Dzieeń dobry DRARRYnisse~!
A więc następny rozdział, wstawiony zgodnie z terminem (jestem z siebie taka dumna ;;;;)
Co tu dużo mówić? Pojawiło się kilka nowych osób, które chciałabym przytulić jednym wielkim hug'iem, ponieważ się ujawnili i skomentowali opowiadanie. Matko, jak ja mam Wam wszystkim dziękować? Jedyne co mogę, to wstawianie rozdziałów zgodnie z terminem i odpowiadanie na Wasze komentarze, które rozgrzewają moje serduszko, tak bardzobardzobardzo, że masakra ♥
Kasiua ॐ - Dziewczyno: czy ty śpisz w ogóle? XD Kto normalny komentuje coś przed ósmą? Podziwiam Cię, no i też dziękuję, że komentujesz, pomimo tak wczesnej pory~! ♥
Vicky - Zboczeniec. XD A teraz na poważnie: kocham Cię, no XD Czy muszę więcej mówić?
Błękitny Smok - dziękuję, że podałaś Twoją nazwę, bo dzięki temu naprawdę lepiej się kojarzy i nie myli z innymi osobami ♥ Wiem, wiem, że zakończyłam w cudownym momencie, ale... no cóż hehehe, moje ślizgońskie geny, ale musiałam wzbudzić w Was chęć oczekiwania XD ♥ Ja ukradłam Ci serduszko opowiadaniem, a ty moje komentarzem... ♥ Dziękuję~!
Izabela K - nigdy nie pozwolę na całkowity rozpad mojego Drarry </3 To oczekiwanie jest najlepsze, przecież! Draco i Harry mają się dobrze i będzie ich od cholery jeszcze, więc spokojnie~! Keep Calm and love Drarry ♥
White - cukrzycę od Waszych komentarzy przyjąć mogę od zaraz ♥ Tyle miłości! Ogółem, to muszę Ci podziękować, ponieważ kiedy ktoś piszę mi szczerze o swoich uczuciach, robi mi się jakoś tak ciepło w środku, i to właśnie najbardziej napędza mnie do pisania kolejnych rozdziałów... No i ja się zawsze szczerzę, jak głupia kiedy widzę, że jest nowy komentarz... Rany...♥
Charly - No weź, no~! Nie zabijaj mnie, bo zrobię Ci taki Paranormal Activiti, że Ci się odechce! A to, że jesteś zboczuchem, możesz podziękować swojej wyobraźni XD Praktycznie połowa Twojego komentarza była o zboczeniach, no XD Cholera, szczerze mówiąc nie wiedziałam, że nie zaczyna się zdania od 'i' XD Boże, i ja piszę opowiadanie? ... CHARLY KRÓLOWA~! ♥
Syśka elf - Harry mnie za bardzo ostatnio rozczula XD Takie małe, zielonookie stworzonko do kochania... omo ♥ A Lucek to Lucek. Jasnowłosy ogier like a Siwon XD
Paula - Nie płacz mi tu~! To ma być szczęśliwy blog, ze szczęśliwymi bohaterami, komentatorami i pisarką, no chyba, że w grę wchodzi jakiś smutny one shot. Kolejna osoba, która nie trawi Romione omg XD A ja jak mam być szczera doceniłam piękno tego pairingu... Ale co tam tutaj tego 'piękna' nie będzie XD No i jak można nie lubić Rona? ;/ Rudy królik i tyle. A Theo? ;_; Okay, można zmienić jego kluchowatość, jeżeli tylko go polubisz ♥ Ps. Nie, nie przestanę pisać tego bloga, bo za bardzo się z nim związałam... no i z Wami, cholera ;;; Za dużo wspaniałych rzeczy. A to, że czasami muszę zrobić sobie przerwę wynika tylko z braku weny... Drarry forever~!
Julka - No i jak tam Ci idzie czytanie? Dotarłaś do końca? ♥
złezłeciastko - Matko, co artykuł Skeeter może dobrego przynieść? XD Myślała, myślałam i nic nie wymyśliłam, no ;D Lubisz może, kiedy facet pokazuje słabość? XD Jeżeli tak to zawsze można coś w tym kierunku zrobić, nie? ♥ Ale pewnie byłby wielki zbiorowy smutek ;/ Ps. W tym problem, że ja też nie jestem cierpliwa i wiem co czujesz, ale te dwa tygodnie są dla mnie dobrą przerwą... przepraszam </3
Karola - moja imienniczka~! ♥ Witaj w załodze i czuj się jak u siebie, baby~!
Akane - rany ludzie~! Wy macie się wysypiać! Ewentualnie będę przysyłać darmową kawę, albo coś? Witaj na pokładzie i rozgość się dobrze! (W sektorze drugim są dobre kajuty XD) Ogólnie to mam nadzieję, że miękki masz ten dywan, bo czasami czuję potrzebę rozładowania emocji jakimś głupim tekstem, więc mam nadzieję, że rozumiesz ;D OMG ahahahahah rozwaliłaś mnie z tym transparentem XD Jak coś to ja się dołączam~! Buu... TYLE HEJTU NA MNIE POLECIAŁO!
Niby wersja mobilna, ale za to jaka długa! Dziękuję Ci za to ♥
Lysander di Angelo - czy wolisz Lys? OMG~! PIERWSZY KOMENTUJĄCY CHŁOPAK! ♥
Taaak jest ~! Wszędzie homoshipy~! Ogółem taki miałam zamiar, ale stwierdziła, że ludzie by się w końcu zbuntowali XD Boże... wyobraziłam sobie Dumbledora jak nakręca jakieś porno... EW.
Dzięki, że zerknąłeś tutaj, bo przyda nam się jakaś męska dłoń XD ♥
+ Mam jeszcze takie dwie informację/zapytanie.
I - Ogólnie czy macie może swój ulubiony kolor, którym chcielibyście zostać odznaczeni wyżej? Nie do końca pamiętam zawsze kto ma jaki kolor, więc może wy chcecie sobie wybrać? Po prostu napiszcie w komentarzu. Np. 'ciemnozielony or jaskrawo-czerwony' wiecie o co chodzi ^^
II - Powoli zbliża się DWUSETNY komentarz i z tego względu, planuję coś zrobić. Mianowicie: Dla osoby, która ten 200 komentarz wstawi chciałabym napisać one shota na zamówienie. Tj. ta osoba wybiera pairing (hogwartowski oczywiście, a najlepiej to jakiś homo XD), sytuację i gatunek, czyli np smut, angst, fluff, komedię itp, itd. Od koloru do wyboru, czy jak to tam leciało ;D
O tym kto trafił, powiadomię w komentarz pod spodem, więc zaglądnijcie tutaj raz po raz ^^
III - No i zbliżamy się też do 20 000 wyświetleń... (;__;) z tego względu, pojawi się ankieta na one shot'y, które zostaną wyświetlone z tej okazji. Tytuł, który najbardziej przypadnie Wam do gustu, będzie właśnie waszym wyborem...
NO, KONIEC MOJEGO GADANIA, CZAS CZYTAĆ~! / Kummie
***
- Draco? - zapytał, patrząc na Ślizgona w zdziwieniu. Dlaczego nie przyszedł się z nim zobaczyć? - Wiem, przepraszam, ale myślałem, że jeszcze śpisz. Jest wcześnie - odpowiedział a Harry zdał sobie sprawę, że zadał to pytanie na głos. Coś w jego oczach podpowiadało mu, że Draco mówi prawdę. Potter zagryzł wargę i spojrzał pytająco na blondyna. Ten odwzajemnił spojrzenie i podszedł do niego przytulając go mocno. Harry odetchnął głęboko i wtulił się w Dracona czując ciepło bijące z jego ciała.
- Tęskniłem. Cholera, naprawdę tęskniłem za tobą, Gryfiaku - mruknął Ślizgon w ciemne włosy Pottera. Złożył na nich ciepły pocałunek a na usta Harrego zagościł delikatny uśmiech. Kiwnął głową, nie mogąc nacieszyć się wymówionym zdaniem Draco. Tak, jakby wszystkie jego emocje opadły wraz ze znaczeniem słów, które były dla niego jak proste "kocham cię".
Minęło jeszcze trochę czasu nim Harry opuścił ciepłe i bezpieczne ramiona Draco. Słodką chwilę przerwał im Zgredek, który przyniósł Potterowi zamówione śniadanie. Usiedli przy stoliku, który wcześniej zajmował Draco, z tymże brunet przesunął swoje krzesło trochę bliżej. Ot tak, po prostu.
- Możemy porozmawiać? - zapytał Ślizgon, a Potter podziękował w duchu, że to nie on musiał zacząć tę rozmowę. Mruknął jakieś potwierdzenie, przełykając przy tym swoje przedśniadanie.
- Przepraszam, że wyjechałem bez pożegnania, ale rodzice przygotowali dla mnie świstoklik za pozwoleniem Dumbledora, więc nie mogłem wtedy odmówić. Chociaż może to i lepiej? Mam już to za sobą.
- Było aż tak źle? - zapytał Harry bojąc się odpowiedzi. Draco uśmiechnął się lekko, ale Potter wyczuł, że był to dosyć smutny uśmiech. Chwilę później blondyn wzruszył do ramionami, co było zupełnie nieślizgońskie.
- Czy było źle? Bywało gorzej, ale dobrze też nie było. Dotarłem do domu, ale ojca jeszcze nie było. Czekała na mnie mama, z którą porozmawiałem dosyć spokojnie, tłumacząc jej, że nie jest to przymus żadnego z nas. Oczywiście powiedziałem też, że Skeeter to wredna szmata, ale użyłem trochę odpowiedniejszego słowa, w końcu to moja matka - powiedział a Harry słuchał w skupieniu, którego mógł sobie pogratulować, ponieważ nawet na lekcjach nie był taki uważny.
Draco siedział w swoim pokoju, do którego weszła Narcyza, mówiąc mu, że Lucjusz wrócił i czeka na niego w gabinecie. Uprzedziła go też, aby był spokojny i nie podnosił głosu na ojca. Młody Malfoy zszedł do pomieszczenia, w którym przywitał się z ojcem. Czuł się trochę niekomfortowo, ponieważ po wojnie rzadko kiedy z nim rozmawiał. Tak, jakby wcześniejsze stosunki, które były dosyć chłodne, po bitwie uległy transformacji w zwykłą obojętność. Trochę go to bolało, ale starał się tego nie okazywać. W końcu mu nie wypada. Usiadł w miękkim, skórzanym fotelu, który zazwyczaj zajmowali współpracownicy jego ojca, co zwiększyło ich dystans jeszcze bardziej. Spojrzał na niego wyczekująco, a chłodne spojrzenie stalowoszarych oczu Lucjusza zlustrowało Draco.
- Myślę, że wiesz o czym chciałbym porozmawiać - powiedział, zwracając twarz w stronę okna, gdzie granatowe niebo było utkane małymi, złotymi punkcikami. Draco kiwnął mechanicznie głową po czym dodał:
- Tak, wiem, ale nie ma tutaj co wyjaśniać, ojcze.
- Zawiodłem się na tobie, Draco. Myślałem, że będziesz bardziej odpowiedzialny - stwierdził a w jego głosie było słychać wyraźny zawód. Dracon spuścił wzrok, patrząc na ciemnozielony dywan, na dębowej podłodze. Pamiętał jak w wieku pięciu lat wybrał go z t a t ą, którego jeszcze tak nazywał. Śmiali się, że Draco mógłby się nim owinąć i bezproblemowo udawać wielką cukinię. Uśmiechnął się na to wspomnienie.
- Tato, wiem co robię. Skeeter zrobiła z tego aferę, której nie ma. Jestem z Harrym Potterem i nie chcę tego zmieniać. Jest dobrze tak jak jest. Możesz mi zaufać i wierzyć, że robię coś dobrego dla siebie? Chciałbym żebyś to zaakceptował, po prostu - powiedział z dziwną pewnością siebie. Lucjusz spojrzał na niego kątem oka, ale zaraz odwrócił wzrok. Widać był, że coś się zmieniło.
- Wiesz, że przez ten artykuł miałem problemy w pracy? Ministerstwo chciało przeszukać nasz dom i sprawdzić różdżki każdej osoby w moim i twoim towarzystwie. Draco, nie chcę dla naszej rodziny więcej problemów. Lepiej będzie jeżeli przestaniesz się spotykać z Potterem.
- Nie możesz zrozumieć tego, że jestem szczęśliwy? Nie zerwę z nim, ojcze. Chcę sam o sobie decydować. Wcześniej nie miałem wyboru i wiesz jak to się skończyło - powiedział z wyrzutem podnosząc lewe przedramię, na które Lucjusz zerknął niechętnie. Wiedział co Draco chce powiedzieć. Jego syn poświęcił się, aby ochronić rodzinę. Musiał udawać, że jest zwolennikiem Czarnego Pana, chociaż wiedział, że jest to dla niego ciężkie. Teraz sprawa wyglądała inaczej i wiedział co musi zrobić.
- Postawił mi ultimatum: albo z tobą zerwę, albo nie dostanę majątku. Mam czas do końca świąt, chociaż moja matka coś zaproponowała na co ojciec się zgodził, ale niechętnie - powiedział Draco, a Harry wsłuchał się jeszcze uważniej, ponieważ każda propozycja jest dobra. Byleby mogło zostać tak jak jest. - Rodzice wyjeżdżają przed świętami na wakacje i wracają dopiero w Boże Narodzenie. Ja zostaję w Hogwarcie do czasu, aż oni nie wrócą, ale potem postanowili zaprosić cię na święta... Co ty na to?
Prawdę mówiąc Harrego zatkało. Chodziło o fakt, że święta w Malfoy Manor były dla niego czymś niewyobrażalnie dziwnym. Pierwszą jego myślą był obraz martwych ciał leżących na gładkiej posadzce u stóp Voldemorta - była to najgłupsza rzecz, o jakiej mógłby w takim momencie pomyśleć, ale nie mógł nic na to poradzić.
- Ja... ja nie wiem, Draco - powiedział w końcu niepewnie spuszczając głowę. Z drugiej jednak strony słyszał o tym, że Malfoy'owie zrobili gruntowny remont całego dworu.
- Chciałbym żebyś ich poznał od innej strony, Harry. Ojciec jest totalnym palantem, ale te święta będziemy mogli spędzić razem, a jeżeli dobrze pójdzie, to i Nowy Rok.
Chociaż... będzie miał możliwość bycia z Draco. W Hogwarcie, przez cały tydzień. Sam. Na. Sam.
No i w Malfoy Manor, gdzie pokój Draco będzie tylko dla nich.
Cholera, kuszące, pomyślał, ale po chwili trochę otrzeźwiał, ponieważ przypomniało mu się coś, co zupełnie zmniejszyło jego zapał. Jeden mały szczegół.
- Dobrze, ale co ja powiem mamie Rona? Ona mnie zabije, jeżeli nie będę u nich na święta - powiedział ze strachem. Faktem było, że nie chciał dostać jakimś zaklęciem od Molly.
- Będziesz mógł tam przecież pojechać. Nikt ci tego nie broni, Potty.
- Pojedziesz ze mną - stwierdził pewnie.
- Co?
- Pojedziesz ze mną do Weasley'ów.
- Salazarze...
- Nie, Harry Potter. Pojadę z tobą, jeżeli ty pojedziesz ze mną, proste - powiedział pewnie, na co kącik ust Draco uniósł się lekko do góry.
- Gryfoński upór, albo głupota. Jedno z dwóch, chociaż może i oba? Ała!
- Wiem, że pojedziesz~ - przeciągnął, uśmiechając się promiennie do Draco.
***
W czasie śniadania - tego normalnego śniadania - Harry siedział ze swoimi przyjaciółmi bardzo zamyślony. Ciągle zastanawiał się nad propozycją Draco. Pierwsze o czym pomyślał było to, że zostaje w Hogwarcie, pomimo tego, że Ron i Hermiona wyjeżdżają do domów. Czuł się z tym dziwnie, ponieważ co roku jeździli razem i razem te święta spędzali. To tak, jakby zrywał jakąś wieloletnią tradycję, do której się przywiązał. Zastanawiał się też, czy kiedy będzie już w dworze Malfoy'ów, nikt nikogo nie pozabija. Ze szczególnym uwzględnieniem jego samego i Lucjusza. Harry był otwarty, i chciał zażegnać dawny konflikt, ale nie wiedział jaki stosunek do niego ma ojciec Draco.
- Harry... jakiś dzieciak się na ciebie dziwnie patrzy - powiedział siedzący koło niego Ron. Zielonooki podniósł głowę i spojrzał w kierunku, w którym wskazywał rudzielec. Potter uśmiechnął się ciepło do Aleca i kiwnął głową, aby ten przyszedł do niego. Po paru chwilach ciemnowłosy chłopiec, siedział koło niego wyczekująco.
- Poznajcie Aleca - powiedział do swoich przyjaciół, którzy powitali przyjaźnie małego Gryfiaka. Harry spojrzał na Hermionę pytająco, ponieważ ta namiętnie lustrowała wzrokiem i jego, i Aleca.
- Coś nie tak? - zapytał, ponieważ na jej ustach wykwitł mały uśmiech. Pochyliła się do Rona przez stół i szepnęła mu coś do ucha, czym zirytowała Harrego. W końcu on też tutaj jest.
- O rany! Faktycznie - powiedział podniecony Weasley, który teraz też przeskakiwał wielkimi oczami z Harrego na Aleca.
- Dobra, powiedzie mi do jasne cholery - tutaj zatkał uszy młodemu Gryfonowi - o co wam chodzi?
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale Alec wygląda jak twoje dziecko. No kropka w kropkę! Tylko oczy i rysy twarzy ma Draco! - powiedziała zauroczona Hermiona, która zaczęła się rozpływać na krześle. Harry najpierw rozszerzył oczy, później spojrzał ze strachem na Rona, który kiwnął potwierdzająco głową, a następnie na zdezorientowanego Aleca, który patrzył na Harrego z miną, która mówiła, że boi się tych ludzi. Hermiona zawołała przechodzącą obok Pansy Parkinson, której powiedziała swoje spostrzeżenie. Ślizgonka przechyliła głowę w bok patrząc na dwójkę brunetów, a po chwili już śmiała się, że została ciocią. Harry klepnął Aleca w ramię dając znać, że czas się jak najszybciej ulotnić. Dziękował też Merlinowi za to, że nie pojawił się Draco, ponieważ wtedy byłby czerwony jak jego ornamenty na szacie. Musiał chyba zmienić znajomych.
***
Weszli do gabinetu profesor McGonagall, która siedziała przy swoim biurku obładowanym różnymi papierami. Przywitali się grzecznie i Harry przedstawił jej ich prośbę.
- Hm, tak. Myślę, że nie będzie z tym problemu - powiedziała i machnęła różdżką w stronę kominka, który rozbłysł zielonymi płomieniami. Harry kiwnął głową w stronę Aleca, czym dodał mu trochę odwagi i popchnął go delikatnie w stronę paleniska.
- Teraz wymów wyraźnie imię i nazwisko swojej mamy - poinstruowała czarownica, pisząc coś zawzięcie na cienkim pergaminie. Kiedy młody Gryfon czekał, aż zdobędzie połączenie, Harry rozejrzał się po gabinecie, ponieważ stosunkowo dawno tutaj nie był. Ciągle uważał, że to przyjemne pomieszczenie. Każda rzecz miała swoje wyznaczone miejsce, no może poza wcześniej wspomnianym solidnym biurkiem, na którym panował lekki nieład. Poza tym szczegółem wszystko było idealnie poukładane i skrupulatnie posegregowane, co odzwierciedla idealnie charakter jego mieszkanki.
- A właśnie, panie Potter - powiedziała w pewnym momencie czarownica, czym wyrwała Harrego z oględzin pokoju. - Czy myślałeś już może nad przyjęciem naszych gości? Profesor Dumbledore chciałby poznać wasz plan przyjęcia powitalnego.
- Um, no tak... - powiedział zmieszany, ponieważ przyjazd innych szkół kompletnie wypadł mu z głowy. - Pracujemy nad tym. Powoli.
McGonagall spojrzała na niego zza drucianych okularów, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Zostało naprawdę mało czasu, więc radziłabym powoli się za to wziąć. Najlepiej zaraz po waszej zabawie w dormitorium, która jak wiem, ma miejsce jutro, tak? - Potter skinął twierdząco głową, karcąc się w myślach za brak pamięci.
- Tak, zajmiemy się tym z chłopakami zaraz po imprezie, pani profesor - powiedział w skusze.
- No, ja myślę, Potter - powiedziała i spojrzała na Aleca, który lekkim, zgrabnym ruchem szedł do Harrego. Gryfiak pociągnął go za szatę i kiwnął głową, dając mu znak, że wszystko jest w porządku. Profesor McGonagall zlustrowała ich wzrokiem z wyraźnym zdziwieniem, a zielonooki jęknął w myślach.
- Potter, czy wy...
- Nie, pani profesor. W zupełności nie - odpowiedział zanim ta dokończyła zdanie.
- No tak. Dobrze, możecie już iść. Aha, jeszcze jedno, Potter. Profesorowi Snape'owi udało się przekonać Proroka, aby usunęli cały nakład z tymi kłamstwami, które napisała Skeeter. Myślę, że nie będzie więcej takich problemów. Następnym razem okazujcie sobie z panem Malfoy'em mniej czułości w miejscach publicznych - powiedziała znacząco, a Harry poczuł ciepłe rumieńce na swoich policzkach.
- T-tak jest, pani profesor. Dziękuję - mruknął cicho i odwrócił się w stronę drzwi, przez które przeszedł jak najszybciej, popychając do przodu wesołego Aleca.
Szli wolno w stronę Wieży Gryffindoru patrząc jak ciepło ubrani uczniowie wychodząc na zmarznięte błonia aby odetchnąć trochę świeżym, porannym powietrzem. Harry ziewnął przeciągle i uśmiechnął się do Aleca, który ziewnął zaraz po nim.
- Co powiedziała mama? - zapytał i poczochrał jego ciemne włosy.
- Powiedziała, że przyjedzie tydzień przed świętami, żeby mnie odebrać ze stacji! - powiedział rozanielony.
- To cudownie! Mówiłem, że wszystko będzie w porządku - stwierdził Harry przepuszczając go pierwszego przez obraz. Harry machnął swoją różdżką w stronę czegoś niezidentyfikowanego, które latało po pokoju wspólnym robiąc ogólny hałas. Nad głowami Gryfonów rozbłysły iskierki, które zniknęły zaraz po tym, jak się pojawiły. Usłyszał jakieś jęki, pewnie należące do właściciela nieistniejącego już przedmiotu.
- Wybacz, ale nie chcę tu bezgłowych Gryfonów - powiedział w jego stronę, ignorując jakieś pomruki, w których słyszał coś o tym, że Złoty Chłopiec jest nudny. No, cóż może i jest, i czuł się trochę jak Hermiona, ale stwierdził, że widok rannych osób już mu się zbrzydł a ten dzieciak lepiej niech idzie posiedzieć na dworze. Kiwnął w stronę Aleca, któremu powiedział, żeby trzymał się ciepło i poszedł w stronę swojej sypialni, gdzie miał zamiar przespać do kolacji. Całe szczęście, że zadania odrobił już wcześniej.
***
Około godziny szesnastej Ron czekał przed wejściem do Lochów, gdzie co chwilę mijali go Ślizgoni, dziwnie na niego patrząc. Jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało, ale czuł się niepewnie na ich terytorium, gdzie on sam wyróżniał się jak marchewka wśród pietruszek. Stał tak i patrzył na swoje buty i ciemną posadzkę, które były wyjątkowo interesujące. W pewnym momencie podskoczył jak oparzony i już wyciągał swoją różdżkę, jednak zobaczył dobrze znaną mu twarz. Jęknął przeciągle i schował ją z powrotem do kieszenie.
- Theo... nie strasz mnie tak więcej! - powiedział na co Ślizgon uśmiechnął się do niego promiennie, wzruszając przy tym ramionami. Na policzkach biednego Rona pojawiły się dwie czerwone plamy, kiedy to przyłapał się na tym, że za długo patrzył się w ciemne i wesoły oczy Theodora. Ślizgon posłał mu pytające spojrzenie i dotknął jego policzka, które momentalnie zrobiły się jeszcze cieplejsze.
- Wszystko w porządku... - mruknął rozkojarzony i w tym momencie pożałował, że obciął swoje długie włosy, które teraz całkiem nieźle wcieliłby się w rolę zasłon dla jego rumieńców.
Theo westchnął bezdźwięcznie i poprawił swoje ciemne włosy czym rozproszył Gryfona jeszcze bardziej. Po chwili wejście od dormitorium otwarło się po raz kolejny, ukazując tym razem Draco, który gdy tylko ich zobaczył uśmiechnął się półgębkiem. Kiwnął im na powitanie i wyminął ich, posyłając Ronowi znaczące spojrzenie. Rudy podążył wzrokiem za blondynem, który kierował się schodami ku górze. Pomyślał, że Alec naprawdę mógłby uchodzić za ich syna.
O zgrozo, kolejny Malfoy.
Zanim zdążył pomyśleć o czymkolwiek innym, poczuł na swojej ciepłej dłoni chłodne i chude palce Theo, który pociągnął go za sobą w stronę kuchni, gdzie mieli być już kilka minut temu. Ron wolał nie zastanawiać się nad tym dlaczego przeszedł go dziwny dreszcz po całym ciele. Po prostu wolał nie wiedzieć.
***
Dopiero po piętnastu minutach udało im się przekonać Skrzaty, że nie potrzebują żadnej pomocy w ich zadaniu. Ze Zgredkiem było trochę trudniej, ale Ron wpadł na pomysł, żeby wspomnieć coś o Harrym, co zrobił niechętnie, ponieważ widział jak Theo reaguje na to imię. Ku ich uciesze, Zgredek zmył się do innej części Hogwartu, więc mieli całą kuchnię dla siebie.
Ogólnie mówiąc chłopcy postanowili zaopatrzyć imprezy, które zbiegiem okoliczności będą się odbywać w ten sam dzień. Pomimo tego, że poniedziałki nie są najlepszą porą na robienie popijaw, to nikt nie miał nic przeciwko a nawet stwierdzili, że mogą sobie na to pozwolić. Ślizgoni, tak jak obiecali organizują drugą zwycięską imprezę dla Theo, który wcześniej nie mógł świętować razem z nimi. Niestety nie mógł całkowicie korzystać z zabawy, ponieważ pani Pomfrey zabroniła mu pić.
To, że Theo chciał jakoś pomóc, wynikło przy jednej z rozmów podczas śniadania. Nott wyraźnie ich uświadomił, pisząc wielkimi literami na swoim podręcznym notatniku, że ma zamiar coś przygotować, no i padło na jakieś przekąski. Ron natomiast sam z siebie postanowił, że Gryfonom również przyda się coś na przegryzkę, a że on sam uwielbia jeść było dobrym uzupełnieniem. Ku jego uciesze, Theo także kochał jedzenie i nie był jakoś szczególnie wybredny, ponieważ spróbował wszystkich przysmaków, jakie zaserwował mu Ron, które wymyślił kiedyś z bliźniakami, co było niezłym wyczynem.
Pomiędzy szykowaniem koreczków serowych, sałatek i ciastek francuskich, które tak bardzo zasmakowały Ronowi, że biedny Theo musiał dorobić kolejną partię, chłopcy bawili się całkiem nieźle, kucharząc sobie w najlepsze. Weasley zauważył, że stoi z Theo bardzo blisko, co mogło wyglądać stosunkowo dziwne, ponieważ mieli do dyspozycji całą kuchnię, więc i nie musieli cisnąć się przy jednym blacie. Oczywiście w żaden sposób mu to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie, ale nie wiedział co o tym sądzić. Chyba za dużo myślał, a to, że Theo stoi tak jak stoi jest czystym przypadkiem.
Dekorował właśnie kulawo swoje babeczki, które od biedy uszłyby za całkiem przyzwoite, kiedy to Theo starł z policzka Rona trochę kremu i oblizał palec uśmiechając się przy tym prosto do rudzielca. Jego policzki jak zawsze przybrały ciepły kolor, ale odwzajemnił uśmiech. Wziął trochę kremu z jednej z muffinek i ciapnął nim na nos Ślizgona. Ciemnooki spojrzał na niego poważnie, ale kiedy Gryfon ubrudził go jeszcze raz uśmiechnął się szeroko a po chwili przybrał iście ślizgoński wyraz twarzy. Wziął jedną z udekorowanych babeczek z żółtym kremem i maznął nią po całej buzi rudzielca.
- Hej! Przecież wiesz, że długo nad nią pracowałem! - powiedział buntowniczo, ale kiedy tylko się uśmiechnął, cała jego bojowość poszła się kochać. - Zobaczymy jak będzie ci w czerwonym... - mruknął do siebie, biorąc babeczkę z czerwonym kremem. Zgarnął z niej masę i przejechał po całej długości twarzy. Jednak zanim się zorientował co robi, jego ręka zjechała też po szyi i obojczyku Ślizgona. Zapadła cisza, w której Ron przeklinał siebie w myślach. Podniósł nieśmiało wzrok, chcąc już przepraszać Notta, ale powstrzymał go uśmiech, który pojawił się na ustach Ślizgona. Jego oczy błyszczały w przymglonym świetle, tak samo jak rudzielcowi, który był po prostu zawstydzony, ale i zauroczony. Mógł to w końcu stwierdzić. Coś go tknęło tam od środka, że ten ździebko wyższy chłopak może być czymś więcej niż przyjacielem. Drugą połówką duszy? Drugim kawałkiem babeczki? Nie było ważne czym, liczyło się to, że był on ważny w jego teraźniejszym życiu. Patrzył przez dłuższą chwilę w ciemne oczy Theo, do czasu, aż poczuł na swoich wargach coś ciepłego. Chłodne usta Theodora dotknęły jego spierzchniętych. Nie wiedział co czuje, ponieważ wszystko działo się szybko i delikatnie. Jakby była to jedna z najbardziej ulotnych, ale i szczęśliwych chwil, które mogły mu się przydarzyć. Kiedy brunet odsunął się od niego momentalnie zrobiło mu się zimno. Poczuł się, jakby gdzieś w okolicy pojawił się Dementor. Dotknął ubrudzonymi palcami swoich warg, próbując odzyskać ciepło i słodycz niedawnego pocałunku. Nim jakkolwiek mógł zareagować, Theo wyszedł z kuchni nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. Jakby to, co do tej pory się wydarzyło było tylko słodkim wspomnieniem, które za wszelką cenę chciał zachować.
***
Kiedy do gryfońskiego dormitorium wszedł Draco, wiele osób spojrzało na niego ze szczerym zdziwieniem. Dla niego nie było to zaskoczenie, ponieważ on sam również tak by zareagował. Nie przejął się zachowaniem Gryfonów, którzy zaczęli szeptać do siebie, wcale tego nie ukrywając i zaczepił jednego z kolegów Harrego, który był z nimi na tym samym roku. Bodajże Dean Thomas, którego zapytał, gdzie mógłby znaleźć swojego Pottera. Ten odpowiedział mu przyjaźnie, że praktycznie od śniadania śpi u siebie w łóżku. Draco uśmiechnął się półgębkiem i zapytał się gdzie jest ta sypialnia.
- Musisz iść tymi schodami i na prawo i to będą drugie drzwi - poinstruował go. Draco podziękował mu szczerze i rozejrzał się szybko po pokoju wspólnym szukając Hermiony, której nie znalazł. Pewnie siedziała z Pansy w bibliotece. Ciekawe, pomyślał i ruszył we wskazanym przez Gryfona kierunku. Do pokoju wszedł trochę niepewnie, ponieważ te gryfońskie kolory go przytłaczały i dobijały. Pomimo tego, że były to bardzo ciepłe odcienie było jednak za... przyjazne. Rozejrzał się po sporym pokoju, nie mogąc uwierzyć jaki panował tam bałagan. Gdyby coś takiego zobaczył u siebie, od razu wyrzuciłby chłopaków z pokoju, albo kazałby im cały ten burdel posprzątać. Westchnął zniechęcony i spróbował ominąć wszystkie brudne, walające się ubrania, aby w końcu dojść do łóżka Harrego. W pewnym momencie zatrzymał się nagle, ponieważ stanął przed stertą bielizny, która nie świeciła czystością. Wstrząsnął nim dreszcz i spojrzał na to z niesmakiem.
- Salazarze broń... - mruknął i jak najszybciej wyminął kupkę. Miał szczerą nadzieję, że ktoś w końcu tutaj posprząta i, że to nie Harry robi taki burdel, chociaż kiedy mieszkali wspólnie, nie zauważył, żeby ten jakoś specjalnie brudził czy nie sprzątał po sobie.
W końcu cały uradowany dotarł do łóżka Harrego, gdzie usiadł na brzegu i odsunął lekko pościel z głowy bruneta.
- Potter - powiedział dosyć głośno i poczochrał jego ciemne włosy. Usłyszał jęk i szelest pościeli, kiedy Gryfon spróbował przykryć się z powrotem. Draco nie dał za wygraną i odsunął kołdrę jeszcze raz, tym razem gładząc go po policzku. - Prześpisz cały dzień, Gryfiaku.
- Mhm... - mruknął brunet i wymacał drugą rękę Malfoya. Pociągnął go lekko do siebie a Draco uśmiechnął się lekko i położył się koło Gryfona przytulając go w pasie. Bawił się jego włosami, patrząc jak ten oddycha spokojnie i równomiernie. Da mu jeszcze chwilę pospać, ale tylko chwilę.
***
*Tak, to zdjęcie jest przerobione XD*
+
*patrzcie co znalazłam~! OMG*