22 listopada 2014

ROZDZIAŁ XXIV

Dzieeń dobry DRARRYnisse~! 
A więc następny rozdział, wstawiony zgodnie z terminem (jestem z siebie taka dumna ;;;;)
Co tu dużo mówić? Pojawiło się kilka nowych osób, które chciałabym przytulić jednym wielkim hug'iem, ponieważ się ujawnili i skomentowali opowiadanie. Matko, jak ja mam Wam wszystkim dziękować? Jedyne co mogę, to wstawianie rozdziałów zgodnie z terminem i odpowiadanie na Wasze komentarze, które rozgrzewają moje serduszko, tak bardzobardzobardzo, że masakra ♥ 

  Kasiua ॐ - Dziewczyno: czy ty śpisz w ogóle? XD Kto normalny komentuje coś przed ósmą? Podziwiam Cię, no i też dziękuję, że komentujesz, pomimo tak wczesnej pory~! ♥
  Vicky - Zboczeniec. XD A teraz na poważnie: kocham Cię, no XD Czy muszę więcej mówić? 
  Błękitny Smok - dziękuję, że podałaś Twoją nazwę, bo dzięki temu naprawdę lepiej się kojarzy i nie myli z innymi osobami ♥ Wiem, wiem, że zakończyłam w cudownym momencie, ale... no cóż hehehe, moje ślizgońskie geny, ale musiałam wzbudzić w Was chęć oczekiwania XD ♥ Ja ukradłam Ci serduszko opowiadaniem, a ty moje komentarzem... ♥ Dziękuję~!
  Izabela K - nigdy nie pozwolę na całkowity rozpad mojego Drarry </3 To oczekiwanie jest najlepsze, przecież! Draco i Harry mają się dobrze i będzie ich od cholery jeszcze, więc spokojnie~! Keep Calm and love Drarry ♥ 
  White - cukrzycę od Waszych komentarzy przyjąć mogę od zaraz ♥ Tyle miłości! Ogółem, to muszę Ci podziękować, ponieważ kiedy ktoś piszę mi szczerze o swoich uczuciach, robi mi się jakoś tak ciepło w środku, i to właśnie najbardziej napędza mnie do pisania kolejnych rozdziałów... No i ja się zawsze szczerzę, jak głupia kiedy widzę, że jest nowy komentarz... Rany...♥
  Charly - No weź, no~! Nie zabijaj mnie, bo zrobię Ci taki Paranormal Activiti, że Ci się odechce! A to, że jesteś zboczuchem, możesz podziękować swojej wyobraźni XD Praktycznie połowa Twojego komentarza była o zboczeniach, no XD Cholera, szczerze mówiąc nie wiedziałam, że nie zaczyna się zdania od 'i' XD Boże, i ja piszę opowiadanie? ... CHARLY KRÓLOWA~! ♥
  Syśka elf - Harry mnie za bardzo ostatnio rozczula XD Takie małe, zielonookie stworzonko do kochania... omo ♥ A Lucek to Lucek. Jasnowłosy ogier like a Siwon XD
  Paula - Nie płacz mi tu~! To ma być szczęśliwy blog, ze szczęśliwymi bohaterami, komentatorami i pisarką, no chyba, że w grę wchodzi jakiś smutny one shot. Kolejna osoba, która nie trawi Romione omg XD A ja jak mam być szczera doceniłam piękno tego pairingu... Ale co tam tutaj tego 'piękna' nie będzie XD No i jak można nie lubić Rona? ;/ Rudy królik i tyle. A Theo? ;_; Okay, można zmienić jego kluchowatość, jeżeli tylko go polubisz ♥ Ps. Nie, nie przestanę pisać tego bloga, bo za bardzo się z nim związałam... no i z Wami, cholera ;;; Za dużo wspaniałych rzeczy. A to, że czasami muszę zrobić sobie przerwę wynika tylko z braku weny... Drarry forever~!
  Julka -  No i jak tam Ci idzie czytanie? Dotarłaś do końca? ♥
złezłeciastko - Matko, co artykuł Skeeter może dobrego przynieść? XD Myślała, myślałam i nic nie wymyśliłam, no ;D Lubisz może, kiedy facet pokazuje słabość? XD Jeżeli tak to zawsze można coś w tym kierunku zrobić, nie? ♥ Ale pewnie byłby wielki zbiorowy smutek ;/ Ps. W tym problem, że ja też nie jestem cierpliwa i wiem co czujesz, ale te dwa tygodnie są dla mnie dobrą przerwą... przepraszam </3 
  Karola - moja imienniczka~! ♥ Witaj w załodze i czuj się jak u siebie, baby~!
  Akane - rany ludzie~! Wy macie się wysypiać! Ewentualnie będę przysyłać darmową kawę, albo coś? Witaj na pokładzie i rozgość się dobrze! (W sektorze drugim są dobre kajuty XD) Ogólnie to mam nadzieję, że miękki masz ten dywan, bo czasami czuję potrzebę rozładowania emocji jakimś głupim tekstem, więc mam nadzieję, że rozumiesz ;D OMG ahahahahah rozwaliłaś mnie z tym transparentem XD Jak coś to ja się dołączam~! Buu... TYLE HEJTU NA MNIE POLECIAŁO! 
Niby wersja mobilna, ale za to jaka długa! Dziękuję Ci za to ♥
  Lysander di Angelo - czy wolisz Lys? OMG~! PIERWSZY KOMENTUJĄCY CHŁOPAK! ♥
Taaak jest ~! Wszędzie homoshipy~! Ogółem taki miałam zamiar, ale stwierdziła, że ludzie by się w końcu zbuntowali XD Boże... wyobraziłam sobie Dumbledora jak nakręca jakieś porno... EW. 
Dzięki, że zerknąłeś tutaj, bo przyda nam się jakaś męska dłoń XD ♥ 


CZY WY WIDZICIE, ŻE TA LISTA OSÓB U GÓRY JEST CORAZ WIĘKSZA? ♥♥♥
+ Mam jeszcze takie dwie informację/zapytanie. 
I - Ogólnie czy macie może swój ulubiony kolor, którym chcielibyście zostać odznaczeni wyżej? Nie do końca pamiętam zawsze kto ma jaki kolor, więc może wy chcecie sobie wybrać? Po prostu napiszcie w komentarzu. Np. 'ciemnozielony or jaskrawo-czerwony' wiecie o co chodzi ^^

II - Powoli zbliża się DWUSETNY komentarz i z tego względu, planuję coś zrobić. Mianowicie: Dla osoby, która ten 200 komentarz wstawi chciałabym napisać one shota na zamówienie. Tj. ta osoba wybiera pairing (hogwartowski oczywiście, a najlepiej to jakiś homo XD), sytuację i gatunek, czyli np smut, angst, fluff, komedię itp, itd. Od koloru do wyboru, czy jak to tam leciało ;D
O tym kto trafił, powiadomię w komentarz pod spodem, więc zaglądnijcie tutaj raz po raz ^^

III - No i zbliżamy się też do 20 000 wyświetleń... (;__;) z tego względu, pojawi się ankieta na one shot'y, które zostaną wyświetlone z tej okazji. Tytuł, który najbardziej przypadnie Wam do gustu, będzie właśnie waszym wyborem... 

NO, KONIEC MOJEGO GADANIA, CZAS CZYTAĆ~! / Kummie




***
- Draco? - zapytał, patrząc na Ślizgona w zdziwieniu. Dlaczego nie przyszedł się z nim zobaczyć?
- Wiem, przepraszam, ale myślałem, że jeszcze śpisz. Jest wcześnie - odpowiedział a Harry zdał sobie sprawę, że zadał to pytanie na głos. Coś w jego oczach podpowiadało mu, że Draco mówi prawdę. Potter zagryzł wargę i spojrzał pytająco na blondyna. Ten odwzajemnił spojrzenie i podszedł do niego przytulając go mocno. Harry odetchnął głęboko i wtulił się w Dracona czując ciepło bijące z jego ciała.
- Tęskniłem. Cholera, naprawdę tęskniłem za tobą, Gryfiaku - mruknął Ślizgon w ciemne włosy Pottera. Złożył na nich ciepły pocałunek a na usta Harrego zagościł delikatny uśmiech. Kiwnął głową, nie mogąc nacieszyć się wymówionym zdaniem Draco. Tak, jakby wszystkie jego emocje opadły wraz ze znaczeniem słów, które były dla niego jak proste "kocham cię".
Minęło jeszcze trochę czasu nim Harry opuścił ciepłe i bezpieczne ramiona Draco. Słodką chwilę przerwał im Zgredek, który przyniósł Potterowi zamówione śniadanie. Usiedli przy stoliku, który wcześniej zajmował Draco, z tymże brunet przesunął swoje krzesło trochę bliżej. Ot tak, po prostu.
- Możemy porozmawiać? - zapytał Ślizgon, a Potter podziękował w duchu, że to nie on musiał zacząć tę rozmowę. Mruknął jakieś potwierdzenie, przełykając przy tym swoje przedśniadanie.
- Przepraszam, że wyjechałem bez pożegnania, ale rodzice przygotowali dla mnie świstoklik za pozwoleniem Dumbledora, więc nie mogłem wtedy odmówić. Chociaż może to i lepiej? Mam już to za sobą.
- Było aż tak źle? - zapytał Harry bojąc się odpowiedzi. Draco uśmiechnął się lekko, ale Potter wyczuł, że był to dosyć smutny uśmiech. Chwilę później blondyn wzruszył do ramionami, co było zupełnie nieślizgońskie.
- Czy było źle? Bywało gorzej, ale dobrze też nie było. Dotarłem do domu, ale ojca jeszcze nie było. Czekała na mnie mama, z którą porozmawiałem dosyć spokojnie, tłumacząc jej, że nie jest to przymus żadnego z nas. Oczywiście powiedziałem też, że Skeeter to wredna szmata, ale użyłem trochę odpowiedniejszego słowa, w końcu to moja matka - powiedział a Harry słuchał w skupieniu, którego mógł sobie pogratulować, ponieważ nawet na lekcjach nie był taki uważny.

 Draco siedział w swoim pokoju, do którego weszła Narcyza, mówiąc mu, że Lucjusz wrócił i czeka na niego w gabinecie. Uprzedziła go też, aby był spokojny i nie podnosił głosu na ojca. Młody Malfoy zszedł do pomieszczenia, w którym przywitał się z ojcem. Czuł się trochę niekomfortowo, ponieważ po wojnie rzadko kiedy z nim rozmawiał. Tak, jakby wcześniejsze stosunki, które były dosyć chłodne, po bitwie uległy transformacji w zwykłą obojętność. Trochę go to bolało, ale starał się tego nie okazywać. W końcu mu nie wypada. Usiadł w miękkim, skórzanym fotelu, który zazwyczaj zajmowali współpracownicy jego ojca, co zwiększyło ich dystans jeszcze bardziej. Spojrzał na  niego wyczekująco, a chłodne spojrzenie stalowoszarych oczu Lucjusza zlustrowało Draco. 
- Myślę, że wiesz o czym chciałbym porozmawiać - powiedział, zwracając twarz w stronę okna, gdzie granatowe niebo było utkane małymi, złotymi punkcikami. Draco kiwnął mechanicznie głową po czym dodał:
- Tak, wiem, ale nie ma tutaj co wyjaśniać, ojcze. 
- Zawiodłem się na tobie, Draco. Myślałem, że będziesz bardziej odpowiedzialny - stwierdził a w jego głosie było słychać wyraźny zawód. Dracon spuścił wzrok, patrząc na ciemnozielony dywan, na dębowej podłodze. Pamiętał jak w wieku pięciu lat wybrał go z t a t ą, którego jeszcze tak nazywał. Śmiali się, że Draco mógłby się nim owinąć i bezproblemowo udawać wielką cukinię. Uśmiechnął się na to wspomnienie.
- Tato, wiem co robię. Skeeter zrobiła z tego aferę, której nie ma. Jestem z Harrym Potterem i nie chcę tego zmieniać. Jest dobrze tak jak jest. Możesz mi zaufać i wierzyć, że robię coś dobrego dla siebie? Chciałbym żebyś to zaakceptował, po prostu - powiedział z dziwną pewnością siebie. Lucjusz spojrzał na niego kątem oka, ale zaraz odwrócił wzrok. Widać był, że coś się zmieniło.
- Wiesz, że przez ten artykuł miałem problemy w pracy? Ministerstwo chciało przeszukać nasz dom i sprawdzić różdżki każdej osoby w moim i twoim towarzystwie. Draco, nie chcę dla naszej rodziny więcej problemów. Lepiej będzie jeżeli przestaniesz się spotykać z Potterem. 
- Nie możesz zrozumieć tego, że jestem szczęśliwy? Nie zerwę z nim, ojcze. Chcę sam o sobie decydować. Wcześniej nie miałem wyboru i wiesz jak to się skończyło - powiedział z wyrzutem podnosząc lewe przedramię, na które Lucjusz zerknął niechętnie. Wiedział co Draco chce powiedzieć. Jego syn poświęcił się, aby ochronić rodzinę. Musiał udawać, że jest zwolennikiem Czarnego Pana, chociaż wiedział, że jest to dla niego ciężkie. Teraz sprawa wyglądała inaczej i wiedział co musi zrobić.

- Postawił mi ultimatum: albo z tobą zerwę, albo nie dostanę majątku. Mam czas do końca świąt, chociaż moja matka coś zaproponowała na co ojciec się zgodził, ale niechętnie - powiedział Draco, a Harry wsłuchał się jeszcze uważniej, ponieważ każda propozycja jest dobra. Byleby mogło zostać tak jak jest. - Rodzice wyjeżdżają przed świętami na wakacje i wracają dopiero w Boże Narodzenie. Ja zostaję w Hogwarcie do czasu, aż oni nie wrócą, ale potem postanowili zaprosić cię na święta... Co ty na to?
Prawdę mówiąc Harrego zatkało. Chodziło o fakt, że święta w Malfoy Manor były dla niego czymś niewyobrażalnie dziwnym. Pierwszą jego myślą był obraz martwych ciał leżących na gładkiej posadzce u stóp Voldemorta - była to najgłupsza rzecz, o jakiej mógłby w takim momencie pomyśleć, ale nie mógł nic na to poradzić.
- Ja... ja nie wiem, Draco - powiedział w końcu niepewnie spuszczając głowę. Z drugiej jednak strony słyszał o tym, że Malfoy'owie zrobili gruntowny remont całego dworu.
- Chciałbym żebyś ich poznał od innej strony, Harry. Ojciec jest totalnym palantem, ale te święta będziemy mogli spędzić razem, a jeżeli dobrze pójdzie, to i Nowy Rok.
Chociaż... będzie miał możliwość bycia z Draco. W Hogwarcie, przez cały tydzień. Sam. Na. Sam.
No i w Malfoy Manor, gdzie pokój Draco będzie tylko dla nich.
Cholera, kuszące, pomyślał, ale po chwili trochę otrzeźwiał, ponieważ przypomniało mu się coś, co zupełnie zmniejszyło jego zapał. Jeden mały szczegół.  
- Dobrze, ale co ja powiem mamie Rona? Ona mnie zabije, jeżeli nie będę u nich na święta - powiedział ze strachem. Faktem było, że nie chciał dostać jakimś zaklęciem od Molly.
- Będziesz mógł tam przecież pojechać. Nikt ci tego nie broni, Potty.
- Pojedziesz ze mną - stwierdził pewnie.
- Co?
- Pojedziesz ze mną do Weasley'ów.
- Salazarze...
- Nie, Harry Potter. Pojadę z tobą, jeżeli ty pojedziesz ze mną, proste - powiedział pewnie, na co kącik ust Draco uniósł się lekko do góry.
- Gryfoński upór, albo głupota. Jedno z dwóch, chociaż może i oba? Ała!
- Wiem, że pojedziesz~ - przeciągnął, uśmiechając się promiennie do Draco.

***
W czasie śniadania - tego normalnego śniadania - Harry siedział ze swoimi przyjaciółmi bardzo zamyślony. Ciągle zastanawiał się nad propozycją Draco. Pierwsze o czym pomyślał było to, że zostaje w Hogwarcie, pomimo tego, że Ron i Hermiona wyjeżdżają do domów. Czuł się z tym dziwnie, ponieważ co roku jeździli razem i razem te święta spędzali. To tak, jakby zrywał jakąś wieloletnią tradycję, do której się przywiązał. Zastanawiał się też, czy kiedy będzie już w dworze Malfoy'ów, nikt nikogo nie pozabija. Ze szczególnym uwzględnieniem jego samego i Lucjusza. Harry był otwarty, i chciał zażegnać dawny konflikt, ale nie wiedział jaki stosunek do niego ma ojciec Draco.
- Harry... jakiś dzieciak się na ciebie dziwnie patrzy - powiedział siedzący koło niego Ron. Zielonooki podniósł głowę i spojrzał w kierunku, w którym wskazywał rudzielec. Potter uśmiechnął się ciepło do Aleca i kiwnął głową, aby ten przyszedł do niego. Po paru chwilach ciemnowłosy chłopiec, siedział koło niego wyczekująco.
- Poznajcie Aleca - powiedział do swoich przyjaciół, którzy powitali przyjaźnie małego Gryfiaka. Harry spojrzał na Hermionę pytająco, ponieważ ta namiętnie lustrowała wzrokiem i jego, i Aleca.
- Coś nie tak? - zapytał, ponieważ na jej ustach wykwitł mały uśmiech. Pochyliła się do Rona przez stół i szepnęła mu coś do ucha, czym zirytowała Harrego. W końcu on też tutaj jest.
- O rany! Faktycznie - powiedział podniecony Weasley, który teraz też przeskakiwał wielkimi oczami z Harrego na Aleca.
- Dobra, powiedzie mi do jasne cholery - tutaj zatkał uszy młodemu Gryfonowi - o co wam chodzi?
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale Alec wygląda jak twoje dziecko. No kropka w kropkę! Tylko oczy i rysy twarzy ma Draco! - powiedziała zauroczona Hermiona, która zaczęła się rozpływać na krześle. Harry najpierw rozszerzył oczy, później spojrzał ze strachem na Rona, który kiwnął potwierdzająco głową, a następnie na zdezorientowanego Aleca, który patrzył na Harrego z miną, która mówiła, że boi się tych ludzi. Hermiona zawołała przechodzącą obok Pansy Parkinson, której powiedziała swoje spostrzeżenie. Ślizgonka przechyliła głowę w bok patrząc na dwójkę brunetów, a po chwili już śmiała się, że została ciocią. Harry klepnął Aleca w ramię dając znać, że czas się jak najszybciej ulotnić. Dziękował też Merlinowi za to, że nie pojawił się Draco, ponieważ wtedy byłby czerwony jak jego ornamenty na szacie. Musiał chyba zmienić znajomych.

***
Weszli do gabinetu profesor McGonagall, która siedziała przy swoim biurku obładowanym różnymi papierami. Przywitali się grzecznie i Harry przedstawił jej ich prośbę.
- Hm, tak. Myślę, że nie będzie z tym problemu - powiedziała i machnęła różdżką w stronę kominka, który rozbłysł zielonymi płomieniami. Harry kiwnął głową w stronę Aleca, czym dodał mu trochę odwagi i popchnął go delikatnie w stronę paleniska.
- Teraz wymów wyraźnie imię i nazwisko swojej mamy - poinstruowała czarownica, pisząc coś zawzięcie na cienkim pergaminie. Kiedy młody Gryfon czekał, aż zdobędzie połączenie, Harry rozejrzał się po gabinecie, ponieważ stosunkowo dawno tutaj nie był. Ciągle uważał, że to przyjemne pomieszczenie. Każda rzecz miała swoje wyznaczone miejsce, no może poza wcześniej wspomnianym solidnym biurkiem, na którym panował lekki nieład. Poza tym szczegółem wszystko było idealnie poukładane i skrupulatnie posegregowane, co odzwierciedla idealnie charakter jego mieszkanki.
- A właśnie, panie Potter - powiedziała w pewnym momencie czarownica, czym wyrwała Harrego z oględzin pokoju. - Czy myślałeś już może nad przyjęciem naszych gości? Profesor Dumbledore chciałby poznać wasz plan przyjęcia powitalnego.
- Um, no tak... - powiedział zmieszany, ponieważ przyjazd innych szkół kompletnie wypadł mu z głowy. - Pracujemy nad tym. Powoli.
McGonagall spojrzała na niego zza drucianych okularów, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Zostało naprawdę mało czasu, więc radziłabym powoli się za to wziąć. Najlepiej zaraz po waszej zabawie w dormitorium, która jak wiem, ma miejsce jutro, tak? - Potter skinął twierdząco głową, karcąc się w myślach za brak pamięci.
- Tak, zajmiemy się tym z chłopakami zaraz po imprezie, pani profesor - powiedział w skusze.
- No, ja myślę, Potter - powiedziała i spojrzała na Aleca, który lekkim, zgrabnym ruchem szedł do Harrego. Gryfiak pociągnął go za szatę i kiwnął głową, dając mu znak, że wszystko jest w porządku. Profesor McGonagall zlustrowała ich wzrokiem z wyraźnym zdziwieniem, a zielonooki jęknął w myślach.
- Potter, czy wy...
- Nie, pani profesor. W zupełności nie - odpowiedział zanim ta dokończyła zdanie.
- No tak. Dobrze, możecie już iść. Aha, jeszcze jedno, Potter. Profesorowi Snape'owi udało się przekonać Proroka, aby usunęli cały nakład z tymi kłamstwami, które napisała Skeeter. Myślę, że nie będzie więcej takich problemów. Następnym razem okazujcie sobie z panem Malfoy'em mniej czułości w miejscach publicznych - powiedziała znacząco, a Harry poczuł ciepłe rumieńce na swoich policzkach.
- T-tak jest, pani profesor. Dziękuję - mruknął cicho i odwrócił się w stronę drzwi, przez które przeszedł jak najszybciej, popychając do przodu wesołego Aleca.
  
Szli wolno w stronę Wieży Gryffindoru patrząc jak ciepło ubrani uczniowie wychodząc na zmarznięte błonia aby odetchnąć trochę świeżym, porannym powietrzem. Harry ziewnął przeciągle i uśmiechnął się do Aleca, który ziewnął zaraz po nim.
- Co powiedziała mama? - zapytał i poczochrał jego ciemne włosy.
- Powiedziała, że przyjedzie tydzień przed świętami, żeby mnie odebrać ze stacji! - powiedział rozanielony.
- To cudownie! Mówiłem, że wszystko będzie w porządku - stwierdził Harry przepuszczając go pierwszego przez obraz. Harry machnął swoją różdżką w stronę czegoś niezidentyfikowanego, które latało po pokoju wspólnym robiąc ogólny hałas. Nad głowami Gryfonów rozbłysły iskierki, które zniknęły zaraz po tym, jak się pojawiły. Usłyszał jakieś jęki, pewnie należące do właściciela nieistniejącego już przedmiotu.
- Wybacz, ale nie chcę tu bezgłowych Gryfonów - powiedział w jego stronę, ignorując jakieś pomruki, w których słyszał coś o tym, że Złoty Chłopiec jest nudny. No, cóż może i jest, i czuł się trochę jak Hermiona, ale stwierdził, że widok rannych osób już mu się zbrzydł a ten dzieciak lepiej niech idzie posiedzieć na dworze. Kiwnął w stronę Aleca, któremu powiedział, żeby trzymał się ciepło i poszedł w stronę swojej sypialni, gdzie miał zamiar przespać do kolacji. Całe szczęście, że zadania odrobił już wcześniej.

***
Około godziny szesnastej Ron czekał przed wejściem do Lochów, gdzie co chwilę mijali go Ślizgoni, dziwnie na niego patrząc. Jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało, ale czuł się niepewnie na ich terytorium, gdzie on sam wyróżniał się jak marchewka wśród pietruszek. Stał tak i patrzył na swoje buty i ciemną posadzkę, które były wyjątkowo interesujące. W pewnym momencie podskoczył jak oparzony i już wyciągał swoją różdżkę, jednak zobaczył dobrze znaną mu twarz. Jęknął przeciągle i schował ją z powrotem do kieszenie.
- Theo... nie strasz mnie tak więcej! - powiedział na co Ślizgon uśmiechnął się do niego promiennie, wzruszając przy tym ramionami. Na policzkach biednego Rona pojawiły się dwie czerwone plamy, kiedy to przyłapał się na tym, że za długo patrzył się w ciemne i wesoły oczy Theodora. Ślizgon posłał mu pytające spojrzenie i dotknął jego policzka, które momentalnie zrobiły się jeszcze cieplejsze.
- Wszystko w porządku... - mruknął rozkojarzony i w tym momencie pożałował, że obciął swoje długie włosy, które teraz całkiem nieźle wcieliłby się w rolę zasłon dla jego rumieńców.
Theo westchnął bezdźwięcznie i poprawił swoje ciemne włosy czym rozproszył Gryfona jeszcze bardziej. Po chwili wejście od dormitorium otwarło się po raz kolejny, ukazując tym razem Draco, który gdy tylko ich zobaczył uśmiechnął się półgębkiem. Kiwnął im na powitanie i wyminął ich, posyłając Ronowi znaczące spojrzenie. Rudy podążył wzrokiem za blondynem, który kierował się schodami ku górze. Pomyślał, że Alec naprawdę mógłby uchodzić za ich syna.
O zgrozo, kolejny Malfoy.
Zanim zdążył pomyśleć o czymkolwiek innym, poczuł na swojej ciepłej dłoni chłodne i chude palce Theo, który pociągnął go za sobą w stronę kuchni, gdzie mieli być już kilka minut temu. Ron wolał nie zastanawiać się nad tym dlaczego przeszedł go dziwny dreszcz po całym ciele. Po prostu wolał nie wiedzieć.

***
Dopiero po piętnastu minutach udało im się przekonać Skrzaty, że nie potrzebują żadnej pomocy w ich zadaniu. Ze Zgredkiem było trochę trudniej, ale Ron wpadł na pomysł, żeby wspomnieć coś o Harrym, co zrobił niechętnie, ponieważ widział jak Theo reaguje na to imię. Ku ich uciesze, Zgredek zmył się do innej części Hogwartu, więc mieli całą kuchnię dla siebie.
Ogólnie mówiąc chłopcy postanowili zaopatrzyć imprezy, które zbiegiem okoliczności będą się odbywać w ten sam dzień. Pomimo tego, że poniedziałki nie są najlepszą porą na robienie popijaw, to nikt nie miał nic przeciwko a nawet stwierdzili, że mogą sobie na to pozwolić. Ślizgoni, tak jak obiecali organizują drugą zwycięską imprezę dla Theo, który wcześniej nie mógł świętować razem z nimi. Niestety nie mógł całkowicie korzystać z zabawy, ponieważ pani Pomfrey zabroniła mu pić.
To, że Theo chciał jakoś pomóc, wynikło przy jednej z rozmów podczas śniadania. Nott wyraźnie ich uświadomił, pisząc wielkimi literami na swoim podręcznym notatniku, że ma zamiar coś przygotować, no i padło na jakieś przekąski. Ron natomiast sam z siebie postanowił, że Gryfonom również przyda się coś na przegryzkę, a że on sam uwielbia jeść było dobrym uzupełnieniem. Ku jego uciesze, Theo także kochał jedzenie i nie był jakoś szczególnie wybredny, ponieważ spróbował wszystkich przysmaków, jakie zaserwował mu Ron, które wymyślił kiedyś z bliźniakami, co było niezłym wyczynem.
Pomiędzy szykowaniem koreczków serowych, sałatek i ciastek francuskich, które tak bardzo zasmakowały Ronowi, że biedny Theo musiał dorobić kolejną partię, chłopcy bawili się całkiem nieźle, kucharząc sobie w najlepsze. Weasley zauważył, że stoi z Theo bardzo blisko, co mogło wyglądać stosunkowo dziwne, ponieważ mieli do dyspozycji całą kuchnię, więc i nie musieli cisnąć się przy jednym blacie. Oczywiście w żaden sposób mu to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie, ale nie wiedział co o tym sądzić.  Chyba za dużo myślał, a to, że Theo stoi tak jak stoi jest czystym przypadkiem.
Dekorował właśnie kulawo swoje babeczki, które od biedy uszłyby za całkiem przyzwoite, kiedy to Theo starł z policzka Rona trochę kremu i oblizał palec uśmiechając się przy tym prosto do rudzielca. Jego policzki jak zawsze przybrały ciepły kolor, ale odwzajemnił uśmiech. Wziął trochę kremu z jednej z muffinek i ciapnął nim na nos Ślizgona. Ciemnooki spojrzał na niego poważnie, ale kiedy Gryfon ubrudził go jeszcze raz uśmiechnął się szeroko a po chwili przybrał iście ślizgoński wyraz twarzy. Wziął jedną z udekorowanych babeczek z żółtym kremem i maznął nią po całej buzi rudzielca.
- Hej! Przecież wiesz, że długo nad nią pracowałem! - powiedział buntowniczo, ale kiedy tylko się uśmiechnął, cała jego bojowość poszła się kochać. - Zobaczymy jak będzie ci w czerwonym... - mruknął do siebie, biorąc babeczkę z czerwonym kremem. Zgarnął z niej masę i przejechał po całej długości twarzy. Jednak zanim się zorientował co robi, jego ręka zjechała też po szyi i obojczyku Ślizgona. Zapadła cisza, w której Ron przeklinał siebie w myślach. Podniósł nieśmiało wzrok, chcąc już przepraszać Notta, ale powstrzymał go uśmiech, który pojawił się na ustach Ślizgona. Jego oczy błyszczały w przymglonym świetle, tak samo jak rudzielcowi, który był po prostu zawstydzony, ale i zauroczony. Mógł to w końcu stwierdzić. Coś go tknęło tam od środka, że ten ździebko wyższy chłopak może być czymś więcej niż przyjacielem. Drugą połówką duszy? Drugim kawałkiem babeczki? Nie było ważne czym, liczyło się to, że był on ważny w jego teraźniejszym życiu. Patrzył przez dłuższą chwilę w ciemne oczy Theo, do czasu, aż poczuł na swoich wargach coś ciepłego. Chłodne usta Theodora dotknęły jego spierzchniętych. Nie wiedział co czuje, ponieważ wszystko działo się szybko i delikatnie. Jakby była to jedna z najbardziej ulotnych, ale i szczęśliwych chwil, które mogły mu się przydarzyć. Kiedy brunet odsunął się od niego momentalnie zrobiło mu się zimno. Poczuł się, jakby gdzieś w okolicy pojawił się Dementor. Dotknął ubrudzonymi palcami swoich warg, próbując odzyskać ciepło i słodycz niedawnego pocałunku. Nim jakkolwiek mógł zareagować, Theo wyszedł z kuchni nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. Jakby to, co do tej pory się wydarzyło było tylko słodkim wspomnieniem, które za wszelką cenę chciał zachować.    

***
Kiedy do gryfońskiego dormitorium wszedł Draco, wiele osób spojrzało na niego ze szczerym zdziwieniem. Dla niego nie było to zaskoczenie, ponieważ on sam również tak by zareagował. Nie przejął się zachowaniem Gryfonów, którzy zaczęli szeptać do siebie, wcale tego nie ukrywając i zaczepił jednego z kolegów Harrego, który był z nimi na tym samym roku. Bodajże Dean Thomas, którego zapytał, gdzie mógłby znaleźć swojego Pottera. Ten odpowiedział mu przyjaźnie, że praktycznie od śniadania śpi u siebie w łóżku. Draco uśmiechnął się półgębkiem i zapytał się gdzie jest ta sypialnia.
- Musisz iść tymi schodami i na prawo i to będą drugie drzwi - poinstruował go. Draco podziękował mu szczerze i rozejrzał się szybko po pokoju wspólnym szukając Hermiony, której nie znalazł. Pewnie siedziała z Pansy w bibliotece. Ciekawe, pomyślał i ruszył we wskazanym przez Gryfona kierunku. Do pokoju wszedł trochę niepewnie, ponieważ te gryfońskie kolory go przytłaczały i dobijały. Pomimo tego, że były to bardzo ciepłe odcienie było jednak za... przyjazne. Rozejrzał się po sporym pokoju, nie mogąc uwierzyć jaki panował tam bałagan. Gdyby coś takiego zobaczył u siebie, od razu wyrzuciłby chłopaków z pokoju, albo kazałby im cały ten burdel posprzątać. Westchnął zniechęcony i spróbował ominąć wszystkie brudne, walające się ubrania, aby w końcu dojść do łóżka Harrego. W pewnym momencie zatrzymał się nagle, ponieważ stanął przed stertą bielizny, która nie świeciła czystością. Wstrząsnął nim dreszcz i spojrzał na to z niesmakiem.
- Salazarze broń... - mruknął i jak najszybciej wyminął kupkę. Miał szczerą nadzieję, że ktoś w końcu tutaj posprząta i, że to nie Harry robi taki burdel, chociaż kiedy mieszkali wspólnie, nie zauważył, żeby ten jakoś specjalnie brudził czy nie sprzątał po sobie.
W końcu cały uradowany dotarł do łóżka Harrego, gdzie usiadł na brzegu i odsunął lekko pościel z głowy bruneta.
- Potter - powiedział dosyć głośno i poczochrał jego ciemne włosy. Usłyszał jęk i szelest pościeli, kiedy Gryfon spróbował przykryć się z powrotem. Draco nie dał za wygraną i odsunął kołdrę jeszcze raz, tym razem gładząc go po policzku. - Prześpisz cały dzień, Gryfiaku.
- Mhm... - mruknął brunet i wymacał drugą rękę Malfoya. Pociągnął go lekko do siebie a Draco uśmiechnął się lekko i położył się koło Gryfona przytulając go w pasie. Bawił się jego włosami, patrząc jak ten oddycha spokojnie i równomiernie. Da mu jeszcze chwilę pospać, ale tylko chwilę.
 
***

*Tak, to zdjęcie jest przerobione XD*

+
*patrzcie co znalazłam~! OMG*



8 listopada 2014

ROZDZIAŁ XXIII

Oooo matko... WELCOME BACK DRARRYNISSE (fandom tego bloga, a co!) ~!
Nawet nie wiecie jakie to miłe uczucie wrócić... Chodzi o to, że kiedy wchodziłam na bloggera, żeby dopisywać nowe wątki etc. i kiedy widziałam taką ilość wyświetleń, tyle komentarzy i nowe osoby, to moje serduszko powiększyło się do tego stopnia, że miałam ochotę pisać kolejne wyrazy, nawet jeżeli nie miałyby one żadnego sensu ♥
Wiem, że ta przerwa nie trzymała się tyłka, bo wyszła jakoś tak nagle, ale naprawdę mi bardzo pomogła. Ilość wyświetleń jaka się pojawiła była dla mnie dużym szokiem, bo nigdy nie sądziłam, że to co pisze może mieć aż tylu czytelników... To jest coś naprawdę cudownego i dziękuję Wam za to bardzo, bardzo, bardzo mocno ♥
W między czasie, jak już wspomniałam, pojawiło się kilka nowych czytelniczek, które oczywiście teraz przywitam:

Ala - a więc jeszcze raz witam Cię gorąco~! I ogólnie to mam nadzieję, że się już wyspałaś XD Uwielbiam te chwile, w których nieznana Ci osoba piszę, że nie spała, tylko czytała twoje opowiadanie. Wtedy wiesz, że zrobiłaś coś dobrze i to 'coś' podoba się innym. Dziękuję ~! ♥

Julia Julcia - Jakiż to przypadek Cię tu przyprowadził? XD Cieszę się ogromnie, że jednak jakimś cudem tu trafiłaś, bo piszesz bardzo pozytywnie i aż chcę się uśmiechać do monitora ♥ 

Kasiua ॐ  - trza chyba podziękować Vikosoi, że Cię tu przywlekła XD Ogólnie to robicie mi dobrze, kiedy wiem, że ludzie zerkają tutaj, dzięki swoim znajomym. A więc witaj serdecznie i czuj się jak u siebie, bejbe~! ♥ 

 White - Uwielbiam przerywać w najlepszych momentach XD To moje motto życiowe ;D Nie no żartuję ;D Wiem, że dużo osób czeka na 'ten' moment, ale... no właśnie! Trzeba poczekać! Witaj w moich skromnych progach, rozgość się i śmiej się do monitora więcej~! To jest to co uwielbiam! To, że ludzie się śmieją i ogólnie są radośni, że hohoho. ♥ (Wgl + dla Ciebie, za Dane'a na profilowym XD)

Anonim - ukaż swe imię, bądź przezwisko~! ♥ Muszę wiedzieć komu mam dziękować za wpadanie tutaj ;D Humorek mi wrócił, więc mam nadzieję, że tutaj zostaniesz ♥

Vicky -  a więc dziękuję za przywleczenie tutaj Kasiua ॐ  ♥ To dla mnie naprawdę ważne, więc ślę ukłon w Twą stronę <3 I nie tylko ty walisz te akapity w komentarzach XD Też tak często robię ;D Zbok z Ciebie XD tylko o jednym myślisz~! Same niewyżyte yaoistki tu wpadają XD *yhym, yhym*
A więc zostań tu ze mną i czuj się jak u siebie ♥ To już teraz~! ahahaha ♥ Kocham Cię XD Ps. OMG, twój wierszyk na blogu mnie zabił. Zakochałam się...

złezłeciastko - co to tych czekolad i żelków, masz rację, bo kiedy się nawpychałam tych słodyczy od razu lepiej było XD (a potem dupa rośnie) Mdlejąca pani Weasley XD Omg, śmiechłam ;D Też nie należę do osób cierpliwych, więc przepraszam </3 Wybacz mi i zostań ze mną, bejbe ♥

Syśka elf - Ron i Draco? Omg, do tego zdolna jeszcze nie jestem, wybacz ♥ Ale wiem o czym mówisz, kiedy piszesz, że Ron to dobry przyjaciel... Ahh... Co Ci tutaj jeszcze napisać? Wiesz, że jestem uradowana kiedy komentujesz coś z moich wypocin i dziękuję, że to robisz ♥

Charly - Charly i jej 'pukanie' do drzwi XD Pierdykłam wtedy ;D Ja Ciebie też kocham, no~! ♥ I kocham osoby, które kochają Theo i Rona, Hermionę i Pansy no i Drarry... omg tyle feelsów, do Ciebie~!

Minko-chan - zauważyłam, że dużo tutaj osób, które lubią rzeczy związane z Azją XD Btw. ty czytasz opowiadania na informatyce? XD Ejejeje! Tylko nie rób mi krzywdy! Jeszcze trochę Ci ludzie muszą się namęczyć XD Keep Calm and love Drarry ♥

Nienormalny anioł - awwww~! Ktoś się dobrał do one shota~! Cudownie, że go skomentowałaś, bo to jest jeden z moich ulubionych shotów, które nabazgrałam... ;D Uważaj, bo a nóż, widelec coś dla Ciebie nabazgram~! ♥

CreepY ChilD - umarłam z tą nazwą XD I jak tam Ci czytanie poszło? ;D Btw tutaj żadnej czytelnik nie jest niewinny... nie po tym co tu czytają XD Rozgość się ♥


Cholera... nigdy nie sądziłam, że aż tyle osób pojawi się na górze... Rany ludzie, kocham Was ♥

A więc po raz kolejny witam Wszystkich jeszcze raz bardzo gorąco i... ENJOY~! / uradowana, zacieszona i całkiem asdfghgfd Kummie ♥

 ***

Dni mijały jednocześnie bardzo powoli, jak i nieubłaganie szybko. Cała sytuacja z przenosinami Harrego bardzo ucieszyła Gryfonów, którzy planowali zrobić z tej okazji dla niego jakieś małe przyjęcie powitalne. Z twierdzeń Seamusa, Profesor McGonagall nie miała nic przeciwko tej imprezie, a nawet przedłużyła im czas zabawy z dwudziestej drugiej na dwunastą, jednak tylko dla najstarszych klas, co ucieszyło ich jeszcze bardziej. Najwidoczniej Gryfoni byli podnieceni możliwością zrobienia imprezy, jak i powrotem Harrego, pomimo ostatniego zamieszania. Sam Potter jednak nie był do końca szczęśliwy powrotem do dormitorium. Fakt, faktem, że wraca do swoich korzeni, gdzie przeżył swoje najlepsze jak i najgorsze dni. Myślami, jednak błądził po najlepszych rozwiązaniach i pomysłach, dzięki którym mógłby wymykać się z gryfońskiej wieży niepostrzeżenie. Miał swoją pelerynę niewidkę, która bardzo mu pomoże w działaniu, ale gorszym problemem była Gruba Dama, czyli znane wszystkim 'widzące oko Gryffindoru'.
Takie przemyślenia towarzyszyły mu w wolnych chwilach, których nie spędzał akurat z Draco. Najczęściej przy kolacji lub na lekcjach, które w obecnej sytuacji prawdę mówiąc - guzik go interesowały.
W dwa dni przed przenosinami, podczas śniadania, przyleciały sowy niosące porannego Proroka Codziennego, który wywołał spore zamieszanie wśród obecnych.
Na pierwszej stronie, pogrubionym drukiem wypisany był nagłówek, przez który Ron wypluł swój sok dyniowy, Hermiona walnęła dłonią w stół, a Harry zakrztusił się swoim tostem.
"Czy Harry Potter odkrywa nam swoje kolejne oblicze? Ukrywany związek z byłym Śmierciożercą Draco Malfoyem wyszedł na jaw! (czyt. str. 2)". Pod nieoczekiwanym wstępem, znajdowało się zdjęcie zajmujące połowę strony, na którym widoczne było znaczące zbliżenie Harrego i Draco, obecne na meczu. Hermiona szybko otworzyła gazetę na stronie drugiej i przejechała tekst wzrokiem.
- Skeeter - warknęła. Harry obrócił głowę w stronę stołu Ślizgonów, patrząc na Draco znacząco. Wstał i wyszedł z Wielkiej Sali, skręcając w stronę wyjścia na błonie. Był nie tyle co zdenerwowany, ale jego irytacja była na bardzo wysokim poziomie.
- Harry, poczekaj - usłyszał kroki odbijające się od ciemnej posadzki a po chwili poczuł łagodny, ale bardzo stanowczy dotyk na swoim ramieniu. Przystanął i odwrócił się w stronę Malfoya.
- Ja naprawdę nie chcę kolejnego szumu wokół mojej osoby, Draco. Ja już nie chcę być na pierwszych stronach gazet, gdzie później ludzie będą się ZNOWU na mnie patrzeć, pokazywać mnie placami i oczekiwać, że zaraz zrobię coś co zmieni ludzkość. Jestem zmęczony życiem w tej cholernej sławie, Draco! - powiedział przewrażliwiony i westchnął głęboko ukazując swoją całkowitą frustrację i smutek.
- Artykuł niedługo zniknie z tej pieprzonej gazety, a Skeeter odszczeka wszystko co powypisywała w tym szmatławcu. Dumbledore się tym zajmie, a jeżeli nie on, to zrobię to osobiście - powiedział stanowczo i to w taki sposób, że Harrego przeszły ciarki na plecach. - Po prostu ludzie muszą mieć o czym rozmawiać, a że jesteś... jesteśmy znani, to lepiej się to sprzedaje. A zresztą, w końcu i tak ludzie dowiedzieliby się o tym co nas łączy, Harry. Lepiej teraz, gdzie jesteśmy odseparowani w Hogwarcie od tych cholernych reporterów, niż później.
- Ale ona wciąż pisze o tobie, jak o Śmierciożercy! Czy oni nie rozumieją, że się zmieniłeś?! Nie jesteś i nie byłeś zwolennikiem tego gada, Draco!
Na ustach blondyna wykwitł mały, smutny uśmiech, który zbił z tropu Harrego. Blondyn złapał go za rękę i przyciągnął trochę bliżej.
- Dziękuję, że to powiedziałeś. Czasami brzydzę się siebie... Tego, że mam możliwość bycia z kimś, kto oddałby życie za swoich przyjaciół, nawet wtedy, kiedy wszystko jest przeciwko niemu... Ja jestem tchórzem, Harry, a ty jesteś wszystkim co najlepsze, i powiedziałeś, że nie wierzysz w to, że jestem..., że byłem śmierciożercą. To znaczy więcej niżbyś myślał.
- Ale to prawda! Nie jesteś i nie byłeś Śmierciożercą! To, że ta szumowina zmusiła cię do przyjęcia tego znaku, nie czyni cię jednym z nich! Mogę to powtarzać każdemu, kto twierdzi inaczej! - odparł buntowniczo, zaplatając ramiona na piersi. - Co my teraz zrobimy?
- Nie przejmuj się. W końcu wszystko się wyjaśni i będziemy mieć spokój, Harry. Chodź, nie zjadłeś za dużo na śniadaniu - powiedział i pociągnął go z powrotem do Wielkiej Sali, gdzie skinął porozumiewawczo do Pansy. W końcu w ślizgoństwie siła.

"Nasze źródła doniosły nam, że słynny Wybraniec i wybawiciel świata Czarodziei (Harry Potter), ma romans z synem byłego Śmierciożercy - Draco Malfoyem! Ostatnie wydarzenie, którego świadkiem byli uczniowie Hogwartu, wstrząsnęło nami w sposób szczególny, ponieważ okazało się, że dwójkę śmiertelnych wrogów z czasów dzieciństwa odrzuciło swoje wcześniejsze przekonania i postanowiło zawiązać pakt, jakoby miałby on, pomóc sytuacji rodziny Malfoyów. Czyżby Lucjusz Malfoy, jeden ze znanych pomagierów Lorda Voldemorta, przekupił Złotego Chłopca, żeby oczyścić złe mienie jego rodzinie? Zapytaliśmy osoby z otoczenia owej dwójki, jak układały się ich relacje kiedyś, a jakie zmiany zauważyli teraz. Okazało się, że wielu z nich było zdziwionych i zaskoczonych naszymi spostrzeżeniami, jednak nie wykazywali oznak sprzeciwu. 'Harry i Draco, kiedyś bardzo się nie lubi. Można powiedzieć, że się szczerze nienawidzili. Gdyby mieli taką możliwość pozabijali by się na korytarzach, przy pierwszej, lepszej okazji' - powiedziała pewna Ślizgonka, której dane osobowe pozostaną anonimowe - 'Teraz zachowują się podejrzanie. Wydaje mi się, że to możliwe, żeby Potter został poddany jakiemuś zaklęciu. Mają wspólne Dormitorium, gdzie mogą zachowywać się normalnie, a wśród ludzi zakładają swoje maski i udają zakochanych'. 
Postanowiliśmy iść dalej tym tropem i w następnych numerach postaramy się pokazać całą prawdę odnośnie mniemanego związku Wybrańca i Śmierciożercy. 
Pisała Rita Skeeter - zawsze dla Was"
 
- Ona sobie chyba żartuje - powiedziała Hermiona czytają 'to gówno', jak określił trafnie Ron. Dawno nie była na tyle podminowana, żeby zgodzić się z czymś z Ronem, więc uznał, że sprawa jest dla niej naprawdę poważna. On też był wzburzony słowami Skeeter i cały czas zastanawiał się, kim może być ta 'anonimowa' Ślizgonka, która powiedziała takie bzdury. Kiedy Harry wyszedł a tuż za nim Draco, przed ich stołem zmaterializowała się Pansy Parkinson z Blaisem, którzy bezpardonowo usiedli koło nich.
- Mamy problem. To znaczy ta Skeeter będzie miała. Draco stwierdził, że ta suka tego pożałuje a jeżeli on się za coś weźmie, to zrobi jej krzywdę. I to poważną - powiedziała prosto Ślizgonka, nie zwracając uwagi na dziwnie parzących Gryfonów.
- I z tego powodu, stwierdziliśmy, że musimy to załatwić za niego. On i tak będzie miał dużo problemów, kiedy jego rodzice się o tym dowiedzą, więc pytanie brzmi czy się dołączycie - dodał Blaise, wlewając sobie kawy do szklanki.
- Macie jakiś plan? - zapytała Hermiona, która patrzyła z poważną miną na Pansy. Sama też myślała nad pokazaniem Skeeter gdzie może sobie wsadzić takie brednie, ale zaintrygował ją plan Ślizgonów.
- Mniej, więcej - przytaknęła odwzajemniając spojrzenie.
- Czy wy chcecie zrobić coś nielegalnego? - dopytał Ron, patrząc na nich spod przymrużonych powiek. Coś mu nie pasowało, a wolał się upewnić, że w nic poważnego się nie wpakują.
- Porozmawiamy po lekcjach, kiedy Smok i Zielonooki będą zajęci. Przyjdźcie do Skrzydła Szpitalnego po naszych lekcjach - powiedział Blaise wstając od stołu, zgarniając przy okazji swoją świeżą kawę.
- Czemu do Skrzydła?
- Znając życie Theo nie przegapi takiej okazji. Nie po tym co kiedyś ta suka nawpisywała o jego matce - powiedziała Pansy z podłym i trochę przerażającym uśmiechem. Odeszli do swojego stołu a na ich miejsce usiadł z powrotem roztrzęsiony Harry i dziwnie spokojny Draco. Ten drugi opiekuńczo nalał Harremu soku pomarańczowego i kazał mu go wypić.
- Hej, Malfoy! To prawda, że twój ojciec faszeruje Harrego? - zapytał jakiś Puchon, którego Draco za Chiny nie mógł sobie przypomnieć. Najwyraźniej nie był godzien jego uwagi.
- Nie - opowiedział spokojnie, za nim Harry zrobił to za niego, w sposób mniej kulturalny i miły. Zimny ton Draco najwyraźniej uciszył chłopaka, ponieważ nie ośmielił się dodać nic więcej. Reszta śniadania minęła względnie spokojnie a największym plusem dla Draco był brak listu od ojca.

***
Hermiona szła szybkim krokiem w stronę biblioteki. Przed chwilą pożegnała się z chłopakami, odprowadzając ich do Dormitorium, upewniając się, że nie zrobią niczego głupiego. Odbijające się kroki słyszane podczas jej chodu, w jakiś sposób ją uspokajały i dodawały pewnego zapału do działania. Chwilę temu odprowadzała wzrokiem Rona, który poszedł spędzić swój wolny czas międzylekcyjny razem z Theo. Teraz nie dziwiło jej to jakoś specjalnie, ale wciąż nie mogła dopuścić swojej myśli do tego, że ich trójka nieznacznie się od siebie oddaliła. Pomimo kłótni z Ronem, pomimo nowego związku Harrego i zaakceptowania jej wśród Ślizgonów, brakowało jej ich więzi, która ukształtowała się przez te wspólne lata. Hermiona czuła się samotnie, ale nie dawała tego po sobie poznać. Nie miała serca mówić tego chłopakom, którzy mieli teraz swoje własne przeżycia - swoje drogi i zakręty, które musieli przejść pojedynczo.

Hermiona szła szybkim krokiem w stronę biblioteki. Ron znowu siedział u Theodora, a Harry spędzał swój czas z Draco w Dormitorium. Jej opcją, która zawsze wydawała jej się poprawna, było pójście do miejsca, które dawało jej ukojenie i spokój ducha. Było to miejsce, w którym wyłączała swoje emocje i włączała racjonale myślenie. To dlatego miała zawsze dobre stopnie - po prostu chodziła do biblioteki i uczyła się zawsze wtedy, kiedy coś ją głębiło. W taki sposób zdobyła tytuł wzorowej uczennicy. 
Rozejrzała się po pomieszczeniu i skłoniła się pani Pince, która spojrzała na nią tuż po jej wejściu. Położyła swoją ciężką torbę na jednym ze stolików, w jednym z bardziej zaciemnionych, ale i przytulniejszych miejsc. Machinalnie, tak jak za każdym razem wzięła wszystkie książki i poodkładała je na swoich miejscach z wielką nabożnością w ruchach. Kiedy wszystkie czytadła znalazły swoje miejsca, przystanęła i zastanowiła się nad kolejnymi lekturami, które mogłaby wziąć. Nie trwało to długo, a już po paru minutach taszczyła kolejne dzieła na swoje zwykłe miejsce. Położyła je na stole i westchnęła przeciągle.
- Przepraszam, ale to moje miejsce - usłyszała zanim obeszła stół i usiadła na swoje miejsce. Zerknęła za stertę książek i zauważyła Pansy Parkinson siedzącą na jej stałym krześle. Hermiona przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
- Nie, nie wydaje mi się. Położyłam tu swoją torbę, więc...
- Och. Tylko żartowałam. Możesz wyluzować. Hermiona Granger, tak? Nie miałyśmy okazji poznać się osobiście. A jak miałyśmy to w nieprzyjemnych okolicznościach - powiedziała a kącik jej ust uniósł się zawadiacko. Hermiona spojrzała na wyciągniętą dłoń Ślzigonki i odwzajemniła uścisk, stwierdzając, że ma bardzo miękką i ciepłą skórę. 
- Blaise dużo mi o tobie opowiadał, chociaż sam się do tego nie przyzna. Wiesz, typ kobieciarza, który nie zdał sobie jeszcze sprawy, że jest gejem. Tak, uważam, że Diabeł jest gejem. Chociaż myślę, że on wyznaje zasadę: 'żeby życie miało smaczek...'
- '...raz dziewczynka, raz chłopaczek' - dokończyła Gryfonka i obie zaśmiały się porozumiewawczo. Hermiona w przypływie damskiej solidarności przysunęła sobie krzesło koło Pansy i usiadła na nim poprawiając przy okazji spadający stos książek.
- Zawsze zastanawiałam się kto u licha zostawiał tutaj taki porządek. Myślałam, że jakaś Krukonka, ale w sumie się specjalnie nie pomyliłam, nie? - zapytała a Hermiona zarumieniła się pod ciemnym wzrokiem. - Oczywiście nie uważam i nie porównuję cię do Krukonek! 
- Wiesz... nie wszystkie Krukonki są złe. 
- Możliwe, ale dla mnie większość jest...albo dziwna, albo zbyt zarozumiała. Zresztą nieważne, ty to ty - powiedziała i posłała Hermionie jeden z milszych uśmiechów, który Hermiona odwzajemniła. W końcu nie czuła się jakoś samotnie. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

Weszła do biblioteki pamiętając o cichym powitaniu z panią Pince. Odszukała wzrokiem Pansy i przyśpieszyła kroku w stronę regału, przy którym stała, chociaż nie wiedziała do końca dlaczego. Przypadek chciał, że zahaczyła butem o swoją szatę, kiedy to była już parę kroków przed Ślizgonką.
- Cholera! - ni to warknęła, ni to krzyknęła, upadając na niczego winną Pansy. - Merlinie, przepraszam, Pans!
- Och, okej, okej! - powiedziała śmiejąc się serdecznie. - Następnym razem po prostu mnie przytul. Nie musisz na mnie wpadać, Mionko.
Na policzki Hermiony wpłynął ciepły rumieniec, który często się pojawiał, kiedy to Ślizgonka mówiła podobne rzeczy co teraz.
- Mhm, bardzo śmieszne... - mruknęła i zaczęła powoli wstawać.
- Ale ja wcale nie żartuję! Wręcz przeciwnie! - odparła buntowniczo Ślizgonka, która wciąż siedziała beztrosko na podłodze. - Czy Ślizgoni kiedykolwiek kłamią?
Hermiona spojrzała na nią znacząco i podała jej rękę.
- No dobra. Zły przykład, ale rozumiesz o co mi chodzi. Przecież jesteś mądra,
Hermiono - za jej pomocą wstała z chłodnej nawierzchni i otrzepała swoją szatę. Gryfonka zakryła swoją ciepłą twarz włosami, mając nadzieję, że ta druga tego nie zauważyła. - Hej, czy ty się czasem nie przeziębiłaś? Jesteś rozpalona.
'Kurde' - pomyślała Gryfonka i pokręciła głową.
- Nie, nie wszystko jest w porządku - powiedziała, ale Pansy jej najwyraźniej nie uwierzyła, ponieważ przyłożyła swoją chłodną dłoń do ciepłego policzka Hermiony, która zrobiła głupią minę.
- Idź może do pani Pomfrey, żeby dała ci coś na zbicie temperatury, Mionko.   
 - Nie, naprawdę wszystko ze mną w porządku, Pansy. Czekaj, czy ty się o mnie martwisz? - zapytała, mając nadzieję, że odwróci tym jej uwagę.
- Tak, martwię się - odpowiedziała, czym zatkała Gryfonkę. - Tym, że będę musiała się tobą opiekować - dodała po chwili. Hermiona prychnęła rozjuszona i odwróciła się plecami do Pansy, idąc przed siebie. Rozweselona Ślizgona po chwili ją dogoniła, położyła jedną rękę na jej pasie a drugą poczochrała jej włosy.
- A teraz, przejdźmy do rzeczy.

***
 Na błonia Hogwartu zawitały jesienne chmury, które przyniosły ze sobą chłodne, deszczowe i mgliste dni. Drzewa całkowicie zamieniły się w kolorowe kule, które coraz częściej zaczynały rzednąć, pozbywając się swoich liści a trawa zaczynała szarzeć, co oznaczało całkowe pożegnanie z ciepłymi, letnimi dnami.  
Harry obudził się jakiś czas temu a teraz patrzył bezwiednie na czerwone, gryfońskie kotary przy swoim łóżku. Całą noc nie mógł zasnąć a kiedy mu się udało spał tylko trzy godziny, co uznał i tak za spory sukces. Kiedy usłyszał szkolny zegar, który obwieścił, że wybiła godzina piąta nad ranem, westchnął głęboko i przewrócił się na plecy. To była już druga noc od bardzo dawna, której nie spędził z Draco. Dokładnie przed wczoraj jego rzeczy zostały przeniesione przez Skrzaty domowe do Wieży Gryffindoru. Uśmiechnął się zmęczony, kiedy przypomniał sobie ich bezpardonowe wtargnięcie, w najmniej odpowiednim momencie, który Harry wspominał z ogromnym rumieńcem. To był kolejny raz, kiedy ktoś im przeszkodził w odpowiednim pożegnaniu. Tym razem nawet Draco nie był zirytowany, westchnął wtedy znacząco i przykrył siebie i Harrego poduszkami. Ich pożegnanie nie trwało jakoś specjalnie długo, ponieważ planowali spotkać się zaraz po kolacji, na której rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Niestety, ich plan nie zadziałał, ponieważ Draco został wezwany przez Snape'a. Jak się później okazało, rodzice Draco skontaktowali się z nim przez sieć Fiuu. Z tego, co Harry usłyszał od Blaise'a, Draco musiał powrócić na weekend do domu. Był trochę zawiedziony, że nie usłyszał tego od samego blondyna, ale rozumiał, że musiało to być nagłe. Cały weekend był bardzo zdenerwowany i nie zwracał na nic uwagi. Przy pisaniu wypracowania dla Profesor McGonagall, w pewnym momencie Hermiona zwróciła mu uwagę, ponieważ zamiast pisać ten głupi esej zaczął bazgrolić na pergaminie, robiąc przy tym całą masę kleksów. Nawet Ron zaczął się o niego martwić, chociaż jak wiadomo nie pałał on miłością do Dracona Malfoya. On sam był bardzo wesoły i spokojny, ponieważ w tym samym czasie kiedy szarooki musiał udać się do domu, ze Skrzydła Szpitalnego wyszedł Theo. Pomimo tego, że wciąż nie mówił pani Pomfrey zgodziła się na wypisanie go, z wcześniejszym pozwoleniem ze strony Dumbledora i uzdrowiciela ze Świątego Munga.
Harry westchnął po raz kolejny i podniósł się do pozycji siedzącej. Zgarnął leżącą obok niego różdżkę i odsłonił kotary, spoglądając na swoich śpiących kolegów. Stwierdził, że skorzysta z okazji i weźmie gorący prysznic zanim ci nieokrzesani Gryfoni tam zawitają. Założył okulary i sięgnął do swojego kufra biorąc z niego świeżą bieliznę i ubrania. Przeszedł koło łóżka Rona i poprawił mu spadającą pościel, która jakimś cudem została wykopana z jego materaca.
- Mmm...- mruknął przez sen i jęknął cicho. - Niżej... proszę Theo...
Harrego zatkało, ponieważ była to ostania rzecz jaką chciałby usłyszeć ze słów swojego najlepszego przyjaciela. Otrząsnął się ze swoich rozmyślań, w których stwierdził, że ten jęk przypomniał mu intymną zabawę, którą przeprowadził kiedyś z Draco w Skrzydle Szpitalnym. Zagryzł mocno wargę, aż poczuł metaliczny smak swojej krwi. Wycofał się z sypialni, jednak przed tym zasłonił różdżką kotary od łóżka Rona. Wszedł do łazienki i położył swoje rzeczy na jednej z półek niedaleko pryszniców. Włączył jeden z nich czekając, aż lecąca woda nagrzeje się na tyle, aby mógł wziąć naprawdę długą i gorącą kąpiel. Zaczął powoli zdejmować swoje ubrania i ze smutkiem stwierdził, że jest stęskniony widokiem, dotykiem i byciem Draco. Jęknął, kiedy wszedł pod gorącą wodę i oparł się głową o chłodne kafelki. Bał się reakcji Lucjusza Malfoya. Bał się tego, czy aby nie zrobi nic Draco. Bał się tych wszystkich konsekwencji, które wynikną z tego związku. Smutne było to, że przy Ślizgonie był naprawdę szczęśliwy, ale inny nie mogli tego zaakceptować, bo coś im się uroiło. To, że Draco musiał być po stronie Czarnego Pana, to, że Harry miał z góry przesądzony los. Dwaj młodzi chłopcy, którzy mieli wszystko narzucone z góry. 'Poza tym świat wcale nie dzieli się na dobrych ludzi i śmierciożerców, bo wszyscy mamy w sobie tyle samo dobra co zła. Tylko od nas zależy, jaką drogą pójdziemy. Taka jest nasza natura.' Kiedy słowa Syriusza wypłynęły ze świadomości Harrego, Gryfon nie powstrzymywał już łez. Cały ten natłok zdarzeń: informacja w gazecie, wypadek Theo,  nagły wyjazd Draco i prawdopodobne zerwanie z nim, sprawiały, że Harry czuł się przytłoczony. Bał się tego, że Lucjusz w dosadny sposób zabroni im się spotykać. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale naprawdę przyzwyczaił się już do bycia z Draco. Powoli poznawał jego nawyki, zachowania i tą jego lepszą część, którą ukrywał przez ze lata. Nie chciał przyjąć tego, że to wszystko może się zakończyć ot tak. Po prostu nie dawał tej myśli wypłynąć, chociaż ona bardzo chciała wyjść na światło dzienne. 
Chwilę potrwało nim Harry doprowadził się do porządku, jednak kiedy wyszedł z łazienki, reszta jego kolegów jeszcze smacznie spała. Westchnął cicho i położył swoją piżamę na łóżko. Przeczesał swoje mokre włosy i wyszedł z sypialni, kierując się w stronę obrazu. Kiedy chciał już otworzyć przejście usłyszał ciche pochlipywanie z okolic kominka. Obrócił się w tamtą stronę i zobaczył kulącego się chłopca, przytulającego szmacianego, niebieskiego królika z wielkimi uszami. W przypływie solidarności do osób płaczących, podszedł do kanapy i spojrzał na niego z góry.
- Mogę? - zapytał wskazując na miejsce koło niego. Młody Gryfiak podniósł głowę i spojrzał na Harrego, niewyobrażalnie wielkimi i błękitnymi oczami. Skinął lekko główką i podkulił nogi do siebie. Harry usiadł koło niego nie robiąc przy tym żadnych gwałtownych ruchów, nie chciał przestraszyć chłopca. Zapatrzył się przez chwilę na ogniki bawiące się w kominku i wpadł na pomysł. Sięgnął po swoją różdżkę i wycelował w płomienie.
Luminitio* - powiedział i zrobił odpowiedni ruch dłonią. Było to zaklęcie, którego użył kiedyś Draco w Skrzydle Szpitalnym. Pierwsze co pojawiło się z wytworzonych ogników był królik, którego trzymał Gryfiak. Kiedy zainteresowany chłopiec podniósł główkę, Harry utworzył wielką marchewkę, przez którą oczy królika zrobiły się dwa razy większe. Błękitnooki zaśmiał się cicho i wytarł rękawem piżamki mokre oczy. Kiedy uradowany zwierzak chciał ugryźć swoje zauroczenie, z warzywa wyrosła para rąk i nóg, które zaczęło gonić biednego króliczka. Chłopiec zaśmiał się i spojrzał z uwielbieniem na Harrego. Ten przygarnął go do siebie i poczochrał jego brązowe włosy.
- Jestem Harry, a ty? - zapytał kończąc zaklęcie. Dziwnym zbiegiem okoliczności, Harry go nie kojarzył.
- Ja jestem Alexander... Alec Young... - odpowiedział cicho.
- Alec... bardzo ładne imię, wiesz? - zapytał Harry uśmiechając się przyjaźnie. - A więc Alec, dlaczego jesteś taki smutny od samego rana?
 Chłopiec spojrzał na niego spod wachlarza rzęs i chlipnął cicho.
- Ja tęsknię za mamą... Ona pracuje bardzo daleko i nie wiem czy będzie na święta w domu... - powiedział cicho i zerknął na Pottera, oczekując, że ten go wyśmieje, albo coś z  tych rzeczy, dlatego, że jest taką mazgają.
- Och,... ja... ja też tęsknię za swoją mamą... Ona odeszła dawno temu i prawie jej nie pamiętam... Wiem tylko, że oddała za mnie życie, bo mnie bardzo, bardzo kochała. Czasami chciałbym żeby nagle się pojawiła, mocno mnie przytuliła i powiedziała co mam zrobić. Jej już nie ma, ale mam najlepszych przyjaciół jakich mógłbym sobie wymarzyć, rodzinę, która nie jest ze mną związana krwią  i osobę, na której mogę polegać, i którą bardzo kocham - powiedział z lekkim uśmiechem. - Jeżeli chcesz to pomogę ci napisać list do twojej mamy z pytaniem czy będzie mogła przyjechać do domu na święta. Albo możemy poprosić profesor McGonagall żeby pozwoliła nam skorzystać z sieci Fiuu, żebyś mógł porozmawiać z mamą. Co ty na to?
- Naprawdę może pan to dla mnie zrobić? - zapytał cicho i niewinnie. Harry przytaknął i potarł przyjaźnie jego ramie.
- Ale teraz idź się jeszcze położyć, możesz jeszcze trochę pospać. Po śniadaniu pójdziemy do pani profesor i porozmawiasz z mamą.

***
Harry włóczył się po korytarzach Hogwartu bez celu. Kiedy Alec przytulił go mocno i poszedł do swojej sypialni, poczuł się lepiej. Teraz jednak, chodząc samotnie i patrząc na śpiące jeszcze obrazy, ponownie jego myśli wróciły na poprzedni tor. Jego nogi same zaprowadziły go do ciemnej, Wielkiej Sali, chociaż do śniadania było jeszcze dużo czasu. Zaczarowane niebo odpowiadało jego humorowi - ciemno-szare, z którego spadały ciężkie krople deszczu. Usiadł na swoim stałym miejscu i zawołał Zgredka, który pojawił się z cichym pyknięciem.
- Panicz Potter? - zapytał zdziwiony, ale i bardzo uradowany. - Dlaczego Panicz już nie śpi? Do śniadania jest jeszcze trochę czasu i... czego sobie Panicz Potter życzy?
- Czy mógłbyś zrobić dla mnie jakąś kanapkę i czekoladę, Zgredku? Będę bardzo wdzięczny.
- To... to może Harry Potter sir, pójdzie ze mną?  - zapytał entuzjastycznie.
- Czemu nie? I tak nie mam nic do roboty... - powiedział, jakby do siebie i wstał z ławki. Złapał się wystawionej łapki Zgredka i zamknął szybko oczy. Po chwili byli już piętro niżej, gdzie Skrzaty powoli układały jedzenie na stołach. Spojrzał na miejsce przy osobnym, najmniejszym stole i zmarszczył brwi.
- Draco?


 _________________________
* Luminitio - zaklęcie stworzone przeze mnie. 'Lumen' z łaciny znaczy 'ognik', a 'Initio' start. Gra słów znacząca 'tworzenie ogników'. Ogniki znaczą zabawę, ciepło. 



 *Jak miło wrócić ヽ(;▽;)ノ)*

***