał ochotę rozpłakać się jak dziecko. Czuł się samotny, chociaż Draco musiał czuć się jeszcze gorzej.
***
Tak jak przypuszczał, nie obyło się bez wylewnego potoku Hermiony i tych wszystkich dennych rzeczy, które zawsze odbywają się przy pożegnaniach. Harry przekazał całej piątce słowa Draco i tak jak miał to ostatnio w zwyczaju - ominął wszystkie te tłumaczenia dlaczego Draco sam nie mógł im tego powiedzieć. Nikt też nie odważył się zapytać, dlaczego Harry miał na sobie jakieś obcy płaszcz. Tylko Blaise patrzył w skupieniu na drogi kawałek materiału, jakby domyślając się co mogło zajść.
Kiedy Hermiona po raz kolejny powiedziała, że przez te dwa dni Potter ma o siebie dbać, wszyscy przewrócili już tylko oczyma.
- Mionko, nie widzisz, że Harry już ma tego dosyć? Do wszystkich dotarła już ta informacja - powiedziała łagodnie Pansy i jak na zawołanie Harry, Theo, Ron i Blaise kiwnęli głowami.
Gryfonka spojrzała na nich z wyrzutem, ale tylko głośno westchnęła.
- Tak, wiem. Po prostu się martwię. Harry nie rób niczego głupiego - powiedziała łamiącym się głosem.
- Ale ja jestem Harry Potter. Zawsze robię głupie rzeczy - stwierdził ciemnowłosy i przywołał na swoją twarz lekki uśmiech. Hermiona zaśmiała się cicho i przyciągnęła nagle swojego przyjaciela, zgniatając go w niedźwiedzim uścisku. Dobrze znany zapach owiał nozdrza Harry'ego i poczuł się naprawdę rozluźniony.
- Napiszcie do mnie jak dojedziecie - mruknął Harry. - Albo porozmawiamy przez Fiuu.
Machinalnie wszyscy pokiwali głową, a po chwili Potter znów został zgnieciony przez swoich przyjaciół. Na szczęście robili to po kolei, więc jego żebra nie ucierpiały aż tak bardzo.
- Masz o siebie dbać, bo Hermiona będzie się martwić, a wtedy pourywam ci nogi z dupy, rozumiesz? - szepnęła do niego Pansy i dopiero wtedy Harry zdał sobie sprawę, jak bardzo jest ona podobna do Draco. Pokiwał potwierdzająco głową, czując jak uścisk Ślizgonki lekko się poluźnia. Następna była kolej Blaise'a.
- Ty zielonooki potworze - powiedział z dziwną czułością i to wystarczyło. W jakiś sposób Potter rozumiał go bez wielkich, zbędnych słów, za co właśnie go uwielbiał.
Theo, który przez większość czasu stał tylko i patrzył na Rona, teraz podszedł do Harry'ego z rezerwą. Wciąż nic nie zrobił, aby wytłumaczyć się jakoś rudzielcowi, co teraz doprowadziło do tego, że stanął przed Harry'm lekko skołowany. Nie wiedział na co może sobie pozwolić, bo naprawdę nie chciał aby Ron po raz kolejny źle odebrał jego ruchy.
W końcu, po krótkim zastanowieniu uśmiechnął się lekko i przygarnął niższego chłopaka w mocne objęcia przyjacielskiego uścisku.
- Wszystko będzie dobrze, więc się w końcu uśmiechnij. Po to są święta, ty głupi Gryfonie - powiedział i odsunął się lekko, aby dać mu kuksańca w ramie. - Dbaj o siebie i do zobaczenia.
- Powodzenia Theo - dodał Harry i wskazał głową na patrzącego w okno Rona. Theo spojrzał w tamtą stronę, a jego oczy zaświeciły jakąś determinacją i czułością, która była widoczna niemal od razu. Ślizgon uśmiechnął się melancholijnie i kiwnął lekko głową.
- Przyda się - mruknął, a jego oczy zaśmiały się dawnym błyskiem.
Ron podszedł do niego chwilę później, aby spojrzeć na niego spokojnie i powiedzieć kilka słów, które zapadną Harry'emu w pamięci jeszcze przez długie lata.
- Nasza matka nas zabije, jak zobaczy cię w takim stanie, więc weź się doprowadź do stanu ogólnego użytku, bo inaczej nie dostaniemy prezentów. A ja lubię prezenty.
Po tym wszystkim pognali całą piątką w stronę powozów, machając do niego jak stado idiotów. Harry kochał tych ludzi najbardziej na świecie.
***
Cisza, która nastąpiła po wyjeździe większości uczniów, była czymś, co zaskoczyło Harry'ego. Nie sądził, że może być tutaj aż tak cicho. Wydawało mu się, że czas spowolnił, albo nawet i zatrzymał się w miejscu, powodując, że nawet prószący śnieg za oknem wydawał się lewitować w miejscu.
Idąc do swojego dormitorium minął kilka innych samotnych uczniów, którzy tak jak on smętnie zmierzali w stronę swoich pokoi. Z tego, co zdołał zauważyć, w szkole została również drużyna z Durmstrangu, która swoją stałą grupką szła w stronę szkolnego boiska. Rzucili mu jakieś zbiorowe powitanie, na które on odpowiedział skinieniem głowy. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, toteż przemknął koło nich wciąż idąc swoim tempem.
Płaszcz Draco ciążył mu na ramionach, ale nie ściągał go. Dzięki niemu czuł, że jednak Ślizgon nie był wytworem jego wyobraźni.
- Felicitas** - mruknął do Grubej Damy, która zajęta głośnym pianiem, wpuściła go bez szemrania do środka. Wydawało mu się, że wszystko z niego ostatnio kpi, włączając w to nawet głupie hasło do dormitorium. Zaśmiał się drętwo, wiedząc, że aktualnie nikt niego nie usłyszy. Gryfoni, którzy zostali na święta w szkole, teraz przesiadują pewnie w bibliotece, albo w Wielkiej Sali, gdzie za kilka minut miał zostać podany obiad. Harry wiedział, że musiałby zejść do jadali, ze względu na to, że przy tak małej ilości uczniów, jego nieobecność będzie bardziej widoczna niż zazwyczaj. Westchnął głośno i wszedł do swojego pokoju, tylko po to, aby odłożyć szary płaszcz Draco i spojrzeć na puste łóżka swoich przyjaciół. Dokładnie w tym momencie dotarło do niego to, że nie pożegnał się z Aleciem. Coś ścisnęło jego serce, a on sam skrzywił się nieznacznie. Jak mógł o tym zapomnieć?
Oczywiście jego pierwszym wytłumaczeniem był Draco, który nie chciał wyjść z jego głowy. Sam przed sobą musiał przyznać, że to wszystko robiło się już niepoważne. Obiecując sobie, że porozmawia z Aleciem, zaraz po przyjeździe do Nory, zaczął kierować się w stronę Wielkiej Sali.
***
- Wy chyba żartujecie - stwierdziła Pansy, kiedy wchodząc do pociągu zauważyła, że Theo i Ron kierują się w dwie różne strony. - Ten przedział wolny? Tak? Super.
- Pansy! - zbeształa ją Hermiona, gdy tylko zobaczyła, że Ślizgonka bezpardonowo wryła się jakimś piątorocznym Krukonom do przedziału, do którego właśnie wchodzili. Przy okazji brutalnie pociągnęła za sobą Theo i Rona, którzy głośno jej się opierali.
- Wybaczcie młodzieży, prawo dżungli - powiedział wymijająco Blaise, który spokojne wszedł do ich nowego przedziału. Hermiona pokręciła niedowierzająco głową i przeprosiła młodszych Krukonów za zachowanie swoich przyjaciół. Czasami zastanawiała się dlaczego się z nimi przyjaźni.
Zamknęła za sobą głośno drzwi i usiadła tuż koło swojej dziewczyny patrząc na nią wymownie.
- To było bezczelne - oznajmiła głośno i uderzyła ją lekko w ramię.
- Przynajmniej nie musimy szukać przedziału, Hermiono - stwierdził Blaise stając w obronie swojej przyjaciółki, z którą niemal od razu przybił piątkę.
Gryfonka błagalnie spojrzała na Theo i Rona, którzy nie zwracali na nią żadnej uwagi. Rudzielec patrzył w okno, prawie w ogóle nie mrugając, a Theo siedzący na drugim końcu tego samego siedzenia patrzył na niego.
Gryfonka warknęła poirytowana i jednym ruchem ściągnęła z siebie ciepłą kurtkę i już po chwili sięgnęła po książkę, którą otwarła na pierwszej lepszej stronie.
- No i po co się denerwujesz? - zapytała Pansy pochylając się w stronę dziewczyny. Złożyła na jej policzku ciepły pocałunek, za co została uderzona opasłym tomiskiem. Jęknęła głośno, a mina, którą posłała swojej Gryfonce sprawiła, że Hermiona niemal od razu pożałowała tego, że ją uderzyła.
- Przepraszam - powiedziała pokornie i w przypływie czułości pocałowała najpierw ciemne włosy Ślizgonki, a następnie usta, które wykrzywiły się w uśmiechu zadowolenia. To było coś nowego, zwłaszcza, że Hermiona nigdy sama z siebie nie wychodziła z taką inicjatywą.
- Salazarze, zlitujcie się. Nie chcę tutaj lesbijskiego porno - mruknął Blaise i odchylił głowę na oparcie, żeby nie musiał patrzeć na to, co działo się tuż obok niego.
- Po co kłamiesz? Wiem, że byś chciał - stwierdził Theo ze ślizgońskim uśmieszkiem. Pansy czuła, że ten głupi Ślizgon o czymś wiedział, a sądząc po zabójczym spojrzeniu Zabiniego, coś było na rzeczy.
- Ty pewnie wolałbyś porno z kimś innym, hm? - powiedział zuchwale wskazując głową na rudzielca. Uśmiechnął się słodko, kiedy zobaczył, że na policzkach zarówno Theo jak i Rona pojawia się śliczny rumieniec. - Och, jakie to urocze~
- Pieprz się, Blaise - warknęli niemal jednocześnie, co pogłębiło ich rumieńce jeszcze bardziej.
- Naprawdę urocze - mruknęła Pansy, a Blaise spróbował zatuszować swój śmiech kaszlem. - Ale teraz mamy do omówienia pewną sprawę, więc proszę o skupienie i bez głupich komentarzy.
- Chodzi o to, że... w pewnych okolicznościach, razem z Pansy dowiedziałyśmy się pewnych informacji dotyczących Draco i Harry'ego.
- Czy robiłyście coś nielegalnego? - dopytał zaciekawiony Blaise, pochylając się lekko w stronę dziewczyn. Chyba każdy w przedziale usłyszał zawadiacki ton Ślizgona, toteż Pansy zgromiła go jednym spojrzeniem, wiedząc jakich podtekstów doszukiwał się Blaise.
- To są poważane sprawy, skup się - powiedziała ciemnowłosa, a Zabini uniósł ręce w geście poddania. - Wiemy, co skłoniło Nathaniela do rzucenia zaklęcia na Draco i Blaise, to naprawdę nie będzie nic śmiesznego. Zwłaszcza dla nas.
Nawet Ron odwrócił głowę od prószącego śniegu i spojrzał na nich w skupieniu. Chyba każdy był ciekaw tego dlaczego stało się to, co doprowadziło ich przyjaciół do takiego stanu.
- Kiedyś, kiedy szłam do biblioteki spotkać się z Pansy, widziałam jak Nathaniel rozmawia z Dafne. Stali na uboczu i wyglądali, jakby nie chcieli aby ktoś ich usłyszał.
- Ty chyba nie sugerujesz, że Dafne kazałaby zrobić coś takiego - powiedział zaskoczony Theo. Każdy wiedział, że Dafne Greengrass nie należała do świętych, ale nie sądził, że byłaby wstanie posunąć się do czegoś takiego.
- Ona nie sugeruje, ona to wie, Theo. To właśnie powiedział nauczycielom Nathaniel, kiedy podali mu eliksir prawdy. Powiedział, że był zły na Draco, bo go odrzucił i chciał się jakoś na nim zemścić. Ta suka musiała to usłyszeć i podpuściła go do użycia zaklęcia, które nie jest dozwolone w naszym świecie.
- To było zaklęcie zapomnienia. O wiele mocniejsze niż obliviate, bo nie da się przywrócić już tych wspomnień. Tak, jakby ktoś je usunął ze świadomości, a one po prostu znikają w przestrzeni - wyjaśniła Hermiona.
- Czy to znaczy, że... - zapytał Ron, jednak reszta słów nie chciała przejść mu przez gardło.
- Tak właśnie by było, ale... coś poszło nie tak - dodała Gryfonka. - Albo Nathaniel źle rzucił zaklęcie, albo nie ma takiej mocy aby rzucić je dobrze, albo też, nie chciał go rzucić... Dumbledore powiedział, że to była dawna magia, która wymagała naprawdę wielkich chęci.
- My wolimy myśleć, że nie chciał tego zrobić. W końcu Xavier jest kuzynem Draco, a ten by mu nie wybaczył gdyby coś mu się stało - stwierdziła Pansy.
- Z tego, co się jeszcze dowiedziałyśmy Draco sam musi sobie wszystko przypomnieć. Musi znaleźć jakiś... impuls, który przywróci mu wszystkie wspomnienia.
- Czyli wychodzi na to, że może się to zdarzyć za kilka godzin, albo za kilkadziesiąt lat? - zapytał Theo.
- Może nie kilkadziesiąt lat, ale...miesięcy już tak. To nie będzie trwało jakoś bardzo długo.
- Najlepiej byłoby, gdyby Draco spędzał jak najwięcej czasu z Harry'm - dodała Pansy.
- Ron...? - zapytał cicho Theo, który wyglądał na wybitnie zamyślonego. Rudzielec podniósł szybko swój wzrok, dziwiąc się, że Ślizgon coś do niego powiedział. - Czy Draco mógłby przyjechać do Nory? Wtedy byłby z Harry'm i może coś mu się przypomni.
- Draco Malfoy w Norze? - zapytała Hermiona, a jej głos ociekał zaskoczeniem i delikatnym sarkazmem. - Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Sama kiedyś mówiłaś, że wojna się skończyła... - mruknął oskarżająco Weasley. - Można spróbować - powiedział do Theo, który uśmiechnął się łagodnie.
- Czasami trzeba dać drugą szansę - stwierdził cicho, z nadzieją, a wypowiedziane słowa zawisły w powietrzu.
________
*Nie ma nigdzie informacji na temat rodziny Pansy, więc pozwoliłam sobie stworzyć jej młodszego brata, a co!
** Felicitas(łac) - szczęście
** Felicitas(łac) - szczęście
*Fetysz Pottera w takich bluzach* *Rozdział ma aż 9 stron. Cholera, szaleję~*
*Wiecie? Chce mi się płakać, jak widzę ich
cudowną przyjaźń i czuję się źle, że ich w jakimś stopniu skłóciłam*
***