***
W przedostatni dzień wakacji, podczas śniadania, do kuchni
wleciały sowy niosące listy z
Hogwartu. Jak co roku mieli oni mieszane uczucia, bo w końcu ich laba, po raz kolejny miała się zakończyć.
Hogwartu. Jak co roku mieli oni mieszane uczucia, bo w końcu ich laba, po raz kolejny miała się zakończyć.
Zaraz po posiłku, po uzgodnieniu wszystkiego z panią Weasley, deportowali się na ulicę Pokątną, gdzie musieli kupić nowe podręczniki i
przybory. W międzyczasie Harry stwierdził, że
nowa szata i strój do Quidditcha również mu się przydadzą, bo z tamtych po prostu wyrósł. Potter chcąc, nie chcąc usłyszał rozmowę wujostwa, którzy rozmawiali o ich małych problemach finansowych. Mimo tego, że pan Weasley dostał o wiele lepszą posadę i jego zarobki również znacząco wzrosły, to jednak książki są niemałym wydatkiem, nie mówiąc już o potrzebnych przyborach i ubraniach, które Ronowi i Ginny również się przydadzą.
Widząc, że jego skrytka w banku Gringotta wciąż ma w sobie dużo (za dużo) galeonów, stwierdził, że z chęcią zrobi swoim przyjaciołom mały prezent w postaci strojów do Quidditcha.
nowa szata i strój do Quidditcha również mu się przydadzą, bo z tamtych po prostu wyrósł. Potter chcąc, nie chcąc usłyszał rozmowę wujostwa, którzy rozmawiali o ich małych problemach finansowych. Mimo tego, że pan Weasley dostał o wiele lepszą posadę i jego zarobki również znacząco wzrosły, to jednak książki są niemałym wydatkiem, nie mówiąc już o potrzebnych przyborach i ubraniach, które Ronowi i Ginny również się przydadzą.
Widząc, że jego skrytka w banku Gringotta wciąż ma w sobie dużo (za dużo) galeonów, stwierdził, że z chęcią zrobi swoim przyjaciołom mały prezent w postaci strojów do Quidditcha.
W niemałym upale i tłoku ruszyli w stronę salonu
Madame Malkin, gdzie ku ich radości nie było tłoku. Po swojej przymiarce, Harry po cichu poprosił szwaczkę, aby ta potajemnie
zmierzyła również jego rudych przyjaciół, mówiąc jej, że ma to być dla nich niespodzianka. Sama pani Malkin tylko uśmiechnęła się zrozumiale, ciesząc się na większy zarobek. A kiedy po długim czasie oczekiwania w końcu mógł odebrać swoje zamówienie, Ron i Ginny byli strasznie zdziwieni, dlaczego Harry płaci taką sumę za dwa stroje.
Zielonooki, wziął torby i razem z nimi wyszedł ze sklepu, rzucając szybkie pożegnanie. Zaraz gdy wyszli przed sklep Harry przystanął i spojrzał na swoich przyjaciół z wielkim uśmiechem.
Zielonooki, wziął torby i razem z nimi wyszedł ze sklepu, rzucając szybkie pożegnanie. Zaraz gdy wyszli przed sklep Harry przystanął i spojrzał na swoich przyjaciół z wielkim uśmiechem.
- Wybaczcie, ale ja waszych strojów nosić nie będę - powiedział, wręczając Ronowi jedną wielgachną siatę.
Ron i Ginny spojrzeli na siebie zdziwieni, posyłając pytający wzrok Harry'emu.
Ron i Ginny spojrzeli na siebie zdziwieni, posyłając pytający wzrok Harry'emu.
- Jakich strojów? – zapytała w końcu Ginny. Wzięła torbę od swojego brata i otworzyła ją, wyjmując z niej quidditchowy strój z pięknym godłem Gryffindoru na piersi. Zmarszczyła brwi i włożyła strój z powrotem.
- Nie mogę tego przyjąć - odpowiedziała tylko, wyciągając rękę z pakunkiem w stronę Pottera.
- Mam to w nosie, macie prezenty ode mnie i macie je przyjąć - stwierdził stanowczo brunet, odsuwając się od wyciągniętej ręki Gryfonki.
- Harry, my naprawdę nie możemy przyjąć tych strojów - dodał zmieszany Ron, drapiąc się po głowie.
- Chciałem wam w jakiś sposób po prostu podziękować, a wiem, że wasze poprzednie stroje są już nieco znoszone.
W końcu po wielu namowach podziękowali Potterowi, jednak nie kryli swoich obaw przed swoją mamą, która po prostu może stwierdzić, że to zupełnie niepotrzebne,
- Harry, my naprawdę nie możemy przyjąć tych strojów - dodał zmieszany Ron, drapiąc się po głowie.
- Chciałem wam w jakiś sposób po prostu podziękować, a wiem, że wasze poprzednie stroje są już nieco znoszone.
W końcu po wielu namowach podziękowali Potterowi, jednak nie kryli swoich obaw przed swoją mamą, która po prostu może stwierdzić, że to zupełnie niepotrzebne,
- O nią się nie bójcie. Chyba mam na tyle dobry dar
przekonywania, że uda mi się ją jakoś urobić - przyznał Harry i wymownie
podniósł obie brwi, ruszając nimi parokrotnie.
Przyjaciele parsknęli serdecznym śmiechem, a Harry odetchnął z ulgą.
- Wiesz, jak zrobiłeś tę minę to trochę zacząłeś mi przypominać Malfoy'a - parsknął Ron klepiąc Gryfona po plecach.
Harry skrzywił się trochę, ponieważ ni stąd, ni zowąd,
przypomniał mu się sen i to w jaki sposób musiał się pozbyć pewnego problemu, który go nawiedził tego ranka.
Od komentarzy
uratowała go pewna brązowowłosa dziewczyna, która doskoczyła do nich, strasząc Rona, który z przerażoną miną spojrzał na Hermionę. Chciał wyraźnie coś powiedzieć, jednak dziewczyna uprzedziła jego długą tyranię na temat straszenia ludzi, całując go delikatnie w usta. Następnie podeszła do
Pottera i uściskała go mocno, mówiąc, że bardzo cieszy się z jego widoku. Ginny była następna w kolejce i niedługo po ich uścisku, dziewczęta rozpoczęły rozmowę, której chłopcy pewnie by nawet nie zrozumieli.
Harry i Ron przewrócili tylko oczami i zgodnie ruszyli w stronę księgarni "Esy i Floresy", która była następna na ich dzisiejszej liście miejsc do odwiedzenia.
Harry i Ron przewrócili tylko oczami i zgodnie ruszyli w stronę księgarni "Esy i Floresy", która była następna na ich dzisiejszej liście miejsc do odwiedzenia.
Gdy przeszli już połowę drogi dobiegły do nich dziewczyny, które wciąż żywo o czymś rozmawiały.
- Idziecie po książki, tak? - zapytała po chwili Hermiona lekko dysząc. Harry potwierdził głośno, a Ron tylko przytaknął, szukając listy książek po swoich kieszeniach.
- Na Merlina... to chyba jakiś żart! - stwierdziła Ginny, widząc parometrową kolejkę, która wychodziła aż za próg wejścia.
- No świetnie - jęknął Ron, wzdychając głęboko. - Trochę sobie tu postoimy.
Mieli wrażenie, że kolejka zamiast maleć wciąż rosła, a słońce, które namiętnie na nich padało potęgowało ich zirytowanie.
Mieli wrażenie, że kolejka zamiast maleć wciąż rosła, a słońce, które namiętnie na nich padało potęgowało ich zirytowanie.
- Myślę, że zaraz się tutaj ugotujemy - powiedział nagle Harry, wycierając kropelki potu ze swojego czoła. - Idźcie proszę po jakieś lody, bo zaraz tutaj wyparujemy. Ja stawiam.
- Harry ma rację, jeżeli zaraz nie zjemy czegoś zimnego to dostaniemy udaru od środka - stwierdziła rzeczowo Hermiona i wzięła pieniądze, które dał jej Potter.
- Poradzisz sobie? Postaramy się szybko wrócić,
ale chyba kolejka będzie tak samo długa jak tutaj - powiedział Ron, stając na palcach aby dostrzec cokolwiek znad zbiorowiska ludzi.
Harry pokiwał głową i kazał im już iść. W końcu im szybciej pójdą, tym szybciej wrócą z pysznie chłodnymi lodami.
Przyglądał się, jak jego przyjaciele oddalają się w stronę Lodziarni Floriana Fortecue’s i westchnął.
Harry ostatnim czasem lubił być sam, co pozwalało mu pogrążać się w swoich myślach. Dzisiaj było to jednak trochę utrudnione ze względu na to, że mijani go ludzie zwracali na niego uwagę, pomimo tego, że tego ranka starał się ukryć swoją bliznę szczególnie mocno. Najwyraźniej z marnym skutkiem, stwierdził ponuro.
W zamyśleniu przyglądał się wystawie sklepowej, na której widniały lewitujące książki. I o ile Harry dobrze widział były to książki tej głupiej dziennikarki Skeeter. W pewnym momencie poczuł jak ktoś uderza w jego plecy całym naporem ciała i gdyby nie jego refleks, w tamtym momencie już by leżał na twardej ziemi. Zanim się obrócił, doleciał do niego zapach męskich perfum, a chwilę potem usłyszał głos, którego bardzo chciałby uniknąć. Jęknął w myślach powoli się odwracając.
Przyglądał się, jak jego przyjaciele oddalają się w stronę Lodziarni Floriana Fortecue’s i westchnął.
Harry ostatnim czasem lubił być sam, co pozwalało mu pogrążać się w swoich myślach. Dzisiaj było to jednak trochę utrudnione ze względu na to, że mijani go ludzie zwracali na niego uwagę, pomimo tego, że tego ranka starał się ukryć swoją bliznę szczególnie mocno. Najwyraźniej z marnym skutkiem, stwierdził ponuro.
W zamyśleniu przyglądał się wystawie sklepowej, na której widniały lewitujące książki. I o ile Harry dobrze widział były to książki tej głupiej dziennikarki Skeeter. W pewnym momencie poczuł jak ktoś uderza w jego plecy całym naporem ciała i gdyby nie jego refleks, w tamtym momencie już by leżał na twardej ziemi. Zanim się obrócił, doleciał do niego zapach męskich perfum, a chwilę potem usłyszał głos, którego bardzo chciałby uniknąć. Jęknął w myślach powoli się odwracając.
- Jak ty chodzisz człowieku? Nie nauczono cię takiej prostej rzeczy? - prychnął Draco Malfoy do jakiegoś mężczyzny lekko po trzydziestce, który kulił się pod spojrzeniem młodego Ślizgona.
Harry przyglądał się tej scenie przez dłuższą chwilę, jednak po chwili skupił się na postaci samego Draco. Jego prawie białe włosy były w dziwnym nieładzie, tak jakby tym razem nie użył żadnego żelu czy zaklęcia, co Harry stwierdził niechętnie, mu pasowało.
Oczy Draco były trochę podkrążone, jednak jego strój wciąż był nienaganny, czarna szata zarzucona na pastelowo-niebieską koszulę. Spodnie natomiast, o dziwo, były zwykłymi zwężanymi jeansami, co w wyglądzie Dracona nie zdarzało się często. Było to strasznie dziwne mugolsko-czarodziejskie połączenie, które podświadomość Pottera uznało za idealne.
Zielonooki Gryfon nie mógł oderwać swojego spojrzenia od młodego Malfoy'a, za co karcił się mentalnie i dopiero w momencie, kiedy to blond włosy chłopak podniósł wzrok na niego, Harry urwał się z trasu.
Chcąc nie chcąc zmieszał się lekko, ponieważ nie był do końca pewny jak jest dziś ubrany, a bardzo nie chciał wyjść przy Malfoy'u na flejtucha. Spojrzał w dół z cichym westchnieniem i stwierdził, że mogło być o wiele gorzej. W końcu nigdy jakoś specjalnie nie mógł dbać o swój wygląd, a jak już miał pieniądze wolał je przeznaczyć na strój do Quidditcha niż ubrania na co dzień.
Harry miał na sobie zwykły czarny t-shirt i szare zwężane spodnie. Jedynym urozmaiceniem były białe trampki, które za namową Ginny, kupił w mugolskim sklepie, kiedy byli odwiedzić Hermionę.
Harry przyglądał się tej scenie przez dłuższą chwilę, jednak po chwili skupił się na postaci samego Draco. Jego prawie białe włosy były w dziwnym nieładzie, tak jakby tym razem nie użył żadnego żelu czy zaklęcia, co Harry stwierdził niechętnie, mu pasowało.
Oczy Draco były trochę podkrążone, jednak jego strój wciąż był nienaganny, czarna szata zarzucona na pastelowo-niebieską koszulę. Spodnie natomiast, o dziwo, były zwykłymi zwężanymi jeansami, co w wyglądzie Dracona nie zdarzało się często. Było to strasznie dziwne mugolsko-czarodziejskie połączenie, które podświadomość Pottera uznało za idealne.
Zielonooki Gryfon nie mógł oderwać swojego spojrzenia od młodego Malfoy'a, za co karcił się mentalnie i dopiero w momencie, kiedy to blond włosy chłopak podniósł wzrok na niego, Harry urwał się z trasu.
Chcąc nie chcąc zmieszał się lekko, ponieważ nie był do końca pewny jak jest dziś ubrany, a bardzo nie chciał wyjść przy Malfoy'u na flejtucha. Spojrzał w dół z cichym westchnieniem i stwierdził, że mogło być o wiele gorzej. W końcu nigdy jakoś specjalnie nie mógł dbać o swój wygląd, a jak już miał pieniądze wolał je przeznaczyć na strój do Quidditcha niż ubrania na co dzień.
Harry miał na sobie zwykły czarny t-shirt i szare zwężane spodnie. Jedynym urozmaiceniem były białe trampki, które za namową Ginny, kupił w mugolskim sklepie, kiedy byli odwiedzić Hermionę.
Malfoy uniósł kącik swoich ust i
zwrócił się do Harry'ego.
- Dzień dobry, Potter. Gdzie
twoi, tak zwani przyjaciele?
- Widzisz Malfoy, chwilowo nie mam swojej świty, ale
twojej też nigdzie nie widzę - odpowiedział, starając się jednocześnie aby brzmiało to w miarę wyniośle. Nie był pewny czy mu się udało, ale widząc uniesioną brew swojego rozmówcy był przekonany, że ten chociaż się zdziwił.
- Harry Potterze - powiedział, a jego szare oczy przyciemniły się. - Nie mam potrzeby ciągłego przebywania z nimi, ale muszę stwierdzić, że twój język się
wyostrza. To dobrze - powiedział Draco, a Harry łagodnie się zarumienił, bo był to pierwszy komplement jaki kiedykolwiek usłyszał od blondyna.
- Poszli po lody - kiedy Draco zmarszczył brwi, Harry dodał
pospiesznie - W sensie Hermiona, Ginny i Ron. Poszli po lody.
- No cóż nie powiem niezłe upały. Jak długo tu czekasz? - zapytał niezręcznie Draco, stając bliżej Harry'ego. Przez
przypadek otarł się swoją dłonią o dłoń bruneta, na co oboje odskoczyli od siebie, czując
dziwny dreszcz przepływający przez ich ciała.
Harry odchrząknął, nie mogąc wydusić żadnego
słowa, ponieważ nagle zaschło mu w ustach.
- Jakieś dobre dwadzieścia minut, ale kolejka wcale się nie zmniejsza - odpowiedział w końcu po długim czasie niezręcznej ciszy.
- Jakieś dobre dwadzieścia minut, ale kolejka wcale się nie zmniejsza - odpowiedział w końcu po długim czasie niezręcznej ciszy.
- Oj Potter, czegoś cię nauczę. - uśmiechnął się po dracowemu, na
co Harry znów nabrał rumieńców.
Draco doszedł do wniosku, że podoba mu się ten
rumieniec i obiecał sobie w duchu, że będzie starał się, aby częściej się tam pojawiał.
Minęła chwila, a twarz Draco znów nabrała tego arystokratyczno-dupkowatego wyrazu twarzy.
Minęła chwila, a twarz Draco znów nabrała tego arystokratyczno-dupkowatego wyrazu twarzy.
Harry natomiast obiecał sobie, że koniecznie musi nauczyć się tej miny.
Blondyn obrócił się ku wejściu, jednak jego prawa dłoń była wyciągnięta w stronę Pottera. Harry złapał ją niepewnie, nie wiedząc czy o to chodziło Draconowi i wszedł za nim do księgarni.
Blondyn obrócił się ku wejściu, jednak jego prawa dłoń była wyciągnięta w stronę Pottera. Harry złapał ją niepewnie, nie wiedząc czy o to chodziło Draconowi i wszedł za nim do księgarni.
- Potter, to tylko po to, żebyś się nie zgubił - powiedział Ślizgon, podnosząc ich ręce do góry.
Harry pokiwał głową i podążył za nim, mając nadzieję, że Draco nie czyta mu w myślach.
Harry pokiwał głową i podążył za nim, mając nadzieję, że Draco nie czyta mu w myślach.
Obserwował go. Widział jak
chodzi ze szlachecką postawą i jak rzuca pogardliwe spojrzenia osobą które
kazały mu się nie pchać. Potem widząc z kim mają do czynienia - odchrząkują i mówią litanie niechętnych przeprosin. Bądź co bądź skaza w postaci rodziców/byłych Śmierciożerców robiła swoje. Kiedy widzieli Pottera i ich złączone ręce, nic nie mówili, bo albo bali się reakcji blondyna, albo
po prostu mają szacunek do samego Pottera, ponieważ mówią mu ciepłe przywitania.
Tak podążali aż do miejsca gdzie było wystarczająco dużo miejsca dla nich obu. Malfoy jakby nie pamiętając, że ich ręce są złączone zaczął szukać różdżki po kieszeniach, jednak Harry był szybszy i wyjął różdżkę, która zaczepiła o szatę Dracona, z tylnej kieszeni.
Draco spojrzał na niego i kiwnął mu głową w podzięce.
Tak podążali aż do miejsca gdzie było wystarczająco dużo miejsca dla nich obu. Malfoy jakby nie pamiętając, że ich ręce są złączone zaczął szukać różdżki po kieszeniach, jednak Harry był szybszy i wyjął różdżkę, która zaczepiła o szatę Dracona, z tylnej kieszeni.
Draco spojrzał na niego i kiwnął mu głową w podzięce.
- Dzięki, Potter - dodał, a Harry myślał, że zemdleje. Czy ten dzień mógł być lepszy? - Więc, co tam jest na liście?
Harry zaczął szukać swojego listu w tylnych kieszeniach, jednak tym razem to Draco był pierwszy i z lewej przedniej kieszeni wyciągnął kartki pergaminu.
- Dzięki - mruknął, mając nadzieję, że Malfoy tego nie usłyszał. Odebrał kartki od Ślizgona i odchrząknął - Ja czytam, ty szukasz?
Harry zaczął szukać swojego listu w tylnych kieszeniach, jednak tym razem to Draco był pierwszy i z lewej przedniej kieszeni wyciągnął kartki pergaminu.
- Dzięki - mruknął, mając nadzieję, że Malfoy tego nie usłyszał. Odebrał kartki od Ślizgona i odchrząknął - Ja czytam, ty szukasz?
- Pasuje - odparł lekko blondyn odchodząc do regału z książkami, a co się z tym wiązało - wziął również swoją rękę, która pozostawiła ciepłe uczucie na dłoni Pottera.
- Hmm..więc tak: Standardowa księga zaklęć- stopień siódmy, Eliksiry dla zaawansowanych - Harry prychnął, na co Draco spojrzał z politowaniem. - Sylabariusz Spellmana, Poradnik transmutacji
dla zaawansowanych - Draco dał tutaj popis ciekawych synonimów określających
ten przedmiot, a Harry niestety nie mógł się z nim nie zgodzić.
- Runy dla zaawansowanych, Konfrontacja z bezimiennymi, no to będzie na tyle. Cholera - zaklął Harry
widząc tylko dwa stosy tych samych książek.
– Zapomniałem, że mam wziąć książki
też dla Hermiony, Rona i Ginny! Draco... znaczy Malfoy, znasz jakieś
zaklęcie powielające? – zapytał niepewnie Harry drapiąc się po karku.
- Taa...Coś chyba pamiętam. Nie wiem? Geminio?
- Chyba
może być... Zrobisz dwa duplikaty? A ja poszukam książek dla Ginny – oznajmił
Harry i nie zważając na protesty blondyna poszedł do działu z książkami dla
szóstego roku.
Gdy przyszedł, zobaczył cztery takie same
stosy książek. Uśmiechnął się szeroko do Malfoya.
- Dzięki wielkie! Jestem ci coś dłużny!
– obiecał. Draco uśmiechnął się łobuzersko.
- Trzymam za słowo Potter. Poczekam na
odpowiedni moment.
Harry wziął różdżkę Malfoya (nie, nie dlatego, że chciał zobaczyć jego reakcję, ale dlatego, że była na wierzchu) i wyczarował dwa
równe krzesła i dwie szklanki soku
dyniowego.
– Dzięki Potter, ale nie przepadam za sokiem
dyniowym. Wolę pomarańczowy – powiedział Draco i popatrzył z powątpieniem na dwie szklanki, jednak na krześle usiadł z chęcią.
Zielonooki westchnął i przewrócił oczami, ale
wyczarował szklankę soku pomarańczowego
bez słowa. Blondyn zdziwił się zachowaniem Harrego, jednak podziękował, co zauroczyło Pottera niezmiernie. Gdy w ciszy popijali soki, Harry obserwował zza szyby czy czasem nie idą jego przyjaciele. W pewnym
momencie poczuł na ciele, że ktoś się nie niego patrzy. Obrócił się w stronę Malfoya
i podniósł brew.
– Wiem, że wciąż jestem popularny i powinienem się do tego przyzwyczaić, ale nie lubię jak ktoś mi się perfidnie przygląda – powiedział sarkastycznie Harry, a Draco
wybuchł serdecznym śmiechem.
Harry zdziwił się, jednak uśmiechnął się szczerze. Śmiech Draco był naprawdę miły dla uszu.
- Samoocenę,
to ty masz dużą, Potter, ale po prostu masz coś we włosach - stwierdził Draco i wyciągnął lewą rękę. Harry zobaczył, jak na jego nieskazitelnie jasnej ręce widnieje czarny znak. Odwrócił szybko wzrok i spojrzał wyżej na twarz Malfoya, która była wyjątkowo blisko. Jego zielony wzrok, skrzyżował się ze stalowoszarymi tęczówkami Draco. Zatracił się - zagubił się w jego spojrzeniu. Blondyn w końcu dosięgną do włosów Harrego i wyciągnął z nich
białe piórko. Odwrócił wzrok na owe piórko, a po chwili zacisnął powieki. Usiadł cicho na fotelu, oddychając równomiernie. Potter zauważył, jak Draco zaciska pięści i w końcu zrozumiał zachowanie Malfoya.
Szósty rok w Hogwarcie.
Szafa.
Biały ptak.
Białe piórko.
To jedno cholerne białe piórko przywrócił tyle wspomnień, nad którymi Draco musiał
pracować całe lato aby o nich zapomnieć. Harry przełykając ślinę, wstał i podszedł do Malfoya.
- Draco...? - zapytał niepewnie i cicho. - Wszystko w porządku...?
– dodał, kładąc rękę na jego ramieniu. Blondyn podniósł głowę
i spojrzał na Pottera.
Kolejny kontakt wzrokowy. Harry widział dokładnie jak jego źrenice rozszerzają się. Zaczął podobać mu się ten stalowoszary
pogardliwy wzrok, który o dziwo teraz był po prostu... zagubiony. Przełknął ślinę i mimowolnie spojrzał na usta blondyna.
- Harry! Mam lod... Malfoy? Co wy tu robicie? – zapytała zmieszana
Ginny. Harry spojrzał szybko na Draco, który już przyjął swoją pogardliwą minę.
-Witam pannę Weasley – przywitał się blondyn, wstając i prostując plecy – Czy może już panią Potter?
- Nic. Ci. Do. Tego. Malfoy - syknęła. - Harry masz tutaj
swoje lody – powiedziała Ginny, ignorując Smoka i uśmiechając się jednocześnie do Harrego.
- Dzięki, Gin. – powiedział Harry i spojrzał na Draco, który mrużył oczy na rudą. Po chwili spojrzał na Harrego.
– Dzięki... Harry, na mnie już czas
– powiedział, czarując jedną ze stosu książek. - Do zobaczenia w szkole.
Żegnaj Wiewióro – uśmiechnął się pogardliwie na Ginevrę, ale potem mrugnął
szybko do Harrego.
- Cześć Draco, jasne do zobaczenia
– odpowiedział tylko Potter i lekko się uśmiechnął.
- Harry...Ty
rozmawiałeś z Malfoyem! I jeszcze
przeszliście na TY? – powiedziała ruda i zrobiła wielkie oczy.
- No tak jakoś się złożyło... Pomógł mi
dostać się do środka, bo chyba stałbym tam jeszcze ze dwie godziny – odpowiedział.
- A zresztą co was tak długo nie było? – dopytał szybko, ponieważ widział, że Ginny miała już coś powiedzieć.
- Kolejki... A potem jeszcze, ktoś mnie popchnął
i musiałam jeszcze raz iść kupić... Masakra totalna - westchnęła i przewróciła oczyma, przez co Harry zaśmiał się współczująco.
- A gdzie nasza zakochana para? - zapytał Harry, który
wziął różdżkę i machnął nią tak, aby trzy stosy książek ruszyły za nimi. Kolejka
notorycznie się zmniejszyła, co dało możliwość swobodnego ruszania się.
- Stoją na dworze. Hermiona doszła do wniosku, że chcę się opalić, a Ron chcę z nią zostać, bo widział gdzieś w pobliżu
McLaggena, ale dali mi pieniądze i mamy zapłacić.
- To chodź. Weź mojego loda i daj mi
pieniądze a ja pójdę zapłacić, okej? - zapytał Harry wręczając jej miętowego
loda.
- Jasne - przytaknęła, zajadając
swoje truskawkowe.
Po zapłaceniu za książki, Harry wraz z Ginny
wyszli ze sklepu gdzie spotkali Rona i Hermionę.
- To jak deportujemy się do Nory, tak ?
–zapytał Ron przeciągając się ospale.
- Taak - odpowiedzieli zgodnie, wszyscy w równym stopniu zmęczeni.
***
***
W Norze przybyli idealnie na obiad gdzie
Ginny i Ron musieli powiedzieć o zakupie przez Harrego strojów do Quidditcha. Ciocia Molly nie przyjęła tego z entuzjazmem.
- Oj ciociu! - zaczął powoli Harry. - Powiedzmy, że to jest prezent ode
mnie dla Gin i Rona, dobrze? I z góry mówię, że nie przyjmuję sprzeciwu!
– powiedział stanowczo.
- Dobrze już dobrze Harry, ale te stroje są
naprawdę drogie... Chyba droższe od szat szkolnych... - powiedziała ze zmartwieniem pani Weasley.
- Powiedzmy, że to jest takie
podziękowanie za to, że mnie przygarnęliście... Chociaż tak mogę się jakoś odpłacić – powiedział Harry ze smutnym uśmiechem.
- Oh... Harry – westchnęła pani Weasley i przytulając go,
szepnęła jeszcze. - Dziękuję ci.
Harry uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że ta
kobieta zastępuje mu matkę już od paru dobrych lat.
***
Młody Malfoy leżał na marmurowej ławce w ogrodzie w Malfoy Manor. Zawsze lubił tu siedzieć i ukrywać się przed zewnętrznym światem. Spojrzał na zieleń rozpływającą
się w całym ogrodzie i gdy przypatrywał się jednemu z krzaków, pomyślał o pewnej parze
oczu.
Draco był zdziwiony, że tak bardzo podobało
mu się spotkanie z Potterem. Zwłaszcza jego oczy. Przestała mu już nawet przeszkadzać ta cholerna blizna. Już dawno stwierdził, że dodawała Harremu ona pewnego uroku.
Ze smutnym parsknięciem stwierdził, że cały Potter ma w sobie urok. Nawet jego nieporadne ruchy i jego nietypowa nieśmiałość. Już w trzeciej klasie zaczynał zdawać sobie sprawę, że w jakimś sensie zależy mu na Harrym. Że zaczyna zauważać coraz to nowe szczegóły związane z jego wyglądem, czy charakterem.
Wiedział, że jeżeli nawet coś by go połączyło z Potterem to i tak, nie ma to sensu ani przyszłości.
Jednak Wybraniec zawrócił mu w głowie...
Każda wolna minuta była przeznaczona dla Pottera. Myślał o nim, śnił o nim.
Ale nie. Nie mógł zawieść ojca i matki. Zawsze powtarzali mu 'Draco, chcemy być z Ciebie dumni' bla, bla, bla zawsze to samo. On nie
chciał zawieść rodziców, jednak mała iskierka nie chciała dać za wygraną i wciąż podśpiewywała, że gdy będzie z Harrym będzie szczęśliwy.
Draco zaśmiał się zgryźliwie w duchu. Czuł, że niedługo będzie mógł być autorem ckliwych romansideł. Nie, koniec.
Musi teraz skupić się na nauce. I to szczególnie jeżeli
ma zamiar pracować w Ministerstwie.
Draco wbrew swojej woli,
zaczął przypominać sobie swoje pierwsze spotkanie z Potterem.
Pierwsze
spotkanie u Madame Malkin – blondyn uśmiechnął się na to wspomnienie. Nie
wiedział wtedy kim jest ten chudy chłopak o kruczoczarnych włosach i cudnie
szmaragdowo-zielonych oczach.
Następne. W pociągu. Gdy Harry odrzucił jego zaproszenie do grona jego znajomych poczuł nienawiść, ponieważ strasznie nienawidził odrzucenia. Nienawidził, gdy uważano go za gorszego od Szlam czy Zdrajców Krwi. Przez te parę lat ta nienawiść utrzymywała się w nim, jednak potem – na siódmym roku - przerodziła się w sympatię... Gdy uratował go w Pokoju Życzeń. Był mu wdzięczny. Draco nie zniósłby tego, że jego matka musiałaby cierpieć... Kochał ją i nie chciał, aby coś jej się stało. Dlatego zgodził się zostać Śmierciożercą. Tylko i wyłącznie dlatego. Nie był z tego dumny. Jednak dla dobra rodziny, zrobiłby to co musiał.
Następne. W pociągu. Gdy Harry odrzucił jego zaproszenie do grona jego znajomych poczuł nienawiść, ponieważ strasznie nienawidził odrzucenia. Nienawidził, gdy uważano go za gorszego od Szlam czy Zdrajców Krwi. Przez te parę lat ta nienawiść utrzymywała się w nim, jednak potem – na siódmym roku - przerodziła się w sympatię... Gdy uratował go w Pokoju Życzeń. Był mu wdzięczny. Draco nie zniósłby tego, że jego matka musiałaby cierpieć... Kochał ją i nie chciał, aby coś jej się stało. Dlatego zgodził się zostać Śmierciożercą. Tylko i wyłącznie dlatego. Nie był z tego dumny. Jednak dla dobra rodziny, zrobiłby to co musiał.
Wracając do Harrego - był mu wdzięczny nie o tyle, że go uratował, ale dzięki
niemu Draco zmienił nastawienie do życia. Swoich przyjaciół nie traktował już tak protekcjonalnie, ale z umiarkowanym
szacunkiem. Oprócz Blaisego - Diabła
zawsze ubóstwiał jako kumpla, bo zawsze umiał go rozśmieszyć do łez. Nawet z
najgorszego dołka umiał go wyciągnąć.
- Draco! – Z rozmyśleń wyrwał go głos jego matki Narcyzy –
Draco chodź już bo obiad gotowy. Stała na marmurowej werandzie ubrana w
zielonkawą suknie do kolan i białym
fartuchu – na ten widok Draco uśmiechnął się pod nosem i zawołał.
– Już idę mamo! -
Podszedł do swojej rodzicielki i przytulił ją. Był od niej sporo wyższy, toteż pocałował ją we włosy i ze śmiechem dodał –
Bardzo ładnie ci we fartuszku.
Narcyza posłała mu karcące spojrzenie jednak w jej oczach czaiło się ciepło. Zagoniła go do salonu, gdzie
czekał stół nakryty jedzeniem.
Malfoy Manor, było pałacem położonym w hrabstwie Wiltshire. Urządzony był w luksusie i ekstrawagancji. Na każdym kroku
widać było, że dom jest rodziny z dużym majątkiem i historią, która była w Slytherinie od
pokoleń. Malfoyowie zrobili w nim mały remont, ponieważ stary wystrój dawał
niemiłe wspomnienia, związane z Voldemortem. Tak więc, gdy wchodziło się głównym wejściem, oczom ukazuje
się korytarz, który wielkością można porównać z salą balową. Jest w kształcie kwadratu,
ma ciemnozielone i białe marmurowe kafle na podłodze, natomiast sufit był biały i
wysoki. Na ścianach porozwieszane były
gdzieniegdzie obrazy, przedstawiające
postacie z rodu Malfoyów. Po
lewej stronie był biały marmurowy kominek połączony z osobną siecią Fiuu. Natomiast po prawej stronie były schody
na piętro. Pokój Dracona znajdował się
na piętrze od strony ogrodów. Blondyn miał własny balkon, a pokój był oczywiście jednym z największych. Był także skąpany
w luksusie, jednak były
tam porozwieszane szale i chorągiewki ze znakami Slytherinu - czyli pokój typowy
dla prawdziwego, młodego Ślizgona.
Po obiedzie Draco poszedł się spakować. Spakował wszystkie potrzebne książki,
ubrania i ważne dla niego zdjęcia i dokumenty. Po wykonanej czynności poszedł polatać na miotle. Musiał mieć dobrą
formę, ponieważ chciał zdobyć puchar
Quidditcha dla swojego domu. Mimo, że jak zwykle będzie walczyć z Gryfonami
– czyli także i z Harrym, nie chciał dać mu za dużego pola do popisu. Na
wieczór udał się do swojej osobnej łazienki na piętrze i wykorzystał te ostatnie chwile przed wyjazdem
na gorącą relaksującą kąpiel.
***
BĘDĘ OGROMNIE WDZIĘCZNA ZA JAKĄKOLWIEK OZNAKĘ ŻYCIA I TEGO, ŻE KTOŚ TEGO BLOGA CZYTA, BO NIE WIEM CZY WARTO WSTAWIAĆ DALSZE CZĘŚCI. TAKŻE KOMENTARZE! CZEKAM NA WAS!
Dziękuję za uwagę i do następnego! /Kummie
super rozdział, nabrałam ochoty na więcej :) jestem nowa ale myślę, że już zostanę
OdpowiedzUsuńCzekaj: MUSIAŁ SOBIE ZWALIĆ W KIBLU? HAHAHAHAH, Bożę Święty! Kocham Cię :* ♥ To było świetne!
OdpowiedzUsuńCzekaj: PRZEKLĄŁ SWOJE ZBOCZONE MYŚLI? zajebiste <3 ranyyy! zostaję tu na dłużej <3
Oj, Kika, a lekcje zrobione? A ręce umyte. ?
OdpowiedzUsuńWiem, że post był napisany już dawno temu, ale cały czas mnie to razi, że jest napisany tak jakby bitwa o Hogwart była na 6 roku, a nie na 7.../Bellatrix
OdpowiedzUsuńMogłabyś mi to pokazać? Naprawdę tego nie zauważam, więc proszę o podpowiedź, a postaram się zmienić ;) / Kummie
UsuńNo, bo oni kupują podręczniki na 7 rok, a przecież bitwa o Hogwart była na 7 roku :o Ale chyba o to chodziło, bo jakby to był tylko błąd to musiałby istnieć jeszcze 8 rok w Hogwarcie, a takowego nie ma. c:/Ell
UsuńNie, nie wszystko jest dobrze~
UsuńW książce jest tak, że Hermiona wróciła aby powtórzyć siódmą klasę. Tak też się dzieje tutaj, ale z wszystkimi bohaterami książki.
Znaczy chodzi o to, że osoby, które wróciły do Hogwartu po bitwie musiały powtórzyć ten rok, czyli w przypadku Harry'ego i Draco jest to siódma klasa.
Stwierdziłam jednak, że nowi uczniowie zostaną przyjęci dlaczego żeby nie "hamować" następnych poborów do Hogwartu.
(Nie mam pojęcia czemu odpisuje dopiero teraz. Wybacz~)
Witam,
OdpowiedzUsuńDraconowi bardzo podoba się Harry i od samego początku był nim zainteresowany...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Aw, nasz Harry sie powoli zakochuje! Cudowny rozdział, Draco taki milutki haha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ^^
Supeerrr!!!!kyaaa... <3 wlasnie czegos szukalam na ostatnie dni wakacji tak mi sie podoba ze przezczytam wszyyystko do roku szkolnego (^=^) przepraszam ale ze wzgledu ze jestem leniwa bede komentowala bardzo rzadko ������
OdpowiedzUsuńBoże, kocham Cię! Od ,,Węża w lwiej skórze" nie napatoczyłam sę na żaden tak dobry blog. Aż do teraz. To co tworzysz jest zarąbiste! <3
OdpowiedzUsuńświetne :D wyczuwam zazdrość u Malfoya :D
OdpowiedzUsuńMina
W pewnych momentach trudno było nie piszczeć.
OdpowiedzUsuńSzczerze myślałam, że choć trochę będą sobie żartobliwie dokuczać, ale to dobrze, że jest inaczej. W końcu coś, co jest nieprzewidywalne najlepiej się czyta. :)
oznajmiła że poczytam tego bloga ... heheh już to kiedyś czytałam i teraz do niego wróciłam.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Draconowi bardzo podoba się Harry i od samego początku był już nim zainteresowany...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga