***
Harry przebudził się wieczorem, czując się jak nowonarodzony. W końcu, po paru dniach przebywania w skrzydle szpitalnym mógł wreszcie spać w – prawie – swoim łóżku, ciesząc się wszechobecną miękkością i ciepłem. Otworzył oczy przyzwyczajając je do ciemności. Odszukał dłonią okularów i nałożył je, utwierdzając się w przekonaniu, że nie ma koło niego Draco. Westchnął cicho i przewrócił się na plecy, dłonią poprawiając spadający bandaż. Kiedy będzie mógł go zdjąć? Zastanawiał się do czasu, aż usłyszał skrzypnięcie drzwi. Podniósł się lekko na łokciach i jęknął cicho patrząc na kropelki wody spływające po bladym torsie Draco, które kończyły swoją podróż na ciemnym ręczniku przepasanym - bardzo - nisko na jego biodrach.
- Jak
się czujesz? – zapytał blondyn przypatrując się bladoróżowym rumieńcom na twarzy Harrego. Gryfon
otrząsnął się z szoku i przywalił sobie mentalny policzek, ponieważ jego mózg w zapytanym zdaniu
doszukał się takiego podtekstu, od którego Harremu zrobiło się bardzo ciasno w
spodniach.
-
D-dobrze... - jęknął w odpowiedzi. Lewą ręką zjechał niepewnie pod kołdrę i
spróbował odpiąć pasek od spodni w sposób niezauważalny dla Draco. Następnie siłował się z guzikiem, który
poszedł na ugodę i odpiął się trochę szybciej. Czując większą swobodę podniósł
wzrok na Ślizgona, który przez cały ten czas przypatrywał się Potterowi z coraz
większym fascynacją. Potter stwierdził, że na agenta nie nadaje się w żadnym wypadku.
-
Harry... - szepnął w zastanowieniu Ślizgon. - Harry... co ty
robiłeś?
Brunet
w odpowiedzi przygryzł wargę, czując jak z każdym kolejnym, wypowiadanym słowem
jego oczy robią się coraz ciemniejsze, a bokserki coraz ciaśniejsze. Draco
podszedł do łóżka od strony Gryfona i wyciągnął rękę. Zielonooki ujął dłoń i
został brutalnie pociągnięty w stronę stojącego blondyna.
Draco
jedną dłoń położył na biodrze Harrego, a drugą przejechał po ciepłym
policzku.
- Podnieciłem się przez ciebie... - wymruczał
przybliżając twarz do twarzy bruneta. Zjechał dłonią na opaloną szyję i musnął
usta Harrego swoimi. Przygryzł delikatnie jego dolną wargę, otrzymując w zamian
melodyjne i ciche westchnięcie. Gryfon oplótł rękoma szyję Draco, ocierając się jeszcze bardziej o jego tors. Poczuł, jak jego
bluzka robi się mokra od kropelek wody, które doprowadziły ich do takiego
momentu. Dłoń Ślizgona powędrowała spokojnie pod spodnie Harrego, usadawiając
się na jego pośladku. Przyciągnął bruneta jeszcze bliżej siebie, czując
jak męskość Harrego dotyka jego. Mruknął w jego obrzmiałe usta i powędrował
swoimi wargami na linię żuchwy, a później na jego obojczyk.
Gryzł i lizał na
przemian miękką skórę, a Potter stwierdził, że od samej tej pieszczoty mógłby
dojść w jego ramionach. Draco powrócił do okupowania jego ust i popchnął
Harrego na łóżko, gdzie zawisł nad nim dominująco.
- Dra-co~...
zróbmy to..., p-proszę... - wyszeptał Gryfon, patrząc ufnie w oczy Ślizgona.
Ten
uśmiechnął się szelmowsko i kiwnął chętnie głową. Pocałował go
delikatnie i usiadł na nim okrakiem, a ręcznik z każdą sekundą stawał się coraz
luźniejszy. Ręką uniósł jego bluzkę i pocałował jedną z blizn, znajdującą
się niedaleko pępka. Harrego przeszedł dreszcz i wciągnął głośno powietrze, na co Draco całował każdą kolejną bliznę z taką
samą nabożnością co poprzednią, dochodząc do bladej kreski znajdującej się obok
prawego sutka. Wziął go do buzi, a lewym - zajęła się ręka. Potter zaczął
jęczeć a jego dłonie zacisnęły się mocno na pościeli. Usta Draco zaczęły
torować sobie mokrą drogę na dół, a ręce sprawnie ściągać spodnie Harrego. Blondyn przesunął się w dół i dotknął
opuszkiem palca przyrodzenia Harrego. Gryfon syknął, co cholernie podnieciło
Draco. Pocałował przez bokserki penisa Harrego, czując, że materiał jest już
mokry. Oblizał usta, chuchnął na bokserki bruneta i wsunął dwa zimne palce pod
pasek bielizny, obniżając tym samym jej stan. Kiedy kolejna fala
niewyobrażalnej ekscytacji przeszła przez ciało Harrego, Draco spojrzał na jego
rozanieloną twarz i warknął ściągając jego spodnie i bokserki za jednym
zamachem. Gryfona przeszedł dreszcz, spowodowany nagłym napływem zimna na
wiadome miejsca. Blondyn bez uprzedzenia włożył męskość Harrego do buzi ssąc,
liżąc i pieszcząc go jak najlepiej umiał. Jęki zielonookiego powoli przeradzały
się w krzyki rozkoszy, które popędzały Draco do dalszych działań. Zassał się na
główce penisa, a zimną ręką ruszał po całym jego trzonie. Harry nieświadomie
chwycił platynowe włosy Draco i zacisnął mocno na nich pięść.
-
Merlinie... Draco ja zaraz dojdę... - jęknął
Harry a Draco podniósł głowę.
- O
niee, to jeszcze nie pora kocurku... - stwierdził i bez przygotowania włożył w
Harrego dwa palce, zaprzestając ruchów na jego stojącej męskości. Potter krzyknął głośno i zacisnął powieki, stwierdzając, że to nie było
przyjemne... w żadnym kurwa wypadku nie było.
Wytarł pojedyncze łzy, które wypłynęły nieproszone i przygryzł mocno wargę patrząc na poczytania blondyna.
Wytarł pojedyncze łzy, które wypłynęły nieproszone i przygryzł mocno wargę patrząc na poczytania blondyna.
Draco zdjął przeszkadzający mu ręcznik i pochylił się głębiej aby ucałować
zaciśnięte usta Pottera. Kiedy ich języki się połączyły, Ślizgon dodał jeszcze
jeden palec, aby lepiej przygotować Harrego.
Nie chciał iść po różdżkę, dzięki
której mógłby użyć zaklęcia nawilżającego, czy poślizgowego, ponieważ nie
chciał psuć tego nastroju, który powstał między nimi. Wiedział, że to nie
będzie przyjemne dla Harrego, ale w tamtym momencie był strasznym (Ślizgonem) samolubem i
chciał już zaspokoić swoje potrzeby...
Kiedy
stwierdził, że Gryfon jest wystarczająco rozciągnięty, wyciągnął palce co Harry
przyjął jękiem dezaprobaty, a chwilę później włożył wolno swojego zapomnianego
i gotowego penisa w Pottera.
Brunet wciągnął głośno powietrze, czując jak
przyrodzenie Draco pulsuje w nim rozgrzewając wszystko wokół. Wydawało mu się,
że członek jest za duży na jego biedne wnętrze, ale kiedy w końcu unormował oddech
i mógł już racjonalnie myśleć, poprosił Ślizgona aby ten się w nim poruszył.
Draco zrobił to chętnie, bo gorące wnętrze Harrego, wcale nie pomagało mu w
utrzymaniu podniecenia i orgazmu. Zaczął poruszać się delikatnie, aby Harry
mógł jeszcze bardziej przyzwyczaić się do tego nowego uczucia. Przełożył
sobie nogi Gryfona na ramiona, a swoje przedramiona umieścił koło głowy
Harrego.
Brunet oplótł rękoma szyję Draco, przybliżając jego głowę do swojej i
całując go zachłannie w usta, uśmiechnął się targając jego blond włosy. Był strasznie szczęśliwy, pomimo bólu i dyskomfortu, który na szczęście przemijał. Ślizgon poruszał się rytmicznie, a po jakimś
czasie Harry dostosował swoje ruchy do niego, wychodząc mu naprzeciw. Kiedy
penis blondyna natrafił na prostatę Gryfona, brunet jęknął głośno w usta Draco,
czując, że spełnienie jest już niedaleko. Sięgnął do swojego członka i zaczął
go stymulować w rytmie uderzających o siebie ciał.
Niewiele wystarczyło aby Harry doszedł na ich brzuchy, zaciskając tym samym pośladki co pozwolił Draco dojść już po paru kolejnych pchnięciach z imieniem Harrego, na obrzmiałych ustach. Ostatni raz pocałował delikatnie Gryfona i spojrzał mu głęboko w oczy.
Niewiele wystarczyło aby Harry doszedł na ich brzuchy, zaciskając tym samym pośladki co pozwolił Draco dojść już po paru kolejnych pchnięciach z imieniem Harrego, na obrzmiałych ustach. Ostatni raz pocałował delikatnie Gryfona i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Harry... Kocham cię, wiesz? - zapytał, a brunet uśmiechnął się i spojrzał ciepło na swojego chłopaka.
- Ja ciebie też kocham Draco. Nie zapominaj o tym, dobrze?
Draco kiwnął głową i przewrócił się na plecy wychodząc z Gryfona.
Stalowoszare tęczówki były ostatnią rzeczą, jaką Harry zobaczył nim przebudził się naprawdę.
- Hej Harry... Harry! Obudź się wreszcie...
Melodyjny głos Draco, obudził go z najlepszego snu, jakikolwiek miał do tej pory...
- Co się stało? - zapytał niemrawo. Otworzył powoli oczy i spojrzał na leżącego obok Ślizgona.
- Jęczałeś przez sen, a nie mogłem cię dobudzić... Znowu koszmar? - dopytywał zmartwiony, gładząc Harrego po brzuchu. W tamtym momencie Gryfon się zorientował, że to był tylko sen... Ale za to jaki podniecający...
- Cholera... - jęknął, przykrywając twarz poduszką. Nie zdawał sobie sprawy, że kiedykolwiek będzie miał jeden z tych mokrych snów, przez który będzie mu stał od samych wspomnień.
Draco zauważył zmieszanie Harrego i zmarszczył w zamyśleniu brwi. Owiał spojrzeniem ciało bruneta, koncentrując się na zaciśniętych, splecionych nogach. Podniósł wzrok trochę wyżej i utwierdził się w przekonaniu, że jego chłopak miał erotyczny sen. Uśmiechnął się frywolnie i włożył dłoń pod pościel.
- Mam nadzieję, że to ja ci się śniłem... kocurku - mruknął ponętnie i zacisnął dłoń na spodniach Harrego. Gryfon otworzył szerzej oczy i jęknął przeciągle, chcąc pozbyć się tych cholernych spodni.
Draco rozluźnił pasek od spodni Pottera i włożył rękę pod jego bokserki.
- Wiesz, że nie możemy zrobić niczego więcej ze względu na twój stan zdrowia... - powiedział cicho i ponętnie, a Harremu robiło się dobrze od samego tonu głosu. - Ale nikt nie zabroni mi zrobić czegoś, po czym poczujesz się lepiej.
Dodał i ścisnął przyrodzenie Gryfiaka, który onieśmielony całym zdarzeniem zarumienił się bardziej niż ornamenty na jego szacie.
***
Hermiona szła szybko, obładowana jak zwykle stertą książek, które miała zamiar oddać do biblioteki. Była strasznie zdenerwowana. Nigdy się nie spodziewała, że ludzie mogą być aż tak bezlitośni i aroganccy. I to jeszcze jej znajomi!
Powodem jej irytacji była lekcja Numerologii, na której siódmoroczni - oczywiście oprócz nieobecnych Ślizgonów - wygłaszali swoje tezy na temat próby samobójczej Theo. Po pierwszym szoku, zaczęła się zastanawiać, skąd u licha oni w ogóle wiedzieli o tym zdarzeniu? Przecież nikt spoza małej grupki osób, nie wiedział o wypadku Notta, a przynajmniej nikt nie miał się o tym dowiedzieć... Po kolejnym szoku, spowodowanym absurdalnymi pomysłami, była oburzona zachowaniem jej rówieśników. Zamiast współczuć Ślizgonowi, oni woleli dodać swoje dwa grosze w historię, o której nikt z nich nie miał zielonego pojęcia. Próbowała przemówić im do rozsądku, mówiąc, że to był wypadek a nie żadna próba samobójcza, ale żadne z nich nie słuchało, twierdząc, że została ona zaślizgowiona, zadając się z 'niedoszłymi śmierciożercami', jak to określiła Mandy Brocklehurst przy ogólnej aprobacie Krukonów, Puchonów a nawet, co z przykrością stwierdziła, Gryfonów. Wtedy odwróciła się do wszystkich tyłem, spakowała pergamin i resztę przyborów do torby i wyszła z klasy, pomimo oburzenia pani Vector, oświadczając im, że są 'niedorozwiniętymi arogantami, których gówno obchodzi czyjeś nieszczęście'. Kiedy chciała już wyjść za drzwi, odwróciła się i z podniesioną głową dodała, że wolałaby zostać narcystyczną Ślizgonką, niż nieczułym domownikiem innych domów.
Idąc przez pusty korytarz czuła się wyjątkowo samotna. Nie miała z kim porozmawiać i podzielić się swoimi przemyśleniami. Ślizgoni mieli wolne, co zresztą jej nie dziwiło; Harry jest z Draco i nie chciałaby im przeszkadzać; a Ron... Ron jest teraz nie wiadomo gdzie.
Westchnęła cicho wchodząc do jedynego miejsca, które od zawsze wydawało jej się ostoją wszystkich galopujących myśli - biblioteki.
Skinęła głową pani Pince, stojącej przy regale z książkami z działem medycznym i ruszyła zagłębiać się w uspokajający świat wiedzy.
Pomimo tego, iż dobrze wiedziała, że książki w czytelni same wracają na swoje miejsce to dzięki tak mugolskiej czynności mogła ukoić swoje zszargane nerwy i uspokoić się na tyle, żeby móc pomyśleć o bieżących sprawach, bez ponownego podnoszenia sobie ciśnienia. Z nabożnością wypisaną w ruchach podsuwała książki pod odpowiednią półkę, a te wędrowały automatycznie na swoje miejsce.
Kiedy ostatnie czytadło dotarło na swój zasłużony odpoczynek, Hermiona westchnęła i zgarnęła swoją torbę z najbliższego stolika, stwierdzając, że pójdzie napisać swoje wypracowanie z Eliksirów, pomijając fakt, że owe zadanie jest dopiero na za dwa tygodnie. Ale to była Hermiona, która pomimo wszelkich zdarzeń i przeżyć, wciąż skupiała się na nauce i swoich przyzwyczajeniach.
Weszła do przestronnego salonu umieszczonego w jednej z najwyższych wież i rozejrzała się po pomieszczeniu napotykając ogólną pustkę i znaną jej sylwetkę. Zmarszczyła uroczo nos na widok Rona, który był zajęty obserwowaniem języków ognia szalejących w ich gryfońskim kominku. Weasley nieświadomie bawił się przydługimi końcówkami włosów. Hermiona wzruszyła lekko ramionami i podeszła do przyjaciela, kładąc torbę koło kanapy, na której siedział. Usiadła na bordowym fotelu i położyła dłonie na kolanach, pochylając się w stronę Rona z zaciekawieniem.
- Jak się czujesz? - zapytała z troską, wyrywając tym samym rudego z zamyślenia. Podniósł na nią wzrok i Hermiona mogła zobaczyć w jego oczach ogniki, które tak niedawno tasował spojrzeniem.
- Myślisz, że powinienem ściąć włosy? - Gryfonka zmrużyła oczy, zastanawiając się czy Ron pyta poważnie, czy tylko chce odwrócić jej uwagę. Spojrzała dokładniej na jego niebieskie oczy, wyłapując, że są one zamglone. Jakby nie do końca był tutaj myślami, pomimo tego, że jego ciało znajdowało się tuż przed nią.
- Wydaje mi się, że nie musisz ich ścinać - odpowiedziała w końcu, choć nie była do końca pewna czy na pewno miała odpowiadać. Ron kiwnął pojedynczo głową i odwrócił ją z powrotem, skupiając wzrok na ciepłych ognikach. Kiedy Gryfonka stwierdziła, że jej przyjaciel nie będzie kontynuować z nią rozmowy, przeczesała ręką włosy, zakasała rękawy szaty i wyjęła czysty pergamin, pióro i podręcznik od Eliksirów.
***
- Ale tak szczerze. Co ci się śniło, hm? - zawołał Draco z łazienki myjąc ręce po wcześniejszej 'pomocy'. Usłyszał z sypialni przeciągły jęk i uśmiechnął się rozbawiony. Wytarł dłonie ciemnozielonym ręcznikiem z ręcznie wyhaftowanymi inicjałami i stanął w progu pokoju, zastając wciąż czerwonego na twarzy Harrego zakładającego luźne dresowe spodnie. Brunet sięgnął gdzieś zza łóżko i szybko wyminął go we framudze, usilnie nie patrząc na jego twarz. Harry włożył brudną bieliznę i spodnie do kosza z innymi rzeczami i przemył twarz zimną wodą. Kiedy po raz drugi chciał wyminąć Draco, ten zatrzymał go jednym ruchem ręki. Przyparł Harrego do drewnianej futryny i westchnął cicho.
- Tak mi się odwdzięczasz? Będę zły i nie będziesz mógł ze mną więcej spać. - Wywinął wargę i spojrzał z udawaną powagą na Pottera. Harry rozszerzył oczy w zdumieniu, sądząc, że z jego chłopakiem zaczyna dziać się coś złego.
- Masz zakaz picia soku pomarańczowego przed spaniem - odparł patrząc groźnie na blondyna. - Świrujesz... Tak, na to wygląda. Odbiło ci, zbzikowałeś, dostałeś fioła. Ale coś ci powiem w sekrecie. Tylko wariaci są coś warci.*
- Co ty bredzisz Potter? - zapytał przestraszony, ale gdzieś tam w środku był rozczulony wypowiedzią bruneta.
- To z takiego filmu** 'Alicja w krainie czarów'
- Z czego? Jaka Alicja, Harry? Ona jest mugolem?
Zdezorientowanie Draco było najsłodszą rzeczą, z jaką Harry mógł się spotkać w jego nudnym życiu.
Zapomniał nawet o swojej wcześniejszej nieśmiałości i zaśmiał się perliście, dając blondynowi całusa w jego miętowe, ciepłe i wąskie usta. Wyminął skonsternowanego Draco i przeszedł do ich salonu, wyciągając się na kanapie.
- Harry! - usłyszał naburmuszony głos chłopaka. - Kim do cholery jest ta Alicja?
Uśmiechnął się szczerze i przymknął z zadowoleniem oczy. Czuł się tak, jakby był w odpowiednim miejscu z odpowiednią osobą i za żadne skarby świata nie chciał tego zmieniać.
***
W drugim krańcu hogwartowskiego zamku Albus Dumbledore stał wpatrzony w nieświadomego Theodora Notta, zastanawiając się co zrobić, aby poprawić jego stan; zarówno fizyczny jak i duchowy.
- Albusie? - mruczący głos profesora Snape'a wyrwał go z cichej wymiany zdań pomiędzy samym sobą. Odwrócił głowę w jego kierunku, napotykając czarne oczy Severusa i piwne Lidii Greteful. Zdziwił się widokiem tej dwójki, akurat w takim momencie, jednak dzięki latom praktyk potrafił zamaskować swoje niemałe zwycięstwo. Posłał byłemu Ślizgonowi porozumiewawczy wyraz twarzy, a Snape odwdzięczył mu się wytwornym przewrotem oczu.
- Biedny chłopaczek... Wydawał się być bardzo miłym młodzieńcem. Na moich lekcjach zawsze brał udział, a w towarzystwie Harrego i Rona wydawał się być szczęśliwy... - stwierdziła profesorka pocierając dłońmi swoje ramiona. Najwyraźniej nie zauważyła wymiany spojrzeń pomiędzy mężczyznami.
- Lidio, proszę nie mów o Theodorze w taki sposób, jakby już był na skraju śmierci... Wyjdzie z tego, ale jego ciało musi się zregenerować; stracił dużo krwi, więc może to potrwać kilka dni... Nawet przy opiece Poppy. - zwrócił uwagę Dumbledore powracając na chwilę wzrokiem na młodego Ślizgona. - Severusie? Chciałeś coś konkretnego?
- Skontaktowałem się z Williamem i poinformowałem go o zaistniałej sytuacji... Nie był zadowolony, zważywszy na jego stan. Delikatnie mówiąc: był całkowicie wstawiony, Albusie. Mówił, że pozwie szkołę o to, że nie upilnowaliśmy jego syna. Wyperswadowałem mu ten pomysł, ale wiesz, że on jest lekkoduchem. Zwłaszcza po śmierci Emmy***.
- Rozumiem i dziękuję, że się tym zająłeś. Porozmawiam osobiście z Williamem i mam nadzieję, że dotrę do niego. Musimy też zadbać o to, żeby informację nie dostały się do gazet. Lidio? Czy byłabyś w stanie się tym zająć? Severus może ci w tym pomóc, a ja w tym czasie skontaktuję się z kimś ze Świętego Munga i porozmawiam na temat stanu Theodora.
- Oczywiście - odpowiedzieli jednocześnie, a na ustach Dumbledora pojawił się nikły cień uśmiechu. Może złe zdarzenia potrafią wywoływać inne, z tymi lepszymi skutkami?
Tego, dyrektor wyczekiwał z niecierpliwością.
*** Znowu spadał. Mogło się zdawać, że brak gruntu pod nogami w jakiś sposób go fascynowało i dodawało mu zadziwiającej pewności siebie. Niespodziewanie upadł bosymi stopami na pokrytą rosą trawę. Rozejrzał się dookoła dopatrując się wysokiego muru krzaków czerwonych róż. Otworzył w zdziwieniu oczy i spojrzał na pysznie zieloną trawę. Poprawił ciemną grzywkę opadającą na oczy i podniósł szybko głowę, słysząc w oddali piękną, jednocześnie upiorną muzykę. W swojej luźnej, ciemnej piżamie, ostrożnie zrobi kilka kroków i skręcił w jedne z korytarzy różanego labiryntu. Coraz bliżej słyszał urzekającą muzykę, do której doszedł odgłos chrzęstu pod jego nogami. Spojrzał machinalnie w dół widząc idealnie wypolerowane, wyjściowe buty. Zmarszczył zaskoczony brwi i spojrzał na wielkie lustro w ciężkiej drewnianej oprawie unoszące się tuż przed nim. Ogarnął wzrokiem swój strój, stwierdzając, że ma na sobie czarny, idealnie dopasowany frak, który idealnie mógłby się nadawać na bal, z zupełnie innej epoki. Na jego jasnej twarzy widział przepiękną białą maskę, która obejmowała oboje oczu i delikatną falą, kończyła się tuż nad ustami, w połowie obejmując jego nos. W dłoni trzymał najprawdziwszy cylinder, który automatycznie założył na głowę. Westchnął rozbawiony i spojrzał na swoje migoczące z radości oczy. Po chwili lustro zniknęło, a on ruszył pewnie przed siebie.
_____________
* 'Alicja w krainie czarów'
** oczywiście uznajmy, że film z 2010 roku wcale nie pochodzi z 2010 roku i, że za czasów Harrego oczywiście było to naturalne, że większość mugolskiego społeczeństwa dobrze go znało XD
*** Po raz kolejny nie mogłam znaleźć informacji na temat imienia z rodziny Nottów, więc kolejne zostało wymyślone na potrzeby opowiadania ;)
***
Hermiona szła szybko, obładowana jak zwykle stertą książek, które miała zamiar oddać do biblioteki. Była strasznie zdenerwowana. Nigdy się nie spodziewała, że ludzie mogą być aż tak bezlitośni i aroganccy. I to jeszcze jej znajomi!
Powodem jej irytacji była lekcja Numerologii, na której siódmoroczni - oczywiście oprócz nieobecnych Ślizgonów - wygłaszali swoje tezy na temat próby samobójczej Theo. Po pierwszym szoku, zaczęła się zastanawiać, skąd u licha oni w ogóle wiedzieli o tym zdarzeniu? Przecież nikt spoza małej grupki osób, nie wiedział o wypadku Notta, a przynajmniej nikt nie miał się o tym dowiedzieć... Po kolejnym szoku, spowodowanym absurdalnymi pomysłami, była oburzona zachowaniem jej rówieśników. Zamiast współczuć Ślizgonowi, oni woleli dodać swoje dwa grosze w historię, o której nikt z nich nie miał zielonego pojęcia. Próbowała przemówić im do rozsądku, mówiąc, że to był wypadek a nie żadna próba samobójcza, ale żadne z nich nie słuchało, twierdząc, że została ona zaślizgowiona, zadając się z 'niedoszłymi śmierciożercami', jak to określiła Mandy Brocklehurst przy ogólnej aprobacie Krukonów, Puchonów a nawet, co z przykrością stwierdziła, Gryfonów. Wtedy odwróciła się do wszystkich tyłem, spakowała pergamin i resztę przyborów do torby i wyszła z klasy, pomimo oburzenia pani Vector, oświadczając im, że są 'niedorozwiniętymi arogantami, których gówno obchodzi czyjeś nieszczęście'. Kiedy chciała już wyjść za drzwi, odwróciła się i z podniesioną głową dodała, że wolałaby zostać narcystyczną Ślizgonką, niż nieczułym domownikiem innych domów.
Idąc przez pusty korytarz czuła się wyjątkowo samotna. Nie miała z kim porozmawiać i podzielić się swoimi przemyśleniami. Ślizgoni mieli wolne, co zresztą jej nie dziwiło; Harry jest z Draco i nie chciałaby im przeszkadzać; a Ron... Ron jest teraz nie wiadomo gdzie.
Westchnęła cicho wchodząc do jedynego miejsca, które od zawsze wydawało jej się ostoją wszystkich galopujących myśli - biblioteki.
Skinęła głową pani Pince, stojącej przy regale z książkami z działem medycznym i ruszyła zagłębiać się w uspokajający świat wiedzy.
Pomimo tego, iż dobrze wiedziała, że książki w czytelni same wracają na swoje miejsce to dzięki tak mugolskiej czynności mogła ukoić swoje zszargane nerwy i uspokoić się na tyle, żeby móc pomyśleć o bieżących sprawach, bez ponownego podnoszenia sobie ciśnienia. Z nabożnością wypisaną w ruchach podsuwała książki pod odpowiednią półkę, a te wędrowały automatycznie na swoje miejsce.
Kiedy ostatnie czytadło dotarło na swój zasłużony odpoczynek, Hermiona westchnęła i zgarnęła swoją torbę z najbliższego stolika, stwierdzając, że pójdzie napisać swoje wypracowanie z Eliksirów, pomijając fakt, że owe zadanie jest dopiero na za dwa tygodnie. Ale to była Hermiona, która pomimo wszelkich zdarzeń i przeżyć, wciąż skupiała się na nauce i swoich przyzwyczajeniach.
Weszła do przestronnego salonu umieszczonego w jednej z najwyższych wież i rozejrzała się po pomieszczeniu napotykając ogólną pustkę i znaną jej sylwetkę. Zmarszczyła uroczo nos na widok Rona, który był zajęty obserwowaniem języków ognia szalejących w ich gryfońskim kominku. Weasley nieświadomie bawił się przydługimi końcówkami włosów. Hermiona wzruszyła lekko ramionami i podeszła do przyjaciela, kładąc torbę koło kanapy, na której siedział. Usiadła na bordowym fotelu i położyła dłonie na kolanach, pochylając się w stronę Rona z zaciekawieniem.
- Jak się czujesz? - zapytała z troską, wyrywając tym samym rudego z zamyślenia. Podniósł na nią wzrok i Hermiona mogła zobaczyć w jego oczach ogniki, które tak niedawno tasował spojrzeniem.
- Myślisz, że powinienem ściąć włosy? - Gryfonka zmrużyła oczy, zastanawiając się czy Ron pyta poważnie, czy tylko chce odwrócić jej uwagę. Spojrzała dokładniej na jego niebieskie oczy, wyłapując, że są one zamglone. Jakby nie do końca był tutaj myślami, pomimo tego, że jego ciało znajdowało się tuż przed nią.
- Wydaje mi się, że nie musisz ich ścinać - odpowiedziała w końcu, choć nie była do końca pewna czy na pewno miała odpowiadać. Ron kiwnął pojedynczo głową i odwrócił ją z powrotem, skupiając wzrok na ciepłych ognikach. Kiedy Gryfonka stwierdziła, że jej przyjaciel nie będzie kontynuować z nią rozmowy, przeczesała ręką włosy, zakasała rękawy szaty i wyjęła czysty pergamin, pióro i podręcznik od Eliksirów.
***
- Ale tak szczerze. Co ci się śniło, hm? - zawołał Draco z łazienki myjąc ręce po wcześniejszej 'pomocy'. Usłyszał z sypialni przeciągły jęk i uśmiechnął się rozbawiony. Wytarł dłonie ciemnozielonym ręcznikiem z ręcznie wyhaftowanymi inicjałami i stanął w progu pokoju, zastając wciąż czerwonego na twarzy Harrego zakładającego luźne dresowe spodnie. Brunet sięgnął gdzieś zza łóżko i szybko wyminął go we framudze, usilnie nie patrząc na jego twarz. Harry włożył brudną bieliznę i spodnie do kosza z innymi rzeczami i przemył twarz zimną wodą. Kiedy po raz drugi chciał wyminąć Draco, ten zatrzymał go jednym ruchem ręki. Przyparł Harrego do drewnianej futryny i westchnął cicho.
- Tak mi się odwdzięczasz? Będę zły i nie będziesz mógł ze mną więcej spać. - Wywinął wargę i spojrzał z udawaną powagą na Pottera. Harry rozszerzył oczy w zdumieniu, sądząc, że z jego chłopakiem zaczyna dziać się coś złego.
- Masz zakaz picia soku pomarańczowego przed spaniem - odparł patrząc groźnie na blondyna. - Świrujesz... Tak, na to wygląda. Odbiło ci, zbzikowałeś, dostałeś fioła. Ale coś ci powiem w sekrecie. Tylko wariaci są coś warci.*
- Co ty bredzisz Potter? - zapytał przestraszony, ale gdzieś tam w środku był rozczulony wypowiedzią bruneta.
- To z takiego filmu** 'Alicja w krainie czarów'
- Z czego? Jaka Alicja, Harry? Ona jest mugolem?
Zdezorientowanie Draco było najsłodszą rzeczą, z jaką Harry mógł się spotkać w jego nudnym życiu.
Zapomniał nawet o swojej wcześniejszej nieśmiałości i zaśmiał się perliście, dając blondynowi całusa w jego miętowe, ciepłe i wąskie usta. Wyminął skonsternowanego Draco i przeszedł do ich salonu, wyciągając się na kanapie.
- Harry! - usłyszał naburmuszony głos chłopaka. - Kim do cholery jest ta Alicja?
Uśmiechnął się szczerze i przymknął z zadowoleniem oczy. Czuł się tak, jakby był w odpowiednim miejscu z odpowiednią osobą i za żadne skarby świata nie chciał tego zmieniać.
***
W drugim krańcu hogwartowskiego zamku Albus Dumbledore stał wpatrzony w nieświadomego Theodora Notta, zastanawiając się co zrobić, aby poprawić jego stan; zarówno fizyczny jak i duchowy.
- Albusie? - mruczący głos profesora Snape'a wyrwał go z cichej wymiany zdań pomiędzy samym sobą. Odwrócił głowę w jego kierunku, napotykając czarne oczy Severusa i piwne Lidii Greteful. Zdziwił się widokiem tej dwójki, akurat w takim momencie, jednak dzięki latom praktyk potrafił zamaskować swoje niemałe zwycięstwo. Posłał byłemu Ślizgonowi porozumiewawczy wyraz twarzy, a Snape odwdzięczył mu się wytwornym przewrotem oczu.
- Biedny chłopaczek... Wydawał się być bardzo miłym młodzieńcem. Na moich lekcjach zawsze brał udział, a w towarzystwie Harrego i Rona wydawał się być szczęśliwy... - stwierdziła profesorka pocierając dłońmi swoje ramiona. Najwyraźniej nie zauważyła wymiany spojrzeń pomiędzy mężczyznami.
- Lidio, proszę nie mów o Theodorze w taki sposób, jakby już był na skraju śmierci... Wyjdzie z tego, ale jego ciało musi się zregenerować; stracił dużo krwi, więc może to potrwać kilka dni... Nawet przy opiece Poppy. - zwrócił uwagę Dumbledore powracając na chwilę wzrokiem na młodego Ślizgona. - Severusie? Chciałeś coś konkretnego?
- Skontaktowałem się z Williamem i poinformowałem go o zaistniałej sytuacji... Nie był zadowolony, zważywszy na jego stan. Delikatnie mówiąc: był całkowicie wstawiony, Albusie. Mówił, że pozwie szkołę o to, że nie upilnowaliśmy jego syna. Wyperswadowałem mu ten pomysł, ale wiesz, że on jest lekkoduchem. Zwłaszcza po śmierci Emmy***.
- Rozumiem i dziękuję, że się tym zająłeś. Porozmawiam osobiście z Williamem i mam nadzieję, że dotrę do niego. Musimy też zadbać o to, żeby informację nie dostały się do gazet. Lidio? Czy byłabyś w stanie się tym zająć? Severus może ci w tym pomóc, a ja w tym czasie skontaktuję się z kimś ze Świętego Munga i porozmawiam na temat stanu Theodora.
- Oczywiście - odpowiedzieli jednocześnie, a na ustach Dumbledora pojawił się nikły cień uśmiechu. Może złe zdarzenia potrafią wywoływać inne, z tymi lepszymi skutkami?
Tego, dyrektor wyczekiwał z niecierpliwością.
*** Znowu spadał. Mogło się zdawać, że brak gruntu pod nogami w jakiś sposób go fascynowało i dodawało mu zadziwiającej pewności siebie. Niespodziewanie upadł bosymi stopami na pokrytą rosą trawę. Rozejrzał się dookoła dopatrując się wysokiego muru krzaków czerwonych róż. Otworzył w zdziwieniu oczy i spojrzał na pysznie zieloną trawę. Poprawił ciemną grzywkę opadającą na oczy i podniósł szybko głowę, słysząc w oddali piękną, jednocześnie upiorną muzykę. W swojej luźnej, ciemnej piżamie, ostrożnie zrobi kilka kroków i skręcił w jedne z korytarzy różanego labiryntu. Coraz bliżej słyszał urzekającą muzykę, do której doszedł odgłos chrzęstu pod jego nogami. Spojrzał machinalnie w dół widząc idealnie wypolerowane, wyjściowe buty. Zmarszczył zaskoczony brwi i spojrzał na wielkie lustro w ciężkiej drewnianej oprawie unoszące się tuż przed nim. Ogarnął wzrokiem swój strój, stwierdzając, że ma na sobie czarny, idealnie dopasowany frak, który idealnie mógłby się nadawać na bal, z zupełnie innej epoki. Na jego jasnej twarzy widział przepiękną białą maskę, która obejmowała oboje oczu i delikatną falą, kończyła się tuż nad ustami, w połowie obejmując jego nos. W dłoni trzymał najprawdziwszy cylinder, który automatycznie założył na głowę. Westchnął rozbawiony i spojrzał na swoje migoczące z radości oczy. Po chwili lustro zniknęło, a on ruszył pewnie przed siebie.
_____________
* 'Alicja w krainie czarów'
** oczywiście uznajmy, że film z 2010 roku wcale nie pochodzi z 2010 roku i, że za czasów Harrego oczywiście było to naturalne, że większość mugolskiego społeczeństwa dobrze go znało XD
*** Po raz kolejny nie mogłam znaleźć informacji na temat imienia z rodziny Nottów, więc kolejne zostało wymyślone na potrzeby opowiadania ;)
***
*;_;*
*Potter - powiedział Draco. -Już nigdy cię o nic nie spytam*
Jejku! Ja chcę jeszcze! Ale rozdział wyszedł cudownie :) Podoba mi się to jak opisujesz relację Harrego i Draco, ale też jak opisałaś zachowanie Rona. W sumie nie wiem co myśleć o jego zachowaniu, ale chciałabym, żeby Theo już wyzdrowiał...
OdpowiedzUsuńWeny życzę i pozdrawiam,
Minko~
Theo zdrowiej prędko bo Ron nie może się doczekać.To jest świetne,genialne,beau czy jakoś tak!Hmm sam miód.Niech Bóg yaoi ma cię w swojej opiece oraz życzę dalszej + 18 weny
OdpowiedzUsuńCholernie podobało mi się jak opisalas ten rrozdzial... genialnie. Uwielbiam czytać Twoje opowiadania. <3 drarry forever. <3
OdpowiedzUsuńAaaaa dziękuję za 'coś więcej' pomiędzy Draco i Harrym :D Wyszło genialnie!
OdpowiedzUsuńŁadny rozdział. Przejrzysty i w ogóle :) Bardzo mi się sodobał. Nie mogę się doczekać aż THEO się obudz :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę mega dużo weny :D
Kocham Alicję <3 Kocham, kocham, kocham!
OdpowiedzUsuńWdzięczność za mój ulubiony cytat <3
Witam,
OdpowiedzUsuńuchuhu jaki wspaniały sen miał Harry, nic nie mów niech on sam przebije ten sen, a ta dezorientacja Draco na temat jakieś Alicji słodkie....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
o matko czemu to był tylko sen ?! :D
OdpowiedzUsuńMina
Wgl tak nie na temat skoro dambi i sev żyją to czemu hedwiga nie?!
OdpowiedzUsuń