23 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XXXVI

AH!
Ja głupia weszłam do szafki zniknięć i...
Dobra, dobra. Macie mnie. Tak, zgubiłam się w Komnacie Tajemnic!

Dzisiaj mam zaszczyt powitać: ~Kati, ~Pyśka ;3, Zuzanna Helińska, Jous.
Dziękuję za ujawnienie się i witajcie w naszym szalonym gronie! ♥

A za komentarze pięknie dziękuję:
 Kao Y, #Drarry N, Weronika :*, ~Kati, ~Daga ^.^', Karola, ~j, Ala, Szczelecka, Akane, ~Fulminata, ~Pyśka ;3, Aleksandra Wolska, złezłeciastko<3, CyziowateCiastko, Elizabeth Carter, White, Zuzanna Helińska, ~Rayflo, ~Blitz, Jous.
Ah, ah~ Kocham Was Drarrynisse~ <3

No to co?  Widzimy się w przyszłym tygodniu, nie?
Z tymżee~ notka będzie we wtorek i to nie będzie rozdział tylko one shot, a co!
A dlaczego, to możecie się domyślać ;)
Chociaż może i napiszę rozdział? Hm... tak. Postaram się!
 
Dziękuję Wam Drarrynisse, że ze mną wytrzymujecie! /Kummie

~ Edit:
Za opóźnienie winie internet. Post miał być przed wczoraj, ale internety odmawiały mi posłuszeństwa i... no~. Przepraszam.

***
Nie do końca zdawał sobie sprawę ile dni, godzin czy minut minęło od czasu, kiedy Draco znalazł się nieprzytomny pod skrzydłami pielęgniarki, ale też nie za bardzo o to dbał. Jedyny czas jaki liczył, to ten, który mógł spędzać przy blondynie; reszta nie miała dla niego dużego znaczenia. Widział spojrzenia posyłane w jego stronę, ale widział również zmartwienie na twarzach jego przyjaciół. Chcieli mu pomagać na każdym kroku i nawet kochana Hermiona sama z siebie robiła dla niego notatki, które kiedyś musiałby od niej wybłagać na śliczne oczka. Był im wdzięczny za to, że tak bardzo się starali, ale naprawdę tego nie potrzebował - chciał po prostu być sam na sam z Draco i nawet młody Alec nie potrafił go pocieszyć. Harry wręcz starał się go ignorować, żeby tylko jak najbardziej móc skupić się na blondynie. Wiedział, że nie pomoże to w jego wybudzeniu, jednak wolał być przy nim do czasu, aż ten się nie obudzi. Później zresztą też chciał przy nim być.
Potter nie miał okazji widzieć więcej państwa Malfoy'ów, jednak dowiedział się, że odwiedzili syna jeszcze kilka razy - zwłaszcza Narcyza, która przychodziła kontrolować pracę pani Pomfrey i magomedyków. To ona również poprosiła o pozostawienie jej syna w Hogwarcie, ze względu na Harry'ego, który już wcześniej wspominał o tym nauczycielom, ażeby Ślizgon nie był w jednym budynku, czy pomieszczeniu z Nathanielem. Po prostu Potter nie potrafił tego ścierpieć.
W dzień, kiedy francuska część drużyny miała opuścić hogwartowskie mury szkoły, do Skrzydła Szpitalnego przeszedł Xavier. Posłał długie spojrzenie na Draco, a po chwili jego wzrok powędrował na siedzącego przy nim Harry'ego. Jego niebieskie oczy, które jednocześnie tak bardzo i prawie wcale przypominały oczy Ślizgona, wyrażały swego rodzaju żal, którego Gryfon nie potrafił pojąć. Potter nie potrafił też określić inaczej tego co widział, a widział, że oczy Xaviera mieniły się przeprosinami, które nie powinny wypływać od niego. Długo patrzyli na siebie w ciszy, aż w końcu Francuz przerwał kontakt wzrokowi i zajął miejsce koło Harry'ego.
- Wybacz 'Arry - powiedział cicho. - Chciałbym cię przeprosić w sumie za wszystko, co się tutaj wydarzyło. Tanni przesadził i mam zamiar trzymać go od was z daleka, więc nie miej mu już tego za złe. Wiem, że jesteś zły i prawdopodobnie chciałbyś go tuer les, ale obiecuję, że się nim zajmę.
Harry był lekko skonfundowany określeniem, którego użył Xavier. 'Tanni' zupełnie nie pasowała do Nathaniela, ale wolał to przemilczeć. Nie wiedział ile ci dwaj się znają, ale przypuszczał, że tyle ile on i Draco. 
Przez dłuższy moment ciszy, który zapanował nad nimi, zastanawiał się również jakie stosunki łączą tę dwójkę; przyjaźń, więzy miłosne, otwarty związek, czy mały romans? Nie potrafił tego odgadnąć i długo zwlekał z zapytaniem. Nie zorientował się nawet, że wypowiedział nurtujące go pytanie na głos.
- Z Draco? - zapytał Francuz trochę niezrozumiale, a jego brew poszybowała w górę - w ten sam malfoy'owski sposób, który zauważył u swojego Ślizgona. 
Coś lekko go zakuło - tam w środku.
- Nie, nie - zaprzeczył szybko, mają nadzieję, że jego głos się nie załamał. - Z Nathanielem - wyjaśnił chłodno, nie panując nad swoim zimnym i oschłym tonem, który pojawiał się za każdym razem gdy wspominał ciemnowłosego. Nie kontrolował tego i czuł się z tym bardzo dobrze. Najwyraźniej czas spędzony z Draco na coś się przydał.
- Jest moim przyjacielem - stwierdził z namysłem, ale po chwili na jego ustach pojawił się mały uśmiech, którego Harry nie potrafił zinterpretować. - Chociaż zdarzyło nam się kiedyś ze sobą przespać. Kilka razy.
Gryfon spojrzał zaskoczony na Xaviera, któremu wciąż błąkał się mały uśmiech. Nie potrafił zrozumieć lekkiego tonu Francuza, a w jego umyśle pojawiły się kolejne pytania, o które niekoniecznie chciał spytać.
- W sumie to go lubię - kontynuował blondyn z nieobecnym wzrokiem, wpatrzonym w Draco. - Może nawet bardziej niż przyjaciela, ale jestem na niego furieux za to, co zrobił temu idiocie - dodał i wskazał głową na nieprzytomnego Ślizgona. 
- Mnie zresztą też zranił, skoro już o tym mówię. Jesteśmy z Draco do siebie podobni, oczywiście tylko z wyglądu, ale wciąż. Przed wyjazdem do Hogwartu pokłóciliśmy się z Tannim o Leo - naszego kolegę z roku, no i ten dureń chciał mi zrobić na złość przystawiając się do Drakusia. Nie pomyślałem tylko, że posunie się do czegoś takiego - powiedział i spojrzał ponownie na słuchającego go Harry'ego. - Wiesz o czym wtedy rozmawiali? 
Potter pokręcił głową wracając pamięcią do tamtej chwili. Przed oczami znów miał obraz rzucanych gdzieś przed nim zaklęć, bezwładnych ciał Draco i Nathaniela, ale nie. Nie miał pojęcia o co się pokłócili. Nikt mu tego nie powiedział, a on sam wiedział, że kiedyś w końcu się tego dowie.
- Kłócili się o ciebie. Nathaniel widział, jak ze sobą rozmawialiśmy i ubzdurał sobie coś głupiego. Zaczął, jak wy to mówicie, zarywać do Draco żeby zrobić mi i tobie na złość. Później potoczyło się to trochę brutalnie i końcem końców zaczęli się kłóci. Nie chciałbym teraz powtarzać tych słów, ale nie były to miłe określenia mówiące o tobie, o mnie i o Draco,'Arry. Resztę już znasz.
Potter słuchał wyjaśnień Francuza mając lekką pustkę w głowie. Jakoś nie potrafił pojąć, że zwykła zazdrość doprowadziła do takiego obrotu spraw. Wszystko brzmiało tak irracjonalnie, ale i bardzo lekko, chociaż skutki tych wydarzeń miały trochę poważniejsze zakończenie. Kiwnął w końcu głową dając znak Xavierowi, że rozumie to, co do niego powiedział. Nie był na niego zły, ale zupełnie inaczej było w przypadku tego rozpieszczonego dzieciaka, który nie potrafił zahamować swojej zazdrości. Chciał po prostu za dużo na raz, a skończyło się źle, a nawet gorzej. 
- Ale ty wciąż go... lubisz, prawda? - zapytał znad swojej burzowej grzywki, która niesfornie wpadała mu na oczy. Chciał zrozumieć blondyna. 
- Miłość nie wybiera, ' Arry. Może mi wbić sztylet w serce, a ja wciąż będę go pragnąć i pożądać - powiedział z melancholijnym półuśmiechem. - Ale zobaczysz, zmienię go i będzie potulny jak koza.
- Baranek - poprawił automatycznie, błądząc gdzieś daleko swoimi myślami. 
- Na jedno wychodzi. - Machnął ręką i spojrzał na prószący za oknem śnieg.   

***
Jakiś czas później Harry musiał pożegnać się z Xavierem, który wraz ze swoją drużyną wracał do domu. Nie chciał się do tego przyznać, ale zrobiło mu się jeszcze smutniej niż do tej pory. Jakoś polubił tego denerwującego blondyna, który jako jeden z niewielu nie litował się nad nim; rozmawiał z nim normalnie i nie pocieszał go na każdym kroku, co bardzo mu odpowiadało. To nie tak, że jego przyjaciele robili coś źle. Wiedział, że robią to, bo się o niego martwią, ale naprawdę miał dosyć. Xavier po prostu przy nim był i rozmawiał o normalnych rzeczach, nie pytając na okrągło 'jak się czujesz?" i czy wszystko z nim w porządku. 
Razem ze swoimi znajomymi i przyjaciółmi wyszedł na białe błonia, patrząc jak Francuzi powoli żegnają się ze swoimi nowymi kolegami. Gryfon nie do końca popierał usuwanie owej drużyny, ze względu na złe zachowanie jednego z nich. Nie podważał decyzji Dumbledore'a, ale zupełnie się z nią nie zgadzał. Konsekwencję powinien ponieść tylko i wyłącznie Nathaniel, nie cała reszta.
Nieprzytomnie pożegnał się z obcokrajowcami, zostając trochę dużej przy Xavierze. Obiecał mu, że będzie się z nim kontaktować pomimo wcześniejszych zajść. Nie chciał tracić tej znajomości, więc uśmiechnął się lekko i poczochrał jasne włosy Francuza, patrząc na jego zbulwersowanie. Chwilę później niebieskooki odszedł do swoich rodaków wsiadając razem z nimi do ich szykownego powozu. Nie obyło się również bez wylewnych słów ze strony dyrektorów obu szkół, chociaż Harry puścił je mimo uszu - jakoś nie koniecznie go to obchodziło. Widział jak Hagrid macha swoją wielką chusteczką w stronę madame Maxime, która z wielkim uczuciem, ale i gracją odmachiwała mu swoją dużą, wypielęgnowaną dłonią. Potter miał ochotę zwymiotować, jednak nie za bardzo miał czym.
Razem z resztą mieszkańców Hogwartu machał zawzięcie w stronę oddalającego się powozu czując swego rodzaju ulgę, ale i smutek. Zerknął na swoich przyjaciół, którzy wiernie stali tuż obok niego. Mruknął coś do nich na temat tego, że wraca do Draco, jednak kiedy zrobił kilka pierwszych kroków został trochę brutalnie pociągnięty z powrotem do nich. Spojrzał na nich zmęczony i ze stoickim spokojem wysłuchiwał nagan, które wypływały z każdej strony. Powtarzali słowa, które słyszał na okrągło już od dłuższego czasu.
- Musisz w końcu pójść spać do własnego łóżka, Harry.
- Jeszcze niczego dzisiaj nie zjadłeś, Harry!
- Masz straszne worki pod oczami, Harry! Idź do swojego dormitorium...
- Kąpałeś się dzisiaj, Harry?
- Mam dla ciebie notatki z lekcji, Harry, ale nie możesz tak olewać zajęcia!
I tak na okrągło. Denerwowało go to, że osoby, które powinny go rozumieć, postępowały bardzo samolubnie. Czy Draco też to przeżywał, kiedy on sam leżał nieprzytomny w Skrzydle? Pewnie nie, pomyślał gorzko, w końcu jego Ślizgon jest twardy i pewnie odwiedzał go tylko w wolnym czasie.
Przeczesał swoje ciemne włosy i opatulił się szalikiem Dracona, który wygrzebał ze swojego kufra, gdzie leżał od meczu Ślizgonów z Krukonami.
- Dobra - powiedział w końcu, czym zamknął usta otaczających go przyjaciół. - Zjem coś, wezmę kąpiel i pójdę spać do własnego dormitorium - powiedział bezbarwnie. - Tylko ktoś ma być cały czas przy Draco. Tylko o tyle proszę - dodał.
- Oczywiście - potwierdziła Hermiona i zaczęła ustalać kto z kim i kiedy ma czuwać przy Ślizgonie. - Ah, Harry!
Potter, który powoli zaczął odchodzić od grupy obrócił się do nich z powrotem i spojrzał pytająco na Hermionę.
- Jemu naprawdę nic nie będzie - powiedziała pewnie, a Ron, Pansy, Theo i Blaise kiwnęli potwierdzająco głowami.
-Wiem - odparł pewnie. - Wiem.

Tak jak obiecał - tak zrobił. Doczłapał się do hogwartowskich korytarzy i chciał iść od razu w stronę swojego dormitorium, jednak jego gryfońska miłość do Draco - zwyciężyła. Po cichu wtargnął do twierdzy pani Pomfrey wiedząc, że ta poszła omówić coś z Dumbledorem. Nie chciał się rozczulać, więc tylko westchnął głęboko i pochylił się nad twarzą Ślizgona, składając na jego chłodnych wargach lekki pocałunek.
- Obudź się w końcu, Śnieżko - mruknął i uśmiechnął się na to głupie porównanie Draco do baśniowej królewny. Z jednej strony miał trochę racji, chociaż wolał nikomu o tym nie wspominać - wiedział, że Draco zabiłby go z zimną krwią, chociaż pewnie nie wiedział kim, do cholery, była Śnieżka.
Równie cicho, chociaż z lepszym humorem wyszedł z pomieszczenia mijając po drodze pielęgniarkę, która patrzyła na niego spod byka. Niech ta kobieta się cieszy, że nie rozłożyłem tutaj namiotu, pomyślał skrycie i jak najszybciej oddalił się od pani Pomfrey.
Kiedy wszedł do gryfońskiego salonu, większość par oczu skierowała się w jego stronę. Zarumienił się lekko od napływu par oczu i jak najszybciej wszedł po schodach do swojego pokoju, który dzielił wraz z chłopakami. Zrzucił z siebie kurtkę, buty i szalik, który jako jedyny został odłożony na miejsce z wielką nabożnością wypisaną w ruchach i sposobie ułożenia. Ze swojej skrzyni wyciągnął świeże ubranie i bieliznę, i ruszył pod prysznice, które o tej godzinie świeciły pustkami. Włączył jeden z nich, ustawiając strumień gorącej wody. Para roznosiła się po pomieszczeniu, a on powoli zaczął zdejmować resztę ubrań. Ćpnął gdzieś nimi i wszedł pod bieżącą wodę sycząc lekko, kiedy gorące krople spłynęły na jego chłodną i wrażliwą skórę. Powoli się do niej przyzwyczajał, więc westchnął błogo i oparł głowę o chłodne kafelki, czując jak wszystkie emocje spływają wraz z wodą.
Miał cholerne déjà vu i wcale mu się to nie podobało. Wręcz przeciwnie - strasznie go to przygnębiło, ale postanowił się nie załamywać i zakończyć prysznic jak najszybciej.
Z morką głową i lepiącymi się do mokrego ciała ubraniami, wsunął się pod grubą pierzynę, wcześniej wrzucając brudne ubrania do kosza, które zniknęły chwilę później. Opatulił się szczelnie pościelą, zwijając się w ludzki kokon, który miał być jego osłoną przed światem zewnętrznym. Nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, ale na prawdę był cholernie zmęczony, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Westchnął w puchową poduszkę i przymknął oczy marząc o spokojnym śnie.

***
Jak ustaliła Hermiona, pierwszą wartę sprawowała ona sama wraz z Pansy, która zgłosiła się na ochotnika. Dołączył do nich Blaise, który stwierdził, że nie bardzo ma co robić, więc z chęcią również posiedzi przy Ślizgonie.
Ron i Theo natomiast mieli trochę czasu wolnego, zanim to oni przejmą 'wartę'. Całą piątką zamartwiali się o tych dwóch kretynów, którzy stanowili sporą część ich życia. Nie chcieli doprowadzić do takiego stanu, w którym Harry musiałby zająć łóżko tuż obok Draco. To dlatego byli tacy natarczywi - wiedzieli, że Potter się zdenerwuje, ale przystanie na ich prośby. Napięcie z nich spadło, kiedy Harry naprawdę spał już w swoim łóżku, jak oznajmił im Ron, który poszedł sprawdzić to cichaczem. Później, razem z Theo udał się do biblioteki, gdzie Ślizgon pomógł mu z napisaniem wypracowania na transmutację. Nie do końca było prawdą to, że nie potrafił tego sam napisać, po prostu Ron odczuł głęboką chęć spędzenia czasu z Theo, którego mu ostatnio brakowało i to właśnie było jego problemem. Zamiast w stu procentach skupić się na dosyć ciężkim zadaniu, on wolał ukradkiem przypatrywać się Ślizgonowi. Podobał mu się jasny, ciepły sweterek, który dzisiaj miał na sobie i który dość pozytywnie ukazywał sylwetkę ciemnowłosego. Theo był ładny - to Ron musiał przyznać od razu i śmiało mógłby zacząć się kłócić o to, czy czasem nie ładniejszy od Draco i Blaise'a razem wziętych. Ciemne włosy i oczy, które w tajemniczy sposób kontrastowały z bladą skórą Ślizgona, nie raz potrafiły doprowadzić Rona do załamania. On sam, często przechodził kryzys, zastanawiając się, co taki Theo w nim widzi. Był rudy, chudy i wysoki - może nawet i za bardzo - ale to właśnie na niego Nott zwrócił uwagę.
- Zamiast się na mnie tak patrzeć, mógłbyś napisać to zadanie, Ronnie - mruknął wesoło widząc, jak Gryfon czerwienieje od zawstydzenia.
- Wcalesięnaciebieniepatrzę... - odmruknął i całą swoją wolę skupił się na w połowie zapełnionym pergaminie i dokładnie policzył wszystkie kleksy, które nieświadomie zrobił - było ich dokładnie siedem.
- Właśnie, że się patrzyłeś - powiedział pewnie Theo i przejechał końcówką pióra po odkrytym przedramieniu Gryfona. - Albo przynajmniej zerknąłeś.
Ron otwierał i zamykał swoje usta, nie mogą wymyślić żadnej riposty, która zamknęłaby usta Ślizgona. W końcu westchnął zrezygnowany i ze swoją gryfońską niewinnością spojrzał na ciemnookiego.
- Lubię na ciebie patrzeć - stwierdził cicho, dzięki czemu Theo zaprzestał ruchu piórem. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, który pogłębił się wraz z rumieńcem Rona, kiedy to pochylił się nad stołem, aby ucałować lekko jego usta.
- Wiem, ja też lubię na ciebie patrzeć - odparł i powrócił do czytania książki.  


*Tak żebyście nie zapomnieli jak wygląda Drarry ~
Ah, wiem. Rozdział nie powala, ale wybaczcie mi ten poślizg. 
Poprawię się *
 ***

5 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XXXV

Cześć Drarrynisse!
 
Ooogłoszenia paraaaafiaaalne~
Po pierwsze: 
Życzę Wam wesołych świąt! Żebyście mieli mokry poniedziałek (nie, nie od deszczu), ogólnie: dużo zdrowia, szczęścia i uśmiechu! 
I żebyście się na mnie nie złościli, bo wiem że ostatnio Was nie rozpieszczam... </3
Po drugie: przepraszam za zniknięcie w zeszłym tygodniu, ale miałam mały trip, gdzie nie miałam możliwości pisania ._.
 Ale za to święta są dobrą, spokojną porą, więc jestem! 
A po trzecie: pewnie jak zauważyliście, wciąż nie odpisałam na Wasze komentarze, co planuje zrobić, jednak pod Waszymi wypowiedziami, nie w poście. Myślę, że będę tak robić do końca (o mój Merlinie) opowiadania, bo wtedy czuję mniejszy nacisk i wiem, że niczego nie pominęłam~ 

Przepraszam za wszystkie opóźnienia i niedogodności, ale naprawdę czas to mój wróg ostatnio. 

Ah, właśnie! Po czwarte! Do końca opowiadania raczej nie zacznę żadnych one shotów, które natomiast będą priorytetem po zakończeniu "Zawsze Ty ", więc jeżeli ktoś ma jakieś propozycje, prośby to piszcie śmiało! 

A teraz Enjoy! <3 / szukająca czasu Kummie 
(W rozdziale nie ma jakiegoś szału, więc mnie nie bijcie, dobrze?)

+ prawdopodobnie ta notka zostanie edytowana, więc zerkajcie raz po raz~ <3


 ***
Siedział cicho na krześle, patrząc drętwo i uporczywie w jeden jedyny punkt, który najbardziej go interesował. Nie zwracał już uwagi na marudzącą panią Pomfrey, która w każdy sposób próbowała go wykurzyć do swojego łóżka, które znajdowało się kilka kroków dalej. Nie potrzebował, ale i nie chciał snu, który nawet nie śmiał go teraz odwiedzić. Przez cały czas siedział w tej samej pozycji z jedną ręką szczelnie usztywnioną bandażami i chustą przewieszoną wokół jego szyi, która przytrzymywała jego przedramię, a drugą spoczywającą na chłodnej, bladej dłoni nieprzytomnego chłopaka przed nim. Nie liczył czasu, który poświęcił na siedzenie tutaj; jakoś mało go obchodziło to, że powinien być na lekcji, chociaż nikt mu tego nie śmiał wypomnieć. Po prostu siedział i patrzył na spokojną twarz Draco, wciąż doszukując się choć najmniejszej zmiany w wyrazie jego emocji, która przez długi okres czasu nie chciała nastąpić.
Przez Skrzydło Szpitalne przewinęło się dużo osób, które w jakiś sposób były połączone z Draco, bądź Harry'm. Przychodzili, aby sprawdzić jak się czują, albo żeby rzucić jakieś słowa pocieszenia, które i tak nie miały żadnej mocy, bo nie pomogły Draco w żaden sposób. Nikt nie wiedział, jak pomóc Ślizgonowi, bo nikt nie potrafił określić jakie zaklęcie zostało na niego rzucone, ani w jaki sposób wpłynie ono na Draco, tak samo jak rana na jego głowie.
Kiedy Harry się przebudził, leżał już na przeciw blondyna, wokół którego tłoczyła się spora grupka osób. Jemu samemu natomiast podano kilka eliksirów w tym wzmacniający i uspokajający. Był za to wdzięczny, jednak kiedy zobaczył, że ten gnój leżał dwa łóżka dalej niż Draco - zawrzała w nim krew. Wstał wtedy szybko z łóżka i sięgnął po różdżkę celując w tego parszywca, który śmiał być tak blisko jego chłopaka. Dopiero kiedy profesor Snape szarpnął go za ramie, trochę się uspokoił, chociaż i tak miał ochotę coś rozwalić. Wytłumaczono mu, że z Nathanielem nie jest dobrze, ponieważ zaklęcie Pottera było naprawdę silne. Później, kiedy magomedycy wyszli aby porozmawiać z resztą grona nauczycieli, Harry zasnął ponownie.
Nie spał długo, ale kiedy otworzył swoje zielone oczy zobaczył przed sobą swoich przyjaciół, a na przeciw - przy Draco - zauważył Pansy, Blaise'a i Theo, którzy rozmawiali przyciszonymi głosami.
Hermiona powiedziała mu, że wypytywali o niego Xavier i Alec, którzy się o niego poważnie martwili. Pomimo tego, że Xavier przyjaźnił się z Nathanielem, był naprawdę zły i zmartwiony stanem swojego kuzyna i Harry'ego, który też przy tym ucierpiał. Przekazała mu, że Xav przesyła mu szczere przeprosiny i prosi, żeby nie zwracał już uwagi na Nathaniela. Czuł, że Francuz powiedział to szczerze, ale on sam nie był w stanie nie zwracać uwagi na leżącego niedaleko ciemnowłosego. Gdyby nie to, że był zbyt słaby, a w pobliżu byli jego przyjaciele, od razu wstałby ze swojego miejsca i dokończył to co zaczął. Później, kiedy jego przyjaciele poszli na lekcje, magomedycy ponownie weszli do części szpitalnej i za wcześniejszą zgodą profesora Dumbledore'a oraz madame Maxime - przetransportowali Nathaniela do świętego Munga.
Dopiero kiedy w Skrzydle Szpitalnym zrobiło się wystarczająco cicho, Harry wstał ze swojego miejsca i powoli z lekkim wahaniem podszedł do łóżka, gdzie leżał jego nieprzytomny chłopak.
Po jego głowie wciąż krążyły informacje, które usłyszał przypadkiem od lekarzy i nauczycieli. Nie potrafił zrozumieć, jakim cudem nikt nie potrafić zidentyfikować zaklęcia, które de facto powinno zostać wykryte przez pierwsze lepsze zaklęcie wykrywające. Wszyscy więc czekali, aż Nathaniel wybudzi się i ujawni prawdę.
Potter długo zajmował swoje miejsce na krześle, każdorazowo odmawiając odejścia od Draco.

***
Zapadał wieczór, kiedy to usłyszał małe zamieszanie za drzwiami. Musiał na chwilę przysnąć, ponieważ obudził się leżąc z głową na łóżku Draco. Na szczęście podczas snu nie puścił dłoni blondyna, co bardzo go uspokoiło. Chciał być przy nim blisko i nie miał zamiaru się od niego odsuwać do czasu, aż nie będzie do tego zmuszony. Spojrzał przelotnie na spokojną twarz Ślizgona, czując lekkie ukłucie, kiedy niczego nowego nie zauważył. Bolała go świadomość, że nie mógł mu pomóc w żaden sposób.
Obrócił głowę w stronę wejścia, kiedy usłyszał jak ktoś nerwowo otwiera masywne drzwi. Jego wzrok od razu powędrował na osobę, której się tutaj nie spodziewał. Jego zielone, spokojne oczy patrzyły zdziwione na Lucjusza Malfoya, który szedł dumnie, ale i wystarczająco szybko, żeby pokazać jego zdenerwowanie, wraz z jego jasnowłosą żoną Narcyzą. Nie denerwował się, ani nie czuł potrzeby odsuwania się od Draco. Mało go obchodziło, co powie Lucjusz - jeżeli ich nie zaakceptuje znajdzie sposób na bycie częścią życia swojego blondyna.
Kiedy rodzice Dracona podeszli do łóżka i kiedy ich wzrok padł na Harry'ego, skinął im głową na powitanie, przy czym jego ciało samo lekko się skłoniło. Nie panował nad tym, ale jego mózg automatycznie kazał mu zachować kulturę i szacunek do tych ludzi.
Narcyza, która odziana była w ciemnogranatową suknię, która zakryta była ciemną, ciężką szatą, spojrzała na niego, a na jej ustach pojawił się smutny uśmiech. Lucjusz natomiast tylko odkiwnął lekko głową, wciąż uporczywie patrząc na złączone dłonie Harry'ego i Draco. Jego twarz nic nie wyrażała, co bardziej stresowało Pottera, niż okrutne słowa, które najstarszy z Malfoyów mógłby mu powiedzieć. Pchnięty jakimś przeczuciem, wstał ze swojego miejsca i pocałował czoło Ślizgona, szepcząc do niego jakieś ciepłe słowa skierowane tylko dla niego. Puścił chłodną dłoń blondyna i schylił lekko głowę w stronę gości, chcąc odejść do swojego łóżka, aby ci mieli trochę prywatności. Nie chciał się narzucać, chociaż smutek był wymalowany na jego twarzy. Tak naprawdę chciał przez cały czas być z Draco i nie odstępować go na krok, do czasu aż się wybudzi.
Zrobił powolne, małe kroki w stronę swojego łóżka, poprawiając spadającą chustę, która przytrzymywała jego zranione ramie. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Panie Potter - usłyszał cichy, melodyjny głos należący do Narcyzy. Brzmiał dokładnie tak samo, jak zapamiętał; trochę smutny, jednak wciąż spokojny i władczy. Zatrzymał się pomału i odwrócił się w stronę rodzicielki Draco. - Czy to prawda, że stanął pan w obronie naszego syna?
Spojrzał niepewnie na Lucjusza, a później jego wzrok ponownie spoczął na blondynce. Draco na pewno był podobny do swojego ojca, ale Harry widział, że większość cech charakteru wpoiła mu matka.
- Gdybym... - zaczął cicho, ale jego głos załamał się w połowie. Od tamtego momentu wcale się nie odzywał. - Gdybym mógł, stanąłbym na drodze tego zaklęcia i obronił Draco.
Kiedy wypowiedział imię chłopaka leżącego tuż obok nich, jego głos wyraźnie ucichł, jakby nie chciał dopuścić do siebie tych wydarzeń. Zmarszczył czoło i ponownie ruszył w stronę swojego posłania.
- Dziękuję - usłyszał głos Lucjusza. Uśmiechnął się smutno i spojrzał kątem oka na starszego z Malfoyów.
- Nie ma pan za co dziękować, bo nic nie zrobiłem. Draco jest nieprzytomny, a ten... Nathaniel wciąż żyje.
Położył się na łóżku i przymknął swoje zmęczone oczy. Dopiero teraz poczuł psychiczne wymęczenie, co było gorsze od bolącego przedramienia. Zanim zasnął usłyszał jeszcze słowa Narcyzy.
- Pamiętaj, że zawsze możesz się do nas zwrócić o pomoc, Harry.
Tego nie spodziewał się w ogóle.

***
Pani Pomfrey kazała mu się wynosić, kiedy zastała go siedzącego przy łóżku Draco. Była zła, bo ten dzieciak nie zjadł niczego, co mu podała, a lekarstw nie mógł zażyć do czasu, aż nie zje chociaż małej kanapki. Stwierdziła, że towarzystwo jego przyjaciół powinno mu pomóc uporać się z burzliwymi myślami, które krążyły po jego głowie. Niestety, Potter był już taką osobą, z której można czytać jak z otwartej księgi. Na początku nie reagował na jej prośby, a tym bardziej na groźby, które wydobywały się z jej temperamentnego języka, jednak kiedy dotknęła jego ramienia, spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami, które nie był w stanie wyrazić niczego innego niż lekkie niezrozumienie i smutek. Dopiero po pięciu minutach, kiedy jej prośby stały się poważniejsze, Harry stwierdził, że wróci do dormitorium, po to, aby jego przyjaciele się nie przejmowali. Obiecał sobie, że wróci do Draco, jak tylko Ron i Hermiona położą się spać. Ścisnął dłoń blondyna i i poprawił jego jasną grzywkę, która z lekka przykryła mu oczy. Odszedł od łóżka ze spuszczoną głową, jednym uchem słuchając kolejnych próśb pani Pomfrey, aby coś zjadł.
Długo zajęła mu wędrówka do wieży Gryffindoru, jednak było to spowodowane tym, że nie czuł się na siłach żeby iść szybko. Chciał pobyć sam i pomyśleć o niektórych sprawach.
Kiedy wszedł do pokoju wspólnego Gryfonów, spojrzał w stronę kanap, upewniając się, że są tam jego przyjaciele. Byli. Patrzyli cierpliwie na Harry'ego, do czasu aż do nich podszedł. Hermiona wstała i przytuliła jego zmęczone ciało do siebie. Natomiast Ron poklepał go po ramieniu i przyciągnął do przyjacielskiego uścisku. Po chwili dopiero zaciągnęli go na jedną z kanap, szybko wołając Zgredka, który miał im przynieść jakieś kanapki i ciepłą herbatę.
Zaczęli opowiadać Potterowi, co wydarzyło się na lekcjach, które były bardzo luźne, ze względu na częste spotkania grona pedagogicznego. Z tajnych źródeł, czyli od wszystkowiedzących Ślizgonów, z Pasny i Blaise'm na czele, dowiedzieli się kilku interesujących rzeczy.
Informacją, który sprawił, że bardzo delikatny uśmiech pojawił się na ustach Harry'ego był fakt, że drużyna z Beauxbatons została zdyskwalifikowana. Nie był do końca pewny, jak jemu udało się uniknąć takiej sytuacji, jednak dziękował temu przypadkowi, który sprawił, że jest Harry'm cholernym Potterem.
Francuska drużyna miała wkrótce opuścić mury Hogwartu, a przyszłe zmagania w Quidditchu miały rozstrzygnąć się pomiędzy Instytutem Durmstrang a Hogwartem.
Harry długo słuchał wszystkich informacji, jakie mieli mu do przekazania, jednak w kolejnym Z wielu wywodów jego przyjaciół, coś odwróciło jego uwagę. Spojrzał na schody wiodące do gryfońskich pokoi i Z wahaniem zetknął na Aleca, który stał na szczycie w swojej niebieskiej piżamie i z dobrze znanym mu królikiem w dłoniach, do którego czuł lekki sentyment. Alec patrzył  na niego niepewnie z lekkim strachem w oczach, jednak powoli zaczął schodzić, kierując się w ich stronę.
- Cześć Gryfiaku... - powiedział cicho, czując jak jego głos zadrżał przy wypowiedzeniu przezwiska, którym nazywał go Draco. - Wszystko w porządku?
Młody Gryfon przygryzł niewinnie wargę i usiadł koło Harry'ego na miękkiej kanapie, a po chwili przysunął się jeszcze bliżej, chcąc pokazać, że wcale się go nie boi.
- U mnie jest dobrze - stwierdził i posłał lekki uśmiech do starszego koleżeństwa, wiedząc, że każdy uśmiech się teraz przyda. - A ja ty się czujesz, Harry? Wszystko w porządku z Draco?
Pomimo łagodnego tonu, który wypłynął z ust Aleca, Harry lekko się skrzywił. To nie była nikogo wina, ale przypomniał sobie, że nie ma go przy Ślizgonie. Co z niego za chłopak? Powinien czuwać przy nim, bez względu na to czy jest zmęczony czy też nie. Długo nie odpowiadał, co zmartwiło jego przyjaciół, którzy posyłali między sobą skryte spojrzenia.
- Bywało lepiej, Al - stwierdził W końcu cicho i pogłaskał jego ciemne włosy.
- Harry, zapomniałem. Przyszły do ciebie faktury za te prezenty - oznajmił nagle Ron. Harry kiwnął głową, zastanawiając się czy będzie miał okazje wykorzystać te prezenty.
- Um, pamiętasz, że w razie czego możesz przyjechać do Nory, prawda? - dodał jeszcze rudzielec, a Potter tylko przytaknął.
 - Dzięki Ron - powiedział cicho. - Dziękuje wam wszystkim.
Kiedy Hermiona upewniła się, że Harry wcisnął w siebie dwie kanapki, pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi i spojrzał na śpiącego Aleca, który oparł swoją głowę o jego kolana. Wyglądał tak młodo i niewinnie, a patrzenie na niego bardzo uspokajało Pottera. Uwielbiał tego dzieciaka i życzył mu jak najlepiej. Miał nadzieję, że w przyszłości będzie szczęśliwy i spełniony.
Zrobiło się już późno, a ogniki w kominku powoli wygasały z cichym skwierczeniem ostatnich iskier. Zastanawiał się jak przenieś Aleca do jego sypialni, zważywszy na to, że jego ręka nie była w stanie unieś jego ciała, pomimo tego, że Alec należał do lekkich i raczej chudych osób.
Jego wybawieniem okazał się Neville, co było zaskoczeniem dla samego Harry'ego.
- Co ty tu robisz? - zapytał cicho, nie chcąc obudzić Gryfiaka.
- Szczerze mówiąc, to szukałem Aleca, ale nie było go w sypialni, więc stwierdziłem, że zerknę tutaj - powiedział z lekkim uśmiechem, który pojawił się kiedy spojrzał na młodego Gryfona.
- Mogę wiedzieć, dlaczego go szukałeś? - zapytał podejrzliwie. Harry bał się o cnotę swojego małego przyjaciela.
- Obiecałem mu, że przyjdę. Był lekko poddenerwowany i tak jakoś wyszło. A ty jak się czujesz? Co z Draco?
Harry miał powoli dosyć tych pytań odnośnie jego samopoczucia i tego czy Draco wciąż oddycha.
On czuł się kurewsko źle, a ze Ślizgonem wcale lepiej nie było.
- Źle i źle. Chciałbym teraz do niego pójść, więc mam małą prośbę...
- Pewnie, co jest? - zapytał Neville, a jego postawa mówiła, że chce mu pomóc niezależnie od tego co to było.
- Czy mógłbyś zanieść Aleca do jego łóżka? - Na twarzy Longbottoma pojawił się lekki szok, ale kiwnął głową. Schylił się w stronę kanapy i sięgnął po Gryfona nie zapominając o króliku.
Rzucił jakieś pożegnanie i słowa otuchy w stronę Harry'ego, który sam również ruszył w stronę sypialni z zamiarem zgarnięcia jakiś ubrań na przebranie.
Nie zajęło mu dużo czasu dotarcie do Skrzydła Szpitalnego, gdzie od razu usiadł na swoim stałym miejscu, chwytając chłodną dłoń Draco w swoją, która była tylko trochę cieplejsza.
Długo szeptał do niego pojedyncze słowa, jak i całe zdania, które miały wyrazić jego buzujące emocje.
W końcu zasnął śniąc o łagodnym uśmiechu Draco.


 *No i łagodny uśmiech Draco~*

***